Ja lubię łowić na dwie wędki. Lubię mieć dużo roboty. Lubię mieć duble...
Dwa kije lub dwie techniki połączone razem dają mi więcej informacji o łowisku. Szybciej mogę sprawdzić co działa lub co nie działa. Na wodach mało rybnych i tam gdzie można, łowienie na 3 wędki mnie nie przeraża.
Nie wiem, może jestem inny, ale ja odpoczywam jak znajduję klucz do ryb, jak się umęczę i wracam do domu zmachany. W sumie to nie jadę odpocząć fizycznie, ale zrelaksować się psychicznie.
Łowienie na dwie wędki to też jest swojego rodzaju sztuka. Bo trzeba umieć je upilnować, tak zorganizować stanowisko aby móc się pomieścić, nie przeszkadzać sobie. Gdybym startował w zawodach, na pewno łowiłbym jednym kijem, bo to też znowu trzeba praktykować. Zamiast dwóch wędek i sprawdzania nimi trzeba używać tylko jednej, którą wstrzelić się trzeba w ryby, jest więc trudniej, trzeba stosować swojego rodzaju reżim czasowy. Ale też kij można opierać na podpórce i trzymać na kolanach, być gotowym na każde branie, wskazanie.
Angole pokazują łowienie jednym kijem, bo zazwyczaj są to wyczynowcy, i dla nich dwie wędki są ciężkie do opanowania, nauczeni są łowić jednym kijem. Ale też i wody są rybne, bo najczęściej to komercje. Na łowiskach PZW łowienie jedną wędką to masochizm (nie mówimy o bacie, tyczce czy przepływance). Przerost formy nad treścią to dla mnie łowienie na dwa baty, tyczka i feeder...