Problem moim zdaniem nie leży tylko w wychowaniu nas - wędkarzy.
Nad jeziorem nad którym najczęściej wędkuję widziałem już
opony,
butelki po szampanie,
majtki,
prezerwatywy,
podpaski,
pieluchy.
To najzwyczajniej nie są śmieci wędkarskie. "BRUDACTWO" jest niestety głęboko zakorzenione
w dużej części naszego społeczeństwa. Kolejny problem to spacerowicze z psami bo taki delikwent
jak się pies zesra pod blokiem to jeszcze woreczek wyciągnie i wyrzuci ale na spacerze w lesie czy nad jeziorem to
już uważa, że nie musi. A jak się siedzi na takim stanowisku to każdy może się domyślić. I co może mamy jeszcze gówna
po psach nad jeziorami sprzątać ??
Ja mam zawsze 4-5 worków na śmieci i jak idę na miejscówkę na rekonesans to już zbieram śmieci.
W zeszłym roku przeszedłem się ok 20 metrów pasem trzcin (samym środkiem) i uwierzcie lub nie ale zapełniłem 3 worki.
20 metrów i trzy 35 litrowe worki śmieci szok ...
Gatunkowo nie zastanawiałem się wtedy jakich śmieci było więcej (wędkarskich czy niewędkarskich)
ponieważ byłem w ciężkim szoku ile tam tego było.
Najlepszy był koleś, którego poczęstowałem browarem nad wodą.
A co fajnie się gadało i smaki komuś nie będę robił.
Koleś wypił piwo i JEB... puszkę za plecy.
Co ja wtedy odruchowo powiedziałem to tego długo nie zapomnę. Cytując siebie:
"TY NO WEEEEŹŹŹ KUUURRR......AAA ALE WIOCHA, ŻARTUJESZ TERAZ CHYBA...?"
Po tych słowach gość spalił się ze wstydu.
Posprzątał, spakował się bez słowa i zakończył wędkowanie.
Nawet do widzenia mi nie powiedział...
Ale co tam nie żałuję