U mnie w okolicy jest to samo. Boli tym bardziej, że taki kożuch jest tuż obok wejścia do bardzo popularnego i uczęszczanego parku. Niedziela, ładne ubranie, okularki, spacerek...ą, ę... ogólnie szyk i styl... tylko dookoła syf bo prościej pod nogi.
Drugi przykład dzisiaj przy drodze. Facet leje pod płot a kobieta zza kółka wywala po nim ćwiartki i puszki puste
Wkurzyłem się ogólnie bo dzionek taki piękny a ja musiałem z nad wody uciekać. Przemilczę, że wszędzie kondony, rozgrzebane ogniska, opakowania po pizzach, puchy, butelki. Wiadomo, jedyna taka woda w okolicy, ulubione miejsce młodzieży... Uciekać musiałem bo jacyś, widać bardzo ważni niebylejacy, rozsiedli się na dwóch trzyosobowych kanapach z busa. Po chwili koleś wali siekierą obala drzewka na ognisko, szczegół, że dookoła leży pełno bo bobry grasują jak szalone. Zaczyna warczeć agregat a zaraz po nim wielki głośnik zaczyna dudnić na całą wodę
Mało tego.. jeszcze leży pokrowiec wystaje kolba z lufą... może się trafi jakiś cel ruchomy
Co się z ludźmi dzieje? Skąd się to bierze?