Ładnie łowicie, aczkolwiek widzę, że świąteczny czas nie sprzyjał rybom
Kubator, Wiśnia, miło widzieć Was znowu, z pięknymi rybami! Te karpie to jak z karpiowego żurnala!
Marcin, kolejna super sesja na Batorówce! Brawo
Ten pellet naprawdę tak działa?
Bartek, piękna klucha, kolejna piękna ryba i wiesz co? Jesteś zaprzeczeniem tego, że w Polsce nie ma ryb! Współpracujesz z IRŚ i ZG PZW zapewne
A tak na serio to
Shreku, masz rękę do ładnych karasi
I wszystkim łowcom jeszcze raz
U mnie teraz cieżki okres, bo mam pracę dweastującą mnie psychicznie i fizycznie, ale będzie dobrze
Po miesiącu tyrki wreszcie mogłem w święta wyskoczyć nad wodę. Niestety, okolice Nottingham to super rzeczne miejscówki, ale gorzej z normalnymi wodami. Ale znalazłem zbiornik w samym Nottingham, uroczo położony, bez zbyt wielkiego zgiełku jak na to 400 tysięczne miasto.
Po wizycie zrobiłem to co radzą doświadczeni karpiarze, zrobiłem rundę dookoła i rozmawiałem z wędkarzami, bacznie obserwując wodę. Ryb nie zauważyłem, zero spławów, ale okoliczności przyrody bardzo dobre. Woda do 2-3 metrów, dozwalająca litr zanęty na sesję. Gorzej było po dyskusji z bywalcami i bailffem, okazało się, ze ryb nie ma zbyt wiele, wędkarze opowiadali o swych połowach sprzed x lat. Podobno jest ładny leszcz, karp, troszkę lina, wpuszczono 100 karasi dwa lata temu, jest płotka i okoń. Ot, zwykły rybostan.
Usiadłem w miejscu dobrym taktycznie, jednak jak się okazało, wpadłem w sidła wiatru, który po kilku godzinach zepchał kożuch syfu w moją stronę strasznie utrudniając łowienie.
Po zanęceniu i odczekaniu przepisowych 30-40 minut, rozpocząłem łowy, w ruch poszła matchówka jako pierwsza. Trzy zarzuty i trzy okonie, 20-25 cm! Nieźle
Potem jakieś płotki, znów okonie, wszystko jednak 'maławe'. Jak już w ruch poszła Metoda, to dopiero na matchówce zaczęło się coś dziać. To znaczy wpierw przestało, czyli drobnica nie brała. A spławik lekko się ruszał. Wiedziałem, ze to karp lub lin buszuje, aczkolwiek banieczek nie było. Drugie branie zaciąłem i po 5 minutowej walce na macie wylądował śliczny lin, około 48-50 cm, 3 kilo wagi. Stary wojownik ze szramami.
Niestety, później znów wróciła drobnica. Ale Metoda na szczęście ożyła. Wytypowane miejsce i wprowadzone 6 koszyków sprowadziło stado leszczy, które jak się okazało są bardzo okazałe. W przeciągu dwóch godzin miałem trzy wielkie łopaty, bez miarki od 60 do 65 cm, waga wskazała przy dwóch większych 4 oraz 4.5 kilograma. Pięknie wybarwione i silne rybska, brązowy, ciemny kolor cieszy oko. O wiele większe niż na Trencie, i już wiem, że tam można szukać życiówki. Bo takie leszcze potrafią sporo urosnąć.
Powstrzymam też obrońców ryb, te śmieci to właśnie kożuch, który zaparkował w mojej miejscówce. Wyciągnięte ryby były już brudne.
Niestety, po 14-tej skończyły się dobre brania, i wraz ze zmiana kierunku wiatru ryby się wyłączyły. Kożuch doprowadzał mnie do pasji, zwłaszcza łowienie wagglerem było trudne. Ale wpadło jeszcze kilka płotek i okoni, jakaś wzdręga. Jedną z płoci zaatakował szczupak i miałem okazję kilka sekund holować konkretną rybę
Płotka wydaje się przeżyła, bo dziarsko pomknęła w otmęty.
Po 19tej się zawinąłem, jak się okazało, byłem jedynym co 'połowił'. Trochę szkoda, bo oznacza to, że łowisko jest z serii trudnych, ale co tam, do sezonu rzecznego jeszcze niecałe dwa miesiące
Ogólnie licznik pokazał 31 ryb, jednak ciśnienie mogło wyłączyć ryby, bo było bardzo wysokie. Nie widziałem ani jednego spławu, tylko raz wygrzbiecił się leszcz obok miejsca gdzie nęciłem. Nie zarolował żaden lin, nie zrobił świecy żaden karp. Więc trzeba dalej badać łowisko, lubię takie zadania
Z przynęt 'metodowych' czy gruntowych zadziałał tylko... tak, pellet pikantna kiełbasa 12 mm
Waftersy, czoklet orandże i inne wynalazki nie dały nawet wskazania. Dopiero stara, sprawdzona wielokrotnie przynęta pokazała swą moc, szkoda, że nie ma jej już w sprzedaży...