Ja tu gdzieś pisałem jak to u mnie wygląda i dlaczego nic nie da się zrobić na poziomie koła nawet jak chcesz
Mariusz Ty chyba sam tu napisałeś, że zrezygnowałeś z bycia w SSR, bo już nie opłacasz "tego Okręgu". Czy alternatywą dla chcącego sobie w wolnej chwili połowić wędkarza z Warszawy lub Łodzi ma być szukanie przyjaznego mu koła położonego kilkadziesiąt kilometrów dalej, w którym coś robią w celu poprawy stanu wód? To chyba nie o to tu chodzi.
Czy jak ktoś kupuje mieszkanie we wspólnocie mieszkaniowej to społecznie w wolnych chwilach sprząta klatkę schodową, zamiata i odśnieża chodniki, kosi trawnik? Nawet prawo o stowarzyszeniach nie zakłada żadnych prac społecznych, bo zgodnie z art 33. ust. 1 tej ustawy majątek stowarzyszenia powstaje ze składek członkowskich, darowizn, spadków, zapisów, dochodów z własnej działalności, dochodów z majątku stowarzyszenia oraz ofiarności publicznej.
Nie ma aktualnie w Polsce jak i na świecie stowarzyszenia, które opierałoby się na pracach społecznych.Nie ma. Prace społeczne są obligatoryjne wyłącznie wtedy jak nie płacisz lub jako element "inicjacji" - przyjęcia do stowarzyszenia (sprawdzenia Cię czy chcesz w ogóle być w tym stowarzyszeniu i realizować cele wspólne). Każdego innego rodzaju prace są wyłącznie dobrowolne. Myślicie, że Anglicy czy Niemcy garną się do pracy w swoich kołach? Nie, bo właśnie nie ma tam tych komunistycznych naleciałości w stylu konieczności robienia czegoś "społecznie". Społecznie to robią władze koła dysponując środkami na to aby zarybić, na to aby jeden z drugim skosił trawnik, pomalował klubowy pub. Mają z tego tytułu poważanie w lokalnym światku wędkarskim. Do tego jest kontrola i są kary, bo jak słusznie zauważyliście mogą być nawet srogie kary, ale będą one totalnie nieskutecznie jeżeli nie będzie kontroli.
Zobaczcie co by było gdyby zlikwidować Okręgi i stworzyć prężnie działający Zarząd Główny złożony z 5-10 osób z rozbudowanymi działami w których siedzą fachowcy (np. dział ochrony wód, zarybień, prawny), a nie zarząd składający się z działaczy z Piździszewa Dolnego, którzy za zasługi na swoim terenie w sprzątaniu, pomocy przy wrzucaniu ryb do wody albo w wyniku "gierek politycznych" zostali Panami Polskich Wód, bo potrzebują albo przedłużenia kut...sa na stare lata albo dostępu do władzy i środków finansowych stowarzyszenia.
Znalazłaby się kasa i na szkółki wędkarskie (a nie jak jest teraz np. na północy Polski, że kasa na szkółki pochodzi z Unii Europejskiej z rybactwa w ramach LGR i bierze się dużą kasę na szkolenie dzieci po czym szkółka wygląda tak, że na szkoleniu są.... głównie dzieci władz LGR m.in. zawodowych rybaków), prelekcje w szkołach na temat roli wędkarzy w ochronie środowiska wodnego, jak i kasa na kontrolę. Pierwszy lepszy przykład tego o czym mówię. Koło w Piździszewie Dolnym mające osobowość prawną występuje o dofinansowanie budowy pomostów ze środków unijnych dostępnych u nich w województwie bez tej całej związkowej biurokracji. Koło występuje o dofinansowanie kontroli bezpośrednio do działu ochrony wód w ZG. Ile mamy okręgów? Ile jest osób w Zarządach każdego z Okręgów, we władzach każdego z Okręgów - łącznie od kilkunastu do kilkudziesięciu plus biurokracja. Zerknijcie sobie w sprawozdania finansowe Waszych Okręgów to zobaczycie gdzie jest przejadana kasa tego stowarzyszenia.
I właśnie, że w każdym stowarzyszeniu panuje podejście "płacę-wymagam" Tylko, że u nas mało się płaci, a wymaga wiele.