Na środkowej Wiśle rybacy nie zastawiali sieci ani koszy, tylko puszczali długą sieć z pływakami z prądem, a potem zagarniali do brzegu. Sieć nazywali "drygawicą". Inny wariant ich "roboty" był taki: zastawiali siecią klatkę pomiędzy główkami, albo inne nadające się do tego miejsce, i ciągnęli sieć za oba końce na brzeg, wraz z wszystkim co w drygawicę wpadło. Czasem jeszcze chodzili po główkach i płoszyli ryby łańcuchami na drągach, aby wygonić je na środek klatki. Muszę dodać, że na Wiśle w okolicach Dęblina i Puław klatki, główki i opaski brzegowe to główne ostoje i żerowiska ryb, bo wokół dominują ławice piachu, gdzie trudno o pokarm. Krew mnie zalewała, ale okazało się, że to wszystko było legalne. Od kilku lat nie widzę rybaków na Wiśle. Nie opłaca się, za mało ryb!!! Na innych odcinkach rzeki i na Odrze ryb jest jak widać dużo więcej.