Spławik i Grunt - Forum
SPRZĘT i AKCESORIA => Sprzęt => Wątek zaczęty przez: boruta w 28.08.2020, 20:37
-
Zaobserwowałem na filmach wędkarskich, że niektórzy wędkarze podczas holu zamiast hamulca wyłączają blokadę biegu wstecznego i palcami hamują kręcący się do tyłu mechanizm kołowrotka. Nasz słynny spiningista Jacek Kolendowicz tak holuje, Steve Ringerrs i jeszcze kliku innych. Podobno żyłka się nie skręca, może to i prawda bo po długim holu jak ryba dużo żyłki z hamulca wybiera żyłka się skręca. Dziś tak próbowałem holować kilka karpi i dałem radę trochę niewygodnie i człowiek nie przyzwyczajony, trzeba pilnować żeby się nie zapomnieć i korbki nie puścić bo tragedia może być. Dziś tak wyholowałem karpia 11 kg bez żadnych sensacji. Co o tym myślicie jest sens się przestawiać ?
-
Ja zacząłem tak łowić, gdy po wyholowanej kolejnej rybie po wielu odjazdach miałem poskręcaną żyłkę, że trzeba było odcinać kilka metrów żyłki. Fakt, że trzeba się przyzwyczaić do nowego rodzaju holu, ale myślę, że warto. Szczególnie często przy holu amurów, gdy przy brzegu energicznie odjeżdżały to rwały mi przypony. Po prostu hamulec nie zdążył oddać żyłki ze szpuli. Teraz przy używaniu biegu wstecznego to się nie zdarza.
-
Zaobserwowałem na filmach wędkarskich, że niektórzy wędkarze podczas holu zamiast hamulca wyłączają blokadę biegu wstecznego i palcami hamują kręcący się do tyłu mechanizm kołowrotka. Nasz słynny spiningista Jacek Kolendowicz tak holuje, Steve Ringerrs i jeszcze kliku innych. Podobno żyłka się nie skręca, może to i prawda bo po długim holu jak ryba dużo żyłki z hamulca wybiera żyłka się skręca. Dziś tak próbowałem holować kilka karpi i dałem radę trochę niewygodnie i człowiek nie przyzwyczajony, trzeba pilnować żeby się nie zapomnieć i korbki nie puścić bo tragedia może być. Dziś tak wyholowałem karpia 11 kg bez żadnych sensacji. Co o tym myślicie jest sens się przestawiać ?
Według mnie wędkarstwo to ma być przyjemność, więc nic na siłę. Z tego co piszesz, to "dałeś radę", więc jeśli nie jest to problem, to ja bym się przestawił. Sam tak łowię ostatnimi czasy, choć ryby nie są spektakularne :) Żyłka faktycznie mniej się skręca, a i sam ho jest bardziej "wow" :)
Okej, może hamulec nie gra jak szalony, ale mam poczucie lepszej kontroli nad rybą ;)
-
Ja osobiście używam tego sposobu przy samym brzegu, gdy odjazdy ryby są najmocniejsze i przypon może nie wytrzymać takiego energicznego zrywu ryby. W dodatku ułatwia mi to podebranie ryby bo jedną ręką trzymam podbierak, a drugą wędke i gdy mam za krótki odcinek żyłki od szczytówki i nie mogę podebrać ryby to po prostu odchylam lekko palec i popuszczam czego nie mogę zrobić przy łowieniu na sam hamulec bo muszę odkładać podbierak i wysuwać żyłkę drugą ręką. (Nie wiem czy dobrze wytłumaczyłem ale chyba ktoś zrozumie o co chodzi ;))
-
Chyba właśnie chodzi o ten piękny dźwięk hamulca gry ryba wyciąga linkę?
-
Dla mnie hol to przede wszystkim praca kija ;)
-
To jest właśnie temat, który chciałem już dawno poruszyć. Ostatnio jednak mało miałem czasu na udzielanie się na forum, bo głównie siedziałem nad stroną główną.
Ja od bodaj dwóch lat używam tylko biegu wstecznego. Skłoniły mnie do tego obserwacje poczynione przez Mariana i przedstawione przez niego w serii wpisów na forum. Postanowiłem zobaczyć, spróbować. A po pewnym czasie ocenić efekty. I one są. Niezaprzeczalnie. Rezygnując z używania hamulca, nie tylko przy walce z rybą, ale również przy innych czynnościach związanych z wysnuwaniem żyłki, w znaczącym stopniu ograniczamy skręcenia i żyłka zachowuje naprawdę świetną formę.
Oczywiście, nie każdemu z nas musi na tym zależeć. Wędkowanie ma sprawiać nam przyjemność, o czym też wspomnieli koledzy wyżej. Jeśli ktoś lubi walczyć na hamulcu i nie zamierza się co chwilę kontrolować przy wysnuwaniu żyłki, to trudno, żeby z tego rezygnował z hamulca i się męczył. Może od czasu do czasu użyć metody odkręcania żyłki lub po prostu częściej ją wymieniać.
Pierwsze moje próby odbyły się na prywatnym zbiorniku należącym do pewnego przedsiębiorcy, który posiada ponad 50 ha lasu, a w tym lesie jest jezioro, do którego napuścił sobie masę karpi. Sam nie wędkuje, ale - jak powiadał - lubi, kiedy idzie przez te tereny, poluje i słyszy chlapiące się w wodzie ryby :-)
Możecie sobie więc wyobrazić, co tam się działo, kiedy wszedłem tam z metodą. Nie były to wielkie karpie. Takie do 4 kg. Ale pierońsko waleczne. Ja zaś sprzęt miałem raczej delikatny. Tak więc początki były takie, że trochę miałem ręce poobijane przez kabłąk podczas kontrolowania kołowrotka. Powoli jednak się uczyłem i próbowałem różnych sposobów. Jeśli miałbym mocniejszy sprzęt, to zapewne oddawanie rybie żyłki odbywałoby się w mniejszym zakresie, ale może nawet dobrze, że mogłem z każdą rybą wypróbować tę metodę. Przy okazji testowałem uwalnianie żyli z klipa. Uskuteczniłem bodaj 3 takie wyprawy. Później już mi się znudziło łowienie samych karpiszonów. Wielka szkoda, bo piękne miejsce. No i sam na rybach.
Wyobraźmy sobie, że łowimy bolonką, która ma 5 metrów. Zarzucamy na odległość 10 metrów. Tak więc używany przez nas odcinek żyłki jest stosunkowo niewielki. I za każdym razem, kiedy rozkładamy wędkę, wyciągamy kilka metrów żyłki z kołowrotka na hamulcu. Do tego jeszcze od czasu do czasu popuścimy jakiejś rybie. Jeśli jeszcze do tego mamy małą szpulkę w kołowrotku, co często ma miejsce przy spławikówce, to na tym krótkim odcinku ma prawo kumulować się sporo skręceń. Myślę, że właśnie spławikowcy mogą bardziej boleśnie tego doświadczać.
Dlatego od tamtej pory zawsze otwieram kabłąk, kiedy rozwijam wędkę. Lub rozwijam żyłkę na biegu wstecznym (choć tutaj już trzeba bardziej uważać na niekontrolowane ruchy rotora).
Czasem, kiedy walka nie jest bardzo mocna, można jedynie kontrolować ją korbką kołowrotka, przytrzymując i, kiedy trzeba, kręcąc do tyłu.
Zapewne gdybym łowił duże i bardzo duże ryby, nie bawiłbym się w walkę na biegu wstecznym. Przy karpiowaniu często zarzucamy daleko lub wywozimy, luzujemy hamulec lub włączamy wolny bieg, bo nie siedzimy cały czas przy wędce, a zacięta ryba może pociągnąć agresywnie. To już inny rodzaj łowienia. Mamy też kołowrotki o dużej średnicy szpuli. Tak więc powstaje mniej skręceń przypadających na dany odcinek żyłki. Choć w sumie przy holu czasem można by trochę powalczyć na wstecznym biegu, bo teraz mamy tak mocne wędki i tak mocne żyłki, że taki karp 10 kg to często nie wymaga specjalnie dużego luzowania podczas walki. Ale przy lżejszym feederowaniu i spławikowaniu warto wypróbować tę technikę, ograniczając użycie hamulca nie tylko podczas walki, ale też podczas montażu/rozkładania/składania zestawu/wędki.
-
Znam dwie osoby co potrafia walczyć z dużymi rybami używając biegu wstecznego.
Obserwowanie jak holują ryby wyglada fajnie.
Ja próbowałem ale średnio mi to szło.
-
Używanie tylko biegu wstecznego to wstecznictwo. Trend w UK jest odwrotny: o ile stara gwardia w rodzaju Boba Nudda niekiedy polega jeszcze na biegu wstecznym, o tyle młodsze generacje wyraźnie stawiają na hamulec ;)
Dodajmy do tego, że Shimano ewidentnie odchodzi od biegu wstecznego, a bieg wsteczny (w przeciwieństwie do odpowiednio ustawionego hamulca) nie nadaje się jako amortyzator w fazie zacięcia ani nie działa dobrze, gdy operujemy jedną ręką, bo w drugiej mamy podbierak (pomijam oczywiście centrepiny, które wygodnie i płynnie kontrolujemy kciukiem ręki trzymającej wędzisko)
Morał: na użytek zacinania i holu używać hamulca, a przy tym często zmieniać żyłkę, korzystając z mody na żyłkowe szpule o pojemności 300 - 500 m :)
-
Używanie tylko biegu wstecznego to wstecznictwo.
:bravo: :bravo: :bravo:
Od kilku lat praktycznie nie używam hamulca w kołowrotku. Łowię tylko na komercjach...głównie karpie, amury i jesiotry.
Dzięki takim opiniom świat jest piękniejszy a ludziom żyję się łatwiej :facepalm:
-
Łowię tylko na komercjach...głównie karpie, amury i jesiotry.
Gratuluję. Łowię tylko na łowiskach naturalnych - głównie klenie, brzany, leszcze, krąpie, płocie, wzdręgi, liny i karasie.
O ile mi wiadomo, najlepsze kołowrotki karpiowe są jednak wyposażane w całkiem zaawansowane hamulce. Podobnie ma się sprawa z dobrymi kołowrotkami spinningowymi/uniwersalnymi, przy czym w obecnie produkowanych modelach Shimano (ze średniej i wyższej półki) wstecznego biegu po prostu nie ma. Co dalej? ;)
-
Co dalej? ;)
Pewnie nic. Ty masz 3500 postów to pewnie masz rację.
-
Z wyczynowców w UK to większość stosuję bieg wsteczny przy walce z rybą. Ja osobiście w 2020 miałem 50 minutowy hol suma gdzie stosowałem tą technikę i mogę napisać od sobie że na pewno na skręcanie żyłki pomaga, jednak super wygodne nie jest , ale idzie przywyknąć.
-
Ja łowię brzany, i czasami mam po kilkanaście holi na sesji, zazwyczaj jeden kij łowi więcej niż drugi. Nie używam biegu wstecznego ale hamulca, i skręcanie żyłki jest niewielkie na moich Cross Castach z Daiwy. Staram się jednak dopasować hamulec tak, aby ryba odjeżdżając miała mocny opór, notorycznie spowalniam wywijanie się żyłki palcem wskazującym prawej ręki. Nie widzę u siebie powodu zabawy z biegiem wstecznym, zwłaszcza, że mam odjazdy spod nóg, często z podbierakiem w ręku.
Ogólnie mi pasuje hamulec, ale rozumiem jak innym bieg wsteczny.
-
Moim zdaniem hol na wstecznym biegu, to umiejetność kolejnego poziomu. Żadne dziwactwo, cudowanie, komplikowanie czy też odejście od kanonów współczesnej mody ;)
Nie jest to łatwa i prosta sprawa, pewnie trzeba poobijać palce i zerwać kilka ryb by się nauczyć. Sam podchodzę do tematu jak pies do jeża, ale zauważam, że czasem to konieczność.
W sytuacji, gdy łowi się duże i silne ryby, i jest ich pewna ilość podczas jednej zasiadki, taki hol jest najlepszym rozwiązaniem. Jeśli dodamy do tego niezbyt mocarne zestawy, lub też technikę połowu, która na takowe nie pozwala, to więcej argumentów mi nie trzeba.
Sytuacje, gdy wycinałem po 20-30 m żyłki w połowie zasiadki, albo też wyrzucałem całą szpulę po dwóch wyprawach na ryby i nawijałem nową są dla mnie wystarczająco motywujące.
W przypadku, gdy walka odbywa się na dłuższym odcinku, żyłka ma większą średnicę, a kołowrotek jest spory (szpula), skręcenia po holach, nawet jeśli ich jest sporo, są mało zauważalne. Wówczas potrzeby kombinacji nie ma, jest wygodnie i przyjemnie, bo hamulczyk pięknie gra ;)
Opanowanie techniki holu z wykorzystaniem wstecznych obrotów można wykorzystać w danych warunkach i przy konkretnej metodzie połowu, nie zawsze i wszędzie. Poza tym poprawnie wyregulowany hamulec nadal ma swoją rolę, nawet przy holu na wstecznym.
-
Uważam, że Czesiek ma w 100% rację. Sam trafiłem 2 lata temu na komercję gdzie w tym dniu brały raz po raz 5-8kg karpie a ja nie byłem na to przygotowany i miałem niezbyt mocną żyłkę na młynku shimano. Był odjazd za odjazdem , a jak wiadomo każdy odjazd na hamulcu niemiłosiernie skręca żyłkę. W końcu zyłka tak się skręciła, że praktycznie nie dało się łowić i musiałem wyleźć spod parasola i udać się do samochodu po inny młynek (był tam kawałek dogi i do tego w deszczu). W takich razach hol z wykorzystaniem wstecznych obrotów to jedyny sposób niezależnie od tego czy się to lubi czy nie. Słabo mi to wychodzi a zresztą shimano TP mi na to nie pozwalał. Poskręcana żyłka sama robiła "skrętki" i była do wyrzucenia.
-
Co dalej? ;)
Pewnie nic. Ty masz 3500 postów to pewnie masz rację.
Co to było?
Jaki wpływ ma liczba postów użytkownika na fakt, że Shimano odchodzi od stosowania biegu wstecznego?
Zechciej wyjaśnić swój tok myślenia, bo naprawdę chciałbym zrozumieć, co ludziom chodzi po głowi, gdy piszą tutaj tak nieprzyjemne posty.
Edit: tak jeszcze przy okazji. Ja mam blisko 23 tysiące postów, a za Modusem mógłbym ewentualnie wędki nosić.
-
W opowiadaniach wędkarskich wielokrotnie przewija się motyw hamulca kołowrotka, który gra wspaniałą dla serca melodię. To co, teraz trzeba będzie pisać, że korba kołowrotka zaczęła cudownie napieprzać po paluchach? Ludzie, gdzie tu romantyzm?
-
W dawnych powieściach ludzie odjeżdżali w dal przy romantycznym styku kolaski. Obecnie przy ryku czerwonego ferrari.
Jakie czasy, taki romantyzm :P
-
Jak ciągnąłem w tamtym roku karpia tą techniką na feder ( mój pb 11 kg ) to siedzący nieopodal wędkarze cichaczem się pytali jeden drugiego : co on ku..wa robi :)
Jak na kiju mam coś mniejszego powiedzmy karpia do koło 2 kg , leszcze czy lina to holuję na hamulcu, jak zapowiada się dłuższa walka to wyłączam blokadę biegu wstecznego.
-
Myślę, że opcjonalne używanie biegu wstecznego może być bardzo użyteczne. Oczywiście, o ile kołowrotek ma tą opcję. Mój PENN FIERCE nie ma wstecznego biegu.
Z kolei mój stary ulubiony czarnuch Shimano ma już trochę kiepski hamulec działający nierówno ale za to ma podwójną korbkę, co znacznie ułatwia hamowanie na wstecznym biegu. Ma też hamulec walki ustawiony zwykle w czasie łowienia w najlżejszej pozycji. Po braniu większej ryby, ustawiam hamulec walki w pozycji najsilniejszej i hamuję na wstecznym biegu. Trzeba się to tego trochę przyzwyczaić ale przy podwójnej korbce jest dużo łatwiej, niż przy pojedynczej.
-
Moim zdaniem jest to kwestia osobistych upodobań, nić na siłę.
Dla mnie odjazd na hamulcu jest bardzo przyjemną częścią holu. Poza tym mogę ocenić ile ryba jeszcze ma siły i wiem kiedy mogę zacząć ją ściągać do brzegu. Mam bardzo mało sytuacji, że ryba przy koszu robi mi jakiś szalony odjazd. Zazwyczaj nie ma już na to ochoty.
Kwestia skręcającej się żyłki, tutaj muszę zwolenników teorii o skręconych żyłkach zasmucić. Owszem po sezonie wymieniam żyłkę bo była skręcona i zniszczona ale nadal to nie jest taki stopień, który uniemożliwiał mi łowienie. Po prostu co roku wymieniam żyłki na młynkach, którymi bardzo dużo łowiłem. W sezonie zdarzyło mi się odciąć czasem po 2-3 metry ale tylko dlatego, że żyłka jest była poszarpana. Zaznaczam, że w zeszłym roku wyciągnąłem około 250 karpi i jesiotrów na 2 kije gdzie była nawinięta ta sama żyłka i problemu ze skręcaniem nie było. Wiadomo nie wszystkie zacięte ryby wybierały mi duże ilości żyłki na hamulcu ale były piękne odjazdy. Używałem żyłki MS 0,25 i w tym roku również na nią stawiam. Oczywiście taka średnica na sporo mi pozwala do tego dobrze amortyzujące kije i na prawdę elegancko się łowi.
Uważam, że nie ma sensu udowadniać wyższości jednej techniki nad drugą.