Spławik i Grunt - Forum
NAD WODĄ => Tematy mniej lub bardziej związane z wędkarstwem => Wątek zaczęty przez: 19SG98 w 12.03.2025, 22:48
-
Przypadek pierwszy z brzegu - pytanie na jednej z grup poświęconej wędkarstwu na Fb, ktoś szuka "taniego zestawu do spiningu do 100zł na początek". Wartościowych odpowiedzi brak, wysyp natomiast takich w charakterze "za taką kasę to się nie da" lub "za 100zł to mogę ci woblera sprzedać jak już będziesz miał coś sensownego hehe". Nikt nie wspomniał o segmencie używanym, nikt nie zasugerował pogrzebania chociażby na Aliexpress czy Temu, po prostu się nie da i basta, jeżeli nie masz kija za bóg wie ile to do spiningu nawet nie podchodź. Kiedy to przecież bzdura, sam zeszłego lata kupiłem za niecałe 20 złoty kołowrotek oraz wędkę za tyle samo właśnie na Ali, dała mnie i mojej dziewczynie masę radości, gdy rzucając małe gumy wyjmowaliśmy młode okonie. Nie jest to oczywiście sprzęt nie wiadomo jaki, ale na początek swoją rolę spełnia, a to chyba najważniejsze?
Odnoszę dziwne wrażenie że gdziekolwiek bym nie spojrzał, zewsząd płynie ten sam przekaz "żeby łowić musisz mieć produkt Y firmy X"
Byłem kilka razy na komercji i ze zdumieniem patrzyłem na ludzi którzy przyjeżdżają ze specjalnymi wózkami na sprzęt. Czy naprawdę żeby łowić potrzeba aż tyle sprzętu? Czy przekłada się to na wyniki?
-
Przecież my faceci jesteśmy gadżeciarze. Nie wiesz o tym? :P Jak ktoś ma hobby i na tym punkcie hopla to będzie inwestował kupę kasy w sprzęt. We wszystkich dziedzinach jest. Ja chciałem kupić mustanga w bieda wersji Basic z najsłabszym silnikiem z całej gamy to na forach FB nikt mi nawet hej nie odpisał. Bo chciałem BASIC, bo to był mój cel… w wędkarstwie jest podobnie. Tego nie zmienisz.
-
Hejka,
tak to prawda co napisal poprzednik. Hobby to w pewnym sensie choroba. ;D
I tak jest u wszystkich niezaleznie od sposobu uprawiania roznego rodzaju hobby.
A mozna tu wymieniac setki przykladow: golebiarze, wedkarze, mysliwi, samochodziarze,gra na instrumencie, fotografia, krótkofalarstwo, modelarstwo, kolekcjonerstwo, czytanie książek, gry komputerowe itd.itd.
I kazdy chce miec wymarzone rzeczy, ktore sprawiaja mu frajde.Oczywiscie wszystko jest zwiazane z mozliwosciami fnasowymi, ale dla wielu bedzie wazniejsza "zabawka" jak kupno nowej "kuszuli".
Oczywiscie sa tez ludzie, ktorzy troche inaczej to widza i tak np. sa wedkarze, ktorzy widza to na zasadzie zaplacilem i musi sie zwrocic, a czy bede lowil na lepszy czy gorszy sprzet nie ma to znaczenia bo przeciez istnieje to slyne powiedzenie: ja biora to i na patyka ze szczotki tez sie zlowi.
Pozdrowienia:
Andi
-
Nie zgodzę z założycielem tego wątku w kilku kwestiach.
Jeżeli ktoś chce zestaw do spinningu za 100 złotych, to jest to trochę przesada. Nie ma sprzętu w takiej cenie. Szukanie na chińskich portalach to zadanie raczej dla tego kto chce taki sprzęt. Dlaczego ktoś miałby mu wyszukiwać jakichś specjalnych ofert? :) Inaczej byłoby zadać pytanie, czy jest szansa na taki zestaw za 100 zeta. Pomijam już fakt, ze kupowanie na portalach chińskich uderza w polskiego handlowca, zwłaszcza jeżeli się nie płaci podatku, wtedy jeszcze okrada się w pewnym sensie obywateli.
I nikt raczej nie nakazuje łowić na produkt firmy X lub Y. To są propozycje. Kupno kołowrotka za 20 zeta wg mnie nie ma sensu, bo to jakaś baranina będzie, co się zaraz rozwali. Jak wróciłem do wędkarstwa w UK, to kupiłem raz czy dwa tanie kręcioły (ale za 20 funtów, nie złotych) i szybko się wyleczyłem z tego. Jak odpada ci kabłąk podczas holu, to coś jest na rzeczy :)
Nie zrozum mnie źle, ale komercjalizacja w wędkarstwie nie jest zła. Masz za darmo masę rzeczy, zerknij na YT, na ilość wiedzy w artykułach, portalach. Masz ją za darmo. Mało kto ma czas i chęci aby dawać innym coś za darmo, więc normalne jest to, że szuka możliwości zarabiania. Obecnie mamy wielu polskich wędkarzy, którzy żyją z wędkarstwa, i nie jest to nic złego, tu każdy korzysta.
A na koniec mam pytanie do ciebie. Szukam samochodu za 500 złotych, w dobrym w miarę stanie, tak aby nie trzeba było w niego łożyć, fajnie jakby to był sprawdzony sprzedawca. Możesz mi coś takiego znaleźć?
Widzisz, masz czas i chęci aby robić komuś research? Nie dziw się, że ludzie reagują w taki a nie inny sposób. Wędkarzy łowiących za pomocą mega tanich zestawów jest raczej dziś mało. Sama cena żyłki czy plećki to już kilkadziesiąt zeta (w taniej wersji), a co dopiero z kołowrotkiem i wędką :)
-
Cześć!
Myślę, że jest to też kwestia tego, że jednak większość użytkowników grup i forów to ludzie z większym lub mniejszym, ale już jednak doświadczeniem w wędkowaniu. Wielu zaczynało na starym i słabym sprzęcie. Często odziedziczonym :), a często kupionym na jakiś bazarkach (to ja :P). Nawet za dzieciaka już po pewnym czasie chciałem kupić sobie te droższe wędki, czy kołowrotki na bazarze, bo do zakupu w sklepie wędkarskim zbierałbym rok dłużej ;D Są producenci jak chociażby Jaxon, którzy mają w swojej ofercie sprzęt od najtańszego do znacznie bardziej zaawansowanego i każdy znajdzie tam coś dla siebie. Jeśli ktoś zapyta na forum o wędzisko za 50zł to ilu użytkowników danego forum w ogóle wie o istnieniu takiego modelu? Stąd brak odpowiedzi lub odpowiedzi typu "kup kij xxx za 200zł, polecam". Dla każdego znaczenie "tani/budżetowy", czy "drogi/z wysokiej półki" oznacza coś innego. Ciężko jest też oczekiwać dobrego sprzętu w bardzo niskiej cenie. Pewnie większość sprzętu będzie podobnej klasy i nie ma za bardzo o czym się wypowiadać. O sprzęcie bardziej zaawansowanym można mówić więcej i robić więcej porównań :) Najtańszy sprzęt po prostu ma być i działać. Kołowrotek ma się kręcić i jeśli nie będzie plątał żyłki to już jest OK. Niczego więcej nie można oczekiwać, tak jak opinii wielu innych użytkowników. Droższy sprzęt oznacza często większy komfort z łowienia. Będziesz znowu na komercji to poobserwuj tych z masą sprzętu i będziesz widział, czy przynosi to lepsze wyniki. Osobiście wierzę, że tak. Sam fakt posiadania wielu gadżetów i sprzętu oraz użytkowanie go nad wodą sprawia ogromną przyjemność. To juz wynik dodatni + :) Doświadczenia nic nie zastąpi, a z doświadczeniem dochodzą nam kolejne 'niezbędne sprzęty' O:)
-
Wiesz, całą młodość wędkowałem. Potem miałem przerwę i jakieś 20 lat temu wróciłem do wędkarstwa. I tak. Poszedłem do sklepu i nie mogłem uwierzyć, że sprzęty, które za dzieciaka kosztowały pensję albo i więcej mojego ojca, teraz chodzą po 300 zł.
Zacząłem od wędki za 200, kołowrotka za 200. I tak był to dla mnie wtedy wspaniały sprzęt, bo za dzieciaka mogłem tylko pomarzyć o węglowym blanku itp. Jakieś najtańsze krzesełko za 20 zł, torba podróżna szmaciana i nad wodę.
Potem doszła druga wędka. No to trzeba i pokrowiec. Torba szmaciana to gówno jakieś, wszystko się w tym wala, moknie to na brzegu. Torba normalna wędkarska zakupiona.
Na łeb leci albo upał... Parasol. Stołek to się do gówna nadaje, plecy bolą, na krzywym nie usiądziesz. Najtańszy fotel wędkarski z regulacją nóg.
Kurde, nosisz to na stanowisko jak jakiś tragarz. Łapy odpadają, plecy bolą. A tak się na początku śmiałem z ludźmi z wózeczkami. Kupiłem sobie taki składany Anacondy, do tej pory wiernie mi służy. I to był najlepszy zakup wędkarski, jaki poczyniłem przez 20 lat.
To tak w skrócie, a porpos wózka, który tak Cię zszokował.
-
Byłem kilka razy na komercji i ze zdumieniem patrzyłem na ludzi którzy przyjeżdżają ze specjalnymi wózkami na sprzęt. Czy naprawdę żeby łowić potrzeba aż tyle sprzętu? Czy przekłada się to na wyniki?
Oczywiście że nie. Natomiast parametry sprzętu są ważne - trudno na przykład łowić okonie wędziskiem z napisem "Catfish" i cena nie gra roli.
Z łowieniem na spławik czy grunt jest niestety tak że potrzebny jest większy majdan a o ile większy to już zależy od preferencji łowiącego. Jeden lubi siedzieć wygodnie na fotelu drugiemu wystarczy trawa. W ekstremalnych przypadkach kończy się na wózkach na sprzęt :)
-
Co tu dużo pisać - każdy jakoś zaczynał, przypuszczam, że nikt nie miał od razu sprzętu z półki premium. W czasach dzieciństwa nikogo u nas nie było stać na nowy sprzęt. Uczyłem się wędkarstwa na początku lat 90' i pierwszym moim "sprzętem" był kij leszczynowy wycięty przez mojego dziadka, z drucianymi przelotkami zamocowanymi "omotkami" z jakiejś tłustej, ruskiej taśmy izolacyjnej. Kołowrotek stanowiło klasyczne plastikowe, seledynowe "kółeczko" Polsport, do tego jakaś byle jaka żyłka, haczyk, taśma ołowiana i "mały" spławik żywcowy. Kilka lat później ewoluowałem do ruskiego teleskopa z targu i kołowrotka o stałej szpuli (najpierw Wieczorek, później Orion), jeszcze później był czeski teleskop Sona, ruski spinnig z włókna szklanego i kolejny młynek "no name". Dopiero w 1996 kupiłem prawdziwy feeder Silstar 3,3m + Okuma Fina. Na te czasy to była rewolucja, bynajmniej dla mnie. Od tamtych lat mocno zmieniło się moje usprzętowienie, ale i nastawienie do wędkarstwa. Obecnie najważniejsze dla mnie jest spędzanie czasu nad wodą, w jak największym komforcie.
Sprzęt nadal za mnie nie łowi, ale mocno ułatwia wędkowanie. Stąd zapewne jego większe ilości zabierane ze sobą. Nadal nie mam sprzętu z wysokiej półki, i póki co nie odczuwam takiej potrzeby. Mam świetne jak dla mnie wyposażenie, w preferowanej prze ze mnie kategorii - najlepszy stosunek ceny do jakości. Lubię co jakiś czas odświeżyć graty, nie przywiązuję się na długo do przedmiotów (obecnie najdłużej posiadane kije i młynki mają ok. 6 lat), ale je bardzo szanuję, bo lubię mieć zadbany sprzęt, narzędzia itp. m.in. z myślą, że kiedyś je sprzedam i nabywca będzie bardzo zadowolony (co z resztą dzieje się do dzisiaj). W myśl zasady, że "jesteśmy zbyt biedni by kupować tanie rzeczy" polecane przez wielu na forum sprzęty, kosztują nieco więcej , aby uniknąć błędów kupowania dwa razy. Nie wynika to z fanaberii polecających, a raczej z dobrej woli, w celu przestrzeżenia kupujących przed masami badziewia zalewającego rynek wędkarski. Z kolei duża ilość gratów zabieranych na wędkowanie jest najczęściej skutkiem, tego iż wielu z nas z racji braku czasu, chce spędzić długo wyczekiwaną zasiadkę w najlepszym komforcie i być pewnym, że niczego nam nie zabraknie do złowienia wymarzonych ryb. Tyle, albo aż tyle.
-
-
Przypadek pierwszy z brzegu - pytanie na jednej z grup poświęconej wędkarstwu na Fb, ktoś szuka "taniego zestawu do spiningu do 100zł na początek". Wartościowych odpowiedzi brak, wysyp natomiast takich w charakterze "za taką kasę to się nie da" lub "za 100zł to mogę ci woblera sprzedać...
Byłem kilka razy na komercji i ze zdumieniem patrzyłem na ludzi którzy przyjeżdżają ze specjalnymi wózkami na sprzęt. Czy naprawdę żeby łowić potrzeba aż tyle sprzętu? Czy przekłada się to na wyniki?
Zacząłem intensywnie zgłębiać temat, ale nie dlatego, że szukam taniego sprzętu. Wręcz odwrotnie - kupiłem masę drogiego od renomowanych, markowych firm i okazał się kiepskiej jakości. Jest chyba doskonała okazja by podzielić się wiedzą. Jestem karpiarzem, wiec podzielę się wiedza z tej perspektywy.
1. Cena a jakość w przypadku wędziska.
Im wyższa cena, tym teoretycznie lepszy blank. Niestety w mojej opinii dla prawie każdego wędkarza taki Fox Horizon X3 za 600 zł, będzie prawie taki sam jak X5 za 2800 zł. Lekkość, smukłość blanku, czy gaśnięcie owszem poprawią długość rzutu, ale znacznie bardziej tę długość także poprawi lepsza technika, aerodynamiczny kształt ciężarka, optymalna jego masa, mniejsza siateczka PVA i cieńsza linka, szersza szpula na kręciołku. Z punktu widzenia holowania kabanów cena kija nie gra takiej roli, jak umiejętność posługiwania się nim (nawet żyłka jak się rozciąga to jaką robotę robi) i solidnie skonstruowany zestaw samozacinający, w tym ostry haczyk rotujący grotem do dołu + zrzut ołowiu (np. poprzez running lead system, by nie śmiecić w jeziorze). Już zwykły wafters zamiast ciężkiej kulki, który łatwo jest zassać zrobi większą robotę w finalnym położeniu karpiszona na macie niż progressywność blanku.
Co do zbrojenia i przelotek. One są wymieialne. Największy problem jest taki, że w renomowanych sklepach karpiowych nie można przynieść kija z pękniętą przelotką i np. wymienią na nową za nieduże pieniądze < 100zł.
IMHO: 500-600 zł uważam za zdroworozsądkowy limit na wędzisko. Powyżej tej ceny jakość rośnie już bardzo subtelnie nieznacząco.
2. Cena w przypadku kołowrotka
Jak dobrze sobie pooglądacie opisy niektórych kręciołków karpiowych i obejrzycie ich korpusy w sklepach to okazuje się, że produkty różnych firm pochodzą z tej samej chińskiej fabryki i mają to samo w środku. Różnią się jedynie nadrukami. Przyłpapałem na tym jednego renomowanego producenta który swojego big pita sprzedaje za 800 zł i jest alernatywa identyczna za 215 zł. Moim zdaniem to jest kupowane z chin na zasadzie licencji i ta licencja nie jest na wyłączność.
Są marki takie jak Shimano, które rzeczywiście potrafią się tą jakością wyróżnić w przypadku kręciołków, ale ich biznes wywodzi się z precyzyjnej obróbki metali. Podejście 100% mojego sprzętu z jednej stajni się NIGDY nie sprawdzi. Łączmy - fajny kijek fimy X z kręciołkiem firmy Y.
3. Sprzęt dodatkowy i biwakowy.
Najgorszy syf to parasole. Nie spotkałem się jeszcze z takim co przeżyje u mnie 3 sezony. Szczerze strasznie mnie to wkurza, bo rozwalają się od wbijania w grunu i wiatru. Cena nie ma znaczenia, nasz rynek zalewa tandeta. Szczerze irytuje mnie to, bo parasol jest dla mnie niezbędny na rybach. Nie byłbym w stanie spędzić całego dnia na słońcu nie kończąc tego udarem. Dlaczego jest tyle plastykowego szajsu?
Pewna porcja sprzętu to gadżet - np spod station. Czasem go zabeiram, bo fajeni się nie schylać do wiadra, fajnie tego spoda wygodnie oprzeć. Z reszta jak się wypierdzieli kase na spoda premium to głupio by leżał w krzakach, albo na ziemii, dlatego kupuje się takie zabawki jak spod station i sobie sprzęt elegancko stoi. Nie jest on niezbędny by złowić karpia. Taka prawda.
Trzeba sobie jednak powiedzieć też, że NALEŻY kupić porządną kołyskę karpiową. Jeśli nie miałbym czegoś takiego, tylko zwykły kawałek maty za kilkadzisią zł, to narobiłbym sobie obciachu i ukatrupił np. takiego 15kg jesiotra. Nie przeżyłby wyhaczania, skakałby i uciekałby mi po całym stanowisku, finalnie poobijany i na wpół martwy trafiłby do wody. Moim zdaniem bez tego sprzętu łatwo dostać na łowisku bana za "niszczenie" ryb.
4. Taczki wózki.
Wydaje mi się, że potrzeba użycia taczki wynika z potrzeby wykorzystania namiotu, łożka karpiowego, kołyski i parasola. Te 4 rzeczy są nie do zaniesienia na 1 raz z samochodu na stanowisko. Gdybyśmy mieli tylko kije, plecak z akcesoriami i wiaderko z przynętami + ewentualnie łódkę RC to idzie się zabrać na raz. Niestety kołycha + sprzęt biwakowy, ewentualnie jakieś rezerwowe zanęty sprawiają, że na raz się nie da. Kupuje się zatem taczkę, którą składa się szybciej niż podwójnie kursuje do samochodu. Na komercjach jest parking nierzadko daleko od najlepszych miejscówek i ta taczka się broni. Ale powiedzmy sobie szczerze, mozna iść 2 razy do samochodu i też będzie ok. Nie ma to wpływu na złowienie 20 kg.
IMHO komercjalizacja idzie w złym kierunku - markowość + produkcja ogromu śmieci poprzez emisję tandentych produktów pod logami marek premium. Nabieramy się na to strasznie. Bardzo złą robotę robią influencerzy, którzy promują jakieś brandy używając 100% ich produktów. Wszystkie firmy karpiowe chcą mieć w ofercie 100% asortymentu, ale żadna z firm nie ma 100% produktów premium. Chcesz skompletować fajny sprzęt, którym będziesz się dobrze bawił przez lata - rób research i łącz produkty z różnych stajni sugerując się jedynie jakością.
-
Moim zdaniem samo pytanie jest wątpliwe lub zadane w nieprawidłowym miejscu. Osoby bez żadnego rozeznania w temacie, z mglista wiedzą o cenach żądają pytania na forum gdzie są ludzie którzy przerzucili tony sprzętu i spędzili miesiące nad wodą. Jako że to hobby gadżeciarskie to sprzęt liczy się dla użytkowników. Wiele razy proponujemy urealnienie budżetu że względu na naszą wiedzę, nie zawsze jest to dobrze odbierane. Po prostu nie zawsze da się przeskoczyć budżet.
-
Podzielę się z Wami moją refleksją:
Zeszłej jesieni wybrałem się na dosyć odległe o mojego miejsca zamieszkania łowisko PZW (duża fajna woda z licznymi zatoczkami).
W czasie jazdy widziałem kolesia który pchał rower pod górę. Było jeszcze dosyć daleko do miejsca docelowego
Po przybyciu jak większość z nas zapakowałem graty na wózek i lazłem z 500m z tym na wypatrzone miejsc. Potem z 40 minut rozkładania sprzętu, mieszanie towaru itp.
Wreszcie zanęciłem i czekam na rybki. A tu nagle pojawia się wcześniej widziany koleś. Rowerkiem podjechał na stanowisko obok, rozłożył taboret, dwa stare teleskopy, rozrobił paczkę Trapera i cyk od razu do wody. Prawie równolegle zaczęliśmy łowić ryby. Połowił do 12-13 i pojechał a ja zostałem.
Po tym naszły mnie te same refleksje co innych na forum, Po co mi tyle tego.
Wiadomo jak już się wybrałem posiedzieć nad wodę to nie na godzinę i nie wiem co mnie tam spotka więc zabrałem parasol, a że skarpa spora to podest, plecy bolą od siedzenia na stołku – to cuzo, żeby było wygodnie to jeszcze półeczka, torba z wędkami bo co jak się jedna popsuje, plecak itp…….
Mamy masę tego sprzętu może nie zawsze to się w danym dniu przyda ale sami przyznajcie że jak się już wybieramy na te rybki to chcemy by było nam wygodnie. Mogę wrócić do domu bez żadnego brania ale czas spędzony w fajnych warunkach na łonie natury jest dla mnie bezcenny.
Mając podobne miejscówki pod ręką i mogąc sobie pozwolić tylko na szybkie wypady nie tachał bym tego całego majdanu.
Nasze przyzwyczajenie do komfortu powoduję że gromadzimy te gadżety niechlubnie przyczyniając się do tej komercjalizacji wędkarstwa 😉
I wcale nie musi to być sprzęt premium.
-
Ale o czym my tutaj w ogóle dyskutujemy, gdybyśmy nie pchali naszej kasy w biznes wędkarski to teraz dalej łowilibyśmy na kije z leszczyny, a tak mamy tak szeroki wybór sprzętu od nowego po używany w przeróżnych przedziałach cenowych od śmiesznie tanich po nieproporcjonalnie drogie co do jakości, nikt nikogo nie zmusza do kupowania tych wszystkich gadżetów, ale finalnie w tej naszej pięknej pasji chodzi o to, żeby wygodnie i komfortowo spędzać ten czas, jak komuś przeszkadza targanie kosza, półek, feeder armów itp. to niech nie narzeka, że siedzi po skosie, nie ma gdzie podpórki wbić czy, że za dużo błota pod nogami.
Oczywiście, że możemy od Chińczyka zamówić sobie to samo za 80% ceny nikt nikomu tego nie broni, ale koniec końców to ma cieszyć nasze oko, a nie innych, jeżeli zejdziemy z naszego stanowiska i popatrzymy na nie i powiemy "ale mam zajebiste stanowisko" to znaczy, że wszystko jest w jak najlepszy porządku, a kasa została poprawnie wydana.
Sam posiadam na przykład do karpiowania dosłownie wszystko z serii Camolite od Fox'a i za każdym razem micha mi się cieszy jak jestem rozbity i widzę swoje obozowisko, a przecież mógłbym kupić te same bagaże 30-40% taniej jak nie lepiej z różnych firm, ale wtedy nie sprawiałyby mi tyle radości co teraz. Możemy nie jeść schabowych, tylko całe życie ziemniaki z jajkiem, bo taniej, a przecież tak samo się najemy jak tym schabowym...
-
Dobry wpis piszczu :thumbup:. Też jestem zdania, że nie ma firmy, której pełny asortyment byłby topką rynkową, w dodatku zaspakajającą wszystkie gusta. Mam np. dużo klamotów od Koruma, bo ta firma ma jak dla mnie dużo przemyślanych rzeczy, w tym dobrych wędzisk w super cenie itp, ale też dużo bajerów, które zupełnie do mnie nie przemawiają. Co do ograniczenia ilości sprzętu - staram się od lat stosować minimalizm, ale jestem już tak przyzwyczajony do pewnych akcesoriów, że nie chcę/nie mogę z nich zrezygnować. Jadę na 3 godzinną zasiadkę z jednym kijkiem, ale muszę mieć np. najprostszą tackę boczną czy obręcz z kuwetą, podwieszaną miseczkę do mycia rąk, mały fotelik, podpórki/mini rod pod, podbierak, lekką matę, ręcznik itp, itd. Trochę tego duperelstwa się nazbiera, a jak jeszcze pojadę rowerem to robi się mało komfortowo w czasie jazdy ::) . Utwierdzam się jednak w przekonaniu, że te wszystkie dodatki bardzo usprawniają/unowocześniają moje wędkarstwo (nawet te 3 godzinne) w stosunku do tego, co często widzę u niektórych. Upierdo..ne ręce do łokci, zanęta w pudełku po lodach, 2 przypony w portfelu, 1 koszyczek zapasowy itp, a jak zerwie zestaw to gdzie podbija? Do mnie. No i koło się zamyka. Lepiej wozić, niż się prosić. No i też oprócz ryb, łowiska czy pogody, cieszy mnie widok schludnie zorganizowanego stanowiska czy ładnych kijków na podpórkach ;).
-
Z łezką w oku wspominam moje początki jak do reklamówki wsadzałem dwie podpórki z sygnalizatorami, dwie wędki teleskopowe i podbierak składany. Malutkie wiadereczko a w nim zanęta i robaki 8) Dziś jak wiem że pojadę na ryby, to się pół dnia zastanawiam jaka wędką chce łowić, jaką metodą a który kołowrotek itd. Mam wrażenie, że każdy z nas ma tego sprzętu za dużo i gdyby mu zabrać połowę to i tak było by jeszcze z czego wybierać :P Jak ktoś się lubi otaczać przedmiotami żeby mieć to co potrzebuje w danej chwili to nie jest zła cecha. Nasze kobiety w torebkach, ciuchach i kosmetykach maja pewnie jeszcze więcej "ulokowanych" pieniążków 8) I my o tym dobrze wiemy O:)
-
1. Można sobie zrobić odpoczynek od Fb, tam wiele spraw jest mocno naciągniętych, bo siedzą albo fanatycy, albo hobbyści (w sumie na jedno wychodzi). Można wziąć też kilka opinii i łapać balans. Internet należy traktować jako inspirację, nie wyrocznię.
2. Wędka za 100,200,400,800,1800zł w rękach dobrego wędkarza połowi tak samo, w rękach takiego co nie potrafi łowić nic nie zmieni.
3. Przychylam się do opinii, że kije powyżej tysiaka to robi się przyrost jakości minimalny, poziom marketingowy wysoki.
4. Moda-tak tak, część z wędkarzy chce być modna-czy coś w tym złego, absolutnie, po to są te szpeje.
5. Zgoda, że komercjalizacja postępuje, widać to doskonale po stawkach za zawody i pule nagród, jak w feederowych zawodach są pule za 1wsze miejsce rzędu 50 tys, a cała impreza wygląda nie gorzej niż wręczenie Oscarów (mowa o finale np Mastersów), to świadczy to zarówno o wysokim poziomie imprezy, ale również o rzeszy sponsorów i braku bylejakości, by jej nie było musi stać za tym kasa.
Także w podsumowaniu-cieszmy się, że mamy ogromny wybór, każdy może coś dla siebie wybrać, a i tak najbardziej cieszy sam czas nad wodą. Zabawki są dla nas, potrzebne-kupić, niepotrzebne-sprzedać. To w końcu hobby i jeśli jakiś nowy patyk, właściwie chęć jego zakupu wprawia mnie w dobre samopoczucie to czego mam sobie tego odmawiać?
-
To w końcu hobby i jeśli jakiś nowy patyk, właściwie chęć jego zakupu wprawia mnie w dobre samopoczucie to czego mam sobie tego odmawiać?
Ech... O:), dobrze powiedziane ;) :)
-
hejka,
jest jeszcze jedna wazna rzecz w tym calym interesie. Nie robmy z siebie tz. zbieracza ( nie mylic z kolekcjonerem), kupuje wedke, kolowrotek, trzydziesta paczke haczykow bo to mi sie "psu da :D.
Wbieramy sie na ryby samochod zawalamy wszystkim sprzetem jaki mamy bo sie moze przydac, a potem to taszczymy nad wode, a tak naprawde nigdy go w calosci nie potrzebujemy. W miare uplywu lat nauczylem sie, ze zabieram nad wode szczegolnie w te miejsca co znam to co naprawde potrzebuje. Nie zabieram jak kiedys dziesieciu misek bo bede potrzebowal do rozrobienia zanety, bo spokojnie moge to zrobic w jednej lub max w dwoch. I mozecie mi wierzyc, ze bedac i obserwujac wiele zawodow splawikowych w Europie najlepiej lowia ci co nie mieli zawalonych stanowisk sprzetem, ale ci co mieli porzadek i minimum potrzebnego sprzetu na stanowiskach (oczywiscie nie dotyczy to jakosci sprzetu).
-
W 2011 roku kupiłem swój pierwszy węglowy feeder.
Po prawie 20 latach łowienia na teleskopy z włókna szklanego mojej radości nie było końca. W tedy nad wodę zabierałem tylko wiadro z zanętą i robakami, na którym siedziałem, plecak, podpórki i wędkę. Byłem tak mobilny że w ciągu jednego wyjazdu zmieniałem miejscówki kilkukrotnie. Jak przez 2h nie miałem brań to szedłem dalej. Często pod koniec wędkowania wracałem ponad kilometr do samochodu. Dzięki tym wędrówkom poznałem swoje wody i wiedziałem gdzie szukać ryb w roku.
Teraz jestem grubo po 40-ce i bez fotela i parasola się nie ruszam. Plecy już nie wytrzymałyby siedzenia na wiadrze. Dalej jak 50m od samochodu nie odchodzę bo muszę się zbierać na dwa razy.
Niestety moje wyniki też są słabsze, bo jak już rozłożę całe "centrum dowodzenia" to nic nie zmusi mnie do ponownego złożenia i rozkładania w innym miejscu. Dlatego często wolę nie złowić nic niż próbować szukać ryb.
Nadmiar sprzętu szkodzi. A komercjalizacja nie sprzyja zdobywaniu wiedzy tylko kładzie nacisk na wygodę. Takie jest moje zadanie.
-
W 2011 roku kupiłem swój pierwszy węglowy feeder.
Po prawie 20 latach łowienia na teleskopy z włókna szklanego mojej radości nie było końca. W tedy nad wodę zabierałem tylko wiadro z zanętą i robakami, na którym siedziałem, plecak, podpórki i wędkę. Byłem tak mobilny że w ciągu jednego wyjazdu zmieniałem miejscówki kilkukrotnie. Jak przez 2h nie miałem brań to szedłem dalej. Często pod koniec wędkowania wracałem ponad kilometr do samochodu. Dzięki tym wędrówkom poznałem swoje wody i wiedziałem gdzie szukać ryb w roku.
Teraz jestem grubo po 40-ce i bez fotela i parasola się nie ruszam. Plecy już nie wytrzymałyby siedzenia na wiadrze. Dalej jak 50m od samochodu nie odchodzę bo muszę się zbierać na dwa razy.
Niestety moje wyniki też są słabsze, bo jak już rozłożę całe "centrum dowodzenia" to nic nie zmusi mnie do ponownego złożenia i rozkładania w innym miejscu. Dlatego często wolę nie złowić nic niż próbować szukać ryb.
Nadmiar sprzętu szkodzi. A komercjalizacja nie sprzyja zdobywaniu wiedzy tylko kładzie nacisk na wygodę. Takie jest moje zadanie.
Diagnoza jest prosta, kiedyś miałeś zapotrzebowanie na ryby, teraz na święty spokój ;)
-
Na początek, bo chyba tego w moim pierwszym poście zabrakło, to ja nie chciałbym tutaj nikogo moralizować, czy mówić co wolno a czego nie z własnymi pieniędzmi. To tak gwoli ścisłości - jeżeli kogoś cieszy ten wspomniany wózek, czy kompletne stanowisko, to niech je ma :). Tak samo z wędziskami, kołowrotkami i całą resztą występującą w dowolnej cenie.
Padło wiele dobrych argumentów, z częścią się zgadzam a z częścią nie.
Jak ktoś ma hobby i na tym punkcie hopla to będzie inwestował kupę kasy w sprzęt
Jasne, z tym nie ma co dyskutować, problem który chciałem poruszyć leży myślę w sytuacji gdy ktoś z zewnątrz stara się wejść w owe hobby, lub stawia w nim pierwsze kroki, ale nie chce/nie może inwestować kupy kasy. W moim przypadku było tak: obejrzałem filmy Luka o łowieniu wagglerem, zainteresowałem się tematem i pojawił się problem - jak to wszystko pospinać w studenckim budżecie. Koniec końców wędzisko i kołowrotek kupiłem w PL ale całą resztę - żyłkę, spławiki, haczyki itp. już na Ali. Myślę że gdybym tę właśnie resztę kupował ze stajni "proponowanych marek" to o wiele mniej czasu spędził bym na rybach a o wiele więcej w pracy.
Po drugie to to czy 100 zł za zestaw do spiningu, czy czegokolwiek innego, to przesada, zależy myślę od tego co w tym portfelu zostanie gdy ta stówka już z niego wyleci - ale to oczywiście kwestia relatywna. I tak, rozumiem że komercjalizacja nie jest stricte zła, bo za tym idą pieniądze, a za pieniędzmi firmy, sponsoring, rywalizacja a przez to i rozwój. Doceniam to co inni robią za darmo. I nie, nie jestem fanem dożywotniego jedzenia ziemniaków z jajkiem :).
Pomijam już fakt, ze kupowanie na portalach chińskich uderza w polskiego handlowca, zwłaszcza jeżeli się nie płaci podatku, wtedy jeszcze okrada się w pewnym sensie obywateli.
Z tym natomiast mocno bym polemizował. Z tego co wiem każdy towar kupowany na Ali jest objęty już podatkiem. Z drugiej zaś strony - na ilu produktach wiodących polskich firm wędkarskich widnieje mały napis "made in China/PRC"? Nie rozumiem dlaczego miałbym płacić jakiejś firmie extra dlatego że jest z Polski, podczas gdy cała jej produkcja jest zlokalizowana w państwie środka bo tam jest taniej.
Na łeb leci albo upał... Parasol. Stołek to się do gówna nadaje, plecy bolą, na krzywym nie usiądziesz. Najtańszy fotel wędkarski z regulacją nóg.
Na upał moczę czapkę z daszkiem w wodzie i zakładam, na deszcz mam pałatkę, jak nie pada to zwinięta pełni rolę siedziska. Być może z czasem mi się zmieni :)
-
Właśnie o to "z czasem" chodzi. Bo większość z nas zaczynała jak Ty teraz. Tylko że na sprzęt, co Ty możesz teraz kupić za 3 stówki, to my musieliśmy całe wakacje u Niemca pracować ;)
Wkręcisz się, będziesz chciał czegoś lepszego. Ja sam trzymam się średniej półki cenowej. I jak już coś kupię, to używam do rozwalenia.
-
Ja sam trzymam się średniej półki cenowej.
Mam to samo, tu można znaleźć naprawdę dobry sprzęt.
-
Pomijam już fakt, ze kupowanie na portalach chińskich uderza w polskiego handlowca, zwłaszcza jeżeli się nie płaci podatku, wtedy jeszcze okrada się w pewnym sensie obywateli.
Z tym natomiast mocno bym polemizował. Z tego co wiem każdy towar kupowany na Ali jest objęty już podatkiem. Z drugiej zaś strony - na ilu produktach wiodących polskich firm wędkarskich widnieje mały napis "made in China/PRC"? Nie rozumiem dlaczego miałbym płacić jakiejś firmie extra dlatego że jest z Polski, podczas gdy cała jej produkcja jest zlokalizowana w państwie środka bo tam jest taniej.
Ja nie sądzę, aby udało się łatwo kupić zestaw kij z kołowrotkiem do 100 zeta. Już sama wysyłka kosztuje kilkadziesiąt złotych :) Dlatego odnosiłem się do rzeczy które nie są opodatkowane. Polscy handlowcy muszą płacić podatki, mają koszta, więc takie praktyki mocno ich osłabiają, i nie jest to wg mnie sprawiedliwe. Jeżeli jest to coś, od czego się odprowadza podatek, to spoko. Ale wątpię.
I tu trzeba powiedzieć o bardzo ważnej rzeczy. Chińczycy kradną własność intelektualną, czyli kradną patenty, kopiują. Jeżeli mieliby tylko coś produkować, to spoko. Ale to tak nie wygląda. W ten sposób zabijają w pewien sposób wynalazczość, do tego zalewają nas mega badziewiem. Po co tłuc kołowrotki, które się rozwalają po jednej czy kilku sesjach?
Polski 'producent' musi ci udzielić gwarancji, więc masz coś w zamian :)
I nie miej mi za złe tego co napisałem. Po prostu wielu odbierze prośbę o znalezienie takiego zestawu jako coś obraźliwego, bo w tej cenie trudno znaleźć sam kij lub kręcioł.
-
Wg mnie są plusy komercjalizacji i minusy. Faktycznie, w karpiarstwie mamy mega przesadę, gości łowiących obstawionych banerami itp :facepalm: Jednak odnosząc to do naszego spławikowo-feederowego światka, tak źle nie jest. Większość firm wędkarskich oferuje całkiem sporo w zamian za komercjalizację. Preston, Drennan czy Guru to cały zestaw filmów, artykułów, porad, dzięki którym możemy łowić skuteczniej.
I ważna sprawa. Nikt nas nie zmusza do kupowania niczego :) Dlatego możemy się tu wyluzować. Do tego firmy z UK robią sprzęt w dużej mierze pod zawody, gdzie liczy się każda rzecz, stąd pewne ceny kijów, kołowrotków. Strata jednej ryby przy zwykłym wędkowaniu to nic, jednak na zawodach może oznaczać utratę miejsca, przegraną. Dlatego takie szczegóły są ważne. I raczej nie widzę aby ktoś tu oszukiwał. Czyli obiecywał cuda wianki. Raczej jest informowanie. Nie do końca orientuję się jak to wygląda w Polsce, w UK ta komercjalizacja jak najbardziej jest do przyjęcia.
-
Na szczęście nie mam skłonności do kupowania coraz nowszego a tym bardziej droższego sprzętu, pomimo że mnie stać.
Rozumiem jednak tych, których to kręci i nie potrafią się opanować i dają sobie wiele radości z zakupu czegoś nowego.
Czasem sprzedam coś, co mi nie pasuje albo wiem, że nigdy już tego nie użyję. Mam jednak sprzęt nie używany już długo ale trzymam, bo uważam, że jest jeszcze dobry i pewnie kiedyś się przyda. Mam też sentyment do niektórych wędek i nie chcę się ich pozbyć.
Mam dwie węglówki, pickera i light feedera kupione w latach 90-tych XX w. Za nic nie chciałbym się ich pozbyć, uważam je za wędki pełnosprawne, nie ustępujące niczym współczesnym i wciąż je używam. A jeśli coś działa dobrze, to po co to zmieniać. Z kołowrotkami inna sprawa, nie są wieczne.
Tym nie mniej czasem ulegnę pokusie, żeby kupić nowego kija a jak nowy kij, to nowy kołowrotek. Muszę mieć komplet i tak uzbrojone wożę na łowisko.
Na łowisko zabieram 4-5 uzbrojonych wędek. 2 podstawowe i reszta zapasowe. Nie zabieram zapasowych szczytówek, jak się złamie albo linka się tragicznie splącze, biorę wędką zapasową.
I tak licząc, jeżdżąc tylko na dwa typy łowisk wystarczyłoby mi tylko 4 + 5 = 9 wędek feederowych, bo tak tylko łowię. A mam ich 12. PW nie liczę, bo to inny styl łowienia.
W sumie tylko 3 na plusie a to i tak się jakoś skonsumuje, bo ostatnio zabieram na ryby wnuka.
Aż strach pomyśleć, ile wędek mają ludzie łowiący na bardziej różnorodnych łowiskach, lubiący kupować nowości ale nie lubiący pozbywać się tego, co jeszcze się im sprawdza.
-
Hejka,
podoba mi sie ostatnia wypowiedz Luka bo w niej jest duzo prawdy o nas. To jakim sprzetem lowimy jest wylacznie zalezne od nas i negowanie tego czy tamtego jest nie feer. Czesto spotykamy wedkarzy nad woda z lepszym sprzetem i nigdy tak wlasciwie nie wiemy czy to dlatego, ze jest to sprzet, ktory stosuje na zawodach i tam wlasciwie jest mu najbardziej potrzebny, czy po prostu tak lubi lowic i inwestowac w sprzet.
Wszelkiego typu pytania typu chcialbym kupic w miare dobra wedke czy kolowrotek za 100 ZL swiadcza tylko o nieznajomosci tematu i mozliwosci sprzetu w tej klasie cenowej jezeli jestes w stanie za ta cene cokolwiek kupic. Jezeli do mnie by takiego typu pytania padaly zawsze odpowiem: w tej klasie cenowej zawsze szukaj cokolwiek lepszego uzywanego, lub staraj sie dozbierac kasy i kupic cos z wyzszej klasy cenowej ale nowego.
Dla przecientnego wedkarza lowiacego amatorsko nie zawodniczo uwazam, ze sprzet ze sredniej polki jest najlepszym wyborem i moze sluzyc lata i dawac zadowolenie z uprawiania wedkarstwa.
Przeciez czesto mowimy a nie dotyczy to tylko wedkarstwa, ze tanio kupione dwa trzy razy musi byc zaplacone i w tym powiedzieniu jest wiele prawdy, i to nie tylko chodzi o kase ale o inne problemy wynikajace z tego typu zakupu.
Pozdrowienia:
Andi
-
Każdy łowi na taki sprzęt na jaki uważa, że powinien łowić. Doradzający na forach przeważnie mają dobrą wolę i radzą tak jak uważają, jak podpowiada im aktualne doświadczenie - wiele opcji wypróbowali, wiele stracili energii i kasy aby dojść do jakichś wniosków. Trzeba to uszanować i podziękować im za poświęcony czas i ... skorzystać z ich rad albo albo nie. Jeśli chcesz łowić zestawem za 100 złotych- zrób to, nikogo to nie obchodzi :) Grunt abyś był zadowolony :) Tylko z drugiej strony, nie uprawiajmy cięrpiętnictwa, stać Cię na zakupy w Lidlu za 200 złotych to stać Cię na wędkę za 300 zł. Ty decydujesz ale i Ty ponosisz konsekwencje swojej decyzji :) Powodzenia nad wodą.