Cholerny wiatr nie pozwala mi w morzu połowić. Ale byłem dzisiaj pouczyć się rzucać. Po wykonaniu kilkunastu rzutów pod rząd ręka po prostu odpada. Taki morski trebusz plus wielki kołowrotek i ciężarek 120 g to wykańcza ramię jak się patrzy...
W każdym razie najpierw poćwiczyłem normalne rzuty zza głowy. Leciało naprawdę daleko, ale czułem, że to nie to. Że kij się nie ładuje jak należy.
Potem zacząłem próbować OTG. Po kilkunastu próbach zaczęło ładnie wychodzić. No... to już leciało w cholerę. Prawie do końca falochronów w Ustce. Rzuciłem raz wzdłuż plaży. Rzut mi nie wyszedł za bardzo, ale też ze sporym wiatrem rzuciłem. W każdym razie do ciężarka zrobiłem... 150 dużych kroków. Całkiem nieźle.
Próbowałem też kilka razy pendulum cast, ale na razie to nie dla mnie. Przeciążenia przy rzucie są ogromne i się po prostu bałem, że jak mi coś nie wyjdzie, to stracę palec, albo poleci gdzieś w cholerę i kogoś na horyzoncie zabiję...