Zieloni nie zakażą wędkarstwa. Mogą zakazać wypuszczania ryb, jak w Niemczech.
Historia tej regulacji w Niemczech nie ma nic wspólnego z "Zielonymi", a bardziej "Brunatnymi" i ich rewolucją w 1933 r.
Przejęcie w 1933 r. władzy w Niemczech przez NSDAP oznaczało wprowadzenie nowych regulacji prawnych w ówczesnych Niemczech. Jedną z wielu nowych regulacji wprowadzonych tuż po przejęciu władzy w 1933 r., była ustawa o ochronie zwierząt. Dotyczyła ona ochrony zwierząt, ale dotyczyła ona również ludzi. Na samym szczycie łańcucha miał być człowiek - oczywiście Aryjczyk, potem ssaki np. wilki, zaś na samym dole byli.... Żydzi, którzy mieli podobny status, co szczury. To właśnie naziści w latach 30-tych zaczęli wprowadzać ustawodawstwo zakazujące np. polowań, dotyczące ochrony środowiska. Wprowadzili np. ustawowy zakaz badań nad zwierzętami, więc nie trzeba być geniuszem intelektu, aby zauważyć kogo znaleźli sobie w zamian do badań.
Na początku lat 70-tych już w RFN znowu rozpoczęły się prace nad kwestią wprowadzenia regulacji dotyczącej ochrony zwierząt i w 1972 r. wprowadzono ustawę do niemieckiego systemu prawnego dotyczącą właśnie ochrony zwierząt. Dlatego Niemcy walą rybom w głowę, bo zgodnie z niemieckim prawem "nikt nie może bez uzasadnionej przyczyny zadawać bólu, cierpienia ani krzywdy zwierzęciu". To właśnie "uzasadniona przyczyna" jest podstawową koncepcją tej ustawy o ochronie zwierząt, rodzącą również szereg praktycznych problemów.
Obowiązująca w Polsce ustawa z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt również zawiera postanowienia takie jak: "każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania" oraz że: "zabrania się znęcania nad zwierzętami", przez które rozumie się "zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień".
Widzicie chyba różnice w podejściu obu nacji do prawa