Bo PZW w ogóle nie dba o wędkarza... Ten numer z brakiem wpisu do rejestru jest przegięciem. Myślę, że strażnicy przesadzili, w takim wypadku jak pisze maślak102 wykazali się idiotyczną nadgorliwością. Nie rozumiem w ogóle jak można kontrolować na takich imprezach w ten sposób. Normalny człowiek dałby pouczenie, podał długopis i pozwolił wpisać nieszczęsna datę i numer łowiska. Niestety - nadgorliwość i chęć pokazania swojej wyższości są straszne...
Co do PZW - za kłusowanie sąd powinien karać odebraniem karty wędkarskiej, PZW zaś automatycznie danego delikwenta powinno odsyłać przed sąd koleżeński. Inaczej by się wtedy rozmawiało. Jeżeli kłusownik popełniłby dane wykroczenie ponownie - kara musiałaby być o wiele większa, brałbym nawet pod uwagę ograniczenie wolności. Jednak podstawową karą powinno być wysłanie kogoś na prace publiczne. Jeżeli taki amator mięsa miałby odpracować 100 godzin publicznie zbierając psie łajno, na pewno nie byłby skory do łamania regulaminów...
Co się zaś tyczy rejestrów. Jest to wymóg państwowy a nie PZW. W przypadku zabierania ryb, jak to ma miejsce w Polsce, obowiązkowy. Dlatego , że wody są dzierżawione - i państwo jako właściciel musi mieć informacje ile ryb zabrano. Jeżeli woda rodziłaby jak wściekła i ryb byłoby mnóstwo - może nie byłoby to wtedy potrzebne. Jednak widząc polskie wody nawet laik stwierdzi, że ryb nie ma tyle ile powinno być. O wiele więcej zabiera się niż woda może 'dać'. Tak więc rejestr pełni kilka funkcji. Pokazuje jaki jest ubytek, pozwala tez na jego uzupełnienie. Dodatkowo nie pozwala na kłusowanie - bo jeżeli ktoś ryb nie wpisze, mógłby obejść limity połowu dzienne, tygodniowe...
Dopóki nie będzie sytuacji gdzie są łowiska no kill, lub ryb się nie zabiera - rejestr musi być. Ludziom niestety nie można zaufać. A woda i równowaga biologiczna to coś więcej. Takie jezioro jest dobrem wspólnym, oprócz zwierząt które tam żyją, są mieszkańcy jak też i turyści. Trzeba tak robić aby wszystkich pogodzić. Przykładem złej gospodarki są mazurskie jeziora, na których przetrzebiono rybostan. Brak ryb oznacza mniejszą ilość turystów (dużo mniejszą) - a to przekłada się na dochody okolicznej społeczności, zamożność gmin. Te rejony muszą stawiać na turystykę, a ta wędkarska jest olbrzymia jej częścią. Zwłaszcza poza latem, gdzie jest zimniej, nie ma wakacji. Mniejsza zamożnośc oznacza większe kłusownictwo...
Najbardziej tragiczne jest samo PZW w sobie, bo strzela sobie rok w rok w stopę. Jak można zarządzać tak związkiem wędkarzy nie wiem. Może taki obecny prezes liczy, że się 'przebuja' jeszcze kilka lat. Zobaczymy jak mu pójdzie
Jak na razie może liczyć na swoją ferajnę przy korycie i tych co niewiele pojmują. Reszta wędkarzy, tych uświadomionych zwłaszcza, wie , że takiej osobie co zarządzać nie umie, kierownictwa powierzać nie wolno, bo to tak jak dawanie małpie prowadzić samochód. Prezes esbek już wystarczył, w ciągu dwudzistukilku lat zdewastował większość wód nieudolną polityką, adekwatna do umiejętności. Kiedy wydawało się, że gorzej być nie może - kolejny szok. Tym razem oprócz postępującej dewastacji (moralnej, wód) ZG zaliczył 'minus' finansowy. Super..
I jak tu można mówić o tym aby ktoś w ZG robił coś dla wędkarzy?