Autor Wątek: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...  (Przeczytany 29690 razy)

Offline Luk

  • Administrator
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 22 563
  • Reputacja: 1978
  • Płeć: Mężczyzna
  • Wędkarstwo rządzi!
  • Lokalizacja: Newark
Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« dnia: 31.08.2015, 21:40 »
Zdarzyło się to wczoraj, a może raczej dzisiaj w nocy... Jako, że mam teraz duże zlecenie i jestem strasznie zalatany i zajęty, znajomy zaproponował wyprawę na ryby w nocy. Miało padać, ale miejscówką miał być most na Tamizie, pod którym jest przytulnie i sucho. Po pracy spakowałem się i chodu nad wodę!

Ponieważ most to też spore ciemności, trzeba było cały czas używać lampki czołowej, widziałem o wiele gorzej niż pod gołym niebem. Miałem zrobione dwie kanapki, zawinięte jak to zwykle bywa w moim przypadku, w folię  almuminiową. Około 22 zjadłem pierwszą. O 2-3 w nocy zacząłem szukać drugiej. Wymacałem w kieszeni plecaka, wyjąłem. Zerknąłęm pobieżnie - coś salami było ciemne i przysuszone, ale pomyślałem, że to z powodu ciemności źle widzę. Kanapka była jakaś dziwna, suchawa, mimo, że dałem porcję humusu do niej. Ale co tam, człowiek głodny, to i nie wybrzydza...

Rano, o 7, zbierałem się i pakowałem, by na 8 byc w pracy, kiedy zobaczyłem, że na małym stoliku jest kanapka w folii, razem z jabłkiem i brzoskwinią, a więc zrobioną wczoraj! Zaraz, zaraz pomyślałem... To co ja zjadłem? :o I wtedy zajarzyłem, że ciemne salami i przysuszony chleb - był kanapką zrobioną 5 dni wcześniej, gdy byłem na rzece Wye ;D

O dziwo nie rozchorowałem się - ach te konserwanty! ;D
Lucjan

Offline Druid

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 2 740
  • Reputacja: 418
  • Płeć: Mężczyzna
    • Galeria
  • Lokalizacja: Knurów, Górny Śląsk
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #1 dnia: 31.08.2015, 22:13 »
W czasach gdy chodziło sie na ryby z jedną torbą w której było wszystko mialem też ciekawą przygodę. Siedzieliśmy z kolegą blisko siebie , zgłodniał więc wyjal z torby kanapkę i zaczął ją jeść wpatrując się caly czas w spławik. A ja patrzę - a tu mu spomiędzy kromek chleba wyłażą białe robaki !
Mowię mu - Bogdan, masz robaki w kanapce !
A on spokojnie rozchylił kromki, pstrykając palcami wywalił robaki i mówi - prawie tego boczku nie ruszyły. I jadł dalej
Pozdrawiam - Gienek

Offline tomek-kun

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 601
  • Reputacja: 22
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Racibórz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #2 dnia: 01.09.2015, 05:31 »
Nie wiem czy ta historia jest śmieszna dla każdego. Można powiedzieć że ucierpiało zwierzę, ale każdy któremu to opowiadałem śmiał się nie tyle ze skutku tego czynu, ale myślę że bardziej z tego jak to jest możliwe?. Więc przyjechałem na moje ulubione łowisko komercyjne (Przyznaje łowie też na komercji nie tylko na wodach PZW), był wczesny ranek i zacząłem rozstawiać sprzęt. Zająłem jedno z bardziej skrajnych stanowisk aby mieć dostęp do znajdującej się na środku nie wielkiej wyspy jak i móc rzucać pod obficie zarośnięty brzeg znajdujący się z prawej strony. Zacząłem łowienie a ryby dobrze z rana współpracowały. Rozpocząłem przygotowanie do kolejnego zarzutu i ulokowania zestawu pod brzegiem. Żyłka ustawiona na klipie więc rozpoczynam rzut. Wcześniej spostrzegłem przelatującą nisko pojedynczą kaczkę. Do głowy mi nie przyszło że mogę mieć takie "szczęście" i trafić ją w locie. To co działo się później to chyba nie muszę dokładnie opisywać. Kaczka rozpoczęła swój odjazd na wszystkie możliwe strony, a ja pierwszy raz doświadczyłem wędki nie wygiętej w stronę lustra wody. Wędkarze z zainteresowaniem zaglądali za moimi poczynaniami. Potem pytając z ciekawości "co to za rybę ciągnąłem". Po chwili żyłka została przeze mnie odcięta tak aby kaczka jak najmniej oczywiście ucierpiała. Haczyk był bez zadziorowy więc potem zaobserwowałem że zwierze się z niego uwolniło po kilku minutach zmagań. Chciałbym wyraźnie podkreślić iż nie uważam za zabawne tego iż kaczka została przeze mnie zraniona, ale bardziej tego jak ja to zrobiłem, że jedną przelatującą kaczkę trafiłem w locie. Wielu ludzi od tego momentu prosi mnie o szóstkę w totka. Jestem ciekaw czy ktoś z was miał podobną przygodę? Jako że jest wcześnie rano proszę o wyrozumiałość jeśli chodzi o mój z całą pewnością chaotyczny tekst :)
Tomek

Offline Ścigacz

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 594
  • Reputacja: 139
  • Płeć: Mężczyzna
  • No fish no fun :)
  • Lokalizacja: Tuszyn
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #3 dnia: 01.09.2015, 06:38 »
Z moich śmiesznych sytuacji nad wodą chyba najbardziej utkwiła mi w głowie przygoda z początków mojego powrotu do wędkarstwa jakieś 4 lata temu. Fakt ze jeszcze dobrze nie ogarniałem budowy zestawów to robiłem jak potrafiłem je i tak któregoś razu zawiązałem sobie przypon z dość dużym oczkiem na końcu. Może miało z 5 cm a nie chciało mi się juz od nowa wiązać go więc tak zostawiłem. Zarzuciłem zestaw i czekam na upragnione branie i jest. Fruuu zacinam i wyciągam plotkę, jedną, drugą aż tu nagle wyciągam dwie. Patrzę co jest grane a tu jedna na haczyku a druga wpłynęła w pętle od przyponu :) Chłopaki łowiacy z boku juz pompa ze mnie ze kłusuje i dwie ryby na raz ciągne po czym kolejne dwie plotki zlowiłem na oczko w przyponie a nie na haczyk :). Od tamtej pory juz umiem wiązać dobre przypony aby nie klusować z lassem w wodzie :)

Offline tomek-kun

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 601
  • Reputacja: 22
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Racibórz
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #4 dnia: 02.09.2015, 09:42 »
Kilka dni temu udało mi się złapać mojego rekordowego karpia na metode. Tylko że nie byłem za bardzo do tego przygotowany. Miałem ze sobą na łowisku podbierak do leszczy i małych karpii. Wcześniej cały czas na tym łowisku łapałem karpiki maksymalnie do 45 cm. Rozstawiłem sprzęt wymieszałem zanętę z pelletami. Zrobiłem mix 50/50 którego nauczyłem się oglądając filmy pana Lucjana. Podnęciłem miejscówkę no i ulokowałem pierwszy zestaw. Zacząłem uzbrajać matchówke. Wygruntowałem sobie 2 miejscówki, a po chwili odjazd na metode. Zacinam po chwili walki jestem w stanie podebrać rybkę, jednocześnie widząc że może to być mój rekord. W chwili gdy zaczynałem ją podbierać moją głowę zaprzątały myśli czy podbierak aby na pewno wytrzyma.(wydawał dziwne dźwięki :D) Rybka podebrana łapie delikatnie za kosz i wtedy postanowiła że się nie podda. Rzuciła się kilka razy siatka podbieraka(Robinson) przerwała się a ryba wpadła z powrotem do wody. Co najlepsze nie spięła się tylko ponownie poszła w lekki odjazd. Jako że ryba przeszła przez podbierak nie bardzo mogłem manewrować. Podciągnąłem rybę pod sam brzeg trzymając w jednej wędce podbierak w drugiej wędzisko. Ściągnąłem jak najwięcej mogłem żyłki i próbowałem łobuza podebrać rękoma. Woda przy brzegu jest już dość głęboka, myślę że ma około metra. Po 15 minutach udało mi się ją wyciągnąć. Zrobiłem kilka szybkich fotek(jako że byłem sam nie wyszły najlepiej) zmierzyłem sztukę i szybko wypuściłem żeby po takiej"dziwnej" walce dłużej jej nie męczyć. Ryba wróciła w bardzo dobrej kondycji do wody. Karp miał 78 cm, tak więc poprawiłem swoją życiówkę. Oczywiście jako że ja zawsze o czymś zapomnę to nie wziąłem wagi i maty karpiowej. Podbierak zszyłem żyłką i wróciłem do łapania. (szkoda mi było wracać bo dzień zapowiadał się łownie i zaryzykowałem)Zwijając do domu inni wędkarze śmiali się i pytali dlaczego mam cały tyłek ze śluzu. Cóż do dziś nie wiem jak to się stało:D
Tomek

Offline pawciobra

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 511
  • Reputacja: 58
  • Płeć: Mężczyzna
    • Rybomaniacy
  • Lokalizacja: Braniewo
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #5 dnia: 02.09.2015, 10:46 »
Sytuacja nie moja, ale kumpla, z którym wędkuje. Parę lat temu na spinningu pod wieczór ciachnął za plecy bobra, więc możecie sobie tylko wyobrazić co się działo z wędką, a nie wspominając jak szybko plecionka znikała ze szpuli kołowrotka :D Całe szczęście, że znajomy nie wiąże początku plecionki na szpuli, bo by mu chyba całą szpule wyrwał :D
Paweł, koło nr 10 Braniewo
Rybomaniacy.pl

Offline Adeptus

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 245
  • Reputacja: 61
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Warszawa
  • Ulubione metody: waggler i feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #6 dnia: 02.09.2015, 11:41 »
Co prawda nie mi się to zdarzyło na szczęście i nie do końca było to śmieszne a na pewno dla niektórych nie było. W te wakacje jak byłem na działce nęciłem sobie miejscówkę na pobliskim jeziorku. Jakie było moje zdziwienie jak któregoś dnia przyjeżdżam rano połowić a tam nad wodą całe zgromadzenie ale nie przejmując się kieruję się na moją miejscówkę. Jakie było moje zdziwienie jak zobaczyłem co jest przyczyną owego spędu. Panowie zabierali się do wyciągania samochodu z jeziora. Pomyślałem sobie że niezła biba musiała być ale jak się potem dowiedziałem było to spowodowane gapiostwem a mianowicie pan wędkarz chciał odpalić auto a nie zauważył że jest na biegu i wjechał do jeziora.
Mariusz
Fishing Fighters Team

Offline zacier

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 109
  • Reputacja: 12
  • Lokalizacja: kobyłka
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #7 dnia: 25.09.2015, 18:29 »
nigdy, NIGDY, nie zostawiajcie wędki poza polem widzenia. Tak to się kończy :D


Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #8 dnia: 25.09.2015, 20:14 »
Hehe... Co to za woda?
Krwawy Michał

Purple Life Matters

Offline lester

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 1 023
  • Reputacja: 94
  • Płeć: Mężczyzna
  • Lokalizacja: Białystok
  • Ulubione metody: feeder i spinning
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #9 dnia: 25.09.2015, 20:57 »
Dlaczego ten koszyk jest w górze, nie kumam?

Offline zacier

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 109
  • Reputacja: 12
  • Lokalizacja: kobyłka
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #10 dnia: 25.09.2015, 20:58 »
Drugą wędką holowalem tą która została wciągnięta do wody :D

Wysłane z mojego MX4 przy użyciu Tapatalka


Offline kop3k

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 3 488
  • Reputacja: 320
  • Płeć: Mężczyzna
  • Amat Victoria Curam
    • Galeria
  • Lokalizacja: UK London
  • Ulubione metody: gruntówka + sygnalizator
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #11 dnia: 25.09.2015, 20:58 »
Jak na moje oko to ktoś złowił swój zestaw albo niedawno topiony ;)

Offline zacier

  • Aktywny użytkownik
  • ***
  • Wiadomości: 109
  • Reputacja: 12
  • Lokalizacja: kobyłka
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #12 dnia: 25.09.2015, 20:59 »
Odwrocilem wzrok na 3 sekundy i wedeczka już była w wodzie..

Wysłane z mojego MX4 przy użyciu Tapatalka


Offline Arunio

  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 8 892
  • Reputacja: 521
  • Płeć: Mężczyzna
  • Życie jest krótkie, a łowić się chce!
    • Galeria
  • Lokalizacja: Gorzów Wlkp.
  • Ulubione metody: feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #13 dnia: 25.09.2015, 21:08 »
Miałem wiele lat temu mały epizod spinningowy( raczej nieudany) w swojej karierze wędkarza. Po kilku godzinach chodzenia i stracie wieluuu przynęt ,zostałem bez stalek i z dwoma gumami! Uwiązałem agrafkę z krętlikiem i z musu do tego gumę! kilka rzutów na wysokiej wodzie w z dłuż brzegu bez pobicia. Rzut w warkocz ok 20m od burty i strzał! Krótka walka i przynęta obcięta! Z kocią mordą wiążę nad brzegiem ostatnią gumę, po chwili niemal pod nogami się zakotłowało, typowa świeca szczupacza,potrząsanie pyskiem i moja obcięta guma ląduje na brzegu niemal u stóp! Nie jestem gawędziarzem,nie musicie mi wierzyć. Żałuję tylko że nie było nikogo kto by mojej durnej miny w tym momencie sfotografował!
Arek

Offline Mosteque

  • Moderator Globalny
  • Ekspert
  • *****
  • Wiadomości: 32 337
  • Reputacja: 1968
  • Płeć: Mężczyzna
  • MFT
  • Lokalizacja: Jaktorów
  • Ulubione metody: method feeder
Odp: Nasze zabawne zdarzenia znad wody...
« Odpowiedź #14 dnia: 26.09.2015, 15:56 »
Było to tej wiosny na starorzeczach Biebrzy...
Pojechałem do rodzinki powędkować trochę na Narwi. Spakowałem wszystko do auta, gadam z kuzynem przed domem, a tu podjeżdża jego brat i mówi, rób przelew na Biebrzę, jedziemy. Dobra. Wróciłem do kompa, 15 zł poszło i ruszamy.
Zjeżdżamy z drogi w pola (to jest parę kilosów łąkami) i jedziemy... aż tu nagle stop - podmokła łąka po zimie.

- Paweł, wracajmy...
- Bierz sprzęt. Da się przejść.

Dobra. Biorę sprzęt. Tylko że nad Narew to podjeżdżałem na miejscówkę pod samą burtę, więc mam w pokrowcu dwa pickery, dwa feedery, dwa spiningi, podbierak i wszystkie podpórki. Do tego mam pudło z zanętami, a w nim trochę sonu, jakieś resztki innych ze 3 paczki, prawie kilo kuskusu (po kiego chu... to nie wiem), butelkę litrową syropu waniliowego, jakiś atraktor od MVDE i inne pierdoły. Do tego torba wypchana po brzegi plus reklamówka jedzenia na cały dzień. No i krzesełko (dobrze, że wtedy jeszcze nie elektrostatyk). A Paweł? Spining i plecaczek. Idziemy...

Trochę się kręciliśmy, nim znaleźliśmy przejście przez zalaną łąkę. Po paru minutach ręce już mi odpadały od dźwigania kartonu, a pot zrosił me lico. Nic to. Dochodzimy do lekkiego wzniesienia i oczom naszym ukazuje się łąka już nie podmokłą, a zalana.
- Paweł, wracajmy.
- Da się przejść. Zdejmuj buty.
- Nie żartuj, wracajmy.
- Idziemy. (I nie oglądając się na mnie, poszedł).

Cóż było robić. Zdjąłem buty, zawiązałem sznurówki i zarzuciłem na szyję. Podwinąłem nogawki do kolan i do wody.
Uch, co za wspaniała rześka woda tuż po wiosennych roztopach. Po kilkunastu sekundach ból aż gnaty rozrywa, a iść trzeba było w niej ze 2-3 minuty. Oczywiście po chwili nogawki mi opadły i już były pod wodą...
Wyszliśmy z łąki na kolejną górkę. Wchodzimy i oczom naszym ukazuje się woda po horyzont. "Paweł, zabiję cię!" Rąk już nie czułem, aż mi się trzęsły ze zmęczenia.
- No to chu. Wracamy.
- Coś ty, dojdziemy na miejscówkę. Zdejmuj portki.
- Chyba cię pogięło, wracajmy.
- Zdejmuj portki. Idziemy. (Zdjął i poszedł).

Cóż było robić? Zdjąłem portki, zarzuciłem sobie na szyję i lezę za nim. Ach, to wspaniałe uczucie, gdy po kilku krokach wpadasz w zimną wodę aż po pas i jaja się kurczą z zimna. "Paweł, zabiję cię!"
Gnaty bolą, jaja sinieją, ręce mdleją, pot oczy zalewa... Po jakichś 10 minutach doszliśmy na miejsce.

- Michał, wiesz co? Nie wiem, czy my w ogóle łowić możemy, bo chyba dopiero od lipca można.
- Paweł, zabiję cię!
- Dobra nieważne. Mamy opłacone, najwyżej głupa będziemy strugać.
- Paweł, zabiję cię!

Zdjąłem z siebie toboły, mokre portki rozłożyłem na słońcu (przynajmniej tyle dobrego, że ładnie grzało i zimno nie było). Rozrobiłem zanętę, rozłożyłem się i łowię. Martwa woda. Wszelka ryba po łąkach się rozpłynęła. Nic, zero, pustka. Tylko stada żurawi, słoneczko i inne okoliczności przepięknej przyrody.

Naprawdę przyjemnie się siedziało te 5 godzin bez brania, ale czas na powrót. Może daruję sobie jego opis i napiszę tylko "Paweł, zabiję cię!"

Poniżej zdjęcie idioty na rybach. Przypominam, że na szyi mam ciężkie buty za kostkę, spodnie i krzesło. Zakwasy w bicepsie i przedramionach trzymały jakiś tydzień.

Pozdrowienia dla Pawła :D
Krwawy Michał

Purple Life Matters