Takie ogłoszenie na początku - tak wiem, że to nawet pod wiersz nie podchodzi, że mogło być bardziej po "polskiemu" - ALE to jest moje, napisane przeze mnie, tak jak ja chciałem i tak jest DOBRZE
Proszę się tylko nie śmiać, ani nie wzruszać pod koniec
Trzeba mieć trochę dystansu do tego co się robić - nie zawsze wszystko będzie idealne.
To chyba tyle
Jeśli będzie trzeba - usunę to ogłoszenie
"Wierszyk" na konkursWędkarz Franek, jak co środę, wstał o świcie; sprawdził pogodę.
Żadnej chmury, zero wiatru - czas nad wodę.
Zęby umył, kawę zaparzył, naszykował chleba z miodem.
Wskoczył szybko w mundur stary, a na nogach miał sandały.
Zapakował Franek auto, w drogę czas, wyruszyć warto.
Wędkarz Franek już u celu, zauważył na wodzie... rybaków wielu.
Patrzy Franuś, niedowierza...
Wszyscy sieci rozciągają, zamrażarki zapełniają.
To nie dla mnie, jam jest wędakrz, a nie podludź i drapieżca.
Czas wziąć sprawy w swoje ręce...
Telewizje zaraz wzywam - niech was wszyscy oglądają, sieci wasze wyniszczają.
Niech nastąpi nowa era. Bez rybaka - największego frajera. Co wyłowi, to zabije!
Sieci dumnie swe rozstawia... brakuje mu tylko ogona - jak u pawia.
Wędkarz Franek, w nim nadzieja -
każdego rybaka wytropi, zniszczy jego jad.
Rok już poźniej... Franka nie ma.
Lecz potomek, Janek mały, dzielnie dba o wody, które Franek odbił z rąk rybackiej trzody!