Od początku istnienia forum poruszamy problem coraz mniejszej ilości lina i karasia pospolitego naszych wodach. Zeszły rok był fatalny jeżeli chodzi o połów obydwu gatunków, co obserwować mogliśmy w wynikach nad wodą. W tym jest jest ciut lepiej, aczkolwiek sporo lina pochodzi z komercji, bądź z tych samych wód (Zbyszek i Mateo), karasia jak nie ma tak nie ma...
Jak możemy pomóc tym gatunkom?Myślę, że warto przygotować pewien program, który można przedstawiać na zebraniach rocznych naszych kół wędkarskich. Wydaje mi się, że obydwa gatunki absolutnie nie są groźne dla wód, i zarybienia nimi nie powinny niczego zakłócać. Tak naprawdę, to jest ich zbyt mało niż powinno. Tak więc jeżeli pewne sprawy poruszone by zostały na zebraniach - byłaby to podstawa do tego, aby zarybić więcej, starać się o zmiany w operacie rybackim.
Nie wiem jak się to w ogóle odbywa, ale na pewno jeżeli wywierać będziemy nacisk, do wód trafi więcej lina. Nawet można starać się o to, aby zmniejszyć ilość karpia. Ten i tak zostaje odłowiony zaraz po wpuszczeniu, często w 90% nawet, lin zaś łowić się nie da, trzeba czekać na kolejny sezon. Tak więc już takie 'złamanie' proporcji przyniosłoby wiele dobrego.
To co nam potrzeba, to określenie takiego programu, najlepiej podpartego jakimiś badaniami, oraz znajomość przepisów i procedur związanych z samym takim postulatem, przedstawianym na zebraniach. Warto się dobrze przygotować, aby jakiegoś wniosku nie odrzucano 'formalnie' już na samym początku...
Ogólnie warto pomyśleć o większych zarybieniach linem i karasiem. To jest podstawa. Jeżeli więcej trafi go do wód, jest większe prawdopodobieństwo, że ich populacje zaczną się odbudowywać. Tak więc -
WIĘKSZE ZARYBIENIA.
Kolejna sprawa to
ochrona tych gatunków. Limity dobowe i wymiar ochronny to za mało. Gdyby tak zwiększyć wymiary chociażby o pięć centymetrów, to już byłoby to 'coś'. Można też wnioskować o górny wymiar ochronny. Jako, że na okres ochronny bym nie liczył, jest to zbyt szalone w polskich realiach, to można pomyśleć o tym, aby wnioskować o wyłączenie części łowiska na czas tarła. Czyli jeżeli ryba będzie miała jakąś zatoczkę, miejsce przy grążelach i roślinności podwodnej, gdzie nie będzie poddawana presji, jest szansa, że się będzie wycierać. Takie miejsca ponownie można włączyć do wędkowania od sierpnia. Jeżeli by wyłączyć taka strefę na okres maj-lipiec, wiele gatunków mogłoby się tam wytrzeć. Płoć, leszcz, karaś, lin... To nie jest chyba wcale takie trudne do zrobienia! Jeżeli się wytłumaczy to dobrze na takim zebraniu, wędkarzom - to powinni wszyscy to poprzeć. Bo jak się ryba wytrze, to będzie jej więcej, nieprawdaż? Już teraz coś takiego ma miejsce, warto jednak aby tematem się bardziej zająć. W wielu kołach bowiem władze nie chcą dostać problemu do rozwiązania. Wolą, jeżeli ktoś wykaże inicjatywę i się tym zajmie, uzyskując zgodę.
Trzecia rzecz - to zrobienie małej prezentacji na zebraniach. Dam sobie rękę uciąć, że wielu wędkarzy nie zna zachowania się takiego lina i karasia. Jeżeli więc zrobi się mała pogadankę, i wytłumaczy, że taki lin grupuje się do tarła już pod koniec kwietnia, a może je odbywać nawet w lipcu, to wtedy wielu zrozumie, że łowią ryby przed tarłem. Tak więc ochrona prowadzona przez samych wędkarzy może wiele pomóc. Nawet ci co zabierają mogą na tym wymiernie skorzystać. Bo obecnie lin jest rzadkim gościem w podbieraku...
Sprawa następna.
Karaś srebrzysty czyli japoniec. Tutaj powinniśmy często łączyć obydwie sprawy i pokazywać, że ten gatunek jest niepożądany i zakłóca równowagę w wodnym środowisku. Na pewno nie powinno się nim zarybiać, można żądać zakazu używania go jako żywca, nakłaniać do zabierania wszystkich sztuk, nawet nakazywać to. Oczywiście trzeba pokazać jakie są różnice między japońcem a pospoliciakiem...
Co o tym sądzicie?
Jest pół roku czasu aby coś przygotować. Można wystartować chociażby w kilku kołach, monitorować postępy, pokazywać to tutaj, na Złotej Rybce przede wszystkim. Samo się nie zrobi
Miejmy świadomość, że nowoczesna technika, przynęty, są dostępne już w każdym sklepie wędkarskim. Zarybienia, limity, kontrole -to się nie zmienia, zaś skuteczność wędkarzy rośnie. Trzeba coś działać. Jeżeli macie jakieś kontakty z ichtiologami, prezesami okręgów, kół, macie chody u siebie w kole - możecie zbadać 'teren' i zapytać o wskazówki, porady... Może nawet udałoby się zbierać jakieś fundusze na takie zarybienia? Nie jest to wcale nierealne, być może jakaś firma wędkarska chętnie wsparłaby taki program. Tak naprawdę jeżeli poszukać, to ktoś taki się znajdzie...