Katystopej, tutaj nie chodzi o zrozumienie, ale o fundamentalne zasady. W Polsce jest właśnie ten problem, że część ludzi z dziećmi rości sobie jakieś specjalne traktowanie z tego właśnie względu. "To przecież tylko dziecko, ono nie rozumie i musi się wyszaleć". No okej, ale zauważ, że nie wszyscy to podzielają. Postaw się w roli właściciela sklepu. Zakładając, że dziecko coś w takim sklepie zniszczy przez swoje rozwydrzenie - Co taki właściciel zrobi? Stwierdzi "Aaa to tylko dziecko, miał prawo, poniosę tego koszty". Jak sam widzisz brzmi to trochę absurdalnie. To, że ty tolerujesz takie zachowania i uważasz je za normalne, nie czyni z tego jakiejś prawdy objawionej, czy standardu. Bez urazy, ale krytykowanie sklepu za słuszną reakcję jest co najmniej dziwne. Skoro Ty nie potrafiłeś poskromić swojego syna, to sprzedawca musiał zareagować i jest to w pełni uzasadnione. Nie odbierz mnie źle, jedynie subiektywnie patrzę na opisaną sytuacje.
A co do samego sklepu. Parę razy kupowałem jakieś pierdoły do max 100 zł. Były to rzeczy nigdzie nie dostępne. Za każdym razem bez problemowo.