Spławik i Grunt - Forum
INNE => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: Grendziu w 07.09.2015, 20:14
-
Czym człowiek starszy tym większy nie tam gdzie trzeba, niestety ale wędkarstwo też ma na to wpływ, a szczególnie takie gdzie siedzimy cały dzień, zajadamy się czym popadnie oraz pijemy dopalcze typu tiger, czy też browar który nas pobudza do zjadania coraz to większych ilości jedzenia.
Nie każdy jest tak zorganizowany jak nasz kolega Elvis, który na rower zabiera ze sobą dwie tony sprzętu i daje radę.
Ja po raz kolejny w życiu wszedłem na poziom 100kg plus, przy wzroście 174cm to jest tragedia, za chwilę wyjeżdżam na kilka dni i nocy na zasiadkę wędkarską i pewnie diety nie utrzymam.... Może znacie jakiś złoty sposób oprócz silnej samowoli samodyscypliny, aby na rybach nie puchnąć aż tyle?
Mnie się ciśnie jedna odp. mniej paszy a organizm się obroni....
-
Grendziu sam sobie odpowiedziałeś. Nie pij energetyków. To świństwo. Bardzo dużo cukrów prostych, kofeiny i innego świństwa. Lepiej zrób sobie mocną kawę, a zapewniam, że lepiej zadziała.
-
Mnie się ciśnie jedna odp. mniej paszy a organizm się obroni....
Nie byłbym takim optymistą. Generalnie trudno ot tak po prostu przestać się obżerać, czy zrezygnować ze słodyczy, fastfood, czy napojów gazowanych.
Wg. mnie dużo łatwiej zacząć od regularnej aktywności. Wtedy organizm sam nam "powie", że nie chce już chipsów i browara na kolację. Zamiast piwka do tv lepiej pójść na siłownię, czy pobiegać. Wystarczy pół godzinki, byle regularnie.
Grendziu, piszesz, że zasiadka się szykuje. Super. Przecież nie musisz siedzieć 24h przy kijach. W ramach przerwy wystarczy iść potruchtać na pół godzinki. I tak będziesz na świeżym powietrzu, więc daleko nie masz :)
-
Bigdom ale na zasiadce będzie grill, alkohol, piwo i jedna z najlepszych knajp z polskim jedzeniem jak znam (tylko 4km) więc nie wierzę w swoją asertywność w tym przypadku. No chyba, że na zasiadkę pojadę sam, to wtedy pewnie będą ograniczenia :)
-
Grendziu pisałeś, że lubisz colę. W puszce coli jest ok. 39 g cukru, w 1 llitrze - 65 g, a w 2 litrach jest aż 108 g cukru. W przeliczeniu na kostki, to jest masakra. Łyżeczka to ok. 5 g cukru. Zobacz ile walisz w siebie cukrów prostych >:O
-
To znaczy sacharozy. Sacharoza jest dwucukrem.
-
Zbyszek pepsi ale to jest to samo co cola, kilkadziesiąt osób próbowało przemówić. Jak stoi 10 puszek w lodówce wypiję wszystkie jak 3 też wypiję wszystkie, to jest gorszy nałóg chyba jak papierosy których nie palę.
-
Ja tam lubię na rybach zajarać , po pracy strzelić browca a w sobotę wypić kilka drinków . Na co dzień zjeść coś mega tłustego , ciacho z kremem albo wielką czekoladę . Życie jest za krótkie aby sobie wszystkiego odmawiać , pół życia spędziłem na siłowni więc wiem co mówię . Oczywiście nie można bezkarnie tak żyć , więc mimo niemałego bojlerka biegam z żoną po lesie .
-
U mnie stówka nie schodzi nigdy,186ccm wzrostu.choć nie jadam zbyt obficie,problemem jest nieregularne spożywanie posilków jako że ze mnie szofer to rzadko kiedy jadam obiad wcześniej niż 19 a wieczorem kolacja i tu jest pies pogrzebany
-
Zajarać też lubię na rybach lecz nie papierosa bo je rzuciłem 11lat temu.
Mam silną wolę lecz nie do wszystkiego. Uczę się no nowo pewnych spraw
-
Powoli dobiegam 50tki! Nadwaga u mnie niestety na porządku dziennym! Jako szofer wiadomo że 10h dziennie tryb siedzący. Wstając ok 3 nad ranem + godziny w pracy, jakoś mało samozaparcia mi zostaje do aktywności fizycznej! Jeszcze jakiś czas temu uparłem się nad wagą! Kanapka czarnego chleba na śniadanko, na obiadek pół kotleta i 2 ziemniaczki. Kolacja od przypadku! Fakt przy wzroście 170 i po 40stce wynik niezły!Ważyłem 67kg. Ale ciągle chodziłem głodny i nawet bronka sobie odmawiałem! Jak zacząłem odżywiać się normalnie to waga momentalnie do góry!
-
U mnie stówka nie schodzi nigdy,186ccm wzrostu.choć nie jadam zbyt obficie,problemem jest nieregularne spożywanie posilków jako że ze mnie szofer to rzadko kiedy jadam obiad wcześniej niż 19 a wieczorem kolacja i tu jest pies pogrzebany
Stachu , uwierz Kolego , że nie o to chodzi . Mówią , że jak się późno je/ pod wieczór to się tyje . To brednie wymyślane przez telewizyjnych żywieniowców . Można jeść tylko wieczorem i pięknie chudnąć albo trzymać zaplanowana wagę . Systematyczne jedzenie jest dobre ale niesystematyczne wcale nie jest gorsze . Tu chodzi bardziej o ilość kalorii/BTW a nie o porę dnia czy nawet nocy .
-
Może i tak,tak to sobie tłumaczę :D
-
Ja dochodzę do 50-tki i powiem tak czy jadę na ryby o godz. 2, 3 4 to bez śniadania nie wyjdę z domu. Musze rzucić na kichę ze dwie kanapki 2 szklanki herbaty nawet o 2 w nocy. Jak jest ciepło jak w tym roku to do plecaka rzucam butelkę gazowanego żywca i starcza mi do ok. godz. 15-17. Czasami jak mam okazje zostawić sprzęt nad wodą u godnego zaufania wędkarza to podjadę kupie ze dwa piwa i po jednym z tym kolegą wypiję. Na jesieni jest podobnie tylko wyjazd z domu ok, 5-6 ale do plecaka termos i kanapki obligatoryjnie. Do domu wracam normalnie i nie rzucam się do garów zaraz po wejściu do mieszkania.Śniadanie nawet o 3 rano to podstawa
-
Ja też miałem problem z rosnącą wagą i w sumie wyprawy na ryby pomogły mi to opanować. To jest łatwiejsze niż wtedy gdy się siedzi w domu w którym często siegamy po kaloryczne produkty , często nawet bezwiednie
Po pierwsze na ryby nie zabieram jedzenia a jedynie napoje . Złym pomyslem jest jednak zabieranie samej wody bo organizm nie odbiera jaj jako pokarm i szybko ją wydala. Wystarczy jednak dodać trochę soku z cytryny i ksylitolu dla smaku i już jest dobrze. Możesz też brać ze sobą zieloną herbatę , ona sprzyja odchudzaniu. Przez kilka lat zamiast kawy piłem yerbę , działa podobnie jak kawa ale nie szkodzi na żołądek, wręcz odwrotnie - jest świetna gdy ktoś ma zgagę
Jeśli chodzi o dłuższe zasiadki gdy już trzeba zabrać jedzenie to niestety musisz do tego podejść wcześniej w domu i poświęcić na przygotowanie dań trochę czasu bo nie ma cudów
Co można przygotować by nie było tuczące a jednocześnie wytrzymało więcej czasu w terenie ?
Jest wiele takich dań, podam tylko przykładowe :
- sałatki warzywne - np najzwyklejsza salatka z pomidorów z dodatkiem cebulki, pieprzu , rozmarynu, do tego pełnoziarniste pieczywo na zakwasie
- sałatka z papryki ( najlepiej wcześniej grillowanej) z dodatkiem kwaszonych ogórków, czosnku , oliwek i oliwy
- seviche z surowej ryby np łososia
- mięso wcześniej pieczone w domu , pokrojone w kostkę lub plastry z małym dodatkiem musztardy
- latem warto brać owoce sezonowe np arbuza , truskawki , jabłka .
Wiem że to wszystko na początku może cię przerażać ale warto
Gdybyś potrzebował fachowego wsparcia i wiecej konkretnych przepisów - służę radami
Najważniejsze to to by ograniczyć cukry i nie łączyć białka z węglowodanami . Używać przypraw ziołowych by polepszyć trawienie i przemianę materii. Przestudiować piramidę pokarmową i trzymać sie jej zasad
Zabronione jest to co tygrysy lubią najbardziej - piwo, dania z grilla, białe pieczywo , ziemniaki , słodzone napoje, wódka, słodkie owoce np banany, winogron
Niestety bez samodyscypliny nie schudniesz
-
Może i tak,tak to sobie tłumaczę :D
Heheheh , no chyba , że tak :D To rozumiem , też mam takie wymówki . Tak czy inaczej jak się żre i pije to trzeba gdzieś kalorie spalić . Najlepiej uprawiać sex przynajmniej trzy godziny bo to prawie 1500 kalorii . Bądźmy jednak realistami , godzina to max 8). Już lepsze bieganie bo człowiek sam się ostro wydyma a nie musi myśleć o dogadzaniu komukolwiek :D :D :D
-
:P
-
Każdy organizm jest inny. Znam ludzi co jedzą tyle jednego dnia co ja w 3 a chudzi są strasznie.
Nie wszystko z grilla jest złe. Ja ostatnio z grilla jem filety z kurczaka.
-
Gienek ,białka z węglami ? Nie zgodzę się - ale teorii na ten temat jest przynajmniej milion :D :thumbup: . Najważniejsze nie łączyć paliw , czyli nie łączyć węgli z tłuszczami . Białko ma tą zaletę , że nie wzbudza skoków insuliny . Za to węgle , zwłaszcza te proste bardzo podwyższają jej poziom - magazyn się zapełnia :D
Ogólnie węglowodany powodują , że najbardziej tyjemy . Druga opcja to wypośrodkowanie składników , ogólnie umiar jest w kwestii żywienia najważniejszy .
-
Dokładnie tak Jędrula :thumbup:
Najlepiej, to po prostu się nie obżerać. Ja proponuję i namawiam gorąco o spożywanie jak najmniej przetworzonych potraw, czyli do własnego przygotowywania posiłków z podstawowych składników.
-
Gieniu :thumbup:. Pamiętajcie, że aktywność fizyczna jest bardzo ważna.
-
Jędrula co do jednego się nie zgodzę z Tobą, godziny spożywania posiłków. Całe życie mam z tym problem. W organizmie trzeba obudzić metabolizm, który spala, jak to zrobić, jeść często i systematycznie co 4h. Najlepiej jest odrzucić złe węglowodany i cukier oraz ograniczyć tłuszcze.
Ja jak większość osób odżywiam się źle, jeśli natomiast pożrę coś po 17tej to na bank na wadze mam minimum +1kg, a ważę się codziennie rano.
Mogę nie jeść cały dzień ale kolacja jest najgorsza dla mnie. Całe życie też się ruszam a wyglądam jak klops niestety. Bez walki i samodyscypliny oraz sportu nie zbiję wagi, Ostap najprawdopodobniej ma podobny problem.
-
Gienek ,białka z węglami ? Nie zgodzę się - ale teorii na ten temat jest przynajmniej milion :D :thumbup: . Najważniejsze nie łączyć paliw , czyli nie łączyć węgli z tłuszczami . Białko ma tą zaletę , że nie wzbudza skoków insuliny . Za to węgle , zwłaszcza te proste bardzo podwyższają jej poziom - magazyn się zapełnia :D
Ogólnie węglowodany powodują , że najbardziej tyjemy . Druga opcja to wypośrodkowanie składników , ogólnie umiar jest w kwestii żywienia najważniejszy .
Chodzi o to że gdy łaczy się tłuszcze z białkami lub cukrami nadmiar przyjętych kalorii zamienia się w tkankę tłuszczową . Bardziej niebezpieczna jest kombinacja tłuszcz+cukier ale białko+tłuszcz też nie jest dobre. Kiedyś była modna dieta Kwaśniewskiego i ludzie rzeczywiście chudli ale po czasie okazało się że wlaśnie łączenie białka z tłuszczem załatwia nam nasze trzustki i wątroby
-
Gienku , w moim życiu przerobiłem kilka sposobów żywienia ,oczywiście patrzę na to pod katem aktywnie trenującego kulturystykę . Z praktyki wynika , że aby schudnąć należy podwyższyć poziom tłuszczu i białka kosztem węglowodanów . Dieta albo raczej sposób nazywa się z angielskiego Low Carb . Co do aspektu zdrowotnego po typowej tłuszczowce , to już inna bajka choć u siebie nie zauważyłem jakiś skutków ubocznych , wyniki zawsze miałem celujące . Teraz już jestem stary , brzydki i nic mi nie pomoże więc szczęśliwie jem co chcę :D
-
Życie na samych marchewkach też nie jest złe, oby były surowe, bo gotowane mają ponoć dużo skrobi i wysoki związek glikemiczny :)
-
Czytam właśnie biografię Jobsa. Był wegetarianinem. Często przez tydzień/dwa żywił się wyłącznie jabłkami itp. itd. A zmarł na raka trzustki...
Śmierć nie wybiera, wybierz dobrego pickera :P
-
Kowalski rozmawia z Malinowskim:
— Moja żona postanowiła się odchudzić. Każdą wolną chwilę poświęca na jazdę konną.
— I jaki jest tego rezultat?
— W ciągu ostatniego tygodnia koń schudł już o 20 kilogramów.
-
:D :D :D
-
Ja w temacie diet i żywienia najmocniejszy nie jestem. Też jem wszystko. Staram się jedynie, żeby nie było tego ogólnie za dużo.
W sumie na rybach mam zawsze najmniej do jedzenia. Na ryby wybieram się szybko, zwykle nie pamiętam, żeby wziąć coś jedzenia, a nawet, kiedy mi się przypomni, to zaraz pomyślę sobie, że może to lepiej zrobić sobie trochę postu. Biorę tylko płyny. Często jest to Cola lub sok grejpfrutowy. Jeśli się nie je nic cały dzień, to trochę glukozy z Coli czy soku się przyda. Zwykle na sesję trwającą krócej niż 8 godzin biorę 0,5 litra picia.
Myślę, że gdybym chodził na ryby co drugi dzień, to schudłbym naprawdę sporo :)
Ja mam 179 cm wzrostu i coraz częściej odnotowuję wagę przekraczającą 80 kg.
Kiedyś spróbowałem takiej diety, którą stosował jakiś sławny aktor - Christian Bale. Musiał zrzucić sporo masy, by zagrać rolę wychudzonego, chorego na depresję mężczyzny. Schudł, o ile dobrze pamiętam, z 83 do 52 kg. Jadł puszkę tuńczyka i jedno jabłko dziennie. Pomyślałem, że skoro taki sławny aktor, nad którym zapewne czuwał sztab lekarzy, miał taką właśnie dietę, to spróbuję i ja.
Nie powiem, schudłem szybko, czułem się o wiele lepiej. Ale teraz jak widzę tuńczyka, to... :o
A teraz trochę teorii w uproszczeniu...
Trzeba zdać sobie sprawę, że tkanka tłuszczowa to największy hormonalnie czynny organ naszego organizmu. Produkowane tu są tzw. adipocytokiny. Najogólniej mówiąc, niektóre z nich mają korzystny wpływ na nasz organizm, inne zaś niekorzystny. Niestety i paradoksalnie, kiedy grubniemy, tych dobrych cytokin zaczyna brakować. Przybywa zaś tych złych.
W przypadku mężczyzn najgorszy w skutkach jest tłuszcz brzuszny. Mężczyźni taki mają rozkład tkanki tłuszczowej i gdy grubną, to właśnie w tym rejonie. A to właśnie tkanka tłuszczowa trzewna/brzuszna produkuje najwięcej tych niekorzystnych cytokin. To zapewne przyczynia się do większej zachorowalności mężczyzn na schorzenia układu krążenia. Pod tym względem, jak i pod wieloma innymi, kobiety są biologicznie chronione.
W wielu publikacjach naukowych coraz częściej sugeruje się, co również sam czynię, stosowanie obwodu pasa (nie wskaźnika BMI) do wyznaczania otyłości, jako czynnika ryzyka rozwoju chorób metabolicznych i chorób układu krążenia. Znalazło to swoje odzwierciedlenie również w nowej definicji tzw. zespołu metabolicznego.
Parę lat temu przeprowadzałem badania na sporej kohorcie losowo wybranych pełnoletnich osób. Okazało się, że aż 72% badanych miało nadwagę i otyłość brzuszną. Przyjąłem wtedy (dla mężczyzn) za nadwagę obwód talli >= 94 cm, a za otyłość >= 102 cm.
Tak więc bierzemy się do roboty koledzy i odchudzamy swoje brzuchy!
Moim problemem, który najbardziej odczuwam, są szyjnopochodne bóle głowy. Najwyraźniej zepsuł mi się kręgosłup szyjny :( Często mam je też na rybach, więc tabletki przeciwbólowe są ważnym wyposażeniem mojej wędkarskiej torby.
Pomaga mi dość dobrze pływanie. Szczególnie jak popływam sobie na plecach.
-
Ja w życiu nie zjem na czczo. Ewentualnie pączek do kawy z rana. Kanapka nie przeszła by mi przez gardło. Kiedyś zamiast pączka była fajka i kawa. Odkąd pamiętam nie ważyłem więcej niż 68 kg,aż rzuciłem palenie. Teraz to minimum 80-82 kg. Jak paliłem to nigdy nie byłem głodny. Mogłem i dwa dni bez jedzenia wytrzymać. Fajka i kawa. Teraz to wygląda trochę inaczej. Trzy pączuchy lub inne słodkości na śniadanie,bo inaczej mnie ssie.
Tak więc jak będę chciał schudnąć to najpewniej zacznę palić. Będę się lepiej czuł i komary mnie nie będą j...ć.
A na co dzień
, bo jestem leniwy i nie chce mi się chodzić kilometr na stację. Wyznaje zasadę że: "lepiej ciężko jechać, niż dobrze iść".
-
Gdy zaczynam się odchudzać to najgorsze jest około pierwszych 5 dni aby przestawić mózg :) a potem jakoś idzie. No i weekendy, jestem osobą towarzyską i jak tutaj nie ulec gdy częstują dobrym piwkiem czy szklaneczką whisky a do tego całym arsenałem mięska z grilla oraz innych cudów zrobionych przez kobiety :'(
-
Gdy zaczynam się odchudzać to najgorsze jest około pierwszych 5 dni aby przestawić mózg :) a potem jakoś idzie. No i weekendy, jestem osobą towarzyską i jak tutaj nie ulec gdy częstują dobrym piwkiem czy szklaneczką whisky a do tego całym arsenałem mięska z grilla oraz innych cudów zrobionych przez kobiety :'(
Słusznie , też tak miałem . Pierwszy tydzień jest tragiczny , wściekły jestem jak szerszeń . Dlatego jak już , to wolę ostro zająć się jakimś sportem niż drastycznie ograniczać jedzenie . Ale faktem jest w moim przypadku to co mówi Mateusz , na rybach mogę nie jeść całymi godzinami . Piję wodę i żyję tylko rybaczką , to bardzo ciekawe :o
-
Jędrula uprawiam sport całe życie, ech nie daję metabolizm już rady, muszę ograniczyć paszę, no i czym człowiek starszy to trudniej jakoś. Na rybach uwielbiam jeść niestety...
-
Z wiekiem metabolizm siada, zmiany hormonalne po 40-tce robią swoje. Ja w sumie schudłem dużo pracując na budowie u siebie w te wakacje - nauczycielskie znaczy. Jak dla mnie wrogiem nr 1 są słodycze. To najtrudniejsza walka, skoro w domu tego pełno. Kolejna sprawa to regularność jedzenia - lepiej mniej a częściej, niż do syta a rzadziej. Później to aktywność fizyczna- bronie się jeszcze przed ZZSK, ale sił braknie i perspektywy raczej złe. Jeżeli jadę na ryby, to zazwyczaj zabiorę jakiejś sznytki i herbatę, na lodzie obowiązkowo termos obiadowy z gęstą zupą, bigosem, gulaszem. Generalnie trzeba o siebie dbać wielowymiarowo, ale są szczęśliwcy na tym świecie, co mają metabolizm taki, że choćby zjedli nie wiadomo ile, wyglądają jak wieszaki. Co do diety Kwaśniewskiego moi rodzice byli przez dwa lata na niej, po pierwszych miesiącach przestawiania organizmu ociec zaczął chudnąć w takim tempie, że wieś zaczęła prawie robić zrzutę na wieniec pogrzebowy -
"ma raka....." w ciągu roku zszedł prawie 30kg. Wszystkie wyniki krwi książkowe, dobre samopoczucie itp. Natomiast u mamy cholesterol powyżej 400, złe samopoczucie i niewielki ubytek masy ciała. Zostawili to, odrobili straty i po mimo różnych perturbacji zdrowotnych trzymają się nieźle jak na swój wiek. Mateo, zakładam że byłeś u neurologa, ortopedy ze swoją szyją. Czy używasz może specjalnie wyprofilowanych poduszek/ gorsetów? Wiem że to pomaga łagodzić objawy. Podobnie regularna rehabilitacja i masaże. Leki przeciwbólowe nie rozwiązują niczego, a niszczą wątrobę i żołądek. Jeżeli pływanie to wyłącznie na plecach. Reszta styli jest wręcz szkodliwa dla stawów i kręgosłupa. No i trzeba trzymać ciepło szyję, głowę - unikać przewiewów - szybciej tworzą się wtedy stany zapalne nerwów obwodowych.
-
Przede wszystkim dobrze, że nikt z Was nie pisze o kretyńskim BMI. Na tym opierają wiedzę niby to eksperci nie wiedząc, że jest to po prostu wynik badań statystycznych Szwajcarskiego urzędnika z początku XX wieku. Ja przy wzroście 178 wg. BMI powinienem ważyć max 78-79kg. No tak, ale samej beztłuszczowej masy ciała mam około 70-72kg. Bzdura z tym BMI kompletna.
Ciekawy pomysł ma Mateo i jest to chyba najszybszy i najprostszy, a zarazem dość skuteczny sposób pomiaru nadwagi/otyłości. Jak ktoś chce podejść do tego w miarę profesjonalnie, to warto zakupić miernik tłuszczu. Najtańsze kosztują kilkadziesiąt PLN (są też wagi łazienkowe wyposażone w miernik). Wtedy możemy dość dokładnie podejść do tematu i na podstawie tabeli kontrolować nasze zdrowie pod względem nadwagi.
-
Dominik po co miernik tłuszczu. Wystarczy stanąć przed lustrem ;)
-
Zbyszek od samego mierzenia i patrzenia waga nie leci :) Ja dziś trzeci dzień na diecie i świruję, jak wytrzymam weekend na rybach bez piwa i dobrego jedzenia nie wiem :'(
-
Bez jedzenia, to pal go licho, ale bez piwa? >:O
-
Witam.Ja niestety też mam nadwagę.Jak 15 lat temu rzuciłem palenie to przytyłem 10kg. i tak już zostało.Przyznaję jednak że nie próbuję z tym walczyć bo jestem trochę łasuch.
-
Darek,nie zmuszaj się,zaczniesz od...wtorku
-
Bez jedzenia, to pal go licho, ale bez piwa? >:O
Właśnie , bez browara ani rusz :( Tylko , że... jak wleje piwka to przepustnica się tak otwiera , że lodówka się nie zamyka :D I koło się zamyka :thumbdown:
-
Mateo, zakładam że byłeś u neurologa, ortopedy ze swoją szyją. Czy używasz może specjalnie wyprofilowanych poduszek/ gorsetów? Wiem że to pomaga łagodzić objawy. Podobnie regularna rehabilitacja i masaże. Leki przeciwbólowe nie rozwiązują niczego, a niszczą wątrobę i żołądek. Jeżeli pływanie to wyłącznie na plecach. Reszta styli jest wręcz szkodliwa dla stawów i kręgosłupa. No i trzeba trzymać ciepło szyję, głowę - unikać przewiewów - szybciej tworzą się wtedy stany zapalne nerwów obwodowych.
Faktem jest, że niewiele zrobiłem w kwestii diagnostyki swojego kręgosłupa. Przyjąłem, że zapewne jakaś dyskopatia tam się rozwinęła i wykonanie tomografii nic by nie zmieniło, bo z reguły operacje kręgosłupa to już ostateczność.
Raz byłem u neurologa. Zalecono mi NLPZ, niedostępny już Myolsatan, wykonywanie okrężnych ruchów głową i spanie na wznak na małej poduszce.
Bez wątpienia ból następuje po dłuższym siedzeniu w jednej pozycji (czyli pozycja najczęściej przyjmowana w pracy i na rybach).
Te diety rzeczywiście mogą skutkować różnymi zaburzeniami. Na oddziale nefrologii mieliśmy trochę przypadków pań z niewydolnością nerek po stosowaniu diety Dukana.
-
Mateusz też tak mam :( Kilkanaście godzin na fotelu w jednej pozycji nad wodą i krzyż boli . Co do Dukana , to najgorszy chłam na świecie . Panowie , to krok do poważnych powikłań i utraty zdrowia . Poważnie
-
Mój kumpel dietę Dukana zakończył z dną moczanową. Jedynie pocieszał się, że to "choroba bogatych" :)