Ale zdajecie sobie sprawę z tego, że na stół trafiają dokładnie te same ryby które lądują w naszych wszystkich wodach podczas zarybień? I nie chodzi tylko o karpie, ze wszystkimi gatunkami jest tak samo.
Bo po Waszych postach odnoszę wrażenie, jakby te sklepowe to był jakiś oddzielny podgatunek trzymany w tajemnych hodowlach w których nie wiadomo co się z nimi wyprawia.
Każda hodowla zwierząt w PL, w tym stawy rybne, jest obowiązkowo objęta nadzorem weterynaryjnym. I żaden hodowca nie pozwoli sobie na trzymanie chorych ryb, bo dla niego to są same straty, a biznes jak każdy inny musi się kręcić.
Więc polecam wypuszczanie tych ryb, tylko trzeba wybierać osobniki najmniejsze i w najlepszej kondycji, bo to właśnie one mają największe szanse przeżycia w nowym zbiorniku.
A może i Wam się poszczęści jak nam ostatnio, i oprócz karpiszonów uwolnicie coś jeszcze? My mieliśmy przyjemność podarować drugie życie linkom i złotym karasiom