Dawniej często wysiadałem w Cedzynie a wsiadałem w Mójczy. Wysiadałem w Borkowie a wsiadałem w Marzyszu. Co ciekawe wszystko mieściło się w plecaku plus jedna wędka. Teraz cały samochód klamotów i tak coś zawsze brakuje...
Ja też czasami śmiesznie jeździłem, wybierałem kierunek na Kraków, a wracałem drogą z Częstochowy
tzn wybieram się na Bocheniec, za Chęcinami, rzeka Wierna, jechaliśmy PKS, bo tylko PKS tam jeździł, nie było busów wtedy, mało kto z kolegów miał prywatny samochód, wysiadaliśmy w Bocheńcu, szliśmy rzeką, parę km, na zbiornik w Małogoszczy, tam łowiliśmy w nocy, po nocnym wędkowaniu wracaliśmy znów Wierną rzeką na stację kolejową w Wiernej Rzece (miejscowość) no i wracaliśmy pociągiem do Kielc
Było kilkadziesiąt km
ale faktycznie sprzętu było mniej. Tak samo jak do Nowego Korczyna, PKS a z Nowego Korczyna na stykankę Nidy z Wisłą
też kawałek drogi. Albo do Połańca pociągiem i na kanał, omijając elektrownię.
Teraz też robię takie wypady, ale już rzadziej
Pozdrawiam