Spławik i Grunt - Forum
MEDIA i MULTIMEDIA => Filmy w sieci => Wątek zaczęty przez: grzesiek76 w 17.08.2015, 13:51
-
Zdecydowanie nie próbuje promować tutaj karpiarstwa. To specyficzna specjalizacja mająca zarówno swoje blaski i cienie.
Jednak dzięki takim materiałom jesteśmy w stanie uzmysłowić sobie różnicę w jakości łowisk czeskich i polskich. Czy w którejś z polskich rzek możliwe byłoby osiągnięcie takich wyników...śmiem wątpić. Tym bardziej że czescy karpiarze często wędkują za granicą, jednak bliskie im polskie wody raczej szerokim łukiem omijają...
Aczkolwiek sam jestem przeciwnikiem karpiomani, i ładowania ton karpia to małych jeziorek, to jednak przeciwko zarybianiu wybranych rzek tym gatunkiem nie jestem już przeciwny.
Przyjemnie byłoby mieć w naszym kraju przynajmniej kilka rzek z obsadą równie dużego karpia. Tak myślę...
Rzeka z filmiku to najpewniej Łaba.
-
Ha, co tam karpie. Mając chwilkę wolnego obejrzałem dziś filmik GorekTV z zawodów w Republice Czeskiej. No masakra jakaś. Goście podczas jednej sesji targali po 70+ kg. leszczy na odległościówkę. Sam Kacper przyznał, że w żaden sposób nie przypomina to polskiego "wyczynu" polegającego na łowieniu kilku kilo płotek i innej drobnicy w ciągu jednego dnia zawodów.
Za sprawą Luka i innych kolegów tak bardzo "jaramy" się (co jest zrozumiałe) wędkarstwem angielskim, a eldorado mamy za południową granicą. Nie dziwię się innym kolegom, m.in. fish007, że na ryby jeżdżą do Czech. Sam bym tak robił, gdybym miał tylko skok przez granicę.
-
Generalnie od lat twierdzę (i nie w związku z rybami, tylko gospodarką itp.), że powinniśmy napaść na Czechy, a potem od razu się poddać ;)
-
Wszystko się da :) Gdyby tylko nie to państwo i nie ten ignorancki rząd..
Ostatnio chłopaki ode mnie kupili w Łodzi na giełdzie sumy po 1zł za sztukę, wzięli około 300 sztuk, wpuścili do przełowionego zbiornika. Któregoś dnia widzę się ze znajomym który jest strażnikiem i mówi do mnie "nie złapałem za rękę ale jakbym złapał to bym im sprawę w sądzie załatwił i ostre kary za ten narybek suma".. Aż mnie zatkało bo z tego co zawsze pogadałem to się wydawał spoko gościu, ale mówie do niego tak.. Panie, jakbym wiedział to bym sam im dał z 500 zł na te sumy co by jeszcze więcej wpuścili (tak, żeby go podkurwić :P).. ale do czego zmierzałem, do tego żeby mu wyjaśnić o co chodzi.. ryba w tym zbiorniku jest skarłowaciała, a żeby (na logikę) ta ryba zaczęła rosnąć to właśnie potrzeba drapieżnika w łowisku (zagrożenia), jeśli zagrożenie jest to ryba musi mieć więcej siły żeby się skitrać a żeby mieć siłę musi jeść (więcej brań) a z czasem i przyrostem drapieżnika biała ryba będzie musiała więcej jeść żeby była większa i silniejsza, zaniemówił.. Po czym do mnie "pzw dba o wody i na pewno dopuszczają tyle co potrzeba".. masakra co się z niego służbista zrobił.. Szkoda że za psie pieniądze jakie pewnie dostaje tak się zmienił, wiem że prawo zabrania samowolnego wpuszczania ryb ale to co pzw odpiepsza (skierniewice) to aż mnie nosi.. Zimą na zebraniu walnym sam osobiście wystąpię przed tych co przyszli żeby nie płacić składek pzw tylko żeby samowolnie się zebrać i wpuścić to co się chce, wzajemnie się pilnować bez żadnych papierów itp, w razie kontroli dostaniemy mandat ale pokażemy że sami potrafimy o zbiornik zadbać (nie tylko ja jestem takiego zdania u mnie w okolicy). Albo każdego się nauczy że jak widzi kontrol to żeby szybko żyłki ucinali przy szczytówce = brak haczyka = nie wędkujemy bo jak wiadomo zestaw wędkarski musi być zakończony haczykiem :P A że kije mam na podpórkach.. no leżą sobie :)
-
Odnośnie ryb w Czechach - macie absolutną rację. ;) Za rok może dwa planuję się trochę do nich dobrać... :narybki:
-
Czesi w wielu dziedzinach bardzo nas wyprzedzają - np hodowla psów, królików, ptaków ozdobnych
Pewna niemiecka firma produkująca suplementy i parafarmaceutyki dla zwierząt na rynku czeskim sprzedaje ich 20 razy więcej niż u nas - taki przykład z mojego podwórka
-
Czesi mają np. bardzo dobry opatentowany peptyd kolagenu. Jeśli ktoś ma problemy ze stawami/kręgosłupem, polecam Gela Drink Fast. Mnie i mojej żonie bardzo pomógł.
(Przepraszam za tę reklamę, ale jak coś działa, to warto polecić)
-
Zachęcam też do obejrzenia ciekawego materiału z kanału "U vody".
Filmy te pokazują, że można ryby łowić, jeść je i dbać o nie.
Szczupak -> Karp -> Pstrąg ->
Utopia czy realny cel?
Filmy mogłyby posłużyć jako materiał propagandowy.
-
Nasi południowi sąsiedzi Słoweńcy też maja piękne łowiska. Jadąc parę dni temu do Chorwacji przez Słowenię wielokrotnie widziałem piękne zbiorniki wodne a nad nimi wędkarze i w śród nich w 99% byli to karpiarze a wnioskuje to po sprzęcie jaki widziałem. Aż się chciało wyskoczyć na chwile z autokatu. Może tam warto się wybrac na kilka dni
-
Zachęcam też do obejrzenia ciekawego materiału z kanału "U vody".
No Mateo uważaj :) Jak Pyza wprowadził trochę wątku kulinarnego w nasze szeregi, to mało siekierą nie oberwał :D
-
MIędzy nami a Czechami jest spora różnica w mentalności. Oni nie przeżyli koszmaru II wojny światowej tak jak my, nie palono im wsi i miast, nie robiono łapanek, nie rozstrzeliwano, nie zamykano w obozach... Tłukli Niemcom sprzęt wojskowy i pili piwo :D Na dodatek nie mieli zniszczonych miast, nikt nie wpadł na pomysł wybuchu powstania w milionowym mieście, nie było milionowych strat w ludności cywilnej, imigracja też była znikoma w porównaniu do Polski. Nie zabrano im połowy terutorium, dając część należącą do innego państwa... Jeżeli chodzi o mentalność - to Polak nauczył się podczas wojny pracować dla Niemców tak, aby jego praca był jak najgorsza. Amunicja z polskich fabryk miała straszliwie wysoką 'niewybuchowość' :D Polacy nauczyli się pracować byle jak dla Niemca, niestety później podobny standard zaczął obowiązywać za czasów socjalizmu.
Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale Czesi potrafili po upadku komuny zbudować drogi, koleje mają na takim poziomie, o jakim Polacy mogą pomarzyć. Nawet w latach 90tych korzystając z nich każdy z nas, Polaków (moi znajomi), dziwił się, że z ich wagonów nie czuć smrodu moczu z ubikacji. Dziwne. co? Mają takią ilość knajp, restauracji, że to szok, co chwilę jakaś. Ludzie stołują się tam, robią masę imprez. W takich lokalach nikt na nikogo nie patrzy spode łba, ludzie są otwarci i uśmiechają się. Piją sobie piwo, jedzą smażeny syr i rochliki, i mają dobrze. A latem wszyscy chodzą w sandałach (bez kitu!).
I z rybami tez jest inaczej. Niby też je zabierają, ale woda PZW w porównaniu do czeskiej wody ma się tak jak Sahara do oazy. Pracują nad wodą, mają porządek, zorganizowne łowiska, coraz lepszą ekipę grunciarzy i spławikowców (lepsi od Polaków ostatnio), karpiarzy również. Powinniśmy brać z nich przykład!
Gdyby tylko każdy Czech nie powtarzał co chwilę tego : Wole... :)
-
Byłem w Czechach dwa razy po dwa tygodnie. To jest po prostu inny świat. Taki spokój dziwny panuje. 16-17 ludzie pracę kończą, knajpki się zapełniają, a aut na ulicach ubywa... Ot, normalność.
Ale oni m.in. mieli odpowiednio przeprowadzoną dekomunizację. Mieli Havla, my Wałęsę... i takie tam drobne szczegóły, o których Luk wspomniał powyżej.
-
Piją sobie piwo, jedzą smażeny syr i rochliki, i mają dobrze. A latem wszyscy chodzą w sandałach (bez kitu!).
... popijają w chłodne dni troszku grogu, który można kupić na każdym rogu :)
I z rybami tez jest inaczej. Niby też je zabierają, ale woda PZW w porównaniu do czeskiej wody ma się tak jak Sahara do oazy.
Może znają pewien umiar i rozumieją to.
Kiedyś, jak tylko spinningowałem szlajając się głównie wzdłuż Wisły, omijając wędkarzy szerokim łukiem, nie byłem świadom tego, jak niektórzy z nas postępują. W tym roku z reguły siedzę ze spławikiem i metodą na wodzie stowarzyszenia. Przyjeżdżam tam z różną częstotliwością, ale za każdym razem miejscówki są zajęte przez te same osoby (wnioskuję więc, że są codziennie, nie zdarzyło się bowiem, żeby ich nie było). Za każdym razem odchodzą z siatami, w których są 2-4 duże ryby (karpie, amury, liny, szczupaki) i za każdym razem zabierają je do domu (przerzucając żywe ryby z siaty do reklamówki). Dochodzę do wniosku, ze to zachłanna dzicz.
Luk, może w Czechach nie ma takiej zachłanności, która u nas jest pielęgnowana kulturowo, bo zawsze tu czegoś brakowało, ktoś nam coś zabierał itd.
-
Ale trzeba pamiętać, że mieli aksamitną rewolucję, bo w Polsce komuniści oddali władzę (dokładnie połowę :D - podzielili się nią). To jest bardzo dziwne, ale znam wielu Czechów, nie są oni tak 'buntowniczy' jak Polacy. Nie chcę truć tu o historii, ale Czechy straciły na skutek jednej bitwy prawie całą szlachtę. Husyci Żyżki byli postrachem kilku państw europejskich, Czesi byli narodem bitnym i dumnym. Ale po klęsce pod Białą Górą w 1620 roku, ci najtwardsi stracili życie (w bitwie i prześladowaniach w jej następstwie). Słyszałem, że stracili pewien gen i stali się 'miękkimi fajami' od tego czasu :D. Z drugiej strony nie wiem, czy jako Polacy możemy być aż tak dumni z tego, że stawialiśmy się wszystkim. Polska była tratowana przez wiele armii, straciliśmy suwerenność kilkukrotnie... Może Czesi stracili trochę honoru poddając się Niemcom (a mieli świetną armię, znacznie nowocześniejszą niż polska w 1938 roku) ale czy my Polacy powinniśmy czuć się dumni, że postawiliśmy się Niemcom? Straciliśmy połowę ziem, kilka milionów ludności (pomiędzy 1/3 a 1/4), miasta i wsie zamienione były w ruiny. Polska inteligencja albo poległa, lub została zamordowana, część zaś musiała zostać na zachodzie. Polską rządzić zaczęli ludzie często bez wiedzy, bez kręgosłupa moralnego. "Nie matura a chęć szczera zrobi z ciebie oficera'... Brrrrr.... :-\
Dlatego oni są trochę inni, mądrzejsi na swój sposób, nie tak porywczy jak Polacy. W jakiś sposób przekłada się to na stan posiadania, poziom życia. A mają przecież duży problem z mniejszościami - mam na myśli Romów, którzy często żyją na koszt państwa i niechętnie się 'dokładają'... W Polsce takiego problemu nie ma, nie ma systemu benefitów drenujących budżet.
Luk, może w Czechach nie ma takiej zachłanności, która u nas jest pielęgnowana kulturowo, bo zawsze tu czegoś brakowało, ktoś nam coś zabierał itd.
Dokładnie, ponadto oni o wiele bardziej są zorganizowani i nauczeni pracy zespołowej. W Polsce przeważa sposób myślenia 'jak nie ja zabiorę, to ktoś inny'. Oni chyba bardziej postrzegają wiele rzeczy jako wspólne dobro, nie są nauczeni kombinowania jak Polacy, nie szukają sposobów jak ominąć prawo, bardziej są nauczeni je respektować. Tan dowcip ma w sobie spore 'ziarno prawdy':
Dlaczego nie było powstania w Czechach podczas wojny (II Światowej)? Bo Niemcy zabronili :D
-
Przyznaję że nigdy nie byłem w Czechach. Jednak kilku moich znajomych odwiedziło ten kraj.
Bardzo ciekawe były doświadczenia koleżanki. Pojechała tam raz na wakacje, i tak jej się spodobało że za rok wyjechała ponownie do Czech, tym razem już na kilka tygodni.
Była szczerze zachwycona tym krajem. Spokojniejsze tempo życia, serdeczni ludzie, życie toczy się wolniej, jednak wszytko jest jakby znacznie lepiej poukładane... Raczej brak jest tego chaosu, cwaniactwa, przepychanek jakie obecnie panują w naszym kraju.
A wszystko to może przekładać się również na zachowanie nad wodą...Tak myślę.
Co jeszcze ciekawsze koleżanka chce wyjechać tam na stałe! Szuka tam pracy.
Znam dobrze jej sytuację w kraju. Ma stałą dobrą posadę, wspaniałych rodziców...
Jednak stwierdziła: "Jak tylko dostanę tam normalną pracę, rzucę to wszystko w cholerę, i od razu wyjadę"...
-
Nie lubię takiego porównywania nas do innych. To takie samobiczowanie się bez żadnego celu. Jednak trudno przejść obok tego obojętnie.
Swoją wiedzę na temat czeskiego wędkarstwa czerpię tylko z filmików na youtube, ale myślę, że pokazują one pewien obiektywny obraz. Kilka uwag.
Czesi mają Jakuba Vagnera. Gwiazdę wędkarstwa, faceta, który robi świetne filmy z całego świata. W niczym nie ustępują np. Jerememu Wade'owi. My mamy Pana Piotra z TV Trwam i na dobrą sprawę tyle. Najlepszy/największy program o wędkarstwie jest w mocno niszowej telewizji. Dodatkowo jego format jest mocno "budżetowy".
Czesi mają np. MRK.CZ. Kanał na youtube, którego nie mamy my. Żadna polska firma, czy sklep nie promuję się w ten sposób. Przynajmniej nie w tak fachowy sposób. U nas wygląda to tak, że ktoś nagrywa amatorski filmik, po amatorsku go montuje i już. Nic poza tym (ciekawym rodzynkiem są produkcje Feeder Team Rzeszów, ale brakuje tam z oczywistych względów pewnego rozmachu). Dziwi mnie to troszkę, bo robią to czasami firmy, które wcale nie ustępują tym czeskim.
No i last but not least... zawody. Wczoraj obejrzałem Górka, jak łowił na zawodach w Czechach. Inna bajka. Nie piszę już o samych rybach, ale o podejściu. U nas podczas zawodów, to czasami strach do kogoś podejść. Tam pełen luz. U nas są niemalże bezużyteczne nagrody rzeczowe i mała statuetka, u nich duże puchary drobne upominki (może jeszcze kasa, tego nie wiem).
Myślę, że Luk może mieć i rację, ale człowiek robi się po prostu mocno zmęczony tym faktem, że wszystkie patologie musi sobie tłumaczyć, by nie zwariować. Wędkarzy w Polsce ubywa. Młodzież nie chce łowić, bo co to za frajda, jak ryba nie bierze.
Jak już wcześniej pisałem nie kręci mnie ekscytowanie się "towarem" z zagranicy, ale czasami warto zrobić wyjątek.
Było by ciekawie, gdyby ktoś z naszych forumowiczów pokazał kiedyś relację z wędkowania w Czechach.
-
Dominik, sorry, ale skoro czerpiesz wiedzę tylko z YouTube to trochę za mało :)
Polska to większy kraj niż Czech, ponad trzy razy więcej ludności. Mamy wielu świetnych wędkarzy, jesteśmy mocni w pewnych rzeczach, w innych słabi. Ale na przykład spinning lub łowienie spod lodu to nasze mocne strony, nie trzeba tu wcale filmów. Polskie firmy też są dobre, spinnigowe chociażby. Wcale nie jesteśmy tacy słabi! :D
Co do młodzieży, to absolutnie się z Toba nie zgadzam. Mamy w Polsce świetną młodzież, jest jej całkiem sporo. W UK dzieciak z wędką to rodzynek, rzadki przypadek. I tak najczęściej łowiący karpie. A ryby biorą! Na tym polu jesteśmy mocni, w młodzieży siła - oby więcej łowili, się udzielali, więcej robili filmów itd.
Co do 'tłumaczenia' patologii. Jak nie rozumiesz pewnych rzeczy, to wcale nie czujesz się mocniejszy (mówię ogólnie, nie kieruję tego do Ciebie), warto więc szukać przyczyn i wiedzieć co wpływa na pewne podejście ludzi. Historia wiele tutaj pomaga właśnie. Bo to, że oni myślą tak a my tak, to wcale nie jest 'nasza' wina, pewne rzeczy z przeszłości wpłynęły na naszą świadomość i tyle. Na przykładzie Czechów, uważam osobiście, że PZW powinno kierować sporo pieniędzy na reklamę wędkarstwa, na propagowanie pewnej 'strony' tego hobby - aby było tak jak w Czechach właśnie. Bo niewiele da zarybianie podwójną ilością ryb. Wręcz może się okazać, że będzie więcej śmieci tylko, żądania i niezadowolenie wcale nie znikną.
Na tym forum mamy do czynienia ze świadomymi wędkarzami - ale typowy polski moczykij jednak bardziej nastawiony jest na 'branie' a nie 'dawanie'. Musi się zwrócić, należy się, państwo powinno - to typowe podejście które trzeba zmienić. Bez kształtowania świadomości duże zmiany nie są raczej możliwe, zmiana pokoleniowa nastąpi za kilkanaście lat dopiero. Warto to przyspieszyć. W UK, gdzie liczba wędkarzy drastycznie maleje, reklamy wędkarstwa w gazetach, w internecie, nad wodą - to normalka. Angling Trust poświęca masę środków na reklamę włąśnie - nie samego siebie - ale na propagowanie wędkarstwa. W Polsce trzeba wpierw mieć ukształtowany obraz wędkarstwa, bo dla wielu to wciąż sposób na pozyskiwanie białka. Dlatego reklamowanie pewnej postawy może świetnie wpłynąć na polskie wędkarstwo, zmieniając diametralnie rybostan polskich wód, rozwijając infrastrukturę wędkarską, przemysł, organizując lepszy 'sport' .
Górek świetnie zareklamował czeski model wędkarstwa - dzięki jego filmom okazało się, że można mieć rybne łowiska i zabierać ryby :)
-
"Myślę, że Luk może mieć i rację, ale człowiek robi się po prostu mocno zmęczony tym faktem, że wszystkie patologie musi sobie tłumaczyć, by nie zwariować. Wędkarzy w Polsce ubywa. Młodzież nie chce łowić, bo co to za frajda, jak ryba nie bierze.
Jak już wcześniej pisałem nie kręci mnie ekscytowanie się "towarem" z zagranicy, ale czasami warto zrobić wyjątek."
Myślę że warto. Zdecydowanie.
Powiem Wam chłopaki, że to właśnie w czasie paru ostatnich lat pobiłem kilka swoich życiowych rekordów,- klenie, płocie, leszcz, oczywiście też sumy... Ale nawet nie wiecie jak ogromnym wysiłkiem było to okupione.
Obecnie często już jestem zniechęcony. Po prostu nie chce mi się ciągle walczyć z kolejnymi przeciwnościami. Osiąganie ciekawych wyników w moich wodach jest niezwykle trudne...To nie jest tak że im więcej trudności na drodze do sukcesu, tym większa radość z jego osiągnięcia...Jest taki punkt krytyczny...a może po prostu zdrowy rozsądek...Czasem już dosłownie "nie mam siły" aby cieszyć się z wyników. I coraz częściej brak mi motywacji aby starać się o kolejny sukces...
Zależy mi na normalności nad wodą.
Takiej, abym o sukces nie musiał walczyć, aż do krwi pod paznokciami.
Chciałbym aby wędkowanie w Polsce po prostu stało się przyjemniejsze.
-
Luk, ale ja nie twierdzę, że mam odpowiednią wiedzę. Nie wyrokuję tu niczego. Po prostu przedstawiam swoje obserwacje. Jeśli masz jakieś doświadczenia w wędkowaniu w Czechach, to się nimi podziel i wyprowadź mnie z mojego przekonania. Jeśli nie masz, to samo stwierdzenie, że youtube to za mało odkrywcze nie jest. Ja to wiem. Wie to każdy. Poza tym co ja takiego nieprawdziwego napisałem w swoim poście? Chcesz mi powiedzieć, że Jakub Vagner robi gorsze filmy, niż TV Trwam (lub jakakolwiek inna polska TV)? Chcesz mi powiedzieć, że robisz lepsze technicznie filmy, niż MRK.CZ?
Jeśli chodzi o te Twoje tłumaczenie, to jest ono słuszne, ale męczące. Ja nie próbowałem go podważyć. Chcę tylko pokazać, że te ciągłe tłumaczenia po prostu męczą. Człowiek chce powędkować. Pójść nad wodę dla relaksu, połowić rybki. Najczęściej wraca o kiju. Potem sobie tłumaczy, że to przez komunę, przez zabory, przez Cesarza Ottona III, itd. Na tym polega relaks ze swoim hobby? Nie sądzę.
W przypadku młodzieży, to nie interesuje mnie to, co się dzieję w Anglii. Interesuje mnie to, co jest w Polsce, a fakt jest taki, że co raz mniej młodzieży wędkuje. Tak po prostu.
Co do spinningu, to masz 100% racji. Byłem ostatnio w sklepie wędkarskim, w którym nie było ani jednej paczki gliny wędkarskiej. Jak chciałem kupić robaki na litry, to Pani nie wiedziała, jak ma to policzyć. O zanęcie nie wiedziała NIC!!! Za to sklep miał całą ścianę w żyłkach, gumkach, woblerach i innych spinningowych akcesoriach. Tak, w spinningu jesteśmy super. Tylko co z tego, skoro ja nie jestem spinningistą.
-
W przypadku młodzieży, to nie interesuje mnie to, co się dzieję w Anglii. Interesuje mnie to, co jest w Polsce, a fakt jest taki, że co raz mniej młodzieży wędkuje. Tak po prostu.
Dominik, w UK są ryby a nie ma młodzieży. Dlatego Polska jakimś trafem jest w komfortowej sytuacji. Nie łączyłbym braku ryb ze zmniejszającą się ilością młodych ludzi, zaczynających przygodę z naszym hobby po prostu ;D Żyjemy w dobie komputerów, internetu, cyfrowej telewizji... Coraz więcej młodych ludzi wybiera wirtualną rzeczywistość niż real. Dlatego ilość młodzieży nad polskimi wodami można uznać za dużą! W brytyjskim programie Tight Lines, zdjętym (!) miesiąc temu z anteny po 20 latach, brakowało zdjęć dzieciaków, które miałyby zgłaszać swoje połowy i brać udział w konkursie. Raz na miesiąc (program ukazywał się co tydzień) było może 5-6 zdjęć! W Polsce byłoby ich z kilkaset jak nie więcej...
Dlatego nie jest jeszcze tak źle. Ale teraz jest ciężko wygonić dzieciaka na podwórko, aby grał w piłkę z kolegami, bawił się itp. Przyklejeni sa do komputerów, tabletów, telewizorów. Nas trzeba było zamykać w domach :D
-
Zgadzam się Luk. Masz rację.
Fakt jest taki, że tylu "wędkarzy", co miałem w klasie w latach 90-tych, to teraz jest w całej szkole. Liczba młodych spada, jak by tego nie tłumaczyć.
"Czeskie" łowiska, nadające się do wędkowania pełnego wrażeń i okazałych ryb by mogły trochę zahamować tą tendencję.
-
Bardzo proszę. 28 karpi o łącznej wadze 263 kg...Niezła średnia.
Owszem łowisko to typowy karpnik. Ale i niechaj takie sobie funkcjonują...Dla każdego coś miłego :)
-
Kolejny filmik z łowiska w Czechach.
Leszcze, bolenie, sandacze, karpie.. Woda kipi od ryb.
Dlaczego jest tam tak bogaty rybostan?
Odpowiedź w 27:40 min.
-
Z wątku o Fundacji Ratuj Ryby robi nam się wątek o Czechach.
Tak więc wycinam i przenoszę niektóre wiadomości do właściwego wątku o czeskim wędkarstwie.
-
Łowienie w Czechach bez zezwolenia jest traktowane jako przestępstwo. Człowiek wędkujący bez zezwolenia jest zatrzymywany do wyjaśnienia...
28min filmiku.
-
W jednym z filmów Górka jest jeszcze jedna istotna informacja. Tam każda ryba, która trafia do siatki, musi być od razu wpisana do rejestru. I mamy rozwiązanie problemu dziadów, co wszystko pakują do siatki, w razie kontroli mówią, że oni potem wszystko wypuszczą, a jak nikt nie patrzy, to pakują siatę do bagażnika i chodu.
-
Dla zainteresowanych podaję też odsyłacz do innego wątku dotyczącego wędkowania w Czechach -> http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=1188.0
-
Generalnie od lat twierdzę (i nie w związku z rybami, tylko gospodarką itp.), że powinniśmy napaść na Czechy, a potem od razu się poddać ;)
Niektórzy maja zdanie, iż niepotrzebnie odparliśmy potop szwedzki :D
-
Wczoraj dowiedziałem się , że łowienie w Czechach wcale nie ma się tak kolorowo jak to przedstawiają filmy . I nie chodzi bynajmniej o ryby , których jest tam od groma . Chodzi o zachowanie Czechów wobec łowiących Polaków . Niestety , Czesi nas bardzo nie lubią . Podobno wielu naszych rodaków tam łowiących zostawia góry śmieci i bierze ryb ile tylko uniesie . Mówią , iż Czesi już posuwają się do niszczenia polskich samochodów . Jakoś nie jestem zdziwiony :(
-
Ja też nie jestem zdziwiony.
Może zasugerujmy Czechom, aby takim delikwentom z PL solili konkretne mandaty, a nawet czasowo/dożywotnio uniemożliwiali łowienie w wodach CZ.
Wielu naszych rodaków robi syf nad wodami w całej Europie. A przy okazji wystawiają opinie nam wszystkim. Coraz częściej myślę, aby takich "wędkarzy" karać po obu stronach. Potrzebna oczywiście byłaby współpraca.
Obecnie jest tak, że część nieodpowiedzialnych "kolegów" psuje ogólny wizerunek polskiego wędkarza. Uważam że względem tych osób powinny być stosowane konsekwencje.
Nawet troszkę zniesmaczył mnie ten filmik z Małym Rekinem. Ok, nie dramatuzuję, ale moim zdaniem chłopaki mogli troszkę ograniczyć alkohol. Te karpiki też nie wiem jak długo były na brzegu, jeżeli miały problem z odpłynięciem.
Jasne, najważniejsze że wypuszczali. Ale osobiście miałem nieco mieszane uczucia. Takie zachowanie również nie powinno stać się wizytówką polskiego wędkarza.
-
Wszędzie jest hołota i ludzie normalni. Myślę, że Czesi nas nie chcą, bo stanowimy dla nich naturalną konkurencję, nad wodą jest więcej wędkujących, mniej spokoju itd. Pozostawione śmieci przez jednego mogą sprawiać, że jako śmieciarzy traktują wszystkich Polaków. Tym bardziej, że w ogóle w Czechach daje się zauważyć pewne trendy niechęci w stosunku do Polaków. Sztandarowym przykładem jest choćby medialna nagonka na nasze produkty. Zarzuca im się niską jakość, często traktując je jako niebezpieczne dla zdrowia.
P. S. Kiedyś pamiętam wyskoczyłem sobie do Karpacza na przedłużony weekend. Na miejscu wykupiłem sobie jednodniową, autokarową wycieczkę do Pragi. Przewodnik już w autokarze piał peany na temat czeskiej kultury, mocno krytykował Polakó za pijaństwo, zapewniając, że w Czechach trudno spotkać zataczającego się człowieka. Traf chciał, ze tego jednego dnia widziałem trzy (!!!) grupy (dwu-, trzyosobowych) ledwie chodzących Prażan. Wcale nie są więc tacy wspaniali. Choć oczywiście, procentowo może być mniej chamstwa i cwaniactwa.
-
Darku, Polacy wszędzie próbują tłuc ryby. Nawet w bardzo odległej Hiszpanii.
Gdyby nie problem z dojazdem do Skandynawii, to już nasi pewnie by wytłukli tamtejsze szczupaki.
A Wielka Brytania? Nawet tam.
Do Czech jest blisko. I tak długo dopóki Czesi nie zaostrzą przepisów, Polacy będą niszczyć ich wody.
Traktują nas jak lisa w kurniku. Nie tylko w Czechach. W całej europie.
-
Ja wiem. Zgadzam się z Tobą. Próbuję tylko nie popaść skrajną rozpacz i pokazać, że nie tylko my, ale i oni też są niczego sobie w pewnych sprawach...
Wiesz, ja jestem przeciwnikiem C&R, ale traktowanie wędkarstwa jako źródło pozyskiwania ryb na żarcie jest dla mnie trochę bez sensu nawet od strony finansowej. Trudno jest mi sobie tak naprawdę to wyobrazić. Mówi się, że karta ma się zwrócić, ale żeby łowić, nie wystarczy mieć tylko kartę. Przecież, żeby złowić to trzeba mieć sprzęt, kasę wydawać na zanęty, przynęty, cuda niewidy, benzynę, żeby dojechać, poświęcić sporo czasu itd. Przecież to się nie zwraca. I dobrze, bo nie o to chodzi w wędkarstwie. Więc może Polacy są na bakier przede wszystkim z czymś, co można by nazwać kulturą wędkarską. Walimy w łeb co popadnie, chlamy nad wodą, zachowujemy się głośno nie zważając na innych (również na to, że ktoś może przyjeżdża na ryby, żeby posiedzieć w ciszy), śmiecimy... Myślę, że chodzi o coś więcej, niż tylko walenie w łeb.
-
Temat mi bliski. Hiszpania.
Kto tam zabija sumy? Rosjanie, Polacy, Rumuni, Węgrzy...
Niemiec, Holender, Duńczyk czy Austriak tego nie zrobi.
Był tam nawet jeden Polak mieszkający na stałe, który na fejsbuka bezczelnie wklejał fotki zabitych wielkich sumów! Skurwiel gdzieś tym mięsem handlował.
Trochę z innej beczki. A dlaczego już od wielu lat nie rozgrywa się nad Ebro mistrzostw świata w łowieniu sumów? Ano dlatego, że głównie Rosjanie strasznie oszukiwali.
Itd...
Gdyby ziomkowie Czesi mieli naszą mentalność, to z pewnością ich wody wyglądałyby inaczej...
-
Temat mi bliski. Hiszpania.
Kto tam zabija sumy? Rosjanie, Polacy, Rumuni, Węgrzy...
Niemiec, Holender, Duńczyk czy Austriak tego nie zrobi.
Czyli niedożywiony niegdyś blok wschodni...
-
Gdzieś kiedyś przeczytałem, że Polaków Czesi kontrolują nawet w ten sposób, że każą rozbierać ubranie wierzchnie typu płaszcz, kurtka, polar, aby pod spodem zobaczyć czy nie mam filetów z ryb, bo ponoć takowe przypadki miały miejsce...
-
Wątek jest o Czechach, ale...
Kilkakrotnie już wspominałem że w 2009r spędziłem wspólnie z kolegą dwa tygodnie nad włoskim Padem....Aż trudno to opisać.
Woda niesamowicie ryba.
Ale atmosfera nad wodą też z innej bajki. Włochów akurat było niewielu. Głównie wędkarze z zachodniej europy. Niemcy, Belgowie, Austriacy...
Oczywiście żadnych uprzedzeń względem nas polaków. W owym czasie do włoch jeździło jeszcze bardzo niewielu naszych rodaków i nie mieliśmy zepsutej opinii.
Ogromna kultura i koleżeństwo.
Żadnych przepychanek nad wodą.
Pojechaliśmy tam z byle jakim sprzętem, namiocikami z hipermarketu...Totalna amatorszczyzna. Ale nikt nas nie traktował jako gorszych.
Taka sytuacja. W nocy około 2ej, 3ej nad ranem do przystani w pobliskim campie, wracali sumiarze łodziami. Zawsze i wszyscy kilkaset metrów od naszego stanowiska, bardzo zwalniali i na wolnym biegu pod drugim brzegiem możliwie cicho omijali nasze stanowisko. Wszyscy.
Późnym popołudniem kiedy wypływali, również wszyscy się z nami witali. Nie w jakiś ironiczny sposób. To było bardzo szczere zachowanie.
Wielka, wspaniała sumowa rodzina. Ludzie których łączy ogromna pasja.
Trudno to opisać. To trzeba przeżyć.
To nie jest tak, że wyrwało się dwóch chłopaków z wiochy za granicę i wszystkim się zachwycają. Absolutnie.
Nawet mój kolega, który ze zwykłej przekory zazwyczaj kwestionuje moje zdanie, tutaj był zgodny.
To był inny wędkarski świat. Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Wcześniej nawet nie mieliśmy wyobrażenia, że tak właśnie może wyglądać wędkarstwo.
Fakt, że obecnie jest tam już trochę inaczej. Niestety...
-
Temat mi bliski. Hiszpania.
Kto tam zabija sumy? Rosjanie, Polacy, Rumuni, Węgrzy...
Niemiec, Holender, Duńczyk czy Austriak tego nie zrobi.
Skąd masz takie info? Mi znajomy natomiast opowiadał, że widział na Ebro Niemców, którzy łowili sandacze i co drugiemu walili w łeb, a na koniec wszystko ładowali w zamrażarki w kempingu...Być może jest tak jak opisujesz, ale być może jest też, że Polacy się z tym mniej ukrywają niż np. Niemiec. Przepraszam za odejście od tematu, lecz nie lubię takich pochopnych opinii, których nie ma napisanych czarno na białym jak jest rzeczywiście, a często bywa, że samym sobie(rodakom) potrafimy zepsuć opinie i nie koniecznie za granicą.
-
Co do walenia w łeb sandaczom przez Niemców - oni już tak mają, w ich kraju, są przepisy o nie wypuszczaniu ryb, tylko po złowieniu przeważnie muszą prawie wszystko zabrać, niemal w każdym wędkarskim jest pałka do zabijania ryb i ponoć bez tego nie powinno się wyjeżdżać na ryby. Więc jeśli w Niemczech nie ma "no kill" to pewnie nad Ebro robią to samo.
-
[...] a często bywa, że samym sobie(rodakom) potrafimy zepsuć opinie i nie koniecznie za granicą.
A..., to jest klasyka.
Co do walenia w łeb sandaczom przez Niemców - oni już tak mają, w ich kraju, są przepisy o nie wypuszczaniu ryb, tylko po złowieniu przeważnie muszą prawie wszystko zabrać, niemal w każdym wędkarskim jest pałka do zabijania ryb i ponoć bez tego nie powinno się wyjeżdżać na ryby. Więc jeśli w Niemczech nie ma "no kill" to pewnie nad Ebro robią to samo.
Ale dlaczego, skoro u nas przepisy pozwalają na zabijanie ryb, mieć pretensje do wędkarzy, a Niemców usprawiedliwiać przepisami, które pozwalają im zabijać ryby? (Oni mają wybór - albo od razu wypuszczasz, albo zabijasz od razu).
-
Logarytm nie usprawiedliwiam Niemców, tylko podałem informację, jak u nich jest. A co do tego kto i ile zabiera to nie dzielę ludzi po kraju pochodzenia. Jestem za zabieraniem ryb, ale w ilości minimalnej, a nie braniem na mielone i do zamrażarki.
-
Pomyliłem. Miało być napisane Włochy.
Bardzo możliwe, że obecnie część Niemców zabija ryby nawet poza granicami swojego kraju. Ktoś wymyślił głupi przepis dotyczący łowieni w ich kraju, to niektórzy mogli go przenieść nad wody zagraniczne. To bardzo możliwe. Nawiasem mówiąc, dobrze to obrazuje ile szkody wyrządzili Niemcy wprowadzając taki przepis na terenie swojego kraju.
Tylko że dla mnie osoby takie to nie wędkarze, a mało ogarnięta hołota spędzająca czas z wędkami nad wodą.
Prawdziwi wędkarze ryby nadal wypuszczają. Dowód w załączniku. Sum jest z Niemiec. Najpewniej z Renu.
Pawciu, To powiedz dlaczego jeszcze kilka lat temu nad włoskimi wodami praktycznie nie obowiązywały żadne przepisy.
Był tylko jeden. Każdy złowiony sum ma wrócić do wody (innych ryb tam praktycznie nikt nie łowi).
Ale około 5 lat temu przepisy i ograniczenia zaczęły się tam pojawiać jak grzyby po deszczu. I zbiegło się to w czasie z "odkryciem" tych wód przez wędkarzy ze wschodniej europy.
Niemcy, Holendrzy, Belgowie, Duńczycy, Austriacy łowili w tych wodach już od drugiej połowy lat 80 tych. Jeden z pierwszych wallercampów powstał tam już na początku lat 90 tych. Co ciekawe założyli go austriacy. To właśnie ten, w okolicy którego łowiliśmy.
Właściciele mają jedną żelazną zasadę. Jeżeli dowiedzą się że zabiłeś suma, to u nich masz przechlapane. Z campu raczej Cię nie wyrzucą, ale o dalszym łowieniu zapomnij. I w przyszłości nie przyjmą Cię już na kwaterę. Po prostu jesteś dożywotnio skreślony. To nie bajka.
Wklejam link do ich strony. Można zadzwonić i sprawdzić.
http://www.wallerangeln.com/index.php
Jednak jeżeli nie robiłeś bałaganu nad wodą , to chętnie służyli radą i pomocą nawet osobom które nie były gośćmi ich kwatery. Mieliśmy okazję się o tym przekonać.
Kilka lat temu to był wędkarski raj. Dlatego też tyle o tym piszę.
Niestety wiele osób w Europie nie dorosło jeszcze do liberalnych przepisów.
-
.
-
Nawiasem mówiąc, dobrze to obrazuje ile szkody wyrządzili Niemcy wprowadzając taki przepis na terenie swojego kraju.
To, że mają takie przepisy, raczej niczego nie pokazuje.
Tylko że dla mnie osoby takie [walące ryby w łeb - Logarytm] to nie wędkarze, a mało ogarnięta hołota spędzająca czas z wędkami nad wodą.
Prawdziwi wędkarze ryby nadal wypuszczają.
Nadszedł więc czas, żebym zaliczył się do mało ogarniętej hołoty...
-
Darek i ja dołączam do grona trędowatych! :(
-
Darku, dobrze wiesz o co chodzi.
Jeżeli nad wodą w jakimś kraju "od zawsze" obowiązuje zasada C&R, to raczej wypada ją respektować.
Nawet jeżeli formalne przepisy tego nie nakazują.
Inaczej. Powiedzmy że zapraszamy do siebie Wietnamczyków na wakacje. A oni zabijają naszego psa i kota i robią z nich obiad.
O to chodzi.
-
Zgoda. Napisałeś jednak to w sposób sugerujący zupełnie, co innego.
-
Wiadomym jest, że co innego jest zabrać rybę jedną dwie na kolację a co innego zabrać wszystko aby zjeść, rozdać, zamrozić, zmielić, nakarmić kota.
Czym innym jest zabranie karpia czy pstrąga hodowlanego, a czym innym pstrąga, szczupaka, sandacza czy też lina lub karasia złotego z dzikiej wody.
Jeszcze kilka lat temu zabierałem wszystko (nie ponad limity) bo tak byłem nauczony przez rodziców, znajomych wędkujących. Dziś z dzikiej wody prawie nic nie zabieram, wole kupić rybę hodowlaną, czy też złowioną na komercji jeśli mam ochotę na rybę.
U mnie znajomy na weekend: "Ja ograniczyłem dietę tylko do ryb, dorsza od znajomego rybaka mam za 3zł za kg a łososia 15zł, tego drugie zabieram mu prawie każdego, bo są jakieś limity ograniczenia i nie może każdym handlować itd. itp." - to nie są słowa wędkarza.
-
Wiadomym jest, że co innego jest zabrać rybę jedną dwie na kolację a co innego zabrać wszystko aby zjeść, rozdać, zamrozić, zmielić, nakarmić kota.
Czym innym jest zabranie karpia czy pstrąga hodowlanego, a czym innym pstrąga, szczupaka, sandacza czy też lina lub karasia złotego z dzikiej wody.
Oczywiście zgadzam się z Tobą, ale oprócz tego potrzebna jest racjonalne gospodarowanie wodami. Niestety, moloch, jakim jest PZW, nie podoła temu z tego powodu, że nie jest w stanie zapanować nad wszystkimi wodami. Chyba że koła miałyby wolną rękę i miałyby dużą niezależność w stosunku do okręgów. Coś na kształt dzisiejszych nie PZW-uowskich stowarzyszeń.
-
Grzesiu,nie widzę związku. Prawo jest po to by go przestrzegać,a nie łamać. Ewentualnie możemy dążyć do zmiany tego prawa,ale dopóki jest jakie jest to nie my jesteśmy trędowatą hołotą,tylko Ci co próbują za wszelką cenę zmusić nas do zmiany własnych przekonań.
Żeby było jasne,jestem za zmniejszeniem dobowych limitów połowów,zwiększeniem dolnych i wprowadzeniem górnych wymiarów,jeżeli to konieczne wprowadzeniem czasowego zakazu łapania na wybranych łowiskach,łowiska no kill,itd.
Ja w tym roku jeszcze nie zabrałem ryby z łowiska Pzw,ale nie będą nikomu zabraniał tym bardziej jeżeli jest to zgodne z prawem,żeby nie powiedzieć,że jest częścią naszej kultury.
Z przykrością muszę przyznać,że poziom dyskusji na pewne tematy pozostawia wiele do życzenia,nawet jeśli niedotyczy bezpośrednio użytkowników naszego forum.
Odsyłam nad pobudliwych kolegów do tematu: Kultura dyskusji w internecie.
Tymczasem ja nie tyle muszę co chce przyłączyć się do tredowatych.
-
Danielu, od dłuższej chwili próbuję wytłumaczyć, że kiedyś nad wieloma kapitalnymi wodami w Europie, w zasadzie nie obowiązywały żadne przepisy. Po prostu nie było takiej potrzeby.
To chyba o czymś świadczy.
Właśnie czegoś takiego chciałbym nad naszymi wodami. Aby nie było konieczności budowania prawa, a wystarczyła zwykła ludzka odpowiedzialność.
-
Też bym tak chciał,jednak jestem realistą i wiem czego mogę po polakach oczekiwać.
-
Rozwiązaniem są małe stowarzyszenia które będą brały wody w użytkowanie i pilnowały swoich wód jak swoje. Nie wiedzę innego rozwiązania, lub to co pisał Logarytm większa władza na najniższych szczeblach PZW - w ten sposób niektóre związki same mogłyby by o niemal wszystkim decydować i tam gdzie jest więcej wód można byłoby wprowadzać wybiórczo akweny "no kill". Resztę działań i pomysłów było opisywane wielokrotnie w różnych wątkach.
Elvis szkoda, że nie mieszkasz bliżej, bo już bym Ciebie namawiał na wspólną wodę i chłopaków ze zlotu :P
-
"ale nie będą nikomu zabraniał tym bardziej jeżeli jest to zgodne z prawem,żeby nie powiedzieć,że jest częścią naszej kultury. "
W tym wątku poruszyłem temat zachowania naszych rodaków za granicą.
Nasza kultura...Ok.
Ale nad zagranicznymi wodami obowiązuje inna kultura. I wypadałoby ją szanować. Tam jesteśmy jedynie gośćmi.
Czy nasi koledzy wędkujący za granicą nie maja świadomości tamtejszych norm społecznych? Myślę że 99% takową posiada.
To jest rodzaj takiego drobnego złodziejstwa/cwaniactwa.
Trochę podobnie było około 25 lat temu, w Niemczech.
Wówczas chodziłem do zawodówki. Kilku moich "kolegów" systematyczne jeździło do Niemiec na tzw. Jumę. Czyli kradzież rowerów, lub wynoszenie towaru ze sklepów,- drogie kosmetyki, ubrania...
Wówczas było to chyba traktowane jako drobne wykroczenie i ewentualne konsekwencje były raczej żadne. Więc czemu nie skorzystać?
Najbardziej popularne były kradzieże rowerów.
Spójrzmy na to z jeszcze innej strony. Dlaczego nad większością wód w Europie tam mało przychylnym okiem patrzy się na polaków (oczywiście w uogólnieniu).
W UK mamy swoją opinię, podobnie w Hiszpanii, Włoszech, przypuszczam że podobnie jest w Skandynawii.
Okazuje się że ziomkowie Czesi także za nami nie przepadają...
W zasadzie gdzie się nie pojawimy, tam nasze zachowanie budzi niesmak.
Oczywiście uogólniam.
-
Grzesiu,nie sposób się z tym nie zgodzić.
Przykre to, ale prawdziwe. Ciężko pracujemy na taką opinię.
-
Grzesiu ale też nie wrzucaj nas do jednego wora, są ludzie i ludziska w każdej narodowości. Jak właścicielem jakiejś AGRO Italii nad Padem jest inteligentna osoba to wyczuje kto cham i prostak (czy to Niemiec, Polak, Rusek czy inny typ), a kto wędkarz i pasjonata wędkarstwa. Myślę, że mimo, wszystko większość wędkujących Polaków we Francji nad Rainbow, czy nad Ebro w Hiszpanii oraz spinningujących w Skandynawii to osoby zamożne, które nie jadą typowo po mięso, bo kartka i wakacje muszą się zwrócić. Do Czech niektórzy z Was mają blisko, może dlatego "rybobranie"jest stosunkowo większe...
-
[...] osoby zamożne, które nie jadą typowo po mięso, bo kartka i wakacje muszą się zwrócić.
Ja wciąż się zastanawiam, jak w ogóle wędkowanie może się zwrócić. Opłaty za łowienie, sprzęt, akcesoria, zanęty , przynęty, dojazdy, a więc benzyna oraz czas... Przecież to nie może się zwrócić. Ci co tak myślą i do tego dążą, chyba nie potrafią liczyć. Choć może to ja jestem nieudacznikiem, bo łowię tak mało ryb, że nigdy by mi się to nie zwróciło.
-
Powiem Wam, że im jestem starszy, tym coraz bardziej męczy mnie wszędobylskie chamstwo, syf i nagminne łamanie wszelkich norm i zasad w tym kraju.
-
Grzesiu ale też nie wrzucaj nas do jednego wora, są ludzie i ludziska w każdej narodowości. Jak właścicielem jakiejś AGRO Italii nad Padem jest inteligentna osoba to wyczuje kto cham i prostak (czy to Niemiec, Polak, Rusek czy inny typ), a kto wędkarz i pasjonata wędkarstwa. Myślę, że mimo, wszystko większość wędkujących Polaków we Francji nad Rainbow, czy nad Ebro w Hiszpanii oraz spinningujących w Skandynawii to osoby zamożne, które nie jadą typowo po mięso, bo kartka i wakacje muszą się zwrócić. Do Czech niektórzy z Was mają blisko, może dlatego "rybobranie"jest stosunkowo większe...
Grendziu, zdecydowanie nie wrzucam wszystkich do jednego wora. Napisałem "w uogólnieniu"
Natomiast że osoby zamożne są bardziej kulturalne i etyczne od mniej zamożnych to już bym dyskutował. Oczywiście w uogólnieniu :)
Weź pod uwagę fakt, że aby pojechać choćby do Italii i łowić tam skutecznie, to raczej potrzebne są pieniądze. Hiszpania to samo. 300 zł na taki wyjazd to zdecydowanie za mało... Kto może sobie pozwolić na systematyczne zagraniczne wyjazdy?
Z nieco innej beczki, to miałem kilku bogatszych znajomych jeszcze za czasów karpiowania. Nie nazwał bym ich nowobogackimi. Dwoje z nich to raczej ludzie na wysokim poziomie...a raczej tak są postrzegani. Innymi słowy to osoby cieszące się dużym społecznym uznaniem w mojej okolicy.
Nie zamierzam ich oczerniać. Ale po kilku latach znajomości widać pewne rzeczy. To wszystko nie zawsze jest różowe.
Bardziej zamożny, czy mniej....Moim zdaniem, nad wodą nie ma to większego znaczenia.
"Jak właścicielem jakiejś AGRO Italii nad Padem jest inteligentna osoba to wyczuje kto cham i prostak"
To bardziej złożone. Bo znaczna część osób jeździ tam pod namiot. Tutaj nie ma kto kogo wyczuć.
Jedyne co można zrobić, to generalnie wprowadzać coraz bardziej rygorystyczne przepisy i zaostrzać kontrole nad wodą.
-
Powiem Wam, że im jestem starszy, tym coraz bardziej męczy mnie wszędobylskie chamstwo, syf i nagminne łamanie wszelkich norm i zasad w tym kraju.
Tak jest i u mnie. Szkoda, bo widzę, że tracą na tym moje nerwy :(
Dla własnego dobra wolałbym chyba być obojętny na to wszystko.
-
Grzegorz zgadza się, nie każdy kto ma "hajs" jest ok. Ostatnio u nas nad wodą jeden z majętnych osób złowił amura prawi 17kg dał mu w łeb i go zabrał. maskara zamiast focia, buzi, buzi i do wody.
Też słyszałem o sytuacjach, gdzie niektórzy "wędkarze" stawali się wędkarzami, bo to modne i zabierali wszystko co złowili, trofeum na grilla aby pokazać jakim to jest się łowcą wśród znajomych. Co potwierdza regułę, że w każdej grupie społecznej ktoś myśli inaczej niż my na tym forum, tylko kurcze dlaczego aż tak często jest inaczej niż powinno być....
Logarytm co do osób którym musi się zwrócić kartka, znajdziesz ich w każdym okręgu niestety... To jest właśnie myślenie typu: zapłaciłem składkę to mi się należy i biorę wszystko co złowię, no bo zapłaciłem, a i te dodatkowe koszty, zanęty, robaki... I kółko się zamyka. Nie ma ryb, bo jest presja, a jak kartka się nie zwraca, to jak już biorą, to trzeba brać tyle ile natura dała bez względu na wymiar, limity itd itp.
-
Poczytałem sobie i tak myślę… właściwie napatoczył mi się Grendziu jako ostatni z komentujących temat, więc:
Grendziu pisze: „Ostatnio u nas nad wodą jeden z majętnych osób złowił amura prawi 17kg dał mu w łeb i go zabrał. maskara zamiast focia, buzi, buzi i do wody” – koniec cytatu.
Grendziu, dlatego on jest bogaty… a Ty, focia, buzi i do wody. Następnie złowi tą rybę rybak, a Ty kupisz ją w sklepie. Mądre to? Z całym szacunkiem, ale głupie jak cholera.
Chociaż nie neguję Twojego postępowania w określonych okolicznościach, to osobiście rozważyłbym całkowity zakaz odłowów rybackich na wodach PZW. Dlaczego? Otóż widziałem odłowy rybaka (na nasze zlecenie, czyli ówczesnego zarządu PZW przez wprowadzeniem rejestrów), ile obrotny rybak – sam jeden - jesienią może wyłowić szczupaków, sandaczy, linów i innej ryby z Odry/starorzecza (przypominam, że te odłowy nie miały przeznaczenia do sprzedaży, ale do policzenia, czyli statystyk).
Ten rybak jasno mówił, że on jest w stanie wyciągnąć w jeden dzień tyle, że całe koło nie złowi i zabierze przez miesiąc. Ile więc „kradną” ryb, naszych ryb bo za nasze pieniądze rybacy, lub całe ich bandy?
Grendziu pisze dalej: „Co potwierdza regułę, że w każdej grupie społecznej ktoś myśli inaczej niż my na tym forum, tylko kurcze dlaczego aż tak często jest inaczej niż powinno być....” – koniec cytatu.
Czyli rozumiem, Ty masz/my mamy receptę na wody pełne ryb, na czyste brzegi, a inni, co biorą ryby to motłoch, bo „to Polacy” – jak wychylił się Nasz Serdeczny Kolega?
Wiesz, pedały też mówią, że to co oni robią, to jest słuszne, a hetero są zboczeńcami… Na świecie są różni ludzie, o różnych opcjach moralnych, politycznych itd., i to jest dobre. Nie chcę komuny i nie chcę robić tak, jak robią „wszyscy na tym forum” a szczególnie ci „bardziej zorientowani” jak się im wydaje.
Darek pisze: „Ja wciąż się zastanawiam, jak w ogóle wędkowanie może się zwrócić. Opłaty za łowienie, sprzęt, akcesoria, zanęty, przynęty, dojazdy, a więc benzyna oraz czas... Przecież to nie może się zwrócić. Ci co tak myślą i do tego dążą, chyba nie potrafią liczyć. Choć może to ja jestem nieudacznikiem, bo łowię tak mało ryb, że nigdy by mi się to nie zwróciło”.
Darku, prawdopodobnie nieświadomie dałeś rozwiązanie problemu. Jeśli wszyscy, których wymieniłeś zarabiają na wędkarstwie, to wszyscy ci muszą dołożyć się do dobrej organizacji wód, czyli zarybień, czystości, infrastruktury.
Nie może być tak, że ktoś produkuje pancerne opakowanie do białych robaków, które opakowanie będzie się rozkładać 1000 lat, BO MU SIĘ TO OPŁACA. Jemu nie może się opłacać produkować i pakować przynęt w takie opakowania. A jeśli produkuje, to za jego pieniądze mają etetowi (a nie społecznie członki PZW) pracownicy sprzątać łowiska.
Ja tylko czekam na pierwszy sklep wędkarski, który w swej ofercie będzie mieć taką czy podobną informację: „ Kupując produkt w naszym sklepie, 1 % ceny produktu idzie na zarybienie X Okręgu PZW”.
Proste?
-
... w tym kraju.
Widzę, że nazywanie Polski "tymkrajem" jest chyba zaraźliwe. Czy naprawdę słowo Polska nie może Wam normalnie przejść przez gardło/klawiaturę? Tak bardzo się tego wstydzicie, czy jak??
-
Nie za bardzo rozumiem, o co ci chodzi. I piszę to poważnie.
-
Ja tylko czekam na pierwszy sklep wędkarski, który w swej ofercie będzie mieć taką czy podobną informację: „ Kupując produkt w naszym sklepie, 1 % ceny produktu idzie na zarybienie X Okręgu PZW”.
Proste?
[/quote]
Na tym forum było naprawdę dużo doskonałych pomysłów , Mirek jednak wspiął się na wyżyny . W takim sklepie pierwszy ustawie się do kolejki .
-
Chodzi mi Michale o ogólny trend pisania o Polsce z pewną pogardą. Może ja jestem przewrażliwiony, ale ostatnio, to się już nie da ludzi słuchać. Wszędzie źle, nigdy dobrze. Nikt nie ma za grosz podstawowej dymy narodowej. O Polsce mówi się "ten kraj", każdy niby by chciał z niego wyjechać (zaiste nie wiem czemu tego nie robią, ja ich nie trzymam).
Zakładam, że nie miałeś na myśli tego, o czym piszę powyżej, więc nie odbierz proszę tego za jakiś atak, czy jakiekolwiek pretensje. Ot, po prostu zwróciłem uwagę na ogólny medialny trend :)
Sorry za off top.
-
Mirgag nie znasz całej sytuacji to... Pedała też jest łatwo skrzywdzić, nawet jeśli Tobie nigdy nie zrobił nic złego, a jest człowiekiem. Ponadto przeczytałeś tylko część wątku więc pod jakim względem oceniasz jeden wpis...
Ryba zabrana została z wody jezioro Czarne, gdzie ponad 16 lat działa stowarzyszenie, które opiekuję się wodą. Ta jest przeznaczona tylko i wyłącznie dla wędkarzy.
Rybaka tam nie było od kilkudziesięciu lat i nie będzie co najmniej 10 lat.
Taki ewenement na skalę Polski, własną wodę mam stowarzyszenie i się nim opiekuję, a prawie każdy wędkujący dba jak o swoje. Co roku 25ha zbiornik jest zarybiany kwotą około 15-25tyś zł. Jest tak kilkanaście bardzo dużych ryb które stanowią trofeum dla karpiarzy. Oni dbają o te wodę najwięcej, niemal codziennie są nad wodą, pilnują porządku, kontrolują. Nie mam problemu z tym kto co ile ma w kieszeni, nie tymi kategoriami ludzi dzielę w życiu. Jak w każdej grupie społecznej ktoś się znajdzie i zrobi coś na przekór innym. Zapraszam do lektury: www.czanre.info
Miał prawo zabrać te rybę ok, ale po co, dla mięsa które jest niesmaczne, nie lepiej dać szansę innym aby mieli ją na haku. Ryb do zjedzenia i to smaczniejszych w tej wodzie jest więcej. Sam biegam i szukam ryb pod zarybianie dla tej wody, w rzeczywistości coś sensownego dostać w naszych rejonach jest cholernie trudno.
Pisząc "my" - mam na myśli osoby dla których woda nie stanowi tylko i wyłącznie rzeź niewiniątek na rybach, tylko chcą lub chcieliby aby nad wodą był porządek, jakieś normalne reguły, które mogą przyciągać nad wodę a nie odpychać pustostanem wędkujących. Moich pomysłów nie będę powielał, bo jest sporo w różnych wątkach...
Mirgag więc zanim napiszesz, że coś jest głupie, to zastanów się czy sam nie wyjdziesz swoim wpisem na.... nie znając szczegółów.
-
Grendziu. Przypomnieć należy, że NIGDY w dyskusji nikogo nie można obrazić, bo jest to tylko dyskusja. Obrazić można tylko kierując obraźliwe słowa do konkretnej osoby. A Ty i ja dyskutujemy i to dyskutujemy na temat konkretnych słów, które zawarłeś.
Niezależnie od tego, ja również nie wziąłbym takiej wielkiej ryby i nie dlatego, że ktoś mógłby o mnie źle pomyśleć (mam to w d…), ale dlatego, że taka ryba jest zbyt cenna wędkarsko, by ją zabijać. Po prostu.
Piszesz: „Mirgag więc zanim napiszesz, że coś jest głupie, to zastanów się czy sam nie wyjdziesz swoim wpisem na.... nie znając szczegółów”. To pisz bardziej szczegółowo, nie będzie nieporozumień, a to, na co wyjdę, patrz wyżej… tym bardziej odpowiadając „nie znając szczegółów”…
Jeśli zaczniesz więcej pisać (ja to robię zawodowo 33 lata) zorientujesz się, jak trudno napisać coś, by wszyscy zrozumieli Cię tak, jak Ty chcesz. Więc się niczym nie przejmuj. Tekst pisany ma to do siebie, że rozumiemy tylko kilka/kilkanaście procent tego, co jest napisane. Najwięcej rozumiemy z przekazów niewerbalnych, ale co tam…
-
Nie mam zamiaru nikogo obrażać, ale wpisem sam poczułem się jakoś dotknięty, stąd atak za atak, jeśli źle zareagowałem, no cóż jestem tylko człowiekiem, widocznie nic nie zrozumiałem co chciałeś przekazać, chodź nie sądzę.
Nie sposób jest pisać o wszystkim bardzo szczegółowo na forum, bo człowiek by się powtarzał. Pisałem na zmianę z Grzegorzem w wątku i było o ogólnych zasadach nad wodą w Europie oraz o wypuszczaniu dużych ryb lub o jego braku, oraz osobach które łamią dane niepisane zasady, stąd mój podobny przykład.
Nie jestem pismakiem, ale wydaje mi się że , jestem "homo czasami sapiens" ;) więc faktycznie może mi się coś wydawać lub też nie. Zawsze wolę rozmowę face to face, bo trudno jest odczytać wszystkie myśli piszących w kilku zdaniach.
-
Mirku, przyjmuję do wiadomości ;)
Grendziu, bardzo niedobrze, że nie macie tam zakazu zabijania takich okazów. Jeden bałwan się trafił i została zabita ryba, która żyła kilkanaście albo i więcej lat. Tego już nic nie naprawi.
-
Grendziu. Nigdy, ale to nigdy nie uważaj, że ktoś Cię atakuje. "Atakuje" się tekst, temat, czyn, ale nie człowieka.
-
Chodzi mi Michale o ogólny trend pisania o Polsce z pewną pogardą. Może ja jestem przewrażliwiony, ale ostatnio, to się już nie da ludzi słuchać. Wszędzie źle, nigdy dobrze. Nikt nie ma za grosz podstawowej dymy narodowej. O Polsce mówi się "ten kraj", każdy niby by chciał z niego wyjechać (zaiste nie wiem czemu tego nie robią, ja ich nie trzymam).
Zakładam, że nie miałeś na myśli tego, o czym piszę powyżej, więc nie odbierz proszę tego za jakiś atak, czy jakiekolwiek pretensje. Ot, po prostu zwróciłem uwagę na ogólny medialny trend :)
Sorry za off top.
:bravo: :bravo: :bravo: !! Sory za ordynarnie nie sprecyzowany post sprzeczny z regulaminem! Ale co mogę dodać?? Domin! +
-
Chodzi mi Michale o ogólny trend pisania o Polsce z pewną pogardą. Może ja jestem przewrażliwiony, ale ostatnio, to się już nie da ludzi słuchać. Wszędzie źle, nigdy dobrze. Nikt nie ma za grosz podstawowej dymy narodowej. O Polsce mówi się "ten kraj", każdy niby by chciał z niego wyjechać (zaiste nie wiem czemu tego nie robią, ja ich nie trzymam).
Zakładam, że nie miałeś na myśli tego, o czym piszę powyżej, więc nie odbierz proszę tego za jakiś atak, czy jakiekolwiek pretensje. Ot, po prostu zwróciłem uwagę na ogólny medialny trend :)
Sorry za off top.
Rozumiem Cię.
Tylko że w Polsce są jedne z najsłabszych wód w Europie.
Nie wiem jak dokładnie wyglądają wody choćby Bułgarskie i Chorwackie. Bo na Węgrzech jest na pewno lepiej.
Rumunia to inny temat. Tam mentalność ludzi jest tragiczna. Oczywiście w kontekście wód. Ale znowu oni mają Dunaj...
Tak czy inaczej jesteśmy gdzieś daleko z tyłu...
-
To mniej więcej jak z ekstraklasą, wszyscy chcemy drużynę w LM, a jakościowo jesteśmy na samym dnie :P
Potencjał w wodach mamy, szkoda tylko, że nie umiemy tego skutecznie wykorzystać.
-
To mniej więcej jak z ekstraklasą, wszyscy chcemy drużynę w LM, a jakościowo jesteśmy na samym dnie :P
Potencjał w wodach mamy, szkoda tylko, że nie umiemy tego skutecznie wykorzystać.
No właśnie. Ja naszą Ekstraklase lubię. Ligi Mistrzów nie oglądam w ogóle. Lubie też nasze mazurskie wody.
Najważniejsze, by nie popadać w skrajności. Na prawdę, nie ma się co Panowie samobiczowac.