Spławik i Grunt - Forum

ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => PZW, czyli Polski Związek Wędkarski... => Wątek zaczęty przez: Luk w 02.11.2019, 09:22

Tytuł: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 02.11.2019, 09:22
Ostatnio coraz więcej wędkarzy zaczyna wspominać w swoich wpisach na portalach społecznościowych, że PZW powinno upaść. Dzieje się tak między innymi dzięki programom Anity Gargas w TVP, które to dwa odcinki dotyczyły PZW i spowodowały mocne zburzenie. Nie brakuje głosów bardzo ostrych, na związku większość wiesza psy, spora część wędkarzy też otwarcie przyznaje, że nie opłaca już składek, niejako w proteście (bo czasami bezrybie okręgowych wód i atrakcyjność łowisk komercyjnych jest tu głównym powodem). Ogólnie wieszczy się rychły upadek związku i co mnie najbardziej zaskakuje, wielkie zmiany na lepsze jakie po tym upadku nastąpią. Cóż za optymizm!

Zastanówmy się wpierw, jakie przywileje ma PZW. Oczywiście, wody sa może słabe pod względem rybostanu, jednak jakby nie było, trzeba obiektywnie spojrzeć na to co mamy jako członkowie związku. Przede wszystkim jest to ilość wód jakie są dzierżawione od państwa i innych podmiotów czy instytucji. PZW to główny dzierżawca wód w Polsce, zwłaszcza tych państwowych. To jest najważniejsze - dzierżawca, o ile wywiązuje się ze swych obowiązków (przestrzeganie operatu), może wystąpić o automatyczne przedłużenie dzierżawy. Czyli nie organizuje się kolejnego przetargu, co sprawia, że wiele wód bardzo atrakcyjnych, należy wciąż do wędkarzy. Większość jezior, rzek i zaporówek jest w rękach Polskiego Związku Wędkarskiego.

Idźmy dalej. Pomimo podziału na okręgi, każdy wędkarz ma prawo do połowu na danej wodzie (o ile nie jest to łowisko specjalne, gdzie obowiązują specjalne przepisy). Więc może trzeba dokonać dodatkowej opłaty, jeżeli nie ma porozumień między okręgami, jednak można tam wędkować. Niby mały szczegół - jednak gdyby to były wody stowarzyszeń lub komercje, to nie mielibyśmy tam wstępu lub byłby on ograniczony, zależny od właściciela, jego planów lub 'widzimisię'. Są na przykład zbiorniki prywatne, gdzie właściciel sam ocenia wędkarzy czy mogą u niego łowić czy nie. Na przykład brak kołyski karpiowej, kompana lub grubej bardzo żyłki może spowodować, że będziemy musieli się spakować i odjechać, czasem wystarczy nie przyznać opiekunowi czy właścicielowi 'racji'.

Kolejna rzecz jaką mamy w PZW to wędkarstwo sportowe. Może niewielki procent wędkarzy bierze udział w różnego rodzaju zawodach, jednak mamy tu całą game imprez, dla spławikowców, feederowców, karpiarzy, wędkarzy muchowych czy morskich. Oczywiście wiele imprez jest drogich a  ryb mało, jednak jest możliwość rywalizowania z najlepszymi, można też liczyć na szkółki, które uczą juniorów jak łowić sportowo. Trudno o to na łowiskach komercyjnych lub wodach stowarzyszeń.

Kolejny plus związku to jego duży zasięg i siła oddziaływania. Oczywiście władze to często 'wąsate dziady', wędkarsko wciąż będący w PRL-u, do tego będący częścią lobby rybackiego, jednak mają sporą siłę wpływania na rządzących, urzędników. Związek zrzeszający około 600 tysięcy wędkarzy to potężna moc. To największy związek hobbystyczny w Polsce, i można tu wiele ugrać.

No i wspomnieć należy o majątku jaki posiada PZW, na który składają się budynki, stanice wędkarskie, ośrodki zarybieniowe, wody wykupione na własność. Jest największy magazyn wędkarski - Wiadomości Wędkarskie, duży portal związku. To naprawdę sporo.

I teraz pomyślmy, PZW, upada, co się z tym wszystkim dzieje?

Mamy tu kilka opcji co się może wydarzyć, rozpatrzmy kilka z nich:

Opcja pesymistyczna (najbardziej prawdpodobna). Majątek upadającego związku zostanie przejęty przez tych co są obecnie u władzy. Będą mogli się oni na tym uwłaszczyć, dokonać różnego rodzaju przekrętów. To oni dysponują 'papierami', mają wciąż wielkie znajomości. Tak więc może być tak, że prezesi okręgów, dyrektorzy biur okręgów spadną na cztery łapy a nawet będa się mieli jeszcze lepiej. Na szybko zawiązana spółka może przejąć aktywa związku, i dalej sprzedawać wędkarzom prawo do korzystania z danych wód, oczywiście nie wszystkich, bo tylu nie utrzymają. Wody zostaną wystawione na przetarg, i część z nich przejmie spółka działaczy, resztę zaś przejmą stowarzyszenia, rybacy lub osoby prywatne. W praktyce oznaczać to będzie ograniczony do nich dostęp lub wręcz jego brak. Na pewno więc będzie drożej, do tego nie wszędzie będziemy mieć prawo wstępu. Czy ryb przybędzie? Jest to sprawa mocno wątpliwa.

Opcja umiarkowana. Większośc wód po upadającym PZW w oręgu przejmą wędkarze okręgu, w jakiś sposób mogący przedłużyć dzierżawy (państwo pójdzie im na rękę). Jednak nie wszystkie wody będzie można utrzymać w posiadaniu, i przetargi będą koniecznością. Do tego nie będzie wystarczająco dużo pieniędzy aby zadbać o wszystko, tak więc może być ciężko na początku lub wręcz nie da się wszystkiego ciągnąć. Bardzo możliwe są też podziały i walki wewnętrzne, co oznaczałoby kolejne rozdrobnienie. Wtedy znów mielibyśmy ograniczony dostęp do wielu wód i raczej na pewno wyższe składki.

Opcja optymistyczna (najmniej prawdopodobna). Państwo zareaguje, wychodząc wędkarzom na przeciw, dając im swobodny dostęp do wód, za opłatą oczywiście. Jednak główny ciężar gospodarki zbiornikami przejmą Polskie Wody, sprzedające pozwolenia. Tu jednak odpadną różnego rodzaju wody które nie są własnością państwa, będą więc przetargi lub lokalne przejęcia, przez stowarzyszenia lub grupy wędkarzy. Raczej będzie drożej, choć można liczyć, że rząd będzie chciał rozpieszczać wędkarzy aby mieć lepsze wyniki podczas wyborów, nie żądając wygórowanych sum. Ta opcja jest praktycznie nierealna, gdyż polskie państwo nie ma mechanizmów jakie pozwalałyby na prowadzenie przez nie gospodarki wodami. Obecnie wszystko jest przystosowane do tego aby oddać daną wodę użytkownikowi, tak aby on ponosił za wszystko odpowiedzialność. Polskie Wody nie mają żadnego zaplecza aby ogarnąć np. takie zarybienia. Ciężko im jest je kontrolować, co dopiero przeprowadzać.

Tak więc czy upadek PZW może nam wędkarzom, w czymś pomóc?

Według mnie absolutnie nie. Likwidacja związku to droga do utraty większości przywilejów, przede wszystkim zaś dostępu do wód, których związek ma bardzo dużo. Czyli - może się okazać, że nie mamy gdzie łowić. Jeżeli prywatni właściciele przejmą wody, a zaliczać należy do nich różnego rodzaju stowarzyszenia, to może się okazać, że za wędkowanie przyjdzie nam słono płacić, do tego nie wszędzie będzie wstęp. Kolejna ważna rzecz - najlepiej na upadku PZW wyjdą ci co steruję okręgami, a więc sitwa działaczy, przyspawanych do stanowisk od lat. Wielu z nich nie jest w ogóle wędkarzami i w PZW robią kasę, kombinując jak najwięcej ugrać dla siebie. To oni się upasą na wędkarzach, to oni mają wiekszość atutów. Wędkarze startować będą z dalszej pozycji i raczej skazani są na przegraną.

No i właśnie, czy wędkarze będą mogli się zjednoczyć i przejąć spuściznę po PZW? Póki co jest to niemożliwe. Jesteśmy strasznie podzieleni i często skłóceni. Nie ma żadnej organizacji, która jest naszym przedstawicielem, więc lobby rybackie, a więc IRŚ, rybacy i wierchuszka obecnego PZW, będzie miała najwięcej do powiedzenia, zwłaszcza, że nie będzie miała prawdziwego przeciwnika. Tam jest komu zrobić 'badania', napisać operat. Do tego ci sami, co piszą operaty dla rybaków, będa je zatwierdzać. Więc mamy wiele rzeczy ustawionych. Pamiętajmy, że PZW nie upadnie w przeciągu godziny, nagle. Ci co są u sterów będą o wszystkim wiedzieć dużo wcześniej, będą mieli czas aby się przygotować do przejęcia majątku związku, najlepszych wód. Jeżeli Bedyński, pomimo wprowadzenia rybaków na Zalew Zegrzyński wygrywa wybory na stanowiska prezesa związku w cuglach, to dlaczego nie miałby mieć poparcia jako prezes nowej spółki rybacko-wędkarskiej? Przecież wielu pójdzie za nim, bo on im obieca miejsce przy korycie, jak robi to teraz.

Mam nadzieję, że wielu 'reformatorów', którzy upatrują naprawy sytuacji polskich wód w upadku PZW, pójdzie po rozum do głowy i pomyśli, co się może stać jak związek przestanie istnieć. Jak wiele mamy jako wędkarze do stracenia. Tak, wody sa może słabe, może jest sporo osób we władzach, które tam być nie powinny, ale to jest coś co możemy zmienić. Możemy jako członkowie związku oddać głos na tych co są prawdziwymi wędkarzami i reprezentują nasze interesy, usuwając ze stanowisk tych, co nie powinni tam być. Można w krótkim czasie sprawić, że związek stanie się wędkarski. Przede wszystkim można uzdrowić swój okręg, swoje koło i lokalne wody. Jeżeli uzdrowi się PZW, można wtedy mieć olbrzymi wpływ na rząd i instytucje rządowe. Można lobować, wnioskować o korzystne zmiany w prawodawstwie. Można też kształtować świadomość wędkarzy, jest przecież magazyn wędkarski, prężny portal. Są więc wszelkie narzędzia jakie można sobie wyobrazić. Trzeba 'tylko' usunąć ze stanowisk wąsatych dziadów, tych co dbają o własny tyłek, nie zaś o wędkarzy, których interesy powinni reprezentować.

Ważne jest też to, że jeżeli nie będziemy zjednoczeni i przygotowani na zmiany, to nie będziemy o niczym decydować, jedynie przyglądać się temu, co nam zaoferują inni. A wielu rybaków marzy o przejęciu łowisk PZW, podobnie jak prywatnych właścicieli, którzy mogliby robić z daną wodą co im się podoba. Nie muszą wcale chcieć tam wędkarzy! Do tego skąd to przekonanie, że państwo po upadku PZW nam wędkarzom coś 'da'? Nic na to się nie zanosi, naukowcy rybaccy rysują nasz obraz jako tych co szkodzą wodom, stawiając nas na równi z kormoranami. Dlaczego więc miałoby być lepiej? Do tego skłóceni nie będziemy mówić jednym głosem, a jak jest wiele opcji, to wygrywa najsilniejszy, a my nim nie jesteśmy. Tak więc według mnie jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że stracimy bardzo dużo, zysku żadnego nie będzie.

A co WY o tym sądzicie?

Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: mirek w 02.11.2019, 11:19
Taki stan rzeczy jaki jest obecnie w PZW to Panu Prezesowi i jego kolegom odpowiada.Dopóki miliony do kasy wpływają to dalej będą trwać i nic nie zmienią.Gdy okaże się że robi się cienko to zaczną przejmować wody i dalej będą robić interesy a wędkarz jak miał pod górę to dalej będzie miał.Za taki stan rzeczy winię tylko wędkarzy 95% i mają to na co zasługują.Związkiem interesują się tylko przed zarybieniami,kiedy wpuszczą te ryby i od kiedy można będzie łapać.Złapią niektórzy po karpiku na święta i świat jest znów piękny.Dalej jestem zdania że pzw musi odejść.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: robson w 02.11.2019, 13:41
Myślicie, że jakikolwiek inny związek będzie lepszy? Ekipa cwaniaków zawsze się szybko zorganizuje, przejmie i będzie doić. To państwo powinno mieć politykę ochrony ryb - urealnić wymiary ochronne, a przede wszystkim limity dla mięsiarzy, wyznaczyć odcinki no-kill, no i wzmocnić kontrolę, bo to co jest, to śmiech na sali. Ale od obecnych władz tego nie oczekuję - nie ta świadomość, to ludzie, którzy byliby zacofani i 100 lat temu. Lepiej, żeby się w ogóle nie mieszali, bo tylko pogorszą.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Piker w 02.11.2019, 14:22
Bez obrazy Luk, ale Twoja ostatnia idea o zjednoczeniu wędkarzy i wybieraniu odpowiedniej władzy kompletnie do mnie nie przemawia.
Pomyślmy jakie PZW ma większe szanse przetrwać w aktualnych czasach. Takie jak dzisiaj, sterowane przez dziadów, ale pokazujących się w Pile, Spale czy gdzie tam. Rządzone przez starych cwaniaków i kombinatorów, którzy niejednokrotnie są świetnie dogadani z miejscowymi drobnymi politykami, przedsiębiorcami - wiadomo, intereski.
A moze takie, jakie nam się marzy? Rządzone przez młodszą, nieustępliwą ekipę, dbającą o wody? Śmiem domniewywać, że to raczej tym drugim będą rzucane kłody pod nogi.

Inna sprawa - biorę krytykę na klatę. Jestem z tych, co wolą zapłacić i dostać coś gotowego. Do PZW nie wrócę, po 1. z powodów ekonomicznych ( 2019r dla mnie to 8 wyjść na rybne wody - ok 160zł ), a po 2. z powodów ideologicznych. Nie chcę być w związku z ludźmi, których nie znoszę. Nie będę też aktywny w ramach związku, nie będę się oszukiwał, bo na wędkowanie nawet mam niewiele czasu.

Degradacja wód to nie tylko Bedyniak na czele LGR. To śmieci, brak kontroli, mentalność. PZW z natury, z samej organizacji związku nie jest w stanie być naprawione do tego stopnia by się tym wszystkim zająć. A nowy związek? Myślę podobnie jak robson.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: robson w 02.11.2019, 15:16
Dodam jeszcze jedno - mamy trzy główne frakcje wędkarskie: rybacką, mięsiarską i C&R. Rybacka to liczebnie najmniejsza - garść wysoko postawionych działaczy, którym zależy wyłącznie na możliwości zarabiania na działalności związkowej lub dzięki działalności związkowej. Mięsiarska to jakieś 80-90% wędkarzy, którym zależy, niespodzianka, na mięsie. Reszta to C&R. Niezależnie od tego, czy ktoś usunie frakcję rybacką, żadne demokratycznie działające związki nie poprawią znacząco i na dłuższą metę stanu wód. Patrz- liczebność frakcji. Co najwyżej będzie nieco estetyczniej bez bedyńskopodobnych.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 02.11.2019, 16:16
. Niezależnie od tego, czy ktoś usunie frakcję rybacką, żadne demokratycznie działające związki nie poprawią znacząco i na dłuższą metę stanu wód. Patrz- liczebność frakcji. Co najwyżej będzie nieco estetyczniej bez bedyńskopodobnych.

Z jednej strony masz rację, z drugiej - dlaczego okręg opolski ma tyle ryb? Dlaczego tyle ich łowisk cieszy się taką popularnością, i mowa o no killach?

Gdyby nie Opole, to bym nie miał pewnych przemyśleń. Jednak tam to działa. Bez robienia medialnych burz, filmów na YT, artykułów w gazetach, puszeniu się, po prostu ci goście robią swoje i...zyskują na tym wszyscy wędkarze w okręgu. Dlaczego miałoby to nie zadziałać w innych okręgach?

Prosta sprawa. Woda no kill nie musi być zarybiana, więc można ryby z zarybień przekazać do zarybienia innego zbiornika. I jest postęp. Im więcej wód no kill, tym więcej kasy na zarybienia innych wód, na inwestycje. Dlaczego więc nie iść ta drogą? Do tego okręg opolski ma spora liczbę wędkarzy, i wg mnie kilka tysięcy to wędkarze z innych okręgów, którym opłaca się tu łowić i zapłacić. W efekcie jest więcej kasy na różne rzeczy. To czysty biznes. A nie ma jeszcze swoich władz okręgowych, wtedy by się działo :)
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 02.11.2019, 16:29
Taki stan rzeczy jaki jest obecnie w PZW to Panu Prezesowi i jego kolegom odpowiada.Dopóki miliony do kasy wpływają to dalej będą trwać i nic nie zmienią.Gdy okaże się że robi się cienko to zaczną przejmować wody i dalej będą robić interesy a wędkarz jak miał pod górę to dalej będzie miał.Za taki stan rzeczy winię tylko wędkarzy 95% i mają to na co zasługują.Związkiem interesują się tylko przed zarybieniami,kiedy wpuszczą te ryby i od kiedy można będzie łapać.Złapią niektórzy po karpiku na święta i świat jest znów piękny.Dalej jestem zdania że pzw musi odejść.

Mirek, a dlaczego nie przejąć władzy w okręgu? Za rok będą pierwsze 'wolne' wybory i będzie można wprowadzić swoich ludzi do władz związku. Czy nie lepiej więc reformować swój okręg? Na co liczyć bowiem? Że jak PZW upadnie to będzie lepiej? Niby dlaczego? Tak naprawdę uwalić Bedyńskich i Purzyckich jest łatwo, trzeba tylko się zebrać. Tak naprawdę mała frekwencja na zebraniach rocznych w kołach, jest szansą jaką możemy wykorzystać.

Poza tym warto iść droga wyznaczoną przez wędkarzy opolskich. Przenieść się w kilku do jednego koła i tam przejąć władzę, zrobić reformy, potem powinno pójść już łatwiej.

Jak upadnie PZW to i tak trzeba będzie wielkiego wysiłku aby mieć podobne warunki. Dlaczego więc nie walczyć teraz o to co się nam należy?
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 02.11.2019, 16:51
Bez obrazy Luk, ale Twoja ostatnia idea o zjednoczeniu wędkarzy i wybieraniu odpowiedniej władzy kompletnie do mnie nie przemawia.
Pomyślmy jakie PZW ma większe szanse przetrwać w aktualnych czasach. Takie jak dzisiaj, sterowane przez dziadów, ale pokazujących się w Pile, Spale czy gdzie tam. Rządzone przez starych cwaniaków i kombinatorów, którzy niejednokrotnie są świetnie dogadani z miejscowymi drobnymi politykami, przedsiębiorcami - wiadomo, intereski.
A moze takie, jakie nam się marzy? Rządzone przez młodszą, nieustępliwą ekipę, dbającą o wody? Śmiem domniewywać, że to raczej tym drugim będą rzucane kłody pod nogi.


Według mnie patrzysz na sprawę ze złej strony :D Spoglądasz na PZW z perspektywy ogólnopolskiego związku, nie zaś okręgu, który jest osobnym stowarzyszeniem. Jeżeli jesteś z Warszawy, to powiedz mi, dlaczego Bedyński wygrywa tak łatwo wybory? Dlaczego wprowadza się rybaków na Zalew Zegrzyński? Dlaczego podczas protestu było tylko 30 wędkarzy (mowa o tym drugim)? Według mnie jest tak, że kilkaset osób mówi to samo w twoim okręgu, że się nie da, że nie można, że 95% wędkarzy chce mięsa i tak dalej i dalej. I nikt nie przychodzi aby protestować, nikt nawet się nie odzywa kiedy wprowadza się rybaków na Zegrze. Im bardziej wam się nie chce (wędkarzom uświadomionym z okręgu mazowieckiego), tym więcej swobody ma Bedyński i spółka.

Dlaczego się nie zbierzecie i nie przejmiecie władzy w jednym kole, potem następnym? Sorry, że pisze w pretensjonalny sposób, ale jest was nie 20 w Warszawie ale kilkuset. Wykształconych, wygadanych i zdolnych ludzi. Bo to stolica. Sam znam kilku, Sati, Kamil Walicki, Kolendowicz, ogólnie pracownicy redakcji pism wędkarskich. Jesteście elitą, i co? Działa tak naprawdę jeden gość - Sati, który nie jest jakiś bardzo elokwentny, nie pisuje artykułów, nie ma super pracy, a jest skuteczny. Gdyby było takich 30 Satich w Warszawie...

Piker, nie obrażaj się :) Po prostu piszę co myślę. Uważam, że macie wielki potencjał, którego nie chcecie wykorzystać. Dlatego taka kreatura jak Bedyński piastuje stanowiska w PZW tak długo. Bo nie robicie nic aby mu przeszkodzić.

Kolejne pytanie. Jak PZW upadnie, to co, nagle się obudzicie i zaczniecie działać? Czy też będziecie spoglądać jak rozkrada się majątek okręgu, jak najsprytniejsi kombinują? Bo kto się ustawi najlepiej wtedy? Przecież to oczywiste, że ci co mają układy i kontakty. Potem pozostanie pisanie komentarzy na forach i fejsbukach po kolejnym programie Gargasowej w TVP, który pokaże, jak wędkarze zostali na lodzie, w środku lata :)

Myślę, że warto zmienić ton tej narracji w Polsce, że się 'nie da' i przynajmniej spróbować. Idą wybory, jest szansa uwalić tych co są u koryta przez ostatnie naście lat. Jak nie będziecie głosować, wygrają te same 'ryje'. A jest teraz grunt aby stworzyć jakiś wspólny front, klimat jest dobry. Tu na forum jest kilka dobrych haków na Bedyńskiego, autorstwa selektora. To naprawdę dobra broń ;)

Jak to jest możliwe, że największe skupisko ludzi ambitnych i wędkarsko uświadomionych, piszących tyle artykułów, robiących filmy, ma najgorszy okręg w Polsce? Może to prawda, że szewc w dziurawych butach chodzi? :)
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Michał N. w 02.11.2019, 17:24
Ciekawe pytanie. Przyznam szczerze,że należę do okręgu mazowieckiego,koło 83. Nasze koło jest dobrze zarządzane i widzę dużą poprawę przez ostatnie 4 lata . Widziałbym osoby za nie odpowiedzialne na  wyższym szczeblu,bo to ludzie z pasją i chęcią by coś zmienić.
Trudny dylemat. Pzw w swej postaci prawnej nie jest złe. Ma dużą władzę i kontrolę,a myślę,że to ewenement na skalę europejską. Rozpad pzw ,to otwarta furtka dla ludzi,którzy są nastawieni na dzierżawy,a te niestety na podlasiu przynajmniej,są gospodarowane w takim stopniu,że po prostu ryb nie ma.
Jeżeli faktycznie jest szansa zmienić aparat władzy,to byłoby to najlepsze rozwiązanie. Samego kształtu funkcjonowania Pzw bym się nie czepiał. Sęk w tym,czy znajdą się odpowiednie osoby z na tyle dużą siłą przebicia,by w ogóle zagrozić aktualnej władzy.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Piker w 02.11.2019, 17:58
Luk, daleko mi do obrazy :) :thumbup:
Jak wspomniałem - nie robiąc rzeczy, o których wspomniałeś muszę wziąć na klatę takie "pytania i oskarżenia", które są słuszne.
Wbrew pozorom, nie tak łatwo jest namierzyć koło, które ma w sobie jakąś siłę. W 2018 roku, zmieniałem koło, zrobiłem mały wywiad w kilku sklepach. Nikt nie mówił, o działaczach, ze ci robią dużo, a ci mniej. Wszyscy polecali koła, gdzie są fajne nagrody na zawodach.

Podpytam tylko, niepretensjonalnie, a z ciekawości bo nie wiem. Jaką rzeczywistą autonomię ma w tej chwili koło wędkarskie? Czy przykładowo, kolo zakladając wodę NK moze dostać od okręgu "prztyczek w nos", blokujący taki pomysł?
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 02.11.2019, 18:46
Myślę, że najważniejsze to zebrać się i zagłosować. Przede wszystkim na dobrego delegata. Pierwsze i podstawowe pytanie do ustępującego (mowa o okręgu mazowieckim) - czy głosował za Bedyńskim. Jak tak, to trzeba go uwalić :) Oczywiście jako wstęp należy podać przykład Zalewu Zegrzyńskiego i rybaków, których wprowadziła tam wąsata sitwa. Jako zabezpieczenie dobrze mieć ściągawkę - czyli wpis selektora :) Potem należy przejść do sedna, a więc tego, że Bedyński nie jest żadnym przedstawicielem wędkarzy. A skoro PZW to związek wędkarski, to trzeba sprawić, aby zarządzali nim wędkarze :) I wtedy nalezy podac kandydaturę kogoś kto ma poparcie i autorytet. I już jest kandydat na delegata.

Jeżeli wędkarze z okręgu mazowieckiego zrobią odpowiednią akcję 'wyborczą' i w swych kołach powiedzą o działalności Bedyniaka, to wtedy przynajmniej jest duża szansa, że ten gość zniknie z PZW. Na zawsze. I już jest spora zmiana :)

CO do okręgu mazowieckiego. Pamiętajmy, że w PZW są już ludzi gotowi robić dobrą robotę. Seba Kowalczyk czy Kamil Walicki - oni na pewno pociagną temat jeżeli zniknie widmo ich zwolnienia. Pomyślcie jak wiele może się zrobić dobrego, jeżeli WW będą pisać pod wędkarzy, nie zaś bzdury o tym, jak to trzeba sieciować jeziora, aby odgazowywać dno :)

I jeszcze jedno. Jak ludzie zaczną mówić co ich boli, to się zacznie :) Trzeba tylko pchnąć ten kamyczek, ay ruszyła lawina!
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: mjmaciek w 02.11.2019, 19:11
Lucjanie :bravo: :thumbup:.
Znakomity pierwszy post.
Szkoda że nie jesteś w pl i nie działasz w pzw. Ten post to gotowy program wyborczy.
Te leśne dziady we władzach nic nie zrobią bo im dobrze tak jak jest.
Nie wątpliwie ten nasz związek polskich zwykłych wieśniaków... bo jak inaczej nazwać na dzisiaj tą instytucje... ma nas wędkarzy w nosie.
Trudno co kolwiek zdziałać. A droga którą wskazujesz jest jedyną.
Wybory to jedyny kierunek zmian.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: robson w 02.11.2019, 20:22
Luk, masz rację co do tego, co zrobić trzeba, natomiast jest po prostu opór materii. To nie jest tak, że nie ma prób - w tym roku (i w zeszłym też) Seba nakręcał akcję, żeby na Wiśle był no-kill drapieżnika na warszawskim odcinku Wisły. Nie przebiło się w kołach. Sam miałem głosować, ale rozłożyły mnie oskrzela, a niestety termin był jeden. Może w przyszłym się coś uda. Druga rzecz - to wszystko, co się udaje wywalczyć, jak w opolskim, może być bardzo nietrwałe, właśnie ze względu na przewagę liczebną mięsiarstwa. W Warszawie z kolei wcale nie wygląda to tak różowo - owszem, są ogarnięci ludzie, można zobaczyć jak się produkują na youtube, tylko że nad wodą widać zupełnie inne proporcje: jak widzę nad Wisłą gościa z gruntówką czy feederem, to jest 90% szans, że będzie beretował. WW od jakiegoś czasu też piszą pozytywnie o C&R, Paweł Oglęcki bardzo fajnie pisze, więc nie jest tak, że redakcja to kompletny beton. Choć tematu sieciowania nie ruszą. Niestety, to wszystko, co piszą gazety, wciąż nie przekłada się na postawy wędkarzy.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: mirek w 02.11.2019, 21:16
LUK trzeba się pochylić nad tematem dlaczego Państwo Polskie dopuszcza do takiej degradacji wód zarządzanych przez PZW?.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Stary Baca w 03.11.2019, 00:32
LUK trzeba się pochylić nad tematem dlaczego Państwo Polskie dopuszcza do takiej degradacji wód zarządzanych przez PZW?.

Państwo polskie jak to ministrowie stwierdzili "istnieje tylko teoretycznie". Coś co praktycznie nie istnieje czyli w praktyce nie działa nie może czegoś "robić" lub "nie robić".
Najlepszy przykład to komendant PSR w filmie Gargas, otóż ów przedstawiciel państwa robi co chce i ministerstwo "może mu skoczyć". Jakby coś takiego jak Państwo polskie istniało to człowiek ów by znał swoje miejsce i zakres swojej władzy.

Należy zadać pytanie komu zależy na tym i jaki ma interes w takim "dopuszczaniu degradacji". Jak uczy historia - nic nie dzieje się "od tak i bez przyczyny". Zwykle chodzi o władzę/zasoby/kasę.
Należy sobie zadać pytanie: kiedy i dlaczego wcześniej prowadzono podobne działania.
Kiedyś robotnicy pytali: "Dlaczego Państwo polskie dopuszcza do takiej ruiny zakładów które do niego należą, dlaczego nic nie robi"

Odp: Dokładnie to samo robiono z państwowymi zakładami pracy po roku 89.
Dlaczego LOT prawie nie zbankrutował ostatnio, dlaczego państwo dopuściło do Amber Gold i nic nie robiło - przypominam PIERWOWZÓR to Bezpieczna Kasa Oszczędności, 30 lat wcześniej. Kredyty frankowe i tysiąc innych "zapomnień i nic nie robień".
Mam dalej tłumaczyć, czy wszystko jasne?
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 03.11.2019, 10:07
LUK trzeba się pochylić nad tematem dlaczego Państwo Polskie dopuszcza do takiej degradacji wód zarządzanych przez PZW?.

Ja tego tak nie widzę. Jeżeli grupa wedkarzy reformatorów udaje się do sejmu i chce wpłynąć na posła czy posłów, aby coś się 'ruszyło', to ja mam wielkie zastrzeżenia. Przede wszystkim moje pytanie brzmi - dlaczego stowarzyszenie, dizałające zgodnie z prawem, ma być 'atakowane' przez kogoś z zewnątrz? Dlaczego wędkarze nie zajmą się walką o zmiany w stowarzyszeniu, czyli w swoim okręgu? I tu jest pies pogrzebany! Tego pytanie czy zarzutu nie ma, ale to jest podstawa wszelkich podstaw. Jeżeli nie próbujesz zmieniać niczego u siebie w okręgu w sposób w jaki to okresla statut stowarzyszenia, to z jakiej racji chcesz jakiegoś działania pozastatutowego? Jak może być tak, że na filmie goście są: z okręgów bieskiego, słupskiego i kilku innych, i chcą zmian na Mazurach czy na Zelewie Zegrzyńskim? Opłacają tam składki? Nie? To niech opłacą wpierw, a potem gadają. Ten kij ma bowiem dwa końce. Bo może przyjść grupa np. mięsiarzy z innych okręgów, i przeforsować coś siłą poprzez posłów czy jakąś partię, i uderzyć w demokratyczne decyzje wędkarzy okręgu X. Np. może powstać petycja aby znieść no kill'e w okręgu opolskim. Dlatego uważam tamtą wyprawę i argumenty reformatorów (dżiz, ci goście pitolili o jednej składce!) jako złe i godzące w interes wszystkich.

Zobaczcie - jeżeli większość z nas uważa, że trzonem PZW są wędkarze zabierający ryby i mający w nosie co się dzieje ze zbiornikami po takim 'braniu', to oznacza, że jest demokracja i PZW robi to, czego wędkarze chcą - łamane przez to co można. Nie można bowiem zarybiać 'ile wlezie', bo jest operat. Co to oznacza? Że jeżeli chcemy zmian, to musimy sami je wywalczyć. Co da upadek PZW? Niczego nie zmieni, bo proporcje będą te same. Dlatego najlepszą drogą jest walka o zmiany w swoim okręgu, tak jak robią to wędkarze z opolskiego. Bez wielkiego szumu, górnolotnych haseł i puszenia się.

Zobaczcie, w PZW można przegłosować wiele rzeczy bez żadnego problemu, bo wędkarzom się nie chce głosować, w kole grupa 10 osób może nawet dokonać całkowitego przetasowania, z wyznaczeniem swojego prezesa i wprowadzeniem nowych zasad. Tak więc można zrobić  małą grupą bardzo wiele. Czy jak upadnie PZW będzie lepsza okazja do działania? Absolutnie nie. Zwłaszcza, jak wędkarskie postulaty w stylu jednej składki na całą Polskę zderzą się z postawą mających tytuły naukowe rybakoznawców z Olsztyna. To będzie niczym walka Gołoty z Tysonem,  bardzo krótka. Tyson, czyli lobby rybackie, powali wędkarzy, czyli Gołotę szybkim atakiem. I będziemy petentami, oglądającymi jak ci goście z urzędnikami działającymi na zlecenie rządu, dzielą schedę po PZW i ustalają nowy porządek. Z pozycji leżącego na deskach. Teraz jest PZW i pewne rzeczy nam nie grożą :)

Dlatego nie ma lepszej szansy aby wygrać, niż poprzez przejęcie władzy w kole, potem w okręgu i dopiero w całym PZW. Wybory w przyszłym roku zapowiadają się  bardzo obiecująco - można pogonić część sitwy. W ZG PZW i takich WW jest już spora grupa ludzi myśląca w sposób normalny. Teraz nie mogą pisać co myślą, bo stoją nad nimi wąsate dziady, ale jak się skończą te układy? Może być tak, że już kolejne wybory, w roku 2024, będą całkiem 'wędkarskie'. Nie wolno jednak popełnić grzechu zaniechania. Jak nie pójdziemy głosować, wygrają ci sami ludzie, wąsaci działacze dbający o własny interes, nie rozumiejący wędkarzy i nie chcący ich zrozumieć. Taki Bedyński każe się wędkarzom dostosować do decyzji jego świty, nie jest zaś tak, że działa on na zlecenie wędkarzy. Ten beton trzeba usunąć.

PZW stoi w miejscu bo wędkarze na to pozwalają. Świetnie pokazuje to właśnie przykład opolski, gdzie można uzyskać tak wiele, kilkanaście zbiorników no kill! I do tego tam się dba o tych co zabierają, dając im nadwyżkę, czyli to, czym nie trzeba zarybiać takich wód, bo no kille mają już stały rybostan.

Kto w Opolu stoi za tymi zmianami? Nie prezes okręgu, dyrektor biura czy inny 'ważniak'. To wędkarze tyle zrobili. Działając w sprytny sposób, bez szturmowania okopanych pozycji :) Czy w takim okręgu mazowieckim trzeba od razu stworzyć dwadzieścia zbiorników no kill? Oczywiście, że nie :) Na początku należy usunąć przeszkody z dróg do normalności, a więc rozdać wilcze bilety Bedyńskiemu i jego wspólnikom. Należy postawić na ludzi młodszych. Bo na Mazowszu są inne warunki niż w takim Opolu. To tu się podejmuje najważniejsze decyzje. Jak puszczą lody w okręgu mazowieckim, odwilż rozejdzie się na całą Polskę.

Podam jeszcze inny ciekawy przykład. Wspominacie o odcinku no kill na Wiśle i o tym, że trudno ten pomysł przeforsować. Mnie to absolutnie nie dziwi. W Opolu nie ma tak, że się wędkarzom coś zabiera aby dać innym. Tam powstaje woda no kill obok wody z której się zabiera, którą się zarybia lepiej. Czyli co? Wędkarzom co zabierają ryby, trzeba coś dać :) I tu warto zobaczyć co zrobiono w okręgu mazowieckim. Zarybiono Kanał Żerański swojego czasu (dwa lata temu?) linem. Nie jakimś małym kroczkiem ale takim większym, jak to Pyza mówi, rybą 'do wzięcia' :) I było zadowolenie ogółu. Czy to nie pokazuje, że trzeba działać w przypadku no kill w inny sposób? Trzeba wpierw ludziom dać aby coś zabrać :) Może więc zacząć od no kill nie na rzece ale na jakiś zbiornikach? Do tego pilnowanych przez chętnych do tego wędkarzy, tworzących człon lokalnego SSR-u? Wg mnie, gdyby Opolanie zaczęli zmiany od siłowego robienia odcinków no kill na Odrze, to nic by się nie udało, powstała by zaś silne lobby anty no kill (które uwalałoby wszelkie próby zmian). Teraz zaś, można takie opcje rozpatrywać. Tak więc działajcie tam jak w Opolu właśnie, bez robienia czegoś na siłę, bez tworzenia opozycji, która jest potężna. Metoda małych kroczków :) I pamiętajmy, że jeżeli zmiany mają się odbywać poprzez tworzenie wód no kill, to muszą te wody mieć opiekunów. Nie ma ich? To trzeba wpierw ich znaleźć, zbudować fundamenty aby takie coś mogło działać. To jest właśnie budowanie normalnych stosunków międzyludzkich, uczenie wędkarzy aby dbali o swoje, pokazywanie im co mogą zyskać dzięki takim rozwiązaniom. Narzucanie 'na chama' zaś woli mniejszości poprzez tworzenie no kill na Wiśle, jest wg mnie nierozsądne. Metoda małych kroczków, nie zaś wielkich kroków, po których nastąpią dwa 'do tyłu'! :)
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: mirek w 03.11.2019, 13:30
Stary Baca  :thumbup:
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Ninja w 03.11.2019, 13:41
Baca jak zawsze w punkt :thumbup:
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: selektor w 04.11.2019, 01:20
Najważniejsze jest zrozumienie problemu polskich wód. Jednak większość problemu nigdy nie zrozumie. Dlatego sytuacja jest bez wyjścia. Jest tragicznie, a będzie jeszcze gorzej. Dlaczego? Już piszę :) Podkreślam, że chodzi mi o ogół PZW, a nie o poszczególne okręgi.


Komuniści z końcem lat 80-tych dobrze wiedzieli co robić i dlaczego trzeba nadać osobowość prawną ponad 40-stu okręgom PZW. Podzielili PZW na drobne, odrębne stowarzyszenia wędkarskie, które miały być "gładkim lądowaniem" dla wszelkiej maści UBeków, milicjantów i przedstawicieli służb bezpieczeństwa PRL w wolnorynkowej Polsce. To jest fakt. Nie ma tu co z tym dyskutować. I obecnie to jest największy problem polskich wód. Nie są to opłaty. Nie jest to polityka państwa (nawet pomimo istnienia tego komunistycznego tworu z 1985 r. - ustawy o rybactwie śródlądowym). Największym problemem polskich wód jest istnienie 40-stu kilku okręgów, które póty same nie upadną, to będą funkcjonować tak jak dotychczas, bo prawie nikt z działaczy nie będzie skory do zagłosowania za likwidacją swojego okręgu, aby cokolwiek zmienić w ustroju PZW. Zgodzę się z Lucjanem, że obecnie jedyna szansa na zmiany w PZW, to jest zmiana od "dołu". W niektórych okręgach będzie ona przebiegać szybciej, w innych wolniej, a w jeszcze innych nic się nie zmieni. PZW nie da się zreformować "od góry". Po prostu istnienie tych 40-stu kilku okręgów na to nie pozwala.

Idea założenia PZW była rodem wzięta z myśli Lenina. Zniszczyć wszelkie odrębne stowarzyszenia wędkarzy, przejąć ich wody i majątek, dać to wszystko PZW i "otworzyć" stowarzyszenie wędkarzy na każdego chętnego. Jak dla mnie ta idea - jak na lata 50-te - nie była taka zła, bo dała szansę milionom Polaków na skorzystanie z uroków wędkarstwa. Jednak jak to zwykle bywa z ideami, szczególnie w komuniźmie, idea ideą, gorzej z ich realizacją. Nie może jednak ujść uwadze ludziom jeden podstawowy fakt odnośnie istnienia PZW. PZW dało społeczeństwu otwarty dostęp do polskich wód i ich rybostanu przy niewielkiej opłacie. Oczywiście wiele z tych jednostek to nie wędkarze, a zwykli mięsoj..bcy, kórzy wyrybiliby każdą wodę, gdyby tylko nie było tam kontroli. Jednak raz jeszcze podkreślam. PZW dało ludziom nadzieję. Nadzieję na złowienie ryby w większości zbiorników w Polsce.

Jeżeli więc chcecie coś zmienić u siebie w okręgu, to tylko przez wybory w kołach. Inaczej obecnie się nie da. Państwo nie zmieni PZW. PZW "od góry" też się nie zmieni. Kiedyś myślałem, że "od góry" da się zmienić PZW t.j. od strony ZG. Dziś tak nie uważam, bo jest 40-ści kilka stowarzyszeń w ramach PZW, które robią co chcą i funkcjonują jak chcą. Ci co z tych okręgów dostają się do ZG, to muszą się tam najpierw utrzymać, a reformy związane ze stratą wód, to nie jest coś, czym ktokolwiek chciałby się pochwalić u siebie w okręgu. Jednak nawet w przypadku zmian pojawi się zawsze jedno kluczowe pytanie. Na które wody PZW stać, a na które nie ? I które wody tracimy, a które nie ? A niedługo to będzie podstawowe pytanie nad którym będą głowić się wszelcy reformatorzy PZW.

Przykład ? Uważam osobiście, że nie widzicie jednej ważnej rzeczy. Mówicie np. o frakcji rybackiej. A co jeżeli do niej zalicza się też reformatorów PZW dostających się do ZG ? Mówicie trzeba skończyć z rybactwem. Ok. Jest to jak najbardziej słuszne w stowarzyszeniu wędkarzy (rybactwo w PZW to ewenement na skalę światową - takie połączenie myśli naukowych IRŚ, komunistycznej polityki państwa względem użytkowników rybackich i zwykłego polskiego drobnego cwaniactwa). Jednak jak ktoś kiedyś z hotelu zrobił burdel, to trudno jest to teraz wszystko odwrócić, tak aby to ponownie działało jako hotel wraz z odpowiednią renomą na rynku i rzeszą nowych klientów. I tak jest z PZW.

A co jeżeli to rybactwo utrzymuje PZW w takim stanie jakie jest ono teraz ? Likwidując rybactwo tracicie w Polsce wiele wód. Szczególnie na Mazurach likwidując rybactwo PZW straci większość wód. To fakt. No chyba, że składki wędkarzy z Mazur utrzymają te wszystkie jeziora, które tam są w posiadaniu PZW ...albo wędkarze np. z Opola, czy Lublina zgodzą się na dorzucanie do ich utrzymania ze swoich składek. Zgodzicie się? :) Każdy kto chce zreformować PZW musi sobie odpowiedzieć (a dokładniej wybrać), które wody PZW ma stracić. Musi sobie odpowiedzieć na pytanie na które polskie wody PZW stać, a na które nie. Musi później też odpowiedzieć wędkarzom, którzy go wybrali do ZG, dlaczego właśnie TO TE wody PZW musiało stracić i dlaczego było ich tak dużo. To jest oczywiste. I teraz taki jeden reformator dostaje się do ZG (z okręgu w którym nie ma sieci) i mówi tak: Nie można zlikwidować Gospodarstwa Rybackiego w Suwałkach, bo PZW upadnie. I ja go rozumiem. On nie ma z tym problemu, bo PZW do czterdzieści kilka odrębnych stowarzyszeń. Dla niego liczy się jego okręg i PZW jako całość, a nie jakiś okręg na drugim końcu Polski...no chyba, że utrzymuje PZW. U niego w okręgu nie ma sieci. Jego okręg się rozwija, bo są wędkarze, którzy płacą. Jest ich wystarczającą dużo, aby utrzymać wody w okręgu. No i jeszcze "pracują" dla dobra rozwoju wędkarstwa w okręgu. 

Czemu nikt o tym nie mówi? Nie znajduje rozwiązania dla tego typu problemów z którymi PZW właśnie się styka ? Odpowiedź jest prosta, bo patrzymy przez pryzmat "swojego" okręgu. Póki utrata wód nie dotyczy naszego okręgu problem ten mamy w dupie. Udajemy, że go nie ma. A chowanie problemów głęboko w d...pie jest prostą drogą do klęski. Wszyscy patrzymy przez reformy własnego okręgu. Nic dobrego z tego nie wyjdzie, choć obecnie tylko tak da się patrzeć i cokolwiek zmieniać. To jest taka trochę tragiczna sytuacja :) Taka jaką jest sytuacja nad polskimi wodami.       


I teraz przechodzimy na inną płaszczyznę. Płaszczyznę konfliktu społecznego oraz nazwijmy to samokrytycyzmu jednostki :) Konflikt jest dużo głębszy niż się wielu wydaje, gdyż konflikt ten tyczy się nas wszystkich - tych, którzy korzystają z polskich wód. A trudno jest rozwiązać jakikolwiek problem, nie widząc jednocześnie własnych wad, a tym samym destrukcyjnych skutków własnych działań.   

Problemem polskich wód jest więc system prawny na podstawie którego one są użytkowane. Problemem jest też to, że wymogi państwa odnośnie posiadania i użytkowania wód, są często już "na starcie" nierealne do osiągnięcia, więc z góry system dopuszcza oszustwa, aby daną wodę posiadać i użytkować. Problemem są patologiczni użytkownicy rybaccy. Problemem są wędkarze, którzy mentalnie tkwią w latach komunizmu. Problemem wielu wód jest eutrofizacja oraz kormorany. Problemem jest brak realnej kontroli państwa nad użytkownikami rybackimi. No i jednym z głównych problemów jest chora ambicja. Chora duma. Rządzący nigdy nie przyznają się przed społeczeństwem, że doprowadzili do zagłady wiele naturalnych ekosystemów wodnych, tworząc debilne prawo. Rybacy nigdy nie przyznają się, że ich pazerna polityka doprowadziła do wyniszczenia rybostanu na wielu wodach. PZW nie przyzna się, że tak naprawdę to w tym stowarzyszeniu liczą się głównie stołki i kasa, a nie dobro szarego wędkarza. Wędkarz nie przyzna się, że przez swoją pazerność doprowadził do ogołocenia wielu wód w Polsce. Polscy naukowcy rybaccy nie przyznają się, że ich debilny wymysł nieznany światu - jakim jest polska racjonalna gospodarka rybacka - doprowadził polskie wody do zagłady.

Mamy "chory" system instytucjonalno-prawno-społeczny z "chorymi" jednostkami go tworzącymi, funkcjonującymi w ramach "chorego" prawa :) Powiem inaczej. Mamy systemowo uregulowaną opiekę paliatywną (jaką jest obecne użytkowanie wód stanowiących nasz skarb narodowy) i pacjentów (wszystkich korzystających z polskich wód), którym tak naprawdę już nic nie pomoże. I oni żyjąc i działając tak jakby nie miało być jutra decydują o tym co ma być w przyszłości z polskimi wodami. To jest tak jakby napisać regulamin szpitala psychiatrycznego i oddać ten szpital w zarządzanie jego pacjentom, licząc na to, że oni sami się wyleczą, a szpital nadal będzie funkcjonować i leczyć ludzi.   

Wszyscy mają wszystkich innych - tych z odmiennymi poglądami - głęboko w czterech literach. Każda z tych grup wini innych, tylko nie siebie. Jedni wiedzą lepiej od drugich, co jest dobre dla polskich wód, więc mamy polskie piekiełko, które skończy się tak jak to zawsze się kończyło w polskiej historii...sromotną klęską. Amen.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Stary Baca w 04.11.2019, 03:19
Prawdziwa gospodarka rybacka nie musi powodować takich spustoszeń w wodach. Za komuny odławiano na potęgę ale były tego granice - strach przed rzeczywistą kontrolą państwa. Były układy i złodziejstwo (kradli wszyscy i kłusowali) ale gospodarczo musiało to się kręcić i za taką dewastację jak teraz by powsadzali (za przest. gosp. były wyroki śmierci w PRL i to robiło wrażenie na pacjentach- dyrektorach itp). Bo jak nakradli za dużo to prokuratura wsadzała i nie było zmiłuj. Teraz niszczy się wody zgodnie z prawem i nikt się nie boi bo ma podkładkę w papierach.
W rozważaniach brakuje opisu mechanizmu dotacji unijnych i ich wpływu na budowę układów wręcz mafijnego typu. Za unijną kasę oni rozwalają nasze wody prowadząc do absurdów i budowania fikcji gospodarczej, następuje demoralizacja i patologizacja.

A jak kolega selektor napisał tyle prawdy to i ja napiszę:

Co do "budowy PZW" - mało kto rozumie tamten system i zasady jego działania, mamy kompletnie błędne pojęcie o jego funkcjonowaniu i ta wiedza jest głęboko ukryta bo do dziś jest ona stosowana przeciwko nam. Ludzie którzy jako dorośli nie "pracowali w zakładzie państwowym PRL" nie zrozumieją mechanizmów nigdy, pośmieją się tylko z filmów Barei ale nie odczytają ich nigdy tak jak należy je odczytywać - Bareja to nie śmiech to czysta groza.

Aby zrozumieć jak budowano PZW ( i cały PRL z jego milionem organizacji itd) i jakie przewidziano mechanizmy które miały stanowić "ducha" PZW należałby "działać świadomie" w PZW w okresie PRL. Otóż ja działałem i poznałem mechanizmy psychologiczno-społeczno-polityczne PZW.
Dziś mogę napisać, iż m.in. PZW umożliwiło mi w bezpieczny sposób penetrowanie typowej organizacji PRL i poznawanie mechanizmów i uwarunkowań i jak to wszystko działa i po co, bezpieczny bo było słabo wtedy penetrowane przez służby i można było dość swobodnie eksperymentować i chodzić po brzytwie.

Człowiek który nie żył w latach 50-tych ma niesamowite problemy by "zrozumieć PZW" i dlaczego ma ten twór takie pokraczne kształty, normalny człowiek nie zrozumie dlaczego to tak pokracznie funkcjonuje, Otóż należy stwierdzić iż takie działanie jest celowe i w takim celu to zaprojektowano by tak to funkcjonowało. PZW funkcjonuje do dziś w sposób DOSKONAŁY zgodnie z tym jak go zaprojektowano.

Na jakich zasadach funkcjonowała ta organizacja i inne najlepiej opisuje:
Instrukcja NK/003/47  Moskwa, 3.IV.1947 r. / AA/OC113  /
https://ipn.gov.pl/pl/dla-mediow/komunikaty/35505,Komunikat-o-udostepnieniu-dnia-1-kwietnia-2016-r-dokumentow-zabezpieczonych-2-ma.html

Po latach większość zaleceń brzmi nieadekwatnie do dzisiejszej sytuacji i musiałbym je przeredagować i "podać na nowo" na co nie mam czasu ani ochoty (kto zrozumie tę instrukcję to jego zysk i powód do dumy) ale wkleję tylko kilka punktów bez najmniejszych zmian w treści (pozamieniajcie w myślach gdzie trzeba na PZW):

"Spowodować, aby wszystkie zarządzenia i akty prawne, gospodarcze, organizacyjne (z wyjątkiem wojskowych)   — nie były precyzyjne.

Należy zwrócić baczną uwagę na ludzi wyróżniających się zmysłem organizacyjnym, umiejących sobie jednać popularność. — Ludzi takich należy pozyskać,  —  a w razie odmowy nie dopuszczać do wyższych stanowisk.

Spowodować, aby dla każdej sprawy powoływano kilka komisji, urzędów, instytucji społecznych, — ale żadne z nich nie powinno mieć prawa podejmowania skutecznej decyzji bez konsultacji z pozostałymi.

Samorządy w zakładach pracy nie mogą mieć żadnego wpływu na kierunek działania przedsiębiorstw. — Mogą się zajmować jedynie sposobem wykonywania zleconych zadań.

Należy spowodować, aby awansowano tylko tych pracowników i kierowników, którzy wzorowo wykonują przydzielone im zadania i nie wykazują skłonności do analizowania spraw wychodzących poza te działania.

Krajowcom   na  stanowiskach partyjnych, państwowych i gospodarczych — należy stworzyć warunki do działań, —  które będą kompromitować ich w oczach podwładnych i zamykać im powrót do środowisk, a których pochodzą.

Inspirować zwoływanie narad środowiskowych i problemowych, zbierać stawiane tam wnioski i propozycje, rejestrować wnioskodawców, a realizować linię określoną w instrukcjach.

Spopularyzować   wywiady z ludźmi pracy na aktualne tematy produkcyjne, w których zawarta jest krytyka przeszłości lub lokalnego bałaganu,   — ale nie doprowadzać do likwidacji przyczyn krytykowanych zjawisk.

Przy odbudowie i rozbudowie przemysłu dopilnować, — aby ścieki przemysłowe spływały do rzek mogących stanowić rezerwaty wody pitnej.

Doprowadzić do maksymalnej rozbudowy administracji biurowej wszystkich stopni.
— Można dopuszczać krytykę działalności administracyjnej,   — ale nie wolno pozwolić na jej zmniejszenie ani sprawną pracę.

Nie wolno stawiać przed sądem ludzi na stanowiskach kierowniczych obsadzonych   przez partię,   — którzy swą działalnością spowodowali straty lub wywołali niezadowolenie podwładnych. — W sytuacjach drastycznych należy ich odwołać ze stanowiska i przenieść do innych miejscowości na stanowiska równorzędne lub wyższe.

Otóż do dziś powyższe mechanizmy stanowią "konstrukcję" PZW


Do dzisiejszego działania IRŚ pasują jak ulał:

    Objąć szczególnym nadzorem wszelkie laboratoria i instytucje naukowo-badawcze.

    Należy   zwrócić   szczególną   uwagę na ruch racjonalizatorów i wynalazczy, rozwijać go i popierać,   — ale wszystkie odkrycia dokładnie rejestrować i zapisem przekazywać do centrali.

— Dopuszczać do realizacji tylko te wynalazki, które przydatne są w przemyśle wydobywczym, wstępnej obróbki i określone w specjalnej instrukcji.

— Nie mogą być realizowane te odkrycia, które mogłyby doprowadzić do wzrostu produkcji kosztem ograniczenia wydobycia surowców lub zaniechania zalecanych działań.

— W wypadku głośnych odkryć spowodować ich sprzedanie za granicę.

— Nie dopuszczać do publikacji zawierających wartości i opisy wynalazków.

Jak ktoś nie zrozumiał - bałagan, nadużycia, złodziejstwo i atomizacja i rozkład społeczeństwa było celowo odgórnie ZORGANIZOWANE. Organizacje takie jak PZW miały za zadanie: rozkład, demoralizację, udowadnianie całkowitej bezradności członkowi i doprowadzanie go do skrajnej rozpaczy i poczucia braku wpływu na rzeczywistość. Wprost trenowaniu go ku bezradności i braku wpływu na rzeczywistość.

Powtarzam PZW działa do dziś DOSKONALE. I cudem jest to, że ktokolwiek w takich ramach organizacyjno-prawnych oddolnie (łącznie z okręgiem) jest w stanie zrobić cokolwiek dobrego.

Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 04.11.2019, 07:04
Panowie, miazga z rana :bravo: :thumbup:
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Medunamun w 04.11.2019, 08:47
No, stare radzieckie metody dalej skuteczne :bravo: :facepalm:
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 04.11.2019, 08:58
Widzę,że powstaje dobry wątek, bo możemy dojść do pewnych ciekawych wniosków :) Selektor, Baca  -dla was :thumbup: :thumbup: :thumbup:

Ja teraz dodam coś od siebie, jakby nanosząc na to co napisał Arek, pewien pozytywny scenariusz zmian w Polsce. A jest on taki:

To fakt, że jestesmy obecnie w doopie, ciemnej jak pochmurna listopadowa noc, bez księżyca i gwiazd. Prawo jest złe i chore, broni go grupa ludzi mieniących się naukowcami, którzy od 30 lat piszą prace 'nałkowe' udowadniające kwadraturę koła. Zrównoważona gospodarka rybacka, z wpisanymi wędkarzami jako rybakami łowiącymi aby zjeść, jest po prostu idiotyczna. Ale zmienić to teraz to jak siłować się z niedźwiedziem, jesteśmy na to zbyt słabi. Taki rozwój kormorana to w dużej mierze zasługa tejże gospodarki, ale co tam, winę zawsze można zwalić na ekologów i wędkarzy :) Rządzący nie mają zamiaru porywać się na wielkie reformy, bo z jednej strony nie mają wiedzy (to fakt), z drugiej nie pali się im do wielkich reform, bo polski system gospodarki wodami zrzuca wszelkie obowiązki na użytkownika. Więc PZW jest dla nich super, bo płaci za większość wód. Jak się uderzy w rybaków, to wiele jezior może stracić opiekunów, kto się nimi zajmie? Państwo nie chce tu dopłacać, dlatego brakuje środków na PSR, naukowców z prawdziwego zdarzenia.

Mamy więc jakby sytuację patową i marzenia o reformach odgórnych należy uważać za marzenia. Do tego w samym PZW wciąż siedzą te same ryje przy korycie, którzy kombinują jak mogą jak tu zrobić kasę. PZW bierze udział w hodowli jesiotra, którego nikt chyba jeszcze w polskich rzekach nie złowił. Natomiast jest go sporo na komercjach :) Ci sami goście są na stołkach od lat, tworząc sitwę, broniąca swego. Na Mazurach GR Suwałki może robić bardzo dużo, można tu więc przewalac sporo kasy, i wędkarze nie dojdą do niczego, bo dostęp do papierów jest ograniczony, praktycznie do zera. Podobnie Wiadomości Wędkarskie mogą wiele robić poprzez kontakty ze sponsorami. Tu też można porządzić, umawiając się z różnymi firmami na legalne łapówki - jakimi moga być reklamy itd. Niech więc nie dziwi, że to ZG trzyma nad tym pieczę. Rudnik na wejściu, po swoich obietnicach i szczerzenu zębów na zdjęciach, zderzył się z nie lada tematem, musiał wydać zgodę na kupno patroszalni i fileciarni, której koszta były olbrzymie. I nie miał wiele do powiedzenia :o

Co jednak można zrobić? I tu właśnie może pomóc rozbicie na 44 bodajże okręgi :) Otóż możemy przejąć w części nich władzę, po czym przeniknąć do ZG. I wtedy stworzyć lobby wędkarskie, które może się legitymować konkretnym poparciem, a więc ilością członków. Jeżeli w PZW przejmie się władzę, sprawi, ze WW będą pisać pod wędkarzy a nie pod ZG PZW, wtedy może wszystko ruszyć. Bo jako wędkarze uzyskamy możliwość wpływania na rządzących i urzędy. Możemy więc przestać być częścią loby rybackiego a stać się lobby wędkarskim.

Zobaczcie co może zrobić oczyszczone z sitwy PZW. Może zatrudnić ichtiologów, między innymi w Radzie Naukowej PZW, którzy stworzą przeciwwagę dla myśli rybackiej rodem z Olsztyna, z IRŚ i UWM. PZW da tym ludziom oparcie (w postaci zatrudnienia na stałe), obecnie na naszym forum mieliśmy przykład, jak myślącego inaczej pracownika IRŚ zwolniono za wpisy tutaj, krytykowały bowiem one obecny system gospodarki wodami. Więc możemy mieć swoich ichtiologów i uzyskać naukowe poparcie dla naszych postulatów. Nie trzeba atakować rybaków idąc na otwarta wojnę, wystarczy wywalczyć miejsce dla innego modelu gospodarki na wodach dzierżawionych przez wędkarzy Ja się absolutnie nie zgadzam z poglądem, że tych co wypuszczają jest bardzo mało. Zależy gdzie :) Tam gdzie dużo karpiarzy, feederowców łowiących w nowoczesny sposób, spławikowców, rozumiejących 'dużo' spinninnigistów - tam jest spory procent tych co mają całkiem inne spojrzenie. Wg mnie są okręgi, gdzie liczba ludzi wypuszczających połów (nie zawsze ale zazwyczaj), sięga do 30%. I z każdym rokiem ten stosunek będzie się zmieniał na korzyść tych co chcą 'nowego'. Dawniej, za PRL ryba była świetnym urozmaiceniem w jadłospisie, dzisiaj wielu młodych wędkarzy nawet nie pomyśli aby ryby jeść. Pomyślcie kto będzie szkolił młodych. O ile ojciec 'mięsiarz' tego nie uczyni, adepci wędkarstwa będa patrzeć na wędkarstwo nie jako na sposób pozyskanie mięsa, ale jako na hobby.

Dlatego jeżeli przejmiemy władzę, będziemy mogli tworzyć lobby wędkarskie i stać się graczem, który będzie mógł zasiąść do rozgrywek. I to mając niejednego asa w rękawie :)

Jeżeli więc po przejęciu władzy PZW miałoby upaść, wtedy mamy struktury które mogą ten związek zastąpić. Teraz, Bedyński i spółka mogliby 'pozamiatać' wędkarzy, bo sitwa ma poparcie 'nałkowców' z IRŚ, przychylność części urzędników i rządzących. Jak się uwali sitwę, to nie będzie mogła ona się utuczyć na schedzie po PZW. Dlatego trzeba umiejętnie robić tak, aby tych gości wysłać na zielona trawkę. Wielu z nich i tak powinno iść na emeryturę.

Kolejna ważna rzecz to nie wystawiać się na strzał, czyli dbać o to aby przestrzegać to co należy. Chodzi o rejestry połowowe a więc zbiorcze dane o połowach. Tutaj należy sprawić, aby to zaczęło działać Od tego zależy nie tylko wielkość zarybień określana 10-letnim operatem, jak i możliwość dopasowania regulaminu do danego zbiornika. Chodzi o to, aby wytrącić lobby rybackiemu główną broń jaką dysponuja przeciwko wędkrarzom, a jest nią właśnie olewanie rejestrów. Za fatalny stan zbiorników więc można obarczyć winą użytkownika wędkarskiego, co 'Olsztyn' właśnie robi. I w ten sposób każdy rząd nie będzie ufał wędkarzom.

Inną nieziernie istotną rzeczą będzie konsolidacja braci wędkarskiej. Trzeba zacząć się jednoczyć, nie zaś walczyć. Wielką szkodę wyrządzać będą ludzie, nawołujący do upadku PZW i walczący z PZW jako takim. Niektórzy mają klapki na oczach, i odrzucają wszystko co robi PZW, każdy praktycznie aspekt, uważając go za zły. To wielki błąd, bo jak pisałem, upadek PZW teraz to utrata większości wód. Prawo pozostanie takie samo, ci sami ludzie będą dzielić i rządzić. Tylko wędkarze stracą możliwość bycia równorzędnym graczem, bo zostaną sprowadzeni do roli petenta, któremu państwo (rząd, urzędy, naukowcy i nałkowcy) będa dawać tyle, z ile uznają za słuszne.

Zobaczcie- jak sprawić, aby wędkarze zrozumieli co jest dobre a co złe? Ostatnio w podobnym wątku jeden wędkarz spotkał się z lekki ostracyzmem, bo przyznaje, że ryby zabiera - on jest poprostuwędkarzem :) Chodzi o to, że wielu nie rozumie dlaczego należy ryby chronić. Może dla wielu tutaj to oczywiste, ale zapewniam, że wiele osób tego nie rozumie, nie zna realiów. Obracając się w towarzystwie podobnych sobie nie mają kontaktu z innym sposobem myślenia.  Lata działalności PZW sprawiły, że wędkarze w Polsce cierpią na zaćmienie umysłu. To nie jest wcale coś osobnego, bo np. w sprawie smogu przez wiele lat nie robiono nic, ludzie palili w swoich piecach co tylko chcieli. Dlatego trzeba wędkarzy edukować, pisać wciąż o wielu aspektach skutecznej gospodarki wędkarskiej, bez bzdur o konieczności odgazowywania dna sieciami czy szkodliwości jaką wyrządzają np. duże szczupaki. Nie wiem, czy jest jakikolwiek związek wędkarski w jakimś kraju, który ogłasza, że duży szczupak to szkodnik. W Polsce jest to możliwe! Należy stawiać na wody no kill tak jak to robią w Opolu (a więc oznacza to myślenie również o wędkarzach co biorą, tak aby i oni na tym korzystali!), bez siłowego robienia odcinków no kill. Tutaj trzeba działać jak na wojnie, przed atakiem trzeba opór zmiękczyć artylerią i lotnictwem, czyli przygotować pod taki atak grunt (uświadomić).

Dlatego musimy iść na wybory w przyszłym roku i dobrze wybrać. Po raz pierwszy będize się wybierać delegatów w normalny sposób i można naprawdę sporo uzyskać. Najważniejsze to uwalić wąsatych dziadów po 60-tce i postawić na młodszych, myślących po wędkarsku. Bedyński urodził się w roku 1953, ma 66 lat. Tak więc jego czas już nadszedł :) Inne dziady są w podobnym wieku. Dlatego czas to nasz sprzymierzeniec. Upadek PZW teraz to uaktywnienie największych szkodników pod jednym sztandarem. Dajmy im przejść na (nie)zasłużoną emeryturę i nie wykonujmy zbyt wielu nerwowych ruchów.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Ninja w 04.11.2019, 09:34
Dobrze Luk że masz takie zacne i ambitne plany :bravo: :thumbup:
Jednak wydaje mi się że to są tylko zamki na piasku.
Nie specjalnie się na tym wszystkim znam ale staram się śledzić o czym tutaj rozmawiacie.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 04.11.2019, 09:46
Pójście na wybory nie jest zamkiem na piasku.
Po kilku okręgach w Polsce widać, jak wiele można w ten sposób zmienić.
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: mirek w 04.11.2019, 14:32
Baca,Selektor takich artykułów jeszcze nie był,bomba. :thumbup: :thumbup: :thumbup:
Tytuł: Odp: Upadek PZW - czy wędkarze mogą na tym zyskać?
Wiadomość wysłana przez: Luk w 04.11.2019, 22:15
Dobrze Luk że masz takie zacne i ambitne plany :bravo: :thumbup:
Jednak wydaje mi się że to są tylko zamki na piasku.

Ja piszę o tym co można zrobić :) Nic na siłę, jak wędkarze nie będa chcieli działać to nic się nie wydarzy. Jednak zmienia się rozkład sił, powoli wędkarze stają się mocniejsi, natomiast lobby rybackie słabnie. Jeżeli to prawda co pisał Arek, że dopłaty unijne na następne lata nie pójdą na rybaków śródlądowych, to jest to plus dla nas :)

Ogólnie trzeba spojrzec na wiek wąsatych dziadów. Bedyński to dobry przykład. Facet ma 66 lat, jego świta podobnie. Ile ci goście będa jeszcze się pchac do tego koryta? Wędkarze zyskują więc przewagę, z roku na rok proporcje zmieniają się na naszą korzyść.

Ogólnie można tez pomyśleć, że za upadkiem PZW mogą być...same wąsate dziady którzy mogą chcieć się uwłaszczyć. Może być im to na rękę. Nie wiem jak Bedyński, ale ogólnie prezesi PZW nie mają wypłat jak dyrektorzy biur okręgowych. kto wie czy on się nie zmęczył :) Wybory za rok też nie rysują się dla niego korzystnie. Leśnych dziadków ubywa, jest coraz mniej takich, co na Bedyniaka będą chcieli głosować.