Ło matko co tu się dzieję to ja nie wiem. Takich wyników Panowie niejedno godpodarstwo rybackie może Wam pozazdrościć. Po 3 tygodniach postu wędkarskiego udało mi się wreszcie wybrać na ryby. Moim kompanem nad wodą był Jacek (Syborg), który rzucił wszysko i w piątkowy poranek ( 4.00) zameldował się na łowisku które wcześniej wybraliśmy. Po rozpakowaniu wszyskiego i wytypowaniu optymalnego miejsca zabraliśmy się za necenie. Łowiliśmy każdy na dwa kije. Ja miałem dla siebie lewą stronę Jacek prawą a środek wspólny, gdzie zanęciliśmy grubo przy użyciu spomba. Niestety mino ciągłej zmiany przynęt duże rybki nie współpracowały. Naszym łupem padały małe płotki i leszczyki.
Rybę dnia złowił Jacek, był nią gruby 40cm karaś, który pięknie przetestował nowy kij Jacka.
Ilościowo też dostałem baty wynik to 11 do 3. Wypad bardzo udany pogadaliśmy, pośmialismy się. Jacek dał mi nawet potrzymać swoje nowe kije
Mam nadzieję, że to nie był nasz ostatni wspólny wypad. Jacku jeszcze raz dziękuję za wspólne wędkowanie. W niedziele wybrałem się ponownie na ryby. Tym razem była to podtoruńska zwirownia, która jest moim głównym tegorocznym łowiskiem. Do tej pory łowiłem tam bez większych efektów poza jednym linem 47cm. Tym razem jednak worek z rybami się rozwiązał. Łowiłem na dwa kije. Pierwszy standard metoda blisko brzegu. Drugi kij na ciężko podajnik esp w miejscu wsześniej zanęconym spombem. Pierwsze branie następuje już po ok 30minutach na metodzie. W podbieraku ląduje leszcz 53cm moja życiówka. Na zdjęciu jestem lekko w szoku
Po kolejnych 30 minutach znów branie na metodzie. Podnoszę kij dokręcam hamulec. Ryba za wszelką cenę chce uciec w zaczepy. Próbuje przytrzymać ją siłowo. Niesety przypon nie wytrzymuje.
To było ostatnie branie z tego miejsca. Nie mija godzina i zaczyna grać sygnalizator na ciężkiej metodzie. Zacinam, ryba zasuwa jak szalona w kierunku środka zbiornika. Nagle żyłka przestaje się wysuwać kij się prostuje i strzela linka
Zapomnialem, że mam zaklipowaną żyłkę. Zakładam nowy podajnik i przypon odklipowuje żyłkę i zarzucam ponownie. Nie mija godzina i znów potężny odjazd. Myślę sobie no kolego jesteś już mój. Nagle znów luz na kiju pomyślałem ryba zrobiła zwrot i płynie do mnie. Niestety tak nie było karp się wypiął. Myślę sobie, może ten nowy korum barbel 1.75lb jest za sztywny do haka bezzadziorowego. Zmieniam przypon na gotowca esp z zadziorem i ponownie zarzucam.
Niestety kolejnego brania już się nie doczekałem. Wypad mega udany sporo się nauczyłem nastepnym razem to ja będę góra. Wszystkie brania miałem na Ringersy które dostałem od Jacka.