Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: Hein w 28.03.2015, 13:15
-
Rozmawiałem z kolegą z Białorusi ,on twierdzi ,że w tamtejszych jeziorach tarło karpia się odbywa a klimat jest bardziej surowy jak u nas. Kolega kształcił się w kierunku rybactwa ,co prawda nie pracuje w zawodzie ale z naszej dyskusji wynikło ,że w jego opini i wiedzy tarło karpia powinno się odbywać ,bo nie ma ku temu przeszkód . Jak myślicie czy karpie się w Polsce rozmnażają w dzikich wodach?? Amur w jeziorku gdzie łowię nie był wpuszczany już od ładnych paru lat (około 6 lat rozmawiałem na ten temat z ,,opiekunem" wody) a jednak zdarza się złapać 2 kilowe maluszki. Zapraszam do dyskusji.
-
Wiem, że karp trze się normalnie na wodach komercyjnych jedynym warunkiem jest odpowiednia temperatura wody :)
-
A gdy w jeziorku jest odpowiednia temperatura to pewnie też ,tak myślę :)
-
Znam jedno łowisko komercyjne gdzie karp się czasami wyciera i jedno łowisko PZW gdzie zdarzyło się to 1 raz (ponad 25 lat temu). Był cyrk, na jesień wszędzie pływały stadka małych karpików - rozdawali komu się da - na inne łowiska. Te karpiki nie nauczyły się bać szczupaków i prawie same wpływały im do pyska. ;)
-
U mnie w okolicy jest jedno lowisko (niekomercyjne) gdzie karpie maja normalnie tarlo :)
-
Przeczytajcie sobie artykuł kolegi Mateo o Dzieżnie Dużym http://splawikigrunt.pl/-owiska-szczegoly-174.html
Jest to łowisko w którym regularnie wyciera się karp. Spowodowanie jest to tym żę przez wiele lat rzeka która wpływa do tego zbiornika naniosła tam ogromne ilości pyłu węglowego (tzw. płuczki) który osiadając min w zatoczkach powoduje szybsze ogrzewanie się wody i co za tym idzie dobre warunki do tarła karpia.
-
Dokładnie. Właśnie koledzy siedzą na Dzierżnie od tygodnia. Pięknie woda się odradza po katastrofie z 2010 roku, kiedy większość ryby poszła przez otworzoną tamę. Karpiki, które w zeszłym roku miały po 2 kg, obecnie mają już ok. 4 kg. Oczywiście tych małych również przybywa z roku na rok. Wszystkie są takie same. Pełnołuskie z charakterystycznym ciemnym grzbietem i rudawą płetwą ogonową. stada tysięcy karpików można spotkać, pływając pontonem. Brań jest bardzo dużo. Ciężko jest przeprowadzić selekcję i dobrać się do dużych starych ryb, które przetrwały powódź.
Tak więc możliwe, że i na Białorusi, na skutek jakichś lokalnych specyficznych uwarunkowań, karp się wyciera.
-
To u mnie się amur pewnie wyciera bo są mniejsze sztuki, a gospodarz wody od paru lat nie zarybia amurem , ciekawe czy jeśli amur może to karp pewnie też ,ale nie wiem czy się cieszyć :-\ Mateo dziwię się ,że ludzie przestali się bać jeść tych ryb ,niesamowite jak w sumie przypadkowo człowiek stworzył warunki. Zastanawia mnie też czy w końcu ryby się przystosują i tarło karpii w Polsce będzie ,,normalne".
-
U mnie na małym zbiorniku stowarzyszenia, mamy zamiar w tym roku przy jednym z dopływów wykopać koparką wypłycenie o głębokości ok. 0,5m aby woda się nagrzewała do wymaganych 20 stopni aby karpie mogły się wytrzeć.
Zobaczymy co z tego wyniknie.
-
Na skutek zmian klimatycznych,wypłyceń(zamuleń)zbiorników wodnych,"ewolucji"samych ryb jest to coraz częściej "naturalne".Gdzieś już pisałem,że mam kuzyna który ma stawy hodowlane,a sam zajmowałem się handlem rybami.I kilka lat temu weszła mu wydra na stawy.Po spuszczeniu woda,a właściwie w trakcie okazało się,że nie ma ryb.Na planowanych kilka ton odłowiliśmy sto kilkadziesiąt kilo,no może dwieście kilo. ??? Szok jedna rodzina wydr,a takie straty.W trakcie spuszczania wody na śluzie zauważyłem,że schodzą jakieś małe rybki.Początkowo myślałem,że to tylko małe karasie.Jednak wziąłem podbierak i podstawiłem pod śluzę.okazało się ,że to malutkie karpie.I w ten sposób udało się uratować kilkadziesiąt kilo narybku.jednak kuzyn zmuszony był na kilka sezonów przerwać hodowlę,ze względu na te wydry. :(
-
Kiedyś miałem do czynienia z hodowlą karpi koi. Cóż, jeżeli odpowiednie warunki temperaturowe zostaną utrzymane przez dłuższy czas (ok 3 tyg) to karp się wytrze. Jednakże dużo zależy od temperatury i pogody, rzadko zdarza się żeby w Polsce przez tak długi czas utrzymywała się wymagana temperatura. Tym niemniej czasami się zdarza ;)
-
W wielu wodach w Polsce karp się wyciera, zwłaszcza w płytkich i zarosnietych - jest tylko problem z narybkiem bo jest wolny i łatwy do zeżarcia przez inne ryby (a nawet owady wodne) a poza tym wrażliwy na gwałtowne ochłodzenie co w maju się czesto zdarza. Warunkiem tego czy sie wytrze karp jest temp wody w maju powyżej 20 stopni - a to jest na wodzie otwartej mało możliwe
-
Trzeć się karp trze, ale rzadko kiedy są tego efekty... Mam nadzieję, że tarło jego do skutku w Polsce dochodzic nie będzie.
Nie wiem jak Wy - ale dla mnie karp jest szkodnikiem, i to dużym. W zbiornikach prywatnych, w wodach w niewielkiej ilości nie będzie stanowił problemu, jednak jeżeli będzie sie mógł rozmnażać zacznie mocno dominowac w wielu wodach, zabierając miejsce innym rybom. Nie bez powodu w USA uznany jest za wielkiego wroga środowiska naturalnego - gdyż wypiera inne ryby. Nie inaczej stało sie na Ebro - gdzie karp do spółki z sumem wyparł praktycznie rodzime gatunki. Na wielu zbiornikach roślinnośc może zniknąć za sprawą karpia, narybek innych ryb, jeżeli dojdzie juz do tarła, może zostać zeżarty przez niego, co w praktyce oznacza zanikanie danego gatunku.
Najważniejsza jest równowaga w środowisku. Lepiej jest jej nie zakłócać. Dobrym przykładem byłó zarybienie amurem jeziora na Mazurach kilkadziesiat lat temu, mocno porośniętego. Amur zeżarł rośliny i nagle wszystko się odmieniło. Woda zrobiła sie mętna, pozbawione roślin jezioro nie mogło być już miejscem dobrym dla wielu gatunków, w tym na przykład lina.
W Polsce póki co karp spotka na silnego drapieżnika - człowieka :D Ale może dośc do sytuacji, gdzie z czasem prawo zacznie go chronić, a wtedy rozmnoży się (np. poprzez wprowadzenie C&R) wyrządzając szkody. W UK karp jest w wielu wodach, i mówi sie sporo o jego szkodliwości - a praktycznie sie nie rozmnaża. Gdyby tak było- dochodziłoby do klęsk lub plag.
Fajnie dlatego mieć mozliwość zarybiania nim, wiedząc, że można kontrolować jego liczbę gdyż się nie rozmnoży. Na wodach PZW szybko znika zabierany przez wędkarzy, jeżeli jednak takie 'pół tony' narybku byłoby nie uszczuplone to za rok mamy juz tonę karpia. Rośnie on bardzo szybko, gdyby do tego się rozmnażał, to z tej tony byłoby za rok już... :D I za chwilę łowilibyśmy już głównie karpie, coraz mniej byłoby innych gatunków. I nagle za parę lat wyprawa z batem nad wodę okazywałaby sie bez sensu, bo może płoć, i inne mniejsze ryby wciąż by były - ale zestaw byłby szybko zerwany przez jakiegoś silnego karpia. Feeder lub tyczka musiałyby byc wzmocnione - pewne techniki wędkarskie zostałyby wyparte, nie wiem czy ktoś na przykład używałby lekkich kijów, skoro pływałyby sztuki po kilkadziesiat kilogramów. Wiele rzeczy wyglądałoby inaczej wtedy... Nie wiem czy byłoby to dobre. Łowienie wielu karpi, gdy jest ich sporo bardzo staje się nudne, bardzo...
Na wielu łowiskach w UK karp i inne gatunki żyją razem, gdyz karp sie nie rozmnaża, dostaje zas masę pokarmu pochodzącego spoza łowiska - kulki, pellety itd. Gdyby jednak tego nie dostawał, pożerałby wszystko co się do jedzenia nadaje, ikrę, narybek, ryłby dno, pozbawiając wodę roślin naczyniowych. Woda stawałaby się mętna...
Dlatego trzeba uważać na pewne życzenia. Bo jak się spełnią, to okazać się może, że nie tego dokładnie chcieliśmy... :D
-
Też mam takie zdanie jak Luk.Jednak duża grupa ludzi jest nastawiona głównie na mięso stąd tak duże parcie na zarybianie karpiem,amurem i tołpygą.Choć tą ostatnią już na szczęście bardzo rzadko.
-
W moim prywatym stawie jeszcze nigdy karp nie wytarl sie lecz to chyba za sprawa zrodla ktore jest w nim i woda jest raczej chlodna nawet latem :D
Co do zarybiania karpiem to chyba kazdy wie ze pzw zarybia tym co ludzie beda pozniej smazyc. Brat wpuscil tolpygi do stawu mimo ze mowilem mu aby tego nie robil i po roku urosly one okropnie. Porównując do przyrostu karpia to tolpyga podwoila swoja mase a niektore zlowione byly jeszcze wieksze. Szok
-
Witam wszystkich zainteresowanych tarłem karpia w Polsce. Wątek nie był dawno dyskutowany, ale podam wam 'AUTENTYCZNE' wyniki moich obserwacji, które miałem okazję zaobserwować na moim stawie.
Dziwię się dlaczego nauka jak do tej pory nie robi nic w zakresie ewolucji ryb inwazyjnych w Polsce i ich dostosowania się do obcych warunków, Ja ten proces zaobserwowałem u siebie w stawie...
Po pierwsze Karp i Karaś srebrzysty są rybami obcymi w naszych wodach... nie dziwi mnie wcale gdy czytam,że coraz częściej w naszych wodach dochodzi do tego że pojawiają się małe karpie... w moim stawie jest dokładnie tak samo... z moich obserwacji wynika że, aby doszło do rozmnożenia się Karpia w naszych warunkach...potrzebny jest Karp oraz Karaś srebrzysty... jest to najbardziej elastyczna i niezbadana ryba w Polsce, jak do tej pory przyczyniła się do zaniku Karasia pospolitego w naszych wodach, do rozmnażania się nie potrzebuje samców swojego gatunku, ponieważ w 99% Karasi srebrzystych to samiczki.
W moim stawie miało miejsce tarło, gdzie Karpie wycierały się z Karasiami srebrzystymi...zadziwiający jest efekt...polega on na tym że wylęg to jednocześnie Karasie srebrzyste oraz Karpie... na tą chwilę mają taki sam przyrost masy ciała.
Nie zbadane jest czy dojrzałe osobniki z połączenia Karasi i Karpi mają zdolności rozrodcze...jestem przekonany ze młode karpie, które zaczynają coraz częściej pojawiać się w naszych wodach są efektem ewolucji i dostosowania się Karasia srebrzystego do naszych wód.
Największym paradoksem jest to, że PZW często zarybia swoje wody Karasiem srebrzystym, świadczy to totalnym braku wiedzy osób w związku wędkarskim ale również indolencja ichtiologów, którzy nie podejmują badań w zakresie inwazji Karasia srebrzystego i wpływu na ekosystem wodny w naszym kraju.
Moim zdaniem ryba ta powinna być traktowana jako poważne zagrożenie dla naszych wód i nie powinno się kategorycznie zabronić zarybiania akwenów wodnych Karasiem srebrzystym.
-
No cóż, w Polsce nie broni się rodzimych gatunków ryb, często wprowadzano gatunki mające zrewolucjonizować 'produkcję' ryb - od sumika karłowatego, po tołpygi, amury, na samym karasiu srebrnym kończąc. Nie mogę tego przeboleć, że sami ichtiolodzy używają już określeń karaś - nie rozróżniając często tych gatunków, rejestry połowów są tego najlepszym przykładem.
Ciekawe jak ta hybrydyzacja przebiega - czy z japońcem i z karpiem może coś wyjść? Myślę, że jeżeli wychodzi - to staw o którym piszesz ma ciepłe miejsca, i inkubacja ikry następuje. Czyli będziesz miał F1 u siebie :D.
Co do tego karpia i karasia - to ciekawy jestem, czy coraz cieplejsze lata, nie sprawią, że ryby te będą się coraz częściej udanie wycierać. W UK w kilku miejscach informowano o małych karpikach, co świadczyłoby, że ta ryba czasami ma okazję się wytrzeć skutecznie. A przecież w Polsce jest dużo cieplej!
-
Witaj novus. Dzięki za ciekawe obserwacje.
Rzeczywiście, może coś w tym jest. Na Dzierżnie Dużym, gdzie karp się wyciera, też zawsze było bardzo dużo wielkiego japońca. Można powiedzieć, że te ryby dominowały.
-
No cóż, w Polsce nie broni się rodzimych gatunków ryb, często wprowadzano gatunki mające zrewolucjonizować 'produkcję' ryb - od sumika karłowatego, po tołpygi, amury, na samym karasiu srebrnym kończąc.
JA rozumiem, dlaczego zarybiano tołpygami, amurami, karpiami, czy nawet sumikami karłowatymi. Te ostatnie w USA osiągają znacznie większe rozmiary, niż w warunkach europejskich. Wszystkie te ryby mogły mieć jakieś znaczenie, że tak to ujmę, gospordarczo-spożywcze. Ale karaś srebrzysty??? Tego nigdy nie zrozumiem.
-
Wsrod tak licznej krytyki działan PZW warto dostrzec ze co by nie mowic wychodza oni naprzeciw oczekiwaniom wiekszosci wedkarzy. Moze i niestety ale zwracajac uwage na oczekiwania czlonkow mozna by rzec ze robia slusznie i chca dobrze bo chca zadowolenia.
Karp a przedewszystkim japoniec dobrze sie adoptuja do nowych warunkow. Rosna dosc szybko i nawet te mniejsze bardzo fajnie poczuc na kiju a ich branie czy hol daja wieksza frajde niz ma to miejsce w przypadku leszcza czy ploci.
Ludzie chca lowic, chca czuc i najczesciej zjesc. Mozemy narzekac ale swiadomie czy tez jednak moim zdaniem PZW w tych kwestiach spełnia oczekiwania wiekszosci.
-
Faktycznie, japoniec był receptą na puste wody, szybko rośnie, fanom mięsa smakuje. Jednak jego obecność to też zmiany w ekosystemie. Czy warto zamiast usuwać przyczyny problemów jeszcze je zwiększać?
Nie wiem jak dla Was, ale wg mnie PZW ma w nosie los ryb, zwłaszcza tych rodzimych. Ciekawe kto się przejmuje tam faktem, że takiego lina jest mniej, karaś pospolity zanika. Niewielu. Jakby nie było - PZW jest tylko dzierżawcą. Państwo powinno zadbać o pewne rzeczy. Zarybianie japońcem nigdy nie powinno być nawet brane pod uwagę!
-
Oczywiście ze PZW ma w nosie los ryb. Oni staraja sie po najmniejszej linii oporu zadowalac czlonkow.
Czy wyobrazasz sobie jaki bylby szum przy zwiekszeniu wymiarow i wprowadzeniu gornych?
Zarybienia rybami mniej atrakcyjnymi i dluzsze zakazy wedkowania doprowadzalby do licznych awantur i skarg.
Obecnie wody traktowane sa jak wanny przy krawdziach ktorych siedza Ci ktorzy placa. I to sie nie zmieni.
Mysle ze nawet nowy zarzad obawialby sie zbyt odwaznych posuniec.
No ale my tu gadu gadu a watek o tarle karpie :-)
Mozna narzekac ale dobrze ze jednak cokolwiek sie dzieje. Patrzac na to optymistycznie mozna cieszyc sie ze wraz z tarlem karpia przybywa pokarmu dla drapieznika dzieki czemu jest szansa na wieksze ilosci innych gatunkow ktore dzieki temu przezyja "trudne dziecinstwo" i podrosna ;-)
-
Masz rację, ten aspekt też trzeba brać pod uwagę... :)
Jednak co do PZW, powoli będzie się zmieniał 'środek ciężkości' w związku. 10 lat temu 'C&R' było czymś jakby z kosmosu, teraz już wielu wędkarzy wypuszcza ryby. Co ciekawe - moda na karpiarstwo sprawiła, że wielu starszych wędkarzy, biorących wszystko, przestało zabierać ryby. Powstała elitarna grupa - jakby nie było szanująca ryby (prawie zawsze). Każdy rok to więcej młodzieży, 'młodej krwi' i nowoczesnego podejścia do wędkarstwa. Internet działa szybko, i jego wpływ będzie coraz większy. Dlatego zmiany będą, i to może szybciej nastąpią niż nam się wydaje.
Fajnie jest, jeżeli wędkarze sami dostrzegają problem jakim są gatunki inwazyjne, hybrydyzacja, zmiana warunków środowiskowych w łowiskach. Łatwiej wtedy o działanie.
Co do samego japońca i PZW, to są okręgi, gdzie obowiązywał zakaz wpuszczania z powrotem tej ryby do wody. Czyli tu i ówdzie okręgowy ichtiolog się 'przebił' i odpowiednio zadbano. Niestety - jak to zwykle bywa, wielu wędkarzy nie rozumiało skąd taka decyzja. Właśnie PZW powinno umieć to wyjaśnić. No ale wtedy byłyby komplikacje - bo tu trzeba go usuwać, a w sąsiednim okręgu się nim zarybia... :)
-
Wywołałem ponownie dyskusję, dlatego postaram się poszerzyć moje doświadczenia związane ze stawem - może pomogą one przyszłym posiadaczom własnego kawałka wody jak i ustrzegą przed błędami w zarybianiu zarówno na stawach prywatnych jak i w kołach PZW.
Prywatny staw ma ten przywilej, że można pozwolić sobie na każdy gatunek ryb rodzimych jak i obcych, zgodzę się z przedmówcami, ze niektóre gatunki obce w stosownych rozsądnych ilościach mogą być w naszych wodach pożyteczne - takim przykładem jest Tołpyga, a szczególnie w niektórych przypadkach Amur... tak było w przypadku mojego zbiornika, gdzie masowo w okresie od maja do listopada staw porastała rzęsa, która rozrastała się na taką skalę, że tworzył się kilku centymetrowy puch, który zabierał słońce, wychładzał wodę, nadmierna ilość celulozy i procesów gnilnych przyczyniała się do szybkiej eutrofizacji zbiornika - być może przyczyną tak obfitych zakwitów była woda dochodząca ze zródła, która mogła zawierać za duże dawki azotu i fosforu, w momencie kiedy do zbiornika zdecydowałem się wpuścić Amury rozwiązały one problem w kilka miesięcy zbiornik wodny odzyskał dostęp do światła i zwiększyła się temperatura wody co przyczyniło się do intensywnego żerowania ryb - ciekawostka dotycząca Amurów jest taka, że można je przyzwyczaić i karmić jak zwierzęta roślinożerne, które dzięki wrzucaniu do stawu roślin wodnych, lub traw rosnących na brzegach stawu osiągają imponujące rozmiary w krótkim czasie. Znawcy tematu wiedzą że Amur świetnie uzupełnia się w polikulturze z Tołpyga, ponieważ niezjedzone resztki wydalane przez Amury służą jako pokarm dla Tołpyg, dlatego dla równowagi wpuściłem Tołpygi, dzięki czemu te dwa gatunki świetnie się uzupełniają.
W moim stawie były już dojrzałe Karpie kroczek Lina piękne Karasie pospolite... i podjąłem najgorszą decyzje... mianowicie pozwoliłem się przekonać do dorodnych Karasi srebrzystych.... co ciekawe Krasie pospolite żyły w symbiozie z w/w gatunkami ryb do momentu gdy pojawiły się Karasie srebrzyste... po pewnym czasie u Karasi pospolitych pojawiła się nieznana choroba... ryby stały się apatyczne pojawił się u nich szary szlam... i po niedługim czasie zaczynały snąć, nie pomogły lekarstwa od znajomego właściciela gospodarstwa rybackiego...wszystkie inne gatunki ryb z nieszczęsnym Karasiem srebrzystym przetrwały...Karaś pospolity wymarł.
Dzięki Amurom rzęsa zanikła i nastąpiło znaczące ogrzanie się wody, dopiero w tym momencie na wiosnę wystąpiły sprzyjające warunki do tarła Karasia srebrzystego z Karpiem... co ciekawe Karaś srebrzysty miał do wyboru dojrzałe samce Amura Tołpygi i Karpia.. wybrał wyłącznie Karpie... do tatła Karasie wybrały wygrzane lekko zarośnięte miejsce o głębokości od 30 do 60 cm.. woda była w tych miejscach tak ciepła że według metodyki książkowej powinny przystąpić do tarła Karpie z Karpiami, Tołpygi oraz Amury, tak się nie stało tarło nastąpiło tylko pomiędzy Karasiem srebrzystym, który tylko w znany sobie sposób 'wykorzystał" do swojego celu samce Karpia, w efekcie czego mam w stawie pływające hybrydy Karpia i Karasia srebrzystego.
Reasumując - Karaś srebrzysty do tarła z gatunków obcych wykorzystuje wyłącznie Karpia (przykład mojego stawu).
Karaś srebrzysty moim zdaniem jest poważnym szkodnikiem - dziwię się wędkarzom, którzy piszą ze PZW podchodzi czysto komercyjnie do ' ochrony naszych wod'! bo chyba między innymi jest to jeden z obowiązków tego Towarzystwa.
Nie zgodzę się również z myśleniem niektórych przedmówców, że Karaś srebrzysty będzie paszą dla ryb drapieżnych.. i sugerują że dobrze iż stawiamy na tego szkodnika, równie dobrze wystarczy uświadomić działaczy PZW, żeby zarybiali zbiorniki wodne naszym rodzimym Karasiem pospolitym i ten po wytarciu wyłącznie z przedstawicielami swojego gatunku jest tak samo atrakcyjny wędkarsko jak i może służyć za pokarm drapieżników.
Mam nadzieję że moje doświadczenie z Karasiem srebrzystym pozwoli zastanowić się przyszłym właścicielom własnego kawałka wody nad przemyślanym zarybieniem, jak i działaczy PZW czy warto zarybiać tym szkodnikiem nasze wody.
Karaś srebrzysty to w moim stawie intruz, który po złowieniu trafia do garnka, bo jego mięso jest tak ościste, że naddaje się wyłącznie na zupę rybną z do walki z mniejszymi osobnikami zatrudniłem... Sandacze z prostej przyczyny, Sandacz posiada w przeciwieństwie do innych drapieżników wąski przełyk dlatego największe ryby jaki jest w stanie schwytać mają maksymalnie ok 12 cm.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka:
Hybryda Karasia pospolitego jak i Karpia posiada u mnie niespotykaną zdolność - Karpie z tego tarła w przeciwieństwie do zwyczajnych osobników są za swoimi braćmi Karasiami odporne na niską zawartość tlenu w wodzie.
Myślę że w pełni wyczerpałem temat, dziękuję za zainteresowanie i podzielenie się uwagami.
-
Ode mnie oczywiście :thumbup:
-
Jesli o mnie chodzi nigdzie nie pisalem ze popieram dzialania PZW czy zarybianie japoncem.
Po prostu z przymrozenim oka szukalem szczypty optymizmu w tym co sie dzieje.
Wydaje mi sie ze zarybianie karasiem nie jest takie korzystne z punktu widzenia zarybiajacego. Japoniec byc moze tanszy. Wytrzymalszy. Szybciej rosnie. Latwiej sie dostosowuje. Latwiej rozmnaza. I przetrwa duzo.
Luk, internet i CR nie wyglada na zywo tak dobrze. Wielu mlodych w wedkowanie wprowadzanych jest przez dziadkow, ojcow, wujkow. I przyjmuje od nich nauki i zasady.
Internet zrzesza niewielki ulamek tych ktorzy wedkują.
-
Myślę, że każdy wędkarz słyszał o C&R. Jeden je stosuje, inne nie, a większość się z tego śmieje. Natomiast najgorsze w tym narodzie jest to, że osoby niezwiązane z wędkarstwem traktują łowienie ryb jako tylko i wyłącznie sposób pozyskania mięsa. Mnie najbardziej rozwalają teksty nie wędkarzy właśnie, tylko osób postronnych, które pytają mnie, "jak było na rybach?" Złowiłem to i to. "Pokaż". Wypuściłem... I tu się zaczynają takie teksty, że człowiek po prostu nie wie, jak zareagować, bo musiałby od początku ślepemu tłumaczyć różnicę między czerwonym a zielonym.
-
Cel C&R jest niebywale prosty. Jest nim zachowanie lub polepszenie rybostanu i jakości wód i łowisk dla współczesnych i przyszłych generacji.
W pełni popieram zachowanie owej zasady przez wedkarzy.
Należy do owej zasady przedyskutować jakie ryby uśmiercać po wyłowieniu lub nie wprowadzać, żeby nie szkodzić rybostanowi - moim zdaniem Karaś srebrzysty do takich należy i powinno stosować się wyjątek od reguły w tym przypadku.
-
MarioG - nie mam pretensji jakby co :D W sumie powinniśmy się cieszyć, że jest PZW, bez niego byłaby wolna amerykanka i echo w wodzie... No ale można zawsze chcieć aby było lepiej, nieprawdaż? Mi szkoda potencjału, wiele kasy ze składek powinno iść na edukację, a nie idzie. Zresztą kto miałby edukować, skoro 'wierchuszce' ryby nie przeżywają holu.
Co do netu - to powstaje moda. Wielu młodych ludzi buntuje się przeciwko swoim rodzicom, więc myślę, że chętnie C&R przyjmą :D A co do gatunków niepożądanych - to nawet przy C&R powinno się czynić powinność kata jeżeli trzeba. Jeszcze wiele zbiorników da się uratować, zatrzymać niekorzystną tendencję...
-
Należy do owej zasady przedyskutować jakie ryby uśmiercać po wyłowieniu lub nie wprowadzać, żeby nie szkodzić rybostanowi
Wcale to nie takie proste, by wprowadzić takie ograniczenia.
Z jednej strony kult C&R i wręcz powszechne wytykanie innym "mięsiarstwa" i zabijania ryb.
Z drugiej strony hasła uzasadniające, że dla ryb znacznie lepszym jest kilkukrotne nadzianie na haczyk, niż barbarzyństwo w postaci zabicia ryby.
A trzecia strona tego zagadnienia, to oczekiwania czysto łowieckie: wiele ryb, duże ryby, duże karpie, sumy, tołpygi, amury itd.
Wszystkie te czynniki powodują, że próba znalezienia łatwego rozwiązania opisywanych oczekiwań, w pogodzeniu z respektowaniem prawa i ekonomiką gospodarczą - jest bardzo trudna. A czasami wręcz trąci "ułudą". ;D
-
Jak przestaniesz traktować ryby jak trzodę chlewną do wyrżnięcia, to ułudą przestaje trącać. Niestety, postrzegasz je wyłącznie przez pryzmat gospodarki rybackiej, czyli hodowli i odłowów do konsumpcji.
C&R i duże ryby idą ze sobą w parze. Nie rozumiesz tej prostej zasady? I po raz setny Ci powtarzam, że nasi sąsiedzi dalsi i bliżsi, u których ryby się wypuszcza, te ryby mają. Duże ryby i dużo. Pooglądaj sobie filmy choćby z zawodów w Czechach. Tam w ciągu jednej tury chłopaki łowią więcej niż w Polsce przez cały sezon. I łowią duże ryby.
-
Kotwic, jako, że trzeba liczyć siły na zamiary, myślę, że program tworzenia łowisk C&R na wodach PZW ma jak najbardziej sens. Każdy okręg powinien tworzyć takie miejsca, wtedy wielu wędkarzy przestałoby narzekać, zaczęłoby działać.
Zgodzę się z Tobą, że pogodzenie rzeczy o których pisałeś jest bardzo trudne. Jednak zapewniam Cię, że średnio rozgarnięty człowiek piastujący stanowisko prezesa PZW i mający 'moce sprawcze' - mógłby polepszyć sytuację nad polskimi wodami w ciągu kilku lat.
W UK wcale nie jest tak, że wszędzie połowisz, nawet wiele komercji potrafi rozczarować. Są wody lepsze i gorsze. Ważne jednak, że jest wybór. W Polsce niestety go nie ma, pomimo, że wód jest trzy razy więcej niż w UK. Na dodatek postępująca ekspansja takiego japońca eliminuje rodzime gatunki, tarło karpia dochodzące do skutku to już mały koszmar... Fajnie aby zacząć naprawiać pewne rzeczy, wychodzić wędkarzom na przeciw.
Łowiska 'C&R' czy 'no kill' to ponadto finansowa sprawiedliwość. Opłata PZW dotyczy głównie zarybień, czyli uzupełniania strat. Jeżeli ktoś nie zabiera ryb a płaci tyle samo, to znaczy, że jest to nie fair. Są osoby które powiedzą 'no to niech zabierają' - ale takie stwierdzenie łagodnie mówiąc jest nierozsądne. Dlatego ktoś, kto nie zabiera ryb, nie byłby poszkodowany. Łowisko można otoczyć opieką, wynając firmę ochroniarską lub zapłacić komuś aby pilnował wody - kasa ze składek jest.
Potencjał 'C&R' należy odpowiednio wykorzystać. Oczywiście gatunki niepożądane powinny być usuwane jeżeli takie będą wytyczne. Natomiast składki takich osób mogłyby być też przeznaczone na badania wody i odłowy kontrolne. Bo trzeba o taki zbiornik zadbać odpowiednio, i utrzymywać rybostan na zdrowym poziomie. Nawet z amurami, karpiami, sumami... Da się to zrobić. Nawet byłoby to w interesie IRŚ :D
Przecież to takie proste... ;D
-
Kotwic, jako, że trzeba liczyć siły na zamiary, myślę, że program tworzenia łowisk C&R na wodach PZW ma jak najbardziej sens. Każdy okręg powinien tworzyć takie miejsca, wtedy wielu wędkarzy przestałoby narzekać, zaczęłoby działać.
Wprowadzenie dwóch rodzajów łowisk pokazałoby zapewne po kilku latach, w których jest więcej ryb. Byłby to znak dla samych wędkarzy. Wielokrotnie pisałem, że nie jestem zwolennikiem C&R, ale myślę, że dla dobra rybostanu należałoby wprowadzić łowiska chronione.
-
Wprowadzenie dwóch rodzajów łowisk pokazałoby zapewne po kilku latach, w których jest więcej ryb. Byłby to znak dla samych wędkarzy. Wielokrotnie pisałem, że nie jestem zwolennikiem C&R, ale myślę, że dla dobra rybostanu należałoby wprowadzić łowiska chronione.
Dokładnie - nie trzeba łowić tam cały czas, można od czasu do czasu. Nie musi być to wcale komercja, wystarczy jeżeli jest to taki odpowiednik 'wody klubowej' w UK. Wiadomo, że ryba jest i jest sens tam siedzieć.
Tak na marginesie wiele okręgów mogłoby w ten sposób przyciągnąć członków, koła również. Dla wielu nieopłacających składek wtedy taka opcja mogłaby być do rozpatrzenia. Na przykład okręg opolski w porównaniu do katowickiego to niebo a ziemia - choć wiadomo, szału nie ma... Ale kilka rzek, zaporówek i łowisk 'no kill' sprawia, że składka w Opolu 'daje kilkukrotnie więcej szans' na rybę niż składka w Katowicach.
Oczywiście największym problemem jest 'syndrom Wędkarza Polskiego' u włodarzy PZW- czyli: nie męczę ryb ale je zabijam, łowię aby zjeść, mój dziad tak robił, ojciec, i ja też tak czynię ... :o Szok i przerażenie...
-
Kotwic - o to co znalazłem w necie na potwierdzenie mojej teorii - karaś srebrzysty stał się od niedawna problemem dla wód Bałtyku... sami naukowcy zalecają uśmiercanie tej ryby - zachęcam do lektury..
Gynogeneza polega na zaplemnieniu komórki jajowej plemnikiem, który nie jest donorem informacji genetycznej, a tylko zapoczątkowuje podziały w komórce jajowej. Przy systemie determinacji płci XY otrzymuje się potomstwo wyłącznie samicze. Do lat 90- tych ubiegłego wieku uważano, że populacja karasi w większości wód Europy złożona jest wyłącznie z osobników triploidalnych. Jednak w świetle ostatnich badań okazało się, że nawet na północy Polski, gdzie notowano do roku 2000 pokolenia wyłącznie samicze, obecny udział samców w populacji wynosi prawie 40%. Pojawienie się w populacji samców oraz ryb diploidalnych stwarza nowe możliwości ekspansji gatunku, a jednocześnie zagrożenie dla rodzimej ichtiofauny poprzez zjawisko hybrydyzacji. W przypadku triploidalnych karasi srebrzystych mieszańce pojawiały się niezwykle rzadko i były sterylne bądź posiadały liczne deformacje ciała nie dożywając wieku reprodukcyjnego. U ryb diploidalnych do zjawiska hybrydyzacji dochodzi znacznie częściej. W literaturze istnieje wiele doniesień o uzyskaniu żywotnych krzyżówek karpia z karasiem srebrzystym, karasia srebrzystego z leszczem, karasia pospolitego z karasiem srebrzystym czy nawet karasia srebrzystego z jaziem. Ponadto hybrydy karasia srebrzystego z karpiem charakteryzowały się dużo większymi przyrostami oraz posiadały w pełni wykształcone gonady. W Polsce gatunkiem, który przegrał konkurencje pokarmowo rozrodczą z karasiem srebrzystym jest karaś pospolity. Mimo zbliżonej behawioralnej odporności na niekorzystne warunki środowiskowe karaś srebrzysty efektywniej konkurował o pokarm z rodzimym gatunkiem, dzięki gęstszemu aparatowi filtrującemu, a o ostatecznym sukcesie zdecydowała plastyczność rozrodcza karasia srebrzystego. W wyniku przeprowadzonych doświadczeń okazało się, że samice Carassius auratus gibelio z powodzeniem wykorzystywały nasienie Carassius carassius do indukcji rozwoju gynogenetycznego, natomiast pojawienie się hybryd możliwe było wówczas, gdy nasieniem karasia srebrzystego zapłodniono ikrę karasia pospolitego.
W większości przypadków mieszańce uzyskiwane poprzez krzyżowanie blisko spokrewnionych gatunków są żywotne, ale charakteryzują się znaczną liczbą deformacji ciała oraz zazwyczaj są sterylne. Jednak niewielka ich liczba może produkować gamety i przystępować do rozrodu. Obecnie trudno dokładnie określić w jakim stopniu hybrydy karasia srebrzystego z innymi gatunkami mogą wpływać bezpośrednio na rozród poszczególnych populacji ryb jak płoć, lin, leszcz. Jednak nawet mieszańce, które produkują nieaktywne lub „uszkodzone” gamety przystępując do tarła razem z innymi rybami, powodują obniżenie odsetka zapłodnienia ikry, oraz wzrost śmiertelności.
Przykład licznego już występowania Carassius auratus gibelio w przybrzeżnych wodach Bałtyku wskazuje na duże możliwości ekspansji tego gatunku. W Zatoce Puckiej niegdyś liczne zasoby ryb karpiowatych (płoci, certy czy leszcza) oraz dużych drapieżników (szczupaka, węgorza, okonia) uległy znacznej redukcji. W ten sposób powstała wolna nisza ekologiczna, którą z powodzeniem zajmuje ten obcy gatunek. Czy stanie się on konkurencją dla rewitalizowanych gatunków, na razie jeszcze nie wiadomo.
W zaistniałej sytuacji uznanie karasia srebrzystego za gatunek niepożądany z punktu widzenia ochrony naturalnej różnorodności gatunkowej i genetycznej rodzimej ichtiofauny raczej nie budzi wątpliwości chociaż jego ilość i skala rozprzestrzenienia skłania niektórych badaczy do włączania go do lity gatunków rodzimych.
Aby ocenić skalę i stopień adaptacji tego gatunku w naszym rejonie potrzeba nie tylko map jego rozmieszczenia ale i badań nad lokalnymi populacjami Carassius auratus gibelio, ale także wiedzy na temat zmienności genetycznej, ploidalności, efektywności rozrodczej w warunkach wylęgarniczych i naturalnych. Pozwoliłoby to sprawdzić czy i jaki stopień zagrożenia stanowi on dla rodzimych ichtiocenoz. Dokonanie takiej oceny pomogłoby także dobre prowadzenie statystyk połowowych – rybackich i wędkarskich.
Karasie z Zatoki Puckiej powinny być dobrze poznane. Stacja Morska IOUG podjęła ku temu odpowiednie działania starając się o środki finansowe na poznanie biologicznych i ekologicznych cech zatokowej populacji tego gatunku.
Karasie srebrzyste w akwarium Stacji Morskiej IOUG w Helu
W najbliższym czasie dla akwenu Zatoki Puckiej jako obszaru ochronnego Natura 2000 będzie przygotowywany plan ochrony. Należy się zastanowić czy plan ten nie powinien przewidywać działań zmierzających do redukcji zasobów tego gatunku i obniżenia jego udziału w strukturze ichtiofauny zatoki. Wyniki badań naukowych powinny być podstawą dla merytorycznej weryfikacji tego typu decyzji i ich skutków.
Niemniej, bazując na ogólnej strategii postępowania z obcymi gatunkami już dzisiaj stosowne regulacje prawne chyba powinny zakazywać wędkarzom i rybakom uwalniania złowionych osobników Carassius auratus gibelio. Zwiększyło by to śmiertelność gatunku i pomogłoby w zahamowaniu jego ekspansji w zatoce oraz przenoszeniu lub przedostawaniu się do nowych siedlisk.
-
Znam część literatury związanej z rybami i wiem jakie są różne opinie na temat zmian. ;D
O partenogenezie karasia (teraz uszczegółowiono to do terminu gynogeneza) wiadomo od dawna. Nic więc dziwnego, że można zaobserwować takie "harce" jak w twoim stawie.
Myślę, że istotne jest też spojrzenie na to z drugiej strony:
- stan środowiska naturalnego,
- zasady gospodarki rybackiej,
- oczekiwania i rozczarowania łowców ryb (głównie wędkarzy).
Bo jak ugryźć taką opinię:
http://www.iop.krakow.pl/gatunkiobce/default.asp?nazwa=reko&je=pl
Tymczasem w związku z jednoznacznie negatywnym wpływem na rodzimą przyrodę, pstrąg tęczowy i karp zostały zaliczone do 100 najgroźniejszych gatunków obcych na świecie i zdecydowanie należy unikać wprowadzania ich do wód otwartych.
Skoro tak wiele wód jest zarybianych karpiem, wyłącznie po to by wędkarze przestali krzyczeć, że ryb musi być dużo i wielkie. ;D ;D :P
ps. cytując fragmenty artykułów, warto podać ich źródło. I prawom autorskim to sprzyja, i pozwala szerzej z tematem się zapoznać. :fish:
-
Rozmawiasz tutaj z wędkarzami i krzyczymy, żeby nie karpiem, a linem i złotym karasiem zarybiać. Ot zagwozdka...
Kotwic, nie potrafisz wyjść mentalnie poza granice "gospodarki rybackiej" dla pozyskania mięsa, dla ciebie wędkarstwo również jest tylko pogonią za mięsem. Z uporem maniaka udajesz, że łowiska zagraniczne nie istnieją lub są jakąś magiczną anomalią. I z tak obwarowanej twierdzy próbujesz z nami dyskutować. Tak się nie da. Przypominasz mi komunistycznych specjalistów od gospodarki, którzy również udawali, że zachodnie rozwiązania nie istnieją, pisali mądre książki, a wokół bieda piszczała i puste półki straszyły...
-
Rozmawiasz tutaj z wędkarzami i krzyczymy, żeby nie karpiem, a linem i złotym karasiem zarybiać. Ot zagwozdka...
A proszę, już pisałem jak to ci źli ludzie (użytkownicy rybaccy), wędkarzy (jam wszak morderca ryb) nie słuchają: ;D
http://zs.infish.com.pl/sites/default/files/kkruj2015_book.pdf str.22.
Analizowane gospodarstwa rybackie wprowadziły w 2014 roku do użytkowanych
jezior 18 gatunków ryb. W kolejności od najczęściej do najrzadziej wprowadzanych były
to:
1) szczupak (99 gospodarstw – ok. 91% całkowitej liczby gospodarstw),
2) lin (77 gospodarstw – ok. 71%),
3) węgorz (73 gospodarstwa – ok. 67%),
4) sandacz (68 gospodarstw – ok. 62%),
5) sielawa (54 gospodarstwa – ok. 50%),
6) sieja (42 gospodarstwa – ok. 39%),
7) karp (41 gospodarstw – ok. 38%),
8 ) karaś (37 gospodarstw – ok. 34%),
9) sum (33 gospodarstwa – ok. 30%),
10) okoń (9 gospodarstw – ok. 8%),
11) płoć (6 gospodarstw – ok. 6%),
12) leszcz (5 gospodarstw – ok. 5%),
13) jaź (5 gospodarstw – ok. 5%),
14) troć jeziorowa (4 gospodarstwa – ok. 4%),
15) miętus (2 gospodarstwa – ok. 2%),
16) pstrąg tęczowy (1 gospodarstwo – ok. 1%),
17) amur (1 gospodarstwo – ok. 1%),
18) boleń (1 gospodarstwo – ok. 1
-
Kotwic - szanuję twoją wiedzę w którą nie wątpię, moim zdaniem czasem z rzeczy małych mogą powstać rzeczy wielkie i w ten oto sposób dzięki naszej dyskusji, wielu z nas zmienia sposób myślenia na zagadnienie związane z C&R z zasiedlaniem wód otwartych gatunkami obcymi, wzajemnie uświadamiamy sobie zagrożenia i tendencje jakie powinny być wprowadzane w rybostanie.