Też lubię kuchnię chińską, tylko ciekaw jestem, jak długo by mój żołądek to wytrzymał
Wytrzymałby
Gorzej, że dość długo trzyma Cię sraczka pomimo dość sporej ilości błonnika w jedzeniu
Jakby mi nawet dopłacali to do Chin w życiu bym się nie przeniósł, choć np. kaczka po pekińsku, tamtejsze pierożki, czy też ogólnie chińskie zupy są "mega".
W Pekinie pierwszy raz zrozumiałem, że smog zabija. Ludzie maski zakładali już w samolocie. Jestem zdrowy, dość wysportowany, ale miałem olbrzymie problemy z oddychaniem. Dusiłem się. Środowisko wokół dużych miast totalnie zdegradowane. Wszystko zabetonowane, łącznie z rzekami. Pod Pekinem miejscowości żywcem wzięte z Polski lat 80-tych. W Pekinie na każdym kroku wojsko, tamtejsza "policja". "Bramki" i kontrole przed każdym wejściem na stacje metra. Totalna inwigilacja. Prawie zerowa znajomość angielskiego, również wśród służb lotniska. Ludzie jacyś tacy wycofani, zestresowani w kontaktach z obcokrajowcem (nie to co chociażby na Filipinach). Zablokowane zachodnie usługi internetowe np. youtube, poczta gmail itd. Mam dalej wymieniać?
Jednak jedzenie mają obłędne. Wybór ogromny od psów, świerszczy po tysiące dań z kurczaka, ryb i świń
No i chiński mur. Ten widok we mgle o poranku. Cudowny. Pokazuje jak niesamowita jest to kultura. Tysiącletnia kultura. Warto jechać, choćby dla widoku muru. Dużo rzeczy w życiu widziałem, ale widok muru daleko poza Pekinem to było coś czego nigdy nie zapomnę.
Tak w ogóle to tygodniowa wycieczka objazdowa po Pekinie i jego okolicach to koszt około 3 tysięcy złotych z polskiego biura podróży. Takie ogłoszenie widzę w jednym z biur zlokalizowanych w łódzkiej Manufakturze. Wisi ono już od 2 lat.