Wróciłem do wędkowania po długiej przerwie. To moja pierwsza komercja na jaką jeździłem, w tamtym roku prawie co tydzień, w tym roku juz znacznie żadziej ale do konkretów. Sporo małego, średniego szczupaka, trochę sandacza. Z białej ryby dużo małej płoteczki, drobnego leszcza, karpie takie 2-3 kg, a jak większy się trafi to ok 10kg wzwyz (mój największy 13kg na metodę, więc było zabawy), troche amura, linków. Innych ryb nie łowiłem, ani nie widziałem aby ktoś inny złowił. Ceny jedne z wyższych w okolicy 30 zł dzień, noc chyba 80 (nie byłem na noc ani razu). Czasami można połowić na spinning jak drapieżnik współpracuje, natomiast na feedera, karpiówkę itp to często powrót "o kiju" lub jak się trafi 1-2 karpiki, chyba że podejdą 20- 25 cm leszczyki to jak komuś sprawia frajdę wyjmowanie takich leszczyków to może mieć zabawę. Łowisko ładne, ale właściciel nie dba o to aby zrobić warunki do wędkowania, zresztą jak mi powiedział on wydzierżawił ten zbiornik aby z "kolegami napić się wódeczki nad wodą i mu nie zależy aby ktoś tu przyjeżdzał", czyli efekt jest taki że 3/4 brzegu zarośnięte trzciną. Obecny właściciel zarybił chyba raz karpiem stąd te sztuki 2-3 kg co się trafiają, a wszystko większe to z czasów jak był to zbiornik PZW. Generalnie właściciel to krętacz, raz mówi że zarybił szczupakiem i sandaczem innym razem mówi, że nigdy drapieżnika nie wpuszczał, raz mówi że w tym roku wpuścił 500kg karpia takich co 2-3 na kilogram wchodzą, ale nigdy nie widziałem aby ktos takiego małego karpika złapał co wiadomo po zarybieniu powinny brać jak głupie. Innym razem mi mówił że w tym roku wpuścił amura, co ich też nikt nie łowi... generalnie za każdym razem inne "bajki" opowiada. Ostatnio jak byłem pospiningować to właściciel mnie zagadał co złowiłem, a 2 szczupaki, a na co i pokazuję woblera salmo bullheada. to mi kazał zmienić przynętę albo wynosić się bo na takie przynęty nie wolno łowić, a że staliśmy przy tablicy z regulaminem to zaczęła się dyskusja aby mi pokazał gdzie to jest napisane. Skwitował krótko mogę łowić na woblery ale jak kupuję złowion ryby (a wszystko zawsze wypuszczam), jeśli nie to tylko na gumy, a jak mi nie pasuje to mam wypier.... i więcej nie przyjeżdżać. No cóż w tym roku byłem na wielu komercjach i mam porównanie warunków, cen, rybostanu, kultury właścicieli.... na Zalew Uchański czasami jeździłem tylko z tego względu, ze mam blisko...W przyszłym roku mocno zastanowię się czy pojechać tam kolejny raz...