Może dołożę swoje parę groszy, choć od ostatniej wymiany wpisów minęło trochę czasu. W ostatnią sobotę, 21.05. pojechałem na łowisko Okoń w celach że tak powiem relaksacyjno-obserwacyjnych. Szukam kilku miejsc w okolicach Warszawy, gdzie mógłbym wpaść połowić i przy okazji pokazać i pouczyć córkę jak to jest "z i na rybach". Zadzwoniłem w piątek, miła pani (niestety) lojalnie oznajmiła że na sobotę od rana mają już komplet, ale zgodziła się na moją propozycję że przyjadę lekko po południu jeżeli nie połowić jak się coś zwolni, to rzucic okiem na łowisko. Dla mnie plus dla prowadzących za szczerość i brak prób naciagania klienta. Zameldowałem się z córa ok.13 z minutami i klops. Wszystkie miejsca nadal zajęte. Cóż, czekamy. Dostaję też informację że ryby dziś są niechętne do współpracy. Na moje pytanie o spacer po łowisku, grzecznie poproszono mnie o ogląd stacjonarny spod barku i nie przeszkadzanie(ewentualne) łowiącym. Dla mnie kolejny plus, pomimo "uziemienia". Między czasie zewsząt słyszę potwierdzenia o pustyni od świtu. Po nieco ponad godzinie udajemy się na stanowisko 1. Ma swoje minusy (migracje na drodze), ale cieszymy się że trochę posiedzimy nad woda. Mata, której nie posiadałem, do wypożyczenia. Podbieraki również. I plusy że są i jest obowiązek ich używania. W trakcie czekania zerwał siię wiatr i woda zaczęła mocno falować. Rozłożenie gratów, zanęta, kije i pierwsza wtopa. Córka nie połowi na bat. Duża fala i mocny wiatr w oczy. W ruch idą picker na lekko i feeder. Wtopa druga, moja. Zarzut blisko patyków, zawada i podajnik w plecy. Zmiana miejsc, kilkakrotne przerzucenie zestawów ze świeżymi porcjami miksu i szukanie przynęty. I bingo-pierwsze branie. Dumbels drennana tutti-frutti i czerwona kuku-truskawkowa. I zimny prysznic-w czasie pròb podciągnięcia "tego czegoś" puszcza żyłka 0,16 na pickerze. Szkoda zestawu, a jeszcze bardziej zakolczykowanej ryby. Zmiana szpuli na 0,20 i zestaw do wody. Mijają kolejne kwadranse i kolejne dwa brania-spięte. Zmiana przyponów na haczyki nr 10. Po pewnym czasie kolejne na feederze. I uśmiech na ustach na komentarz karpiarzy z pobliskiego stanowiska: Q-wa, popatrz on znowu ma branie! Owoce wciąż górą. Z dziesięć minut holu i karp przy pomoście, i pech/moja niezdarność podbierak poleciał do wody. Ale zaalarmowany sąsiad przybiegł z pomocą (i podbierakiem). Po chwili wyciągniety na matę, haczyk wyjęty szybka fotka w podbieraku do którego się ledwo zmieścił, waga-7,5 kg i do wody. Pòźniej jeszcze dwa brania-konkrety na kiju, niestety spięte i po przerwie kolejne na pickera. Dłuższy hol, ryba (na oko i wyczucie ok. 5-6 kg)przy pomoście i przy podbieraniu szarpnięcie i puszcza żyłka 0,20
. Podsumowanie popołudnia dwojakie-kilka pięknych brań, karp 7,5 na macie, drugi spory niestety nie. Satysfakcja że łowiłem gdy komplet wędkarzy na łowisku nie. Emocje i radość dziecka starającego się pomagać. Wnioski z pierwszego zapoznania z tą woda: nie można za lekko przy tym co tam pływa. Z żyłka 0,25 dało radę (0,20 nie), haki nr 14 i 12-spinki. Przy dziesiątce brania były zapięte.
Co do łowiska, po pierwszym razie trudno się wypowiadać o wodzie. Ale prowadzacy po zachowaniu i rozmowach zrobili na mnie dobre wrażenie. Gorzej z niektórymi wędkarzami (śmieci pozostawione na stanowisku i mata pływająca w wodzie). Co do otoczenia przydałoby się nieco zadbać o porządek od strony parkingu maszyn budowlanych obok łowiska. Acha no i toaleta! . Pobyt dziecka (5 lat) bez do dodatkowycb opłat i żadnych problemów.
Co do umiarkowanych opłat za inne osoby tow. nie widzę przeciwwskazań jeżeli będą trzymane w ryzach i będą skutkowały spokojem i ciszą nad wodą
Pozdrawiam
p.s. Luc dzięki, zanęta w.g. Twojej receptury