Autor Wątek: Aniele, stróżu mój  (Przeczytany 4318 razy)

Offline Syborg

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 10 021
  • Reputacja: 980
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ulubione metody: spinning
Aniele, stróżu mój
« dnia: 17.05.2016, 04:25 »
   W związku z tym, że wygrałem nagrodę (http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=4253.msg134224#msg134224), która pozwala mi na napisanie i opublikowanie opowiadania, postanowiłem wykorzystać tę możliwość jak najszybciej. Przecież nie mam gwarancji, że wynik losowania nie zostanie podważony. Zapraszam ;)


                                                                                          Aniele, stróżu mój


   Mawiają, że czasem trzeba postawić świat na głowie, by móc postawić go na nogi. Oby to była prawda, bo mój świat wywinął akrobatyczny numer i wypieprzył się na pysk, tak po prostu. Ludzie, którzy go tworzyli i wypełniali, zaczynali przepadać. Rok był trudny, pełen porażek i upokorzeń, nie tylko wędkarskich. Adam obronił tytuł ochlapusa roku, Piotr zakochał się w jakiejś gówniarze z nogami do szyi, a Marcin postanowił, że w przyszłym sezonie zdetronizuje Adama, więc już rozpoczął ciężki i wyczerpujący trening. Napić się jest rzeczą ludzką, przecież dopada to nieszczęśników bez względu na światopogląd, wyznanie, inteligencję. Nie mogę jednak zrozumieć tego, że Piotr, gość, który potrafi uciszyć rozmówcę rzuconą od niechcenia refleksją o jakimś tam syndromie projektującym się na relacje interlokutorskie w specyficznych konwergencjach, blokując koegzystencję kontaktową typologii psycholingwalnej w obrębie fenomenu wędkarz - ryba, traci głowę dla panienki, która walczy o życie, wybierając między włączać a włanczać. To jest dopiero fenomen, niekoniecznie w obrębie, czy coś w tym stylu. Tak się składało, że nie miałem zamiaru rozstawać się z żoną, więc jedynie brałem pod uwagę dołączenie do Adama i Marcina. Wizja nieznośnej lekkości bytu była bardzo kusząca, szczególnie po takich przeżyciach. Czy to wszystko już stanęło na głowie, czy dopiero się przymierzało do przyjęcia tej pozycji? Mógłbym odpowiadać sobie w nieskończoność, ale zapewne tylko okłamywałbym sam siebie. Człowieku, porzuć złudzenia, spójrz prawdzie w oczy, przecież to już koniec. Albo się z tym godzisz, albo nie, proste. Cholera, czy wszystko zawsze musi być czymś warunkowane? Pogódź się z tym, z tamtym, ze sramtym. Ile to ja się już nagodziłem. Jestem już tak pogodzony, że mógłbym założyć kościół dla niepogodzonych. Zapewne moja kompania ludzkich oryginałów, lojalnych towarzyszy wypraw wędkarskich, skurczy się do stanu pierwotnego, a wszystko wróci do czasów, gdy był tylko... pan Heniek? No tak, prawie zapomniałem, przecież Heniek był pierwszy...

   Pan Henryk zawsze powtarzał, że wszystko, co wiem, zawdzięczam jemu. Jest on najmądrzejszym człowiekiem na świecie - powiedział mi to, gdy miałem dwanaście lat. Gdy to zrozumiałem, moje życie nabrało rozpędu. Co tu dużo mówić, miałem barwnego idola i byłem z tego bardzo zadowolony, przecież nie każdy może spotkać na swojej drodze takiego wspaniałego człowieka. Już w tak młodym wieku wiedziałem, kto jest najlepszym kierowcą na świecie i kto ma najlepszy samochód. Najlepszy kierowca musiał mieć najlepszy samochód, było to dla mnie oczywiste. Mając trzynaście lat, wiedziałem, że też kiedyś będę miał Trabanta, takiego jak pan Henryk. Byłem zapewniany, że części do samochodów starczy nam do śmierci, bo on miał ich bardzo dużo, a jeśli czegoś nie miał, to był w stanie to załatwić. Potrafił wszystko znaleźć i załatwić, to fakt. Przekonałem się o tym wiele razy, ale najbardziej zapamiętałem zdarzenie, gdy ukradziono mu króliki. Wykrzyczał wtedy znamienne: "Ja ich znajdę i załatwię!". Od tej pory wiedziałem, że muszę się trzymać blisko tak zaradnego człowieka. Najważniejsze w tym wszystkim było to, że mój znajomy był również najlepszym na świecie wędkarzem, co także było oczywiste. Mama pana Henia zawsze powtarzała, że on nic nie robi, tylko pije wino i siedzi na tych rybach. Postanowiłem wtedy, że ja też nic nie będę robił, tylko będę siedział na tych rybach, jak mój mistrz. O winie nie myślałem, bo babcia mówiła, że to jest jeszcze gorsze od łowienia ryb. Moja mama chyba dobrze znała mamę Henia, bo też zaczęła chwalić mnie, że niby tylko siedzę na rybach. Zapewne była dumna ze mnie, że potrafię wstawać o trzeciej w nocy i jeździć na ryby. To musiało być to, bo przecież co innego.

   Nasze codzienne przesiadywanie nad wodą przerwała straszna tragedia. Pan Henryk musiał zacząć coś robić, więc poszedł do pracy. Byłem pierwszym, który się dowiedział, że "to jest straszna tragedia". Płakałem całą noc, nie mogłem się pogodzić z tym, co spotkało Henia. Długo się zastanawiałem, dlaczego takie tragedie przytrafiają się takim cudownym ludziom. Postanowiłem wtedy, że zrobię wszystko, żeby mnie takie coś nie spotkało, gdy dorosnę. Tak się składało, że babcia często zabierała mnie do kościoła, więc nie mogłem wtedy przesiadywać na rybach, ale za to mogłem się modlić w intencji pana Henryka. Tak się żarliwie modliłem, że stał się najprawdziwszy cud. Henio został wyrzucony z pracy, niby za wino. Ja swoje wiedziałem: to nie wino, tylko moje modlitwy to sprawiły. Nigdy nikomu się nie chwaliłem, że to moja zasługa, bo znajomość z aniołami postanowiłem zataić.

   Czas mijał, ja dorastałem, a my nadal wspólnie wędkowaliśmy. Gdy kiedyś siedzieliśmy nad jeziorem, Henryk powiedział mi coś bardzo ważnego. On wtedy nie powiedział, że to coś bardzo ważnego, ale ja to szybko zrozumiałem, bo byłem jego dobrym uczniem. Chodziło o to, że baby są głupie, wszystkie, bez wyjątku, a on się żeni. Byłem załamany, bo nie mogłem się pogodzić z tym, że wszystkie kobiety, które znam, są głupie. Gdy jednak głębiej się nad tym zastanowiłem, to jeszcze bardziej uwierzyłem w mądrość Henia. Mistrz już nie musiał mi dwa razy powtarzać: "Nigdy się nie żeń, nigdy", bo to było dla mnie oczywiste. Najbliższe wydarzenia pokazały, że jego słowa były prorocze, bo głupia żona zabroniła mu wędkować. Już nie jeździliśmy Trabantem na ryby, bo Henryk musiał wozić nim swoją żonę do jej mamy. Zdradził mi w tajemnicy, że jego teściowa to jest chyba najgłupsza. Wierzyłem mu, przecież by mnie nie okłamał. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego życie tak doświadczało mojego przyjaciela. Przyszedł w końcu taki moment, że przestałem o tym rozmyślać, bo uznałem, że tak już chyba musi być, a nad wszystkim czuwają moje anioły.

   Pierwszy raz się pogniewał na mnie, gdy dowiedział się, że kupiłem nową książkę - poradnik wędkarski. Uważał, że czytanie książek, nawet wędkarskich, to głupota i strata czasu. Można nawet oślepnąć od tego. Wiedział, co mówi, bo miał sokoli wzrok. Jakim był mądrym człowiekiem, przekonałem się niedługo, gdy szkolny okulista uznał, że muszę nosić okulary. Płakałem chyba tydzień, żałowałem, że nie posłuchałem Henia. Kolejne nieporozumienia zdarzały się coraz częściej. Gdy kupowałem wędkę, Henio stwierdzał, że to gówno, a nie wędka, gdy pokazywałem mu nowy kołowrotek, nie było inaczej - gówno i tyle. Jedno było pewne - w ciągu krótkiego czasu uzbierałem dużo nowego gówna. Niestety, najgorsze jednak miało nadejść.

   To, że zacząłem wędkować z kolegami, darowałby mi, ale tego, że nie kupiłem Trabanta, nie darował mi chyba nigdy. Uważał, że Maluch to najgorsze gówno na świecie, a ja jestem głupi. Wtedy uznałem, że pan Henryk mnie obraził, bo nazwanie mojego samochodu gównem to przesada, gruba przesada. Nasze drogi się rozeszły, zapewne uznał, że jego nauki poszły na marne.

   Odwiedził mnie dopiero po kilku latach. Długo rozmawialiśmy, chyba całą noc. Obejrzeliśmy wszystkie zdjęcia, które uwieczniały moje wędkowanie. Pokazałem mu cały sprzęt, który zgromadziłem przez lata naszego nie odzywania się do siebie. Widziałem iskry w jego oczach. Był pod wrażeniem moich skarbów, nie ukrywał tego. Powiedział  nawet, że te nowe kołowrotki nie są takie złe. Co prawda nie tak dobre jak Rileh Rex 64, który miał to samo szlachetne pochodzenie co Trabant, ale znośne. Chyba nawet był ze mnie dumny. W przypływie emocji zaczęliśmy planować przyszłe wspólne wyprawy. Mieliśmy odwiedzić miejsca sprzed lat, wszystkie. Cudownie było znów mieć Henia po swojej stronie, ulżyło mi. Znów poczułem radość z tego, że jest moim przyjacielem.

   Tak się jednak stało, że już nigdy razem nie wędkowaliśmy. Tym razem to zapewne sprawka wina, nie moja. Cóż, dawno zrozumiałem, że pewnych rzeczy się nie zmieni. Babcia by to potwierdziła, bo jej mądrość przeczyła teorii Henia. Gdyby żyła i nadal zabierała mnie do kościoła, to zapewne znowu załatwiłbym Heniowi tę sprawę, ale z drugiej strony, po co było mieszać anioły w kwestie wina. A może już to załatwiały beze mnie, kto to może wiedzieć.
 

   Ech! Jak anioły będą mi załatwiać aktualne sprawy jak kiedyś tę Heńkową, to będzie kiepsko ze mną. Po co ja się wpieprzam w te wszystkie znajomości. Księdzem mogłem zostać, jak planowała babcia, nie miałbym tyle spowiadania. Swoją drogą, ciekawe, co taki ksiądz zrobiłby na moim miejscu? Zapewne dziewczyna z super nogami nie wchodziłaby w grę, hm.
Jacek

Offline zbyszek321

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 5 911
  • Reputacja: 186
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Drawsko Pomorskie
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #1 dnia: 17.05.2016, 05:08 »
Jacek piękne opowiadanie :bravo: :bravo: :bravo:. Ale masz dar do pisania. Czy Ty nie jesteś aby po filologii?
Zbyszek

Offline Marcin

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 209
  • Reputacja: 119
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Gryfów Śląski
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #2 dnia: 17.05.2016, 07:21 »
traci głowę dla panienki, która walczy o życie, wybierając między włączać a włanczać.
Haha ;D
Po prostu genialne opowiadanie! Masz talent, i świetne umiejętności pisania.
Cudne! :thumbup: ;D
Pozdrawiam
Marcin

Offline cumbajszpil

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 050
  • Reputacja: 40
  • Volenti non fit iniuria...
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #3 dnia: 17.05.2016, 07:57 »
Wystawiam trzecią pozytywną ocenę. Dobrze napisane, czyta się w równym tempie. Zwroty akcji dobrze rozmieszczone. Tak trzymać. :thumbup:

Offline s7

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 9 624
  • Reputacja: 441
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Stolica Pyrlandii
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #4 dnia: 17.05.2016, 08:08 »
Na początku nie ukrywam, że ze słownikiem musiałem czytać :( ale dałem radę  :)
 :bravo: dla autora i oczywiście  :thumbup:
Robert

Offline Tomnick

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 069
  • Reputacja: 103
  • Lokalizacja: Słupsk
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #5 dnia: 17.05.2016, 08:27 »
Super! :thumbup:
Tomek

Offline kop3k

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 488
  • Reputacja: 320
  • Płeć: Mężczyzna
  • Amat Victoria Curam
    • Galeria
  • Lokalizacja: UK London
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #6 dnia: 17.05.2016, 08:34 »
Dawka dobrego humoru przed pracą :thumbup:

Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 521
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #7 dnia: 17.05.2016, 10:54 »
:bravo: :bravo:
Arek

Offline katmay

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 295
  • Reputacja: 562
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Łowicz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #8 dnia: 17.05.2016, 11:07 »
Bomba :)
Marcin

Offline szumeq

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 136
  • Reputacja: 9
  • Płeć: Mężczyzna
  • tylko PZW
  • Lokalizacja: Złotów
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #9 dnia: 17.05.2016, 11:36 »
:thumbup: :beer:

Offline jean72

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 157
  • Reputacja: 50
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Śląsk
  • Ulubione metody: bat i feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #10 dnia: 17.05.2016, 11:54 »
"Gites majonez" cokolwiek to znaczy, Super :thumbup: :thumbup:
Takie jest moje zdanie na ten temat i nikt nie musi się z nim zgadzać

Offline Michał Mikuła

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 282
  • Reputacja: 118
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Poznań
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #11 dnia: 17.05.2016, 15:12 »
Jacku, masz niesamowitą "lekkość pióra" :)
Michał



Karp: 11 kg; 10 kg
Leszcz: 55 cm - 2,7 kg
Jesiotr - 105 cm
Karaś srebrzysty: 32 cm
Lin: 43 cm

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #12 dnia: 17.05.2016, 18:36 »
Baaardzo fajne ! :thumbup:
Pozdrawiam - Gienek

Offline maciek_krk

  • ⚡⚡⚡⚡⚡
  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 7 434
  • Reputacja: 519
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: TG/KRK
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #13 dnia: 18.05.2016, 00:06 »
Dzięki Jacku za miłą lekturę do poduchy ;) świetnie się czytało :)
Pozdrawiam,
Maciek

Offline wasiu13

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 608
  • Reputacja: 16
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Aniele, stróżu mój
« Odpowiedź #14 dnia: 18.05.2016, 06:57 »
Szkoda, że nie można krytykować, bo bym jedną wadę znalazł. Za krótkie :thumbdown: ;)
Naprawdę fajnie się czyta. Widać, że masz tę "lekkość pióra". No, ale takie coś nie bierze się z powietrza. Trzeba czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Dobrze, że dałeś nam szanse w konkursie ;D
Spławik i Grunt - od kołyski, aż po grób ;)
PB:Kleń 54cm, Płoć 36cm, Lin 43cm, Wzdręga 31cm, Leszcz 60cm, Szczupak 60cm, Okoń 35cm, Karaś 39cm, Karp 50 cm