Rozmawiałem ostatnio z wędkarzem z okręgu opolskiego, działającym aktywnie w okręgu. Na dzień dzisiejszy Opole ma 18 wód no kill i szykują się następne. Na dodatek okręg kieruje się rozsądną zasadą, że przy wodzie no kill musi być woda 'kill'. W tym roku na jednym łowisku nie wykorzystano możliwości wynikających z operatu odnośnie zarybienia, bo woda no kill jest rybna wystarczająco i dojrzała pieknie, i masa ryby weszła do wody kill, ku uciesze wędkarzy zabierających ryby. Dodatkowo odłowiono nadmiar ryby na innym łowisku no kill i zasilono nią pobliską wodę gdzie się zabiera.
Wszystko zależy od okręgu i od wędkarzy. W Opolu ludzie się zawzięli i wywalczyli swoje. Nie ma co liczyć na władze okręgu, ze będą robić wody no kill z prawdziwego zdarzenia, gdyż ludzie tam zatrudnieni zazwyczaj nie interesują się wędkarzami i nie mają wizji. Są to ludzi starej daty, nieuświadomieni, nie rozumiejący nowoczesnego wędkarstwa i potrzeb wędkarzy.
Bardzo ważne jest aby organizując wody no kill pomyśleć o tych co zabierają, a wszystko się da. Przykład kielecki pokazuje, że nie warto ufać władzom okręgu i do nich tylko kierować próśb o organizowanie wód no kill. Najlepiej jest przejść do danego koła i w kilkanaście/kilkadziesiąt osób wymóc zmiany poprzez koło (opiekujące się wodą). Bez tego władze koła powoływać się mogą na jakieś badania czy też argumenty serwowane przez IRŚ, zasłaniać obecnym kulawym prawem.