Spławik i Grunt - Forum
PRZYNĘTY i ZANĘTY => Zanęty => Wątek zaczęty przez: Koczownik w 01.03.2016, 13:02
-
Przedstawiam wyniki badań dotyczących wpływu zanęcania na środowisko wodne, w krajach gdzie ryby się wypuszcza i u nas, gdzie się je zabiera.
Pod względem dobra jezior - co możne niektórych zaszokować - zabieranie ryb jest działaniem proekologicznym. Co jeszcze bardziej szokujące - czyny kolegów "mięsiarzy" nabierają wówczas innego wymiaru. :D
Miłej lektury....
Nieistniejący już (wielka szkoda) magazyn Esox z 9/1992
Autorzy:
Mariusz Teodorowicz (Wydział Ochrony Wód i Rybactwa Śródlądowego Akademii Rolniczo-Technicznej w Olsztynie)
Arkadiusz Wołos (Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olszynie)
„NĘCENIE - DWIE STRONY MEDALU
Wiele stron w dziesiątkach magazynów wędkarskich zajmuje tematyka związana z nęceniem ryb. Od mozaiki smaków i zapachów, poprzez paletę barw i odcieni., po rady największych autorytetów, z czempionami mistrzostw świata włącznie. Rzadko jednak zdajemy sobie sprawę, że problem nęcenia wykracza daleko poza prostą rewelacji: „nęcę - mam wyższe odłowy”
Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie Nauka rybacka, zajmująca się coraz częściej, i to bardzo poważnie, wędkarstwem, nie interesował się - zbytnio nęceniem. Poza dwoma wyjątkami: zespołem profesora Edwardsa z Uniwersytetu w Carditt oraz nieliczną grupą z olsztyńskiego środowiska naukowego. Przypadek nawet sprawił, że pierwsze opracowanie na ten temat pojawiły się w tym samym 1982 roku: V. A. Fouracre wykonał w Carditt pracę magisterską o wpływie nęcenia na jakość wody, natomiast studenci rybactwa śródlądowego w Olsztynie (wśród nich A. Wołos) wykonali cykl prac magisterskich, w których omówili problem nęcenia w ośmiu regionach Polski.
Prace autorów brytyjskich próbowały odpowiedzieć na pytanie, czy dopływ soli biogennych (fosforu, azotu i węgla) wraz z zanętami jest porównywalny z innymi źródłami dopływu tych biogenów do wód, a jeśli tak, to czy nie jest uzasadnione wprowadzenie zakazu stosowania zanęt - przynajmniej w zbiornikach wody pitnej. Okazało się, że inne źródła znacznie przewyższają ładunki dostające się wraz z zanętami, nawet jesienny opad liści z drzew do wody był pod tym względem zasobniejszy. Tylko w przypadku zbiorników małych, położonych w regionach zurbanizowanych, a zatem poddanych również dużej presji wędkarskiej, stosowanie zanęt staje się istotnym źródłem biogenów. Prace brytyjskie potwierdziły zatem wnioski zawarte we wspomnianych pracach magisterskich, że w obszarach gęsto zaludnionych, o niewielkiej powierzchni wód, większy jest udział wędkarzy stosujących nęcenie i znacznie wyższe są jego dawki, niż w regionach bogatych w wody. W niektórych południowych województwach Polski średnie roczne zużycie zanęt przez 1 wędkarza przekroczyło nawet 100 kg. W połowie lat 80 zespół walijski przeprowadził doświadczenie, w którym określił szczegółowe zmiany, jakie nastąpiły w specjalnie wyznaczonych miejscach w 3,8-hektarowym płytkim i zeutrofizowanym pod wpływem zanęt zbiorniku. Przy wysokich dawkach, z wyznaczonych miejsc znikały wszelkie organizmy wodne, oprócz odpornych na zaniki tlenowe tubiflexów. Najbardziej wrażliwe skąposzczety, oczliki i dafnie były w tych punktach całkowicie nieobecne. Przyznacie, ze brzmi to dosyć groźnie? I problem nęcenia można by tym zakończyć w literaturze naukowej, gdyby nie całkowicie odmienny model wędkowania w Polsce w porównaniu z łowieniem na wyspach brytyjskich i w innych krajach Europy Zachodniej. Specyficzne cechy polskiego wędkarza zmusiły nas do przeprowadzenia dodatkowych badań. Poszły one dwoma torami: komputerowej analizy około 500 ankiet wędkarskich zebranych nad 38 jeziorami północnej Polski, w których wędkarze podawali szczegółowe dane o odłowach ryb, rodzajach i ilościach stosowanych zanęt oraz o chemicznej analizie ładunków fosforu i azotu wprowadzanych do wody z poszczególnymi komponentami. Wyniki, które prezentujemy, przedstawiliśmy na międzynarodowym sympozjum nt. „Rehabilitacja rybactwa śródlądowego”, które odbyło się w kwietniu bieżącego roku w Hull w Wielkiej Brytanii.
Podstawowa różnica w podejściu naukowców brytyjskich i naszym do problemu nęcenia, tkwi, jak już wspominaliśmy, w specyfice polskiego wędkarza. W Polsce funkcjonuje wielowiekowa tradycja spożywania ryb słodkowodnych, stąd zajmowanie się wędkarstwem to nie tylko czerpanie z jego walorów rekreacyjnych i sportowych, ale również (a dla wielu wędkarzy głównie) metoda zdobywania zdrowej, smacznej, a często także taniej żywności. Niemal wszystkie ryby powyżej wymiaru ochronnego są konsumowane - i dlatego jedyne rozsądne podejście naukowe musi uwzględniać z jednej strony ładunki biogenów wprowadzanych przez wędkarzy do wody, a z drugiej - ładunki usuwane wraz z odławianymi rybami.
Ponad połowa wędkarzy stosowała zanęty, a każdy wędkarz stosował ich średnio 32 kg rocznie, 60% nęcących nie używało więcej niż 10 kg zanęty, a tylko 10% wrzucało do jezior ponad 50 kg. Rekordzistą był „specjalista”, który zastosował 380 kg zanęty w ciągu roku. Wędkarze wymieniali 19 komponentów zanęt, z których cztery najważniejsze, tj. zboża (głównie pszenica), ziemniaki, kasze i chleb stanowiły prawie 4/5. Pozostałe w kolejności występowania to: mąka (najczęściej kukurydziana), bułka, śruta, soja, groch, robaki, makaron. Dodatki makowe były często „utajniane”. Efektywność nęcenia była różna: w przedziałach do i od 2 kg zanęty/dzień; generalnie można przyjąć, że do wymienionej wartości efektywność rosła, a następnie gwałtownie spadała (rys. 1, przy czym zależność ta najwyraźniej rysowała się w przypadku leszcza i płoci, słabiej lina, a w przypadku karpia, nawet znaczne przekroczenie tej dawki nie powodowało spadku odłowów. Można to tłumaczyć wielowiekową hodowlą tej ryby utrwalającą w toku selekcji cechy użyteczne dla człowieka - w tym zdolność pobierania paszy. Połowy wzdręgi i amura były zbyt niskie, aby można było na ich podstawie wyciągnąć jakiekolwiek wnioski. Ciekawy jest teza udział poszczególnych gatunków w odłowach. Przeciętnie wędkarze stosujący nęcenie łowili w ciągu roku 8,7 kg gatunków karpiowatych więcej niż ci, którzy nie stosowali nęcenia.
Wpływ nęcenia na środowisko rozpatrywaliśmy możliwie najszerzej, porównując wędkarzy nęcących i nie używających zanęt. Tych pierwszych podzieliliśmy na dwie grupy: stosujących zanętę do i ponad 2 kg dziennie. Obliczyliśmy zawartość głównych biogenów w zanętach. Średnio z kilogramem „paszy” wprowadzamy 2,27 g fosforu i 8,15 g azotu. Wartość ta jest zbieżna z przeciętną dawką zanęty używaną przez naszych wędkarzy (około 1 kg). Uwzględniliśmy zanieczyszczenia wody powodowane przez każdego przebywającego nad nią człowieka. Z drugiej strony wzięliśmy pod uwagę usuwanie biogenów wraz ze złowionymi rybami. Wyniki okazały się bardzo ciekawe. Wędkarze wrzucający do wody dziennie ponad 2 kg zanęty zanieczyszczają jeziora 10-krotnie bardziej niż stosujący dawki efektywne. Nie jest to równoważne wyławianiem ryb i w konsekwencji każdego dnia pozostawiają oni w jeziorze 1,73 g fosforu i 5,71 g azotu. Przy stosowaniu rozsądnych dawek zanęty wędkarz „oczyszcza” jezioro, usuwając z niego przeciętnie 4,7 g fosforu i 14, 85 g azotu w jednym dniu wędkowania. Najkorzystniejszy jest bilans w przypadku łowiących bez nęcenia. Wyławiają oni z rybami 8,82 g fosforu i 37,3 g azotu dziennie., wprowadzając do wody odpowiednio 1 i 1,10 g wymienionych pierwiastków. Szkodliwe skutki nadmiernego nęcenia są potęgowane faktem, że wprowadzanie zanieczyszczeń do wód nie jest równomiernie rozłożone w czasie, ale kumuluje się się w miesiącach letnich. W tym okresie w jeziorach występuje stagnacja i nadmierne dawki biogenów powodują szybsze wyczerpywanie tlenu w warstwach przydennych.
Na szczególne podkreślenie zasługuje to, że 2 kg zanęty dziennie wyznacza „magiczną granicę”, ponad którą nęcenie staje się nieefektywne i uwidacznia się jego negatywny wpływ na środowisko. Wymienione wartości są uśrednione, ale warto chyba wiedzieć, że ilości zanęt i udział stosujących je wędkarzy wzrasta z północnego wschodu na południowy zachód Polski. Trzeba podkreślić, że nasze wyniki dotyczące bilansu biogenów nie mogą być transportowane na te kraje, w których istnieje zwyczaj wypuszczania złowionych ryb. Z pewnością bardzo interesujące będzie wykonanie podobnej analizy podczas zawodów wędkarskich, tj. wówczas gdy wielkości połowu, ilości zanęty i cel nęcenia, są całkowicie odmienne.”
-
Ten tekst był napisany w '92 roku?
Czyli generalnie wynika z niego, że najlepiej byłoby nie stosować zajęty wcale lub nie przekraczać 2 kg dziennie? I najlepiej byłoby zabierać ryby?
Dobrze zrozumiałem?
-
Dokładnie tak.
Można też zrobić tak - jeśli chcemy ryby wypuszczać, to wówczas nie zanęcać.
Tekst z roku 1992 chyba - no na pewno w tym roku się ukazał.
-
Przecież rybie odchody to właśnie azot i fosfor a czym więcej ryba je tym więcej wydala a idąc tym tropem wpuszczanie do stawu 20kg karpie który pożera masę pokarmu a wydala nie mniej to nie jest dobre rozwiązanie na to wychodzi.
-
No i gdy ryba zdycha to również te wszystkie zgromadzone w jej ciele związki są uwalniane do wody.
-
Bezsęsu. Jeśli ryby są zabierane, to następnie są zarybienia nowymi, które, teoretycznie, mają ich ubytek uzupełniać. Fakt, że ryby są u nas na masową skalę zabierane wpływa jedynie na to, że łowimy żyletki i kroczki, bo (prawie) nic w tym kraju nie ma szans urosnąć do interesujących nas rozmiarów.
-
No tak ale wyławia się większe niż te, którymi się zarybia, a te którymi się zarybia często gęsto są od razu wyłapywane, co znamy z obserwacji co bardziej zachłannych kolegów na łowiskach.
Ważne by bilans wyszedł na zero.
Moim zdaniem sytuacja byłaby idealna gdyby te większe zwracano wodzie (bo są przecież niejadalne), zaś zabierano by takie średniaki. Co nie znaczy, że wszystko co na haku zawiśnie. Z daleko posuniętym umiarem. Tak na jeden obiad. I bez przymusu zabierania oczywiście hehe :)
No i umiar w zanęcaniu.
-
Krótko mówiąc dla zdrowia wody najlepiej, żeby nic w niej nie pływało :D
Sorry, ale ja wolę żeby większość stosowała C&R (musowo w przypadku okazów) oraz nauczyła się, że wystarczy odrobina towaru, by ryby zanęcić.
-
Sorry, ale ja wolę żeby większość stosowała C&R (musowo w przypadku okazów) oraz nauczyła się, że wystarczy odrobina towaru, by ryby zanęcić.
No i wedle obliczeń wówczas coraz bardziej użyźnia się wodę, a gdy zbiornik jest mały to po kilkudziesięciu latach niestety ale zrobimy z niego szambo ;-) Powstaną przyduchy i tym samym sami ryby wykończymy. Takie są prawa fizyki.
Dla wody najlepiej jest aby tyle co w nią wleci - również tyle z niej wyjąć.
Zakaz nęcenia można wprowadzić - ale nakaz nęcenia oszczędnego to już jest sprawa nie do sprawdzenia. W UK, gdzie ludzie nie są tak nauczeni do kombinowania, może i sami przestrzegają pewnych norm ale u nas to wydaje mi się to mało możliwe do wykonania.
-
Sorry, ale ja wolę żeby większość stosowała C&R (musowo w przypadku okazów) oraz nauczyła się, że wystarczy odrobina towaru, by ryby zanęcić.
No i wedle obliczeń wówczas coraz bardziej użyźnia się wodę, a gdy zbiornik jest mały to po kilkudziesięciu latach niestety ale zrobimy z niego szambo ;-) Takie są prawa fizyki.
Dla wody najlepiej jest aby tyle co w nią wleci - również tyle z niej wyjąć.
Zakaz nęcenia można wprowadzić - ale nakaz nęcenia oszczędnego to już jest sprawa nie do sprawdzenia. W UK, gdzie ludzie nie są tak nauczeni do kombinowania, może i sami przestrzegają pewnych norm ale u nas to wydaje mi się to mało możliwe do wykonania.
U mnie funkcjonowało coś takiego już kilkanaście lat temu nad jednym ze zbiorników. Tzw. Starą Odrą. W innych watkach już o tym wspominałem.
Już 15-20 lat temu obserwowaliśmy psucie tej wody spowodowane wrzucaniem wielkiej ilości drobno zmielonych zanęt. Woda w czasie upałów wyglądała tragicznie. Na płyciznach prawie szambo. Trwało to ze 2-3 sezony, aż zarząd koła wprowadził zakaz nęcenia drobnymi zanętami na tej wodzie. Pomogło.
Zakaz był w miarę przestrzegany. Zwłaszcza w czasie weekendów pojawiały się kontrole.
Jasne że nie wyeliminowano tym zakazem całkowicie nęcenia sypkimi zanętami. I w sumie chyba nie taki był zamiar...
Nie było jakiegoś wariactwa że każdemu wędkarzowi zaglądano do wiadra, torby i bóg wie gdzie. Wszystko w granicach rozsądku.
-
Tak jak pisał kolega Koczownik też jestem zdania, że jeśli zabierać to tylko średnie ryby. Dlatego jestem za widełkowymi wymiarami ochronnymi.
Z drugiej strony. Nigdy nie zdarzyło mi się w ciągu jednego dnia na wodzie stojącej użyć 2 kg zanęty. Paczka 2 kg starcza mi na 4 - 6 sesji.
-
Tak jak pisał kolega Koczownik też jestem zdania, że jeśli zabierać to tylko średnie ryby. Dlatego jestem za widełkowymi wymiarami ochronnymi.
Z drugiej strony. Nigdy nie zdarzyło mi się w ciągu jednego dnia na wodzie stojącej użyć 2 kg zanęty. Paczka 2 kg starcza mi na 4 - 6 sesji.
To też zależy od wody. Są zbiorniki gdzie zabieranie małych ryb, nawet poniżej wymiaru ochronnego jest raczej wskazane.
Przykład: Bardzo proszę - Kolejna stara odra w mojej okolicy. Bywały sezony takiego wysypu krasnopióry że masakra. W tym około 4ha (z trzcinowiskami około 6ha) zbiorniku nie wiem ile jej było..Chyba tony. W latach 90tych dobrze pamiętam takie sezony gdzie w miarę spokojnie można było łowić tylko na kostkę ziemniaka. I to sporą. Taką wielkości kostki do gry i tak targały krasnopióry. Były jej niewyobrażalne ilości.
Wówczas zarząd koła zupełnie nie zwracał uwagi na zabieranie niewymiarowych wzdręg. Ba, w sumie to chyba nawet byli zadowoleni.
Podobnie bywało na niektórych jeziorach z małym i średnim leszczem. Tzw, przeleszczenie. Ogrom skarłowaciałych leszczaków...
Najpewniej problem można ograniczyć poprzez wprowadzenie do wody dużej ilości drapieżnika. Ale to już trochę inny temat..
Aha. Żeby nie było, że szczupaka na tej starej odrze brakowało :) W owym czasie było go dużo, bardzo dużo. Woda ta jesienią była naszym szczupakowym eldorado. Zaczynało się po przymrozkach...
Ale gdyby akwen jeszcze dorybić szczupakiem w ilości zdecydowanie niezgodnym operatem, to pewnie by pomogło :)
Tylko że to bardziej złożone. Myślę że owszem, w ciągu 2-3 sezonów szczupaki uporałyby się z drobnicą. Ale co dalej? Szybko osiągnęłyby masę 5kg i więcej. Kanibalizm, owszem. Ale i tak dużo by go zostało. Bardzo ucierpiałaby na tym populacja cennego dla nas lina.
Mówię tu o hipotetycznej sytuacji wypuszczania wszystkich ryb. Tzw. akwen C&R. Hmm...
Na szczęście podobne problemy dotyczą raczej tylko nielicznych zbiorników.
Weźcie proszę pod uwagę to, że osobiście jestem zdecydowanie zwolennikiem C&R. Stosuję tę zasadę od kilku sezonów względem wszystkich złowionych ryb.....
-
Tak w skrajnych przypadkach z pewnością mogą wystąpić wyjątki. U mnie na jeziorze jest tak teraz z małym bolenikiem. Jest go więcej niż uklei... także wiem o czym mówisz. Mój post odnosił się do sytuacji nie odbiegających od normy.
-
Tak w skrajnych przypadkach z pewnością mogą wystąpić wyjątki. U mnie na jeziorze jest tak teraz z małym bolenikiem. Jest go więcej niż uklei... także wiem o czym mówisz. Mój post odnosił się do sytuacji nie odbiegających od normy.
Boleń?? O kurczę..nigdy bym nie pomyślał że może być problem z boleniem.
Tak już na marginesie. Tata opowiadał mi, że w latach 60-tych znał zbiornik ze skarłowaciałymi linkami! Mówił że było go zatrzęsienie. Ale tylko tak do 20-25 cm. W większości takie "na żywca". Szczupak także tam występował. Ale najpewniej nie radził sobie z powodu ogromnej ilości zielska. W wodzie tej występowały chyba tylko linki i szczupaki. tata mówił że na innego żywca (choćby przywiezione płotki) szczupaki nie brały. Tylko na linka.
-
Jeśli takie artykuły ukazywały się w tej gazecie, to nie dziwię się, że już jej nie ma. Wielkie brawa za umieszczenie tego artykułu tutaj :bravo:
-
Jeśli takie artykuły ukazywały się w tej gazecie, to nie dziwię się,że już jej nie ma.
Być może się mylę, ale z tego co pamiętam na kanwie tego miesięcznika powstał "Świat spinningu i muchy", który przekształcił się w "Wędkarski Świat". Od osądów wartości merytorycznej artykułu też byłbym daleki, bo wszystko zostało osadzone w pewnych określonych uwarunkowaniach.
Znam historię akwenu, gdzie w wyniku zarybień karpiem drastycznie spadła populacja linów. Ktoś napisze, że w WB karpie i liny w jednym stoją domu. I co z tego? To nie zmieni faktów, że w przypadku tego akwenu tak było.
-
Panowie a czy nie lepiej jest sypać robakami (pinka, caster, dendrobeną ) zamiast kolejnymi kilogramami zanęty w późniejszym etapie połowów ? Ja rozumiem że każdy ma swoje sposoby nęcenia, ale tylko krowa nie zmienia poglądów :P Ja w tym sezonie będę eksperymentował na każdej zasiadce :) W kalendarzyku wędkarskim zapiszę sobie kilka taktyk i będę sobie je testował :) Na dzień dobry spróbuje przez pierwsze 2 godz. używać do zwabienia ryby zanęty w koszyczku a później będę starał się ja utrzymać robakami w podajniku nie stosując już zanęty :) Może tu na forum wraz z Lucjanem wypracujemy wspólny sposób i taktykę nęcenia który będziemy stosować (powiedzmy w danym miesiącu) i dzielić się wynikami i spostrzeżeniami ? Co Wy na to :P Może stworzymy bazę taktyk wędkarskich portalu SIG :D
-
Esox był magazynem, w którym głównie były przedrukowywane materiały z zachodnich magazynów wędkarskich. UK, Niemcy, Norwegia itd...
Tam już w latach 90 można było przeczytać o łowieniu ryb na przykład na mielonkę, wszelkie inne nowoczesne metody połowu itd.
To było pierwsze okno na świat po 89 roku.
Mam sporo wycinków, kupowałem co miesiąc.
-
Może tu na forum wraz z Lucjanem wypracujemy wspólny sposób i taktykę nęcenia który będziemy stosować (powiedzmy w danym miesiącu) i dzielić się wynikami i spostrzeżeniami ? Co Wy na to :P Może stworzymy bazę taktyk wędkarskich portalu SIG :D
Ciekawy pomysł :)
-
Esox był magazynem, w którym głównie były przedrukowywane materiały z zachodnich magazynów wędkarskich. UK, Niemcy, Norwegia itd...
Tam już w latach 90 można było przeczytać o łowieniu ryb na przykład na mielonkę, wszelkie inne nowoczesne metody połowu itd.
To było pierwsze okno na świat po 89 roku.
Mam sporo wycinków, kupowałem co miesiąc.
Tomku, ja dzięki temu czasopismu zakochałem się w metodzie odległościowej, a następnie w "drgającej szczytówce" (w łowieniu szczupaków na... węgorze się nie zakochałem). Zobaczyłem tam wędziska "Drennana", czarne kołowrotki Shimano, wędkarzy łowiących karpie i leszcze zimą, ech! No też tak chciałem, nie inaczej.
Pięknie napisałeś - to było okno na świat. Mam większość numerów tego "okna".
-
Grzesiek, co do tych szczupaków jedzących liny to nie jest wcale tak do końca. Na wodach gdzie jest sporo szczupaka zazwyczaj jest sporo lina. On sobie poradzi. Duży szczupak tez pożera część wylęgu ptaków, co jest bardzo dobre dla wody, gdyż dużo ptactwa to potężny ładunek biogenów pochodzący z odchodów.
Same badania określiłbym jako takie, które miały pokazać, że w Polsce wędkarz nęcąc zabiera z wody ryby, czyli wprowadza biogeny (zanęta), jednocześnie je usuwa (zabierając połów). Ich wyniki nie są w ogóle potrzebne do pokazania tych z uczelni w Cardiff (nie Carditt). które są o wiele bardziej istotne. Dowodza one, że zanęty 'nawożą' mocno zbiornik...
Jednak ogólnie powinniśmy wiedzieć, że nie na wszystkich wodach jest źle - tam gdzie jest głęboko lub woda jest czysta, powinno być więcej tlenu rozpuszczonego w wodzie. Rośliny naczyniowe, czyli te 'duże' - pozwalają na to aby ryby mogły odbywać tarło, więcej w wodzie też będzie pokarmu. Więc do pewnego momentu azot i fosfor nawet jest OK. Problem pojawia się jak woda jest mętna, jak pojawiają się zakwity. Światło nie dociera głęboko, rośliny naczyniowe się nie wykształcają, biogeny zaś powoduja rozwój jednokomórkowców, w tym sinic. Te znowu wytwarzają toksyny, często też mogą obumierać, przy spadkach temperatury, co powoduje obniżenie się poziomu tlenu w wodzie i może dojść do masowego śnięcia. Wysokie temperatury tez nie sprzyjają temu.
Dlatego na zbiornikach z brudną wodą powinniśmy zachowywać umiar. Przede wszystkim nawyk wyrzucania resztek zanęt, ciast, przynęt do wody jest naganny. Nie powinno się do wody wrzucać niczego, żadnych resztek, żadnych śmieci. Nawet sikać powinniśmy pod drzewo a nie do wody. Nęcenie tez powinno być w normie. Łowiąc metodą, koszykiem, lub nęcąc mało i często stosujemy zazwyczaj małe dawki. Gorzej jest przy nęceniu kulami, zwłaszcza donęcaniu, gdy ryba nie bierze. To taki naturalny odruch aby donęcić, nieprawdaż? Jednak o wiele lepiej jest zmienić coś w naszych zestawach, miejscu gdzie łowimy. Ja osobiście rzadko kiedy zużywam więcej niż litr zanęty na sesji, może latem, na dobrej wodzie pójdą dwa litry. Nie trzeba wcale wielkich ilości, jak ryba nie bierze, to automatycznie mniej 'towaru'trafia do wody...
Myślę, że powinno się stawiać przede wszystkim na jakość a nie na ilość.
To co powinniśmy jeszcze wiedzieć, że proces niszczenia wody powodują karpie i amury. Te pierwsze zwłaszcza w większej ilości moga wiele zmienić, bo ryja w dnie, jednocześnie czynią wode mętną. Moga powodować, że nasila się proces kumulacji biogenów, przyspieszający zarastanie jezior. Jeżeli znikną rośliny, to wiele gatunków nie może się wycierać (lin, karaś). Amur zaś pożera spore ilości roślin naczyniowych i wydala przez to duże ilości biogenów (azot i fosfor są właśnie w odchodach). Dlatego przy zarybieniach tak ważne jest dopasowanie ilości karpi i amurów do specyfiki łowiska. Jeżeli wpuści się zbyt dużo ryb tych gatunków, to można zachwiać ekosystemem całego zbiornika, dlatego jest to bardzo ważne aby działać rozsądnie...
Panowie a czy nie lepiej jest sypać robakami (pinka, caster, dendrobeną ) zamiast kolejnymi kilogramami zanęty w późniejszym etapie połowów ? Ja rozumiem że każdy ma swoje sposoby nęcenia, ale tylko krowa nie zmienia poglądów :P Ja w tym sezonie będę eksperymentował na każdej zasiadce :) W kalendarzyku wędkarskim zapiszę sobie kilka taktyk i będę sobie je testował :) Na dzień dobry spróbuje przez pierwsze 2 godz. używać do zwabienia ryby zanęty w koszyczku a później będę starał się ja utrzymać robakami w podajniku nie stosując już zanęty :) Może tu na forum wraz z Lucjanem wypracujemy wspólny sposób i taktykę nęcenia który będziemy stosować (powiedzmy w danym miesiącu) i dzielić się wynikami i spostrzeżeniami ? Co Wy na to :P Może stworzymy bazę taktyk wędkarskich portalu SIG :D
Ciekawy pomysł! :bravo:
Można pomyśleć o jakiś doświadczeniach :)
-
W książce Czesława Grudniewskiego "O rybach dla wędkarzy", autor pisze:
"Przejście jezior z jednego typu do następnego trwa w normalnych warunkach wiele tysięcy lat. Obecnie procesy eutrofizacji, czyli starzenia się zbiorników, przyspieszyły się wprost niewiarygodnie. Z wielu obserwowanych przykładów wynika, że przyspieszenie to może osiągać nawet wartości tysiąckrotne. Oznacza to, że stan, jaki jezioro osiągnęłoby normalnie po 1000 lat, obserwujemy już po upływie roku! "
Tak jak Luk wyżej napisał ważne są nawet drobiazgi - ogryzek wrzucony do wody, niedopałek. Jeśli takie drobiazgi przemnożymy przez liczbę odwiedzających jezioro to nam wyjdzie wagon.
Ale trzeba też sobie uświadomić, że zanęty to tylko jeden z elementów. Zacytowany autor nawet ich nie wymienia niżej, a wskazuje na bezpośrednią przyczynę czyli - ścieki, nawozy z pól, chemia, zanieczyszczenia atmosfery itp.
Zobaczyłem tam wędziska "Drennana"
A tak, tak -o takich firmach jak Drennan można było wówczas w Polsce dowiedzieć się tylko z Esoxa.
Co zauważam - w tamtych czasach w Europie Zachodniej nie było dogmatu C&R. Była - moim zdaniem - zdrowa wolność wyboru. Pamiętam nawet słowa jakiegoś autora, który pisał: "Na co mi wielki, stary karp" he :D
-
Koczownik, straszny wpływ na jakość wody mają tez ptaki, a zwłaszcza kormorany. Ich duże stada oznaczają naprawdę spory ładunek biogenów. Na takim Rybniku jak były to ich ilość oceniano na tysiąc sztuk. One wydalają strasznie dużo - i taka woda otrzymała spory ładunek zanieczyszczeń. W UK chroni się ptactwo wodne - ale minus tego jest taki, że mnożą się i jest ich zatrzęsienie, użyźniają wodę w straszny sposób i przyspieszają procesy eutrofizacji, Wyżerają trawę dookoła łowiska - która wiąże taki azot, i wprowadzają go później do wody sr...jąc. Ochrona ptaków oznacza niestety niekorzystne warunki dla innych zwierząt. Normalnie lisy zrobiłyby swoje...
-
A tak. Na większości wód linowych jest dużo szczupaka (nawet nazwa: wody linowo - szczupakowe). Zgadza się. Podobnie było na tej wodzie. Jak wspominałem była to nasza najlepsza meta na szczupaki.
Z tej około 4ha wody (plus 2-3ha bagien) rocznie łowionych było ze 100 albo i więcej szczupaków. A i tak nadal było ich tam bardzo dużo :) I tak przez kilka sezonów na początku lat 90tych.
Akwen ten był dosłownie fabryką ryb.
Mówiłem tylko o hipotetycznej sytuacji mocnego dorybienia szczupakiem. Ale sam nie wiem ile trzeba by go wpuścić aby zrobił porządek z drobnicą...20, 30, 40 sztuk na hektar...To już musiałyby być abstrakcyjne ilości.
Drobnicy było tam ogromnie dużo. Gospodarze byle jakim bambusem i na chleb w ciągu popołudnia łowili całe wiaderko krasnopiórek i płotek dla kaczek.
Ba krasnopióry często trafiały się powyżej pól kilograma :) A bywały takie i pod kilogram. Naturalnego pożywienia w tej wodzie było olbrzymia ilość.
Sypkie zanęty mają swoje zalety. Mam na myśli głównie smużenie. Bywa to czasem kluczowe przy łowieniu linów.
Teoretycznie można próbować zastąpić smugę zapachem.
Tylko pojawia się kolejna zagadka. Z czego robione są te różne aromaty i atraktory dla ryb i czy aby na pewno są one mniej szkodliwe dla środowiska od sypkiej zanęty.
Moim zdaniem najlepszy jest zdrowy rozsądek zarówno przy stosowaniu sypkich zanęt, jak i aromatów.
-
Masz rację Grzegorz, rozsądek i umiar to podstawa :thumbup: Mam nadzieję, ze wielu wędkarzy zacznie stosowac zasadę łowienia wg humoru ryb, czyli taką, że jeżeli zaczynamy sesję od wprowadzenia 4-6 koszyków i póżniej zarzucamy co 10 -15 minut, to w ten sposób sami kontrolujemy ile do wody dostaje się zanęty. Łowiąc z klipem, precyzyjnie, mając plan - jesteśmy w stanie dobrze się dopasować. Przy Metodzie naprawdę niewiele trzeba miksu...
Dużym plusem też jest zrobienie przez Lorpio, Trapera i inne firmy mniejszych paczek. Dla mnie to strzał w dziesiątkę, bo wędkarze będa używali takich zanęt z umiarem, cena tez jest odpowiednia. Lepiej dać mniej zanęty lepszej jakości niż walić wiadra taniego futru.
Na pewnych wodach natomiast, powinno się robić limity użycia zanęt, bądź też popychać wędkarzy w stronę używania pinki lub białych robaków. Właśnie białe robaki sa naturalne i można na nie łowić wszystko. Dla fanów Metody sa koszyki z Koruma 'grub feeder', masa innych firm oferuje zaś koszyki do normalnych zestawó, czy to prostych, czy też helikopterów. Na pewno można wodom w ten sposób pomóc.
Jakby nie było, rośnie świadomość pośród wędkarzy, to cieszy! :thumbup:
-
Lucjan a dlaczego rośnie świadomość wędkarzy ? Odpowiedź jest prosta :) Dzięki takim produkcją jak Twoje i temu forum, gdzie w miłej i przyjaznej atmosferze wymieniamy poglądy, obserwacje i doświadczenia bez obelg i konfliktów :) Sami przez to dochodzimy do własnych wniosków ( Zazwyczaj słusznych) nie musząc udowadniać nikomu czegoś na siłę :) W kwestii nęcenia koszyczkami to ja rzadko kiedy wcześniej zanęcam łowisko przed podaniem przynęty :) Prędzej po kilkunastu rzutach koszyczka z przynęta, jak brania ustają, strzele jakimś pelletem w łowisko by drobne pluski zaciekawiły rybę :) Nawet nie wiem czy po całej dniówce łowiąc na 2 wędki wrzucę te 2 kg zanęty :P
-
My wędkarze, którzy myślimy o tym aby wody były rybne - mamy taką świadomość.
Niepokoi mnie jednak, że typowemu wypoczywającemu nad jeziorem wczasowiczowi, który ryb nie łowi - niezmiernie trudno jest to przetłumaczyć, a nawet dotrzeć do niego z taką alarmującą informacją. Zrozumieją ją pewnie i oni gdy woda zamieni się w coś z wyglądu podobnego do zielonej farby ftalowej - ale to będzie dla jeziora za późno. Czytałem, że o ile rzeki oczyszczają się samoistnie, to jeziora nie. Wymiana wody i dna (mułu) chyba również nie wchodzi w grę.
-
Tomek, wody stojące też się samooczyszczają, ale wolniej, dużo wolniej.
Niestety w Polsce ochronę środowiska zaczęto 'uprawiać' tak naprawdę po zmianie systemowej, wtedy dopiero zaczęto dbać. Wiele osób obwinia kapitalistów o zamknięcie wielu fabryk i zakładów w Polsce, ale przykra prawda jest taka, że w wielu wypadkach byli to straszni truciciele, czy to wody czy powietrza. W normalnych warunkach nie potrafili działać według nowych norm.
W przeciwieństwie do takich Szwedów nie mamy wpojonych głęboko zasad współżycia z przyrodą. Widok śmieci wyrzucanych w lesie nie jest u nas rzadkością, w innych krajach to straszna zbrodnia. Nieszczelne szamba, wylewanie gnojówki w miejscach niedozwolonych, spuszczanie ścieków do rzeki - to rzeczy które wciąż są u nas na porządku dziennym, sami jako wędkarze mamy w pamięci chociażby Wartę i potężne zatrucie tej rzeki kilka miesięcy temu. Dlaczego u nas się nie działa tak jak na zachodzie? Przepisy niby mamy, ale czy się ich mocno przestrzega? Inspektorat Ochrony Środowiska jest nieudolny, nie słyszałem aby mieli wysoką skuteczność, sprawca jest albo nieznany alb nie można mu czegoś udowodnić. Niestety, przyroda, natura - nie ma u nas jeszcze tej wartości co w innych krajach. Dlatego tez mamy taką sytację a nie inną, sami wędkarze udają 'głupa' i wysuwają niemożliwe do zrealizowania żądania pod adresem PZW, państwa - żądając ryb. Nie rozumieją jednak, że to oni sami spowodowali, że źródełko się wyczerpało. Zamiast poczekać aż się napełni, pomóc - chcą łowić jeszcze więcej, są jeszcze bardziej pazerni.... Wielu wierzy, że są cudowne przynęty czy zanęty, jednak w wodzie gdzie nie ma ryb, i cud na cudy nie da nam wyników.
Dlatego trzeba czasu, aby to pokolenie nie chcących się zmienić, udających 'głupa'właśnie, ustąpiło miejsca innym , bardziej świadomym. Powoli to się wydarza
-
To wszystko prawda.
Zawsze trzeba mieć świadomość jednego - realiów polskich.
W krajach zachodnich nie było zaborów, biedy, potrzeby kombinowania, aby przetrwać.
Naszą mentalność zwichrowały warunki zewnętrzne i musi minąć jakiś czas, abyśmy się oczyścili z tego.
-
Dość ciekawy filmik.
Widzimy, jak ryby reagują na sypką zanętę. Chwilę po zanęceniu, kiedy w wodzie unosi się jeszcze mnóstwo jej frakcji, ryby chętnie ją pobierają.
Jednak już po opadnięciu na dno, zdecydowanie traci na swojej skuteczności. Nie wzbudza już w rybach większego zainteresowania. W zasadzie nie jest już zjadana.
Dopiero kolejna porcja zanęty zachęca ryby do ponownego żerowania...
Jasne. Nie można generalizować.
Ale daje do myślenia.
https://www.youtube.com/watch?v=JfCjD97VVQc#t=798.289678 (https://www.youtube.com/watch?v=JfCjD97VVQc#t=798.289678)
-
I potwierdzona została "najprawdziwsza prawda", że drobna ryba unika jasnych plam na ciemnym dnie, ale - jak było widać - nie przeszkadza to całkowicie drapieżnikowi oraz średniej rybce.
-
Fajny filmik! Wiele zależy od koloru wody - tutaj była bardzo przejrzysta.
Na pewno widać jak wielkie znaczenia ma opad i dlaczego waggler jest taki skuteczny, jak i podciąganie zestawu. Ryby całkiem inaczej reagują na to co opada lub co właśnie opadło na dno. Aczkolwiek zawieszona nad dnem przynęta wcale nie działa :)
-
Dużo okonia :) Szkoda że na filmie nie ma pokazanej innego koloru zanęty :) W pierwszej części filmu widać, że haczyk i pęczek robaków są za duże dla ryb, które tam pływają.
-
Jest to też kolejny pomysł dla przemysłu wędkarskiego - zrobić podskakującą przynętę na baterie :D