Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => Sposoby i pomysły na zmiany => Wątek zaczęty przez: Luk w 19.07.2016, 21:41
-
Artykuł ze strony głównej SiG
https://splawikigrunt.pl/artykuly-i-porady/wedkarska-publicystyka/dlaczego-jest-tak-jak-jest
Wiem, że temat ten wałkowaliśmy wielokrotnie. Ale trzeba powoli zacząć coś robić więcej. Nie wiem jak Wy, ale ja mam propozycję, abyśmy zaczęli zbierać siły do jakiegoś wspólnego działania. Nie mogę znaleźć namiarów do Piotra od 'Pazernych zabójców wód PZW', ale chyba czas dojrzewa aby coś zmajstrować w skali o wiele większej niż dotychczas. Jest sezon urlopowy, ale aby coś zrobić w styczniu, dobrze to zaplanować w maju :)
Dlaczego jest tak jak jest? No właśnie. Podstawową przyczyną jest to, że nie robimy nic, lub zbyt mało. Nie trzeba podpalać siedziby PZW lub topić łodzi rybackich wcale :) Wystarczy się zebrać do wspólnego działania. My na SiGu to tylko mała grupa, ale takich jak my jest mnóstwo, rozsianych po Polsce i Europie... Petycja, listy nękające, wspólne działania grup wędkarskich, youtuberów. Trzeba zacząć coś robić, chyba, że chcemy łowić tylko na komercjach lub oglądać widoki na wodach PZW :D
Co myślicie o jakieś wspólnej akcji, zrobieniu petycji? Jak przekonać tych co biorą wszystkie złowione ryby, że jesteśmy po tej samej stronie barykady?
-
Tylko jak to ugryźć ??
-
Może ktoś ma jakieś zaplecze polityczne żeby zorganizować jakąś petycje?
jeśli chodzi o namowe ludzi by nie zabierali ryb to temat rzeka.
-
Luk co mogę powiedzieć...100% poparcia z mojej strony masz. Zmiany są niezbędne, to prawda. Wszystkimi kończynami poprę każdą inicjatywę., służącą poprawie naszym wodą :bravo: :thumbup:.Chyba najwyższa pora na konkretne działania.
-
Ja myślę, że przekonać "po dobroci" będzie trudno.
Takie zachowania trzeba narzucić zakazem i nakazem. Jeżeli ktoś się obrazi i odejdzie przez to z PZW to super. Mniej głąbów zostanie do odławiania ryb.
Jeżeli wody są własnością państwa to kasa na operat i tak musi się znaleźć bez względu na ilość członków opłacających kartę wędkarską (jeżeli się mylę to mnie poprawcie).
Ja to widzę tak:
1. Zebranie grup w kołach i udanie się na walne zebrania.
2. Wybór prezesa spośród "swoich", a jeżeli to nie jest konieczne do skutecznego zarządzania wodą to niech zostanie stary.
3. Przegłosowanie własnych postulatów zaostrzających limity połowów RAPR zarówno ilościowe jak i jakościowe.
4. Przekształcenie wody PZW w wodę klubową, stowarzyszeniową lub inna nie zarządzaną przez PZW.
-
Radar, pomysł ciekawy ale niestety nie wykonalny ze względów formalnych
-
Luk ja znam Piotrka bardzo dobrze . Ma sklep wędkarski koło Kanału żerańskiego zresztą najbliższy sklep wędkarski do którego jeżdze :) . Jak chcesz to go poproszę o namiary. A to są namiary do jego sklepu http://sklepwedkarskirapa.pl zakładka kontakt i wszystko jasne :) . W skepie z reguły jest on lub jego kumpel ale przeważnie Piotrek .
Pozdrawiam
Marek
-
Wszystko jest do zrobienia- nie takich prezesów sie obalało
Ale stety lub niestety do tego jest potrzebna determinacja, zgrana paczka duuuuzo poświęconego czasu i upór oraz poparcie większości wędkarzy. Bez tego - no właśnie niestety lipa
Pukać do drzwi, wchodzić oknem. Nie pisać petycji listów tylko chodzić chodzić i jeszcze raz chodzić.
Listy wędrują w koszu często nie czytane.
-
Zobaczymy więc co się uda wykręcić :)
Co do petycji, to mam kilka pomysłów. Jak również na wysyłanie mailowych 'żądanio-próśb' do prezesa i jego pomagierów, Można robić konkretne akcje, jak dostanie nasz Dionizy kilkaset maili, to będzie miał co robić :D
Najważniejsza sprawa to utworzyć wspólny 'front'. Trzeba w jakiś sposób włączyć jak najwięcej osób do akcji. Przydałoby się też poprawić pewne postulaty. Bo wędkowanie za 200 PLN na rok w całej Polsce to nonsens. Istotne jest to, aby protest stał się ogólnopolski, bo po protestach na Twardej wyszło niby, że to wędkarze okręgu mazowieckiego protestują.
Tak w ogóle to ciekawym może być postulat o utworzenie łowisk 'no kill' w każdym okręgu, i zarybienie ich mocno na start. To rzecz która jest korzystna dla wszystkich, aż dziw bierze, że te gamonie z ZG nie wpadli na to wcześniej...
-
Chętnie pomogę jak potrzeba.
Od siebie dodam, że byłem ostatnio na łowisku no kill gdzie właścicielem jest koło PZW. Właścicielem nie dzierżawcą co tam zobaczyłem odrzuciło mnie od dalszego przebywania tam (łuski na każdym stanowisku, śmieci itd.)
-
Luk pełne poparcie. Może spróbować z jakąś gazetą? Dzisiaj jestem mało twórczy (grill u szwagra) ale postaram się coś dodać od siebie.
-
Utworzenie łowiska 'no kill' w każdym okręgu to bardzo dobry pomysł. Ja tą zasadę stosuje na każdej wodzie gdzie akurat jestem jednak dużo jest takich wędkarzy głównie tzw. starej daty którzy wychodzą z założenia że jak zapłacił to musi już przez cały sezon nałapać tyle ryb aby mu się to zwróciło. Znam gościa na tak na oko 70-75 lat nad wodę jeździ rowerem bo ma ok. 700m nawet wędek nie składa i on łapie na potęgę. Wszystkim wkoło opowiada że ryby nie bierze jednak rozdaje. Nad wodę przyjeżdża 3-4 razy dziennie i siedzi po 2-3 godziny. I jak tu takiemu dziadowi staremu wytłumaczyć że wypadało by wprowadzić zasadę no kill ?
-
Niedaleko mnie na zalewie Wióry pewnie emeryt z łodzi łowi piękne sandacze. Kolega mój obok niego mieszka i mówił że chłop ma czas i codziennie jest nad wodą i codziennie potrafi złowić i zabrać do domu 2-3 sandacze a potem rodzinie rozdaje bo mu się w lodówce już nie mieszczą. Bez zmiany prawa to nic się nie zmieni, no i oczywiście ktoś powinien takiego Pana skontrolować jak spływa z łowiska, bo sama zmiana limitów nic w Polsce nie zmieni.
-
Utworzenie łowiska 'no kill' w każdym okręgu to bardzo dobry pomysł. Ja tą zasadę stosuje na każdej wodzie gdzie akurat jestem jednak dużo jest takich wędkarzy głównie tzw. starej daty którzy wychodzą z założenia że jak zapłacił to musi już przez cały sezon nałapać tyle ryb aby mu się to zwróciło. Znam gościa na tak na oko 70-75 lat nad wodę jeździ rowerem bo ma ok. 700m nawet wędek nie składa i on łapie na potęgę. Wszystkim wkoło opowiada że ryby nie bierze jednak rozdaje. Nad wodę przyjeżdża 3-4 razy dziennie i siedzi po 2-3 godziny. I jak tu takiemu dziadowi staremu wytłumaczyć że wypadało by wprowadzić zasadę no kill ?
Jurek chyba piszesz o tym gościu z Nowe Miasta :) . Jeśli to o nim to znam go b.dobrze
-
Słuchajcie, ja mam taki pomysł. Luk w swojej wypowiedzi wspomniał o youtuberach. Wiadomo, że internet i media to dzisiaj 4 władza a na pewno mnóstwo ludzi, którzy oglądają filmy.
Mój pomysł polega na tym, by stworzyć akcję na szeroką skalę i zaangażować w nią wszystkich youtuberów, którzy mają dużą oglądalność i ewidetnie propagują zasadę złów i wypuść.
Odsunąć na bok wszelkiego rodzaju "konkurencyjne" utarczki, jeśli takie są, i uderzyć wspólnie w temacie, który z pewnością jednoczy wszystkich wędkarzy.
Jak miało by to wyglądać? Wspólna akcja, pod jedną nazwą z POMYSŁEM. Każdy z youtuberów wrzucił by na swój kanał ten sam filmik, który stworzyła by jakaś grupa osób (w porozumieniu).
Tematem filmiku musi być jeden postulat (nie więcej) - utworzenie w każdym okręgu (a najlepiej przy każdym kole!) jednego łowiska NO KILL!
Oprócz tego, filmik musi nawoływać osoby oglądające do konkretnego działania, na przykład
- podpisanie petycji
- wysłanie maila do prezesa lub ZG PZW
- zebranie grupy osób w danym okręgu, przy danym kole i próba przegłosowania takiej inicjatywy
Co myślicie, Luk, co uważasz?
To musi być jakiś plan, jakieś założenie. Przygotowanie i "obwieszczenie" wędkarzom przypada Wam, Tobie Luk, ludzie - wędkarze zaś podejmą stosowne działania.
To musi być skoordynowane. To nie może być tak, że ktoś sobie wyśle maila jednego dnia, ktoś innego. Bo ciągle narzekamy, ciągle coś próbuje się robić ale zauważcie, że to jest protest w który zaangażowana jest mała ilośc osób i przez to jest bagatelizowane przez okręgi czy ZG PZW, co później też podkreślają w prasie, mediach. I taki protest traci na wadze.
Można spróbować zaangażować WŚ, oni dość solidnie propagują no kill. Mają też swoje kanały na YT. Może udostępnili by takie Video i zapewnili jakąś obsługę również "prasową" czyli artykuł o akcji itp. To dosyć istotne. Trzeba się również skontaktować z kolegą, który forsował no kill na Dzierżnie. Może uda mu się coś pomóc i poradzić, może uda mu się zorganizować środowisko "karpiowe".
-
Ja bym użył nazwijmy to twardszych środków (oczywiście nie jakiś skrajnych):
1. Zamiast organizować zloty SiG nad pięknym jeziorem zorganizować taki "zlot" na wiejskiej w Warszawie żebyśmy byli widoczni dla opinii publicznej. A jak media się tym zainteresują to pewne rzeczy potoczą się same. Na pewno te działania które podejmujemy/podejmujecie w necie też są istotne ale należy pamiętać że nie docierają one do szerszych mas obywateli wydaje mi się że nadal TV w Polsce jest takim medium które przy takich akcjach trzeba zaangażować.
2. Z tego co pamiętam chyba wystarczy 100.000 podpisów żeby zrobić tzw. Obywatelską inicjatywę ustawodawczą. Pozwoliłoby to nam na przedstawienie projektu ustawy. Oczywiście stowrzenie takie projektu musiaby się zająć jakiś profesjonalista lub grupa profesjonalistów. (nie wiem ). W końcu żyjemy w państwie demokratyczny, które daje nam narzędzia do realizacji taki projetów obywatelskich.
-
Julio zostaw w spokoju zloty SIG. Nie widzę przeszkód by zorganizować demonstrację. Na początek wołałbym spróbować innych działań, dopiero później można pomyśleć o demonstracji.
-
Witam u mnie w kole to nie przejdzie dopóki stare dziadki nie wymrą i zarząd się nie zmieni to nici a na dodatek koło ma tylko jeden staw a inne do okoła mają po 2 albo i 3 stawy .Szczerze już nie mogę słuchać tego marudzenia nad wodą ,że nic nie bierze itd ,siedziałem ostatnio trochę na rybach i tak właśnie było a potem rozmawiałem ze znajomym ,który jechał już do domu i pytam jak tam łowy a on na to ,że ma 3 liny 30cm ,1 karasia i wzdręgę i pytam go czy to brał a on ino popatrzył i mi powiedział to ,że ja wypuszczam ryby nie znaczy ,że on też będzie i na koniec mówi ''staro wszystko przemiele co chyca i bydą klopsy".
I wszystko w temacie ale ja jestem za zasadą NO KILL :thumbup:
-
P.S. Zapominałem dodać tak jak wspomniał autor tego artykuły nie tylko ZG PZW jest tu wszystkiemu winne jest to problem złożony i wielowątkowy zaczynając od samego prawa, poprzez rozmytą odpowiedzialność a kończąc na organizacji. Tak więc wydaje mi się że głównym problem leży w naszym ustawodawcy a co za tym idzie Parlamencie tak więc nie powinniśmy naszych działań kierować w stronę PZW, a pokazać naszemu ustawodawcy że jest problem i tam trzeba szukać rozwiązania.
-
Julio zostaw w spokoju zloty SIG. Nie widzę przeszkód by zorganizować demonstrację. Na początek wołałbym spróbować innych działań, dopiero później można pomyśleć o demonstracji
Taki tylko przykład dałem. Nic nie mam do zlotu SiG sam z miłą chęcią kiedyś bym się wybrał.
-
I gitara :)
-
I gitara :)
Demonstracja jest jedną z opcji. Druga wydaje się być bardziej odpowiednia na początek czyli inicjatywa ustawodawcza.
-
Politycy najprędzej zainteresują się tematem, jeśli dowiedzą się że działania PZW hamują wpływy do budżetu państwa wynikające z turystyki wędkarskiej. Nikt z zagranicy do polski na ryby nie przyjeżdża, za to polacy masowo jeżdżą po europie żeby połowić i przy okazji wydać tam swoje pieniądze- czyli straty dla budżetu. Wędkarze nie inwestują w sprzęt, bo po co skoro i tak nic nie złowią (mam kilku znajomych co mówią tak w prost), czyli kolejne straty dla budżetu z podatków wliczonych w cenę wędek itp. Mieszkam na pojezierzu, w zasadzie wędkarstwo powinno być podstawową formą spędzania czasu dla małolatów (kiedy ja miałem lat kilkanaście, każdy latał z wędkami nad wodę), od kilku sezonów nie widuję dzieciaków z wędkami nad wodą, a to też przekłada się na obroty sklepów wędkarskich- kiedyś w okolicy było prawie 10 sklepów, dziś są 2 albo 3, czyli kolejne straty dla budżetu.. Podsumowując, mogłaby się uzbierać spora kwota wobec ktorej 'pazerne małpy z cyrku' nie przeszły by obojętnie
-
Witam u mnie w kole to nie przejdzie dopóki stare dziadki nie wymrą i zarząd się nie zmieni to nici a na dodatek koło ma tylko jeden staw a inne do okoła mają po 2 albo i 3 stawy .Szczerze już nie mogę słuchać tego marudzenia nad wodą ,że nic nie bierze itd ,siedziałem ostatnio trochę na rybach i tak właśnie było a potem rozmawiałem ze znajomym ,który jechał już do domu i pytam jak tam łowy a on na to ,że ma 3 liny 30cm ,1 karasia i wzdręgę i pytam go czy to brał a on ino popatrzył i mi powiedział to ,że ja wypuszczam ryby nie znaczy ,że on też będzie i na koniec mówi ''staro wszystko przemiele co chyca i bydą klopsy".
I wszystko w temacie ale ja jestem za zasadą NO KILL :thumbup:
Właśnie w takich sytuacjach trzeba ruszyć dupę a nie czekać aż wymrą - tylko obalić takie zarządy prezesów o pożal sie pa........
Działać działać i jeszcze raz działać nie siedzieć z założonymi rękoma i narzekać
Jedno koło drugie i po sznurku do kłębka
-
Już samo to, że każdy z nas zna co najmniej jedną osobę/historię/sytuację w której to limity były przekraczane, zasady łamane, ba, wręcz olewany był rozsądek świadczy o tym, jak ciężka jest sytuacja. Każdy za każdym razem widzi mięsiarzy nad wodą. Ale obawiam się też, że czekanie, aż 'wymrą' nic nie da. Sam niestety widywałem i znałem osoby we wcale nie podeszłym wieku, które zasadę C&R jawnie wyśmiewały słowem i uczynkiem ;) Wiele razy nad wodą próbowałem zwrócić uwagę, czasem ostrzej, na wyraźnie łamane przepisy - reakcje nie warte opisu.
Zmian potrzebuje cała struktura antycznego już przecież PZW. Pytanie tylko jak wywrzeć na nich nacisk, nie będę się mądrzył bo sam nie mam żadnego pomysłu.
Ucieczka w stronę komercji i nie płacenie składek nic nie da raczej, dalej zostaje 90% wędkarzy odwiedzających wody PZW, zresztą chyba wszyscy jeśli chodzi o urok wody wyżej stawiają naturalne zbiorniki.
Demonstracje? Choć szanuję i gratuluję inicjatywy to jak widać nic nie dają. Ten zarząd jest raczej nietykalny, tak jak wszystkie ich ustawy.
Największa szansa w kontrolach -gdyby wszyscy oni mieli świadomość, że na łowisku pojawi się ktoś, kto zajrzy im do bagażnika czy siatek i wje**e porządny mandat, mogłaby coś odmienić. Choć na to też chyba nie ma co liczyć. PSR - za dużo kosztuje utrzymanie nawet tak nie wystarczającej liczby strażników. Policja? Rzadko widuję. SSR - brak uprawnień, szkoleń.
Rzeczywiście bardzo dobry pomysł z tymi łowiskami no kill - odpowiednio kontrolowanymi, może gdyby zobaczyli, że spora część wędkarzy ( młodsi, zwolennicy C&R) odwiedza głównie takie miejsca, zobaczyli ich popularność, może to by było to.
-
Politycy najprędzej zainteresują się tematem, jeśli dowiedzą się że działania PZW hamują wpływy do budżetu państwa wynikające z turystyki wędkarskiej. Nikt z zagranicy do polski na ryby nie przyjeżdża, za to polacy masowo jeżdżą po europie żeby połowić i przy okazji wydać tam swoje pieniądze- czyli straty dla budżetu. Wędkarze nie inwestują w sprzęt, bo po co skoro i tak nic nie złowią (mam kilku znajomych co mówią tak w prost), czyli kolejne straty dla budżetu z podatków wliczonych w cenę wędek itp. Mieszkam na pojezierzu, w zasadzie wędkarstwo powinno być podstawową formą spędzania czasu dla małolatów (kiedy ja miałem lat kilkanaście, każdy latał z wędkami nad wodę), od kilku sezonów nie widuję dzieciaków z wędkami nad wodą, a to też przekłada się na obroty sklepów wędkarskich- kiedyś w okolicy było prawie 10 sklepów, dziś są 2 albo 3, czyli kolejne straty dla budżetu.. Podsumowując, mogłaby się uzbierać spora kwota wobec ktorej 'pazerne małpy z cyrku' nie przeszły by obojętnie
Niestety, na forum mieliśmy naukowców z IRŚ, co twierdzili coś innego. Według nich turystyka wędkarska nie będzie nigdy znaczącą rzeczą w Polsce. Mają jakieś własne teorie... Co gorsza, komu wierzyć będą politycy? Nam czy naukowcom z IRŚ? Trzeba pomyśleć jak to ugryźć :)
Piker, co do zmian, to ja myśłę o tym, aby połączyć siły - jako wędkarze. Bez patrzenia na C&R, kto co zabiera. Nie ma co walczyć z wiatrakami, ludzie będą zabierali. Niech po prostu wody się mocno zarybia, wody bardziej kontroluje, niech istnieją łowiska no kill. Nie powinniśmy zmieniać mentalności ludzi, bo to długi proces. Można zmienić natomiast przepisy, prawo, ludzi w PZW. To się dokona szybciej. Dlatego najlepiej jest właśnie zebrać cały ten gniew ludzi i ukierunkować. W stronę Twardej 42 :D
-
Niestety, na forum mieliśmy naukowców z IRŚ, co twierdzili coś innego. Według nich turystyka wędkarska nie będzie nigdy znaczącą rzeczą w Polsce. Mają jakieś własne teorie... Co gorsza, komu wierzyć będą politycy? Nam czy naukowcom z IRŚ? Trzeba pomyśleć jak to ugryźć :)
To jest właśnie największą przeszkodą. Ci ludzie są kompletnie oderwani od rzeczywistości. Żyją jak w jakimś matriksie sprzed 50 lat. Trzeba zmienić prawo, bo ono nie przystaje do obecnych czasów. A jak je zmienić, skoro osoby na górze twierdzą, że wszystko jest ok?
Na ZZ nie ma ryb, a badania IRŚ i ZG wykazują, że należy odnowić tam flotę rybacką i postawić kilka restauracji i punktów sprzedaży...
-
Niestety, na forum mieliśmy naukowców z IRŚ, co twierdzili coś innego. Według nich turystyka wędkarska nie będzie nigdy znaczącą rzeczą w Polsce. Mają jakieś własne teorie... Co gorsza, komu wierzyć będą politycy? Nam czy naukowcom z IRŚ? Trzeba pomyśleć jak to ugryźć :)
A jak je zmienić, skoro osoby na górze twierdzą, że wszystko jest ok?
Nie wiem czy czytałeś cały wątek, ale wcześnie pisałem jak można zmienić prawo "Obywatelską inicjatywą ustawodawczą" wystarczy zebrać 100000 podpisów (no problem) i przedstawić projekt ustawy który będzie musiał być poddany głosowaniu w sejmie
-
Niestety, na forum mieliśmy naukowców z IRŚ, co twierdzili coś innego. Według nich turystyka wędkarska nie będzie nigdy znaczącą rzeczą w Polsce. Mają jakieś własne teorie... Co gorsza, komu wierzyć będą politycy? Nam czy naukowcom z IRŚ? Trzeba pomyśleć jak to ugryźć :)
A jak je zmienić, skoro osoby na górze twierdzą, że wszystko jest ok?
Nie wiem czy czytałeś cały wątek, ale wcześnie pisałem jak można zmienić prawo "Obywatelską inicjatywą ustawodawczą" wystarczy zebrać 100000 podpisów (no problem) i przedstawić projekt ustawy który będzie musiał być poddany głosowaniu w sejmie
Tylko, że największy problem jest taki, że od tego "wystarczy" do "przedstawić" droga wcale nie jest taka łatwa, jak to brzmi w jednym zdaniu na forum.
To jest też swojego rodzaju pułapka, bo może się okazać, że od tej głupoty, która panuje obecnie w przepisach można zrobić jeszcze większą.
A po wpisach na forum widać, że trzeba każdy przepis przemyśleć 1000 razy i przewidzieć różne charaktery, sytuacje, różne zależności.
Takim projektem można sobie strzelić w kolano. Jest to sposób, kiedyś też o tym pisałem, ale po głębszych przemyśleniach uznałem, że to nie jest takie proste jak się wydaje, a przynajmniej nie jest czarno białe.
-
Dlatego też wcześniej pisałem że do tego trzeba specjalistów którzy napiszą taki "dokument". Powołuje się do tego celu specjalny komitet w liczbie 15 osób który odpowiada za wprowadzenie ustawy do Sejmu.
-
Jasne, czytałem Twoją wypowiedź. Nie mam zastrzeżeń w kwestiach formalnych. Tylko powiedz mi, jak przejść od pomysłu do czynów?
-
Jeżeli chodzi o podpisy to można zacząć je zbierać w następujący miejscach:
- Sklepy wędkarskie - prawie każdy wędkarz musi tam zaglądać ;)
- w swoich zakładach pracy
- może też jest jakaś możliwość zbierania podpisów przez internet? (nie wiem)
- "po znajomych, rodzinie itd...
Na pewno znajdą się bardziej kreatywni i dorzucą jeszcze kilka miejsc
-
Zebrać podpisy to nie problem.
Myślę aby wprowadzić coś w stylu : każda struktura posiadająca osobowość prawną stowarzyszenie etc dzierzawiące od państwa (jednostki samorządu terytorialnego) więcej niż 10 zbiorników wodnych powinno w ustanowić 10% turystycznych zbiorników objętych zakazem zbierania ryb przynajmniej po jednym w każdym obszarze struktur lokalnych danego stowarzyszenia. Czy jakoś tak. :)
Właśnie się wgryzam w prawo wodne.
-
To może zaczniemy zbierać te podpisy bo 100000 to trochę może potrwać ;)
-
Trzeba mieć pod czym zbierać
-
To może zaczniemy zbierać te podpisy bo 100000 to trochę może potrwać ;)
Niby petycja jest mało skuteczna, ale można ją rozdmuchać na cały kraj. Portal jest już bardzo rozpoznawalny, Złota Rybka też staje się widoczna, no i mamy Luka. Nie wiem jak, ale chętnie pomogę przy każdej tego typu inicjatywie. Potrzebny tylko kumaty menadżer.
-
Też jestem na tak, och jak bardzo i jak już długo. Podam przykład z dzisiejszej nocki, na którą wybrałem się z dawnym przyjacielem, z którym mieliśmy dużo do nadrobienia a raczej "nadmówienia" ryby były jakby w dalekim planie.
Usiedliśmy sobie na pierwszym lepszym pomościku, notabene w końcu wprowadzono limity górne na tym łowisku. Kilka pomostów obok znajdował się "mój były" pomost, jeden z nielicznych, które powstały własnym sumptem. Odstąpiłem go "karpiarzom" po kosztach materiału. Musiałem zwinąć żagle bo dalsza tam moja bytność skończyłaby się chyba kryminałem - dla mnie. No i przestałem "karpiować". Pazerność sąsiadów, którzy brali wszystko jak leci doprowadzała mnie do szewskiej pasji i niechybnie skończyło by się to prędzej czy później fizyczną agresją z mojej strony. No ale odstąpiłem pomost chłopakom, o których wszem było wiadomo, że są etyczni, że wypuszczają złowione egzemplarze. Do ubiegłego roku nie było żadnych górnych limitów więc do opisanych wcześniej mięsiarzy musiałem li tylko apelować bądź próbować ugrać coś na ich sumieniu. No ale pomyślałem - kończę z karpiami i nocnymi ich pościgami to oddam miejsce w ręce podobnych mi pasjonatów.
O 23.35 na metodę trafił mi się taki z 4 kg, piękny pełnołuski, wrócił bezpośrednio z podbieraka. To zaleta bezzadziorów. Ok. 23.55 odjazd na moim byłym stanowisku, potem bardzo energiczny, szybki hol i walka z rybą przy samym pomoście. Od razu wiedziałem, że to duży amur. Rzuciłem "może pomóc" i poszedłem do wędkarza, który odziedziczył po mnie schedę. To kilkadziesiąt metrów więc zdołał już podebrać amura.
Gdy jednak podszedłem do pomostu oniemiałem. Amur w podbieraku, na pomoście. Wędzisko odłożone na rod pod a amurzysko trzepie swym cielskiem o deski gubiąc przy tym łuski i raniąc ciało. Gdzie mata, zalała mnie krew. Klient chyba mnie nawet nie słyszał tak pochłonięty był swoim sukcesem. Klęczał przy trzaskającym o deski ciałem amurze i próbował przyciskać go siatką podbieraka by po chwili rzucić się na rybę całym swym ciałem przyduszając do desek. Powiedziałem, co Ty robisz, nie masz maty to choć go zanieś na trawę i tam odhacz. Uczynił co radziłem i umieścił amura w worku karpiowym. Dodam, że rybę należy natychmiast wypuścić po odhaczeniu. Wie to każdy a tym bardziej winien wiedzieć karpiarz. Amur krwawi spod skrzeli brak mi wielu łusek, jest po prostu wykończony. Wiem na 100%, że tego nie przeżyje. Klient też wie ale robi dobrą minę do złej gry. Dojdzie w worku do siebie to go potem wypuszczę - stwierdza. Mam alternatywę - albo dać upust wściekłości i walnąć chama w mordę (przepraszam za kolokwializm) albo też odejść robiąc tak jak i on dobrą minę do złej gry. I tak też czynię.
Opisałem to celowo aby uzasadnić moje stanowisko w sprawie poruszonej przez Luka. Twierdzę, że w obecnej sytuacji nie jesteśmy w stanie z Polskich łowisk i ludzi na nich spotykanych stworzyć wędkarzy na wzór anielskich, etycznych pasjonatów. Niestety już dawno doszedłem do wniosku, że polscy wędkarze to banda prymitywów, którzy widzą tylko własne "ja" i to takie krótkowzroczne patrzenie. Możemy pisać, co można zrobić, możemy zbierać podpisy na petycji. Ale to nie Ci, do których tą petycję mamy słać mogą coś zmienić. Co najwyżej mogą wprowadzić przepisy, martwe w realiach polskich.
Szczerze to w czasie swojej wędkarskiej, kilkudziesięcioletniej przygody spotkałem może tylko z dwóch etycznych wędkarzy. Dwóch chłopaków, którzy swą pasję traktowali tak jak winien traktować każdy. Spotkałem przy tym dziesiątki ludzi, którzy deklarowali się łowcami "no kill" , dawali rady innym w tym temacie, negowali zachowania ludzi zabierających połów a potem okazywali się osobami o podwójnej moralności.
Dlatego tak naprawdę nic nie można zdziałać w temacie Luka. Bo albo ludzie tego nie chcą a tylko o tym rozmawiają lub też na wzór mojego wczorajszego zachowania - nie reagują w sposób właściwy w danej sytuacji.
Notabene bardzo żałuję, że nie wypuściłem tego gościa razem z amurem z powrotem do jeziora. A wierzcie mi przy moich 191 cm i 100 kg byłoby to bardzo łatwe.
-
Smutne i prawdziwe, co piszesz. A dopiszę tylko, że i tak miałeś wielkie szczęście, że gościu w ogóle pomyślał, żeby go wypuścić. Przecież można uwędzić. Ja ostatnio przy zwróceniu uwagi jakiemuś dziadowi co dorwał coś ważącego kilkadziesiąt kilko (wolałem nawet nie patrzeć, co to było), usłyszałem "Zje się, ku..wa!".
-
Wiesz jak widzę takie zachowanie u osoby celowo łowiącej duże ryby "cyt karpiarz" to jestem przekonany, że jego historie jak to wypuszcza ryby i przygany, że inni to mięsiarze to tylko przykrywka. Ten co Ci odpowiedział "sie ku... zje" było chociaż szczery, mój zaś osobnik to przykład obłudy panującej w świecie wędkarskim. Przyznam, że miałem szczęście ale tylko w tym, że mi nerwy nie siadły i zdołałem zachować trzeźwość umysłu. Jestem przekonany, że gościu amura zabrał usprawiedliwiając siebie, że zdechł mu w macie albo, że był tak wymęczony, że i tak by zdechł. To jest właśnie najbardziej w tym wszystkim smutne, że walczysz, w końcu uda ci się przeforsować pomysł o wypuszczaniu zacnych ryb a i tak ludzie pod płaszczykiem nocy z wędkarstwa robią sobie sposób na zdobycie białka.