W ostatni weekend wybrałem się do kina na film, który musiałem zobaczyć na dużym ekranie - 1917. Polecam wszystkim, co lubią tę tematykę, jest to naprawdę dzieło sztuki, które zachwyca nie tylko realizmem ale i ujęciami oraz grą aktorską.
Ogólnie filmy wojenne skupiają się głównie na II Wojnie Światowej, tutaj zaś mamy pierwszą, przez co wypływa się na trochę inne wody, nie ma otrzaskanego tematu, złych faszystów, wspaniałych Amerykanów czy Rosjan, powiewającej amerykańskiej flagi (standard holywoodzki), nie wiemy jaki będzie los głównych bohaterów
Co ciekawe, film kręcony jest w ten sposób, że sceny są bardzo długie, czasami aż tak, że zastanawiałem się czy to nie jest część efektów specjalnych. Wyobraźcie sobie scenę z ponad setką ludzi, jakich mija w okopach dwójka kaprali (główne postaci), gdzie wielu krzyczy, rozmawia ze sobą, z bohaterami, trwająca ponad minutę lub nawet dwie. Powtórne ujęcia musiały być wyczerpujące.
Film pokazuje okropieństwa wojny, linię frontu w Belgii, typową dla ówczesnej wojny pozycyjnej, okopy, zasieki, masy żołnierskie rzucane falami do ataków. Szczury są wielkie jak prosiaki
Jest to film o wymowie antywojennej, można zrozumieć, ilu zabitych było efektem jednej ofensywy lub ataku, jaki był to młynek do mięsa. Brakowało tylko ataku gazowego
Realizm jest naprawdę powalający, zastanawiam się cały czas, czy użyto efektów specjalnych czy też odtworzono linię frontu z takim pietyzmem.
Sama fabuła jest bardzo wciągająca, i dość szybko się akcja rozkręca, jest kilka zwrotów i zaskakujących rzeczy. Historia nie jest jednak aż tak dobra jak w Szeregowcu Ryan'ie czy Fury z Bradem Pitt'em, może i dlatego film dostał 'tylko' trzy Oskary, za to spokojnie dałbym mu tę samą notę co hitowi 'Na Zachodzie bez zmian'. Jest to jednak pozycja obowiązkowa dla tych co lubią kino wojenne, plusem też jest to, że nie ma tam Amerykanów ale są Anglicy. Bo 90% filmów wojennych jest o USA, a tu wreszcie coś innego
A tu jak kręcono ten film:
Oglądaliście ten film? Jak Wasze wrażenia?