"
Czyli kto tak naprawdę, pozostając w zgodzie z prawem, może zabić karpia?
Rozporządzenie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie kwalifikacji osób uprawnionych do zawodowego uboju oraz warunków i metod uboju i uśmiercania zwierząt, stanowi, że zwierzęta kręgowe, a więc i ryby, mogą być uśmiercane tylko przez osoby posiadające odpowiedni poziom kwalifikacji. Co potwierdza zaświadczenie o odbyciu bezpłatnego szkolenia w tym zakresie, zorganizowanego przez powiatowego lekarza weterynarii.
A więc ci wszyscy, którzy walą młotkiem karpia albo inną żywą rybę w zaciszu domowym popełniają przestępstwo?
Tak to wygląda. Wymóg ten, czyli posiadanie kwalifikacji do zabicia zwierzęcia kręgowego, właściwie jest nie do spełnienia przez osobę kupującą żywego karpia."
Pan radca prawny nie ma racji w tym co mówi odnośnie tego, że każdy z nas popełnia przestępstwo zabijając żywego karpia w domu. Tak to jest jak radca prawny zabiera się za prawo karne
W polskim systemie prawa karnego nie istnieje sankcja karna za zabicie ryby w domu na potrzeby własnej konsumpcji domowej (jak to określa unijne rozporządzenie), bez wymaganego prawem zaświadczenia o odbyciu bezpłatnego szkolenia w tym zakresie, organizowanego przez powiatowego lekarza weterynarii. Trudno jest wówczas mówić o jakimkolwiek przestępstwie skoro nie ma kary.
Poza tym ustawa o ochronie zwierząt wyłącza stosowanie ustawy do ryb pozyskanych w wyniku połowu ryb zgodnie z przepisami o rybołówstwie i rybactwie śródlądowym, natomiast penalizuje (karze) znęcanie się nad zwierzętami m.in. takie zachowanie jak transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie w celu sprzedaży bez dostatecznej ilości wody umożliwiającej oddychanie, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat 3, więc trudno jest mówić o jakimkolwiek przestępstwie za zabicie ryby w domu. Co innego jak się nad niż znęcamy.
Rozumiem, że teraz jest nagonka na karpia, ale bez przesady. Wywiad jest bardziej promocją książki „Traktatu o uśmiercaniu zwierząt” i widać po pytaniach, że jest ukierunkowany na wykazanie tego, że karpia na wigilijnym stole de facto nie powinno być
Sam jestem za karaniem tych co sprzedają karpie bez wody i wożą żywe karpie w reklamówkach, ale bez przesady. Oczywiście, że karp na wigilijnym stole, to wynik rozpropagowania go w czasach głębokiej komuny (sławne wówczas hasło „Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce"). Na początku XX w. karp u nas był głównie spożywany przez Żydów. Jednak dla mnie to jest nadal pewna tradycja, która wiąże się z Wigilią i lubię zjeść wówczas karpia. Nie mam też z tym problemów moralnych jako mięsożerca, choć wszystkie złowione przez siebie karpie wypuszczam. Nie rozumiem tylko jak polscy "smakosze" potrafią odróżnić smak karpia (ryjącego całe życie w mule) i tłuczonego na ich oczach, od tego karpia którego mają już ubitego wcześniej przez kogoś innego. Każde mięso do sushi jest przemrażane i nikt nie ma z tym problemu płacąc w sushi barze często kilkaset złotych za surową rybę. A u nas kubki smakowe rodaków potrafią wychwycić taką różnicę