To jest Polska, kraj dziwny i trochę dziki. Łowca okazu karpia, amura czy suma, handluje nim odpowiednio, tak aby 'sprzedać' go jakieś firmie, na przykład okazuje się później, że 'rekord' złowiony został na kulki takiej a takiej firmy albo jakiś zestaw. Dla mnie to obrzydliwe, bo myśli się o zysku, chociażby nie związanym z zabraniem, jednak świadomie wprowadza się ludzi w błąd, oszukuje, ściemnia.
Dlatego mam awersję do takich praktyk, i ręce opadają, gdy po raz kolejny słyszę, że ktoś dzwoni i kupczy złowioną rybą, słucha 'ofert'. Przecież normalne jest, że rybę trzeba sfotografować odpowiednio, zmierzyć, może zważyć (nie takiego suma jednak). A tutaj ryba jest 'na postronku' i są kombinacje jak najwięcej ugrać. Co za ludzie...