Dopiero raz dropshotowałem, więc nie mogę Ci doradzić. Łowiłem na wklejankę 2-12g 260 cm i wydaje mi się, że lepszy byłby sztywniejszy i może nieco krótszy kij. Jak rozmrozi mi gliniankę wypróbuje połowić na drugiego spina którego mam, 244 cm 3-18 gr, wydaje mi się, że będzie lepszą opcją.
Dopiero zaczynasz, raz łowiłeś tą metodą, a doszedłeś do bardzo dobrych wniosków. Jestem pod wrażeniem
Kiedyś, gdy ta metoda zaczynała być popularna, uznano, że wklejanki będą idealnymi kijami, szczególnie długie modele. Po pierwsze, dowodzono, że kij z miękką szczytówką będzie dobrze sygnalizował brania, kontakt ryby z przynętą. Po drugie, twierdzono, że długi kij będzie lepszy od krótkiego, ponieważ pozwoli utworzyć większy kąt linki względem dna, lustra wody, bo przecież drop shot to łowienie "w pionie".
Jak to w życiu bywa, teoria ta wywaliła się na twarz, całkowicie. Czas pokazał, że w tej metodzie najważniejsza jest animacja przynęty, więc trzeba kijów w miarę krótkich, ze szczytówką, która przeniesie swoje ruchy na przynętę. Ma to sens. Wklejka staje się swego rodzaju spowalniaczem, który nie pozwala robić z przynętą tego, co się zamierza. Jeśli kij jest długi, to już w ogóle można zapomnieć o wprawianiu przynęty w kuszące ryby drgania. Wyobraźmy sobie, że chcemy wklejanką nadać przynęcie serię szybkich drgań o małej amplitudzie. Ruch przynęty odzwierciedli ruch szczytówki? Nie, bo zadziała elastyczny amortyzator.
Znajdą się tacy, którzy łowią wklejankam całkiem skutecznie, co oczywiście nie jest niemożliwe, jednak warto pewne kwestie sprawdzić, przemyśleć. Piszę to z perspektywy kogoś, kto lubi delikatne łowienie okoni wklejankami, bo one w tej dyscyplinie są bezkonkurencyjne (gumki). Tubulary są świetne, wiadomo, ale to inna bajka. Właśnie drop shotowa bajka.
Aha, bym zapomniał... nie lubię tej metody.