Jako że wszyscy czekają, to czas na kilka fotek i kilka zdań.
Więcej zdjęć na naszym profilu na FB. Kilka już się pojawiło, a kilka jeszcze się pojawi.
W kwestii krótkiej relacji zacznę może od tego, że ledwo wstałem, bo późno poszedłem spać. Dość szybko się jednak ogarnąłem i spakowałem. Na dworze już rano robiło się sympatycznie i całkiem ciepło. Dojechałem na miejsce i chwilę po mnie przed bramą pojawił się nasz spec od budowania wizerunku w sieci, czyli Brodzio
Razem zapakowaliśmy się i weszliśmy na łowisko.
Aha... proszę aby ktoś mi przypomniał, że kobieta jest mi winna 5zł bo nie miała wydać gdy płaciłem przy wyjściu. Na miejscu czekał już na Nas Długi a chwilę później dojechała reszta naszej wesołej ekipy.
Zarzuciliśmy i zaczęło się dziać. Przynajmniej u mnie. I przez długi czas wyłącznie u mnie w zasadzie. Wcześniej wspomniałem, że było ciepło. Owszem. Ale nie na łowisku. Wiało tak niesamowicie, że śmiało mogę stwierdzić, iż nigdy tak mnie chyba nie przewiało. Później było lepiej ale poranek dał się we znaki na cały dzień.
Pierwsza ryba wzieła gdy Michał dzwonił powiedzieć, że nie przyjedzie. Ale jednak przyjechał. Jednak dziś najważniejszą osobą był Kamil który aby się z nami spotkać przejechał naprawdę kawał drogi. Bardzo miło było poznać zarówno jego jak i Anię. Serdeczne podziękowania za odwiedziny.
Wracając do tematu ryb to nie byłem zdziwiony gdy Adeptus też zaczął wyciągać ryby. I realnie oceniając były to naprawdę ciężko i uczciwie wypracowane brania. Michał standardowo nie odchodził od wędek. Ale to też dla niego dało później wymierne efekty w postaci ryb. Adeptus dodatkowo dziś zrobił coś co od dawna mi się nie udało. Złowił płotkę. O ile mimo zazdrości mogę mu to wybaczyć to za to, że nie zawołał mnie do niej bym choć popatrzył sobie nie powinienem się do niego odzywać co najmniej ze 2 tygodnie. Brodzio przygotował mega zanętę która tak działała na mój apetyt, że po kilku wąchnięciach nie miałem już żadnej ze swoich kanapek. Cudowny zapach.
Było zajebiście. Naprawdę.
Atmosfera niesamowita a do tego zbliżające się święta sprawiły, że Andrzej zaczął już przystrajać wierzbę zwaną brzozą niczym choinkę. Jednak jako, że do Bożego Narodzenia jest trochę czasu to dziś na drzewku zawisł tylko jeden podajnik.
Ogólnie reasumując.
Byli wspaniali ludzie i były też ryby. Kto nie wyciągnął nic, to wyciągnie następnym razem (już to uzgodniłem z karpiami).
Dziękuję.
Jeśli chodzi o moje brania to sam byłem ciut zaskoczony bo wyglądało to dosłownie tak jak opisał Brodziu:
Nie wiem jak to jest możliwe, ale Mario podchodził do swoich wędek tylko na parę sekund przed braniem. Chodził, rozmawiał z nami, po czym nagle odwracał się na pięcie, szedł spokojnym spacerkiem do wędek a po paru sekundach stania zacinał. Normalnie czułem się jak na planie jakiejś komedii. Ci, co siedzieli przy wędkach, nic.... a Mario ciągnął praktycznie rybę po rybie..... i gdzie ta sprawiedliwość