Będzie dobrze jak zrozumiemy, że wszyscy musimy się jakoś "naprawić", a z tym może być trudniej. Na forum ukazany w wątkach jest stereotypowy odwieczny konflikt wędkarz vs rybak - jedna strona nie chcę zrozumieć drugiej, jedni widzą błędy u drugiej tylko nie u siebie, a wspólnego działania jak nie było tak pewnie nie będzie. PZW tym razem nie ruszam, bo z tym wiadomo co zrobić.....
Aby walczyć z samowolką nad wodą potrzeba skutecznych kontroli i kar - a na tą są potrzebne ogromne fundusze, tego też się za bardzo nie da zrobić.
Ciekawi mnie natomiast rentowność takiego podejścia:
1.Gospodarstwo rybackie x bierze od RZGW wody na podstawie operatu - to jest jasne i z tym nie dyskutuję, powiedzmy że świętość pół żartem pół serio.
2. Gospodarstwo rybackie przeważnie ma xxx akwenów pod swoją opieką i zobowiązuję się do zarybień - Jak je przestrzega i czy robi to sumiennie? Jakie to są koszty?
Wiadomym jest fakt, że na dzień dzisiejszy wędkarz jest "intruzem" nad wodą dla rybaka, bo jest niczym szarańcza, a spustoszenie robi niczym żurawie pozostawiając po sobie degradujące środowisko w wodzie i w jego okolicy.
Pytanie brzmi:
Co by się stało gdyby odgórnie np na 20/30% wód (np. zapis w umowach z RZGW) (to tylko propozycja)- rybak zrobił łowiska specjalne z wysoką opłatą oraz wprowadził stałą kontrolę oraz np. dodatkową opłatę za pobieranie tych ryb. Czy aż tak nierentowne jest robinie łowisk specjalnych, popularyzacja ich w internecie, zbudowanie jakieś agroturystyki przy tym, organizowanie imprez okolicznościowych?
Woda sama w sobie się nie wybroni przed sieciami i presją wędkarską oraz kłusowniczą, może czas odszukać inną drogę. Nie możemy żyć tym co było w latach 80tych czy jeszcze innych, liczy się tu i teraz oraz przyszłość naszych wód, aby stękania było jak najmniej, a bardzo dobrych wspomnień z nad wody jak najwięcej.