Ja rozumiem ten żal jaki tobą kieruje, jednak co do wód to się mylisz, bo nie zarządza nimi Warszawa ale okręg, chyba, że jesteś z mazowieckiego. Jeżeli w danym okręgu jest średnio 15 tysięcy wędkarzy, to twój głos się bardzo liczy i możesz mieć wpływ na to co się wydarza. W twoim kole zarybiają karpiem i go odławiają? To nie opłacaj tam składek i się przenieś, tak aby wzmocnić dobrych a osłabić złych. Bez tego wspierasz ten system.
A teraz wróćmy o prywatyzacji
Piszesz o lasach, które się wycina, o grzybach, których jest coraz mniej. Uważasz, że jak się sprywatyzuje lasy, to co, będzie więcej grzybów? Do tego czy będziesz miał do nich wstęp za darmo? Zapomnij... To samo dokładnie będzie z wodami. Więc teraz masz dostęp do lasów, choć nie zawsze są ładne i jest ich dużo, ale po prywatyzacji go mieć nie będziesz. W wielu krajach jest zakaz wstępu na teren prywatny, w tym i do lasów, i to samo byłoby w Polsce. A jak ci się podoba zbieranie grzybów za opłatą, za kilogram na przykład? Naprawdę, prywatyzacja to rozwiązanie?
Kolejna rzecz to karp. Czy aby naprawdę ten gatunek jest zły? Zerknij na Czechy, gdzie zarybia się nim na potęgę, jakoś tam jest sporo ryby i jest różnorodność gatunkowa. Jasne, że karp będzie miał zły wpływ na wiele zbiorników, ale jak się nim zarybi mocno, a tego nie trzeba. Więc jak trafiać będzie do wyznaczonych zbiorników w większej ilości, to się nic nie stanie. Do tego to dzięki temu gatunkowi można zdjąć presję z innych, cenniejszych gatunków, głównie szczupaka. Wielu fanów mięsa skupi się na łowieniu karpi jak będą. Jak będą!
Michael, wg mnie widzisz chorobę, ale stawiasz nieprawidłową lub niedokładną diagnozę, przez co i leczenie proponujesz niewłaściwe. Bo upadek PZW raczej niczego nie naprawi, dalej będzie się zarybiać karpiem i odławiać go kilka dni później, nie zniknie śmiecenie, dalej będzie trwało mięsiarstwo i dbanie tylko o siebie, do tego całkowicie oddamy inicjatywę lobby rybackiemu.
Zerknij też na to - wielu 'reformatorów' chcących upadku PZW, uważa, że na miejsce tej organizacji powinna przyjść inna. I po pewnym takim snuciu planów, wychodzi, że chcą organizacji wędkarskiej. Tylko, że chca ją budowac od nowa, nie mając jak i czym. A jak PZW upadnie, to klamka zapadnie, stracimy okazję aby szeroko wpływać na decyzje rządu i urzędów, czyli maksymalnego lobbingu. Tak właśnie zostaniemy rozbrojeni a nie uzbrojeni! I właśnie politycy i koteria rybacka nas zneutralizują, przez lata nie wyjdziemy ponad podziały i będziemy się miotać. Do tego włodarze PZW związani z lobby rybackim wręcz chcą upadku PZW, tylko byśmy im w tym pomogli. W zeszłym roku szykowano zjazd nadzwyczajny, gdzie wszelkie gwiazdy sceny rybackiej w PZW chciały...no właśnie, czego chciały? Wg mnie podzielić ten tort, póki czas. Bo widzą, że tracą kontrolę nad związkiem, że ich czas jest tu policzony. Już tylko na tym forum są informacje o tym co oni robią, po których żaden normalny wędkarz by na nich nie zagłosował, im się zaczyna palić grunt pod nogami, do tego podgryzają ich inni karierowicze z PZW, jak pan Haliniak, który już mierzy buty prezesa związku i szykuje się do rządzenia.
Michael, oni mają około 70 lat (ta post PRL-owska sitwa), ich czas się kończy. W PZW muszą walczyć o kadencje, wędkarze patrzą im na ręce, mogą wypłynąć wszelkie wały jakie zrobili, jak ich przeciwnicy przejmą władzę i uzyskają dostęp do danych, rachunków itp. A mogliby 'pójść' na swoje. Czy rozumiesz jak groźne jest tutaj rozwalanie PZW? Wg mnie zamiast sobie pomóc, wsparlibyśmy lobby rybackie, i w wielu regionach nie byłoby postępu. Dlatego zachęcam aby sobie wszystko przemyśleć. Mając PZW mamy możliwość zmiany prawa, możemy ustawić IRŚ bardzo szybko w szeregu, mieć wpływ na polityków i rząd. Trzeba tylko zacząć działać rozumnie. Zobaczyć, jak wyglądają wybory i jak należy rozumieć mandat jaki mają delegaci (mądre koła to wiedzą, ich delegaci walczą o sprawy wędkarzy tego koła). Według mnie wystarczy wybrać do władz ludzi, którzy są wędkarzami i chcą im służyć. I nie widzę problemu w tym, aby mieli oni za to płacone. Czy potrzebny nam jest dyrektor biura zarządu okręgu, skoro te rzeczy może robić prezes? W mniejszych okręgach prezes nie dostaje wypłaty, więc jak ma dobrze wykonywać swoją pracę? Jak ma się utrzymać? Chłopaki z SB, PZPR, tajni współpracownicy i cała ta stara nomenklatura nieźle to sobie wymyślili... Ten system po prostu nie może działać!
I nie miej mi za złe, że to piszę. Zdecydowana większość nie rozumie sprawy PZW, bo to jest bardzo pogmatwane. Bo skoro w większości okręgów nie ma rybaków, to jak związek może być rybacki a nie wędkarski? No ale skoro ZG ma więcej kasy z rybactwa niż ze składek, to chyba wszystko jasne, co? Dlatego nie chcą zmieniać tego status quo, ponieważ dzięki temu mają kasę, nie chcą reform, bo te oznaczałyby rezygnację z rzeczy, które dają kasę (jak ośrodki zarybieniowe, które są często źródłem problemów i tam się robi wały).
Mamy już związek, mamy koła, wystarczy tylko to zreformować. Dokonać zmian w statucie, sprawić, że istnieją tylko koła opiekujące się wodami, wszelkie małe potworki likwidując, inwestując w ichtiologów, dopasować RAPR do dzisiejszych czasów. Dzięki PZW możemy mieć kasę na badania wód, możemy budować wędkarskie zaplecze, dając odpór rybakoznawcom z IRŚ, z których wielu uważa wędkarzy za problem, i właśnie na nas zwala wszelką winę (oprócz kormoranów i stref beztlenowych), maskując fakt, że model gospodarki jaki wprowadzili jest do bani i się najnormalniej w świecie nie sprawdził.