Spławik i Grunt - Forum
INNE => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Mimi w 24.03.2020, 12:27
-
Panowie chciałbym się podzielić swoją sytuacją, wiem, że nikt mi nie da konkretnej rady bo i nikt nie jest w stanie przewidzieć jak sytuacja związana z koronawirusem się rozwinie niemniej jednak, żona mi nie śpi po nocach , rodzice panikują, doradca kredytowy uspokaja a ja jestem po prostu ciekawy co byście zrobili na moim miejscu...
Otóż dosłownie tydzień, dwa przed wybuchem epidemii dowiedzieliśmy się z żoną że w miejscu które bardzo nam odpowiada budują się nowe mieszkania w fajnym standardzie i z korzystną ceną za m2. Postanowiliśmy, że weźmiemy kredyt hipoteczny żeby w końcu mieć coś swojego - rata kredytu kosztowała by nas niewiele więcej niż płacimy za wynajem.
Nawiązaliśmy kontakt z doradcą kredytowym.
Wszystko ładnie pięknie, wpłaciliśmy pieniądze i podpisaliśmy umowę rezerwacyjną (która nie jest wiążąca - gwarantuje tylko że nikt nie podkupi już "naszego" mieszkania) i za troszkę ponad miesiąc ma ruszać budowa. W tym też czasie musielibyśmy podpisać ostateczną umowę która zobliguje nas do regularnych wpłat i jest to czas kiedy musielibyśmy już działać z kredytem. W między czasie wybucha epidemia - za miesiąc muszę podjąc ostateczną decyzję czy decydujemy się na mieszkanie co skutkuje zaciągnięciem kredytu czy rezygnujemy i spółdzielnia oddaje nam wkład z wpłaty za umowę rezerwacyjną.
Doradca kredytowy (który z tego żyje) zapewnia, że nie ma powodów do paniki. Kredyt jaki byśmy brali trwałby 12 lat - mamy spory wkład własny i jeśli raty kredytowe znacznie nie podniosły by się byli byśmy w stanie go na lajcie spłacać.
I teraz tak... Żona najprawdopodobniej straci pracę, firma w której pracuje okazała się kompletnie zadłużona. To jeszcze nie jest najgorsze - myślę że znajdzie sobie inną pracę chociaż w małym miasteczku w którym mieszkamy może to chwilę potrwać , pandemia nie ułatwi tego bo jest to czas kiedy raczej ludzie zwalniaja a nie szukają rąk do pracy...
W dodatku są osoby które mnie straszą, że może być tak, że raty kredytu wzrosną bardzo gwałtownie. Że będzie to skutkiem załamania gospodarki, rosnącą inflacją w związku z pandemią co dopiero nas czeka. Straszą czymś na wzór kryzysu w Stanach , gdzie ludzie nie zdolni do spłaty kredytu tracili domy czy mieszkania. Następstwem były gwałtowne spadki cen tych mieszkań przejmowanych przez banki. I w takiej sytuacji branie kredytu teraz to strzał w kolano - rozsądniej były by przeczekać tą panikę.
Czy taki scenariusz właśnie z roku 2008 jest prawdopodobny? Wiem, że nikt mi tu dokładnie nie odpowie. Chciałbym tylko poznać Waszą opinię czy to rozsądne brać kredyt hipoteczny w tak niestabilnym czasie. (banki zachęcają tym, że w tym roku na początku marca wzrosła o 27% liczba złożonych wniosków kredytowych na domy/mieszkania względem roku ubiegłego :facepalm:)
-
Mimi, powiem krótko. W Polsce kredyt hipoteczny jest tylko hipoteczny z nazwy. Masz zmienne stopy procentowe i odpowiadasz potem całym przyszłym majątkiem za spłatę kredytu. Powinno być tak, że jak nie dajesz rady, oddajesz kluczyki do bank i jesteś czysty, prawda? Ale tak nie jest. Jeśli weźmiesz kredyt na 500 tysięcy, spłacisz sto, powinie Wam się noga i sprzedadzą Wasze mieszkanie za 300, to jeszcze 100 będziecie spłacać dalej...
Teraz włącz YT i obejrzyj sobie, jak wzrost stóp procentowych wpływa na wzrost raty kredytu. Bo to nie jest tak, że jak one wzrosną 5%, to rata Wam wzrośnie też 5%. O nie... :) A obecnie są najniższe w historii.
A teraz zastanów się, ile właśnie ludzi zacznie tracić pracę. Ile z tych rodzin nie będzie w stanie spłacać kredytu dalej. I co się stanie na rynku nieruchomości zaraz.
Nie udzielam Ci żadnej porady. Daję Ci tylko wskazówki, które musisz przeanalizować.
-
Mimi nie jestem ekspertem, ale chcesz z kredytu kupić mieszkanie, którego jeszcze nie ma. Według mnie zakup takiego mieszkania to większe ryzyko, niż rosnące raty. Nie masz pewności kiedy inwestor zakończy budowę i czy w ogóle odda mieszkania do użytku. W tak niepewnych czasach może się okazać, że firma realizująca inwestycję zaraz będzie bardziej zadłużona niż firma twojej żony.
-
Sam się nad tym zastanawiałem - umowa z bankiem podpisana, wkład własny wpłacony i czekam właśnie na uruchomienie kredytu. 1,5 roku temu też podpisałem umowę rezerwacyjną i za długo czekałem, żeby teraz rezygnować. Żyję nadzieją, że sytuacja nie zmieni się bardzo mocno (bo zmieni się na pewno).
Dziwi mnie jednak, że musisz wziąć kredyt zanim ruszy budowa. W moim przypadku muszę mieć pieniądze od banku w terminie kilku dni od podpisania przeze mnie aktu notarialnego (już podpisałem), co ma miejsce zwykle po odbiorze mieszkania.
W pierwszej kolejności proponuję zweryfikowanie dewelopera - czy jest wiarygodny. U mnie w mieście stoi niedokończone osiedle budowane przez dewelopera, który jest teraz w stanie upadłości, a ludzie już pobrali kredyty i je spłacają nie mając mieszkań. Ja kupiłem mieszkanie, które istnieje i mam do niego klucze, a oni kupili niewykończone skorupy budynków :( W Twoim przypadku, kupujesz dziurę w ziemi.
-
Nie ryzykuj z kredytem w obecnej sytuacji to wątpię że go dostaniesz banki w dobie kryzysu nie będą ułatwiać a i tani to on nie będzie. Każde zagrożenie i brak stabilności sektora bankowego będzie podnosił koszty kredytu co odbije się na kwocie raty miesięcznej.
Najważniejsze to chyba jest to że to inwestycja w budowie więc nie wiadomo kiedy ruszy i kiedy się zakończy. Firma deweloperska może w ty czasie zbankrutować przecież i co wtedy??
-
Ja bym sobie w takiej sytuacji odpuścił. Raz, że nie masz pewności co do losów inwestycji. Dwa, nie wiadomo jaka będzie twoja sytuacja finansowa. Trzy, bardzo możliwe, że koronawirus tak dupnie, że wkrótce wybór mieszkań będzie większy, bo część ludzi odpuści zakup.
-
Nie miejcie złudzeń. To czy teraz korona ustanie za miesiąc dwa, nie ma żadnego znaczenia dla faktu, że gospodarka całego świata zderzyła się z betonową ścianą przy prędkości poddźwiękowej. To się zbliżało już od kilku lat i czekaliśmy tylko na zapalnik... Czekają nas teraz ogromne zmiany.
-
Od razu zastrzegam, że nie znam się kompletnie na kredytach, jak i na prawie bankowym. Natomiast utrzymuje kontakt z biegłymi z zakresu budownictwa. Poza tym niedawno, kilka miesięcy temu byłem w podobnej sytuacji co Ty. No może oprócz kwestii utraty pracy. I odpuściliśmy sobie wspólnie z partnerką ten temat, po przeanalizowaniu kilku projektów umów deweloperskich u różnych deweloperów. Wspólnie uznaliśmy, że to nie jest dobry czas na tak daleko idące plany, przy takiej a nie innej konstrukcji tychże umów. Na chwilę obecną uważam, że dobrze zrobiliśmy.
U Was utrata pracy przez małżonkę totalnie zmienia postać rzeczy, nawet jak macie duży wkład własny. Gdybanie o tym co będzie w przyszłości w Waszym małym mieście jest zawsze tylko gdybaniem, a nie planowaniem czegoś na dalsze lata. Aha. Doradcy zawsze znajdują fajne oferty, bo na tym ich praca polega. Problemy zaczynają się po ich zaakceptowaniu :P
-
Z doswiadczenia życiowego Ci powiem: nie kupuj dziury w ziemi, jeżeli deweloper chce budowac za Twoje pieniądze to nie jest dpbry znak, chociaż zdaje sobie sprawę, że to częsta praktyka rynkowa w ostatnich latach. Jak pisali moi przedmówcy, nikt nie jest w stanie powiedziec w tym momencie, jak zmieni się swiat za kilka miesięcy, ale raczej obecny boom w budownictwie i wzrost cen sie nie utrzyma. Raczej czeka nas ich korekta i różne problemy od pojedynczych kredytobiorców po firmy deweloperskie, a może i banki.
Jeżeli jak napisałes masz spory wkład własny, to przy spadku cen będzie on jeszcze większy...
Często kupuje się pod wpływem emocji, a w obecnej trudnej do przewidzenia sytuacji to gorszy doradca niż kiedykolwiek...
-
Mimi, powiem krótko. W Polsce kredyt hipoteczny jest tylko hipoteczny z nazwy. Masz zmienne stopy procentowe i odpowiadasz potem całym przyszłym majątkiem za spłatę kredytu. Powinno być tak, że jak nie dajesz rady, oddajesz kluczyki do bank i jesteś czysty, prawda?
Niestety ale kolega ma rację. Nawet gdzieś ostatnio mądrze było napisane, że w polskiej rzeczywistości kredyt hipoteczny jest nowym rodzajem niewolnictwa.
-
A teraz zastanów się, ile właśnie ludzi zacznie tracić pracę. Ile z tych rodzin nie będzie w stanie spłacać kredytu dalej. I co się stanie na rynku nieruchomości zaraz.
Właśnie to jest bardzo realistyczny scenariusz, który jakoś nie docierał do nas, może przez to, że ucieszyliśmy się bardzo z możliwości posiadania własnego mieszkania.
Dziwi mnie jednak, że musisz wziąć kredyt zanim ruszy budowa. W moim przypadku muszę mieć pieniądze od banku w terminie kilku dni od podpisania przeze mnie aktu notarialnego (już podpisałem), co ma miejsce zwykle po odbiorze mieszkania.
Źle się wyraziłem, sytuacja wygląda tak, że po podpisaniu umowy ze spółdzielnią - czyli za miesiąc jesteśmy zobowiązani do 24 wpłat po 10 000 co miesiąc. Czyli mieszkanie kosztuje 240 tys - my mamy wkładu własnego 100 tys - potrzebujemy kredytu 140.
Czyli możemy wpłacać swoje pieniądze przykłądowo przez 10 miesięcy a przy założeniu że do tego czasu nic nie odłożymy przy 11-stym miesiącu uruchamiamy kredyt.
Czyli kredyt mógłbym teoretycznie wziąć również za 10 miesięcy. Nie ratuje mnie to jednak w ogóle ponieważ jest już to po podpisaniu umowy ze spółdzielnią i w tym momencie już wpłacił bym całe nasze oszczędności. Dodatkowo przez sytuację z pracą żony, aby mieć zdolność kredytową (gdy straci pracę nie będziemy mieć zdolności) kredyt musiał bym wziąć teraz - a uruchomiony został by za parę miesięcy.
Dziekuję Wam bardzo, bardzo mi pomogliście faktycznie jak sam na to patrze to jest to zbyt duże ryzyko i potrzebowałem takiego głosu rozsądku od osób z którymi nie mam kontaktu na codzień
-
Jeżeli już miałbym wziąść kredyt w takich czasach, to raczej rozejrzalbym się za czymś, w czym odrazu mógłbym zamieszkać. Zawsze przynajmniej odchodzi koszt wynajmu.
-
Jeżeli już miałbym wziąść kredyt w takich czasach, to raczej rozejrzalbym się za czymś, w czym odrazu mógłbym zamieszkać. Zawsze przynajmniej odchodzi koszt wynajmu.
Popieram w 100%. 
Wysłane z mojego SM-G920F przy użyciu Tapatalka
-
Chyba warto poczekać. Teraz były wysokie ceny mieszkań. Już podobno lecą w dół a może być jeszcze taniej.
-
Nadchodzi taka recesja, że kupowanie mieszkani na górce to najgłupszy pomysł świata.
-
Koledzy mądrze prawią.
A doradca kredytowy, jeśli nie jest znajomym, to uwierz, ale myśli o prowizji, a nie o zapewnieniu Wam dobrej transakcji. Sam się prawie wpie*****łem przez gościa, który miał niby zajmować się tym kompleksowo (doradztwo, pośrednictwo, analiza).
Poczucie bezpieczeństwa zapewnione własnymi czterema kątami jest na wagę złota, ale Wy po 1. musielibyście długo czekać, a po 2. ceny raczej nie będą już wzrastać. Teraz były już astronomiczne.
Ja na przykład po 6 miesiącach szukania odpuszczam. Zobaczymy co przyniesie ten rok.
-
Mimi.... Robię m.in w kredytach.
Odpuść na chwilę obecną.
Przy takim kapitale jakim dysponujesz być może niedługo wyhaczysz coś na wtórnym.
A doradca.. Też musi coś do gara włożyć, on niczym nie ryzykuje.
-
Źle się wyraziłem, sytuacja wygląda tak, że po podpisaniu umowy ze spółdzielnią - czyli za miesiąc jesteśmy zobowiązani do 24 wpłat po 10 000 co miesiąc. Czyli mieszkanie kosztuje 240 tys - my mamy wkładu własnego 100 tys - potrzebujemy kredytu 140.
Gdzieś mi w tej historii umknęła kwota choćby na wyposażenie.
Nigdy nie rozumiałem kupowania dziury w polu.
-
Źle się wyraziłem, sytuacja wygląda tak, że po podpisaniu umowy ze spółdzielnią - czyli za miesiąc jesteśmy zobowiązani do 24 wpłat po 10 000 co miesiąc. Czyli mieszkanie kosztuje 240 tys - my mamy wkładu własnego 100 tys - potrzebujemy kredytu 140.
Gdzieś mi w tej historii umknęła kwota choćby na wyposażenie.
Nigdy nie rozumiałem kupowania dziury w polu.
Ja też w życiu bym nie kupił. Bałbym się, że firma się zwinie i zostanę z problemem.
-
Mimi.... Robię m.in w kredytach.
Odpuść na chwilę obecną.
Przy takim kapitale jakim dysponujesz być może niedługo wyhaczysz coś na wtórnym.
A doradca.. Też musi coś do gara włożyć, on niczym nie ryzykuje.
Bardzo dobre podsumowanie wszystkich wypowiedzi.
Napiszę dlaczego moim zdaniem strach wziąć kredyt nawet na małą kwotę. Może za kilka tygodni.
Od wczoraj zamknęli wszystkie sklepy które nie sprzedają żywności, można wyjść z domu tylko raz dziennie, policja "rozpędza" zgromadzenia powyżej dwóch osób. Pracuję w sektorze kluczowym dla funkcjonowania państwa i dostanę list żeby wytłumaczyć się że jadę do pracy. Nikt nie powiedział oficjalnie ale będzie jakaś forma kontroli. Nie można tam dojechać transportem publicznym więc jest plan kontroli samochodów prywatnych. Ciężko uwierzyć.
-
Gdzieś mi w tej historii umknęła kwota choćby na wyposażenie.
Nigdy nie rozumiałem kupowania dziury w polu.
Nie rozpisywałem się szczegółowo ale miałbym pieniądze na wykończenie mieszkania. Tu chodzi o kredyt na samo kupno mieszkania.
Tak czy inaczej decyzja została podjęte - zbyt duże ryzyko aby pchać się teraz w kredyt.
Dzieki wszystkim za otworzenie oczu jak głupi miałem pomysł :beer:
Info z ostatniej chwili - inwestor znacznie podniosł koszt za m2, argumentując, że materiały budowlane mocno podrożały (ze względu na koronawirusa). Spółdzielnia się na to nie zgodziła i organizują przetarg na kolejnego dewelopera :)
-
Cześć,
Od kilku lat pracuje w windykacji i efektów takich dylematów jak Twój mam na pęczki. Kilka rad na początek:
1. Odpuść doradce kredytowego, on liczy tylko na prowizje. Jesli dostaniesz kredyt za jego posrednictwem, to dostaniesz i sam. Przecież bank bada Twoją zdolność i zarobki, a nie jego. Nawet jesli Ty nie dostaniesz kredytu, a dorsadva Ci go załatwi, to sygnał ostrzegawczy, ze coś jest nie tak i moze buć problem ze spłatą.
2. Nie kupój dziury w ziemi - umowa z deweloperem chroni tylko dewelopera. W obecnej sytuacji jest problem z wydawaniem pozwolen na budowe itp., problem z absencja pracownikow, a niedlugo bedzie tez problem z dostawami materiałów i budowa może się przeciągnąć.
3. Sprawdz dokladnie dewelopera, czy nie ma np. niedokonczonych inwestycji, jest duza szansa, ze z Twoich wplat bedzie chcial dokonczyc poprzednie inwestycje, a Twoją beda finansowac ludzie z kolejnej inwestycji.
4. Znowu dziura w ziemi - deweloperzy z reguly przeciagaja czas oddania inwestycji, ale Ty kredyt musisz spłacać - z reguły z podwyższoną marżą na czas do oddania lokalu. Owszem mozna się później sądzic z deweloperem o odsetki i nawet wygrać, ale bankowi to i tak Ty musisz najpierw zapłacić.
5. Wakacje kredytowe - teraz bardzo popularne, ale to zwykla sciema, dzięki, ktorej bank zarabia jeszcze wiecej. Splata kredytu wyglada tak, ze splacasz naliczone w ciagu miesiaca odestki + z tego co zostanie po odsetkach minimalna czesc kapitalu. Te wakacje polegaja na tym, ze nie placisz kapitalu, ale odsetki juz musisz zaplacic. Na poczatku splacania na 1000 zł raty okolo 900 zł to odsetki, a reszta faktyczna splata kredytu - latwo policzyc komu sie to oplaca.
6. Rynek nieruchomosci - jest tak sztucznie napompowany, ze juz chyba bardziej nie mozna. W dobie kryzysu rynek nieruchomosci moze sie albo zalamac i ceny spadna - to na plus dla Ciebie, bo za rok mozesz kupic to samo moeszkanie, ktore raz, ze juz jest zbudowane, a dwa, ze sporo taniej. Druga opcja, to, ze nierucjomosci podrozeją, ale juz bardzo podrozec nie mogą, bo i tak sa sporo przeszaacowane. Dodatkowo jesli mieszkasz w malym miescie, to wahania cen beda duzo mniej odczuwalne niz w najwiekszych miastach.
Moim zdaniem na dzis odousc, ale miej sytuacje pod kontrola.
Pozdr.
Kamil
-
Jestem w podobnej sytuacji tylko, że kupuje mieszkanie z rynku wtórnego w niskiej cenie do małego remontu. Zastanawiam się czy dobrze robię biorąc teraz kredyt, bo tak naprawdę nie wiadomo co będzie. Wielu analityków mówi, że idzie kryzys jakiego jeszcze nie widzieliśmy. Jak myślicie brać czy nie brać?
Pozdrawiam.
-
Ja bym zaczekał. Mamy bardzo niskie sropy procentowe, więc i oprocentowanie kredytów jest niskie. Banki odbijają to sobie marżą, ktora jest o ok.1-1,5% wyższa niż kilka lat temu, kiedy oprocentowanie kredytów było wyższe.
Teraz, jeśli faktycznie kryzys przyjdzie, a Ty podpiszem umowe kredytową na obecnych warunkach marże bedziesz miał wysoką i pozornie niskie oprocentowanie. Odpowiedzią rządu na kryzys będzie podniesienie stóp procentowych - Twoja rata poszybuje mocno do góry.
Lepiej brać kredyt przy wyższych stopach procentowych - banki obniżają wtedy marże, a w momencie polepszenia koniunktury stopy znowu spadają, a wraz z nimi Twoja rata..
Bardzo to uprościłem, ale mam nadzieje, ze jest zeozumiałe.
Pozdr.
Kamil
-
Myślę, że kolega sobie sam odpowiedział na pytanie: "tak naprawdę nie wiadomo co będzie. Wielu analityków mówi, że idzie kryzys jakiego jeszcze nie widzieliśmy." ;)
Pamiętaj, że ten koronawirus z nami już zostanie do końca naszego życia, a nie wiemy jak długo jeszcze państwo będzie chciało chronić polską służbę zdrowia przed upadkiem, w oczekiwaniu na jakiś cud albo szczepionkę, tym bardziej, że jesteśmy przed wyborami. Obecnie wszelkie znaki na niebie i ziemi mówią o olbrzymim kryzysie, który każdego z nas dotknie, a część osób już dotyka.
-
Odpowiedzią rządu na kryzys jest obniżanie stóp procentowych, żeby ulżyć kredytobiorcom i zachęcić do inwestycji. Tylko że stopy niskie, a kryzys przed nami.
Wysłane z mojego SM-G960F przy użyciu Tapatalka
-
Ja jestem szczęśliwy że zostały mi w banku ostatnie 3 raty i nie zdecyduję się na nowy kredyt do póki się wszystko unormuje. A doradcy finansowi potrafią każdego namówić na kredyt, mają z tego prowizję.
-
Z kredytem hipotecznym może być ciężko, ale np. z takim na PIT jak napisali XXX tutaj już niekoniecznie :)
-
Już nie raz o tym pisałem, napiszę jeszcze raz. Może kogoś to uchroni.
Kto teraz bierze kredyt, ten obudzi się zdziwiony jak ci, co brali kredyty we frankach. Kropka.
Jeszcze tak sobie patrzę... I coś czuję, że w związku z działaniami naszego nierządu może nastąpić na Polskę atak spekulacyjny, jak to miało miejsce w Turcji ze dwa (?) lata temu. Poczytajcie sobie, co się wtedy stało z wartością ich waluty, jak zareagował ich bank centralny, co się potem stało z cenami nieruchomości oraz z ratami kredytowymi. To tylko takie luźne przemyślenie. Wcale nie musi się sprawdzić. Natomiast to, co napisałem na początku, prędzej czy później nastąpi.
Kolego Jano, to ja Ci ten link usunę, bo reklam tutaj nie lubimy ;)
-
Odpowiedzią rządu na kryzys jest obniżanie stóp procentowych, żeby ulżyć kredytobiorcom i zachęcić do inwestycji. Tylko że stopy niskie, a kryzys przed nami.
Ekonomistą to ja nie jestem ale zainteresowało mnie ostatnio to że nasz rząd dokona lub dokonał już dużego zakupu złota. Co jest tutaj grane czy będziemy na zakupy chodzić z workami pieniędzy czy rzeczywiście nadchodzi wielki globalny kryzys ?
-
10 miesięcy temu spłaciłem kredyt hipoteczny . Następnie sprzedałem mieszkanie i buduje dom . Ze sprzedażą nie trafiłem , gdybym się wstrzymał do dziś mógłbym wziąć ok.50-70 tys .więcej za mieszkanie . Nikt nie wiedział w którą stronę pójdą ceny nieruchomości w pandemii i po niej . Okazało się że ceny rosną najszybciej od lat . Przynajmniej we Wrocławiu gdzie mieszkałem .
Obecnie przymierzam się do kredytu budowlanego , analizuje oferty ale widzę że są sporo lepsze niż kiedy brałem kredyt mieszkaniowy w roku 2014 .
Stopy są niskie , oczywiście niewielkie korekty są możliwe ale powrotu do wartości 4-5 p.p. już nie będzie . Normalne zdrowe wartości przy takiej gospodarce jak nasza to rrso na poziomie 2-3 % i myślę że pod takie wartości należy szacować nasze zdolności spłaty .
Co do jakichś ataków na polskie finanse , nie ma takiej potrzeby .
Suwerenność polityczną i gospodarcza Polski i Turcji są na zupełnie innych poziomach . To gracze z innych lig poprostu .
Nikt nie będzie nas atakował bo nie ma takiej potrzeby . Nasze władze robią wszystko czego się od nich wymaga .
Jesteśmy wzorowym członkiem EU i międzynarodowych instytucji finansowych , wypełniamy wszelkie obowiązki i spełniamy wszystkie zalecenia , a co już tam wam Holecka w tv powie czy inny TVN to jest to na tzw . użytek wewnętrzny .
-
Moim zdaniem za kilka lat ten złoty czas kredytu jaki pisu rząd zafundował narodowi , który nic nie rozumie głeboko odbije się tym którzy go zaciągneli.
Jest górka ceny wyspawali - i jeszcze wyspawają. Co do przyszłości zawsze tanio w kredycie nie będzie - w końcu zaciąga się go na całe dorosłe życie....
Wiele czynników wpłyneło na podwyższkę od polityki rządu ( patrz tanie kredyty po koniunkture na rynku).
Ciekawym zjawiskiem kóre wyłpłynie na wiosnę będą budowy nie dokończone. Czyli e na które kredyt był zaciągany w tamtym roku , lub na wiosne tego roku. Te zaciagnięte piedze nie pozwolą na realizację celów po teraźniejszych pieniądzach.
To będzie suport do raju jaki zgotował ludziom system.
W kolejnych latach podniosą stopy - i tak raj stanie się przeklęstwem.
W zaciągniu kredytu jak dla mnie to rosyjska ruletka zwłaszcza tym hipotecznym na życie... nigdy nie wiadomo jak życie się potoczy.
-
To teraz pytanie co ma zrobić zwykły iksiński, który nie ma gdzie mieszkać.
Dalej wynajmować?
Załóżmy, że procenty pójdą do góry, raty kredytów do góry - czyli ceny wynajmu też pójdą do góry i co dalej?
Zamiast płacić ratę o 1000 zł wyższą, będę płacić wynajem o 500 zł więcej, i nadal nie będę miał nic swojego.
W przyszłym roku planuje brać kredyt na budowę. Sam myślę co zrobić, jestem w tej komfortowej sytuacji, że jeszcze możemy mieszkać u rodziców - ale nie jest lekko w jednym pokoju żyć we trójkę z małym dzieckiem. Coś muszę robić, zwłaszcza, że pieniądze, które leżą na koncie tylko tracą na wartości. W marcu 2020 miałem okazję wziąć kredyt i kupić mieszkanie, wszyscy mówili, że nie teraz, że za duże ryzyko - co się okazało? Gdybym wtedy kupił to mieszkanie, dzisiaj mógłbym je sprzedać za kwotę prawie 2x więcej - spłaciłbym kredyt i miałbym duży start na początek budowy.
-
Przeczytaj mój post wyżej . Dodam tylko , że ja na dokończenie budowy potrzebuje ok 250k a będę brał 350k bo na tyle wyliczyli mi zdolność . Tani pieniądz , przy kredycie budowlanym są trochę większe możliwości podpięcia pod kredyt innych wydatków .
Powtarzam raz jeszcze . Ceny nieruchomości w Polsce są wciąż niskie i będą rosły w dłuższej perspektywie , powiedzmy 10-15 lat .Potem nie wiadomo bo demografię mamy katastrofalna .
-
Jak brałem hipoteczny w 2014r to długo się zastanawiałem czy dam radę, czy udźwignę to przez tyle lat bez uszczerbku dla rodziny itd, taka analiza była potrzebna, bo wraz z żoną "skazani jesteśmy na siebie" czyli pomocy z nikąd. Minęło 7 lat, od 6 mieszkamy w dużym i wygodnym domu z dużą działką, w niedalekiej okolicy las, własny staw etc, po przeprowadzce z bloku-jakościowa przepaść. Ale do rzeczy-patrząc z perspektywy czasu-była to bardzo dobra decyzja, to co wtedy wydawało się na styk, obecnie nie budzi już takiej grozy, kredyt po drodze został zdywersyfikowany, tzn dokupiłem działkę okazyjnie, która w 2 lata podwoiła swoją wartość i teraz ją sprzedając mógłbym już spłacić hipotekę. Dom w tym samym czasie swoją wartość podniósł o jakieś 200 tys przez wzrosty cen.
Inny przykład kolegi co w UK pracuje od 10 lat, kupił 1 mieszkanie w Krk za gotówkę pod wynajem i w ub. roku rozglądał się za drugim, kasy miał na styk, wystawiłem mu w Lublinie fajne 4 letnie mieszkanie, zastanawiał się, ale w sierpniu 2020 zakupił, teraz po roku dziękuje mi bo deal okazał się super, oddzielnie wynajmuje garaż, oddzielnie mieszkanie, a sprzedając to razem w obecnej sytuacji byłby jakieś 70 tys do przodu.
No i ostatni przykład mojego doświadczonego 68 letniego znajomego-jak budował się na pocz lat 90tych wydawało mu się, że utknie z kreską na dom na długie lata a perspektywa była niepewna, wykorzystał zmiany w kraju w taki sposób, że dawno zapomniał o kresce na dom, a w tzw międzyczasie dokupił 2 mieszkania jako zabezpieczenie na emeryturę, które również spłacił.
I jego koronne zdanie-nie patrz, że dziś wszystko drożeje, odkąd żyję to wszystko drożeje :)
Z mojego pkt widzenia lepiej wziąć najtańszy kredyt jakim jest hipoteczny i mieć co spłacać i gdzie mieszkać, aniżeli wynajmować i płacić komuś, a odkładać na swoje, bo odkładanie jest dużo trudniejsze nawet patrząc na obecną sytuację, np. w ub roku brakowało Ci już tylko 50 tys do kupienia za gotówkę nieruchomości, minął rok i brakuje Ci jakieś 120 tys-gonienie króliczka.