Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: ledi12 w 06.11.2022, 16:54
-
Znajomy przesłał mi ostatnio ciekawy regulamin jednego z łowisk komercyjnych. Widnieją tam min. takie wpisy jak:
Przekazaniu złowionych ryb gospodarzowi, który decyduję czy ryba może ponownie trafić do wody; a jeżeli nie- to zobowiązany jest da zakupu złowionej ryb. Jeżeli wędkarz nie zamierza zabrać złowionych ryb, a w trakcie łowienia złowi jesiotra, pstrąga lub sandacza, to ma obowiązek zapłacenia za złowione ryby i ich zabrania.
-ryby, które nie chcemy zakupić, a udało nam się je bez problemy odhaczyć i nie są okaleczone-wypuszczamy do pobranej u Gospodarza łowiska siatki i po za zakończeniu łowienia przekazujemy Gospodarzowi, który decyduję, gdzie trafi ryba .
-jeżeli ryba podczas holowania wyciągania z wody lubodhaczenia uległa uszkodzeniu wędkarz zobowiązany jest zabrać rybę z łowiska i za nią zapłacić
Co sądzicie o takich zapiskach? Wychodzi na to, że właściciel może rościć sobie prawa do zapłaty praktycznie za wszystko i z powodów tzw. "z czapy". Jako wędkarze nie mamy przecież wpływu na to jak głęboko hak wbije się rybie. Jeśli złapie pokaleczonego karpia i gospodarz uzna, że to moja wina to też muszę za to zapłacić. Natomiast punkt z jesiotrem/sandaczem to już odlot totalny.
-
"Gospodarz" ustala warunki!!
-
Jasne, co nie zmienia faktu, że są wyjęte z czapy. Oczywiście nie trzeba tam jechać, ale podyskutować zawsze można :)
-
Chłop się odkleił totalnie od rzeczywistości. Nikt do niego nie będzie jeździł i szybko zmieni ten kretyński regulamin. Trzeba być amebą umysłową, aby takie coś wymyślić.
-
Chłop się odkleił totalnie od rzeczywistości. Nikt do niego nie będzie jeździł i szybko zmieni ten kretyński regulamin. Trzeba być amebą umysłową, aby takie coś wymyślić.
:thumbup:
-
Może jest drugie dno jeśli chodzi o siaty z rybą przekazywane gospodarzowi.
Znam jedno łowisko komercyjne o zapisie w regulaminie by złowione ryby wrzucać do takiego dużego pojemnika który stoi przy jednym brzegu blisko gospodarza domu.
Będąc tam kilka razy zastanawiałem się dlaczego, przecież ryba lepiej jak będzie pływać w stawie niż w ogromnym kanistrze który na słońcu się nagrzewa.
W końcu byłem świadkiem po co to jest. Mianowicie do gospodarza przyjeżdżają ludzie chcąc kupić rybę. Gospodarz zwinnie z podbierakiem podchodzi do kanistra, wyławia kilka ryb, klient wybiera, szybkie ważenie, kasa w kieszeń i już rybka podróżuje na patelnię.
Ty łowisz za niego.
Przestałem tam bywać...
-
To po prostu nie jest łowisko dla nas, tylko dla ludzi, którzy przyjeżdżają nad wodę po rybę. Złowi, ile potrzebuje, płaci i wychodzi. Przecież nikt nie będzie tam siedział, by po paru godzinach mieć do zabrania ryb za 1000 zł.
-
Mianowicie do gospodarza przyjeżdżają ludzie chcąc kupić rybę. Gospodarz zwinnie z podbierakiem podchodzi do kanistra, wyławia kilka ryb, klient wybiera, szybkie ważenie, kasa w kieszeń i już rybka podróżuje na patelnię.
Ty łowisz za niego.
Przestałem tam bywać...
Osobiście nie uważam tego za coś złego. Znam takie łowisko, należy do gospodarstwa rybackiego, mają kilka stawów i między innymi handlują rybą w sezonie letnim na podobnej zasadzie. Wędkarze wpadają łowić, a oni proszę ich, że np. jak trafi się karp 4-5kg to proszą by go zanieść/dać znać obsłudze/wrzucić do swojej siatki jak ktoś ma, bo jest chętny na rybę, tak samo na jesiotry etc. Jeżdżę tam kilka razy w roku, bo można sportowo się wyszaleć. Finalnie w okolicach końca października i tak cała ryba trafia do sprzedaży (na patelnię), a w okolicach listopada z dużych stawów również, czyli woda jest spuszczana, stawy do wędkowania wapnowane etc, a wczesną wiosną jest zupełnie nowy wsad, karpie zostawiają największe sztuki ze spuszczonych dużych stawów. Osobiście jeżdżę tam bez siatki i nie dorzucałem im tam ryb do tego wydzielonego miejsca, ale to takie oszukiwanie samego siebie, bo potem i tak idą pod nóź, z drugiej strony-po to one tam są, a uciecha dla nas wędkarzy to taki skutek uboczny, a dla właściciela dodatkowy $, bodajże w ub. roku po otwarciu tylko w majówkę (3dni) sprzedano 550kg ryb. Co innego z łowisk gdzie ryba dorasta, wyciera się itp. Ale to już sami właściciele decydują.
-
Tak, tylko tutaj masz obowiązek zakupu, jeśli właściciel tak stwierdzi ;)
-
Tak, tylko tutaj masz obowiązek zakupu, jeśli właściciel tak stwierdzi ;)
Norbas pisał o "drugim dnie", więc mój wpis dotyczył tego dna, czyli wrzucania ryb do innego zbiornika. Znam łowiska, że tak mają, ale ryba po 24h jest wypuszczana, w sensie wpuszczają do wygrodzonej części te złowione, chodzi tam napowietrzacz.
Z tym zakupem to znam 2 łowiska gdzie co złowisz, to płacisz i zabierasz, nie byłem tam ani razu, bo jak trafiłbym na dobry dzień to miałbym zamrażarę ryb i puste kieszenie ;D
Osobiście najbardziej mi pasują łowiska no kill-zasady są jasne i nikogo nie kusi, ale w moich okolicach mało, od przyszłego sezonu dopinam się do koła (75 osób) z regulaminem umożliwiającym zabieranie (w określonych limitach), ale również sensownymi zarybieniami, także część ryb trafia na patelnię, a część ma szansę przeżyć i dorosnąć pokaźnych rozmiarów (limity są ilościowe i wielkościowe). Kasa nie mała bo 650zł, zbiornik 4ha. Zobaczymy.
-
Tak, tylko tutaj masz obowiązek zakupu, jeśli właściciel tak stwierdzi ;)
Osobiście najbardziej mi pasują łowiska no kill-zasady są jasne i nikogo nie kusi, ale w moich okolicach mało, od przyszłego sezonu dopinam się do koła (75 osób) z regulaminem umożliwiającym zabieranie (w określonych limitach), ale również sensownymi zarybieniami, także część ryb trafia na patelnię, a część ma szansę przeżyć i dorosnąć pokaźnych rozmiarów (limity są ilościowe i wielkościowe). Kasa nie mała bo 650zł, zbiornik 4ha. Zobaczymy.
Dla mnie takie zbiorniki są najbardziej sensowne. I nie byłoby moim zdaniem żadnego problemu wtedy, gdyby większość wód PZW właśnie tak wyglądała. Limity gwarantujące rybność wody, górne wymiary ochronne. I kropka.
I kurde kilkadziesiąt lat trwa walka o coś tak oczywistego :facepalm:
(Oczywiście perełki NK powinny nadal pozostać w każdym okręgu)
-
od przyszłego sezonu dopinam się do koła (75 osób) z regulaminem umożliwiającym zabieranie (w określonych limitach), ale również sensownymi zarybieniami, także część ryb trafia na patelnię, a część ma szansę przeżyć i dorosnąć pokaźnych rozmiarów (limity są ilościowe i wielkościowe). Kasa nie mała bo 650zł, zbiornik 4ha. Zobaczymy.
Ja jestem w takim kole, ale mniejszym (ok 1 h). Również są niezłe zarybienia i to nie małe. Niestety nikt tych limitów zbytnio nie przestrzega, a i kontrolować też nie za bardzo jest komu, bo jest masa emerytowanych mięsiarzy. Efekt jest taki, że po karpiach, wypuszczonych w kwietniu, po miesiącu już śladu nie ma i zostawia tylko płotki. Walczymy od jakiegoś czasu o NK, ale dużo zwolenników pracuje w weekendy i nigdy nie ma większości :(
-
Są trzy typy komercji:
1. No kill, właściciel czerpie korzyści z zapłaty za czas wędkowania. Dorybia atrakcyjnymi rybami, często większych rozmiarów.
2. Płacisz, jak chcesz zabrać ale do określonego rozmiaru, jak nie to wypuszczasz. Bez obowiązku pakowania w siatkę. Jesienią się odławia na kiermasz wigilijny a wiosną zarybia się średnimi/mniejszymi rybami, które potem rosną. Dochody za czas wędkowania i sprzedaż ryb. To taka trochę rozsądna gospodarka rybacka.
3. Odmiana pkt.2 ale z chorobliwą chęcią odsprzedania utuczonej na łowisku ryby. Wciskanie wędkarzom złowionych ryb, Obowiązek siatek dla każdej złowionej ryby itp.