Autor Wątek: Krótka historia z gumowcami w tle  (Przeczytany 1854 razy)

Offline fishunter1990

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 351
  • Reputacja: 796
  • Płeć: Mężczyzna
  • Przystawka i Laying-on Gruntówka z alarmem
  • Lokalizacja: 56-Trzysta DMI
Krótka historia z gumowcami w tle
« dnia: 01.05.2016, 12:25 »
Opowiadanie zgłoszone do konkursu.

Historia wydarzyła się naprawdę, kiedyś zamieściłem ją na innym portalu a teraz tylko ją odświeżam, a więc...

Było późne lato, a w zasadzie początek ciepłej jesieni, drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych. Byłem młody i głupi, jak potocznie się mówi o nastoletnim wieku, jednak wtedy dla mnie najważniejsze było zjawisko zwane wędkarstwem.

Na kolejną wycieczkę wędkarską z moim macierzystym kołem PZW, zapisałem się bez chwili wahania. Nie byłem osamotniony w działaniu, gdyż kilku innych kumpli zatęskniło za wyjazdem „nie wiadomo gdzie w Polskę”. Ówczesny zarząd mojego koła delikatnie mówiąc, „lubił wypić”, dlatego na pierwsze oznaki ich aktywności nie trzeba było długo czekać. Charakterystyczne stukanie kieliszków i woń marynowanych śledzi (czytaj: 1-szy stały punkt programu) rozchodziła się po całym autokarze, co bezsprzecznie świadczyło o zakończeniu sprawdzania obecności i gotowości ekipy do wyjazdu. Podróż minęła bez większych zakłóceń, nie licząc kilku przystanków „na toaletę”. Naszym celem było pojezierze gorzowskie i pogrom, rzekomo wielkich leszczy i węgorzy. Prezes co roku opowiadał o uklejach masowo udających się na tarło i podążających za nimi węgorzach. Aż miło było posłuchać, pomarzyć... szkoda, że tylko tyle.  Z góry wiedzieliśmy o lokalizacji naszej wyprawy, więc po przestudiowaniu prasy wędkarskiej byliśmy przygotowani na każdą rybę (a przynajmniej tak nam się wydawało). Po przybyciu na miejsce zaistniały pewne trudności (czyt. 2-gi stały punkt programu) w stylu: nie wiemy (organizatorzy) jak tam dojechać, brzegi są niedostępne, zupa za słona itp. itd. Po załatwieniu formalności u gospodarza innego łowiska jedziemy byle gdzie (czyt. 3-ci stały punkt programu), byle by mokro było... Jesteśmy na miejscu czyli byle gdzie, a każdy niczym w transie biegnie nad wodę jak przysłowiowy „pies za suką”. Pierwsze wrażenia jak najbardziej pozytywne, tylko coś ludzi wcale... przepraszam jest jeden wędkarz. Pomyślałem, że pewnie kumple pojechali po „paliwo” bo na horyzoncie widzę 8 wędek postawionych na sztorc, więc postanawiam ugasić swoją ciekawość i podchodzę zapytać. Pan wędkarz wygląda na typowego Słowianina, ale odpowiada, że wędki jego, i postawione na węgorza, i tak się tu łapie, i żebym się nie interesował, a przypięta do paska finka skutecznie zamyka mi usta. Rozbijamy się jak najdalej od Ośmiokijowca i zaczynamy pojedynek z leszczami. Niestety biorą tylko „żyletki” i tak dzionek kończy się przepięknym zachodem słońca. Porażka z miedzianymi patelniami nie pozostawia nam wyboru. Gruntówki z rosówkami lecą w jeziorną otchłań w poszukiwaniu „wężokształtnych”. Nic się nie dzieje, tylko wczesnojesienna noc daje się we znaki. Na szczęście wśród ekipy są zapobiegliwi „konserwatorzy”. Chłopakom się nie odmawia, więc jeden głębszy goni następnego i powoli już nie tylko ognisko ogrzewa moje ciało i ducha. Ponton odwrócony dnem do góry świetnie służy za łóżko wodne i w zasadzie nic nie jest w stanie przeszkodzić mi w błogim śnie... a śni się, śni...Ja i jezioro, błyszcząca tafla wody, w której przegląda się księżyc i przepiękne węgorze. Są tak duże, że nawet we śnie wydaje mi się to nierealne, ale niech trwa on jak najdłużej...
- Młody..., młody..., młody wstawaj do ch..a!
Jakiś potworny głos zbliża się w moim kierunku i nie pozwala mi dłużej cieszyć się sennymi marzeniami. Jeszcze kilka nawołań i jest tuz blisko mnie, a jeśli to Ośmiokijiowiec!? Ta straszna myśl odciąga mnie od mojej idylli i każe podnieść powieki. Uff, to tylko Antek (czyt. organizator), tęgi gość o srogim spojrzeniu, chwiejnym krokiem zbliża się do mnie i każe natychmiast wstawać.
- No dalej idziemy!
- Ale...o co..., o co...chodzi – pytam w półśnie ledwo podnosząc się z mego łoża.
-Zaraz się dowiesz, a teraz za mną!
Potykając się o rozmaite korzenie, brnę niczym spragniony na Saharze wyczekując finału tej udręki. Powoli dochodzi do mnie, że zbliżam się w okolice pomostu, na którym łowił jeden z kolegów „konserwatorów”. Obok pomostu stoi Heniu (kolejny organizator) wyczekując Antka... i mnie, kompletnie nie mogącego odnaleźć się w tej chaotycznej sytuacji.
- Czyje to sznurówki? – pyta stanowczo Antek.
- S...słucham? – mruczę pod nosem
- Pytam czyje to sznurówki? Twoje? – ponawia jeszcze bardziej podenerwowany organizator.
- Aaa...ale jja jestem w gumowcach i nie mam żadnych sznurówek! – odbełkotałem z trudem.
gumowce
W tym samym momencie obaj organizatorzy uderzają we mnie potężną salwą śmiechu, po czym Heniek dodaje:
- Chodź Antek, to nie on, nie widzisz? Przecież on nie jest nawet w stanie... Rano się dowiemy. A ty młody lepiej idź dalej spać i nie wpadnij nam tylko do wody!
Słyszę oddalających się w śmiechu amatorów „gorzkiej wody”, a sam podchodzę do pomostu. Stoi tam zapalona świeczka, obok wiadro z wodą, w której pływają jakieś dziwne kształty. Podchodzę bliżej i widzę trzy, a może cztery trzydziesto-parę centymetrowe węgorzyki i łapię się za głowę na myśl o gafie, jaka przed chwilą opuściła moje usta. Rano okazało się, iż ów „konserwator” złowił 4 niewymiarowe węgorze i bardzo chciał się nam pochwalić swym wyczynem. Niestety „płyn konserwacyjny” zmógł go na tyle, że udał się do autokaru. Los jednak chciał wynagrodzić mi nocną kompromitację. Porę śniadaniową przerwało nam daleeeeeeeeko niosące się po tafli K.....a mać! a tuż przed tym huk, uderzającej o klapę bagażnika autokaru... głowy „konserwatora” :). Rezultatem wyprawy były kosze pełne grzybów, małe leszczyki, nieszczęsne węgorzyki, drwiny z „władcy sznurówek” i boląca głowa „konserwatora”. Matka przyjęła mnie z otwartymi ramionami, jakbym wracał z misji pokojowej w Iraku, a mi pozostały zabawne wspomnienia i chętka na kolejną wyprawę z wesołym (czyt. zorganizowanym) kołem PZW. A było ich jeszcze kilka, ale to już inna bajka...
Wolę łowić niż łapać...🎣🍺😉

Offline dominik9166

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 329
  • Reputacja: 31
  • Płeć: Mężczyzna
  • Tylko C&R!
  • Lokalizacja: Podkarpacie
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Krótka historia z gumowcami w tle
« Odpowiedź #1 dnia: 01.05.2016, 12:44 »
Fajnie się czyta ;)

Pozdrawiam Dominik

~Dominik

Offline andre1975

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 484
  • Reputacja: 46
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Bruksela / Łagów (świętokrzyskie)
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Krótka historia z gumowcami w tle
« Odpowiedź #2 dnia: 01.05.2016, 12:57 »
:bravo:  :bravo: Fajna historia :thumbup:
Andrzej

Offline cumbajszpil

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 050
  • Reputacja: 40
  • Volenti non fit iniuria...
Odp: Krótka historia z gumowcami w tle
« Odpowiedź #3 dnia: 01.05.2016, 12:59 »
Ale, że co, mięso? ;D

Offline Jędrula

  • Robinson
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 4 749
  • Reputacja: 379
  • Lokalizacja: Wodzisław Śląski
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Krótka historia z gumowcami w tle
« Odpowiedź #4 dnia: 01.05.2016, 13:16 »
:beer: :thumbup:

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Krótka historia z gumowcami w tle
« Odpowiedź #5 dnia: 01.05.2016, 13:30 »
Super ! :bravo: Znam te klimaty :)
Pozdrawiam - Gienek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 518
  • Reputacja: 1977
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Krótka historia z gumowcami w tle
« Odpowiedź #6 dnia: 01.05.2016, 15:13 »

Historia wydarzyła się naprawdę, kiedyś zamieściłem ją na innym portalu a teraz tylko ją odświeżam, a więc...


Drogi Kolego, jest mi bardzo przykro, że muszę to napisać, ale zasady konkursu są takie, że opowiadanie miało zostać napisane specjalnie na ten konkurs.
Pomyśl, kilka osób tutaj zamieściło już po parę opowiadań. I co, mają je teraz tutaj przekleić, żeby zwiększyć swoje szanse?

Jest mi niezmiernie przykro, że musimy tak do tematu podejść, ale inaczej po prostu się nie da. Mam nadzieję, że to zrozumiesz.
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline Niedźwiedź

  • Zaawansowany użytkownik
  • ****
  • Wiadomości: 298
  • Reputacja: 9
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Pszczyna, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Krótka historia z gumowcami w tle
« Odpowiedź #7 dnia: 01.05.2016, 15:39 »
:D