I żyje się dalej. Powoli barek mi sie z tego wszystkiego uszczupla. Już jedna 0,7 pękła. Pozostały jeszcze dwie
Tak się zastanawiam, czy już teraz, na wszelki wypadek nie zrobić żelaznej rezerwy/zapasu na wypadek kwarantanny. A może pieprznąć tym wszystkim i pojechać na ryby?
Cholera, robię "fracht życia". Załadowałem i jadę do drugiej firmy. W linii prostej między dwoma punktami jest circa 3km. Na kołach 10km. Żeby mi czasu na to starczyło.