Coraz bliżej święta...
Małe wprowadzenie w nastrój :
O Świętym Mikołaju - niezupełnie poważnie
Lecą kartki z kalendarza,
No a dzisiaj to się zdarza.
Przysnął Święty do "roboty",
Cóż, czekają go kłopoty.
Już się spieszy, płaszcz już wkłada,
Trzeba schudnąć! - dobra rada.
Bo nie może zapiąć w pasie,
Jeszcze trochę, w końcu - da się.
Gdzież w ogóle jest ta zima?
Gdzie są śniegi, mróz nie trzyma.
"Dzied Maroz" już tam się śmieje,
Bo u niego śnieg, zawieje.
Za to u mnie deszczyk chlapie,
Jeszcze katar jakiś złapię.
Gdzież do czasów ojca, dziada,
Gdzieś nie spojrzał, tam śnieg pada.
W stawach strzyka, w kościach łupie,
Wziąć L-4, to nie głupie.
Czas odpocząć, jestem stary,
Może tak by Baleary?
Wraz pogoni renifery,
Lecz nie koniec jest afery.
Spojrzał zaraz na swe sanie,
Ktoś baczenie miał mieć na nie.
Gdzie są dzwonki i zdobienia?
Piękny wygląd to wspomnienia.
Tak to elfy, te leniuchy!
Nawet nie ma u nich skruchy.
A na płozy dali smaru?
Nie?! Ciąg dalszy to koszmaru.
Szarpie brodę, nos czerwony,
Nasz Mikołaj jest "wkurzony"!
Tak Mikołaj się już złości,
Porachuje później kości.
Oj nie idzie mu "robota",
Choć nie piątek, nie sobota.
Oporządził szybko sanie,
Teraz siądzie sobie na nie.
Załaduje też prezenty,
No i w końcu uśmiechnięty.
Więc na dachy, do komina,
Lecz mu zaraz zrzedła mina.
Zaklinował tam się worek,
To naprawdę nie jest w porę.
I Mikołaj sapie, dyszy,
Zaraz tutaj ktoś usłyszy.
Szarpie mocno, oddech łapie,
No jak nic, ktoś tu mnie złapie!
Na dół wreszcie z hukiem spada,
Pył wiruje, nie osiada.
Tak pracować ja nie mogę,
W końcu kiedyś złamię nogę!
Tu do wora rękę wkłada,
Pod choinką paczki składa.
Lecz mu jednej wciąż brakuje,
Co go bardzo denerwuje.
Znalazł wreszcie, wciąż w pośpiechu,
Oj daleko mu do śmiechu.
Sprawdza listę i odznacza,
Żmudna troszkę jego praca.
Wszak jest święty, nie zawiedzie,
Choć mu dzisiaj się nie wiedzie.
By na buziach radość była,
Tych dziecięcych zagościła.
Gdy na dworze "Pierwsza gwiazdka",
To świąteczna opowiastka:
Płaszcz czerwony, biała broda,
Na nią dzisiaj jest to moda.
I Mikołaj rusza w drogę,
Spóźnić przecież się nie mogę.
Jeszcze tyle mi zostało,
Część rozwiozłem, lecz to mało!
Dźwięczą sanie, brzmią kolędy,
Dobra droga? Czy nie tędy?
Nikną sanie w ciemnej dali,
O tym marzą wszyscy mali.
Mali chłopcy i dziewczynki,
Gdy wrzucają list do skrzynki.
Do Świętego Mikołaja...
Prawda to? A może "baja"...