Panowie śledzę Wasze zakupu i powiem szczerze nie wiem czy zazdrościć czy współczuć?
Prawda jest taka, że my po prost lubimy kupować i nie ma co się oszukiwać i dorabiać dziwnych teorii.
Zaliczyłem ten etap wędkarskiego życia. Bywały lata, że na wędkarstwo wydawałem kilkanaście tysięcy rocznie, a karpiarzem nie jestem. Kolejna wędka, kołowrotek, przynęty i masa innych rzeczy. Summa summarum cześć zakupów nigdy wody nie widziała.
Skutki "drobnych zakupów" to kilkanaście wędek spinningowych, drugie tyle kołowrotków, kilka tysięcy przynęt spinningowych. Do tego feeder, methoda i wszystko co z tym związane. Żona twierdzi , że powinienem sklep wędkarski otworzyć, ewentualnie rodzinę obdarować .Na szczęście ten etap mam za sobą. Obecnie kupuję tylko rzeczy niezbędne typu nowe żyłki, plecionki itp. Nie gonię już za nowościami, zdaję sobie sprawę że nie tędy droga i nie mam szans to wszystko ogarnąc. Wiem doskonale, że sprzętu który mam nie zużyję do końca życia, a zmierzam jeszcze trochę pobyć na tym świecie.
Na przygotowania do nadchodzącego sezonu nie poświęcam wiele czasu i środków finansowych. No może z jednym drobnym wyjątkiem. Jadę do Szwecji na ryby i musiałem trochę zakupów poczynić.
Podsumowując, polecam chłodną głowę przy zakupach, bo jak czytam co poniektóre wpisy to mam deja vu
By wszystko było jasne. Nikogo nie krytykuję, nic nie zarzucam, nie mam bólu czterech liter
Przedstawiłem tylko swoje doświadczenia zakupoholika wędkarskiego