Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: mjmaciek w 10.11.2018, 19:00
-
Jako że jesień i można więcej czasu poświęcić na pisanko...
Frapuje mnie od dłuższego czasu pewna myśl.
Sesja, przyłów, bonus - wynik... :'( 8)
Esencja tych słów, jak dla mnie zabija istotę przyjemności wędkarskiej. Nie wiem, być może się starzeję, ale napęd na harce wędkarskie zmienia się u mnie w dążenie ku przygodzie.
W tym sezonie dużo czasu spędziłem samotnie nad wodą, co pozwoliło mi uporządkować pewne priorytety takiej przygody.
Osobiście uważam, że dla mnie bycie nad wodą to już jest spełnienie marzeń.
-
Gdzieś, kiedyś napisano, że są 4 etapy wędkarstwa:
1. Złowić jakąkolwiek rybę.
2. Złowić jak najwięcej ryb.
3. Złowić jak największą rybę.
4. Po prostu pojechać na ryby.
Wg mnie najważniejszy jest punkt 4, a reszta to ewentualna, miła niespodzianka :)
-
5. Zalogować się na forum wędkarskim.
-
Gdzieś, kiedyś napisano, że są 4 etapy wędkarstwa:
1. Złowić jakąkolwiek rybę.
2. Złowić jak najwięcej ryb.
3. Złowić jak największą rybę.
4. Po prostu pojechać na ryby.
Wg mnie najważniejszy jest punkt 4, a reszta to ewentualna, miła niespodzianka :)
Tylko trochę frustruje, jak po latach pierwszy punkt jest nie do zrealizowania.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
U mnie z tym różnie bywa (za często punkt 2), ale cały X i XI 2018 - punkt 4. ;)
-
Jak dla mnie 4, bo mało czasu wolnego i każdy wypad cieszy. A jak już coś się uda złowić, to radość wielka :) Łowię na wodzie PZW, więc wiecie jak to jest :facepalm:
-
Ja bym był ostrożny ze wszelkimi ocenami. Jeden lubi baby z dużym biustem, inny ze średnim, trzeci z małym, są też tacy co tego (damskiego biustu) nie lubią :) Daleki byłbym od oceniania co jest prawdziwą przyjemnością a co nie. Ostatnia nocka to fatalna pogoda i ziąb, nie przeżyłem orgazmu z tego powodu, że obcowałem z naturą, za to myślałem o ciepłym łóżku i ciepłej kąpieli. Co do parcia na wynik, jeżeli tego nie mamy, łowimy byle jak. Mnie osobiście kręci skuteczność i umiejętność przechytrzenia ryb. Nie mam piekła w domu albo w pracy i nie uciekam nad wodę, niektórzy zaś tak mają. Wiele by tu pisać. Znam kilka osób co startują w zawodach, dla nich wędkarstwo to zawody i ciągła rywalizacja, adrenalina z tego wynikająca. To ich sprawa co lubią, ważne, że wędkują :)
Miałem też znajomego, Łukasza, który zginał na klifie w Walii, podczas wypadu na morskiego spina. Więc doceniam to co mam.
-
Kurcze sam miałem założyć ten temat jakiś czas temu. Ale to nic mam jeszcze inny w zanadrzu :)
Uważam, że każdy wędkarz podświadomie pragnie być lepszy od innych kolegów po kiju i niech mi tu nikt nie mówi, że dla niego ryby się nie liczą. Bycie lepszym to dla niektórych lepszy sprzęt, celniejsze rzuty, większa ryba, lub więcej ryb.
Wyobraźcie sobie że zajeżdżam w połowie lipca o godz. 18:00 z kolegą nad wodę, gdzie siedzi kilku wędkarzy i nikt nic nie łowi.
Łowimy standardowo na zestawy helikopterowe i dwa, trzy białe na haczyku. Do godz. 23:00 nie mamy żadnych brań. Wtedy kolega zmienia przypon na 0,10 mm, haczyk na rozm. 18 i zakłada jedną pinkę. Po dosłownie 5 min ma pierwszego niedużego leszcza. Do rana wyciągamy już ryby regularnie.
Będę pamiętał ten wyjazd bardzo długo jako kwintesencja tego co kocham w wędkarstwie najbardziej.
Podsumowując największą przyjemność w wędkarstwie sprawia mi łowienie ryb tam, gdzie wszyscy twierdzą że ich nie ma.
-
Mięso ;)
-
Sam wyjazd i możliwość obcowania z przyrodą (niekoniecznie z wędkami).
-
Wyobraźcie sobie że zajeżdżam w połowie lipca o godz. 18:00 z kolegą nad wodę, gdzie siedzi kilku wędkarzy i nikt nic nie łowi.
Łowimy standardowo na zestawy helikopterowe i dwa, trzy białe na haczyku. Do godz. 23:00 nie mamy żadnych brań. Wtedy kolega zmienia przypon na 0,10 mm, haczyk na rozm. 18 i zakłada jedną pinkę. Po dosłownie 5 min ma pierwszego niedużego leszcza. Do rana wyciągamy już ryby regularnie.
Będę pamiętał ten wyjazd bardzo długo jako kwintesencja tego co kocham w wędkarstwie najbardziej.
Podsumowując największą przyjemność w wędkarstwie sprawia mi łowienie ryb tam, gdzie wszyscy twierdzą że ich nie ma.
20 lat temu z małym hakiem pojechaliśmy z ojcem nad zalew Jeziorsko. Mieliśmy stałą miejscówkę i trochę się speszyliśmy jak na miejscu okazało się, że siedzi trzech gości z profesjonalnym sprzętem karpiowym 😲 Na tamte czasy to było coś. Chwila rozmowy, żadnych brań więc Panowie się właśnie zaczynają pakować, no to my zadowoleni rozstawiamy powoli nasz sprzęt: teleskopy, sprężyny, no wiadomo... Amatorzy 🤦♂️ Trochę wstyd przy wędkach takich, że aż oczy się śmiały, ale co zrobić. Ojciec pyta, czy będzie im przeszkadzało że zarzucimy od razu - oczywiście nie było sprawy, więc najtańsza zanęta na leszcze + ryż preparowany z dendrobeną lądują w wodzie. W kilka minut mamy obaj ryby - leszcze takie do kilograma i jedno niezacięte branie... Miny tych panów mówiły nam wszystko 😁😁😁 Powiem tylko, że bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie reakcja, nie było nerwów ani zazdrości, tylko zwykła ciekawość 👍
Takie chwilę są niezapomniane i dają świadomość, że nie sam sprzęt łowi ryby, tylko człowiek i dobrana technika, sprawdzona przynęta, znajomość łowiska 🙂
-
Dla mnie prawie wszystko to o czym pisaliście. Ale także drobne wydarzenia jak np to: Usiadł mi raz na tyczce zimorodek. Patrzyliśmy na siebie jakiś czas, a ja starałem się nie poruszyć. Skoczył w dół, upolował rybkę, odleciał ale po chwili wrócił na moją tyczkę. I tak kilka razy. To śliczny ptaszek, ale zazwyczaj jest bardzo płochliwy. W powietrzu wygląda jak niebieski płomyczek. Mnie zaszczycił zaufaniem. To drobiazg, ale też piękne wspomnienie którego nie zapomnę.
-
Nie ma w Polsce piękniejszego ptaka. Jest jakby żywcem wyrwany z amazońskiej dżungli. Cud natury.
-
Jest jeszcze (podobno) kraska i żołna. To także bardzo piękne ptaki. Kraskę widziałem raz i to dawno, żołny nigdy.
-
Piękny, nie było dane mi jeszcze zobaczyć na żywo. Ja tam nawet kaczki i łabędzie lubię. Denerwują mnie wędkarze, którzy je odstraszają, fukają, świszczą itp - robią więcej hałasu niż te ptaki. W wędkarstwie cenię najbardziej spokój. Wiadomo, zlot lub raz na jakiś czas towarzystwo, ale zwykle uwielbiam być sam i to w takie miejsca się ładuję, żeby była jak najmniejsza szansa na towarzystwo. Dlatego rzadko odwiedzam Wisłę bądź Kanał. Mam być tylko ja, cisza i zwierzęta, którym staram się nie przeszkadzać.
Na drugim miejscu przyroda, a ryby na trzecim. Co nie znaczy, że jak wracam bez brania to super radosny i uduchowiony :D Zwłaszcza, że ten rok mam fatalny jeśli chodzi o wyniki :D
-
Żołna, faktycznie. Też jej nigdy nie widziałem.
Tylko one mają te kolory takie... naturalne. Śliczne są, ale zimorodek wygląda jak namalowany fluorescencyjnym flamastrem. Niesamowity widok. Jakby świecił nad wodą.
-
Wilga również urzeka kolorem :) podobnie jak kraska
-
Czytam o tym zimorodku i przypomniało mi się, jak ze 20 lat temu łowiłem klenie pod urwaną burtą na zakolu rzeki. I co jakiś czas zimorodek wylatywał z zarośli tej burty i chyc do wody.
Jak przylatywał miał w dziobie małą rybkę. Nie chciałem go niepokoić i tylko z daleka obserwowałem. Okazało się, że miał tam gniazdo i młodym nosił rybki.
-
Przyroda, nawet jeśli to tylko kawałek "dziczy" w mieście. Rzeka, która ciągle czymś zaskakuje. Planowanie: gdzie, kiedy, jak, na co - szukanie lekkości i prostoty, przy tak potężnym wyborze opcji. No i sam połów, magia spławika. Ryba też jest ważna, zdecydowanie bardziej wielkość niż ilość. Blanki trochę frustrują, zwłaszcza jeśli zdarzają się seriami...
-
Bardzo fajny tematycznie wątek Maciej założył :thumbup: :beer:
Super poczytać jak Wy się odnajdujecie w tym hobby :) Natomiast Lucek strasznie mi zaimponował swoją wypowiedzią. Lepiej bym tego w słowa nie "ubrał". Mam identyczne podejście do tego tematu. W zasadzie miałem coś napisać, ale Kolega z UK mnie wyprzedził :)
-
Fajny temat Maćku.
Jak na to odpowiedzieć?
Każdy ma swoją odpowiedź. Ani lepszą, ani gorszą.
Czego innego szuka, co innego znajduje.
Czym jest zatem dla mnie?
Co liczy się dla mnie w wędkarstwie?
Odpowiem w dwóch słowach : pasja i nadzieja.
Jest tego jednak znacznie więcej.
Czym jest zatem dla mnie wędkarstwo?
Wędkowanie jest jak życie.
Ma swe blaski i swe zakręty. Jest czasem nadziei i fascynacji, porażek i zwątpienia.
Jest jak książka.
Odkrywa nowe rozdziały, pisze barwne historie.
Cieszy, smuci, bawi, dziwi i zastanawia. Nie chcę by się kończyła.
Jest jak wędrówka.
To podróż po nieznanej krainie, której towarzyszą przystanki, miejsca gdzie przysiadamy na chwilę,
zbaczamy z utartego szlaku. Miejsca obiecujące, polecane, ale również tajemnicze i zapomniane.
Cudnie ukryte, albo kusząco dostępne.
Jest radością.
Radością i ekscytacją dziecka, oczekiwaniem wyprawy.
Dumą i zadowoleniem ojca ( wujka, dziadka) nauczyciela w wędkarskich arkanach.
Satysfakcją z udanego połowu i radością z niespodzianki.
Jest ciszą i spokojem.
Wędkarstwo jest dla mnie wyciszeniem i spokojem.
Czasem na myślenie, lub czasem gdy "nie myślę zupełnie".
Jest dzieleniem się.
To radość z dobrej kompanii, słuchanie opowieści, czas dla przyjaciół.
Jest kontaktem z naturą.
To zawołanie puszczyka w nocnym lesie, głos trzciniaka nad jeziorem.
Trele słowika na letnim niebie, albo klangor żurawi w jesiennym czasie.
Łopot skrzydeł łabędzi nad taflą wody i szelest polnej myszy wśród suchej trawy.
Tym wszystkim za czym tęsknię w pracy i mieście!
To moja namiastka szczęścia, gdy życie nie rozpieszcza.
-
Za założony temat Maćku :beer: dla mnie wędkarstwo to ucieczka przed codziennością i chęć odpoczynku w ciszy i spokoju. I nie liczą się efekty, bo raz są raz ich nie ma, ale chęć powrotu nad wodę jest zawsze ;)
-
Za założony temat Maćku :beer: dla mnie wędkarstwo to ucieczka przed codziennością i chęć odpoczynku w ciszy i spokoju. I nie liczą się efekty, bo raz są raz ich nie ma, ale chęć powrotu nad wodę jest zawsze ;)
To tak jak u mnie - na co dzień pracuję w hałasie, 8h w słuchawkach, mało co się z kim pogada. Dorobiłem się niedosłuchu, kocham więc ciszę. Lubię też samotność, mieszkam w pięknym miejscu na kolonii w lesie, do najbliższego sąsiada mam kilometr, a do sklepu pięć. Za to mam las za oknem i rzekę 300 m od domu, nie oglądam telewizji, więc latem po pracy biorę wędkę, wiaderko pod doopę i:
i oczywiście nikogo nie ma, tylko ja i przyroda :bravo:
-
Kocham wodę. I to, co nad wodą, jej otoczenie, roślinność, żyjątka wodne, ptactwo i oczywiście ryby. Lubię oczywiście łowić ale bycie nad wodą to dla mnie coś więcej. I kocham polskie wody. Wiele ich jeszcze w naturalnej scenerii z dala od zgiełku miasta, warkotu silników samochodów i startujących samolotów. Jak oglądam czasem filmiki z angielskich łowisk, z sadzawek pełnych ryb otoczonych hałasem cywilizacji, hukiem samolotów zagłuszających narrację autora lub poznaczonych sznurkami wyznaczającymi sektory to im wcale nie zazdroszczę. Oni się oczywiście dostosowali i pochłonięci łowieniem ryb już może tego nie słyszą. Już im to nie przeszkadza.
Pamiętam filmik Luka znad polskiej wody, kiedy to pianie koguta wytrącało go z narracyjnego rytmu. Dla niego to już coś nienaturalnego. A startujące i lądujące samoloty nad angielską wodą już mu nie przeszkadzają.
Cieszmy się więc tym, co jeszcze mamy i chociaż ryba nad polską wodą to nieczęsta zdobycz ale tego obcowania z przyrodą można nam jeszcze gdzieniegdzie pozazdrościć.