Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: kubik4000 w 07.10.2020, 16:51
-
-
Sądzę że wędkarze z wszystkich okręgów powinni się tak zgrać i zrobić podobną akcje.
-
A jednak da się coś ugrać z Pzw
-
Jako Torunianin bardzo pochwalam ten strajk i całą tą otoczkę która była na tym filmie. Ale potrzeba dużo pracy, potrzeba dużo czasu żeby coś się ruszyło.
Być może coś się ruszy, bo jeśli wielki Prezes Purzycki postanawia odejść, to wiedz ze coś się dzieje i to bardzo ciekawego.
-
Panowie,
Nasz okreg Toruński postanowił odpowiedziec na petycję, którą złożyliśmy całkiem niedawno w sprawie zarybien narybku Letniego z Jesiennym. Jeśli ktos obserwował niedawny protest wedkarzy z Torunia w Filmie Wędkarskie Przygody, to wie o co chodzi.
Dodam tylko, że po raz kolejny PZW naplulo nam w twarz. Ale teraz jeszcze bardziej bezczelnie, gdyż było duzo obietnic, było duzo ciekawych rozwiązań że strony PZW.
Najgorsze jest to, że te obietnice były przekazywane przy Kamerze, czyli temat był wałkowany na żywca.
Myślę że teraz miarka się przebrala, i teraz My jako wędkarze z naszego okręgu Toruń nie poddamy się tak łatwo.
-
Nie no... Co za bezczelne ryje. Ja nie mogę :facepalm:
-
To trzeba mieć tupet. Wpierw przed kamerą otwarcie mówić, że pomysł jest dobry. Że udało się wypracować wspólne stanowisko. Później, na do widzenia prosić by przychodzić z kolejnymi inicjatywami. I co? Na koniec jednym pismem napluć wędkarzom w twarz i to jeszcze przez szczelinę, którą sobie zostawili w drzwiach, żeby uciec od jakichkolwiek działań.
Chyba faktycznie osoby zasiadające w zarządach już dawno powinny być wymienione. Bo w ich wieku to skleroza ma postęp geometryczny.
-
Po Panu Purzyckim można było się tego spodziewać. Wystarczy prześledzić jego wystąpienia z ostatnich 10 lat z różnego rodzaju ministerialnych komisji, aby zobaczyć, że ten Pan ma problem z merytoryką w oficjalnych wystąpieniach. W środowisku rybackim chodziły nawet słuchy, że na wszystko się godzi, więc nigdy nie zrobił kariery jako reprezentant uciskanego przez rząd lobby rybackiego, a ambicje były spore w zakresie reprezentacji rybaków :P Ja tam widzę jedynie to samo od lat cyniczne działanie. W tym wieku to scheda spadkowa po prezesie jest już pewnie ustalona i nikt tam z jakiś facebookowych wędkarzy i youtuberów nie będzie burzył ustalonego porządku rzeczy w okręgu toruńskim.
Róbcie teraz wszystko, aby przejąć władzę w okręgu, bo nic więcej Wam nie zostaje. A macie spore problemy, bo okręg bogaty, więc przed wyborami sypnie srebrnikami i obietnicami dla zwolenników Pana Prezesa lub następcy tronu.
-
Problem z PZW jest wielowarstwowy jak cebula. Otóż nie uważam, że nowe obostrzenia poprawiają wyniki i stanowią drogę do unicestwienia wędkarstwa. Prosty przykład PZW Ciechnow. Owszem, obostrzenia mają sens pod warunkiem że nie pozbawiają sensu wędkarstwa. Wprowadzenie zakazu polowu na żywca bez ograniczania połowów spinningowych jest bez sensu. Bo co dziadki nie potrafią łowić na wahadłówki? Ograniczenia w połowie ryb drapieżnych jak na zalewie nowomiejskim praktycznie eliminują sens zarybiania takimi gatunkami jak sandacz czy węgorz. Inne ograniczenia typu przynęta poniżej 5cm w okresie wiosennym też by miały sens jakby ktoś tego pilnował. Co spowodowały ograniczenia? To że sklepy wędkarskie znikają jeden po drugim bo nikt nie chodzi już na ryby. Bo zakazy nie spowodowały że ryby jest więcej ale spodobał że nie ma wędkarzy nad wodą i spotkanie kogoś nad Wkra w weekend (nie mówiąc o wypadach w tygodniu) jest niemożliwe. Czy to poprawi sytuację? Nie. Bo ludzie nie kupują zezwoleń a co za tym idzie nie ma pieniądzy na zarybienia. Zarybienia, zalew nowomiejski jest zarybiany za setki tysięcy złotych rocznie i dalej bardzo daleko mu do szkierów szwedzkich czy czeskich rzek. Irytuje mnie fakt, że spycha się na margines wędkarzy z 40 letnim doświadczeniem gdzie maja ogromna wiedzę a w to miejsce chce się wepchnąć "nowoczesne" metody jakieś spinningu itd. a potem się nie dziwię że zlowienie szczupak na spinning graniczy z cudem bo co drugi fanatyk c&r tak naprawdę trzaska szczupaczki w łeb tylko gwiżdże. Bo to i tak stare dziady żrą te ryby. Dziadów coraz mniej i ryb też.
-
Irytuje mnie fakt, że spycha się na margines wędkarzy z 40 letnim doświadczeniem gdzie maja ogromna wiedzę a w to miejsce chce się wepchnąć "nowoczesne" metody jakieś spinningu itd. a potem się nie dziwię że zlowienie szczupak na spinning graniczy z cudem bo co drugi fanatyk c&r tak naprawdę trzaska szczupaczki w łeb tylko gwiżdże. Bo to i tak stare dziady żrą te ryby. Dziadów coraz mniej i ryb też.
Bombay, pozwól, ze ci to wytłumacze na swój sposób :) Wędkarze z 40 letnim doświadczeniem zostawiają młodszym pokoleniom takie a nie inne wody, więc wielu na ten przykład chętnie dziękuję im za takowe 'doświadczenie'. Jeżeli taka gospodarka wodami ma być kontynuowana, to zniszczone będzie wszystko. Starsi wędkarze nie przekazują młodszym dobrych nawyków, więc lepiej aby nie pchali się na piedestał. Bo czas na rabunkową gospodarkę wodami minął, wody zarżnięto, teraz trzeba je odbudowywać. Oczywiście uogólniam, bo wielu starszych wędkarzy to wspaniali ludzie i można się od nich uczyć bez końca. Jednak większość nie potrafi działać dobrze, i ich 40 letnie doświadczenie jest sprawą dyskusyjną. Obecnie to właśnie tego typu ludzie żądają aby po zarybieniu móc odławiać rybę, i to chyba najbardziej pokazuje, o jakim doświadczeniu mowa. Bo jest to skrajna głupota, to jak ziarno na zasiew przeznaczyć do zjedzenia. Co wtedy wyrośnie? Ja dziękuję za taką spuściznę :)
Zarybienia, zalew nowomiejski jest zarybiany za setki tysięcy złotych rocznie i dalej bardzo daleko mu do szkierów szwedzkich czy czeskich rzek.
Po pierwsze to jeżeli ktoś zarybiłby za sto tysięcy złotych, to wpuściłby masę ryb, po prostu masę. A piszesz o setkach a nie setce :) Na pewno jest sens takich zarybień? Bo wg mnie nie. Wielu nie rozumie, że zarybienia nie są wcale metodą na rybne wody, tu należy przede wszystkim polegać na tarle naturalnym. Jak się wpuści pięć razy więcej szczupaka, to wcale go nie będzie pięć razy więcej, bo narybek padnie w większości, i są to pieniądze wyrzucone w błoto.
Co do łowienia na żywca. Tak się składa, że polscy wędkarze nie potrafią umiejętnie łowić na żywca, i często ryby są tak pokaleczone, że nie przeżywają, nawet jak są wypuszczane. Szczupak z kolei to najważniejszy gatunek, i musi być chroniony w taki sposób, aby jego populacja była na danej wodzie silna. Dlatego ograniczenie tej techniki dużo pomoże. I jeżeli o mnie chodzi, to nie uwazam, że jak ubędzie kilku łowców szczupaków na żywca, to nastanie sądny dzień. Przeciwnie, im więcej szczupaka tym lepszy rybostan. Więc tak naprawdę, gdyby pokazać wędkarzom jak łowić bezpiecznie na żywca, nie będzie tego typu zakazów. Jak dla mnie proste. Jakoś jednak nikt w PZW nie kwapi się aby tu edukować 8)
Teoria z tym upadaniem sklepów też jest naciągana. Tak się składa, ze najwięcej kasy zostawiają wędkarze którzy ryb nie zabierają. Ci, którym karta musi się zwrócić, liczą każdą złotówkę aby 'nie stracić'. Na nich się kasy nie robi, bo kupują wszystko co najtańsze zazwyczaj. Do tego mamy zbyt dużo sklepów wędkarskich, z których wiele to jakieś hybrydy, bo jest i sprzęt zoologiczny lub AGD z kiepską i niefachową obsługą. Jak w całej Europie tak i u nas coraz częściej kupuje się poprzez internet, więc wiele sklepów stacjonarnych, nie dopasowujących się do zmieniającego się rynku, jest skazana na upadek, lub na przebranżowienie się. Nic do rzeczy nie będa miały tu zmiany przepisów.
Tak się składa, ze komercje, na których się ryby wypuszcza, są straszliwie oblegane. Więc koliduje to z teorią, że wypuszczanie ryb będzie powodowało mniejszą liczbę członków PZW. Tych ubywa, bo społeczeństwo się starzeje oraz z faktu, że wiele okręgów ma beznadziejne wody. A w roku 2019 ludzi w PZW przybyło a nie ubyło jakby co :)
-
Napiszę krótko. Ludzi przybywa w kołach, w których tworzone są łowiska NK. Ubywa ich tam, gdzie wszystko jest zarzynane w dwa tygodnie po zarybieniu. Taka jest prawda. Zostają ci, którym takie coś odpowiada.
Przykładem może być każde łowisko NK na wodach PZW, jakie powstały ostatnimi laty. Oraz stowarzyszenia, na których albo w ogóle nie można zabierać ryb, ale są to ilości niewielkie. Kolejka do zostania ich członkiem jest często kilkuletnia.
-
@Luk, powiedz mi jedno, zakaz połowu na żywca pomoże uratować te szczupaki wytluczone przez spinningistow? Spinning też powinien podlegać dodatkowym regulacjom bo jak słusznie zauważyłeś szczupak jest bardzo ważny w ekosystemie.
Absurdem jest spychanie odpowiedzialności na tzw. miesiarzy bo o ile mi wiadomo takie praktyki istniały zawsze. Na wielu wodach przez dziesieciolecia byli rybacy np. dolna Wisła o było od groma sandaczy. Starania PZW spowodowały usunięcie ich i od dobrych 10-15 lat ich nie ma a ryby dalej nie ma.
Sklepy wędkarskie na mazowszu poniżej Warszawy przechodzą ciężkie chwile głównie dzięki zanieczyszczonej Wiśle. Znam wielu właścicieli sklepów wędkarskich którzy zakończyli działalność glownie dzięki temu że nie ma wędkarzy. A dlaczego nie ma? Bo nie ma ryb? Nie. Bo ryby sa. Dlatego że PZW nie jest otwarty na wędkarzy i zawsze podąża zła droga albo totalnie zakazuje wszystkiego albo nic nie robi.
-
Nie wyciągasz logicznych wniosków. Tak było i doprowadziło to do tego, co jest teraz. Ty wyciągasz wniosek, że kiedyś ryby wybijano, a były. Teraz już się ich nie wybija (co nie jest prawdą), a ich i tak nie ma, więc fakt ich wybicia nie ma nic wspólnego z tym, że ich teraz nie ma. Przecież to się kupy nie trzyma.
Nie da się odbudować rybostanu, skoro wybite są stada tarłowe, zarybia się narybkiem o przeżywalności 1%, a jakiekolwiek ryby, które się ostaną, są wybijane, bo PZW nie wprowadzi nawet górnych wymiarów ochronnych na szczupaka, bo "brak dowodów naukowych, że to coś da".
Każda woda, na której wprowadzono NK lub poważne ograniczenia w zabieraniu ryb, w ciągu kilku lat odżywa. To są fakty i do tego wszystko jest zgodne z logiką. Potrzeba dużo złej woli i ekwilibrystyki mentalnej, by wytłumaczyć sobie, że ryb nie ma nie dlatego, że są zabierane, tylko dlatego, że PZW wprowadza jakieś ograniczenia.
Jak widać, wprowadza stanowczo za małe, by stada ryb mogły się odbudować.
-
Myślę ze na małe ilości ryb w wodach PZW ma wpływ kilka czynników. Głównymi są PZW oraz sami wędkarze. Kiedyś nie było takiego sprzętu, zanęt które pozwalały by na łapanie dużych ilości ryb. Zanęt nie było w ogóle. Bułka tarta, kasze, makarony. W latach 60-70 wszyscy startujący w zawodach kół złowili tyle ryb, co dziś ci z końcowej listy. Istotny jest też regulamin. Według mnie limity ryb do zabrania są za duże. Po co komu, 2 karpie, szczupaki czy sandacze, 10 leszczy czy 5 kilo płoci czy okoni. itd. U nas w Świętokrzyskim wprowadzono górne wymiary ryb
wymiar ochronny:-karp do 35cm i od 70 cm
-pstrąg potokowy do 30 cm ( na rzece Mierzawa do 35 cm)
-okoń do 20 cm
-szczupak do 50 cm 90 cm
-sandacz do 50 cm od 80 cm
-
@Luk, powiedz mi jedno, zakaz połowu na żywca pomoże uratować te szczupaki wytluczone przez spinningistow? Spinning też powinien podlegać dodatkowym regulacjom bo jak słusznie zauważyłeś szczupak jest bardzo ważny w ekosystemie.
Nie wiem co stało z atym zakazem, ale na pewno coś jest. Wg mnie spinningiści tak nie kaleczą ryb jak ci co łowią na żywca, i już tutaj zauważam plusy. Teraz podstawą jest przynęta z jednym hakiem, i ta ocali wiele niewymiarowych szczupaków. Ale ogólnie wielkiej róznicy nie będzie, przyznaję. Jednak nie ma to żadnego wpływu na ilość ludzi w sklepach wędkarskich. Jeżeli miałoby, bo jest ich o wiele więcej niż spinningistów, to znów zakaz ocali życie wielu szczupakom :)
Ogólnie jednak w Polsce powinien być ścisły limit szczupaka, i wg mnie powinna to być jedna sztuka na dzień i maksymalnie 16 w roku (dwa na miesiąc). To najważniejsza ryba w ekosystemie. Więc ja bym uwalił i tych co łowią na żywca i na spinning, dajac im ostre limity. Jak szczupaka byłoby więcej, to i wędkarzy by przybyło, sklepom na pewno by to pomogło.
Absurdem jest spychanie odpowiedzialności na tzw. miesiarzy bo o ile mi wiadomo takie praktyki istniały zawsze. Na wielu wodach przez dziesieciolecia byli rybacy np. dolna Wisła o było od groma sandaczy. Starania PZW spowodowały usunięcie ich i od dobrych 10-15 lat ich nie ma a ryby dalej nie ma.
To co piszesz to absurd, nie gniewaj się ale tak uważam :) To, że nie ma ryb, to właśnie wina praktyk, jakie stosują polscy wędkarze, którzy nie mają pojęcia o właściwej gospodarce wędkarskiej. To oni są na tyle niewyedukowani, że za brak ryb obwiniają zbyt małe zarybienia, podczas gdy sami nie wypełniają rzetelnie rejestrów połowowych, co właśnie sprawia, że zarybienia ustalone na 10 lat w operacie są niedoszacowane, i co lepsze, ci sami ludzie odławiają karpia zaraz po wpuszczeniu. I mówią bezczelnie, że zarybia się zbyt mało. Tak jakby to zjadanie ziarna na zasiew miało dać im wielkie plony. Nic z tych rzeczy, jak się zeżre małe ryby, to co ma niby urosnąć? Cuda to były w Kanie Galilejskiej :)
Widzisz, ty jeszcze piszesz, że należy korzystać z takiej 40-letniej wiedzy. Niby z czego ja mam skorzystać? Z przepisów kulinarnych chyba. To właśnie tacy wędkarze odpowiadają za stan wód, za to, że w kołach wygrywa zazwyczaj populizm. Właśnie dlatego kolego szukasz jakiegoś winowajcy, który odpowiada za sta rzeczy. A to karp, co niszczy wody niczym Anioł Śmierci i Zagłady, i jak kolega Michael napisał, po zarybieniu nim w wodzie już nie ma niczego, czy też nowocześni wędkarze, co zabraniają, i przez to padają sklepy, a PZW brakuje na zarybienia.
Ale tu broniłem pewnych rzeczy, pora na atak, więc doleję jeszcze oliwy do ognia. Uważam, że takim wędkarzom nie należą się żadne zniżki, i nie rozumiem z jakiej racji ja mam płacić pełną stawkę, podczas gdy ktoś, kto zajechał wodę, i dalej ją łupi, robi to z 50% zniżką. Za PRL-u ryby były, teraz ich nie ma, więc ktoś je wytłukł, ktoś źle zarządzał. Dlaczego pokolenia moje i młodsze mają ponosić pełną odpowiedzialność za ten stan rzeczy i finansować przywileje tych, co ponosza odpowiedzialność? Jestem skłonny do kompromisów, ale muszą one działać w obydwie strony póki co. Jeżeli więc są zniżki, to spodziewam się, ze wędkarze starsi docenią wkład młodszych pokoleń, i zechcą przynajmiej nas posłuchać. Bo tamten model gospodarki zbiornikami się absolutnie nie sprawdził.
-
Sklepy wędkarskie na mazowszu poniżej Warszawy przechodzą ciężkie chwile głównie dzięki zanieczyszczonej Wiśle. Znam wielu właścicieli sklepów wędkarskich którzy zakończyli działalność glownie dzięki temu że nie ma wędkarzy. A dlaczego nie ma? Bo nie ma ryb? Nie. Bo ryby sa. Dlatego że PZW nie jest otwarty na wędkarzy i zawsze podąża zła droga albo totalnie zakazuje wszystkiego albo nic nie robi.
Wiesz co? Wg mnie znacząco się różnimy w podejściu i w diagnozie stanu polskiego wędkarstwa. Ty chcesz aby dalej był Dziki Zachód i róbta co chceta nad wodami. Pozwól, ze wyłuszczę ci kilka bardzo ważnych rzeczy.
Po pierwsze wody PZW nie sa prowadzone umiejętnie. Każdą powinien prowadzić ichtiolog (w zależności od jej stanu, im gorszy, tym więcej tam trzeba pracy), my korzystamy z systemu, który nie działa dobrze, mamy fikcyjnie działające operaty, z niedoszacowanymi zarybieniami, brak ochrony, niewłaściwe zachowania wędkujących. Jednym słowem działamy na ślepo. Nawet same zarybienia są prowadzone nieumiejętnie, często na 'odpieor...ol'. Aby ryby były, należy przede wszystkim prowadzić tak gospodarkę, aby nie przekraczać 'cienkiej czerwonej linii'. Należy więc chronić stada tarłowe i limitować rybę. Tego nigdzie nie ma w PZW. NIGDZIE! Mamy więc sytucję, gdzie wielkie zbiorniki nawet nie mają opieki ichtiologicznej, a wszystko robione jest na 'chybił trafił'.
Osoby takie jak ty, powinny przede wszystkim więc naciskać aby fachowiec zajął się danym zbiornikiem. Jak się choruje, to się idzie do lekarza, i się słucha co ten zaleca. Ale tutaj większość nie chce fachowca, ponieważ wiedzą, co zaleci. Dlatego jest nacisk aby jak najwięcej zabierać, przy wyciszaniu głosu rozsądku.
Po drugie należy przestrzegać przepisów, a przede wszystkim wypełniać rzetelnie rejestry połowowe. To dzięki nim ustala się zarybienia, na kolejne 10 lat. Jezeli będa one niedoszacowane, to wtedy mamy degradację zbiornika, wybicie stad tarłowych, częste karłowacenie najpopularniejszych gatunków ryby białej, brak drapieżnika. Co ci to przypomina? Bo mi opis większości wód PZW. System w którym zabiera się ryby, jest o wiele droższy w prowadzeniu niż no kill, dlatego tutaj trzeba większych nakładów finansowych. Więc już sama składka jest zbyt mała, aby się tym zająć odpowiednio. Wiele pomogłoby wprowadzenie statusu no kill części zbiorników, wtedy ich prowadzenie robi się dużo tańsze.
Po trzecie, należy wspierać SSR lub straż związkową, gdyż tylko stosowanie się do przepisów zagwarantuje poprawę. Tu trzeba zmiany zachowań nad wodami, aby było tyle ryby co w innych krajach europejskich. Dlatego powinniśmy płacić większe składki, tak aby tych ,co wody kontrolują, było wystarczająco dużo. Obecnie mamy ich zdecydowanie za mało.
Po czwarte, należy wprowadzić podstawową karę za nieprzestrzeganie regulaminu, i tym powinno być usunięcie ze związku, od rocznego poprzez kilkuletnie aż po dożywotnie. Bez tego wielu w nosie będzie miała jakiekolwiek przepisy. A tu trzeba oddzielić ziarno od plew, i przede wszystkim usunąć czarne owce ze związku. A tych jest niemało, wielu z nich to zatwardziali kłusownicy i kombinatorzy. Nic by tak nie pomogło, jak pozbycie się ich i postraszenie konsekwencjami innych. W Polsce metoda bata i marchewki niestety musi polegać na częstszym użyciu bata :)
-
To jest temat, który ma milion wątków, a wszystkie z nich składają się na obecną sytuację PZW. Luk bardzo dobrze zwraca uwagę nad odpowiednią opiekę nad wodami. Fakt, że powinni to prowadzić ichtiolodzy, a nie Stefan, Roman i Zdzisiek bo są znajomymi Czesia ( imiona calkowicie przypadkowe ;) ) Niestety PZW jest (a raczej NIE) kontrolowana przez osoby, całkowicie niemające pojęcia o ichtiologii i stanie wód w kraju, dla nich ważne są "słupki", wszystko powinno być na odpowiednim miejscu, ale na papierze, nie w wodzie.
-
W Polsce mamy pewien paradoks jeżeli chodzi o PZW i wędkarzy. Bo szregowi członkowie narzekają na władze, jednak te często przychylają się do ich życzeń właśnie. Stąd powszechne we wszystkich praktycznie okręgach odłowy karpia zaraz po jego wpuszczeniu. Do tego wielu uważa, że płaci dużo, na skutek czego władze wielu okręgów nie chcą podnosić składek. A za takie pieniądze nie można mieć świetnych wód, dobrze zadbanych. Zwłaszcza, że nie uzupełnia się tego praca społeczną tak jak powinno. Gdyby każde koło opiekowało się wodami i dbało o nie, mając wpływ na podejmowane tu decyzje, byłoby inaczej. Niestety, w PZW nieważne jest w jakim kole zapłaci się składkę, ma się dostęp do tych samych wód. Jest to więc promocja działania 'na wydrę' lub jak inni wolą to nazwać - 'płacę i wymagam'. Szkopuł w tym, że właśnie niska składka powinna sprawiać, ze każdy z nas odpracowuje swoje nad wodą, tego jednak nie ma. Więc płacąc zbyt mało wymagamy zbyt wiele po prostu. Do tego ci co się starają, są ukarani przez to, że na swojej zadbanej wodzie mają większą presję. Więc w PZW nie opłaca się być aktywnym, co jest chore. Powinna obowiązywać zasada 'kto sieje ten zbiera', mamy jednak powszechne konsumowanie owoców czyjeś pracy, i zbiera zazwyczaj ten, co niczego nie zasiał.
Jest to temat rzeka :) Na pewno jednak źródłem problemów nie jest ani karp ani większe ograniczenia.
-
Lucjan sam łowię tylko na wodach PZW oczywiście ryb nie zabieram :),ubolewam nad ich stanem i chciałbym żeby było lepiej ,ale myślę że gdyby wprowadzono zakazy połowu minimum na 2 tygodnie po zarybianiu ,zwiększono wymiary ochronne dla większości gatunków ryb i zmniejszono limity połowu , a także przeprowadzano więcej kontroli w tym roku bodajże miałem dwa razy na ponad 20 wyjazdów :facepalm:,to byłoby to dobre rozwiązanie ,o zasadę no kill jestem pewien że będzie lepiej, bo coraz więcej młodych adeptów ją propaguje, to duży plus patrząc przez pryzmat wielu lat wstecz ;),zapewne kroki te nie uzdrowią wód PZW od razu, ale jak dla mnie to są działania podstawowe,co do zwiększania składek to mam zaś mieszane uczucia ,jeżeli to zrobią, rzeź nad wodami będzie jeszcze większa niż była ,w myśl zasady tyle płacę to biorę :facepalm:
-
Można wydłużyć zakaz połowu po zarybieniu, zwiększyć wymiary ochronne itd... ale bez należytej kontroli to wszystko pięknie wygląda tylko na papierze niestety. Ja w tym roku mialem 1 kontrole, poprzednią chyba z 6-7 lat temu :facepalm:, więc czego mają się bać????
Bardziej się boje jechać autobusem "na gapę"
KONTROLA najwyższą formą zaufania :P , ufajmy sobie
-
Tak czytam trochę z niedowierzaniem. Kontrole na Siemianówce mam praktycznie za każdym razem. Jak nie SSR to Policja. Na rzekę rzadko jeżdżę ale kilka miałem. Może po prostu na mnie się uwzięli. ;D
-
Tak czytam trochę z niedowierzaniem. Kontrole na Siemianówce mam praktycznie za każdym razem. Jak nie SSR to Policja. Na rzekę rzadko jeżdżę ale kilka miałem. Może po prostu na mnie się uwzięli. ;D
Czyżby zgodnie z zapowiedziami ukrócili trochę tą rzeźnię?
-
Tak czytam trochę z niedowierzaniem. Kontrole na Siemianówce mam praktycznie za każdym razem. Jak nie SSR to Policja. Na rzekę rzadko jeżdżę ale kilka miałem. Może po prostu na mnie się uwzięli. ;D
Tylko się cieszyć , że ktoś interesuje się wodą. I pewnie nie ma tam pijaczków itp.
Ale są miejsca, gdzie łatwiej wygrać w lotto niż mieć kontrole nad wodą
-
Pijaczki byli, są i zapewne będą dopóki nasza mentalność się nie zmieni. Kontrole nie są w stanie do końca tego wyplenić.
Rzeźnię trochę ukrócili, ale jeszcze daleka droga do normalności. Tak się składa, że znam dobrze jakieś 80% stanu osobowego SSR i to jakie rzeczy opowiadają to przechodzi wyobrażenie normalnego człowieka. No ale to juz temat na inną dyskusję.