Liczę na to, że Niemcy odpowiednio zareagują i powstrzymają to. Już piszą u siebie w wiadomościach.
Nie liczyłbym na Niemców.
Napiszę jeszcze raz, juz Paracelsus w starożytności twierdził, że każda substancja może być trucizną, wszystko zależy od dawki. Co innego płynąca rzeka z normalnym stanem wody a co innego z fatalnie niskim. Brakuje wtedy tlenu i to co dawniej nie powodowało śnięcia może teraz wybić większość ryb. Wg mnie te zrzuty są cykliczne, to nie są przypadki. Tym razem po prostu padły ryby. Mogła to być oczyszczalnia, zakład przemysłowy, jakaś ferma czy chlewnia.
Należy zrozumieć, że w Polsce nie mamy normalnego podejścia do niszczenia środowiska, nie ściga się trucicieli wód, dlatego mamy je często brudne, świetnym przykładem są mazurskie jeziora, gdzie nie tylko ścieki są problemem, ale gospodarka rybacka, gdzie brakuje drapieżnika i przekłada się to na czystość wody. Dlatego tak łatwo złapać na kłamstewkach naukowców rybackich, którzy twierdzą, że się więcej dziś zanieczyszcza, choć wybudowano w Polsce setki nowoczesnych oczyszczalni ścieków, skanalizowano większość wsi i gospodarstw domowych. Woda jest brudniejsza tam dzisiaj a nie za PRL-u.
Do tego mamy nieefektywne zarządzanie sprawami wód, podzielono kompetencje na wiele instytucji rządowych, sam Inspektorat Ochrony Środowiska słynie z olewactwa i tumiwisizmu. Nawet dzisiaj można poczytać jak to pobrali próbki i je przesłali do badania. Tak jakby truciciel dokonywał zrzutu przez wiele dni. DO tego oni nie za bardzo pracują w weekendy, nocą, więc nie ma szybkiej reakcji. Dlatego mamy to co zawsze, dzisiaj są pod presją i próbują pokazać, że działają
Bo trzeba konkretnego działania aby dorwać truciciela, i można szybko określić gdzie pojawiają się śnięte ryby, co określa w przybliżeniu miejsce zrzutu. A teraz trudno kogoś znaleźć, sprawa jak zwykle jest przegrana i trwa spychologia oraz tłumaczenie się.
Nie popisuje się też PZW, które nigdy praktycznie nie naciska na ściganie sprawców, zazwyczaj robią coś, bo jest presja wędkarzy danych kół, ale mamy podobne reakcje jak z WIOŚ. Tutaj wielu włodarzy nie chce zadzierać z władzami województwa, aby nikt się im nie dobierał do tyłka. Wolą dawać odznaczenia samorządowcom i oficjelom jak np. wojewoda, prezydent miasta i sami wypinają piersi do orderów. NIe chcą sobie psuć relacji, a trzeba by na przykład pójść na wojnę z tymi co zarządzają oczyszczalniami ścieków, czyli władzami miast.
No i sami wędkarze też są sobie winni. Pozwalając aby takie osły zarządzały PZW, sami sobie szykują ten los. Zapewniam, że jeśli jest presja i widno kar, wielu trucicieli nie zdecyduje się na taki ruch jak zrzut ścieków. Ale u nas się raczej to im upiecze, a jak coś jest na rzeczy to można to załatwiać, jak to było w Poznaniu, gdzie dziwnym trafem władze miasta po zatruciu Warty zaprioponowały kasę na zarybienia, ponieważ szykowała się ofensywa przeciwko jednej z firm, podejrzanych o zatrucie rzeki (i słusznie jak się okazało). U nas wystarczy wciąż mieć znajomości lub posmarować gdzie trzeba i jest git majonez. I tak jest nie tylko w tym przypadku, jako obywatele nie reagujemy jak trzeba, nie dążymy do ukarania sprawców. A zatrute nie są tylko wody, także powietrze, śmieci leżą po lasach... Jaki pan taki kram niestety.
Teraz można tylko gdybać ile trzeba czasu aby rybostan się odbudował. I czy ktoś go będzie odbudowywał, czy też będzie obowiązywał ten sam operat, bo PZW nie będzie chciało dać kasy, przecież musi wystarczyć włodarzom na ich potrzeby.