Piszesz nie objaśniając tematu, do tego pisownię wypadałoby poprawić.
Tak, jest problem z sandaczem. Ale nie oznacza to, że wszystko jest złe jak sugerujesz. I świadczy to o tendencyjności wypowiedzi. Sandacz trafił do wód 1963 roku bodajże, ze 100 sztuk przemyconych z Niemiec trzy padły. Wpuszczono je w okolice rzeki Severn, i stamtąd ten gatunek zaczął się rozprzestrzeniać na wody Anglii. Były wcześniejsze zarybienia, ale tam zander nie kolonizował innych wód. Od początku uznano sandacza za gatunek inwazyjny, i zwalczano go. Obawiano się, że naruszy równowagę, spowoduje zmniejszenie się ilości szczupaka. W wielu miejscach zanotowano spadek ilości białej ryby, niezadowoleni byli zwłaszcza wyczynowcy, którzy drapieżników nie lubią (jedna z patologii na Wyspach to zabijanie szczupaków przez wyczynowców, którzy wyrzucali je w krzaki).
Dziś sandacz jest w wielu wodach, i jak się okazało nie wyrządził szkód w rybostanie. Jest wiele głosów aby zaprzestać odłowów tego gatunku, i prawdopodobnie zostanie on zaliczony do gatunków rodzimych.
I teraz łowco wskażę, gdzie popełniasz błąd. Otóż sandacza odławia i sprzedaje do restauracji Agencja Środowiska. Nie robi tego Angling Trust. To jakbyś u nas oskarżał o coś PZW, podczas gdy robiłyby to Polskie Wody. Wędkarze nie mają z tym nic wspólnego. I wśród ichtiologów zdania są podzielone. Zwłaszcza, że sandacz jest i na Severn (najdłuższa rzeka UK), jak i w Tamizie czy na Trencie. Więc powstrzymywanie go poprzez odłowy na kanałach jest po prostu walką z wiatrakami.
Nie rozumiem dlaczego wrzucasz tu wszystko do jednego wora. Bo jest więcej rzeczy złych, nikt nie mówi, że w UK jest tyko dobrze. Na przykład sezon zamknięty na rzekach nie pokrywa się z tarłem ryb, na południu taka brzana czy kleń je kończą, zaś na północy zaczynają. Ostatnie próby zmiany tego nie przyniosły skutku. Według Agencji Środowiska winni są wędkarze (bo był mały odzew), jednak ankiety jakie zostały wysłane, były bardzo skomplikowane i szczegółowe. Mi wypełnienie zajęło godzinę, bo pytania były jak do naukowców. Więc tu też popełniono błąd, bo wędkarze to klasa pracująca a nie pracownicy uniwersytetów.
Więc nie rozumiem do kogo masz pretensje. Masz je do związku wędkarskiego czy do Agencji Środowiska? Bo wyobraź sobie, że pretensji do EA jest znacznie więcej, ci zaś mają pretensje do Angling Trustu również. Ostatnio był skandal z wycofaniem się Drennana ze sponsorowania ekipy spławikowej Anglii, włodarze AT odmówili udzielenia wyjaśnień (do właściciela firmy wysłano coś na kształt donosu).
Więc jak się mnie czepiasz, a najwyraźniej tak jest, to trafiasz kulą w płot. Karp jest zatwierdzony, ponieważ chcą go wędkarze. Natomiast sandacza łowi mało osób, spinning tu dopiero zdobywa popularność. Poza tym nie wiem czy wiesz, ale karp się nie rozmnaża w brytyjskich wodach, sandacz zaś tak. Więc ma to bardzo duże znaczenie. Gdyby się mnożył jak we Francji, na pewno byłyby spore restrykcje.
Więc nie rób skandalu ale pisz na luzie
Temat jest znany i to bardzo dobrze. O dziwo sandacza bronić chcą Polacy głównie, dlatego ty masz tu taki problem. Angole dużo mniejszy. Na Trencie, gdzie łowię często, na 100 łowiących brzany przypada jeden łowca sandaczy. Dlatego nie mówi się o tym tak głośno. Oni mają już drapieżnika i nie potrzebują kolejnego. Do tego to jest wyspa, i mają zdecydowanie inne podejście do gatunków inwazyjnych, czego chyba też nie rozumiesz. Ich prawo jest tu bardzo restrykcyjne pod tym względem. Jak ktoś złowi jakiś gatunek obcy, to zaraz pojawiają się tam pracownicy EA i robią co mogą aby odłowić 'najeźdżców'. Kilka lat temu dwóch idiotów wpuściło dwa sumy do rzeki Wandle, i była wielka zadyma (prawdopodobnie Polacy lub Litwini). Byli na tyle głupi, że zamieścili film na Fejsie. EA niestety nie dorwała sumów, akcję wstrzymali bo zdychały im ryby które odawiali.
Jeśli chcesz walczyć o sandacza w UK, to Angling Trust zaprasza na spotkania, gdzie można zgłaszać wnioski, problemy, dyskutować. Więc udaj się tam i przedstaw swoje racje. Jeśli robi to mało ludzi, to i oddźwięk jest mały. Samą akcję odłowów sandacza na kanałach, gdzie się go sprzedaje restauracjom, uważam za rzecz złą i bardzo szkodząca wizerunkowi EA. Nie znaczy to jednak, że tu jest źle, że jest Sodoma i Gomora. A tak to przedstawiasz. Oni są u siebie i mają swoje podejście, i tak są bardzo tolerancyjni wobec imigrantów. Chciałbyś aby w Polsce Ukraińcy zażądali zmian w ustawie o o rybactwie, pod siebie, bo u nich tak jest? Pomyśl, bo jestem pewien, że nie za bardzo. Kij ma dwa końce, nie każdy jest zander lover'em. Na pewno pomogą petycje, bo oni są czuli na takie rzeczy. Ale trzeba znać pewne uwarunkowania. Oni badają taki Grand Union Canal i mają porobione badania, ty się opierasz na czym? Do tego oni nie szkodzą wodom, bo zostawiają szczupaka. Więc problem nie ma takiej skali jaką mu nadajesz. Patrzysz przez pryzmat spinningisty.
Brzana w wodach UK była tylko na południu kraju, zarybiono nią inne rzeki, jak Wye czy Trent, i mocno się tam rozprzestrzeniła. Więc oni mają pewne doświadczenia, widzą jak zmienia się skład ichtiofauny. Ale jakby nie było to gatunek rodzimy, sandacz zaś jest konkurentem szczupaka, który sobie tu doskonale radzi, uzupełniany okoniem. W Irlandii często jako gatunek inwazyjny traktuje się szczupaka, który był tam introdukowany z 400 lat temu! Też są zdania podzielone, bo dla jednych to ryba rodzima, dla drugich inwazyjna, konkurent troci. Więc nie przedstawiaj tego w sposób zero - jedynkowy, bo ta sprawa ma wiele odcieni, i ogólnie można powiedzieć, że zdania są podzielone, ale już ze wskazaniem na sandacza