Spławik i Grunt - Forum
ORGANIZACJE WĘDKARSKIE => Sposoby i pomysły na zmiany => Wątek zaczęty przez: elvis77 w 13.01.2015, 23:22
-
Koledzy z redakcji WŚ założyli petycję. Upraszcza się wędkarzy do podpisywania i dyskusji nad tematem.
http://www.wedkarskiswiat.pl/petycja-stop-sieciom-w-pzw
-
Ja już podpisałem - mam nadzieję, że będziecie podpisywać. Jest szansa uzyskać wiele głosów.
W końcu mądra i rozsądna petycja. Podpisuję się pod nia dwiema rękami i nogami. ;)
-
Ja też podpisałem. :)
-
Podpisane :)
-
Podpisane !
Gienek
-
Podpisane
-
Podpisane. Mam nadzieję, że dzięki temu moi synowie w przyszłości też będą mogli posiedzieć nad wodą z wędką ;D
-
Ja też podpisałem.
Jeśli będzie dużo głosów, to PZW zrobi rękami IRŚ badania, w których zostanie stwierdzone, że domaganie się całkowitego zakazu odłowów jest nie tyle nieodpowiedzialne, ale nawet niebezpieczne dla racjonalnej gospodarki rybackiej w Polsce. (Już to przecież przerabialiśmy na Mazowszu).
No, ale nadzieja umiera ostatnia. Może też ludzie z WŚ mają jakąś strategię działania, a to jest pierwszy jej krok. Oby tak było.
Każda taka inicjatywa jest warta poparcia. Im ich więcej, tym lepiej.
-
Podpisane!
-
Musicie Panowie sobie tylko zdać sprawę, że wtedy PZW straci wiele zbiorników.
W Olsztynie nie ma odłowów sieciowych, przynajmniej w komercyjnym wydaniu. Efekt tego jest taki, że wszystkie duże jeziora przejęli Wielcy Panowie Gospodarze Rybaccy. PZW przegrało przetargi. Takie jest prawo.
Ja nie mówię, że to źle, bo mi się to podoba. Jednakże konsekwencje są zawsze.
-
Istnieje takie ryzyko,tylko czy może być gorzej,będzie najwyżej drożej. Jednocześnie i my będziemy mieli większą szansę na dzierżawę tworząc np.stowarzyszenia.
-
To nie jest wcale ryzyko według mnie. Przepisy są złe i należy je zmienić. Nie może byc tak, że wody zostaną wzięte tylko przez rybaków w Polsce. To nie są fermy gdzie uprawia się 'mięso' - one maja byc wykorzystywane tez wędkarsko.
Właśnie PZW powinno walczyć o zmiany w zapisach prawnych - i dobrze im to zrobi!
A na czym polega cały 'numer' z tą petycją? ZG ma ponaD 300 000 pln na minusie, do tego jeszcze WW. Kwotę tę nadrobili pieniędzmi z rybactwa właśnie (kasa nie idzie do okręgu tylko ZG). Jeżeli zrezygnowali by z rybactwa musieliby się zreformować, zacząć działać tak aby nie generować niepotrzebnych kosztów, zwolnic ileś osób, ewentualnie zatrudnic fachowców (marketing, zarządzanie, prawnicy). Powoli zaczęto by rezygnować z zarybień byle czym na rzecz dbania o populacje ryb, bazujące na tarle przeżyciowym (no kill, ewentualnie spore limity, obowiązkowo górne i dolne wymiary ochronne). Być może wreszcie 'geniusze' z PZW zaczęli by główwkować jak przyciagać ludzi do związku - bo jak na razie robia wszystko aby ich skutecznie zniechęcać.
A to juz całkiem spore zmiany. ZG będzie walczyć jak lew teraz aby osłabic te petycję i jej znaczenie. Ciekawe jak teraz to zrobią- rok temu chcieli 'rozmawiać' z wędkarzami (pytali o zmiany w RAPR i inne rzeczy) - teraz będą mieli o czym.
Dajcie znać wszystkim znajomym jak możecie o tej petycji (nawet nie wędkującym, a co)! Może być bardzo ciekawie... ;)
-
PZW nie stanowi prawa, tylko urząd. Polskie realia są takie, że są ustanowione obwody rybackie. Jest to niezależne od PZW. Urząd ma obowiązek dzierżawić obwód rybacki. Rozpisuje przetarg na dzierżawę. Wygrywa ten, kto da więcej. Z wędkarzy da się wyżyć, ale z wędkarzy i rybaków jeszcze bardziej.
Taki Toruń, który próbuje takich rozwiązań ma najdroższe składki w Polsce. Nawet trzy razy drożej, niż w innych okręgach. Nie każdego stać na taki luksus, a każdy by chciał powędkować i powinien mieć do tego prawo.
Tu nikt nie odkrywa Ameryki tą petycją. Jest ona populistyczna. Według mnie petycja powinna być skierowana do urzędników i polityków, by ustanowili prawo, które ogranicza rybacki proceder.
-
Podpisałem,
ale teraz widzę że sprawa może nie być taka oczywista. Mam jednak nadzieję że petycja jeśli nie pomoże to raczej nie zaszkodzi.
-
Bigdom - ale kto ma zmienic prawo? Kto prezentuje 1.5 mln wędkarzy? Prawo tworzone jest dla danych grup, dla ludzi. Tutaj nikt po prostu o to nie dba. PZW kręci swoje lody i jest to im na rekę. Sejmowa komisjka d/s rybactwa czy jakos tak NIE MA CO ROBIĆ. NIKT JEJ NIE ZLECA RZECZY, NIE ŻĄDA OD NICH ZMIAN. Przeciez prawo nie zmieni się samo. Trzeba żądać! Trzeba zrobic projekty poprawek lub ustaw, prawnicy i fachowcy muszą to obmysleć i wybrac najlepszą z postaci... To właśnie PZW biorąc kasę ze składek ma to robić. A nie wędkarze zamiast PZW. Taka jest prawda - oni wcale nie reprezentuja interesów wędkarzy, takich zwykłych, szarych wędkarzy. Nawet jeżeli chcieliby oni zabierać ryby (lub część połowu).
I to mam nadzieje, własnie się zmienia! :)
P.S. - Co do polskiego prawa to jest ono dziurawe i stanowi zlepek wielu różnych przepisów, często pochodzących z przed wojny. Trzeba dopasowywać prawo do zmieniającej się rzeczywistości. Rybactwo śródlądowe na obecna skale to przezytek, turystyka wędkarska ma je zastępować. Przepisy muszą takie poprawki uwzględniać właśnie - aby nadążać z 'duchem czasu'. Większośc przepisów pochodzi z czasów gdy ryby były jeszcze w wodach.... ;)
-
Hmmm, uważam, że petycja nic nie da, bo PZW zasłoni sie prawem i tyle. Oczywiście presja na związek jest potrzebna, bo inaczej zmian żadnych nie będzie. Nie mniej jednak ja bym zmienił adresata tej petycji.
A jak ktoś myśli, że zagospodarowanie dużych wód wyłącznie dla potrzeb wędkarstwa jest łatwe, to podaje dowód:
http://www.lajs2000.pl/
Polecam zakładkę: cennik :)
-
No tanio to nie jest...
-
Podpisane ;)
-
Masz racje bigdom, petycja jak na razie wiele nie da - ale jest to środek do silnej presji na 'wierchuszkę'. Myślę, że przestaną działać przeciwko wędkarzom przynajmniej po czymś takim.
Na pewno nie zaszkodzi! ;)
-
Na pewno nie zaszkodzi! ;)
Dlatego sam podpisałem :)
-
wyslalem i ja ;D moze duzo to nie da,ale kto wie ;)
-
Podpisana,mam nadzieję ,że małymi kroczkami będziemy naciskać i beton skruszeje :P Często podpisuję różne petycje i puki co każdy ma nas w du...e,myślę ,że w tym kraju potrzebna jest rewolucja , ale do tego potrzeba odwagi moich rodaków >:(
-
Podpisane
-
Podpisane
-
Bez mrugnięcia okiem podpisalem..
Nawet brewka przy tym mi nie pykła!
Oby to wypalilo :)
-
Podpisane.
-
Poszło.
-
Podpisane
-
Oczywiscie poszlooo
-
Też się przyłączyłem,podpisane.
-
Stop,stop!W tej petycji zapomniano o jeszcze jednym punkcie a mianowicie
-Że my wędkarze hobbyści zrzekamy się prawa do zabierania złowionych ryb,i wszystkie ryby przez nas złowione wrócą z powrotem do wody.
Chętnie podpiszę jeśli ten punkt tam się znajdzie.
Pozdrawiam-Leszek
-
Wysłalem
-
No i ja podpisalem sie pod petycja! :) Jak to mowia "w kupie sila, w kupie moc" :D wiec moze cos sie zmieni...
-
ja jak Wszyscy, ;D podpisane
-
Razem możemy wiele!!! podpisane. :P
-
moze to coś zmieni i bedzie więcej ryb w naszych łowiskach i rzekach ...
-
Ja też podpisałem. Muszę jeszcze pokazać znajomym to bo akcja bardzo fajna. I własciwie jak ta petycja przejdzie to będzie to znak, że faktycznie możemy coś zmienić.
-
To jest pierwsza konkretna petycja, pod która mozna zebrać dziesiatki tysięcy podpisów. Jeżeli będzie mały odzew - ZG bedzie wiedzieć,że nie ma się czego obawiać. Dlatego warto zachęcić nawet naszych znajomych do podpisania - jeżeli się zgadzają, to nawet zrobić to z nich! ;)
Jak na razie nie mamy jako wędkarze, wielkich możliwości sprzeciwianiu się dyktatowi PZW, KZGW, IRŚ i innym organizacjom. Warto tych co wątpią w sens podpisania się zachęcić dodatkowo. Bo nie jest ważne czy PZW zaniecha odłowów. Tak naprawdę można traktowac petycję jako wotum nieufności dla ZG PZW - bo tak przecież jest! Nie widzę możliwości dokonania zmian - jeżeli nie będziemy w stanie zrobić chociaż tak małej rzeczy...
-
Podpisane......
-
Jeżeli będzie mały odzew - ZG bedzie wiedzieć,że nie ma się czego obawiać.
Nawet boję się o tym myśleć...
-
Myślałem, że po podpisaniu petycji pokaże się liczba zebranych podpisów, ale tak się nie stało.
-
Jest taka strona:
http://www.petycje.pl/petycjeSearch.php?titles=on&searchtext=pzw&kategoria=0®ion=0
Tam według mojego skromnego zdania powinni umieści swoją (nota bene słuszną) petycję, wtedy było by to bardziej przejrzyste.
-
S7 zgadzam sie z Toba
-
Podpisane. Jak już koledzy wspominali trzeba o tej akcji informować wszystkich znajomych, musi być nas duuuuuuzo!
-
Przemyślałem i też podpisałem.Od czegoś trzeba zacząć.
-
nei ma co przemyślać, warto podpisać
-
Podpisałem i ja ;D
-
Podpisane, oby panowie to coś dało.
-
w Kupie siła, razem możemy wszystko, oby sie coś ruszyło w tym temacie Panowie...
-
http://www.wedkarskiswiat.pl/petycja-stop-sieciom-w-pzw
-
Zapoznalem sie i podpisalem petycje WS - STOP SIECIOM w PZW. :thumbup: :bravo:
-
Zdaje się, że popełniłem błąd, bo wątek już był, a ja sam zorientowałem się, ze już tę petycję kiedyś podpisałem. Więc podpisałem ją dwa razy kurka wodna. :(
-
Chyba nic złego się nie stało :) Powinniśmy ja podpisywac wiele razy!
-
Zapoznalem sie i podpisalem petycje WS - STOP SIECIOM w PZW. :thumbup: :bravo:
Większość to zrobiła na tym forum.Ten wątek już był :P
-
A potem się okaże, że petycja jest dla ZG niewiarygodna bo taki jeden, jak ja podpisał ją 20 razy :(
-
Logarytm jest ok,ja też podpisałem obydwiema rękami :D
-
A potem się okaże, że petycja jest dla ZG niewiarygodna bo taki jeden, jak ja podpisał ją 20 razy :(
Ja myślę, że PZW znajdzie bardziej absurdalne wytłumaczenie :D
-
Pisałem już kiedyś, że taka petycja powinna być wrzucona na odpowiednią stronę www.petycje.pl i nie miał byś wtedy takiego problemu (system by na to nie pozwolił). No, ale redakcja zrobiła jak zrobiła, szkoda zapewne mieli jakiś powód. :(
-
Nic się nie stało. Połączyłem oba wątki w jeden :)
-
Takimi petycjami to można szanowny związek PZW w dupe pocałować zmiany można zrobić tylko od podstaw. :-X
-
Takimi petycjami to można szanowny związek PZW w dupe pocałować zmiany można zrobić tylko od podstaw. :-X
A ja myślę, że ta petycja jest bardzo sensowna. Dostrzegłem w niej teraz coś, czego nie zauważyłem, kiedy po raz pierwszy ją podpisywałem. Poczytałem sobie Statut PZW i doszedłem do wniosku, że negatywna odpowiedź na tę petycję może dawać pewne możliwości prawne.
Autorzy petycji na jej początku powołują się na postanowienia ogólne Statutu PZW:
paragraf 1. Polski Związek Wędkarski, w skrócie PZW, zwany dalej Związkiem, jest dobrowolnym,samorządnym stowarzyszeniem miłośników wędkarstwa i sportu wędkarskiego, kontynuatorem tradycji zorganizowanego wędkarstwa w Polsce.
następnie pokazują sprzeczność w działalności ZG PZW, bo przecież w drugim punkcie autorzy petycji piszą:
"Komercyjne odłowy rybackie w celu handlowania mięsem złowionych ryb, organizowane przez Zarząd Główny PZW na mazurskich i suwalskich jeziorach a także przez zarządy niektórych okręgów PZW na innych wodach PZW, to działalność rażąco sprzeczna z ideą organizacji hobbystycznej – zwłaszcza w kontekście Regulaminu Amatorskiego Połowu Ryb PZW (RAPR), który stanowi, że wędkarzowi nie wolno sprzedawać złowionych ryb. Polski Związek Wędkarski nie powinien być „spółką” wyjętych spod związkowego prawa działaczy-niewędkarzy."
W samym Statucie o działalności rybackiej w zasadzie się nie pisze poza jednym ważnym wyjątkiem i dwoma mniejszymi:
Po pierwsze w rozdziale II o celach PZW umieszcza się przepis, głoszący że do zadań PZW należy:
paragraf 7 pkt6. nabywanie i użytkowanie wód, prowadzenie racjonalnej gospodarki rybackiej i wędkarskiej.
A oprócz tego, kiedy mówi się o zakresie działalności zarządów okręgów. Należy do nich m.in.:
paragraf 47 pkt 27) podejmowanie uchwał w sprawie porozumień międzyokręgowych dotyczących dostępu do wód, gospodarki rybacko-wędkarskiej, sportu i turystyki;
paragraf 58 pkt 17) prowadzenie szkoleń w zakresie znajomości Statutu, etyki wędkarskiej, Regulaminu amatorskiego połowu ryb, zasad i technik wędkowania oraz popularyzacja wiedzy o ochronie wód i gospodarce rybackiej.
I to wszystko!!! Oczywiście mowa jest w wielu miejscach o prowadzeniu działalności gospodarczej, z której dochody mają byść przeznaczane na cele statutowe Związku. I to w połączeniu z paragrafem 7 pkt.6 stanowi główną furtkę umożliwiająca PZW utrzymywanie rybactwa. Wystarczy wykazać, że par. 7 pkt 6 usprzecznia regulamin (choćby ze względu na postanowienia ogólne) i PZW nie będzie mogło prowadzić takiej działalności. To wszystko jest kwestią definicji. Nie zauważyłem definicji wędkarza w Statucie PZW. A chyba to powinna być rzecz podstawowa zawarta w postanowieniach ogólnych. Można się tego zwyczajnie domagać.
Być może moje myślenie jest trochę naiwne.
A w miejscu "być może" dajemy "z pewnością".
-
Jarso, aby zacząc jakiekolwiek zmiany, trzeba się zjednoczyć, zebrać do kupy... Ta petycja może nas zjednoczyć i pokazać ilu nas tak naprawdę jest. Nie wiem co rozumiesz przez zmiany od podstaw - ale dla mnie to właśnie zmiana statutu i zobowiazanie ZG do jego przestrzegania. Ta petycja to wotum nieufności. Nie podpisanie jej (a zajmuje to z minute, dwie) jest tak naprawde równoznaczne z poparciem dla PZW. Jeżeli podpisów zebrano by 100 000 lub 200 000 - ZG nie miałby wyjścia jak zacząć sie liczyć z nami. Jeżeli bedzie to 5000 wędkarzy - to będa wiedzieli, że mogą robić cokolwiek im sie podoba.
Jak powiedział pewien mądry człowiek - nawet najdłuższa podróż zaczyna się od zrobienia pierwszego kroku. Mówienie tylko o podróży i tym 'co jest potrzebne' niczego nie zmieni raczej, jest tylko mówieniem. Dosć duża róznica. No chyba, że planujesz jakis konkretny zamach :)
-
Podpisalem
-
Pisząc o zmianach od dołu miałem na myśli to że w każdym kole wybory odbywają się co 4 lata a na zebrania chociaż prawo ma przyjsć każdy członek danego koła i wyrazić swoje niezadowolenie czy zgłosić wniosek przychodzi garstka i w większości dalej na stołkach zostaje beton. Na takich zebraniach przegłosowuje się najważniejsze kwestie związane z działaniem koła a co za tym idzie i też o łowiskach ,zarybieniach. W dalszej perspektywie z posród ludzi z każdego koła są wybierani delegaci na stołki w okręgach .Mając już w okręgu ludzi którzy myślą nie o jakiś profitach tylko naprawde o tym żeby jak najlepiej się działo nad naszymi wodami już można coś zmieniać.
A o tej petycji moze pochopnie napisałem że nic nie da też ją podpisze bo jak każdy myślący wędkarz chce się cieszyć tą pasją jak najdłużej. ;)
-
Ja petycje podpisałem bez mrugnięcia okiem jeszcze żone wpisałem :)
PZW jest chore i trzeba coś zmienić a to jest właśnie początek
Swego czasu w ramach składki PZW mogłem łowić na innych wodach - np.jeziorach gdzie dwa z nich były dodatkowo płatne ( nie rozumiem tego bo płace prawie 200zł i jeszcze mam dopłacać? ) potem jak już w tych dwóch jeziorach ryb nie było to je wrzucili jako ogólnodostępne a składka ...wzrosła czyli jak ludzie nie jeździli ( nie płacili) to jakoś pieniądze trzeba było i tak zdobyć....Ja się na takie coś nie godzę... Swoją drogą dla mnie to też jest trochę chore że do tej pory płaciłem pełną składkę a w 99% łowiłem na Warcie więc nie powinno to być jakoś rozwiązane że płacę za to z czego korzystam ? Jakby zliczyć te wszystkie składki są to potężne pieniądze (gdzie one są ? )a oni jeszcze ryby sprzedają ???
-
Na Rybomanii podpisałem razem z żoną.
-
No niestety my jesteśmy w gorszej sytuacji - bo to nam dyktuje się warunki i nie mamy na nic wpływu. Nawet zebrania w kole niewiele dadzą, bo przepisy są odgórne, nie ma tu jak w UK, gdzie dany klub rządzi sie po swojemu. Dlatego sama petycja jest wazna, bo można się zebrać do kupy i powiedzieć nie. Samo PZW poczuje sie niepewnie - bo przy dużej ilości osób podpisanych pod petycją, nagle okaże się, że mają ciężko.
Przypomnę tylko, że rybactwem załatali potężna dziurę budżetową, straty WW... Jakby nie patrzeć - bez rybactwa musieli by zacząć sie reformować. Podobno okręgi i koła kasę mają, to tam na górze jest za mało na dostatnie życie, na diety, narady, zakrapiane obiadki. Kto wie czy PZW nie popełni błędu. Jakby nie patrzeć - cos zrobić muszą, prawdopodobnie znowu zaproponują aby 'podać' im projekty zmian. Jezeli natomiast będą dalej, na bezczelnego robic to co robią, to sprzeciw się zrobi tak wielki, że może i dokona się jakaś rewolucja.
Cały rejon Warmii i Mazur jest nastawiony negatywnie do PZW, masa wedkarzy z całej Polski również. A dostajemy co? Informację zamaskowaną, że rybactwa będzie więcej na wodach PZW, bo jest potrzebne. Czyli, że jeszcze mniej będziemy łowić. Najgorsze w takim wypadku to nie robić nic...
Spotkałem się z uwagą, że Wędkarski Świat i ta petycja to populizm, gra pod zdobycie publiki. Ale czy ktoś oprócz nich potrafi głośniej powiedzieć NIE? Jakby nie było, 600 000 osób jest strzyżonych ze składek niczym barany z wełny, i nie robi się nic...
Dlatego powinniśmy ją podpisywać. Nie myśl Jarso, że mam pretensje. Raczej zachęcam wszystkich do podpisania - zobaczmy przynajmniej co się wydarzy... Na pewno gorzej nie będzie przez samo podpisanie :)
-
Cały rejon Warmii i Mazur jest nastawiony negatywnie do PZW, ...
No nie do końca. W olsztyńskim PZW komercyjnych odłowów się nie prowadzi, jeśli się nie mylę. Oczywiście potracili w takim razie większość wód, zostawiając tylko te małe. Na Warmii Panowie Gospodarze Rybaccy są naszym Public Enemy (przynajmniej moim). :)
-
Podpisałem od razu jak przeczytałem. Związek PZW to związek nasz wszystkich wędkarzy którzy do niego przynależymy, nie ma lepszych gorszych. Łączy nas wspólna pasja i w takich sytuacjach nie powinniśmy się zastanawiać czy to coś zmieni tylko być pewnymi czego chcemy i to pokazać.
-
W marcowym wydaniu WŚ jest sporo na temat odlowow sieciowych
Zamieszczam mapkę z gazety
Na czerwono okregi gdzie lowi się sieciami . Dodatkowo symbol GW gdzie wprowadzono gorne wymiary na ryby drapieżne.
-
cd
-
No i koledzy z WŚ złożyli petycję na ręce pana Prezesa. Blisko 8200 podpisów. Nie obyło się bez małego skandalu.
Nie będę nawet tego komentował. Więcej szczegółów tutaj:
https://wedkarskiswiat.pl/petycja-stop-sieciom-w-pzw-zlozona,n,79
-
Nie wiem nie znam się zarobiony jestem!
-
Musimy coś zrobić,bo inaczej ten beton za nasze ciężko zarobione pieniądze będzie dalej nas robił w balona.Co śmieszniejsze za moje pieniądze wynajmie adwokatów i przy. pozwie mnie do sądu.To jakaś paranoja.Mam na myśli tych panów z petycją.Panowie nie lekceważcie tego,tak dalej być nie może.Nikt za nas tego nie zrobi.
-
Twardziel z tego prezesa :P Ale poważnie. Mało tych podpisów. Nic się nie wskóra. Widać wędkarze w naszym kraju wolą zachować status quo. Półtora tygodnia temu byłem świadkiem, jak żony miejscowych wędkarzy przychodziły do nich z reklamówkami i zabierały ryby. Z rozmów, których byłem świadkiem, bo krzyczeli do siebie przez staw, dowiedziałem się, że żaden z nich nie ma pracy (w sumie 9 chłopa). Zresztą szlag mnie trafiał przez ten hałas. Uważam, ze kwestia tzw. mięsiarstwa jest rezultatem beznadziejnej sytuacji materialnej tego typu osób. Inną sprawą jest oczywiście mentalność tych ludzi, osadzona w PRL-u i nijak nie przystająca do dzisiejszych czasów. W wielu wypadkach pewnie lepiej im nic nie zarobić i się nie narobić, niż się narobić i niewiele zarobić. Ciężki temat.
-
Przykre to strasznie, jak grubas traktuje jednego z najlepszych wędkarzy w Polsce. Człowieka, który w nieporównywalnie wręcz większej mierze rozpropagował wędkarstwo, niż grubas z kolegami.
Ja uważam, że J.Kolendowicz powinien przestać się bawić w jakiekolwiek rozmowy z grubasem. Powinien wykorzystać swój autorytet i stworzyć własne stowarzyszenie wędkarskie lub wręcz zrzeszenie innych stowarzyszeń (o których pisaliśmy na forum wiele razy). Wokół dużego nazwiska łatwiej zjednoczyć ludzi.
-
8200 podpisów to mało...
Nie rozumiem. Z jednej strony narzekają że jest źle, ale z drugiej nawet zwykłego podpisu złożyć się nie chce żeby było lepiej...Polacy to trudny naród..
-
Obejrzałem filmik.. Normalne sku...syństwo. Siedzą tam, za nasze pieniądze i chyba wyłącznie własnego pełnego koryta pilnują. I ma taki jeszcze czelność się odgrażać sądem...
Przypomina mi się tutaj choćby korupcja w PZPN..
Warto pomyśleć nad tym co napisał Dominik... Na pewno jest to ciekawy pomysł.
-
To wydaje się być jedynie słuszne rozwiązanie. Przecież nie ma nic do stracenia. Gorzej być nie może.
-
8200 podpisów to mało...
Nie rozumiem. Z jednej strony narzekają że jest źle, ale z drugiej nawet zwykłego podpisu złożyć się nie chce żeby było lepiej...Polacy to trudny naród..
Mało to nawet na forach wędkarskich było zdań typu " ee tam to nic nie da...."
Więc o czym my tu rozmawiamy z takim podejściem...
-
Przykre - ale nie wolno się załamywać! Teraz przynajmniej wiemy na czym stoimy. 8200 osób to śmiesznie mało, jak na razie jest to poniżej 2% osób opłacających składki w PZW, tak więc nie ma się co spodziewać, że będą zmiany. Tutaj potrzebaby więcej niż 5% minimum. Inną rzeczą są nazwiska - może gdyby takich było więcej (np. Kolendowicz, Mirecki)...
Prawdę powiedziawszy spodziewałem się takiej ilości - Polska to kraj gdzie nie chodzi się na wybory, zamiast tego narzeka :D Podobnie jest i tutaj. Ilość głosów jest na tyle niska (w tym część podpisów pochodzi od osób nie należących do PZW) - że można całą tę ankietę po prostu olać.
Zrozumiałem też, że potrzeba inicjatywy ogólnopolskiej. Sam Wędkarski Świat to za mało. To powinno być i WMH, i Wędkarska Tuba, plus inni czołowi polscy youtuberzy, wyczynowcy, ludzie z PZW, zwłaszcza rejonów gdzie rybaków pełno. Zabrakło koordynacji i wspólnej akcji. Mam nadzieję, że jakieś tarcia i rywalizacja pomiędzy takim WŚ a WMH nie staną na przeszkodzie nowej inicjatywie już za niedługo...
A samo zachowanie prezesa? Ja nie uważam, że było szczególnie chamskie - ma prawo się nie zgodzić na robienie zdjęć lub filmowanie, taka jest prawda... Tylko to straszenie sądami jest śmieszne. Ech, Polska...
-
Trzeba by się zastanowić dlaczego głosów było mało - choć zdecydowana większość wędkarzy jest przeciwko sieciom
Moim zdaniem powód prosty - kto wiedział że jest taki protest ? Skąd się o nim dowiedział ?
Tylko WŚ, różne fora naglaśniały akcję - a przeciętny biedniejszy wędkarz nie kupujący gazet wędkarskich i nieobyty z netem nic nie wiedział
-
Bardzo możliwe że jedną z przyczyn niskiej liczby podpisów było jeszcze za słabe nagłośnienie i również nie najlepsze skoordynowanie tej akcji.
Kolejna powinna powinna być zrobiona z jeszcze większym rozmachem i przede wszystkim współpracą wszelkich mediów i portali wędkarskich. Warto w tym czasie zakopać wszelkie wojenne topory...
Jednak myślę że znacznym problemem jest jednak mentalność polaków.
Fajnie to było zobrazowane w jednym z odcinków "Rancza". Mieszkańcy oczywiście bardzo narzekali na obecnego wójta, - że jest skorumpowany, arogancki itp. Ale zapytani kto powinien być kolejnym wójtem odpowiadali "A kto ma być. Wiadomo że obecny wójt"...
Jeszcze odnośnie zachowania wobec Kolendowicza. Moim zdaniem sytuacja była karygodna. PZW jest dla wędkarzy.
Oczywiście nie twierdzę, że w siedzibie głównej PZW powinien być z honorami przyjmowany każdy menel spod sklepu posiadający kartę wędkarską. To byłoby głupie.
Ale Kolendowicz jest wybitnym wędkarzem. Do tego osobą bardzo rozpoznawalną; w zasadzie już publiczną. Zakładam również że to człowiek na poziomie..
Taka osoba powinna być przyjęta w siedzibie PZW z dużym szacunkiem. A tego dnia również reprezentował tam nas - wędkarzy.
-
Grzesiek, problemem jest to, że Kolendowicz jest wrogiem ZG PZW. Nie mają oni więc powodów aby witać go z honorami. Dlatego i tak uważam, że przyjęto go ciepło...
-
Przestańcie, PZW nie po to inwestowało w piękne nowe logo żeby teraz zakazywać odłowów sieciowych... :P
A tak na poważnie też uważam, że akcja była zbyt słabo nagłośniona, stąd taki śmiesznie niski wynik. Co do zachowania prezesa to cóż... to nie my wędkarze go wybraliśmy więc najzwyczajniej ma nas w dupie :P
-
Żeby nas zaczęli słuchać, od 1stycznia 2016 r. nie opłacamy składek.Po dwóch,trzech miesiącach z braku napływu gotówki inaczej by śpiewali,prezesunio nie straszył by sądem.
-
Kolendowicz jest wrogiem ZG PZW. A pewnie. Bo może popsuć ich biznes.
Problem jest taki, że pod wspólnym szyldem PZW funkcjonują dwa zupełnie różne światy. My wędkarze, - czyli pasja; i "oni" zarząd , czyli interes, posady i nabijanie własnych kieszeni.
-
Kolendowicz jest wrogiem ZG PZW. A pewnie. Bo może popsuć ich biznes.
Problem jest taki, że pod wspólnym szyldem PZW funkcjonują dwa zupełnie różne światy. My wędkarze, - czyli pasja; i "oni" zarząd , czyli interes, posady i nabijanie własnych kieszeni.
Zapomniałeś dodać i KUPA DŁUGÓW !!!! Konieczna chyba będzie alternatywa w postaci Stowarzyszeń ,w końcu kiedyś im p....y zmiękną i zaczną liczyć się z Nami "PŁATNIKAMI SKŁADEK"
-
Dlatego popieram mocno tworzenie teamów wędkarskich, bo od tego to już tylko krok żeby zacząć zakładać stowarzyszenia. Im więcej tym lepiej. Trzeba pokazać, że nam to wszystko nie pasuje, że nie pasuje nam, że nasze hobby a dla wielu styl życia, pasja jest niszczona przez ludzi którzy z wędkarstwem mają wspólne tylko ryby...
Najgorsze są komentarze pod tym artykułem. Zwłaszcza ten w którym autor pisze, że dzierżawcy wód, nie będąc pewnymi czy za 5 lat znów wygrają przetarg wolą wyłowić wszystko co sie w jeziorach rusza żeby wyjść z zyskiem...
A następna petycja powinna być o zmianę loga... bo obecne wygląda tak jakby ZG PZW pluł nam w twarz głośno się przy tym śmiejąc... rzygać się chce...
-
Żeby nas zaczęli słuchać, od 1stycznia 2016 r. nie opłacamy składek.Po dwóch,trzech miesiącach z braku napływu gotówki inaczej by śpiewali,
Ja sądzę, że to jedyne wyjście, które pozwoliłoby na natychmiastową zmianę. Może zamiast pisać petycję, warto by było rozpocząć akcję obywatelsko-wędkarskiego bojkotu PZW, który polegałby na nawoływaniu do nieopłacenia składek na 2016 rok.
No ale o czym ja mówię? Patrząc na ilość podpisów pod petycją przeciw odłowom sieciowym, można by się spodziewać zapewne z 2 000 osób, które nie zapłacą. Prawda jest taka, że PZW ma większość wód i trzyma wszystkich w szachu. Wędkarze chcą łowić, a nie bardzo mają alternatywę i myślą, że jakoś to będzie. Wystarczy poczytać posty na takich forach wędkarskich jak wędkuję.pl., czy spławik.
Sytuacja nieciekawa.
Zmartwiłem się wynikiem tej petycji.
Myślałem, przeciwnie do Luka, że podpisów będzie naprawdę sporo.
Petycja, a raczej jej rezultat, utwierdzi tylko włodarzy PZW, że nadal mogą rabować rzeki i jeziora, bo przecież nie ma sprzeciwu, czyli większość wędkarzy zgadza się z ich jedyną słuszną linią gospodarowania wodami. Doskonały to argument na rzecz polityki ZG. Nie wiem, czy Wędkarski Swiat dobrze zrobił składając tę petycję. Moim zdaniem postąpili nierozważnie.
-
A ja myślę,że następny zlot powinniśmy zrobić na ul.Twardej 42. To jest w centrum Polski,dobry dojazd więc nie powinno być kłopotów. Ewentualnie spacer na Wiejską.
-
Żeby nas zaczęli słuchać, od 1stycznia 2016 r. nie opłacamy składek.Po dwóch,trzech miesiącach z braku napływu gotówki inaczej by śpiewali,prezesunio nie straszył by sądem.
Ja sądzę, że to jedyne wyjście, które pozwoliłoby na natychmiastową zmianę. Może zamiast pisać petycję, warto by było rozpocząć akcję obywatelsko-wędkarskiego bojkotu PZW, który polegałby na nawoływaniu do nieopłacenia składek na 2016 rok.
Jeśli taka akcja powstanie, to już teraz deklaruję swoje uczestnictwo.
Zdziwiło mnie, że pan prezes ma tylko 2 sekretarki. U nas prezes okręgu też ma dwie.
Głosów mało. I tak więcej niż się spodziewałem. Brałem już udział w kilku takich petycjach, więc wiem jak to wygląda.
Większość wędkarzy nie korzysta z internetu. Do tego jeszcze dochodzi brak wiary w powodzenie jakichkolwiek akcji. Stagnacja, pasywność, rezygnacja.
-
Macie rację. Gdyby nie to, że lubię czasem połowić na rzekach to bym absolutnie nie opłacał już składek PZW. Wystarczyłyby mi komercje i jakieś małe stowarzyszenie z kilkoma stawami (kilkanaście lat temu mieliśmy okazję z kumplami wydzierżawić na wiele lat fajny staw - za małą kasę ok. 45 minut jazdy - trzeba było to zrobić :( ).
-
Zdziwiło mnie, że pan prezes ma tylko 2 sekretarki. U nas prezes okręgu też ma dwie.
Ponieważ prezes okręgu, a więc mający na głowie sprawy tylko jednego okręgu, ma 2 sekretarki, a prezes ZG ma na głowie sprawy wszystkich okręgów, okręgów zaś jest 44, dlatego proporcjonalnie do spraw na głowie, prezes ZG powinien mieć sekretarek 88. ;) ;) I tego się trzymajmy.
-
Czyli nie można mu zarzucić niegospodarności.
-
Czyli nie można mu zarzucić niegospodarności. 
Może się przemęcza po godzinach i odwala robotę za 86 nie zatrudnionych sekretarek, za połowę ich pensji ;)
-
Panowie - petycja pokazała, że jeszcze sporo pracy nas czeka 'u podstaw'. Wędkarze chyba jeszcze nie rozumieją, że pewne rzeczy nie zmienią się same z siebie. Petycja jest klęską swojego rodzaju Wędkarskiego Świata, bo pokazuje, że zaledwie co 10 czytelnik ją podpisał.
Trzeba zacząć mocniej namawiac swoich znajomych aby 'otworzyli' oczy i wykonali tak drobny gest jakim jest podpisanie takiej petycji, aby nie bali się zabierać głosu. Trzeba 'pobudzać' innych do działania.
Należy przede wszystkim zaś działac wspólnie, takie inicjatywy podjęte przez jedna gazetę samotnie są obarczone mocnym ryzykiem. Niestety, 8000 głosów to klęska tak naprawdę. Ale przynajmniej pokazuje to gdzie i w jakim miejscu jesteśmy. Logarytm - masz rację, że WŚ postąpił nierozważnie...
Cóż, jak na razie 1:0 dla PZW. Ale jedna przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny :D
-
Jednak są i plusy. Pokazali nam dosłownie jak nas mają głęboko w d...
Może teraz do niektórych dotrze wreszcie,że trzeba coś zacząć robić,a nie tylko narzekać.
-
:bravo: :bravo: :bravo:
-
Trzeba dużo zdziałac poniewaz problem tkwi w tym, że wielu wędkarzy ma odłowy gdzieś. Na wielu wodach nie ma rybaków - i wydaje sie im, że to nie jest ich sprawa. Jednak własnie łupienie Mazur powoduje, że ZG ma kasę - nie będzie zmieniać w ogóle swojej polityki. Tak więc właśnie walcząc o sprawę innych, można pomóc samemu sobie.
Trzeba tu zrozumienia, spojrzenia na sprawę jako system zależności.
Co boli to fakt, że okręg mazowiecki ma masę czonków - i ci właśnie nie uaktywnili się w wystarczającej liczbie. Nie wiem czy jest jakiś bardziej bezrybny okręg, na liczbę samych wędkarzy nakłada się jeszcze działalność rybaków. Tylko z tego okręgu powinno być 8000 głosów!
-
Luk
A kanał Żerański? Jakie bezrybie ;)
-
Luk
A kanał Żerański? Jakie bezrybie ;)
Kanał? Jest jednym z najbardziej kontrolowanych łowisk w okręgu. Zwykły wędkarz ma marne szansę na łowienie. Lepsze odcinki są oblegane przez zawodowców. Są tam bardzo często zawody,więc z racji tego jest tam ograniczony dostęp. Większość ryb jest wypuszczana,może dlatego,że królują ukleje. Nie ma odłowów itd.
Jest to tylko wyjątek potwierdzający regułę.
River może zdradzisz swoją super miejscówkę na Mazowszu na wodach Pzw. Będziesz po kilku latach miał "eldorado".
-
To był żart ?
-
Naczytałem się jakiś czas temu o tym jak to odłowy sieciowe są ważne do odpowiedniego zarządzania zasobami pogłowia ryb w wodach PZW i powiem Wam, że jako laik w tej materii, zostałem przekonany tymi słowami. Natomiast jako osoba, która na codzień ma styczność z zarządzaniem i podejmowaniem decyzji byłem bardzo rozczarowany taką polityką PZW, bo skoro odłowy mają sprzyjaać wzrostowi pogłowia ryb w wodach i poprawie ich kondycji, to ja się pytam dlaczego takie odłowy nie są jawnie prowadzone, np pod kontrolą organizacji społecznej?
Myślę, że można wiele godzin dyskutować merytorycznie o celowości i zasadności odłowów sieciowych, natomiast prawda jest taka, że jeśłi nie będzie ryb w wodach PZW to poprostu pozostaną same komercje i przyjdzie nam tylko na takich łowiskach łowić. Niestety w Polsce są ludzie, którzy patrzą tylko na siebie i nie interesuje ich inny człowiek, tak więc jaak możemy wymagać od nich aby przejmowali się rybami i przyszłymi pokoleniami wędkarzy. Przyznam Wam szczerze, że mój teść cały czas nie może zrozumieć po co jeżdżę na ryby i je łowię, skoro ich nie zjadam. I nie da mu się przetłumaczyć, że właśnie samo łapaanie sprawia mi najwięccej frajdy i gdybym mógł, to znaczyłbym złowione ryby, aby móc złapać tą samą rybę kilka razy i patrzeć jak rośnie :).
-
To był żart ?
Sory. Nie załapałem
Ja już weekendem żyję.
-
gilala
Chętnie bym płacił te same pieniądze co PZW właśnie komercji.
Problem w tym że ciężko o fajnie położoną a nie tylko dziura w polu i wigilijne karpie bo do tego mnie nie ciągnie...
Jakby lin karaś leszcz nie istniał...
Ale interes jak najtaniej to karp i dla komercji i PZW
-
Odłowy są konieczne. Jednak nie komercyjne mające na celu zysk,a ukazujące prawdziwą ilość,wielkość stan zdrowia ryb w danym zbiorniku. To są właśnie odłowy kontrolne. W oparciu o nie między innymi można planować ewentualne zarybienia.
Łupią nas trzy razy: raz jak płacimy składki,drugi jak kupujemy własny(związkowy)narybek,trzeci jak odławiają to co wychodujemy,by następnie znów nam to sprzedać.
-
gilala
Chętnie bym płacił te same pieniądze co PZW właśnie komercji.
Problem w tym że ciężko o fajnie położoną a nie tylko dziura w polu i wigilijne karpie bo do tego mnie nie ciągnie...
Jakby lin karaś leszcz nie istniał...
Ale interes jak najtaniej to karp i dla komercji i PZW
Dokładnie. Karp jest relatywnie tani i przede wszystkim bardzo łatwo dostępny.
Jeszcze tańszy i równie łatwo dostępny jest japoniec. Jesienią można go kupić za 4zł, a można znaleźć rybaków którzy są skłonni w tym czasie pozbyć się go nawet za 2zł..
Elvis, masz rację. Odłowy kontrolne to dobra rzecz. Czasem również ciekawa. Przypominam sobie choćby sytuację sprzed 15-20 lat kiedy przeprowadzono odłowy kontrolne na Wiśle. Okazało się że wody tej rzeki zamieszkują nawet 5-6 kg rozpióry!!. Chyba pamiętacie jak bardzo wówczas wyśrubowano normy medalowe dla tej ryby. Zdaje się że ówczesny rekord kraju kwalifikował się zaledwie do brązowego medalu. Wielka ciekawostka.
Jednak obawiam się nadużyć na polu odłowów kontrolnych.. W końcu to polska.
-
Panowie, nie wolno zapominać, że zbiorniki wodne to nie magazyn, z którego mozna wszystko zabrać i będzie OK. Jest to zbiór organizmów, wzajemnie od siebie zależnych, i który powinien tkwić w równowadze.
Prosty przykład. Wybijając drapieżnika (czy to odłowami sieciowymi czy wędkami) - białoryb rozwija sie ponad miarę, pożera zooplankton, żywiący się fitoplanktonem. Fitoplankton rozwija sie więc w najlepsze i mamy zakwit wody, czyli mały kataklizm na danej wodzie. I tutaj juz cierpia nie tylko wędkarze - z wody nie moga korzystać tez inni.
Pza tym, wody sa wspólnym dobrem, nie są własnościa dzierżawcy. To tak jakby komus wydzierżawić las, a ten by go wyciął. Niestety nie rozlicza się w Polsce ludzi za degradacje wody - przeciez takie Mazury powinny kwitnąć, to powinna być wędkarska Mekka dla wędkarzy nie tylko z Polski ale i Europy! Teraz ten region jest po prostu biedny, żyje z turystyki - ale w polskich realiach są to raptem trzy miesiące zliczone do kupy, a mogło to być 5 lub 6... Prawda jest taka, że w Polsce stawia się na odłowy sieciowe i gloryfikuje je - uważając je za podstawę utrzymania sie pewnych rejonów. A wydajność zbiorników zmniejszyła się w ciągu ostatnich trzydziestu lat czterokrotnie! Jak długo jeszcze można to ciagnąć?
-
Luk
Zawsze powtarzałem bo często piszesz o Mazurach a pomijając ryby mamy jeszcze góry,morze powinniśmy kwitnąć turystycznie od wielu lat ( nie muszę mówić czym to jest dla kraju ) problem tkwi tylko w mentalności - nic nie dać w zamian a się nachapać! Górol by chciał gości ale żeby im dojazd dobry zrobić to już nie , nad morzem !!! - o świeżej rybie można zapomnieć i tak można wymieniać.... Myślę że tego nie przeskoczymy przez wiele lat....
-
Dobrze napisane.
-
Co do Kanału Żerańskiego - niestety, ale jest to pustynia zamieszkała jedynie przez ukleje i krąpie. Jest jedno miejsce, gdzie ryb jest nieco więcej, ale i tak to nic nadzwyczajnego, a ludzi pełno. Chyba bym musiał zwariować, żeby pójść na ryby na Marszałkowską.
Wybijając drapieżnika (czy to odłowami sieciowymi czy wędkami) - białoryb rozwija sie ponad miarę, pożera zooplankton, żywiący się fitoplanktonem. Fitoplankton rozwija sie więc w najlepsze i mamy zakwit wody, czyli mały kataklizm na danej wodzie. I tutaj juz cierpia nie tylko wędkarze - z wody nie moga korzystać tez inni.
Poza tym, wody sa wspólnym dobrem, nie są własnościa dzierżawcy. To tak jakby komus wydzierżawić las, a ten by go wyciął.
No i to jest rzecz najważniejsza, że w ogóle nie ma zainteresowania ekosystemem wodnym jako pewnego typu organizmem. Jest toporne zarybianie, gdzie decydenci nie liczą się w ogóle z równowagą poszczególnych gatunków i ich wymaganiami środowiskowymi. Tak jest zarówno w PZW, jak i na komercjach, czy wodach różnych stowarzyszeń. Niestety karp dominuje, bo jest najtańszy i zadowoli wędkarzy - a woda, mówiąc nieładnie, zdycha. Dominik kiedyś zapodał wątek dotyczący zarybień. Co z tego, że w różnych okręgach różnie rozkładało się zarybianie karpiem (patologią okazał się pod tym względem Okręg Katowicki - z tego, co pamiętam, ale mogę się mylić) skoro w każdym okręgu było ono dominujące. Jak dla mnie, te pieniądze powinny były zostać przeznaczone na odnowę rodzimych gatunków, choćbyśmy jako wędkarze mieli na tym ucierpieć przez zmniejszoną ilość złowionych ryb w sezonie. Denerwuje mnie argument - zarybiamy karpiem, żeby ludzie sobie połowili. Równie dobrze można by zrobić tak: zostawiamy nad wodą każdemu wędkarzowi przy stanowisku alpagę, żeby chłopaki się nie nudzili. Przy okazji może wyrażę swoją osobista opinię: dlatego właśnie uwielbiam Wisłę, ponieważ nadal jest rzeką w której można łowić to, co natura dała - i nawet jeśli jest przetrzebiona, ma moc w pewnych dobrych warunkach się odbudować. Ale wody zamknięte to już inna sprawa.
Daniel, ja myślę, że łupieni jesteśmy więcej razy niż trzy razy. Ostatnio czytałem, że i Prezydent RP włączył się w obchody 65-lecia PZW.
http://www.pzw.org.pl/home/wiadomosci/111331/60/65lecie_pzw_pod_honorowym_patronatem_prezydenta_rp
To też kosztuje. A pieniądze są brane z nas. :'(
Jakby lin karaś leszcz nie istniał...
Ale interes jak najtaniej to karp i dla komercji i PZW
Otóż to!!! Karp jest jeszcze z tego powodu ceniony, że jest szczodrym dawcą witaminy D3 :) Żartuję. Jest doskonałą propozycją na stół. Gdyby nie był, nie byłoby zarybień karpiem. Aż korci mnie puścić plotkę, że karpie są nosicielami rzadkiego i rozwijającego się latami wirusa wywołującego zapalenie mózgu. Jakby kto zapytał o jakie zapalenie mózgu chodzi, można by powiedzieć , że o zapalenie (się) do poławiania karpia.
Oczywiście: stop odłowom sieciowym, ale też stop odłowom reklamówkowym. Chyba Mateusz pisał kiedyś o praktyce przychodzenia żon i zabierania od mężów ryb, co by ich za dużo w siatce nie było. Dwa tygodnie temu pierwszy raz się spotkałem z taką praktyką.
-
No i mamy ciąg dalszy...
https://wedkarskiswiat.pl/manipulacji-rzecznika-zg-pzw-ciag-dalszy-komentarz-ws,n,88
A tu jest link do stanowiska Rzecznika Pzw:
http://www.pzw.org.pl/zgpzw/wiadomosci/112628/60/manipulacji_ciag_dalszy
-
A tu jest link do stanowiska Rzecznika Pzw:
http://www.pzw.org.pl/zgpzw/wiadomosci/112628/60/manipulacji_ciag_dalszy
Jakbym czytał Trybunie Ludu w komunie.
-
Właściwy człowiek,na właściwym miejscu
-
Domyślałem się, że tak będzie. I tak szczęście, że rzecznik dał czterech liter i nie zapoznał sie z tematem bliżej. Mogliby powiedzieć, że 1% ze 100% podpisanych pod petycją członków PZW to za mało aby sprawę traktowac poważnie i wszystko wrzucic do kosza. Teraz Kolendowicz może jeszcze troche pofechtować argumentami.
Martwi mnie to, że ludzie moga pomyśleć, że skoro ta petycja nic nie dała, to nie warto juz niczego podpisywac ani w nic się angażować. Miejmy nadzieję, że duch w narodzie nie umrze! :D
-
Idea akcji był bardzo dobra. Fakt jest zaistnienia już jest pewnym sukcesem.
Zawiedli sami wędkujący. Podpisanie petycji było czynnością bardzo prostą.
Być może akcja była trochę zbyt mało nagłośniona...Choć z drugiej strony tak myślę, że gdyby WŚ w zamian za podpisanie petycji dawał dwa sześciopaki dobrego piwa, to podpisów zebrano by dziesięciokrotnie więcej, - oczywiście ironizuję.
Naprawdę trudno mi to zrozumieć. Tak często słychać narzekanie na stan naszych wód, spowodowany m.in. odłowami, tak dużo jest krytyki pod adresem PZW że handluje "naszymi rybami" , a petycje podpisał co setny wędkarz.
-
Naprawdę trudno mi to zrozumieć. Tak często słychać narzekanie na stan naszych wód, spowodowany m.in. odłowami, tak dużo jest krytyki pod adresem PZW że handluje "naszymi rybami" , a petycje podpisał co setny wędkarz.
Bo w Polsce jest mentalność niewolnicza. Wielu z nas jest asekurantami i boi się narazić, ale też boi się zmian, "bo przecież może być gorzej dla mnie". Myślę, że wędkarze zdają sobie sprawę z tego, że aby naprawić sytuację w Polsce, trzeba ograniczyć odłowy rybackie, ale i limity wędkarskie (zapewne wyczuwaj lub wiedzą, że to jest następny krok), a tym ostatnim są niechętni. I takich wędkarzy jest znakomita większość. Musimy sobie zdać sprawę, że my tu stanowimy pewną enklawę.
-
Masz zupełną rację Darek, ludzie boją się zmieniać to co mają często. aczkolwiek petycje powinno podpisac co najmniej 30 000 wedkarzy, chociażby z Warszawy czy Mazur. Zawiedli wszyscy chyba :D
Jednak wniosek też wypływa tutaj mocny. To WŚ wystartował z ta petycją, bez przygotowania i bez uczynienia tego akcja ogólną, nie pod patronatem swoim tylko. Dlatego pewne media (WMH na przykład) nie włączyły się w coś takiego. To też solidna lekcja, że aby coś uzyskać, trzeba sie zjednoczyć, a nie działac w pojedynkę.
-
Podstawowy błąd polega na tym,że redakcję rywalizują ze sobą zamiast się zjednoczyć w wspólnej i jakże słusznej sprawie. Powinni się najpierw dogadać między sobą,wystosować wspólny,nie jednej redakcji,forum czy innej organizacji postulat,pomysł i uderzyć w jednym czasie na wszystkich frontach. Internet,prasa,targi i wszystkie inne media powinny być zasypane info o akcji,petycji czy jakichkolwiek innych działaniach. Rozciągnięcie tego w czasie nic nie daje. Przechodzi się koło tego obojętnie.
Tylko tak jak zauważył Darek,pozostaje pytanie.
Po co? Przecież zawsze może być gorzej.
Myślę,że takie petycje nie będą miały większego sensu i żadnego wpływu na działania ZG. Teraz trzeba przejść do działania. Może wtedy będzie więcej chętnych do zmian. Jak ludzie zobaczą realną możliwość dokonania zmian,a nie tylko jakiś interes jednej grupy(wzrost sprzedaży czasopisma jednej redakcji),bo i takie zarzuty padały.
-
"To też solidna lekcja, że aby coś uzyskać, trzeba sie zjednoczyć, a nie działac w pojedynkę."
Prawda. W tak istotnej kwestii, należy zdecydowanie ze sobą współpracować.
Przeglądając choćby portale wędkarskie można odnieść wrażenie, że sprawa była dość mocno nagłośniona. Jednak ze swojego 15letniego zawodowego doświadczenia w branży reklamowej wiem, że klient/odbiorca czasem musi się dosłownie potknąć o informację, aby ją zauważyć. Raz że żyjemy szybko, dwa na codzień jesteśmy niemal bombardowani mnóstwem podobnych przekazów. Przebicie się, zwrócenie czyjejś uwagi jest często naprawdę trudne.
Darku, z Tobą również się zgadzam. Mentalność niewolnicza - dobrze to ująłeś.
Co do ewentualnych konsekwencji, czyli rykoszetu w postaci ograniczenia limitów wędkarskich,- to również prawdopodobne. Wprawdzie tutaj "u mnie" zdecydowana większość wędkarzy łowi bardzo mało, albo i wcale. Większość z nich najpewniej w ciągu ostatnich kilku lat nawet nie miała okazji zbliżyć się do limitów (no chyba że w opowieściach :). Jednak zakładam że nadal są rejony w naszym kraju, gdzie wędkarze statystycznie faktycznie łowią więcej...
Mimo wszystko wychodzę z założenia że kolejna akcja zdecydowanie ma szanse powodzenia, Musi być tylko lepiej i szerzej zorganizowana.
-
A oni jak stawiali siaty tak stawiają:
https://wedkarskiswiat.pl/trwa-dramat-na-jeziorach-zarzadu-glownego-pzw,n,108
-
Wcześniej pisałem żeby odciąć ich od gotówki,bo te pisanie,narzekanie to oni mają daleko w d.....To jest takie proste do wykonania.Jak nie chcecie tego zrobić to dalej płaczcie i płacić i nie róbcie nie potrzebnej zadymy.Takie trudne od stycznia przez parę miesięcy nie płacić składek,zabraknie kasy inaczej będą śpiewać.Niema kasy niema firmy.
-
Mirek, składki nie zapłaciłoby z 5000, może z 20 000 osób. Zarząd i tak miałby na swoje wypłaty. Okręgi kasę mają... Mógłbyś zaszkodzić tu bardziej sobie samemu.Wiele osób i tak wykupiłoby składkę później, no bo gdzie miałoby łowić? Zarząd Glówny i tak dofinansowuje się kasą z rybactwa, im starczy...
-
Mirek teoretycznie mogłoby to coś dać,ale tylko teoretycznie. Ja nie mam żadnej alternatywy. Mało tego muszę opłacać dwa Okręgi,bo inaczej to mogę tylko ryby w grach komputerowych łapać,ale tu nawet nie o same ryby chodzi.
Płacę więc wymagam i mam prawo narzekać,co innego Ci co ne płacą,a tylko narzekają.
Jestem realistą i wiem,że niepłacenie nic nie zmieni,co najwyżej podniosą składki i tak się utrzymają przy korycie. Na jakiekolwiek zmiany trzeba trochę czasu,a o natychmiastowych efektach to mogą tylko kandydaci na stanowisko Prezesa mówić. Oni mogą wszystko obiecać. Wiadomo,że odbudowa ekosystemu musi potrwać kilka, kilkanaście lat. Nie ma co wierzyć w cudowne uzdrowienie.
Wierzę,że kol Kolendowicz,Niemiec i ostatnio do tej grupy chyba dołączył Piotr Lorenc,mogą coś zmienić. Powoli,ale zdecydowanie. Też jestem zwolennikiem działania,a nie narzekania i liczę po cichu,że wyżej wspomniani koledzy są w stanie coś zorganizować. Myślę,że do tego grona z pewnością dołączył by choćby K.Górecki,który w swoim ostatnim filmie pokazał jakie jest jego zdanie nt.organizacji zawodów,zarządzania czy ilości ryb w wodach Pzw. Oni mają narzędzia(internet,media) i tylko czekać jak z nich właściwie skorzystają. Bo ostatnia próba nie wyszła najlepiej.
Trzeba zjednoczyć siły,wyciągnąć wnioski z porażki i na Twardą.
Bojkot nic nie da,lub da niewiele. Widać już postępy o których piszą koledzy. Jednak są to pojedyncze przypadki. Widać zmiany,ale na szczeblu Koła lub Okręgu,a nam potrzeba zmiany centralnej władzy. Moje Koło się stara coś zmienić,Okręg też,a bynajmniej nie przeszkadza,ale w mieście jest drugie pełne "betonów" i wszystkie ewentualne zmiany blokuje. Jest głównym opiekunem naszej wody i moje koło nic nie może zdziałać.
-
Wyraziłem swoje zdanie,w rozmowach w mojej okolicy z wędkarzami można wywnioskować że na nich niema bata.Z takim nastawieniem na pewno nic się nie da zrobić. Biorąc przykład z ostatnich wydarzeń w polityce to jak się chce to można.Tutaj trzeba ostro bo oni będą swoich koryt bronić do ostatniej kropli krwi i to wszystko za nasze pieniądze.Tak na marginesie FIFA też myślało że wszystko może.Luk oni mają gotówkę ale i zobowiązania.Jak zabraknie gotówki to zaczną myśleć.Jest to moje zdanie,każdy ma prawo do swojego zdania które oczywiście uszanuję.
-
Powiem Wam chłopaki, że dawno, powiedzmy 15-20 lat temu Piotrek Lorenc, z całym dla niego szacunkiem, był osobą troszkę kontrowersyjną.
Z jednej strony sam cholernie nie lubię plotek i pomówień...Jednak z drugiej, to w każdej bajce jest ziarno prawdy. Fakt, to było dawno temu.
Od dawna już nic podejrzanego nie słyszałem. Możliwe że tamto to były tylko bardzo zręcznie rozsiewane plotki, albo ludzie się zmieniają:)
A na pewno Piotr Lorenc ma nazwisko, kontakty i ogólnie możliwości.
-
Petycja jaka została przygotowana, jej treść i sposób realizacji to niestety czysty idiotyzm i populizm.
Aż szkoda, że tak wiele osób daje się zwieść ułudzie, że wystarczy hasło: "siaty won" a ryb przybędzie i będzie eldorado.
Żeby coś bojkotować, trzeba wiedzieć na czym się stoi i co się planuje w zamian, inaczej to tylko ględzenie, że jest źle, że ktoś coś musi zrobić. >:O
Pod tą i kolejną petycją, na ten lub podobny temat nie zamierzam się podpisywać. Jeśli ktoś coś mądrego wymyśli, chętnie rozważę swój głos. O:)
-
Petycja jaka została przygotowana, jej treść i sposób realizacji to niestety czysty idiotyzm i populizm.
Aż szkoda, że tak wiele osób daje się zwieść ułudzie, że wystarczy hasło: "siaty won" a ryb przybędzie i będzie eldorado.
Żeby coś bojkotować, trzeba wiedzieć na czym się stoi i co się planuje w zamian, inaczej to tylko ględzenie, że jest źle, że ktoś coś musi zrobić. >:O
Pod tą i kolejną petycją, na ten lub podobny temat nie zamierzam się podpisywać. Jeśli ktoś coś mądrego wymyśli, chętnie rozważę swój głos. O:)
O jakiej ułudzie i idiotyzmie mówisz?
Może i akcja nie została zorganizowana wzorcowo jednak w nazwie PZW jest słowo (wędkarski) a nie rybacki, stąd pewnie wędkarze chcą zaprzestania rabunkowej gospodarki ZG PZW. I nikt nie mówi, że ryb przybędzie bo za to wędkarze są także odpowiedzialni. Jednak ton wypowiedzi (Twojej) jest z lekka agresywny bo akcja jak dla mnie była bardzo pozytywna.
-
No to zaraz zrobi się nieprzyjemnie...
Proponuję wszystkim zapoznać się z dyskusją tutaj: http://jerkbait.pl/topic/51582-stop-sieciom-pzw-petycja-w%C5%9B-do-zg-pzw/
SiG to naprawdę wspaniałe forum i wspaniali ludzie. Chciałbym, żebyśmy pozostali tutaj przyjaciółmi.
-
No to zaraz zrobi się nieprzyjemnie...
Proponuję wszystkim zapoznać się z dyskusją tutaj: http://jerkbait.pl/topic/51582-stop-sieciom-pzw-petycja-w%C5%9B-do-zg-pzw/
SiG to naprawdę wspaniałe forum i wspaniali ludzie. Chciałbym, żebyśmy pozostali tutaj przyjaciółmi.
I niech tak pozostanie :)
-
Ułuda?
A czymże jest pisanie, że nie po to wędkarze płacą składki, by rybacy łowili ryby?
A po co te składki płacą? Po to by za 300 zł rocznie nałowić ile wlezie i gdzie się da. A jak nie ma ryb to wina rybaków.
A jak nie ma rybaków to wina kormoranów. A jak nie ma kormoranów i ryb to wina PZW, że haracz 300 zł rocznie bierze za bezrybne wody.
A jak się pojawią ankiety o odłowach, to tuba brzmi: kłamstwo, nieprawda, manipulacje.
Ludzie, gdzie logika, gdzie myślenie, gdzie samokrytycyzm.
Wędkarze w Polsce łowią kilka razy więcej ryb niż rybacy, a ktoś z moczykijów to bierze pod uwagę?
Wiele wód od dawna nie widziało sieci a syf jest straszny.
Wiele wód od 30-40 lat jest w zarządzie Gospodarstw Rybackich i ryby ciągle są, ciągle je rybacy łowią (wędkarze też).
Wielu wędkarzy biadoli, że zezwolenia to zdzierstwo straszliwe, że dokumentacja rybacka to kłamstwo, że rejestry połowów to chory wymysł by ciemiężyć wędkarzy.
A wędkarz nie widzi, tego 1 000 000 wędek idącego na ryby lub po ryby. Widzi za to łodzie rybackie pełne ryb (około 500-1000 osób w całym kraju zawodowo zajmuje się rybactwem śródlądowym).
Czy coś jeszcze trzeba dodać, by uzasadnić, że kilka bzdurnych formułek podanych w petycji to tylko populizm, a wykonanie tego to idiotyzm? ???
Co do potrzeby zmian wszelakich, to oczywiście popieram. Ale zmian mądrych, które są zgodne z prawem i logiką. Które przyniosą polepszenie sytuacji, nawet jeśli będzie to wymagało poświęceń i kasy.
A petycja w tym wydaniu nic nie daje, wręcz obnaża małostkowość, bo nie wnika się jak to zmienić, tylko podpisuje, bo tak łatwiej. :'(
-
Wędkarze płacą, by na wodach PZW były ryby dla nich, nie rybaków.
Płacą, ale osoby na tym forum wcale nie chodzą nałowić, ile wlezie i krytykują tych, którzy wyławiają wszystko.
A jak nie ma... to wina tych, którzy wszystko wyłapują. Nie raz o tym była mowa.
Gdzie logika, gdzie samokrytycyzm? Do kogo piszesz? Do ludzi, którzy nie chodzą na ryby po mięso?
Wiele wód od dawna nie widziało sieci. Na szczęście na moich akwenach nigdy (poza kłusowniczymi) nie widziało, bo wystarczyłyby dwa zaciągi, aby te prostokąty były puste.
Na wodach których GR są ryby? Tych wyczyszczonych na Mazurach, z których pochodzisz?
500-1000 osób w całym kraju ciągnie sieciami, a tysiące gospodarstw agroturystycznych i ośrodków wczasowych pada, bo wędkarze jeżdżą na ryby do Szwecji.
Wiemy, że większym problemem od sieci są mięsiarze uzbrojeni w nowoczesny sprzęt. 100 razy było to już wałkowane, ale stale powraca jako argument... tylko nie wiem za czym.
-
Nie rozumiem tego szumu, który był już wałkowany.
Petycja Kolendowicza była populistyczna. Sorry.
Nie wynikało z niej nic, poza tym, by zaprzestać odłowów sieciowych w PZW. Nie trzeba być ekspertem, by wiedzieć, że PZW jest jednym z wielu podmiotów rybackich. Przykładowo mój okręg PZW odłowów nie robi. W efekcie tego rybactwem zajęli się "prywatni" przedsiębiorcy.
Wniosek: Brak odłowów PZW na Mazurach, to utrata tych wód na rzecz innych gospodarstw rybackich. Cytując klasyka: "zmieniamy szyld i jedziemy dalej".
Wędkarze w obecnych warunkach są skuteczniejsi od rybaków. Są bardziej mobilni, jest ich więcej.
Przykład. Po jeziorze c.a. 50ha pływa ponad 20 łódek. W każdej średnio po dwóch wędkarzy. Każdy macha wędą, aż świszczy. Ryby zabiera większość.
Jak ten szczupak ma tam się uchować?
W związku z tym nie da się wywalić jedną, mało spójną petycją rybaków, kormoranów i mięsiarzy.
To nic innego, jak robienie bezrefleksyjnej rewolucji, co jest ostatnio bardzo modne w naszym kraju. Jeśli ktoś by miał pomysł na rewolucję "refleksyjną", to byłoby milo :)
-
Ułuda?
A czymże jest pisanie, że nie po to wędkarze płacą składki, by rybacy łowili ryby?
A po co te składki płacą? Po to by za 300 zł rocznie nałowić ile wlezie i gdzie się da. A jak nie ma ryb to wina rybaków.
A jak nie ma rybaków to wina kormoranów. A jak nie ma kormoranów i ryb to wina PZW, że haracz 300 zł rocznie bierze za bezrybne wody.
A jak się pojawią ankiety o odłowach, to tuba brzmi: kłamstwo, nieprawda, manipulacje.
Ludzie, gdzie logika, gdzie myślenie, gdzie samokrytycyzm.
Wędkarze w Polsce łowią kilka razy więcej ryb niż rybacy, a ktoś z moczykijów to bierze pod uwagę?
Wiele wód od dawna nie widziało sieci a syf jest straszny.
Wiele wód od 30-40 lat jest w zarządzie Gospodarstw Rybackich i ryby ciągle są, ciągle je rybacy łowią (wędkarze też).
Wielu wędkarzy biadoli, że zezwolenia to zdzierstwo straszliwe, że dokumentacja rybacka to kłamstwo, że rejestry połowów to chory wymysł by ciemiężyć wędkarzy.
A wędkarz nie widzi, tego 1 000 000 wędek idącego na ryby lub po ryby. Widzi za to łodzie rybackie pełne ryb (około 500-1000 osób w całym kraju zawodowo zajmuje się rybactwem śródlądowym).
Czy coś jeszcze trzeba dodać, by uzasadnić, że kilka bzdurnych formułek podanych w petycji to tylko populizm, a wykonanie tego to idiotyzm? ???
Co do potrzeby zmian wszelakich, to oczywiście popieram. Ale zmian mądrych, które są zgodne z prawem i logiką. Które przyniosą polepszenie sytuacji, nawet jeśli będzie to wymagało poświęceń i kasy.
A petycja w tym wydaniu nic nie daje, wręcz obnaża małostkowość, bo nie wnika się jak to zmienić, tylko podpisuje, bo tak łatwiej. :'(
W tym co piszesz jest trochę prawdy ale i z mojego punktu widzenia trochę przerysowania
1. co do wód PZW łowie 25 lat i zaobserwowałem jedną zasadę dopóki nad wodą było gospodarka rybacka czyli było gość co miał dzierżawę na odłów ale w zamian musiał wpuszczać kroczka karpia , leszcza, płoć , szczupaka, sandacza - to ryby było w bród i on łowił i wędkarze
ale odkąd PZW tylko zarybia ryby niema nie będę toczył piany jak wygląda sprawa z rejestrami większego przekrętu chyba nie można za nasza kase w pzw walnąć mechanika jest prosta :
dostajesz rejestr - wpisujesz rzetelnie wszystko bo jak cie spiszą kontrolerzy to dziadki w kole zrobią ci sąd koleżeński ( choć znam przypadki kiedy członkami tego sądu są kłusole) no i ok piszesz i piszesz i mija rok oddajesz ten rejestr " panowie z koła a no dużo chodzisz mało łowisz weś wpisz coś na szybkości żeby było widać ze łowisz jak dużo wpiszesz to więcej zarybimy - no to wpisujesz.
Rejestr zdajesz i myślisz wielu tak wpisuje te rybę do rejestru bo im w kole kazali to w przyszłym roku zarybią - a tu zebranie i w koło operat - nic nie możemy zrobić . Bo jakiś następny starszy pan który nawet akwenu nie widział opracowywuje te wypociny w formie rejestrów z kolei temu dziadkowi robią to studenci którzy to mają w pompie - i tak mamy koło paranoi - powstają zestawienia ile to ryb wyłowili - i niesamowity argument na zabraniach patrzcie ile ryby wyłowili wy nie łapiecie bo nie umiecie i tyle - więc poco zarybiać skoro ryba jest .....
a więc operat - głupoty w nim pisane - błędne dane wyciągane z tych głupot - i powstaje do dupy plan zarybieniowy który ma się nijak do gospodarki jeziora - a na końcu OPERAT ZARYBIENIOWY ŚWIĘTY GRAL PZW.
bez żadnych odłowów kontrolnych bez wiedzy co w tej wodzie siedzi goście sypią mekę do wody
a za czasów wspomnianego rybaka doskonale wiedziano co w wodzie jest co trza dać by było.
- co zrobić hm... wprowadzić limity na 20 szt ryb za karte 200zł na cały sezon
- wprowadzić wymiary graniczne
-zmniejszyć limity dzienne
ale i tak się nic nie zmieni bo w tej spirali wariacji wszyscy oprócz wędkarzy są zadowoleni - PZW ma czyste rece ma operaty wywiązuje się z zarybień i ma blaszkę na tyłek - kasa leci " chłopaki pisały ile to mają kasy odłożonej hm aż trudno uwierzyć - a ryb jak nie było tak nie ma
mechanika im się sprawdza od kąd wprowadzili u mnie te operaty jest coraz gorzej rzekł bym pustynia w wodzie
jaki lek na to
zmienić strukturę PZW oddać wody lokalnym koła pzw czy zwał jak zwał
obecne pzw - zmienić na koła miejskie z własną wodą mieć w tyłku centrale i idee z tym związane nic z tego niema kasa leci ryb nima......
ktoś kto ma pociąg do zawodów : u mnie chłopaki zwołują się składają się po 250 zł za startowe robisie nagroda 2000 - za 1 miejsce i wszyscy się bawią oczywiście łowią na konercji i tyle
zwiększyć kwoty kar 5000 za kilo ryby skusowanej - za naszą kase zatrudnić strażników
ale panowie po co toczyć piane i tak się nie zmieni ......
-
Dominik, to nie tak z tymi Mazurami... Przetarg wygrało PZW, czyli związek wędkarski, który zatrudnia rybaków. Sam układ 50/50 w zyskach oznacza, że rybak oszukuje i odławia na lewo. Tak więc tak naprawdę wody mazurskich jezior są plądrowane podwójnie. Najgorszy jest fakt, że to związek wędkarski stawia sieci, olewając własnych członków, zwłaszcza tych mieszkających w tamtych rejonach. Normalnie rybacy mieli by swoje wody a wędkarze swoje, i byłoby OK.
Co do samych odłowów w PZW to jest jeszcze inna sprawa - ZG jest na kilkusettysięcznym minusie. Kasa idzie na diety, kolacje, obiady, konferencje. Członków ubywa, wody sa coraz bardziej zdewastowane, coraz więcej wędkarzy jest niezadowolonych, wyczynowcy utworzyli już własną ligę. Zmian i reform nie ma bo... dziurę w budżecie łata się kasą z rybactwa, tym co trzeba dostają się diety, 'ręka ręke myje'... Tak więc pośrednio koniec odłowów sieciowych oznaczałby konieczność reform w PZW.
Z resztą Waszych uwag się zgadzam. Wędkarze odławiają najwięcej, brakuje kontroli nad tym ile się odławia, dlatego wody są takie beznadziejne. Co do samej petycji to faktycznie nie była dobrze przygotowana, choć słowo 'populizm' to może trochę za dużo :D
-
Lucjan, ale wiadomo, że jak nie PZW, to inni. Dla ryby nie ma znaczenia w czyją sieć wpadnie.
Powinniśmy ogłaszać, by nie łączyć rybactwa z wędkarstwem. Kiedyś o tym pisałem. Teraz mamy rybaków zawodowców i amatorów. Ci drudzy błędnie są nazywani wędkarzami. Tu bym szukał pola do zmian.
-
Jakoś nie czuję się rybakiem,i zawsze poprawiam ludzi nazywających wędkarzy rybakami :)
-
Jakoś nie czuję się rybakiem,i zawsze poprawiam ludzi nazywających wędkarzy rybakami :)
Oczywiście Stasiu. Jak większość z nas.
Nie mniej jednak łowisz ryby zgodnie z Regulaminem Amatorskiego Połowu Ryb :)
Według prawa jesteś rybakiem - amatorem :) Czy się nim czujesz, czy nie :D
-
Posiadam kartę wędkarską,a nie licencję rybacką :D
-
Lucjan, ale wiadomo, że jak nie PZW, to inni. Dla ryby nie ma znaczenia w czyją sieć wpadnie.
Słuszne słowa, i tak trzymać. :fish:
Powinniśmy ogłaszać, by nie łączyć rybactwa z wędkarstwem. ...
Błędne podejście, zmienić. ;D
A do sedna.
Nie należy rozdzielać rybactwa i wędkarstwa bo to współpracujące ze sobą trybiki gospodarki rybackiej.
I zrozumieć trzeba, że gospodarka rybacka to pojęcie mówiące i użytkowaniu i ochronie zasobów ryb, a nie o rybaczeniu siecią jak to znaczna część wędkarzy uważa.
Rybie jest wszystko jedno, kto ją złowi, kto wypuści, kto zeżre. Ważne, by każdy z "łowców" wiedział co może złowić, ile złowić oraz co zrobić by zrekompensować ubytek w środowisku. To jest właśnie racjonalna gospodarka rybacka.
Nie ma co dzielić wód na "rybackie-sieciowe" i "wędkarskie-bez sieci" bo to paranoja.
Po pierwsze: rybacy sobie poradzą z sensownym gospodarowaniem i ryby będą mieli przez 10-50 lat i będą obiektem marudzenia wędkarzy.
Po drugie: jeśli wędkarze nie wydadzą dziesiątek tysięcy złotych rocznie, to ze swoich wód bez sieci, to im tylko syf zostanie i marudzenie, że ktoś dywersję zrobił.
Po trzecie: w sytuacji jeziora sielawowego, rybacy wykorzystają jego potencjał, natomiast wędkarze wyłowią tylko drapieżniki, leszcze i okazyjnie sieję, marudząc że woda bezrybna.
Mam nadzieję, że takie pobieżne podsumowanie nakreśli zarys tego co nas dotyczy.
Wszystkich obowiązuje Ustawa o Rybactwie Śródlądowym i kilka rozporządzeń z tym związanych.
Nie wiem czemu tak łatwo przechodzi hasło, że rybacy nie muszą stosować się do wymiarów i okresów ochronnych, limitów połowów, że nikt ich nie kontroluje, natomiast wędkarze są ponoć maltretowani niemiłosiernie.
Użytkownicy rybaccy corocznie zdają raport do właściwego RZGW ze swojej działalności, a ci kilka lat są kontrolowani przez Urząd Marszałkowski. A wędkarze? Nawet rejestrów nie chce im się wypełnić (generalizuję :)) , ujmą na honorze jest noszenie długopisu i karteczki, skazą wypełnienie ankiety kontrolnej.
Idźmy dalej. Sławetne operaty rybackie. Każdy je może sobie napisać i wbrew pozorom nie pisze ich IRŚ.
Każdy może napisać operat, zawrzeć tam wszystko to co chce zrobić i wystarczy tylko zrobić to zgodnie z rozporządzeniem. Później są do wyboru trzy jednostki opiniujące (IRŚ, UWM, ZUT) i luuuuz.
Konkurs ofert, wygrana, umowy z RZGW, "własna" woda i raj moczykija :P Czyż nie tego żąda i oczekuje brać wędkarska? O:)
Napisałem trochę operatów dla wszelkiej maści chętnych i słyszałem jakie mają wizje, oczekiwania itd.
Wytłumaczyłem też każdemu jak ja to widzę i co mogę zrobić. Plany a wykonanie to zupełnie różna sprawa. To tak jak marzenia i rzeczywistość.
Niemniej by w pełni podać co trzeba, wrócę do bezrybności wód użytkowanych przez Gospodarstwa Rybackie, np. Mazury.
Skoro te wody poddane są presji sieciowej od 20-40 lat i rybacy ciągle są, to chyba pustyni nie ma.
Skoro na tych wodach ciągle widać dziesiątki-setki wędkarzy to chyba nie są oni masochistami.
Skoro oczekiwanie wędkarskie jest by w wodzie ryb było do bólu, same wielkie i drapieżne, to chyba ktoś ma słabe pojęcie o zasobach wód.
Skoro na wielu głębokich jeziorach (powyżej 15 m.) deficyt tlenowy zaczyna się przy głębokości 7m to też wina rybaków?
Że charakter wód w ostatnich 20-30 latach zupełnie się zmienił i zmieniły się zespoły ichtiofauny i nie da się już porównać do tego "dawniej to było..." to ktoś to bierze pod uwagę?
Może składając te wszystkie klocki pojawi się obraz rzeczywistości.
-
Widzę, że mamy na forum rybaka. Ok, jesteś do nas przyjaźnie nastawiony i widzę, że chcesz pomóc. Na pewno przyda się nam Twoja wiedza dotycząca operatów i przepisów :thumbup:
Na pewno też nie dogadamy się co do tego, że rybacy są niezbędni na wodach dla wędkarzy (nie w charakterze odłowów komercyjnych oczywiście), ale jeśli nie będziemy poruszać tego tematu, to... będzie dobrze :)
-
Kotwic to nie rybak, raczej ichtiolog... :D
Ogólnie masz sporo racji, jednak zastrzeżenia mam, do kilku rzeczy... Faktycznie wędkarze nie widzą 'drugiej' strony, to oczywiste, każdy ciągnie w swoją stronę... :)
Jednak faktem jest, że wydajność wód mazurskich spadła trzykrotnie. To głównie rybacy... Kolejna sprawa to ilość wędkarzy o której piszesz. Na Mazurach łowią już raczej tylko miejscowi lub wczasowicze nie mający pojęcia co i jak. Nie ma pomostów, infrastruktury, sklepów mało... Tu chodzi o agroturystykę. Rejon nie żyje tak jak powinien, wędkarze z kasą wolą jechać za granicę. Rybom być może wszystko jedno, ludziom niestety nie. PZW w tamtym rejonie odławia nadmiernie, nie licząc się z lokalnymi członkami, ograbiając ich.
Co do kontroli to zapewniam Cię, że rybacy nie wpisują danych rzeczywistych. Kto ich kontroluje, kiedy? Przecież jak NIK zrobił kontrolę dwa lata temu rybacy dostali mandaty. Ja nie uwierzę w uczciwość.
Kolejna rzecz to sami wędkarze i ich opinie o Mazurach (w tym moja). Nie słyszałem nikogo kto by chwalił tamtejsze łowiska, rekordy i medalowe ryby pochodzą z innych rejonów Polski. Ja wcale nie jestem przeciw rybakom jako takim, jednak w Polsce to masakra co się wyrabia. Brakuje rozsądku! A jest taka Wersminia na przykład gdzie można połowić na 'normalnym' jeziorze.
Kotwic, przecież widać, że jest gorzej. Gdzie lin, gdzie karaś? Gdzie drapieżniki? Niestety państwo nie potrafi gospodarzyć dobrze wodami. A przecież można zrobić tak, że ryb będzie więcej, miejsc pracy mnóstwo. Nie wiem na ile jesteś wędkarzem, ale na pewno turystyka wędkarska to coś na co trzeba postawić. PZW, IRŚ, RZGW, ministerstwa- oni tego nie widzą. Kilku trzepie kasę, iluś ma ciepłe posadki- a ryb coraz mniej, organizacyjnie stoimy w miejscu.
Petycja to nie tylko ryby na Mazurach, tam chodziło o coś więcej. Tak ogólnie to zgadzam się z Tobą, bardzo dobry wpis :thumbup:
-
Zaiste, ryby mnie wypaczyły skutecznie. 30 lat wędkuję, 25 lat rybactwem się param, czyli nawiedzony ichtiolog :)
Luk, niestety nie zgodzę się z opinią o rybach i rybakach.
Ryby na Mazurach są, wędkarze też, nawet przyjezdni.
Bez oparcia na literaturze nie można wnioskować o pustyni rybnej, bo to nieprawda.
Spadek wydajności rybackiej wiąże się z wieloma czynnikami i nie wolno powiedzieć, że to wyłączna wina rybaków i ich sieci. Ale to temat na długi artykuł.
Uważam, że generalizowanie, że rybacy wpisują kłamstwa jest bezprawne, proszę o dowody, użyję ich w mojej pracy.
Równie dobrze mogę powiedzieć że wędkarze to oszuści i kombinatorzy, bo wielu widziałem, że tak postępuje, lub czytałem ich wypowiedzi.
Co do Wersminii, to nie ma co porównywać tego jeziora do innych, jest to łowisko specjalne, prowadzone przez dobrego człowieka i fascynata wędkarstwa. Niemniej koszt tej zabawy jest niewspółmierny do typowego użytkowania rybackiego, gdzie ważna jest ekonomika.
Co do agroturystyki i wędkarstwa to niestety, temat nadaje się tylko do ocenzurowania, bo roszczenia jakie wysuwają niektórzy są chore. Większość z nich żąda super-rybnych wód na koszt dzierżawcy, dostępu do wód na koszt gminy itd a partycypacja w wydatkach lub działania wspierające użytkownika rybackiego są dla nich obrazą i czynem niegodnym.
Druga sprawa, są badania, w których można przeczytać o preferencjach gości agro-kwater i ich oczekiwaniach.
Równocześnie są badania, które wyraźnie pokazują, że znaczna cześć naszych wędkarzy nie zamierza korzystać z kwater i nie chce płacić za noclegi. Wolą wydać pieniądze na dojazd samochodem, bo taniej i bez kłopotu.
To tak skrótowo, bo temat szeroki i wiele słów nie wypada powiedzieć, by kogoś nie urazić.
-
No tak, jeśli twierdzisz, że ryby na mazurach są... to się chyba jednak nie dogadamy. Choć mam nadzieję, że w wielu innych kwestiach już tak.
A propos jeszcze kontroli rybaków. Kto zasypuje różne Lidle i Kauflandy filetowanym szczupakiem i sandaczem w marcu, wędkarze? Na opakowaniach wyraźnie napisane, że pochodzą z wód śródlądowych Polski. To o jakich kontrolach mówimy, skoro dowody są w sklepach i nic się nie dzieje?
Nad morzem jak byłem, to na stoiskach z rybami było pełno niewymiarowych sandaczy. To też wędkarze? W sklepie z rybami leżą sobie sumy po 50 cm. Jeden o 15 zł droższy za kilo. pytam dlaczego? A, panie, bo on nie jest hodowlany tylko z dzikiej wody... Serce boli, jak się na to patrzy...
Nie wiem, skąd biorą te badania o wędkarzach, ale ja marzę o rybnym jeziorze PZW na mazurach, do którego mógłbym na kwaterę z rodziną przyjechać.
-
Nie należy rozdzielać rybactwa i wędkarstwa bo to współpracujące ze sobą trybiki...
Jak sobie dają radę w Czechach, UK, Irlandii, Holandii, Danii czy Szwecji bez śródlądowej "racjonalnej gospodarki rybackiej" na polską modłę - to dopiero zagadka. Płakać się chce, gdy człowiek pomyśli, ile niezagospodarowanych ton grubych ryb pływa np. w irlandzkich lub skandynawskich jeziorach, holenderskich kanałach czy brytyjskich rzekach. Moglibyśmy im życzliwie podesłać kilku naszych speców od "typowego użytkowania rybackiego" albo przynajmniej zorganizować szkoleniowy pobyt na Mazurach, gdzie "ryba jest", o czym świadczą najlepiej "dziesiątki" zachwyconych moczykijów ;)
-
No właśnie, co to znaczy, że ryby są? W ujęciu skandynawskim czy brytyjskim to rzeczywiście trudne określenie...
Co do rybaków na Mazurach, to wspomniane kontrole NIKu dały kary bodajże każdemu skontrolowanemu rybakowi :D z tego co pamiętam. Średnia fatalna :) Ale oczywiście, że wędkarze też łupią, to swoją drogą.
Co do agroturystyki to wiele osób szuka miejsc gdzie z rodziną można spędzić urlop nad wodą. Niestety, nie tylko nie ma wielu ryb, często sieci stoją w miejscach gdzie się zarzuca. O ile argument przełowienia jest OK w przypadku takiego Zalewu Zegrzyńskiego, to Mazury nie zostały złupione przez wędkarzy. Nie czarujmy się, dobro państwowe zostało tutaj 'wybrane'. IRŚ do tego przyłożył rękę. Zamiast bić na alarm mami się ludzi, że jest OK. Co gorsze tendencja spadkowa się utrzymuje. Gdzie tu mówić o poprawie!
-
Witam
Kotwic skoro polelniles kilka operatow jestes ichtiologiem -sam to pisales to moze odniesiesz sie glebiej do operatow , rejestrow i planow zarybieniowych .Bo moim zdaniem niejest temat udowadnienie czy wedkarze sa zli czy rybacy tylko problem jest po stronie braku ryb w naszych wodach.
Jak wytlomaczyc brak ryb w wodach gdzie niema rybakow a z kolei jak wytlomaczyc fakt ze tam gdzie sa rybacy sa ryby.....? Takze nie udowadniajmy udowodnione nie skupiajmy sie na agroturystyce czy szwecji , angli zyjemy w polsce tu i teraz -a ryb niema .
Adrem kotwic jakie jest twoje zdanie na temat tych operatow , rejestrow , planow zarybieniowych calej tej mechaniki prawnej jaka zafundowano nam za nasze pieniadze ?
-
Widzę niestety tradycyjne podejście, rybacy źli do szpiku kości, reszta nie jest ważna. A że w większości krajów Europy istnieje zawodowe rybactwo i łowi komercyjnie, to lepiej przemilczeć.
Kolejne informacje o braku ryb, wszyscy wiedzą, że ryb nie ma, wszystko wyłowili, bida straszna. A jakie są oczekiwania wędkarzy, same drapieżniki 1-2 m długości (może oprócz okonia), drapieżników aż do bólu, itd. A gdzie wiedza o potencjale biologicznym i stanie ekologicznym :'(
Co do handlu rybami, to nie moja działka, pytajcie w sklepach, sprawdzajcie dokumenty, hurtownie itd. Pamiętajcie jednak, że część ryb pochodzi ze stawów, część za odpowiednim zezwoleniem, a część jest z importu.
Luk, jeżeli wszystkie kontrolowane gospodarstwa rybackie dostały ocenę pozytywną (bo nawet uwagi pokontrolne nie zmieniły wyniku: PN) to chyba opinia, że to złe firmy jest jednak naciągana i tendencyjna. ;)
Swoją drogą, powszechnie panuje podejście, że badania są nieprawdziwe, IRŚ jest złą firmą, ale Zenek, Zdzicho i Heniek wiedzą lepiej i na tym się opierać będę. :-X
Co do potencjalnego braku ryb i operatów, to mówić trzeba o konkretnych rybach, wodach i operatach. Generalizowanie nic nie daje, bo karpiarze nad jez. Hańcza załamią się nędzą, a pstrągarze na na jez. Drużno to chyba liny za grzebiet rwać będą ;D
-
Konkretjie wody okregu bielsko bialskiego
rzeka sola -pustynia
rzeka skawa - na wykonczeniu
jezioro tresna , jezioro miedzybrodzkie umieraja w oczas rybostan na wykonczeniu
to konkrety
Nie genariluj problemu skoro masz wiedze to napisz mam wiedze ale nie napisze lub jest pieknie a wy lowic nie umiecie prosze bez szydzenia problem jest powazny nie jestem osamotniony w tym temacie
ps. Wydaje sie po twoich wpisach ze jestes po prawidlowej stronie jezeli chodzi o wiedze -udostepnij ja zwylym moczykijom
-
Kotwic,generalnie się z Tobą zgadzam,że nie za wszystko odpowiadają rybacy. Ale jeżeli nie rybacy,nie wędkarze,nie wydry i kormorany,choroby i kłusownicy. To kto?
Wychodzi na to,że ichtiologowie i źle opracowane operaty rybackie.
Mam nadzieję,że nie. Choć to by było najłatwiej naprawić,gorzej z wodą i rybami to wymaga czasu.
Oczywiście to taka mała złośliwość.
Jak pisałem wyżej częściowo się z Tobą zgadzam. Na brak ryb ma wpływ kilka czynników. Nie jeden jak np. rybacy. Ale chodzi o to żeby powoli eliminować wszystkie.
Odłowy są potrzebne,żeby nie powiedzieć konieczne. Bo dzięki nim mamy wiedzę nt.stanu zdrowia,jakosci i ilości ryb. Problemem jest źle prowadzona gospodarka rybacka,zarówno zarybienia jak i odłowy. Szczególnie szkodliwe jest zarybianie gatunkami"obcymi"jak karp,akurat,tołpyga,karaś srebrzysty itd. Jednak Tobie tego nie trzeba tłumaczyć.
Petycja ma za zadanie zrobić uwagę na jeden z wielu problemów,żeby ograniczyć ten proceder. Proceder legalnego kłusownictwa,a nie rybactwa.
Ps. Żeby nie było to nie obwiniam Ciebie za tą sytuację,bo być może jesteś jednym z niewielu,którzy wiedzą co i jak trzeba zrobić. I nie ukrywam,że liczymy na Twoja fachową wiedzę i pomoc. Szczególnie koledzy,którzy zamierzają utworzyć stowarzyszenia i wydzierżawić jakieś wody.
-
Jeszcze raz powtórzę, co napisałem wcześniej. Lidl w całym kraju w marcu zasypany był szczupakami z "wód śródlądowych Polski", NIE z akwakultur. To jest jawne rybackie kłusownictwo na masową skalę. Oczywiście obok kwitło wędkarskie kłusownictwo na masową skalę, żeby nie było, że o tym nie wiem.
-
Lidl w całym kraju w marcu zasypany był szczupakami z "wód śródlądowych Polski", NIE z akwakultur. To jest jawne rybackie kłusownictwo na masową skalę.
Do 31 marca rybacy mogą łowić szczupaka we wszystkich stawach i jeziorach w Polsce. Nie mogą w rzekach i zbiornikach zaporowych. Podobnie wymiar ochronny jest niższy, niż ten określony w RAPR, bo wynosi 45 cm. Jest to określone w Rozporządzeniu Ministra. Załączam dokument poniżej.
-
O, masz... No to po prostu kpina w biały dzień.
-
Powinniśmy ogłaszać, by nie łączyć rybactwa z wędkarstwem. ...
Błędne podejście, zmienić. ;D
Takimi tekstami, to możesz sobie co najwyżej żarówkę w kiblu zmienić.
Co ma rybak do wędkarza? Byłeś kiedyś na rybach jako wędkarz? Zakładam, że tak.
Wędkarz, to nie rybak, nawet ten amator. To, że prawo jest takie, a nie inne, nie znaczy, że jest dobre.
Ja nie komentuję istniejącego prawa. Komentuję to, w jaki sposób to prawo trzeba zmienić.
Wędkarz, to osoba, która nie pozyskuje ryby w żaden sposób. Obecnie miejsc do wędkowania (nie łowienia) jest bardzo mało. Jak pozyskujesz ryby, jesteś rybakiem.
Ktoś, kiedyś w Polsce założył, że wędkarze, to osoby, które pozyskują ryby zgodnie z RAPR. Ja się z tym nie zgadzam. Kotwic, odróżnij te dwie rzeczy. Proponuję porzucić (dla potrzeb forum) swoje zawodowe zboczenie rybacko-ichtiologiczne na rzecz wędkarstwa. Wędkarstwo to jest hobby. Hobby, to jest taka aktywność w życiu, która nie polega na zarabianiu. W jakiejkolwiek formie. Jak zarabiasz lub bierzesz ryby, to masz korzyść. To jest już praca.
Przykład angielski jest najlepszy. Tam wędkarz, to gość, który wydaje kupę kasy na bajery, które potem bierze nad wodę i się tym jara. Ryba jest dla trofeum. Dla zaspokojenia własnego ego. Tyle. Nie zabiera ryb, nie je ich, bo nie jest rybakiem. U nas najwyraźniej ludzie sądzą, że skoro prawo jest takie, to supcio. Wędkarz jeździ po ryby, a nie na ryby. Kto nie "rybaczy" ten frajer.
Pisałem o tym wcześniej. Napiszę i teraz:
Operaty rybackie mam w dupie, bo nie jestem rybakiem. Dla mnie Kotwic możesz tłuc po fefnaście operatów dziennie, mnie to nie rusza, bo nie jestem rybakiem!
Chciałbym tylko mieć kiedyś w życiu możliwość wyboru. Chciałbym kiedyś iść nad wodę z wędką, z pełną świadomością, że na tej wodzie nikt nie będzie mi się wpieprzał z żadnym operatem.
To JA wiem co jest dla mnie dobre, a nie jakiś urzędas terroryzujący mnie operatem i wmawiający mi co jest dobre, a co nie!
-
Widzę niestety tradycyjne podejście
"Od czasu oddania naturalnych jezior komercyjnym użytkownikom rybackim zgodnie z danymi IRŚ nastąpił ponad 4-krotny spadek wydajności rybackiej (z ponad 30 kg/ha na ok. 8kg/ha), mimo stawiania coraz większej ilości sieci rybackich. Spadek wydajności to spadek zasobów ryb wielkości handlowej. W rzeczywistości spadek ten jest dużo większy, bo w tym czasie nastąpił przeskok technologiczny w rybactwie: wprowadzono w miejsce sieci sznurkowych znacznie wydajniejsze i tańsze sieci stylonowo-żyłkowe, echosondy, akordowy system odłowów etc.
System kontroli jest fikcją
- Można sprawdzić jedynie dokumentację prowadzoną przez użytkowników rybackich, a nie faktyczną wielkość zasobów ryb. To tak, jakby przeprowadzić remanent w firmie bez zaglądania do magazynów.
- Kontrola rybaków przez Państwową Straż Rybacką jest fikcją, bowiem rybacy nie mają określonych limitów dobowych i strażnicy nie wiedzą, ile już rybacy odłowili, a ile mogą odłowić. Te dane są tajne.
- Kontrole Urzędu Marszałkowskiego, RZGW i NIK są fikcją, bo kontrolerzy mogą kontrolować tylko dokumentację
Operaty rybackie
- Operaty rybackie są tajne, mimo iż dotyczą wód Skarbu Państwa. W krajach zachodnich i wysokorozwiniętych taka sytuacja jest niewyobrażalna.
- Operat rybacki na daną wodę tworzy użytkownik rybacki we własnym zakresie i sam płaci za jego wykonanie. To tak, jak byśmy byli właścicielami lokalu do wynajęcia i pozwolili najemcy ustalać zasady najmu. Rybak sam określa w operacie możliwości produkcyjne wód. Operaty opiniują zaprzyjaźnieni fachowcy z Instytutu Rybołówstwa Śródlądowego, którym również płaci użytkownik rybacki – często prywatne firmy pracowników IRŚ.
- Z ramienia Urzędu Marszałkowskiego ci sami fachowcy, pracownicy IRŚ, nadzorują tę gospodarkę. Zakładając, że wód mamy masę, a operaty trzeba aktualizować, jest to niewyczerpane źródło prywatnych dochodów twórców systemu – pracowników IRŚ
System oparty na zarybieniach narybkiem pochodzącym ze sztucznego rozrodu (mającym rzekomo kompensować odłowy gospodarcze) jest fikcją.
Przykład (ale tak działa system na wszystkich wodach naturalnych): - zgodnie z operatem rybackim i wg danych Urzędu Marszałkowskiego w 2008 r do Jeziora Orzyskiego (1.100 ha), jak co roku, wpuszczono 350.000 szt. narybku szczupaka. To robi wrażenie, ale ten narybek można uzyskać z ok. 30 szt. szczupaka. Oficjalnie PZW w roku 2008 odłowiło z tego jeziora 4.016 kg szczupaka, czyli odłowiło ok. 4.000 szt., a zarybiło narybkiem pochodzącym z ok. 30 szt. Należy dodać, że przeżywalność narybku wiosennego pozyskanego z tych 30 szt to ok. 2%"
Porażająco "tradycyjne", nieprawdaż? ;D
-
:thumbup: :beer:
-
No tak, ale 2% z 350.000 to 7000 sztuk, więc teoretyczne ryb powinno przybywać.
-
Witam
Kotwic skoro polelniles kilka operatow jestes ichtiologiem -sam to pisales to moze odniesiesz sie glebiej do operatow , rejestrow i planow zarybieniowych .Bo moim zdaniem niejest temat udowadnienie czy wedkarze sa zli czy rybacy tylko problem jest po stronie braku ryb w naszych wodach.
Jak wytlomaczyc brak ryb w wodach gdzie niema rybakow a z kolei jak wytlomaczyc fakt ze tam gdzie sa rybacy sa ryby.....? Takze nie udowadniajmy udowodnione nie skupiajmy sie na agroturystyce czy szwecji , angli zyjemy w polsce tu i teraz -a ryb niema .
Adrem kotwic jakie jest twoje zdanie na temat tych operatow , rejestrow , planow zarybieniowych calej tej mechaniki prawnej jaka zafundowano nam za nasze pieniadze ?
aby moje pytanie nie zniknelo w natloku watkow ponownie ponawiam pytanie to jest meritum sprawy panowie
nie ma co piany bic to jest sedno sprawy pzw znalazlo super sposob na kase chcesz wedkowac plac niekoniecznie low ryby a oni tylko operaty i rejestry trzeba to zrozumiec
pozwolmy sie wypowiedziec koledze kotwicowi
-
Do 31 marca rybacy mogą łowić szczupaka we wszystkich stawach i jeziorach w Polsce. Nie mogą w rzekach i zbiornikach zaporowych. Podobnie wymiar ochronny jest niższy, niż ten określony w RAPR, bo wynosi 45 cm. Jest to określone w Rozporządzeniu Ministra. Załączam dokument poniżej.
Pomyliłem się oczywiście. Pisałem w biegu. Chodziło mi, że nie wolno łowić od 1 marca. Przepraszam
-
Powinniśmy ogłaszać, by nie łączyć rybactwa z wędkarstwem. ...
Błędne podejście, zmienić. ;D
Takimi tekstami, to możesz sobie co najwyżej żarówkę w kiblu zmienić.
Co ma rybak do wędkarza? Byłeś kiedyś na rybach jako wędkarz? Zakładam, że tak.
Wędkarz, to nie rybak, nawet ten amator. To, że prawo jest takie, a nie inne, nie znaczy, że jest dobre.
Ja nie komentuję istniejącego prawa. Komentuję to, w jaki sposób to prawo trzeba zmienić.
Wędkarz, to osoba, która nie pozyskuje ryby w żaden sposób. Obecnie miejsc do wędkowania (nie łowienia) jest bardzo mało. Jak pozyskujesz ryby, jesteś rybakiem.
Ktoś, kiedyś w Polsce założył, że wędkarze, to osoby, które pozyskują ryby zgodnie z RAPR. Ja się z tym nie zgadzam. Kotwic, odróżnij te dwie rzeczy. Proponuję porzucić (dla potrzeb forum) swoje zawodowe zboczenie rybacko-ichtiologiczne na rzecz wędkarstwa. Wędkarstwo to jest hobby. Hobby, to jest taka aktywność w życiu, która nie polega na zarabianiu. W jakiejkolwiek formie. Jak zarabiasz lub bierzesz ryby, to masz korzyść. To jest już praca.
Przykład angielski jest najlepszy. Tam wędkarz, to gość, który wydaje kupę kasy na bajery, które potem bierze nad wodę i się tym jara. Ryba jest dla trofeum. Dla zaspokojenia własnego ego. Tyle. Nie zabiera ryb, nie je ich, bo nie jest rybakiem. U nas najwyraźniej ludzie sądzą, że skoro prawo jest takie, to supcio. Wędkarz jeździ po ryby, a nie na ryby. Kto nie "rybaczy" ten frajer.
Pisałem o tym wcześniej. Napiszę i teraz:
Operaty rybackie mam w dupie, bo nie jestem rybakiem. Dla mnie Kotwic możesz tłuc po fefnaście operatów dziennie, mnie to nie rusza, bo nie jestem rybakiem!
Chciałbym tylko mieć kiedyś w życiu możliwość wyboru. Chciałbym kiedyś iść nad wodę z wędką, z pełną świadomością, że na tej wodzie nikt nie będzie mi się wpieprzał z żadnym operatem.
To JA wiem co jest dla mnie dobre, a nie jakiś urzędas terroryzujący mnie operatem i wmawiający mi co jest dobre, a co nie!
Dominik, zbyt ostro piszesz, niepotrzebnie obrażasz Kotwica! >:O
Nie zgadzam sie z tym co piszesz całkowicie. Dla państwa, które ma strzec 'równego' poziomu ryb w wodzie nie ma różnicy, czy rybak odławia sieciami czy wędkarze wędkami. Ryby są zabierane i to nazywane jest ogólnie 'rybactwem' lub 'gospodarką rybacką'. Nie widzę powodu aby ktoś z 'rządu' używał pewnych słów wygodnych dla wędkarzy. Kolejna sprawa to wpis 'Wędkarz, to osoba, która nie pozyskuje ryby w żaden sposób'. W Polsce takich jest bardzo mało - wędkarz to właśnie gość co pozyskuje ryby, ale wędką. Nie ważne ile ryb zabiera, jakie są limity na danym łowisku czy w RAPR - ale ogólnie zabiera. Nie czarujmy się - wędkarz w Polsce zabiera ryby. PZW mieni się związkiem wędkarskim a łowi sieciami - i to jest niezgodne ze statutem i zdrowym rozsądkiem i budzi 'słowne' kontrowersje.
Kotwic bardzo słusznie pokazał co jest niesłuszne w petycji i gdzie leży problem. Nie rozumiem takiego ataku, ktoś ma po prostu inny wgląd w te sprawy. Dyskutujemy ale nie obrażamy, czy to takie trudne? Jestesmy wędkarzami i widzimy pewne rzeczy z jednej perspektywy, mamy okazję poznać inne stanowisko i powinniśmy je szanować. To nie ring, kumite ani MMA. Proszę więc o kulturę wypowiedzi!
Konsekwencje muszą być, ostrzeżonko leci, sorry ;D
-
W sprawie petycji chyba najbardziej się z Kotwicem zgadzam ze wszystkich.
Co do stosunku wędkarz - rybak mam inne zdanie, niż Wy wszyscy i nie widzę powodu, by je zmieniać.
Po raz kolejny ktoś się rzekomo obraża za coś, co nie miało miejsca. Nikogo nie obraziłem. Po prostu wyraziłem swoją dezaprobatę w tym, że ktoś ucina moją tezę krótkim - "do zmiany".
No, ale skoro zamiast dyskusji mamy sobie spijać z dziubków, to OK. Na razie idziemy w kierunku takim, że trzeba z dziesięć razy się zastanowić, czy przypadkiem jakiegoś naburmuszonego królewicza czymś nie obrażę. To jest Twoje forum Luk. Znam konsekwencje i jestem w stanie je ponieść.
P.S. O tym, czy rzeczywiście Kotwica obraziłem (bzdura) może niech wypowie się on sam. Jak potwierdzi obrazę majestatu, to mnie banujcie. Proszę bardzo.
-
Tu nie chodzi o 'spijanie sobie z dziubków' a o kulturę wypowiedzi... :D Jeżeli masz obrażasz ludzi to myśl i z 20 razy wcześniej, ja nie widzę potrzeby aby to robić. Kaman, chcesz aby do ciebie kaźdy się tak odnosił? W sklepie, urzedzie, w pubie, w domu, na ulicy? Życie to nie walka z całym swiatem, można o wiele więcej osiągnąć będąc po prostu miłym i kulturalnym.
To nie jest tylko moje forum, chodzi tu o to aby nikt nikogo nie atakował. Dyskutował, wymieniał poglądy, spierał - a i owszem, ale w pewnych granicach, tzw. dobrego smaku.
Nie wiem też czemu piszesz o tych operatach, jakby ktoś wydawał jakieś wyroki. Operat to przecieź słuszna i potrzebna rzecz! Na jakiej podstawie ktoś miałby zarybiać, czym? Chcesz aby ktoś wpuszczał do wody złote rybki, jesiotry, piranie, wszystko co mu się podoba? Musi być jakiś plan, podstawa której się ktoś trzyma.
W UK jest łatwo - ryby wracają do wody i nie trzeba robić żadnych bilansów. W Polsce natomiast trzeba włożyć to co się zabrało, w jaki sposób chcesz to robić bez operatów, bez rejestrów, bez ludzi którzy coś sprawdzają. Dawniej ryb było więcej a wędkarze nie umieli skutecznie łowić, głównie za sprawą sprzętu. Nie było lodówek, zamrażarek w których się przechowywało ryby, więc nie zabierano 'wszystkiego'. Teraz natomiast wody się młóci, wielu wędkarzy bierze już wszystko na co pozwala RAPR.
Trzeba być naiwnym, licząc na to, że bez żadnych kontroli i żadnego planowania będzie lepiej. Wody właśnie potrzebują większej ilości ichtiologów, wiekszej ilości przepisów, nawet 'urzędasów' jeżeli miałoby oznaczać to poprawę...
Wędkarstwo sportowe nie ma szans w Polsce jako jedyna opcja.
Co zaś się tyczy UK, to wędkarze zabieraja pstrągi z wody. Są limity, są zarybienia, jest łowienie na sprzedaż (na zaporówkach po południu przyjeżdżają ludzie kupić pstrąga od wędkarzy, ryby morskie też Angole zabierają).
Prosta rzecz Dominik... Napisz jakbyś widzial zmiany, bez operatow, ichtiologów, biurokracji, tak aby było lepiej. Bez farmazonów w stylu 'w kraju X jest tak' lub 'powinno być tak'. Weź pod uwagę polskie realia i pokaż co trzeba zrobić, jak rzeczy pewne zmienić. :D
Masz teraz trudniejsze zadanie... ;D
-
Lucjan, powinna być tu jakaś ikonka //bijępokłony :bravo:
-
"MŁODZI GNIEWNI"
-
"Równocześnie są badania, które wyraźnie pokazują, że znaczna cześć naszych wędkarzy nie zamierza korzystać z kwater i nie chce płacić za noclegi. Wolą wydać pieniądze na dojazd samochodem, bo taniej i bez kłopotu."
Najpewniej tak jest.
10-20 lat temu takie zachowania były normą nad wodami Padu i Ebro. Wędkarze przyjeżdżali, nocowali pod namiotami...I "wszystko" było tam wolno. Jedynie co to kupowali licencje, które zresztą kosztowały przeważnie jakieś grosze...I byli (bardzo) mile widziani :)
Parę euro za licencję, parę euro na zakupy w tamtejszym sklepiku..
Zamożniejsi i Ci bardziej "turystyczni" poszli jeszcze do dobrej restauracji, i kupili trochę suwenirów.
Wszystko było dobrze. Obie strony były zadowolone...Do czasu aż "dzicz" z Europy wschodniej zaczęła ich ryby walić w łeb.
Teraz jest drożej, a zakazów więcej niż liści na drzewach.
Powierzchownie nieco od biegłem od tematu. Ale wiecie co mam na myśli.
-
Wędkarz, to osoba, która nie pozyskuje ryby w żaden sposób.
Cóż, uświadomiłem sobie, że zostałem zdegradowany do podrzędnej klasy rybackiego mordercy ryb. :'(
Dla mnie wędkarstwo to możliwość wyjścia nad wodę, połowienia ryb i decyzji czy je wypuszczam czy zjadam.
Jeśli ktoś ma inną wizję, ma prawo, jego wola.
Tyle, że w naszej Polsce ustalono, że jakikolwiek połów ryb na wodach publicznych podlega regulacjom prawnym, a rozsądny obywatel prawo szanuje, a nie pisze, że ma je w d..pie.
bigdom, nie obraziłeś mnie zupełnie (trzeba być utalentowanym idiotą by to osiągnąć ;D) tylko pokazałeś, że wpasowujesz się w tendencyjny sposób wypowiadania przeciw oponentom, najczęściej rybakom, ichtiologom itd. Nic to, mam nadzieję, że kolejne dyskusje będą bardziej merytorycznie niż burzliwe. 8)
Modus, poproszę o źródło twojego ostatniego wpisu, bo to są chyba cytaty. A są dość ciekawie zmanipulowane więc ciekaw jestem kto tak lubuje się w kombinowaniu treścią.
mjmaciek w wolnej chwili coś krótko napiszę o operatach.
Co do wód które podałeś, by cokolwiek o nich mówić potrzebuję danych o:
- odłowach rybackich z ostatnich 10 lat,
- odłowach wędkarskich z ostatnich 10 lat,
- powierzchni wód, głębokości itd,
- temperatura wód 2x w roku z kilku ostatnich lat,
- zawartość tlenu w wodzie (zima - lato) z kilku ostatnich lat,
- kilka innych drobiazgów których nie chce mi się wymieniać.
Niestety, bez takich danych wróżką nie będę i nie wypowiem się. ;D
-
Ciekawa dyskusja chłopaki. Nie ironizuję.
Obawiam się tylko że może nastąpić dłuuga przepychanka na argumenty...
A ryb po prostu jest mało.
To pewnie wina wyłącznie kormoranów...teraz troszkę ironizuję.
-
Co do agroturystyki to Grzesiek słusznie zauważył, że samo pojawienie się ludzi nad wodą przyniesie wymierne korzyści. Sklepy, stacje paliw, opłaty za wędkowanie - to uiści nawet oszczędny bardzo wędkarz. Ci co mają bardziej zasobne portfele wybiorą prywatne kwatery, Ci mający kasy dużo hotele, domy wypoczynkowe... A to dopiero początek. Jeżeli wędkarzy byłoby mnóstwo, to od września do listopada tez byliby jacyś, czyli moznaby jeszcze na nich zarabiać. Tutaj juz trudno mieszkać pod namiotem. Tak więc pieniędzy byłoby sporo w obiegu. Co interesujące - na pozwoleniach możnaby zarobić lepiej niż na sprzedaży ryb. Kto wie czy podniesienie cen ryb za kg nie sprawiłoby, że rybak odławiałby mniej, bardziej myśląc jak ściągnąć do siebie wędkarzy, sprzedając tylko 'górkę' . I tak powinno być.
Co do samych rybaków - to w Rogoźnie i Wągrowcu operuje spółka Maj na dwudzistukilku jeziorach. Ile tam jest ryb? Wędkarsko nie sa to ciekawe wody niestety, zabiera się na pewno zbyt dużo aby dane jezioro było atrakcyjne dla łowiących.
Ja mam łowiska komercyjne, które są otwarte cały rok. I są tam wędkarze cały rok, zimą jest ich mniej, ale da się zarobić. Taka promocja przydałaby się i na Mazurach, zwłaszcza, że ryby aktywne cały rok to płoć, okoń, leszcz czy szczupak - które są podstawą tamtejszych jezior.
-
No i sieja spod lodu!! Świetne łowiska siejowe myślę że przyciągnęłyby wielu wędkujących. A gdyby było jeszcze dużo pięknego miętusa, to w dzień i w nocy można by spod lodu łowić.
-
No i sieja spod lodu!! Świetne łowiska siejowe myślę że przyciągnęłyby wielu wędkujących. A gdyby było jeszcze dużo pięknego miętusa, to w dzień i w nocy można by spod lodu łowić.
Z sieją jest problem ze względu na deficyty tlenowe w wodach gdzie jeszcze jest lub może występować. Deficyty zarówno zimą jak i latem Wiele wód ma zbyt dużą dawkę biogenów i to straszliwie psuje ich potencjał dla wód siejowo-sielawowych.
Miętus podobnie, choć on poradzi sobie w płytszych zbiornikach i rzekach, a sieja tam nie przeżyje.
Atrakcyjność wód zależy od świadomości wędkarzy, ich mentalności i pazerności. Zimą sporo mazurski jezior jest atrakcyjnych wędkarsko, skoro znaczna część wędko-łowców wraca z połowu z wiadrem okoni. :D
-
Bo już od świadomości, mentalności i pazerności rybaków to nie? Jeśli chcesz rozsądnej dyskusji, to stosuj rozsądne argumenty.
-
Luk. Przecież pisałem już o tym jak to widzę. Po co mam się powtarzać?
Kotwic. Nie mam prawa w d.pie. Nigdzie tego nie napisałem.
Właśnie Wy jesteście tendencyjni. Przyjmujecie to prawo i tyle. Jest operat, to go trzeba wypełnić. Ja uważam, że operaty dla wędkarzy nie są potrzebne. Powtórzę jeszcze raz. Wędkarz to nie rybak. Jak chcesz powędkować i zabrać rybę, to ok, obowiązuje Cię operat.
Ja bym chciał, by w Polsce były łowiska na modłę angielską. Nie musi ich być dużo. Góra kilka w okręgu. Wtedy mamy wodę bez odłowów jakichkolwiek, bez operatów, bez urzędasów. Tworzymy sobie taki rezerwat wodny. Uważam, że woda, jak i ląd ma prawo do różnorodności. Na lądzie mamy przecież pola uprawne, miejsca zindustrializowane oraz rezerwaty, parki. Wy natomiast twierdzicie, że mamy nasze wody ograniczyć tylko i wyłącznie do tego pierwszego (bez znaczenia, czy łowimy na wędkę, czy sieciami).
Kotwic, sam widzisz, że nie obrażam. Przedstawiam swój pogląd, który jest zupełnie inny od Waszego. Jednocześnie zarzuca mi się tendencyjność (sic!).
Luk. Nie interesują mnie Polskie realia. Interesują mnie dobre realia. Nieważne gdzie i skąd.
P.S. IMHO forum się zmienia na niekorzyść. Kiedyś za grubsze teksty nie zostawałem nawet upominany. Była dyskusja, wyrabianie kompromisu. Udało mi się kompromis osiągnąć z Tomkiem Baranowskim, z jakubem_wr, z Aruniem i innymi. Dogadałbym się i z Kotwicem. Jestem tego pewien. Teraz mam jakieś chore ostrzeżenia, które bardzo mnie ograniczają w wyrażaniu opinii i w dochodzeniu do kompromisu. Więc niech zostanie, że jestem tendencyjnym pieniaczem, który szkaluje słodkopierdzące rozmowy o kwiatkach. Na pewno coś zmienicie idąc tą drogą. Tylko patrzeć.
-
Znalazłem ciekawy artykuł , polecam lekturę
http://www.tygodnikprzeglad.pl/bylem-klusownikiem/ (http://www.tygodnikprzeglad.pl/bylem-klusownikiem/)
-
Hehe właśnie skończyłem go czytać i miałem tu wrzucić, ale byłes szybszy.
Ciekawy punkt widzenia kłusowników :-)
Zdziwiła mnie tylko 1 rzecz, że osoby łowiące bez zezwoleń uznają za wędkarzy, a nie za kłusowników (w tekście info że dziennie łowi 200 osób bez zezwoleń i 100 ze zezwoleniami)
Ciężka praca strażnika, ale jeśliby robili to kilka razy w miesiącu w asyście policji i zabierali wszystkim sprzęt to może coś by to dało, a tu w tekście tylko pouczenia.
-
Płakać się chce, Panowie, płakać...
-
Kotwic. Nie mam prawa w d.pie. Nigdzie tego nie napisałem.
Operaty rybackie mam w dupie, bo nie jestem rybakiem.
Albo źle widzę, albo nie rozumiemy się.
Operat rybacki jest nośnikiem prawa i musi być przestrzegany.
Operat rybacki zawiera zasady gospodarki rybackiej, a ta zawiera w sobie połów ryb (wędka, sieć, kusza), ochronę ryb (np. zarybienia, wymiary okresy ochronne ryb), określa zakres czynności gospodarczych, stan ekosystemu wodnego, presję połowową, miejsca istniejących źródeł zanieczyszczeń itd.
Operat to dokument który jest wymagany by spełniać prawne przesłanki zarządzania wodą i korzystania z jej zasobów i pożytków.
I naprawdę nie ma znaczenia czy ktoś chce łowić tylko dla pasji, czy ryby zabierać
Woda naturalna i związane z nią ryby są dobrem ogólno-społecznym. Żaden wędkarz nie ma prawa żądać, by tak gospodarzyć, jak jemu pasuje, bo on chce takie ryby, takich rozmiarów i w takich ilościach. Wyraźnie piszę: WĘDKARZ, bo wielu z nich nie rozumie, że gospodarowanie rybackie nie polega na spełnianiu zachcianek moczykijów, tylko na rozumnym wykorzystaniu potencjału przyrody: ichtiofauny.
By cokolwiek łowić trzeba zaplanować ilości ryb które chce się poławiać, a jednocześnie zaplanować działania kompensujące ubytek ryb lub wpływ samego połowu.
Wbrew pozorom jezioro naturalne, nawet z zasadami C&R czy No kill, wcale nie stanie się rajem ekologicznym i wędkarskim, jeśli każdy z wędkarzy, nawet tych super-pro-wędkarzy (chyba to masz na myśli) wsypie swoją zanętę, zostawi złom ołowiany, pokaleczy dziesiątki ryb i powie, że jest super. Syf będzie i to coraz większy proporcjonalnie do ilości "pasjonatów" i czasu jaki spędzą nad tą wodą.
Wystarczy poczytać jakie gatunki preferują wędkarze, by odpowiedzieć na pytanie o atrakcyjność łowisk (odpowiedź dla Mosteque). Mówię wyraźnie i świadomości wędkarzy, bo są przecież wody bez sieci, bez rybaków i jest tam lipa. Czyżby jednak rybacy tam działali w dywersji? A może to tylko oczekiwania wędkarzy nie współgrają z potencjałem zbiornika.
Przykładowo, wielokrotnie wyszydzane mazurskie jeziora, za każdym razem dają mi frajdę złowienia batem kilku kg drobnicy, bawi mnie to, mam zajęcie, nie powiem, że ryb brakuję.
Ale zdaję sobie sprawę, że przyjdzie:
- prawdziwy "łowca",
- szpaner ze sprzętem za 5000 zł,
- pogromca skandynawskich szczupaków,
- mistrz upychania zamrażarki,
rzuci kilka razy blachą i kur..wą, a później zacznie biadolić o bezrybności wód naszych, o jego rozczarowaniu i przeklętych rybakach. Jęczeć będzie i bluzgać nie mając nawet pojęcia (lub nie rozumiejąc) czemu tak to wygląda. Mnie to bawi, bo tylko utwierdzam sobie, że niewiedza lub głupota szkodę czyni tymże ludziom, a oni zarażają tym następnych. ;D
-
Czy wędkarzom zabierającym ryby i rybakom (zabierającym ryby, bo od tego są) chodzi o inne gatunki? Wydaje mi się, że dla jednych i drugich atrakcyjne są te same.
-
Czy wędkarzom zabierającym ryby i rybakom (zabierającym ryby, bo od tego są) chodzi o inne gatunki? Wydaje mi się, że dla jednych i drugich atrakcyjne są te same.
Celowy połów lub gatunki preferowane przez wędkarzy, wyraźnie różnią się od tych które łowią rybacy.
Opisuje to kilka publikacji (polskie i zagraniczne). Dlatego często piszę o tym, że inne są oceny tego samego łowiska przez różne specjalizacje wędkarskie, przez rybaków i powiedzmy, że neutralnych hydrobiologów.
Przykładem niech będzie jezioro sielawowe:
- cenne biologicznie, głębokie, dobrze natlenione, czyste,
- cenne ekonomicznie dla rybaków (sielawa),
- przeciętne lub mizerne dla wędkarzy (pojedyncze szczupaki ale duże, trochę leszcza, miętusa itp).
-
Sielawa jest, że tak powiem, oczywista. Coś jeszcze?
Szczupak, sandacz, okoń, lin, węgorz, duży leszcz... te gatunki nie interesują rybaków?
-
 Wreszcie coś konkretnego. Jeszcze tylko jakbyś był uprzejmy napisać dlaczego brakuje ryb,bo jednak tu się z Tobą całkowicie nie zgadzam,bo ryb jednak brakuje. Ja już to pisałem,ale może Ty to przekażesz lepiej,bardziej profesjonalnie.
Dodam tylko jeden przykład wielokrotnie przeze mnie przytaczamy. A mianowicie:ile ryb potrafi wybrać z wody jedna wydra?
Odpowiedź: 1-2kg dziennie,to tylko te co zjada,a ona jest jak kot,który nie wszystkie myszy zjada co złapie. Co w skali roku daje...
Ilu trzeba rybaków żeby jej dorównać,a ona ma przecież rodzinę. Są jeszcze kormorany,mięsiarze,kłusownicy itd.
Rybacy są tylko jednym z elementów które trzeba odpowiednio dopasować do tej układanki,żeby utworzyła spójną całość. I nie zachwiała równowagi w ekosystemie.
Ps. Nie róbmy z Kotwica"kozła ofiarnego",ale raczej skorzystajmy z jego wiedzy.
-
Kotwic. Nie mam prawa w d.pie. Nigdzie tego nie napisałem.
Operaty rybackie mam w dupie, bo nie jestem rybakiem.
Albo źle widzę, albo nie rozumiemy się.
No właśnie. Nie rozumiemy się. Nie ja ustalam operat. Nie jestem nim zainteresowany, więc mam go tam, gdzie mam. Również nie ja jestem bezpośrednio zobligowany, by go przestrzegać, bo to działka rybaków/dzierżawców. Więc tak, mogę mieć operat w dupie, bo mnie bezpośrednio nie dotyczy. Mnie dotyczy RAPR lub inny, wewnętrzny regulamin łowiska, nie operat!!! Postarajcie się Panowie postawić w roli wędkarza z UK, czyli tak, jak ja teraz dla potrzeb tego wątku się postawiłem.
Przykładowo. Możesz mieć w dupie sąsiada, który Cię wkurza. Nie możesz jednak zabronić mu żyć w społeczeństwie.
Ja bym chciał mieć możliwość wyboru. To na prawdę takie trudne do zrozumienia? Tak samo, jak Ty masz prawo do wyprowadzki od wkurzającego sąsiada. Czasami te sąsiedzkie opcje nie są łatwe do realizacji, ale są! Obecne prawo ws. wędkarstwa nie daje mi opcji wyprowadzki.
Jeśli chodzi o sypanie zanęty, zostawianie śmieci itp. Nie ma to żadnego związku z operatem, zarybieniami, czy no kill. To jest po prostu zwykłe śmiecenie. W UK przecież są ograniczenia w stosowaniu przynęt/zanęt. Mało tego, w jez. Długim w Olsztynie przecież jest taki zakaz, więc w czym problem? Śmiecenie również jest mocno szkalowane.
Jeszcze kilka wymian zdań i dojdziemy do porozumienia :) O ile mnie nie zbanują :)
-
Nie ja ustalam operat. Nie jestem nim zainteresowany, więc mam go tam, gdzie mam.
A powinieneś być nim zainteresowany. Bo operat to zbiór wytycznych dotyczących gospodarki rybackiej.
Jeśli uznam, że zarybianie sandaczem na wodzie linowo-szczupakowej jest idiotyczne, to tak to zapiszę w operacie, by nie wolno było zarybiać sandaczem.
Jeśli uznam, że zarybianie karpiem źle służy jeziorom, to zastąpię go linem lub zrezygnuję zupełnie z karpia.
Jeśli w operacie napiszę, że niedozwolone jest wypuszczanie drobnego leszcza, krąpia (operat obowiązuje 10 lat) to wykroczeniem będzie C&R dla tych gatunków. Co wtedy zrobisz? Olejesz operat czy zmienisz łowisko.
Dla jasności, nie napiszę też operatu w którym ktoś postanowi zrezygnować w 100% z sieci i narzuci wyłącznie No kill lub C&R.
Ciągle powtarzam, operat pisany jest przez kandydata na użytkownika rybackiego. Planuje on tam co chce robić, jak działać, jak zarabiać, jak chronić. Ale pisząc operat jego ekonomika jest na szarym końcu, bo najważniejsze jest uwzględnienie np.:
- Ustawy o Rybactwie,
- Ustawy Prawo Wodne.
- Ustawy o ochronie Przyrody,
- Ramowej Dyrektywy Wodnej.
Dlatego też, nie można mieć w d..pie dokumentu, który jest zezwoleniem na korzystanie z wód, a zezwolenie to wydane jest tylko wtedy, gdy spełni się wymogi zawarte w rozporządzeniu w sprawie przygotowania operatów rybackich.
Przy okazji, RAPR obowiązuje tylko na wodach PZW, na innych wodach są regulaminy wewnętrzne. Nieważne jednak jaki jest to regulamin, żaden z nich, własne, RAPR nie może być sprzeczny z operatem rybackim, a operat rybacki z Ustawami i rozporządzeniami.
-
Dalej nie rozumiesz. Pisałem, byś nie patrzył na to swoim okiem, a okiem wędkarza. Wędkarza, który nie jest od tego, by zajmować się operatem. Mnie on nie obchodzi, bo niby po co miał obchodzić? Ja chcę uprawiać hobby. Pójść nad wodę ze sprzętem za grube tysiące PLN-ów i się pobawić. Patrzysz na to z pozycji ichtiologiczno-urzędniczej. Przestań. Szerzej spójrz. Stać Cię na to :)
Przykładowo. Idąc Twoim tokiem nie mógłbyś prowadzić auta, bo nie znasz się na mechanice (ta od fizyki, a nie od zmiany oleju), nie potrafisz konstruować. Jednak to auto prowadzisz (zakładając, że rzeczywiście masz prawko :) ). Auto to jest narzędzie, którego nie musisz rozumieć. Musisz umieć je obsłużyć. Idąc dalej. Nie musisz znać praw fizyki. Musisz znać kodeks drogowy. Możesz mieć fizykę w głębokim poważaniu i być świetnym kierowcą.
Do meritum. Ja, oraz pewnie większość z nas chcę być dobrym wędkarzem, a nie ichtiologiem, czy urzędasem. Dlatego nas operaty bezpośrednio nie dotyczą. Dotyczy nas prawo, regulaminy, które z operatu mogą wynikać, ale nie sam operat.
Piszesz, że operat jest istotny i powinienem być nim zainteresowany. Czyli musiałbym również poznać te wszystkie ustawy, o których wspomniałeś. Przecież to obłęd. Wędkarz nie jest od tego. Ty, jako wykonawca operatu jesteś, nie ja.
To tak, jakbyś chciał kupić mieszkanie i przed zakupem kazali by Ci zdać egzamin z prawa budowlanego.
-
Skoro tak, że wędkarza nie interesuje operat, ani to jakie jest jego zadanie (czyt. operatu), bo wędkarz ma tylko łowić i relaksować się, to inna bajka. Teraz wiem o co ci chodzi :D
Skoro już wiem, to wiedz, że taki w/w wędkarz nie ma prawa marudzić, narzekać, biadolić i krytykować użytkownika rybackiego, dzierżawcy, akwenu bo:
- albo jest ułomny fizycznie i nie potrafi ryby złowić,
- albo jest ułomny psychicznie, że czytać nie potrafi, skoro w zezwoleniu są podane wymiary ochronne ryb, limity połowu, cena zezwolenia itd, skoro zezwolenie mówi, że ryby są, to są na pewno. Inaczej tenże "niepełnosprytny" moczykij wydał niepotrzebnie pieniądze, zamiast:
- pójść do sklepu rybnego i kupić ryby,
- pójść na komercję i złowić/zabrać/kupić ryby,
- wydzierżawić własną wodę i rządzić tam jak król :D
Jako wędkarz mam obowiązek znać przepisy, jako ichtiolog muszę znać ich jeszcze więcej, jako człowiek mogę myśleć ---> jako owca w stadzie nie zamierzam być i beczeć nie będę jako baran. :P
-
Tu cię chyba Kotwic ciut poniosło! ??? To że Dominik drąży i po marudzi, oraz niepotrzebnie chlapnie ozorkiem to jedno! Ale robić baranów ze społeczeństwa to już pojechałeś! Jaki ja mam obowiązek przechodzić jakieś szkolenia z operatów?? Znam przepisy,okresy, i wymiary! Jako wędkarz się dostosowuję. Panujcie nad jęzorami panowie!
-
Nikomu, nigdzie nie nakazałem znać operatu rybackiego. Piszę tylko o tym, że jest dokumentem prawnym który obowiązuje przy gospodarce rybackiej, a częścią tejże gospodarki jest wędkarstwo.
Piszę też wyraźnie, że z operatu wynikają pomniejsze sprawy: ilość i gatunki ryb poławiane, ilość i gatunki ryb zarybiane, sposób dokonywania połowu (typ gospodarki rybackiej). A z tego wszystkiego wyłania się zakres regulaminu połowu, który muszą znać i akceptować wędkujący. Tak więc nie wystarczy się skupić na kilku punktach RAPR, by wywnioskować, czemu akurat wolno/nie wolno łowić itd.
Baranami nie nazywam nikogo, tylko piętnuję postawę, porównując zachowanie do tychże stadnych i głośnych zwierzaków. Mówię jednocześnie, że siedzenie i czekanie (czyt. beczenie w stadzie) niewiele daje, bo lepiej poczytać instrukcje i coś uczynić, nawet jeśli uczynek ten będzie niewielki.
-
Wyimki pochodzą z tekstu byłej wiceburmistrzyni Orzysza zamieszczonego w zeszłorocznych "Wieściach Orzyskich" wydawanych przez Mazurskie Stowarzyszenie Aktywności Lokalnej (tekst jest zapisem wystąpienia podczas spotkania z ministrem rolnictwa Sawickim). Teraz wypadałoby zdemaskować zuchwałe manipulacje dotyczące rzekomej fikcyjności kontroli poczynań rybaków, rzekomego tworzenia operatów we własnym zakresie przez użytkownika rybackiego, rzekomego płacenia opiniodawcy przez użytkownika rybackiego, rzekomej tajności operatów etc. Potem zastanowimy się wspólnie, jakim to cudem np. nasi południowi sąsiedzi dają sobie radę bez "racjonalnej gospodarki rybackiej" na polską modłę i dlaczego to raczej Polacy jeżdżą do nich na ryby niż odwrotnie :)
-
Skoro tak, że wędkarza nie interesuje operat, ani to jakie jest jego zadanie (czyt. operatu), bo wędkarz ma tylko łowić i relaksować się, to inna bajka. Teraz wiem o co ci chodzi :D
Skoro już wiem, to wiedz, że taki w/w wędkarz nie ma prawa marudzić, narzekać, biadolić i krytykować użytkownika rybackiego, dzierżawcy, akwenu bo:
- albo jest ułomny fizycznie i nie potrafi ryby złowić,
- albo jest ułomny psychicznie, że czytać nie potrafi, skoro w zezwoleniu są podane wymiary ochronne ryb, limity połowu, cena zezwolenia itd, skoro zezwolenie mówi, że ryby są, to są na pewno. Inaczej tenże "niepełnosprytny" moczykij wydał niepotrzebnie pieniądze, zamiast:
- pójść do sklepu rybnego i kupić ryby,
- pójść na komercję i złowić/zabrać/kupić ryby,
- wydzierżawić własną wodę i rządzić tam jak król :D
Jako wędkarz mam obowiązek znać przepisy, jako ichtiolog muszę znać ich jeszcze więcej, jako człowiek mogę myśleć ---> jako owca w stadzie nie zamierzam być i beczeć nie będę jako baran. :P
Ha!!! Mówiłem, że się dogadamy :) Zgadzam się!!! :D
No i po co te ostrzeżenia Luk, po co?? :D :D :D
-
Abyś był grzeczny :D
-
Abyś był grzeczny :D
Oj tam, oj tam :D
-
mjmaciek w wolnej chwili coś krótko napiszę o operatach.
Co do wód które podałeś, by cokolwiek o nich mówić potrzebuję danych o:
- odłowach rybackich z ostatnich 10 lat,
- odłowach wędkarskich z ostatnich 10 lat,
- powierzchni wód, głębokości itd,
- temperatura wód 2x w roku z kilku ostatnich lat,
- zawartość tlenu w wodzie (zima - lato) z kilku ostatnich lat,
- kilka innych drobiazgów których nie chce mi się wymieniać.
Niestety, bez takich danych wróżką nie będę i nie wypowiem się. ;D
Mi nie chodzi abys badal moja wode i niechce zebys stawal sie wrozka w sarkastyczny sposob udzielil odpowiedzi
co prawda znakomicie odpowiadasz pytaniem na pytanie mi nie chodzi o slowna szermierke tylko o odpowidzenie na moje pytanie
Poraz kolejny prosze o odpowiedz na moje pytanie
nie chodzi mi o to bys opisywalmi moje wody tylko odpowiedz mi na moje pytanie tzn. Do mechaniki pzw -operat , plan zarybieniowy , rejetry
-
A ja chłopaki nadal swoje...
Dość często poruszam temat Padu i Ebro.
Zwłaszcza Ebro jest zasiedlone przez wielką ilość dużych i atrakcyjnych konsumpcyjnie ryb. Sumy, karpie, sandacze...Zwłaszcza karpi i sumów jest tam bardzo dużo. Znalazły tam znakomite warunki do bytowania.
To powiedzcie mi dlaczego tam nikt legalnie nie odławia ryb na stół?? Te dwa, trzy gatunki mnożą się tam na potęgę i rosną jak na drożdżach.....
Nie opłaca się eksportować?...Bynajmniej. Obecnie najwięcej kłusują tam rumuni i ryby wywożą chłodniami aż do swojego kraju.
Po prostu na wędkarskiej turystyce mają lepsze pieniądze.
-
Grzesiek, niektóre kraje mają szeroki dostęp do morza i bazują na rybach morskich. Polska przed wojną nie miała wiele morza, tak więc ludzie łowili ryby słodkowodne. Tak już u nas zostało, w innych krajach jednak je się ryby morskie ewentualnie pstrągi. W Polsce dodatkowo karp stał się rybą wigilijną, przez co ludzie przywykli do zapachu mułu ;D
-
Grzesiek, niektóre kraje mają szeroki dostęp do morza i bazują na rybach morskich. Polska przed wojną nie miała wiele morza, tak więc ludzie łowili ryby słodkowodne. Tak już u nas zostało, w innych krajach jednak je się ryby morskie ewentualnie pstrągi. W Polsce dodatkowo karp stał się rybą wigilijną, przez co ludzie przywykli do zapachu mułu ;D
Lucjan, ale wspominałem o kłusownictwie. To są już zorganizowane gangi z europy wschodniej. Jedna ekipa za noc odławia 1-2 tony ryb. I ryby te jadą setki kilometrów na głównie słowiańskie stoły. Możliwe że nawet trafiają do polski...
Hiszpanie na pewno mają świadomość tego że karp i sum jest przysmakiem w innych częściach europy.
Wiesz, nie mówię żeby wszystkie nasze wody wykluczyć z jakiejkolwiek działalności rybackiej, i wszędzie bezwzględnie wprowadzić zasadę "no kill". To jeszcze nie ten etap, i na pewno trochę inne warunki.
Ale przykłady z Włoch i Hiszpanii powinny nam dać do myślenia...
-
W tym kontekście to rzeczywiście - gruba sprawa, masz rację Grzesiek...
Artykuł zapodany przez Fisha powinien być dla wszystkich przestrogą, zwłaszcza dla tych co wyznaczają 'kierunki'. Z jednej strony powinno to być PZW, jako największa organizacja wędkarska, powinni to być ichtiolodzy (IRŚ), powinni być sami urzędnicy z Ministerstwa Rolnictwa czy Ochrony Środowiska...
Kłusownictwo to mocny temat, duży problem w Polsce. Niestety, wielu wędkarzy tez można tutaj zaliczyć do kłusowników. Typowo polskie myślenie, w którym się zabiera ile można, nie pozwala wielu osobom wypuścić do wody niewymiarowej ryby, łowienie ponad limit to przecież norma.
I tutaj znów rzecz dla bigdoma :D Piszesz 'w dupie mam operaty rybackie'. Ale właśnie jedną z podstawowych rzeczy aby znać ilość ryb w wodzie, dorybiać skutecznie, a nawet odebrać komuś dzierżawę jest prowadzenie rejestrów połowowych. Mam wrażenie, że wiele rzeczy ludzie maja właśnie ' w dupie', i nie robią tego, olewają i oszukują przy rejestrach. A później są pretensje, że ryb brak. Jak określić ilość ryb w wodzie, jak zarybiać, w jakich ilościach? Przecież takie rzeczy należy ustalać starannie, tego nie ma robić wróżka ani magik. trzeba mieć jakieś podstawy! A to jest właśnie podstawa gospodarzenia wodą, ustalenia operatu. Jak Dominik ktoś ma sprawić aby ryby były, za co, za 200 PLN płacone od głowy na rok? To stanowczo za mało. Niech składka kosztuje 500PLN! Wtedy opłaci się osoby robiące badania, analizy, pilnujące pewnych rzeczy. Chciałbyś tego? Nie można żądać tylko, postawa roszczeniowa to nie jest dobra rzecz. "Ma być i tyle", "nie obchodzi mnie jak, ma być" oczywiście jest jeszcze "płacę i żądam". Trudno aby coś z tego dało dobre efekty... Podajesz rozwiązania brytyjskie. Nie da się wprowadzić tego co w UK w Polsce, nie od razu przynajmniej. Trzeba być realistą i mieć wizję, tworzyć, planować to co da się zrobić.
-
Luk, a czy na wodach w UK, na których Ty wędkujesz są operaty rybackie?
Poza tym posądzanie mnie o roszczeniowość, to jest kolejne niezrozumienie tematu.
Nigdy i nigdzie nie miałem postawy roszczeniowej. Nigdy nie narzekałem na zarybienia. Jak narzekałem na brak ryb, to głównie dlatego, że jestem kiepskim wędkarzem i nie umiem ich złapać. Tak, ryb jest mniej i łowimy w innych warunkach, jak Ty Luk w UK. Dlatego sam bym chciał mieć takie warunki. Natomiast NIGDY nie miałem postawy roszczeniowej!!!
Pisałem wielokrotnie o możliwości wyboru. Nawet sam broniłem "dziadków", których tu niektórzy krytykują, że Ci dziadkowie też mają prawo łowić jak chcą. Nie ma nic za darmo. Jak chcemy połowić na modłę Brytyjską, to zapłaćmy 500 PLN. Jak chcemy łowić z operatem, to płacimy 200.
Ma być tak, jak napisał Kotwic. Jak chcesz mieć eldorado, to sobie sam wodę wydzierżaw! Potem sam martw się o biznes. To jest mój wybór, moja kasa. Ważne, by żaden urzędas nie mówił Ci co masz robić ze swoją wodą (oczywiście w granicach ekologicznego rozsądku, nie chodzi o to, by z wody zrobić ściek).
Jeszcze raz. Postawa roszczeniowa? Really?
Edit:
Luk, zrób eksperyment. Zbierz wszystkie przepisy prawne, które w Polsce obowiązują. Operaty, rejestry i inne. Potem to wszystko weź, przetłumacz i zanieś jakiemuś zarządcy/właścicielowi wody, na której wędkujesz. Po tym, jak on to przeczyta spytaj się, czy w takich warunkach byłby on w stanie prowadzić biznes i dbać o odpowiedni stan ryb i wędkarzy.
-
Wyimki pochodzą z tekstu ...zamieszczonego w zeszłorocznych "Wieściach Orzyskich"
Bez urazy, ale twórczość kabaretu pisko-orzyskiego bardzo nędznie oceniam. :'(
Co do treści tego tekstu i kilku innych które wiążą się z działalnością "grupy oburzonych", to niech się zdecydują czy IRŚ kłamie czy jednak pisze sensownie. Bo skoro w jednym zdaniu autor podaje dane z opracowania IRŚ i na nich opiera swoje wyliczenia, a kilka akapitów dalej pojawia się hasło, że IRŚ "kłamie i naciąga", to chyba paranoja i hipokryzja.
No i wypada poduczyć się z tematu, w którym się ktoś wypowiada, albo przynajmniej dokładnie przepisywać/kopiować tekst, bo:
...że przeżywalność narybku wiosennego...
mowa o szczupaku, jest niezłą pomyłką bo:
- w dokumencie związanym z zarybieniem, jest mowa prawdopodobnie o narybku jesiennym szczupaka,
- dane o przeżywalności dotyczą prawdopodobnie wylęgu żerującego szczupaka,
- autor artykułu pisze o narybku wiosennym szczupaka, a taki sortyment w chowie szczupaka nie występuje.
Pozostałych wątków z tego artykułu nie chce mi się nawet komentować: czysty populizm, demagogia, roszczeniowość i pretensjonalizm. :P
-
Pisałem o tym wcześniej. Napiszę i teraz:
Operaty rybackie mam w dupie, bo nie jestem rybakiem. Dla mnie Kotwic możesz tłuc po fefnaście operatów dziennie, mnie to nie rusza, bo nie jestem rybakiem!
Chciałbym tylko mieć kiedyś w życiu możliwość wyboru. Chciałbym kiedyś iść nad wodę z wędką, z pełną świadomością, że na tej wodzie nikt nie będzie mi się wpieprzał z żadnym operatem.
To JA wiem co jest dla mnie dobre, a nie jakiś urzędas terroryzujący mnie operatem i wmawiający mi co jest dobre, a co nie!
Nie wiesz co jest dobre dla danej wody Dominik. Ty chcesz łowić, po prostu łowić... Niestety ktoś musi odpowiadać za łowisko, zwłaszcza, że trzeba wywiązywac się z obowiązków jako dzierżawca. W wodzie ma istnieć równowaga.
Nawet na łowiskach 'no kill' trzeba wiedzieć jak co robić. Może komuś sie wydaje, że to takie proste - ale wpuść duzo karpia na przykład, i pozostaw go samemu sobie. Z roku na rok będzie coraz większy, i wpływ jego na łowisko będzie też coraz większy. Inne gatunki znajdą się 'w odwrocie'. Potrzeba wiele przepisów aby ryby były zdrowe i odpowiednio się rozwijały (haki z lub bez zadziorów, maty, podbieraki, odpowiednie zestawy itp.). Przepisy będą, bo na takim łowisku trzeba mocno dbać o 'szczegóły', o wiele łatwiej jest jak się ryby zabiera! Na komercjach jest mniej przepisów, bo płaci się za łowienie. Łowiska brytyjskie wcale nie sa takie super, jest sporo problemów. Znikł karaś, małych linów jest coraz mniej. Pojawił się kormoran, karp poczynił powazne spustoszenia... Wcale nie jest tak różowo.
Piszesz Dominik, że Ty wiesz co jest dla Ciebie dobre. Ale tu trzeba myśleć nie tylko o sobie samym, tylko o całości, w tym sęk. Nie przypisuje Tobie całkowitej postawy roszczeniowej, pokazałem tylko jak myśli wielu wędkarzy :D Bardzo trudno jest zarządzać jakąś wodą, nie da się tego robic bez przepisów. O ile każdy nie będzie ichtiologiem, postepującym 'właściwie', potrzebny bedzie 'urzędas z operatem'. Bo ktoś musi mieć ogólne rozeznanie, wiedzieć jak utrzymac wszystko w równowadze. Daj w Polsce wolna rękę wędkarzom - a w wodzie zostanie sama drobnica.
-
Bo skoro w jednym zdaniu autor podaje dane z opracowania...
To jak w końcu ma się sprawa z owym czterokrotnym spadkiem? Nie zaistniał czy zaistniał, ale z winy wędkarza, kormorana, wydry oraz plam na Słońcu? :)
Autor artykułu pisze o narybku wiosennym szczupaka
Bardzo być może, że autorka nazywa wpuszczany wiosną wylęg "narybkiem wiosennym", a chodzi jej o coś takiego:
http://wedkarzpiski.pl/index.php/powiat/65-powiat-wiosenne-zarybienia-szczupak (http://wedkarzpiski.pl/index.php/powiat/65-powiat-wiosenne-zarybienia-szczupak)
Czysty populizm, demagogia, roszczeniowość i pretensjonalizm
To niewątpliwie w sposób definitywny wyjaśnia kwestię fikcyjności kontroli faktycznych poczynań rybaków, sporządzania operatów we własnym zakresie przez użytkownika rybackiego, kupowania opinii przez użytkownika rybackiego, tajności operatów etc. Od razu widać, że sprawa jest dęta ;)
-
Absolutnie nie moja bajka Luk. Im więcej przepisów, tym więcej bałaganu i krętactwa.
Każdy powinien być odpowiedzialny za wodę w odpowiedni, ale mimo wszystko wolny sposób. Bierzesz wodę w dzierżawę. Gospodarzysz wędkarsko, lub rybacko. Jak chcesz. Nie interesuje Cię żaden operat, żadne idiotyczne przepisy. Musisz natomiast prowadzić racjonalną gospodarkę, zgodną z pewnymi założeniami ds. ekologii. Tyle.
Możesz sobie wtedy zatrudnić kolegę Kotwica, który będzie Twoim ichtiologiem. Będzie on wtedy od naukowej strony rzeczywiście się zajmował ekosystemem, a nie siedział i klepał operaty dla urzędasów.
Urzędy są tylko od kontroli, czy nie łamiesz prostego prawa, a nie od tego, by mówić Ci co masz robić.
Piszesz, że w Anglii nie jest też tak różowo. Ideałów nie ma. Natomiast nie ma tam (popraw mnie, jeśli się mylę) operatów i innych bzdur, które ograniczają działanie. Jest natomiast odpowiedzialność. Czyli to, czego w Polsce NIE MA W OGÓLE! Jak spieprzysz zbiornik i go "zakarpisz", to nikt nie będzie chciał tam łowić i zbankrutujesz. Jak spieprzysz obwód rybacki i nie będziesz prowadził racjonalnej gospodarki swojej firmy, to też zbankrutujesz.
Nawet najgłupsi potrafią liczyć swoje pieniądze. Cudzą kasę, to nawet prof. ekonomii potrafi rozpieprzyć.
Jak dalej uważacie Państwo, że takie przepisy są OK, to spytajcie naszego Mateusza ile osób więcej mógłby wyleczyć w swoim życiu, gdyby nie musiał przewalać tylu papierów.
-
Dominik, sorry, ale taka argumentacja do mnie nie trafia. Dzierżawiąc wodę masz obowiązki, i niestety musi to być zabezpieczone prawnie.
Rzeczy o których piszesz odnoszą się do mentalności Polaków. Trzeba przepisów, bo statystyczny obywatel będzie działał 'po swojemu'. Wytłumacz mi dlaczego ryb nie ma? Przepisy to sprawiły, operaty, urzędnicy? Czy może raczej wędkarze, którzy często przepisy mają w nosie?
To co piszesz to demagogia. Oczywiście - najlepiej mieć jak najmniej przepisów, jak najmniejsze podatki. Ale to tylko słowa, za tym kryje się postawa roszczeniowa. Ja chcę! Ja żądam!
Urzędnik ma sprawdzać tylko czy nie łamiesz prostego prawa - napisałeś. WTF? Co to jest proste prawo? Oko za oko, ząb za ząb? :D Urząd nie ma mówić co masz robić? Przecież to anarchia i warcholstwo. Biurokracja może jest zbyt duża, ale nie przesadzajmy...
To co piszesz, dokładnie taki sposób myślenia, miałby sens gdyby ludzie zachowywali się jak prawdziwi obywale. Jednak tak nie jest, uczciwość wcale nie jest powszechną w Polsce rzeczą. Warto mieć to na uwadze... :D
Niestety pisanie takich frazesów nic nie da. Nie można mieć niskich podatków i dużych benefitów, nie można dostawać bez dawania, nie ma plonu bez zasiewu.
Tak myśląc można negować wszystko. Zapewniam Cię, że jeżeli ryb było by pełno rejestry nie były by potrzebne, nawet operaty byłyby zbyteczne. Ale jest ich coraz mniej, technika idzie do przodu, wody coraz czystsze a łowić nie ma czego.
Nie wiem czy nie powinieneś pomyśleć jeszcze raz o tym wszystkim, zastanowić się ciut głębiej... Na razie w Polsce ludzi opiekujących się wodami brakuje, zarówno urzędników jak i strażników. Brakuje pieniędzy, te co są nie są do końca dobrze przeznaczane. Wędkarze płacą zbyt mało. Czasy eldorado się skończyły, teraz jest posucha, zanosi się na suszę.
Oczywiście, że jako wędkarz nie musisz myśleć o wszytkim. Mają to robić inni. Nie znaczy to jednak, że mamy łowić mając w nosie przepisy.
Może i jeździć mamy bez przepisów?
-
Uważam, że przepisy dotyczące kłusownictwa, przede wszystkim na wodzie (bo prokuratorzy, sędziowie i inna śmietanka przeważnie są myśliwymi i wiedzą, co znaczy skłusowany jeleń czy inny dzik), nie przystają do obecnych realiów, a kary to po prostu kpina w biały dzień. Świadomość organów ścigania w tym temacie rośnie i nie jeden kłusol nauczony doświadczeniem, że g... mu zrobią, bardzo się zdziwił, ale to są tylko przebłyski w mroku. Generalnie kara za kłusowanie sieciami powinna wynosić minimum 10 tys. plus konfiskata sprzętu w tym auta, którym kłusol przyjechał. Łowienie na wędkę bez zezwolenia to trochę inna para kaloszy, bo często traktuje się osoby, które mają kartę wędkarską, jak kłusowników, bo nie wpisały daty do rejestru połowu... co jest kpiną. Trzeba odróżnić świadome kłusowanie wędką (i tu adekwatna kara, żeby delikwent pos...ał się w gacie z wrażenia) od "niechcący/zapomniałem/nie wiedziałem, że to łowisko nie należy do mojego okręgu".
Generalnie przepisów mamy w bród i jeszcze trochę, a egzekwowanie ich jest bliskie zeru! 3 lata temu powróciłem do wędkarstwa po ponad dekadzie przerwy. Jako młodzik raz miałem kontrolę. Teraz, przez te 3 lata, kontrolowano mnie... 3 razy. No qwa, co to ma być? I póki to się nie zmieni, to może być jeszcze milion obostrzeń i nic to nie zmieni. U mnie dziady biorą wszystko, co na haczyku zawiśnie, i nikt im nic nie robi...
-
Luk co ty z tą postawą roszczeniową? Niby gdzie ja jestem roszczeniowy?! Niby gdzie domagam się czegokolwiek? Niby gdzie napisałem, że coś ma być i kropka?!
To, co piszę, to są moje pomysły. Moja wizja. Nie wchodzę z tym do Twojego ogródka, ale chcę, byś i Ty ze swoimi przepisami nie wchodził do mojego. Dla uproszczenia pomyśl, że jestem typowym przedstawicielem dzikiego zachodu. Jak wejdziesz na moje, to będę strzelał. To jest proste prawo. Tak. Oko za oko, ząb za ząb. Albo jesteś uczciwy, albo nie. Albo czarne, albo białe. Bez urzędniczej, prawnej, biurokratycznej szarości. Teraz natomiast uczciwość jest reprezentowana przez wybujałe prawo. Wiesz ile jest interpretacji samego prawa podatkowego? Jeśli prawo musi być dodatkowo specjalnie interpretowane, to nie uważam, by było dobre.
Co do przepisów i kontroli, to ja mierzę wszystko swoją miarą. Nie kradnę i zakładam, że inni tez nie kradną. Tak, wiem naiwny jestem, ale to już mój problem i dobrze mi z nim.
-
Uważam, że przepisy dotyczące kłusownictwa, przede wszystkim na wodzie (bo prokuratorzy, sędziowie i inna śmietanka przeważnie są myśliwymi i wiedzą, co znaczy skłusowany jeleń czy inny dzik), nie przystają do obecnych realiów, a kary to po prostu kpina w biały dzień. Świadomość organów ścigania w tym temacie rośnie i nie jeden kłusol nauczony doświadczeniem, że g... mu zrobią, bardzo się zdziwił, ale to są tylko przebłyski w mroku. Generalnie kara za kłusowanie sieciami powinna wynosić minimum 10 tys. plus konfiskata sprzętu w tym auta, którym kłusol przyjechał. Łowienie na wędkę bez zezwolenia to trochę inna para kaloszy, bo często traktuje się osoby, które mają kartę wędkarską, jak kłusowników, bo nie wpisały daty do rejestru połowu... co jest kpiną. Trzeba odróżnić świadome kłusowanie wędką (i tu adekwatna kara, żeby delikwent pos...ał się w gacie z wrażenia) od "niechcący/zapomniałem/nie wiedziałem, że to łowisko nie należy do mojego okręgu".
Generalnie przepisów mamy w bród i jeszcze trochę, a egzekwowanie ich jest bliskie zeru! 3 lata temu powróciłem do wędkarstwa po ponad dekadzie przerwy. Jako młodzik raz miałem kontrolę. Teraz, przez te 3 lata, kontrolowano mnie... 3 razy. No qwa, co to ma być? I póki to się nie zmieni, to może być jeszcze milion obostrzeń i nic to nie zmieni. U mnie dziady biorą wszystko, co na haczyku zawiśnie, i nikt im nic nie robi...
Dokładnie tak, jak pisałem kilka postów wcześniej, karać kłusowników i to nie tylko ci co sieciami wyławiają w nocy ale też tych co cały dzień nad woda siedzą i rodzina im opróżnia siaty, żeby limity się zgadzały.
1. nie ma karty bo nie ma wogóle konfiskata wędki i kara za kłusowanie
2. nie ma karty bo zapomniał (nie ma ryb w siatce) wypisać mandacik, który można anulowąć po pokazaniu się w kole z kartą. oczywiście koniec łowienia na dany dzień
3. brak wpisu w rejestrze (bez ryb w siatce) - upomnienie
3. nie ma karty bo zapomniał, brak wpisu w rejestrze (ryby w siatce) - mandat i wpis do rejestru przy kolejnej takiej samej wpadce konfiskata sprzętu
kolejna sprawa to kontrole, w tym roku byłem jak narazie z 20 razy na rybach - 1 kontrola, w zeszłym na 60 razy około 4-5 kontroli - za mało, dodatkowo kontrole powinny być na parkingach, w czasie kontroli kontrola zestawów i siatek w porównaniu z rejestrem.
-
Uważam, że przepisy dotyczące kłusownictwa, przede wszystkim na wodzie (bo prokuratorzy, sędziowie i inna śmietanka przeważnie są myśliwymi i wiedzą, co znaczy skłusowany jeleń czy inny dzik), nie przystają do obecnych realiów, a kary to po prostu kpina w biały dzień. Świadomość organów ścigania w tym temacie rośnie i nie jeden kłusol nauczony doświadczeniem, że g... mu zrobią, bardzo się zdziwił, ale to są tylko przebłyski w mroku. Generalnie kara za kłusowanie sieciami powinna wynosić minimum 10 tys. plus konfiskata sprzętu w tym auta, którym kłusol przyjechał. Łowienie na wędkę bez zezwolenia to trochę inna para kaloszy, bo często traktuje się osoby, które mają kartę wędkarską, jak kłusowników, bo nie wpisały daty do rejestru połowu... co jest kpiną. Trzeba odróżnić świadome kłusowanie wędką (i tu adekwatna kara, żeby delikwent pos...ał się w gacie z wrażenia) od "niechcący/zapomniałem/nie wiedziałem, że to łowisko nie należy do mojego okręgu".
Generalnie przepisów mamy w bród i jeszcze trochę, a egzekwowanie ich jest bliskie zeru! 3 lata temu powróciłem do wędkarstwa po ponad dekadzie przerwy. Jako młodzik raz miałem kontrolę. Teraz, przez te 3 lata, kontrolowano mnie... 3 razy. No qwa, co to ma być? I póki to się nie zmieni, to może być jeszcze milion obostrzeń i nic to nie zmieni. U mnie dziady biorą wszystko, co na haczyku zawiśnie, i nikt im nic nie robi...
Dokładnie tak, jak pisałem kilka postów wcześniej, karać kłusowników i to nie tylko ci co sieciami wyławiają w nocy ale też tych co cały dzień nad woda siedzą i rodzina im opróżnia siaty, żeby limity się zgadzały.
1. nie ma karty bo nie ma w ogóle konfiskata wędki i kara za kłusowanie
2. nie ma karty bo zapomniał (nie ma ryb w siatce) wypisać mandacik, który można anulować po pokazaniu się w kole z kartą. oczywiście koniec łowienia na dany dzień
3. brak wpisu w rejestrze (bez ryb w siatce) - upomnienie
3. nie ma karty bo zapomniał, brak wpisu w rejestrze (ryby w siatce) - mandat i wpis do rejestru przy kolejnej takiej samej wpadce konfiskata sprzętu
kolejna sprawa to kontrole, w tym roku byłem jak narazie z 20 razy na rybach - 1 kontrola, w zeszłym na 60 razy około 4-5 kontroli - za mało, dodatkowo kontrole powinny być na parkingach, w czasie kontroli kontrola zestawów i siatek w porównaniu z rejestrem.
:thumbup:
-
Co do przepisów i kontroli, to ja mierzę wszystko swoją miarą. Nie kradnę i zakładam, że inni tez nie kradną. Tak, wiem naiwny jestem, ale to już mój problem i dobrze mi z nim.
Dominik, tak myśląc, powinieneś pisać to na koniec niektórych swoich postów, nie będzie komentarzy :D
Ludzie kradną, zwłaszcza nad wodą. Tego nie trzeba zakładać, to fakt. Zostaw coś cennego w samochodzie i nie zamknij go. Ciekawe czy będziesz trwał przy swoich założeniach ;)
-
Zostaw coś cennego w samochodzie i nie zamknij go.
Zamknąć też można, nie będzie to miało wpływu na przebieg doświadczenia.
Z góry podpowiem wynik: zniknie
tylko przy zamkniętych drzwiach straty będą większe, (choć przy otwartych mogą być takie same)
-
Ludzie kradną, zwłaszcza nad wodą. Tego nie trzeba zakładać, to fakt. Zostaw coś cennego w samochodzie i nie zamknij go. Ciekawe czy będziesz trwał przy swoich założeniach ;)
Czyli jak zostanę okradziony, bo nie zamknąłem auta to jest moja wina, czy złodzieja?
-
Ludzie kradną, zwłaszcza nad wodą. Tego nie trzeba zakładać, to fakt. Zostaw coś cennego w samochodzie i nie zamknij go. Ciekawe czy będziesz trwał przy swoich założeniach ;)
Czyli jak zostanę okradziony, bo nie zamknąłem auta to jest moja wina, czy złodzieja?
Czy to jest pytanie podchwytliwe??
-
Ludzie kradną, zwłaszcza nad wodą. Tego nie trzeba zakładać, to fakt. Zostaw coś cennego w samochodzie i nie zamknij go. Ciekawe czy będziesz trwał przy swoich założeniach ;)
Czyli jak zostanę okradziony, bo nie zamknąłem auta to jest moja wina, czy złodzieja?
Czy to jest pytanie podchwytliwe??
Bynajmniej. Dla mnie odpowiedź jest prosta.
-
Jak dla mnie złodzieja, a jaka jest twoja odpowiedz? Bo mam wątpliwości w jakim kierunku idzie Twoje rozumowanie.
-
Jak dla mnie złodzieja, a jaka jest twoja odpowiedz? Bo mam wątpliwości w jakim kierunku idzie Twoje rozumowanie.
Moje rozumowanie idzie w kierunku ustalenia kto dla kogo jest tym złym :)
Czy Ty jesteś zły, bo dałeś się naiwnie i frajersko okraść? Czy zły jest złodziej, który kradnie/wykorzystuje okazje. Nawet wtedy, gdy coś oczywiście leży "niczyje" na ziemi.
-
Wow myślę, że pozostawię to bez komentarza.
-
Wow myślę, że pozostawię to bez komentarza.
A dlaczego? nie potrafisz skomentować?
-
Wow myślę, że pozostawię to bez komentarza.
A dlaczego? nie potrafisz skomentować?
Być może niektórzy rozumieją, że czasem warto po prostu powstrzymać się od komentarza :P
-
Wow myślę, że pozostawię to bez komentarza.
A dlaczego? nie potrafisz skomentować?
Być może niektórzy rozumieją, że czasem warto po prostu powstrzymać się od komentarza :P
To po co te rozumne osoby wchodzą w dyskusję, skoro potem w swoim wielkim rozumieniu i niebywałej elokwencji ucinają temat? Zaczynasz rozmowę, to ją skończ.
-
Bo osoby rozumne wiedzą kiedy przestać... :P
-
Nastawianie się wyłącznie na drapieżniki kończy się masakrą drapieżników i marudzeniem łowców, że ryb nie ma. :(
Wbrew pozorom rybacy w naszej okolicy nie łowią tak dużo drapieżników, natomiast wędkarze lubują się w pogoni z wszystkim co "blachę" zeżre.
Mi wody giżyckie wystarczają, płoć, leszczyk, ukleja, krąp zawsze meldują się ochoczo, czasem okonek przy okazji. Ostatnio na odchodne, rzuciłem blaszką i trafiły się dwa niewielkie szczupaczki, potwierdzając, że wytypowana miejscówka posiada lokatorów :)
-
Mi wody giżyckie wystarczają, płoć, leszczyk, ukleja, krąp zawsze meldują się ochoczo, czasem okonek przy okazji.
Przerażające jest to, że jako osoba odpowiedzialna za operaty uważasz taki stan rzeczy za normalny. Jak ma być lepiej, skoro "mi wody giżyckie wystarczają" i generalnie jest fajnie, a wędkarze to nie wiadomo czego oczekują...
W tamtym roku byłem przez 3 tygodnie nad blisko 600-hektarowym jeziorem zarządzanym przez spółkę rybacką. Przez ten czas na wodzie po minimum 4h byłem przynajmniej 15 razy. Pływałem pontonem z echosondą i spiningowałem. W tym czasie złapałem jednego wymiarowego okonia i kilka mniejszych. Na echu przez cały pobyt zobaczyłem 3(!) większe ryby. Pewnego dnia wybrałem się do jednej zatoczki ze spławikiem. No i nałapałem płotek, uklei i krąpików. Brały jak głupie jeden za drugim. Rozumiem, że dla Ciebie z tą wodą było wszystko w porządku, a ja miałem tylko wygórowane wymagania...
-
Przerażające jest to, że jako osoba odpowiedzialna za operaty uważasz taki stan rzeczy za normalny. Jak ma być lepiej, skoro "mi wody giżyckie wystarczają" i generalnie jest fajnie, a wędkarze to nie wiadomo czego oczekują...
Skoro idąc na ryby z batem i nastawiając się na białoryb popełniam błąd i odstaję od "normalności" to sorry :P
Następnym razem będę dolnikiem tłukł szczupaki, a przy sposobności węgorze będę na ów bat nawlekał ;D
Skąd ten jęk zawodu? Cóż złego uczyniła ma postać, że takie krytyczne uwagi się pojawiły?
Swoją drogą można wyciąć powyższe wpisy i nowy wątek uczynić, by nie śmiecić niepotrzebnie w tym temacie.
-
Wszystko zależy od upodobań. Wody mazurskie są duże, więc więcej osób pływa łodziami, spininguje. Odwrotnie, jak na Śląsku, gdzie króluje karp. Szczupak jest takim mazurskim odpowiednikiem śląskiego karpia. Presja jest ogromna i nie trzeba rybaków, by go przetrzebić.
Ty Michale nastawiałeś się na spinning i niestety nie wyszło. Konkurencja duża.
Na potwierdzenie faktu, że szczupak nie jest bardziej odławiany przez rybaków, niż inne ryby niech będzie to, że w rybnym trudno tego szczupaka kupić. Ostatnio byłem na dziale rybnym w markecie i był naprawdę pokaźny przegląd naszych ryb. Szczupaka nie było.
Kiedyś będą w lokalnym rybnym spytałem o szczupaka. Pan mi powiedział, że ta ryba go nie interesuje. Nie sprzedaje się. Nie jest to ryba o znaczeniu gospodarczym. Woli sandacza kupić.
Jeśli chcecie Panowie wybrać się na Mazury na ryby, pospinningować, to może Was spotkać zawód. Konkurencja nie śpi :)
Kotwic, może masz możliwość pokazania anonimowo jakiegoś operatu rybackiego? Z wielką chęcią zobaczyłbym jak sprawa ze szczupakiem wygląda na papierze w liczbach.
Jeszcze tylko krótko o rejestrach. Łowiłem na wodach kilku Warm-Maz gospodarstw rybackich. Żadne z nich nie miało "w ofercie" rejestru połowów :) Można? :)
-
Masz rację, trzeba by tę dyskusję wydzielić albo przenieść do tej o sieciach.
A problem jest w tym, Kotwic, że Ty dalej nie widzisz problemu. Tu nie chodzi o to, że łowisz sobie batem, tylko o to, co tym batem łowisz i uważasz, że to normalne, bo łowisz batem. Obejrzyj sobie filmy Górka z zawodów w Czechach. On tam też batem i tyczką łowi, tylko łowi zupełnie inne ryby niż w Polsce. Z czego to wynika? Z różnicy w klimacie czy w przepisach?
Z dyskusji o tym, że rybacy w swoich sprawozdaniach kłamią, wycofałeś się raczkiem. Sam wiesz, że wędkarski rejestr połowów to fikcja, a mimo to opierasz się na tych dwóch dokumentach i tworzysz jakieś operaty na 10(!) lat. Ryb nie ma, stan wód jest coraz gorszy, a Ty chcesz (albo nie, a raczej uważasz, że wszystko gra) ratować sytuację metodami, które do takiego obrotu sprawy doprowadziły. Wszelkie przykłady z życia wzięte traktujesz z uśmiechem politowania, bo przecież to tylko "moczykije" mają wymagania, a w jeziorze nie ma ryb, bo tak być powinno, albo są, ale oni nie potrafią ich łowić.
Poczytaj sobie wątek "Wyniki nad wodą". Przynajmniej połowa prezentowanych tam ryb pochodzi z wód PZW, nie komercji, i zapewne 99% z nich złowiono na wodach, gdzie nie prowadzi się odłowów sieciowych, bo na takich po prostu by się nie uchowały.
Ja łowię na zbiorniku 14,5 hektara. Mam tam ogromne karpie, amury, tołpygi i leszcze. Są sandacze, szczupaki i sumy. A presja wędkarska jest taka, że codziennie jest tam kilkunastu wędkarzy, niezależnie od pogody (a w weekend zawsze jest kilkudziesięciu), czasem nie ma gdzie stanąć, a ryby mimo wszystko są. Wpuść tam ekipę rybaków, a w ciągu jednego dnia wszystko tam zniknie, bo taki prostokąt wyczyścić sieciami to żadna filozofia.
Rozmawiasz tu z ludźmi, którzy żyją wędkarstwem i nad wodą spędzają każdą wolną chwilę. Mimo to z uśmiechem politowania traktujesz ich zdanie, bo ważniejsze dla Ciebie są cyferki, które ktoś wpisał w tabelki.
Na wielu mazurskich jeziorach presja wędkarska jest tak znikoma, a zbiorniki są tak duże, że fizyczną niemożliwością było przetrzebienie ich wędkami. A jedna te ogromne wody zamieniły się w pustynie (oczywiście są też zbiorniki, które to wędkarze przetrzebili, a przede wszystkim kłusole, bo jak widać na przykładzie mojego zalewu, zmasakrowanie rybostanu wędkami jest arcytrudnym przedsięwzięciem).
I tak będziemy dalej dywagować, by Ty teraz wysuniesz po raz setny argument, że to wędkarze są winni i zwalają wszystko na rybaków. I tak w kółko.
Winne są przepisy, które do tego stanu rzeczy doprowadziły. Przepisy, które Ty uważasz za dobre, słuszne i zbawienne. A rzeczywistość dobrze pokazuje, jak wspaniale one działają (chyba że się patrzy na rzeczywistość na papierze, to wtedy wszystko gra, prawda?). No ale przecież o co chodzi, skoro zarzucasz bata i są płoteczki i krąpiki...
-
No coz widze ze tylko problem z rybakami i iloscia ryb w jeziorach mazurskich jest
dwukrotnie zwracalem sie z pytaniem do pana kotwica aby wyrazil swa opinie na temat
operatow - rejestrow - planow zarybieniowych byc moze to temat niewygodny dla pana kotwica dlatego nie bede zwracal sie juz z, tymi pytaniami byc moze lepiej ze strony pana kotwica nie wypowiadac sie w tej materii szanuje, to i milcze
ps. Szkoda ze czlowiek z taka wiedza nie wyjasni tej mechaniki zwyklym szarym ludziom
-
Być może człowiek ten, zapewne zacny na co dzień, na pytania nasze najzwyczajniej w świecie odpowiedzieć nie potrafi. Wszak każdy za kogo chce w Internecie podać się może. Garść informacji zasłyszana mimochodem od przełożonego wciskającego fałszywe rejestry połowów ichtiologom prawdziwym podczas kiedy on sam płoteczki, uklejki i krąpiki z sieci wyciąga świadczy raczej o niczym. Stron kilka zapisanych, rozmowa jałowa jak mazurskie jeziora, a konkluzji żadnej jak ni było tak nie ma. Radzę Panowie zaprzestania przepychanek i strzępienia języków, bo gdy ktoś pomóc nie chce to i pomocy nie udzieli.
-
Tu nie chodzi o to, że łowisz sobie batem, tylko o to, co tym batem łowisz i uważasz, że to normalne, bo łowisz batem.
Uważasz więc, że łowiąc z brzegu, 5 metrowym batem, na głębokości 1,2m powinienem łowić metrowe: leszcze, amury, karpie, itd? Że łowiąc w tymże miejscu na w/w sprzęt, płotki, leszczyki i ukleje nie pasują do tej miejscówki i powinienem oczekiwać zupełnie innych ryb? Świadomość co gdzie siedzi w wodzie, co powinno w tej wodzie być, a oczekiwania łowców rekordów to zupełnie inna bajka i trochę bzdura.
Widzę jednocześnie, że im bardziej odpowiadam nie po myśli wędkarzy, tym gorzej dla mnie ;D
Co do dyskusji o dokumentach połowu, to wielokrotnie już podawałem jakimi formularzami posługują się rybacy, jakimi wędkarze. Jeżeli Urzędy Marszałkowskie, RZGW i NIK mają wgląd do dokumentacji rybackiej, to rozumiem, że wszyscy się mylą, bo wędkarze wiedzą lepiej kto fałszuje raporty, bo pewnie miarodajność pana Zenka i Zdzicha (coś słyszeli) jest zdecydowanie większa, niż kilku urzędników na stołkach. Czyli teraz przy tworzeniu operatów, powinienem poszukiwać tychże Anktów, Józków i td i z nimi ustalać co w wodzie jest, bo to najbardziej miarodajne źródło wiedzy. :'(
Idźmy dalej, teoretycznie znikoma presja na wody mazurskie, jakoś inaczej wygląda na papierze. Przykładowe Gospodarstwo Rybackie z Giżycka, sprzedaje około 12 000 zezwoleń wędkarskich rocznie: https://www.nik.gov.pl/plik/id,6414,vp,8183.pdf
wędkarze łowią około 55 000 kg ryby rocznie. Uważasz te wartości za "znikomą" presję wędkarską? A może ci wędkarze to frajerzy co wydają pieniądze na bezrybne wody.? ;)
Oczywiście, że się opieram na cyferkach, różnych cyferkach, różnych źródłach. Bo mogę je porównać ze sobą, mogę przeprowadzić badania wód według ustalonej metodyki. Mogę też obalić słowa pana Zenka, że "tutaj nie ma ryb", bo nieraz takie ekspertyzy robiłem i wynik był zupełnie inny niż ta wizja Zenka.
bigdom przykładowego operatu nie mam, bo te które osobiście tworzyłem nie są do wglądu.
Co do treści operatów ciągle się o nich wypowiadam, nie wiem czego oczekujesz mjmaciek. Co mam o nich powiedzieć, skoro schemat operatu jest narzucony rozporządzeniem: http://isap.sejm.gov.pl/DetailsServlet?id=WDU20150000177
Główne aspekty to:
§ 4. Część opisowa operatu zawiera:
1) imię i nazwisko oraz adres i miejsce zamieszkania albo nazwę i adres siedziby uprawnionego do rybactwa;
2) nazwę i numer obwodu rybackiego, dla którego sporządza się operat;
3) nazwy i informacje dotyczące powierzchni rzek, jezior lub innych zbiorników wodnych, wraz ze wskazaniem ich dopływów
wchodzących w skład obwodu rybackiego, a także sposób ich połączenia z innymi wodami;
4) powierzchnię zasadniczego obwodu rybackiego ustaloną przy średnim niskim stanie wody z wielolecia obliczoną na
podstawie informacji państwowej służby hydrologiczno-meteorologicznej;
5)4) ocenę oddziaływania:
a) obrębów ochronnych ustanowionych na podstawie przepisów o rybactwie śródlądowym na sposób prowadzenia
gospodarki rybackiej,
b) sposobu prowadzenia gospodarki rybackiej na formy ochrony przyrody, o których mowa w przepisach o ochronie
przyrody;
5a)5) opis działań bezpośrednio związanych:
a) z celami ochrony obszarów Natura 2000 lub pozostałymi formami ochrony przyrody, lub
b) ze sposobem dostosowania prowadzonej gospodarki rybackiej do innych działań przewidzianych w planie ochrony,
zadaniach ochronnych lub planie zadań ochronnych parku narodowego, rezerwatu przyrody lub obszaru
Natura 2000, o których mowa w przepisach o ochronie przyrody
– lub wynikających z tych celów lub z tego sposobu;
6) określenie występujących źródeł i rodzajów zanieczyszczeń wód oraz innych czynników mających wpływ na prowadzenie
racjonalnej gospodarki rybackiej w obwodzie rybackim;
7) określenie rodzaju, zakresu i wpływu kłusownictwa oraz szkód wyrządzanych przez zwierzęta wolno żyjące na prowadzenie
racjonalnej gospodarki rybackiej w obwodzie rybackim;
8 ) opis warunków hydrobiologicznych obwodu rybackiego;
9) charakterystykę ichtiofauny obwodu rybackiego, w tym skład gatunkowy ryb i strukturę ich populacji;
10) założenia dotyczące ochrony i połowów ryb i raków;
11) spis dokumentów źródłowych wykorzystanych przy sporządzaniu operatu;
12) datę sporządzenia operatu i podpis uprawnionego do rybactwa.
-
Tu nie chodzi o to, że łowisz sobie batem, tylko o to, co tym batem łowisz i uważasz, że to normalne, bo łowisz batem.
Uważasz więc, że łowiąc z brzegu, 5 metrowym batem, na głębokości 1,2m powinienem łowić metrowe: leszcze, amury, karpie, itd? Że łowiąc w tymże miejscu na w/w sprzęt, płotki, leszczyki i ukleje nie pasują do tej miejscówki i powinienem oczekiwać zupełnie innych ryb? Świadomość co gdzie siedzi w wodzie, co powinno w tej wodzie być, a oczekiwania łowców rekordów to zupełnie inna bajka i trochę bzdura.
Tak bo ja często łapię bliżej brzegu i łowię konkretne ryby. Podobnie jak łowi się, poza drobnicą, konkretne ryby batem, jeśli tam są. To, że o tym nie wiesz, jest bardzo wymowne.
Idźmy dalej, teoretycznie znikoma presja na wody mazurskie, jakoś inaczej wygląda na papierze. Przykładowe Gospodarstwo Rybackie z Giżycka, sprzedaje około 12 000 zezwoleń wędkarskich rocznie: https://www.nik.gov.pl/plik/id,6414,vp,8183.pdf
wędkarze łowią około 55 000 kg ryby rocznie. Uważasz te wartości za "znikomą" presję wędkarską? A może ci wędkarze to frajerzy co wydają pieniądze na bezrybne wody.? ;)
Nie, to nie są frajerzy tylko ludzie, którzy przyjechali tam z rodzinami i żeby powędkować, muszą wykupić pozwolenie. Z tych liczb wychodzi na jedną osobę 4,5 kg. Rozumiem, że tak ogromną ilość łapie ta statystyczna osoba przez rok. Powalający wynik.
-
Z tych liczb wychodzi na jedną osobę 4,5 kg. Rozumiem, że tak ogromną ilość łapie ta statystyczna osoba przez rok. Powalający wynik.
No to może wypada zmobilizować tych łowców do wypełniania rejestrów połowów, a wtedy okaże się ile naprawdę łowią ci wędkarze, ile dni połowu przypada. No i może uda się ustalić, na ile szacunki użytkownika rybackiego (jedna z trzech form ustalenia wielkości połowów wędkarskich) rozmijają się z tym "niełowieniem" wędkarzy.
-
Oczywiście. Wtedy również okaże się, ile warty jest sporządzony na ich podstawie operat, który obowiązywać będzie przez 10 lat.
-
Kotwic, tu nie chodzi o to aby drzeć koty i pokazywać kto ma rację. Faktem jest, że ryb jest o wiele mniej w mazurskich jeziorach, świadczą o tym wyniki wędkarzy. Ci, co łowią lepiej, nie jeżdżą już tam, bo nie mas po co. Gazety wędkarskie robiące filmy, nie mogą nakręcić czegoś na Mazurach, bo zamiast jednego dnia, musieliby kręcić dni kilka.
Może ja zadam Ci inne pytanie. Dlaczego turystyka wędkarska i wędkarskie zagospodarowanie wody nie staje się priorytetem? Dlaczego stawia się (tak to odbieram) na rybaków, chociaż zarabiaą aoni coraz mniej (mniej ryb - mniej kasy), masa rybaczówek już przecież nie istnieje... Kto powinien zacząć myśleć o tworzeniu łowisk 'no kill' - gdzie pobiera się opłaty dodatkowe? Czy w IRŚ ktoś to rozpatruje, powstaja jakieś takie projekty? Przecież PZW mogłoby stworzyć kilkaset łowisk tego typu, lub z limitowanym zabieraniem ryb, przy okazji sporo na tym zarabiając. Taki Zalew Zegrzyński powinien być eldorado wędkarskim, natomiast za pieniądze wędkarzy robi się konferencje (na Twardej), na których udowadnie się, że rybacy na zalewie są potrzebni aby odławiać drobnicę. Jednocześnie rybacy robią festyny, gdzie zaprasza się masę ludzi i daje im poczęstunek - ryby, 'zapraszając ponownie'. Nie były to krąpie w occie ani płotki z głębokiego oleju - tylko normalne ryby (duże, drapieżniki).
Jako wędkarze nie czujemy aby ktoś o nas dbał w Polsce. IRŚ jest po pewnej stronie barykady, trzyma stronę ZG PZW, rybaków (co widać po Twoich wpisach chociażby), ministerstwa rolnictwa i stronnictwa PSLu. Jasne, że wędkarze wyjaławiają wody - jednak argumentacja, że tam gdzie są rybacy jest świetnie - do mnie po prostu nie trafia. Jestem pewien, że w IRŚ jest część ludzi związana z układem, słyszałem wiele o prezesach niektórych okręgów (toruńskiego chociażby) - i co tam robiono, to nawet wędkarze dzisiaj by nie uwierzyli :D Czy w IRŚ jest jakaś grupa młodszych ludzi widzących pewne rzeczy inaczej? Bo przecież wędkarstwo na świecie się zmieniło bardzo mocno, w Polsce tez to nastepuje! Trzeba nadążać za resztą, nie można udawać, że tak jak było dawniej - tak będzie cały czas. Trzeba mieć alternatywne rozwiązania, jakieś nowe opcje... IRŚ nie wygląda tutaj zbyt dobrze, może nie wiemy jako wędkarze o tym co się tam dzieje? Jakby nie było to właśnie Olsztyn wydał decyzję pozytywną na zarybianie karasiem srebrzystym. W takim kraju jak UK byłoby to nie do pomyślenia, tołpygi i amury to tez chyba nie prywatna inicjatywa...
To jest właśnie coś, co sprawia, że różnimy się w poglądach (wędkarze - 'układ'). Czy uważasz, że IRŚ nie jest częścią układu?
Zadałem sporo pytań... :D
-
Oczywiście. Wtedy również okaże się, ile warty jest sporządzony na ich podstawie operat, który obowiązywać będzie przez 10 lat.
Alba ja ciebie nie rozumiem, albo ty mnie. ;D
Więc teraz jaśniej napiszę.
Podaj mi krótką charakterystykę, tego co według ciebie powinno być zapisane w operacie rybackim, to czego oczekujesz jako zapisu w tym operacie. Może być to wypunktowana lista, może być to forma opisowa. Oczywiście proszę też o sugestie, skąd wziąć dane/informacje jeśli się do nich odniesiesz.
-
Dla mnie ma być więcej kontroli, dotkliwe kary i łowiska, o których pisze powyżej Luk. To jest absolutna konieczność, a nie pytanie, co powinien zawierać operat. Tylko zmiana obecnego prawa może coś zmienić. Ty tu jesteś urzędnikiem i chcesz naprawiać wody operatami, które od lat je niszczą. Skup się teraz nie na mnie, tylko na słowach Lucjana, bo on sprawniej i logiczniej o tym wszystkim pisze. Mnie nerwy ponoszą i przepraszam, że brzmię dość agresywnie, nie taki mam zamiar i do Ciebie, jako człowieka, nic nie mam, bo cię nie znam. Ale mam do Ciebie "wonty";) jako do urzędnika, który nie dostrzega problemu ;)
-
Jak to jest,że wędkarze z Mazur przyjeżdżają na Mazowsze na ryby,a wiemy jak jest z rybami na Mazowszu. No chyba,że nie wiemy.
Luk,Okręg Radomski ma takie łowisko specjalne,dodatkowo płatne i z odrębnym regulaminem(dość ostro ograniczone limity),mocno oblegane. Czyli można.
http://pzwradom.pl/regulamin-lowiska-staw-wolka-magierowa/
Na Domaniów (podobny zb. do zalewu Zegrzyńskiego)też jest dodatkowa opłata nawet dla członków ORadom. Ryby też są. Można? I kto za to odpowiada?
"Mazury-wybryk natury"
-
Dlaczego turystyka wędkarska i wędkarskie zagospodarowanie wody nie staje się priorytetem? Dlaczego stawia się (tak to odbieram) na rybaków, chociaż zarabiaą aoni coraz mniej (mniej ryb - mniej kasy)
Nie rozumiem, jak to stawia się na rybaków? Operat rybacki może napisać każdy, można sobie w nim zaplanować zupełnie dowolną formę rybołowienia. Wystarczy tylko uwzględnić zapisy z rozporządzenia i zadbać o dobro ekosystemu wodnego (nie łowców ryb, nie agrobiznesmenów) i mieć pieniądze na realizację swych marzeń i obsługę tejże wody przez kolejne 10 lat (minimum ustawowe, to 10 lat użytkowania).
Przecież PZW mogłoby stworzyć kilkaset łowisk tego typu, lub z limitowanym zabieraniem ryb, przy okazji sporo na tym zarabiając.
O jakim typie łowisk mówisz, bo nie wiem czy masz na myśli te bez sieci i rybaków, czy specjalnie podrasowane wędkarskie?
Jako wędkarze nie czujemy aby ktoś o nas dbał w Polsce.
Dbał, czyli co? Krzyczeć, że ryb nie ma? Że składka roczna 200 zł jest za droga? Że agroturystyka czeka na wędkarzy a ci nie nie chcą przyjechać? Że użytkownik rybacki zarybia nie tak jak oczekują wędkarze? Nie wiem gdzie ta dbałość się zaczyna ani gdzie kończy.
IRŚ nie wygląda tutaj zbyt dobrze, może nie wiemy jako wędkarze o tym co się tam dzieje?
Coś chyba przeoczyłem, albo to tajemnica poliszynela. Skrobnij szerzej na temat tych układów, tego co się dzieje, chętnie poczytam.
Jakby nie było to właśnie Olsztyn wydał decyzję pozytywną na zarybianie karasiem srebrzystym. W takim kraju jak UK byłoby to nie do pomyślenia, tołpygi i amury to tez chyba nie prywatna inicjatywa...
Zwróć uwagę, że opinia ta została przygotowana w 2008 roku, wedle obowiązującego prawa (nie było zakazu takich zarybień). Dopiero w 2012 roku zostało zmienione rozporządzenie i powstały inne skutki prawne.
-
Panowie miałem milczeć ale jak czytam to bicie piany i wypowiedzi to mam wrażenie że meritum sprawy gdzieś gubicie CZYLI RYBY ZA NASZE PIENIADZE
przytocze :
Polski Związek Wędkarski zrzesza 630 tys. członków, reprezentujących wszystkie środowiska i grupy społeczne. Jest kontynuatorem ponad 135-letniej historii i tradycji zorganizowanego wędkarstwa polskiego.
NAJWIĘKSZY UŻYTKOWNIK RYBACKO-WĘDKARSKI WÓD ŚRÓDLĄDOWYCH W POLSCE
Polski Związek Wędkarski gospodaruje na ponad 218 tys. ha wód. W stosunku do całego areału wód śródlądowych w kraju, w dyspozycji PZW jest około 45% ich powierzchni. PZW użytkuje 66% całej powierzchni wód płynących (rzeki), 84% powierzchni zbiorników zaporowych i 26% ogólnej powierzchni jezior.
PZW zagospodarowanie akwenów opiera na zasadach naukowych, dotyczących biologicznej ochrony gatunków, zgodnie z zasadami racjonalnego, umiarkowanego użytkowania zasobów wód. PZW dla zachowania ginących i zagrożonych gatunków ryb wspiera ich aktywną ochronę przez doskonalenie biotechniki rozrodu i chowu, z zachowaniem ich swoistej różnorodności genetycznej. W działalności zarybieniowej PZW preferuje zasadę niewprowadzania do wód powierzchniowych gatunków obcych rodzimej faunie.
PZW prowadzi w 48 obiektach zarybieniowych chów i hodowlę ryb niezbędnych do zarybień wód śródlądowych. Jest największym w kraju producentem materiału zarybieniowego ryb reofilnych, drapieżnych i łososiowatych. Produkcja materiału zarybieniowego średniorocznie wynosi 405 ton i osiąga wartości 10,1 mln zł, natomiast wielkość rocznego zarybienia wód użytkowanych przez PZW to 1600 ton o wartości 36 mln zł.
W zarybieniu występują m.in. takie gatunki, jak: pstrąg potokowy – 7 mln szt., lipień – 750 tys. szt., głowacica – 600 tys. szt., sandacz – 18 mln. szt., szczupak – 67 mln szt., ryby reofilne rzeczne – 53,5 mln szt.
PZW chroni wody śródlądowe w oparciu o działalność Społecznej Straży Rybackiej liczącej około 8,5 tys. strażników. SSR działa we wszystkich jednostkach organizacyjnych i współpracuje z Państwową Strażą Rybacką, policją i Strażą Graniczną.
Każdego roku straż PZW przeprowadza około 45 tysięcy akcji, kontroluje około 290 tys. osób, likwiduje 9,5 tys. kłusowniczych sieci i innych narzędzi służących do nielegalnego połowu ryb
opis zaczerpnięty ze strony głównej PZW
także nie będę brał pełnej liczby członków 630 tyś bo może być to rząd dusz ale weźmy 350 tyś dla równego rachunku razy składka 200 zł i mamy 70 mln zł
czyli przychodzy 70mln - 36mln zarybienie - 10% czyli 7 mln cele statutowe ( opłaty dzierżawy itp. sport) - zostaje 27 000 000 mln
pytam gdzie ta kasa jest hm świetny biznes
nie mam dokładnych danych czerpie je ze strony pzw i opłat jakie płace i proporcji jakie są u mnie w kole także sami widzicie to świetny biznes
JA PYTAM TYLKO KIEDY się ktoś tym zainteresuje np. NIK bo jak długo można płacić a panowie dalej będą ścieme walili .
po prostu kolejny przykład jak prawo zostało stworzone pod daną grupę i doskonały pomysł biznesowy
ja pytam kto wyjaśni mechanikę operat - plan zarybieniowy - rejestry - BO KOLEGA BIORĄCY UDZIAŁ W DYSKUSJI UMIEJĘTNIE UNIKA ODPOWIEDZI ..........
POZDRAWIAM
-
ja pytam kto wyjaśni mechanikę operat - plan zarybieniowy - rejestry
Ja wyjaśnię Maćku. Ja! :D
Oto idealna mechanika na operat i rejestr:
-
...po prostu kolejny przykład jak prawo zostało stworzone pod daną grupę i doskonały pomysł biznesowy
Operaty związane z rybactwem (rybackie, gospodarowanie rybackiego itd bo nazwy się zmieniały) obowiązują w Polsce od co najmniej 60 lat (takie dokumenty mam, a nie chce mi się sprawdzać prawodawstwa starszego). Więc hasło o zagrywce pod publikę i pod "pewne grupy" jest naciągane.
ja pytam kto wyjaśni mechanikę operat - plan zarybieniowy - rejestry - BO KOLEGA BIORĄCY UDZIAŁ W DYSKUSJI UMIEJĘTNIE UNIKA ODPOWIEDZI
Nie wiem o jakiej mechanice mówisz, o operatach pisałem, o rejestrach połowów też. Plany zarybieniowe to jakieś wewnętrzne ustalenia okręgów/firm/itd którymi się nie zajmuję.
Jeszcze raz napiszę: operat ustala jakie będą coroczne zarybienia, jakie gatunki, jakie ilości. A wielkość zarybień i gatunki ryb zarybianych są dopasowane do charakteru wody i typu gospodarowania rybackiego. Użytkownik rybacki musi corocznie rozliczać się z wykonanych zarybień i odłowów. Przedstawia jednocześnie dokumentację i protokoły. Podlicza odłowy komercyjne i wędkarskie, robi sprawozdanie i wysyła do RZGW. Co mam jeszcze wyjaśniać, co jest niezrozumiałe?
A dla leniuszków którym nie chce się w sieci poszukać operatu: http://www.zr-wdzydze.pl/wdzydze-rybactwo.pdf
-
Kotwic, można zadać pytanie w inny sposób. Po co jest Instytut Rybactwa Śródlądowego? Kto opłaca jego pracowników?
Według mnie IRŚ prezentuje pewien punkt widzenia odnośnie zagospodarowania wody. Oczywiście, że korzystać z niej powinni wszyscy, to przecież dobro narodowe. Jednak, jeżeli rybaków by zabrakło, czy wszyscy w Olsztynie dalej mieliby pracę? 8)
Zobacz - masz pewien stosunek do nas - wędkarzy. Po iluś tam wpisach jest on widoczny. Wynika z niego, że ryby są - Wy to wiecie, bo robicie operaty, analizujecie rejestry, dane z odłowów. Jednak w statucie IRŚ nie ma nic o wędkarstwie, mniemam, że traktujecie wędkarzy niczym natrętne muchy, czasami wręcz niczym plagę kormoranów, taki jest do nich stosunek.
Nie rozumiem dlaczego naukowcy nie mogą wystepować z wizją zagospodarowania wód w nowoczesny sposób. Narzekasz na agroturystykę - ale ja nie znalazłem żadnego miejsca na Mazurach, gdzie mógłbym pojechać i połowić, moja kobieta zaś mogłaby spędzić czas w inny, ciekawy dla niej sposób. Byłem dwa razy, i dwa razy wędkarsko się rozczarowałem, widząc zaniedbane wędkarsko jeziora, na dodatek bez dużych ryb, bez stanowisk. Za pozwolenia płaciłem 'jak za zboże', gdzie na komercji można za taka kwotę łowić na rybnym łowisku cała noc, na niektórych i dwie. Czy wrócę na Mazury? Nie, nie zanosi się na to. Nic tam nie ma dla takiej osoby jak ja. Kilka razy szukaliśmy miejsca na zlot wędkarski również - ten sam problem. Jest miejsce to nie ma ryb, są ryby to nie ma bazy noclegowej. To jest Polska właśnie.
Tołpyga, amur, karaś srebrzysty, teraz jesiotr... Takie gatunki promowało się i promuje w Polsce. Teraz mało jest lina, brakuje karasia pospolitego. Nie musisz mi mówić, że jest inaczej, ja swoje wiem. Wyniki wędkarskie mówią same za siebie. Nie walczycie wcale o polskie ryby, są jacyś nawiedzeńcy przywracający jesiotra za gruba kasę (fakt - czyjś projekt życia) - ale co z zaporą we Włocławku?
A co z węgorzem europejskim? Gatunek zagrożony. W Polsce wciąż podstawa gospodarki rybackiej. Czy tutaj jesteście za ochroną? Restytucja jesiotra jest, może i węgorza zacząć chronić? :D
Dlaczego naukowcy z IRŚ stwierdzili, że na Zalewie Zegrzyńskim potrzebni są rybacy bo jest zbyt dużo drobnicy? Dlaczego nie stwierdzono, że potrzeba drapieżników aby ją wyeliminować? przecież to od razu było szyte grubymi nićmi, opinia była robiona za pieniądze kogo, PZW? Szkoda, że w spółce rybackiej operującej tam zasiadają ludzie właśnie z mazowieckiego okręgu.
Kotwic, ja wiem, że z punktu widzenia IRŚ i liczbowego ujęcia rybactwa, wszystko wygląda inaczej. Wędkarze są czasami problemem, nie dostarczaja dokładnych danych, utrudniają pewne rzeczy. Jednak jest nas tak wielu! Ty może nie nastawiasz się na takie ryby jak większość z nas tutaj, ciesza Cię płotki, uklejki i krapiki. To ma swój urok, wiem. Ale dla większości wędkarzy liczy się coś więcej. Średnia 0,74 kg ryb na dzień przypadająca na wędkarza na zaporówce (dane ze strony IRŚ) to stanowczo zbyt mało. Warto to próbować odwrócić...
Mozę warto pomyśleć aby podsuwać betonom z ZG PZW jakieś propozycje odnośnie tworzenia łowisk płatnych? Są w tym pieniądze - jeżeli wędkarz będzie zadowolony, wszystko powinno być w porządku. Ja nie twierdzę, że IRŚ powinien budować pomosty, promować wędkarstwo, czy wędkarskie zagospodarowywanie wód. Ale może zrobić mały krok w te stronę? Ja wierzę, że w ciągu kilku-kilkunastu lat skończy się system rodem z PRL, pełen przekrętów i łapówek. Wtedy właśnie więcej będzie mówić się o ochronie gatunkowej i równowadze. Przecież to kwestia czasu kiedy 'zieloni' dojdą do głosu w niektórych dziedzinach. A niech Unia walnie jeszcze zakaz połowu węgorza, to w ogóle będzie się działo... :D
-
Według mnie IRŚ prezentuje pewien punkt widzenia odnośnie zagospodarowania wody. Oczywiście, że korzystać z niej powinni wszyscy, to przecież dobro narodowe. Jednak, jeżeli rybaków by zabrakło, czy wszyscy w Olsztynie dalej mieliby pracę? 8)
Jednak w statucie IRŚ nie ma nic o wędkarstwie, mniemam, że traktujecie wędkarzy niczym natrętne muchy, czasami wręcz niczym plagę kormoranów, taki jest do nich stosunek.
Luk, bez urazy, by o czymś mówić, trzeba mieć wiedzę o omawianym temacie. Przypuszczenia, pogłoski, złudne wizje nie wystarczą by ów oman się ziścił.
Skoro czytałeś nasz statut to chyba wiesz jakimi zagadnieniami się zajmuje IRŚ i to, że wędkarstwo też analizuje i opisuje. Czego żądasz jeszcze, by firma opłacana z budżetu państwa podjęła temat agroturystyki lub budowy pomostów wędkarskich?
Bo wędkarze mają takie oczekiwania: bo płacę składkę więc żądam. >:O
Zobacz czym jeszcze się zajmujemy. O czym piszemy.
Nie rozumiem dlaczego naukowcy nie mogą wystepować z wizją zagospodarowania wód w nowoczesny sposób.
A jaka jest ta nowoczesna wizja? Mamy prywatnym użytkownikom narzucać, że wędkarze żądają czegoś innego niźli dana woda oferuje? Że jezioro ma być pełne metrowych szczupaków, sandaczy, karpi bo wędkarze tego żądają? O to chodzi?
A to, że połowa jeziora jest pozbawiona tlenu, to też pewnie wina rybaków, że źle ryby łowią, tak?
Ilu z was zleciło naukowcom jakieś badania i zapłaciło za to?
Ilu z wędkarzy narzekających na bezrybie wzięło w użytkowanie rybackie wybrany przez siebie obwód rybacki?
Narzekać jest łatwo, marudzić też, żądać też można bez wysiłku, ale zrobić coś, to już problem. :'(
Wspomnianemu przez ciebie linowi nie grozi chwilowo zagłada, więc dziwię się, że tak akcentujesz by zacząć się nim zajmować, a ja kolei jesiotr może zostać zignorowany, bo wydaje się niepotrzebny. Węgorz ma opracowany projekt strategii zarządzania tym gatunkiem, więc co będzie dalej okaże się po analizach danych.
Średnia 0,74 kg ryb na dzień przypadająca na wędkarza na zaporówce (dane ze strony IRŚ) to stanowczo zbyt mało.
Średnio też na wędkarza przypada prawie 40 kg złowionej ryby rocznie (nie chce mi się szukać dokładnych danych), dalej sądzisz, że to mało, skoro w Polsce wędkuje około 1,5 mln wędkarzy. Zdajesz sobie sprawę, że wiele z wód nie ma takiej zdolności produkcyjnej, by zapewnić "żądaniowo-roszczeniowe" oczekiwania wędkarskie, i wypełnienia tych pomysłów wiązałby się z zasyfieniem jeziora tonami ryb, tylko po to, by wędkarze przestali marudzić?
Jeziora lub rzeki nie da się porównać wydajnością i charakterem ze stawem lub sztucznym łowiskiem specjalnym. Jezioro i rzeka to ekosystem wodny, który ma swoje prawa, a nie jest to ku..rwi dołek w który wsypuje się tyle ryb, ile tylko zdołają złowić pogromcy rekordów.
-
...po prostu kolejny przykład jak prawo zostało stworzone pod daną grupę i doskonały pomysł biznesowy
Operaty związane z rybactwem (rybackie, gospodarowanie rybackiego itd bo nazwy się zmieniały) obowiązują w Polsce od co najmniej 60 lat (takie dokumenty mam, a nie chce mi się sprawdzać prawodawstwa starszego). Więc hasło o zagrywce pod publikę i pod "pewne grupy" jest naciągane.
ok kolego ja juz ci pisalem ze mnie nie interesuje rybolustwo tylko wedkarstwo i jak najbardziej tworzenie pod dana grupe ma miejsce
ja pytam kto wyjaśni mechanikę operat - plan zarybieniowy - rejestry - BO KOLEGA BIORĄCY UDZIAŁ W DYSKUSJI UMIEJĘTNIE UNIKA ODPOWIEDZI
Nie wiem o jakiej mechanice mówisz, o operatach pisałem, o rejestrach połowów też. Plany zarybieniowe to jakieś wewnętrzne ustalenia okręgów/firm/itd którymi się nie zajmuję.
Jeszcze raz napiszę: operat ustala jakie będą coroczne zarybienia, jakie gatunki, jakie ilości. A wielkość zarybień i gatunki ryb zarybianych są dopasowane do charakteru wody i typu gospodarowania rybackiego. Użytkownik rybacki musi corocznie rozliczać się z wykonanych zarybień i odłowów. Przedstawia jednocześnie dokumentację i protokoły. Podlicza odłowy komercyjne i wędkarskie, robi sprawozdanie i wysyła do RZGW. Co mam jeszcze wyjaśniać, co jest niezrozumiałe?
A dla leniuszków którym nie chce się w sieci poszukać operatu: http://www.zr-wdzydze.pl/wdzydze-rybactwo.pdf
otoz niechcesz wypowiadac sie i znowu w kolo a wiec na przykladzie twojej wypowiedzi opre moje wnioski
mechanika jest prosta starasz sie o wode piszesz operat z gory robisz budrzet nie biore pod uwage zasobow wody bo nikt powaznie nie traktuje wod inne zdanie mialbym gdyby wnioski do operatow byly brane nie z gownianych zafalszowanych rejestrow tylko z polowow kontrolnych w tedy mielibysmy mieli czysra prawde a nie fikcje w postci tabel z blednymi wnioskami.
mamy operat mamy budrzet i wiemy ilu jest chetnych wiec kasa gra
i w tymmomencie jest bledna logika z ktora spotykam sie od lat czyli u mjie od chyba 7 a co za tym idzie z wody rybnej woda stala sie pustynia bez rybna.
operat z minimalna iloscia z pzw przechodzi bo niema konkurencji na przetargu i staje sie swietym gralem i wytyczna droga do dzialania pzw bo jak pytasz czemu nie zarybiaja odpowiedz operat czy mozna wiecej zarybic odpowiedz operat i tak w obledzie syfu w kolo to samo
lipne rejestry lipne wnioski operat wykonany kasa w zwiazku jest tylko jeden problem dla zwyklego wedkarza nima ryb
i dlaczego sadze ze prawo jest tworzone pod dana grupe bo caly ten zly stan naszych wod jest robiony w swietle obowiazujacego prawa a wiec zgodnie z prawem do ktorego doprowadzili nasi politycy
-
otoz niechcesz wypowiadac sie i znowu w kolo a wiec na przykladzie twojej wypowiedzi opre moje wnioski
mechanika jest prosta starasz sie o wode piszesz operat z gory robisz budrzet nie biore pod uwage zasobow wody bo nikt powaznie nie traktuje wod inne zdanie mialbym gdyby wnioski do operatow byly brane nie z gownianych zafalszowanych rejestrow tylko z polowow kontrolnych w tedy mielibysmy mieli czysra prawde
Bez urazy, ale nie masz pojęcia o przygotowaniu operatu ani o jakichkolwiek dokumentach, ani też i połowach kontrolnych.
Powielasz niestety formułkę: plotka wystarczająco często powtarzana, brana jest za fakt.
operat z minimalna iloscia z pzw przechodzi bo niema konkurencji na przetargu i staje sie swietym gralem i wytyczna droga do dzialania
Każdy aktualny operat zawiera dawki minimalne i maksymalne w granicach których dopuszczalne jest obracanie materiałem zarybieniowym (tak w skrócie).
Druga sprawa, że do ostatniej minuty naboru ofert do przetargu, nie jest wiadome, czy są oferty i ile ich jest, tzn, dowolny człowiek może przynieść ofertę na 5 minut przed terminem złożenia. A jednocześnie zaopiniowanie operatu wymaga złożenia dokumentu z dużym wyprzedzeniem, więc nie ma opcji korekty w ostatniej chwili.
Nie wiem skąd ta masa domysłów bez jednoczesnego poparcia w faktach.
No i nie zapomnij, że wędkarstwo jest częścią rybactwa, mówienie że to zupełnie inna bajka to nieporozumienie. Nawet gdy jako wędkarz wydzierżawisz wodę, to masz obowiązek dbać i ekosystem wodny, anie nie o ucieszoną "michę" wędkarzy.
A skoro tak bardzo unikam odpowiedzi, to proszę, napisz swoje pytania i uwagi w punktach i szczegółowo.
-
Kolego kotwic a czy ja gfdzies wypowiedzialem sie o tym ze ja sie na tym znam ha, ha , ha jeste zielony w tym temacie pytam kilu krotnie i poraz kolejny nie uzyskalem odpowiedzi tylko lakoniczne przeswpmiewcze stwierdzenia z twojej strony . Skoro uznajesz sie za fachowca i dzielisz sie wiedza ktorej zwykly moczykij nie posiada to udziel informacji do konca a nie dozuj jej w ilosci ciebie zadowalajacej.
Otoz co do przetargow zapewniam cie ze akurat w tej dziedzinie mam duza wiedze funkcjonujemwmrej materi z 15 lat i mogl bym cie wiele nauczyc ale nie w tym temacie poprostu kam to w pompie produkujesz sie opisujesz chore sytuacje ktore niemaja zadnego wplywu ja calosc a stan jaki jest kazdy widzi polityka przyjeta przez was prowadzi do nikad to zaulek w ktorym woda bedzie bez rybna.
Kilka postow wymienionych z toba ugruntowaly mnie w opini ze jestej po ciemnej stronie mocy ktora wykreoowala ta sytuacje pielegnuje ja i niema ochoty namzmiany powiem wiecej nie zmieni jej bo przeciez wszyscy z was sa zadowoleni ty popelniaz nie zyciowe operaty pzw z naszej kieszeni za nie placi a woda no coz plynie .............
-
Nieśmiało zabiorę głos w tej dyskusji. Nieśmiało, bo nie jestem ichtiologiem i nie znam się na badaniach szczegółowych przeprowadzanych przez ichtiologów właśnie.
Ustalmy fakty, a one są takie:
Fakt 1. Wędkarze (w zasadzie wszyscy – do dziś nie spotkałem takiego, który miałby odmienne zdanie) narzekają, ze nie ma ryb. Czynią to przez porównanie swoich połowów do lat wcześniejszych.
Fakt 2. Rybacy narzekają, że jeziora nie są tak rybne jak było kiedyś (zdarzyło mi się rozmawiać z kilkoma rybakami śródlądowymi (sztuk 4) na Suwalszczyźnie, w każdym razie żaden nie był zachwycony ilością ryb, pomimo, że muszą odnawiać populację zgodnie z danymi operatu ). Opinię swoją wyrażają na podstawie porównania z latami ubiegłymi.
Jeśli brać poważnie rejestry, można sprawdzić, czy wędkarze kiedyś łowili więcej, ryb, niż teraz i czy więcej, niż obecnie, łowili rybacy.
Skoro celem operatu jest, jak piszesz:
[...] Jeszcze raz napiszę: operat ustala jakie będą coroczne zarybienia, jakie gatunki, jakie ilości. A wielkość zarybień i gatunki ryb zarybianych są dopasowane do charakteru wody i typu gospodarowania rybackiego. Użytkownik rybacki musi corocznie rozliczać się z wykonanych zarybień i odłowów. [...]
,
to może metodologia badań, której używają ichtiolodzy jest trochę kulawa. Możemy sobie wyobrazić, że w operacie stwierdza się, że 5 metrów sześciennych wody zamieszkuje, powiedzmy, 10 szczupaków (fishing fiction). Jezioro posiada natomiast 500 metrów sześciennych (to taka większa wanna), czyli szczupaków powinno w nim żyć 1000 – takie wnioskowanie oczywiście jest dalece niepewne. I to jest pierwszy mocno niepewny element tej układanki. Oczywiście, można brać pod uwagę warunki tlenowe i ukształtowanie dna, które sprzyja lub nie sprzyja bytowaniu szczupaka w owych 500 m., co jednak nadal nie zmienia faktu, że nasz wniosek o istnieniu 1000 szczupaków (czy stwierdzonej mniejszej ich ilości ze względu na ukształtowanie dna i innych warunków biologicznych) w 500 m. jest mocno niepewny.
Rybak wypływa łodzią, zarzuca sieć i wyławia 10 szczupaków, czyli ogołaca 5 metrów wody z drapieżnika, co musi później uzupełnić. Wędkarz wyławia kolejne dwa szczupaki, a więc trzeba do wody wrzucić dwa dodatkowo, żeby wyszło na równo.
CZY NA RÓWNO WYCHODZI CO ROKU??? Moje pytanie jest takie: czy drapieżników jest tyle samo w mazurskich jeziorach, co 10 lat temu. Jeśli jest ich mniej, to operaty są przeciwcelowe, czyli błędne. Operaty mają służyć temu, by uzupełniano pogłowie ryb w taki sposób, żeby utrzymywało się takim samym poziomie w różnych latach. Jeśli więc, ryb nie jest tyle samo, to albo operaty tworzone są według złej metodologii, albo złe są dane do operatów i to powinien operat uwzględniać.
-
Oczywiście, można brać pod uwagę warunki tlenowe i ukształtowanie dna, które sprzyja lub nie sprzyja bytowaniu szczupaka w owych 500 m., co jednak nadal nie zmienia faktu, że nasz wniosek o istnieniu 1000 szczupaków (czy stwierdzonej mniejszej ich ilości ze względu na ukształtowanie dna i innych warunków biologicznych) w 500 m. jest mocno niepewny.
Pięknie mówisz dobry człeku i masz rację.
To jest właśnie świadomość tego co cię otacza. Niestety w czasach aktualnych mało kto na to patrzy, natomiast wielu oczekuje rewolty. Wielu wędkarzy oczekuje połowów (czyt. dostępności ryb, najlepiej wielkich) które przekraczają możliwości produkcyjne i biologiczne akwenu. Podsumowanie z ust takich wędkarzy jest znane: bezrybie, nędza, itd.
Nie zmienia to jednak faktu, że w jeziorze o powierzchni 100 ha, nie da się utrzymać populacji ryb która zadowoli 1 000-10 000 wędkarzy. Nawet w stawie będzie to trudne, pomimo dowożenia cysternami ryb, po to by łowcy przestali marudzić. To taki przykład, prosty ale może jasny w przekazie.
Moje pytanie jest takie: czy drapieżników jest tyle samo w mazurskich jeziorach, co 10 lat temu.
Niestety, nie odpowiem cie na to pytanie w sposób wyczerpujący.
Nieobowiązkowe rejestry połowów wędkarskich oraz ich "różne" wypełnianie nie pozwalają na powyższe porównanie.
Brak finansów na szerokie i gruntowne badania ichtiofauny utrudniają ocenę stanu ichtiofauny wód naszych.
Zmiana stanu środowiska (m.in. raporty WIOŚ) utrudnia analizę zebranych danych, ale czasem wyjaśnia zależności w/w.
-
Kotwic, nie czuję się urażony.
W Twojej wypowiedzi brakuje mi pewnych elementów... Skoro jesteście finansowani przez państwo, to dlaczego nie wytycza się nowych kierunków odnośnie turystycznego zagospodarowania wody? Mi chodzi o to, że na Mazurach można wyłączyć kilka jezior spod 'jurysdykcji' rybackiej i dać 'ludziom' - niech łowią. Zarybić, potrzepać kasę... Niby trudne do zrobienia jak piszesz, i nielogiczne jak rozumiem - jednak o Wersminii miałeś inne zdanie ;)
Dlaczego nie robić tak aby zadowolić i jednych i drugich? Mi się wydaje, że właśnie jako naukowcy macie awersję do wędkarzy. Zarówno do tych co biorą wszystko, jak tez i wypuszczają.
Skoro polskie wody są coraz gorsze, wydajność spada (przeglądałem kilka analiz - dość pobieżnie, ale nie spotkałem się ze wzrostem), narzekają zaś i rybacy i wędkarze - kto ma opracować jakiś plan? Minister sportu i turystyki(PZW mu podlega), rolnictwa, ochrony środowiska? PZW tego nie zrobi... Czy nie jest tak, że w Polsce jesteśmy na etapie brania funduszy unijnych na różne cele (jesiotr powraca jak bumerang) - więc ładuje się kasę w różne rzeczy, byle je wykorzystać i niestety uszczknąć coś z tego (łapówki, miejsca pracy dla znajomych itd.)? Nie ma planów zaś odnośnie innego zagospodarowania wody - czyli nie ma walki z przyczynami, są ewentualnie ze skutkami (przełowienie wód).
Tutaj na tym forum masz konkretny przykład tego, że wędkarze są niezadowoleni. Zdecydowana większość. Warto więc wziąć to pod uwagę. Logarytm świetnie pokazał, że operat nie jest wcale dobry, ponieważ ustalony raz na 10 lat wcale nie musi przewidywać prawdziwego ubytku w rybostanie, osłabienia tarła naturalnego.
Brakuje pieniędzy na badania wód? Może trzeba pomyslec jak je zdobyć? Przecież PZW nie jest właścicielem wód, on je tylko dzierżawi.
Cieszę się, że jesteś na forum, bo wreszcie można było poznać pewne fakty. Rzeczywiście - wędkarze biorą zbyt dużo, brak dokładnych danych zaś sprawia, że wody powoli tracą... Sorry, że musisz sprostać frustracji wędkarskiej - dzielnie to znosisz :thumbup: Dobrzy byłoby jednak mieć jakiś pomysł na zmiany. Myślę o tworzeniu łowisk 'no kill' lub typu Wersminii, o sugestiach odnośnie zwiększania wymiarów ochronnych, górnych wymiarów ochronnych. Tego brakuje mi w analizach IRŚ, badane są łowiska, presja wędkarska, ale nie ma tam odpowiedzi na to jak sytuacje poprawić, są wnioski dlaczego jest jak jest. To mało. To jak pójść do lekarza z problemem i usłyszeć - 'jest tak, ponieważ pan pali papierosy'. Tu trzeba recepty, leczenia, wnioski to trochę mało. Przecież mozna współpracować z gazetami...
No bo przecież kto powinien mieć jakieś propozycje i plany jak nie naukowcy? :) Przecież wody są zagospodarowywane często pod ludzi, chociażby zarybianie węgorzem, od lat siedemdziesiątych trwa mocne zarybianie tym gatunkiem, nie dla 'restytucji' a dla celów odłowowych. Pomijam fakt, że nie udzielasz dokładnych odpowiedzi na pewne pytania (rozumiem, że ktoś to może przeczytać - wiadomo, hierarchia, kariera, w końcu poza IRŚ nie ma wcale wielu miejsc pracy dla ichtiologów)
A może wy karzecie po prostu wędkarzy i cieszycie się z tego, że jest gorzej? Bo wiecie, że zgłoszą się do Was, może nie obchodzi Was tez los wód, ryby są - że mniejsze... :D Nie pomijałbym i takiej opcji...
-
Taka konkluzja mi się nasuwa z PZW jest jak z NFZ
W NFZ jest i kasa i specjaliści i mnóstwo pomysłów jak ten system naprawić - i co mamy pisać nie muszę każdy z nas jeżeli się z tykną to wie.
Czy w tym kraju to musi tak wyglądać?
-
Niestety, nie odpowiem cie na to pytanie w sposób wyczerpujący.
Nieobowiązkowe rejestry połowów wędkarskich oraz ich "różne" wypełnianie nie pozwalają na powyższe porównanie.
Brak finansów na szerokie i gruntowne badania ichtiofauny utrudniają ocenę stanu ichtiofauny wód naszych.
Zmiana stanu środowiska (m.in. raporty WIOŚ) utrudnia analizę zebranych danych, ale czasem wyjaśnia zależności w/w.
Skoro nie wiadomo ile ryb jest w wodzie (bo nie ma kasy na badania) i ile się ich odławia (bo nie ma adekwatnych sprawozdań), to na jakiej podstawie tworzy się operaty i postuluje wielkość zarybień? Wygląda mi to na jakąś fikcję.
-
Faktycznie, powoli docieramy do sedna sprawy - sam operat nie jest w stanie zapewnić utzrymania tego samego poziomu ryb w łowiskach. Wydawany na 10 lat może nie nadążac za zmianami, nie wiadomo czy w ogóle uwzględnia pewne rzeczy, jak na przykład nadmierny odłów drapieżnika...
Tylko jak nie operat to co? :o
-
W końcu panowie od początku mówię gdzie tu sens i logika
Gdzie połowy kontrolne sprawdzające stan rybostanu ???
Prawo jakie obowiązuje to prawo do czerpania kasy przez PZW i Rybaków a nie prawo gwarantujące prawidłowe zarybienia naszych wód a co za tym idzie wodę pełną ryb.
Powtarzam lipny rejestr połowów - lipny operat lipne zarybienia i koło się kręci
-
Faktycznie, powoli docieramy do sedna sprawy - sam operat nie jest w stanie zapewnić utzrymania tego samego poziomu ryb w łowiskach. Wydawany na 10 lat może nie nadążac za zmianami, nie wiadomo czy w ogóle uwzględnia pewne rzeczy, jak na przykład nadmierny odłów drapieżnika...
Tylko jak nie operat to co? :o
Ha. Czyli miałem rację :)
Wg mnie ścisłe przepisy są tu zbędne. Zbędny jest operat, zbędny rejestr połowów. Liczy się środowisko naturalne i biznes.
Przykład. Biorę wodę w dzierżawę na 10 lat. Urząd przekazuje mi tę wodę z konkretnym rybostanem. Podpisuję kontrakt/umowę, że np. za 10 lat ryb ma być o 10% więcej. Mogę rybaczyć ile dusza zapragnie. Rozliczany mam być z EFEKTU! Nie z doraźnych robótek. Urząd po 10 latach (może i w połowie, po 5, jeśli zachodzi obawa degradacji środowiska) robi dokładne badania ichtiologiczne. Właśnie takie, o których pisał Kotwic, i na które nie ma niby kasy (bo kasa idzie na urzędasowanie, operaty, rejestry, itp.). Za 10 lat, jak się okaże, że ryb nie jest 10% więcej, to płacę karę zgodną z umową/ustawą.
Proste. Urząd, IRŚ i inni nie wpieprzają mi się w biznes. Ja natomiast realizuję umowę. Jeśli zamiast rybaczenia będę udostępniał wodę wędkarzom na zasadzie C&R i będę opierał się na naturalnym tarle, bez corocznych zarybień, to co w tym złego? Przecież płacę za dzierżawę.
Jak to wygląda teraz? Płacę za dzierżawę, a potem urzędasy m.in. poprzez operat mówią co mam robić, poniekąd zmuszają mnie do rybaczenia i zakazują C&R, bo przecież oni wiedzą lepiej co zrobić z moją kasą. Żeby wyjść na swoje, to zaczynam kombinować. W efekcie mamy taki stan rzeczy, jaki mamy.
Edit. Jeszcze a'propos postawy roszczeniowej, którą mi Luk zarzucił. Wg. mnie roszczeniowi są właściciele ośrodków turystycznych na Mazurach. Oni chcą, by ograniczyć rybactwo, ale nie dają nic w zamian. Odnoszą wrażenie, że wraz ze zniknięciem rybaków od razu będzie eldorado. Nie będzie i tu Kotwic ma absolutną rację.
Jak szanowni beneficjenci turystyki chcą poprawić sytuację wędkarską na Mazurach, to niech się stowarzyszą i sami wydzierżawią wodę. Niech lobbują zmianę przepisów na lepsze dla nich. Teraz są w stanie tylko doraźnie protestować. Namazać na prześcieradle populistyczne hasło. Natomiast po powrocie do domu zaczynają znów być wrogiem dla swojego sąsiada. Wykorzystują to rybacy i rybaczą.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale nikt głośno nie mówi o tym co zrobić, by było lepiej. Natomiast nawoływania do bezrefleksyjnego przeganiania rybaków są niemalże wszędzie.
-
Bardzo słusznie prawisz bigdom zwłaszcza w ocenie potencjalnej turystyki i jej roszczeniowości. :bravo:
Skrytykuję jednak wpisy o operacie i idei zarządzania wodą.
Faktycznie, powoli docieramy do sedna sprawy - sam operat nie jest w stanie zapewnić utzrymania tego samego poziomu ryb w łowiskach. Wydawany na 10 lat może nie nadążac za zmianami, nie wiadomo czy w ogóle uwzględnia pewne rzeczy, jak na przykład nadmierny odłów drapieżnika... Tylko jak nie operat to co? :o
Operat w trakcie użytkowania rybackiego można zmienić odpowiednim aneksem (wymagane są odpowiednie zgody, uzasadnienia/badania, ponowne opiniowanie, kasa, czas itd)
Samo tworzenie operatu musi zakładać gospodarkę wieloletnią, więc nie pisze się go po to, by za rok-dwa zmieniać jego "kręgosłup", a jedynie przewiduje się korekty związane ze zdarzeniami nieznanymi, losowymi, konsekwencjami użytkowania rybackiego.
Dalej, istniejący operat (lub ten który będzie napisany) powinien zawierać jak najpełniejsze dane o środowisku wodnym, czyli wyciągi z katastru wodnego, WIOŚ, fizyko-chemia wody, ichtiofauna, dokumentacja rybacka i wędkarska, badania i ekspertyzy, oględziny miejsca "potencjalnej zbrodni" ;D.
Im tego więcej, tym lepiej. Co oznacza, że dobry fachowiec jest w stanie zaplanować sensowne użytkowanie rybackie mając nieliczne informacje (z powodu ich braku). Natomiast "nadziany kasą" rybomaniak może nie wiedzieć jak gospodarzyć, bo po prostu nie ma o tym pojęcia, a nawet dostęp do informacji, nie przełoży się na logiczne zarządzanie zasobami wodnymi. To a propos tego,że operat może być zbędny.
Uwierzcie, że wśród ponad 1000 obwodów rybackich w kraju, wiele z wód poszło w "ręce" osób, które nie mają żadnego pojęcia o rybactwie i wędkarstwie. Ich po prostu było stać na to, by zlecić napisanie operatu, zaopiniować go, wystartować w konkursie, wygrać i opłacać corocznie: czynsz dzierżawny za grunty pod wodami, nakłady rzeczowo-finansowe na zarybienia, zatrudnić/lub nie ichtiologa.
Nie mylcie pojęć. Operatu nie tworzą żadni urzędnicy, to plan działania w zakresie zarządzania i wykorzystania zasobów wodnych. Tenże plan tworzy każdy kto startuje do konkursu ofert, to jest jego plan, według jego widzimisię lub wedle jego wiedzy.
Nie zgodzę się również z wersją by po 10 latach rozliczyć z ilości ryb, czyli jak bigdom wspomniał 100% + 10% więcej.
Ilość ryb nie ma żadnego znaczenia, ważna jest proporcja tych ryb pomiędzy sobą, oraz ich znaczenie i adekwatność dla środowiska wodnego. A tego nie liczy się tylko matematycznym: +/-
Luk wspomniał o restytucji jesiotra, a zapomniał napisać, że od wielu lat trwają projekty związane z: łososiem, sandaczem, sieją, węgorzem itd
Nie jest niestety prawdą ta ciągłość zarybień węgorzem, od lat "70-tych". Zmiany ustrojowe sprzed 20 lat, podniesienie ceny materiału zarybieniowego węgorza, choroba związana z nicieniami Anguilicolla itp zrobiły niezłe spustoszenie w populacji węgorza. W konsekwencji od kilku lat jest objęty klauzulą "gatunek zagrożony" i niedawno ustanowiono dla niego okres ochronny.
A propos uwagi o moje niepełne wypowiedzi. Jeśli nie opieram się na własnej wiedzy to cytuję publikacje naukowe, jeśli nie chce mi się szukać, to nie odpowiadam. Plotek za to nie powielam i na plotkach/domysłach odpowiedzi budować nie będę. :)
-
Krótko dwie sprawy.
1. Kotwic, akapit o operatach, to dla mnie urzędnicza, zbędna, biurokratyczna, niepotrzebna..., no taka paplanina (w sensie ogólnym, nie mam na myśli Twojej konkretnej, osobistej wypowiedzi). Nie jest to potrzebne w ogóle. Potrzebne są rzeczywiste badania ichtiologiczne, a nie wypełnianie kwitów. Papier wszystko przyjmie. Operatu nie tworzą urzędnicy. Wiem. Ale dla urzędników jest on pisany. Dla mnie to jest to samo (ale ja prosty chłopak jestem :) ).
2. Co do ilości ryb, to masz rację. To był przykład. Nie jestem biegły w ichtiologii i nie umiem zaproponować tak dobrze "technicznego" rozwiązania, jak Ty. Od strony ichtiologicznej Twoje racje przyjmuje za pewnik i nie czuję sensu/możliwości ich podważania.
-
cyt.
Im tego więcej, tym lepiej. Co oznacza, że dobry fachowiec jest w stanie zaplanować sensowne użytkowanie rybackie mając nieliczne informacje (z powodu ich braku).
ha , ha , ha - właśnie widzimy fachowość w temacie nie wiem ale w tym kraju mamy dużo fachowców którzy są profesjonalistami w swych dziedzinach.
Nie wiem ale aby tak okopywać koncepcje która się z biegiem lat nie sprawdza i jest błędna ( widać to gołym okiem po stanie ryb w naszych jeziorach i rzekach) ... hm .... - jak dla mnie osoba tak stąjaca murem za niedoskonałym system to człowiek który tworzył te przepisy lub który czynnie zawodowo bierze udział w całym tym niesprawnym systemie.
-
Gdzie połowy kontrolne sprawdzające stan rybostanu ???
Wyobraź sobie miny wędkarzy jak pojawiam się nad "ich" wodą z zestawem sieci i agregatem prądotwórczym, by dokonać połowów kontrolnych.
Wyobraź sobie miny tychże wędkarzy jak zobaczą rachunek za wykonaną pracę związaną z połowem i analizę danych.
Wyobraź sobie miny tych wszystkich jak zobaczą co złowiłem, jak przeczytają co napisałem.
Podejście wędkarzy do osób z siecią i "prądem" znam z wielu źródeł: fora internetowe, rozmowy, praca.
Uwierz, to co widzę w swej pracy jest "bezcenne" O:) ;D
-
Gdzie połowy kontrolne sprawdzające stan rybostanu ???
Wyobraź sobie miny wędkarzy jak pojawiam się nad "ich" wodą z zestawem sieci i agregatem prądotwórczym, by dokonać połowów kontrolnych.
Wyobraź sobie miny tychże wędkarzy jak zobaczą rachunek za wykonaną pracę związaną z połowem i analizę danych.
Wyobraź sobie miny tych wszystkich jak zobaczą co złowiłem, jak przeczytają co napisałem.
Podejście wędkarzy do osób z siecią i "prądem" znam z wielu źródeł: fora internetowe, rozmowy, praca.
Uwierz, to co widzę w swej pracy jest "bezcenne" O:) ;D
Nie pisz demagogi uwierz mi ze nie takie rzeczy oge ogarnac - a tak na powaznie kolego to oczywiste ze praca ktora opisujesz robisz w pelni oficjalnie i cale procedury z tym zwiazane sa transparentne i czytylne
co do kasy w pzw jest dosc pieniedzy
juz mowilem brak checi obecy stan odpowiada wszystkim i tyle tylko nie wedkarza ktorzy za to placa
-
Rozumiem, że wędkarze nie znają się na robocie ichtiologów, jeśli ichtiologami nie są. Nie potrafią więc stwierdzić, jak robota ta powinna przebiegać. Podobnie niekompetentni są w leczeniu ludzi osoby, które nie są lekarzami. Porównajmy robotę ichtiologów, jako lekarzy ekosystemów wodnych, do roboty lekarzy w państwie X. Jeśli średnia długość życia maleje z roku na rok, stan zdrowia mieszkańców X pogarsza się, a lekarze twierdzą, że wszystko jest w porządku, to obywatele tego państwa mają prawo, po pierwsze, do stwierdzenia, że źle działa system opieki zdrowotnej, i że lekarze są do bani, jeśli uważają, że jest dobrze, a po drugie, domagać się zmiany systemu, w oparciu o który działa służba zdrowia oraz wygnania lekarzy z kraju, którzy zamiast dla dobra, działali na szkodę obywateli. Analogicznie ma się rzecz z ochroną ekosystemów wodnych, bo to taki kraj podwodny, a jego obywatelami są ryby, zaś służbą zdrowia dbającą o odpowiednie pogłowie i równowagę rybostanu są ichtiolodzy.
-
Nie jest niestety prawdą ta ciągłość zarybień węgorzem, od lat "70-tych". Zmiany ustrojowe sprzed 20 lat, podniesienie ceny materiału zarybieniowego węgorza, choroba związana z nicieniami Anguilicolla itp zrobiły niezłe spustoszenie w populacji węgorza. W konsekwencji od kilku lat jest objęty klauzulą "gatunek zagrożony" i niedawno ustanowiono dla niego okres ochronny.
Cena materiału zarybieniowego idzie do góry, bo coraz mniej larw dociera do wybrzeży Europy. Ciekawe o jakim okresie ochronnym mówisz :D Miesiąc nic praktycznie nie daje. Ot, po prostu w tym całym rozrachunku więcej złowi rybak niż wędkarz. A czy węgorz dostanie w łeb w sierpniu czy czerwcu, co to za różnica? Oczywiście nie dysponuję danymi - ale wiem jak obstawia się jeziora na Mazurach sieciami, zwłaszcza przesmyki pomiędzy nimi...
O ile w Europie trwa bicie na alarm jeżeli chodzi o węgorza, to w Polsce jest cicho jak makiem zasiał. Ciekawe czy ktoś z IRŚ jeżdził na konferencje do Londynu...
Widzisz, w tym przypadku dla mnie wyraźnie widać, że ochrona węgorza to raczej taki zabieg kosmetyczny, według mnie ukłon w stronę rybaków. Dlaczego w UK wszystkie praktycznie węgorze trafiaja z powrotem do wody? Dlaczego wędkarze wiedzą jak je łowić? W Polsce panuje natomiast jeszcze 'Dziki Zachód' - haki węgorzowe ma chyba każdy sklep wędkarski - a ryba ta przecież jest tak łatwa do zacięcia... Tutaj IRŚ mógłby zrobić znacznie więcej (edukować jak chronić, wpływac na zmiane przepisów).
A jak zapatrujesz się mości Kotwic (taki Sienkiewiczowski masz nick :D ) na objęcie węgorza całkowitym nakazem wypuszczania (nie mylić z zakazem połowu)? Na stworzenie specjalnych przepisów zakazujących używania haków z kilkoma zadziorami? Przecież to powinien robic właśnie IRŚ, a nie PZW, którym dowodził przez ponad dwadzieścia lat generał SB.
Oczywiście istnieje opcja, że IRŚ nie zna się absolutnie na wędkarstwie nowoczesnym (tzn. pracownicy nie znają się na wędkarstwie nazwijmy je sportowym), nie ogarnia trendów - więc nie ma też i jak zrobić coś w tej materii.
Może właśnie dlatego naukowcy z IRŚ nie potrafią spojrzeć z innej strony, bo sie nie znają na wędkarstwie?
-
Panowie, widać wyraźnie, że wszystko jest ok, plany są wypełniane, praca wre, ryb jest pełno, a tylko wędkarze, co łapać nie umieją, narzekają, bo jak przyjedzie ichtiolog zrobić odłów kontrolny agregatem (cóż to za jakiś przeraźliwy oksymoron?), to wędkarzom oczy wyłażą, jakie to ryby w ich wodzie pływają. Liny są, o co chodzi? Węgorz ma okres ochronny i trzeba poczekać na badania, żeby stwierdzić, że wyginął... Generalnie ta dyskusja nie ma sensu. Na całe szczęście są też inne kraje i internet i możemy sobie porównać, jak wygląda rybostan tam, gdzie nie ma oświeconych oraz PZW.
Z dedykacją dla Kotwica film z UK o wypadzie na liny.
Panowie, żyjemy w innych światach i rozmawiamy jak ślepy z głuchym o budowie fortepianu.
-
Cóż, widzę, że moje próby opisania niektórych zagadnień kończą się typowym podsumowaniem: kilkuset rybaków wraz z ichtiologami wyj..bało ryby z wód wszelakich. Demagogia moja wraz podrzędnymi zdolnościami wędkarskimi przegrać muszą z
1 mln święcie oburzonych i wszechwiedzących wędkarzy. Zajmę się więc swoją robotą zamiast świat naprawiać. ;D
Tylko jak nie operat to co? :o
A na to pytanie sami musicie sobie odpowiedzieć, a chętnie nawet poczytam jakie to będzie rozwiązanie.
-
Edit. Jeszcze a'propos postawy roszczeniowej, którą mi Luk zarzucił. Wg. mnie roszczeniowi są właściciele ośrodków turystycznych na Mazurach. Oni chcą, by ograniczyć rybactwo, ale nie dają nic w zamian. Odnoszą wrażenie, że wraz ze zniknięciem rybaków od razu będzie eldorado. Nie będzie i tu Kotwic ma absolutną rację.
Jak szanowni beneficjenci turystyki chcą poprawić sytuację wędkarską na Mazurach, to niech się stowarzyszą i sami wydzierżawią wodę. Niech lobbują zmianę przepisów na lepsze dla nich. Teraz są w stanie tylko doraźnie protestować. Namazać na prześcieradle populistyczne hasło. Natomiast po powrocie do domu zaczynają znów być wrogiem dla swojego sąsiada. Wykorzystują to rybacy i rybaczą.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale nikt głośno nie mówi o tym co zrobić, by było lepiej. Natomiast nawoływania do bezrefleksyjnego przeganiania rybaków są niemalże wszędzie.
No tu mnie kolega zaskoczył
Co do reszty bym podyskutował,ale...
Nie będzie żadnego "ale"
-
Kotwic,nie dziw się reakcji ludzi na takie tłumaczenie.
Faktem jest,że ryb jest bardzo mało i to nie tylko z winy rybaków. Brak kontroli zarówno rybaków,wędkarzy,dzierżawców i w ogóle jakiekolwiek kontroli. Brak kar lub ich bardzo niski wymiar powoduje,że każdy robi co chce i jak chce.
Spróbuj zrozumieć,że na płotkach,krąpiach i okonkach świat się nie kończy. Zmień na ten sezon np. swoje wędkarskie cele. Spróbuj złapać jakieś wielkie karasie,liny czy leszcze. Raz w wodach na które zrobiłeś operat,a raz na innych wodach. Porównaj wyniki. Będziesz miał podobne zdanie jak większość z nas o ile nie wszyscy.
Przykro,że trafiło na Ciebie,ale poniekąd jesteś sam sobie winny.
Brak jasnych jednoznacznych odpowiedzi powoduje,że pytania się tylko mnożą.
Ja uważam,że i operaty, rejestry i odłowy kontrolne są potrzebne,ale tylko wtedy kiedy są przeprowadzane rzetelnie i są przestrzegane. W przeciwnym wypadku służą jako sposób na wyciąganie kasy i przykrywanie zarówno tego procederu jak i własnej nieudolności zarządzania.
Działania powinny być korygowane co jakiś czas,bo 10 lat to szmat czasu i pewne złe działania mogą mieć nieodwracalne skutki. Jak sam pisałeś,że nie ma kasy na! profesjonalne badania i opracowania naukowe,więc tym bardziej trzeba częściej kontrolować nasze działania i je na bieżąco korygować. Bez wszystkich danych trzeba z góry przyjąć,że nasze założenia mogą być błędne. Co widać.
Postaw sobie ambitniejsze cele wędkarskie niż wszedobylskie krąpie,a z pewnością nas zrozumiesz.
-
[
Edit. Jeszcze a'propos postawy roszczeniowej, którą mi Luk zarzucił. Wg. mnie roszczeniowi są właściciele ośrodków turystycznych na Mazurach. Oni chcą, by ograniczyć rybactwo, ale nie dają nic w zamian. Odnoszą wrażenie, że wraz ze zniknięciem rybaków od razu będzie eldorado. Nie będzie i tu Kotwic ma absolutną rację.
Jak szanowni beneficjenci turystyki chcą poprawić sytuację wędkarską na Mazurach, to niech się stowarzyszą i sami wydzierżawią wodę. Niech lobbują zmianę przepisów na lepsze dla nich. Teraz są w stanie tylko doraźnie protestować. Namazać na prześcieradle populistyczne hasło. Natomiast po powrocie do domu zaczynają znów być wrogiem dla swojego sąsiada. Wykorzystują to rybacy i rybaczą.
Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale nikt głośno nie mówi o tym co zrobić, by było lepiej. Natomiast nawoływania do bezrefleksyjnego przeganiania rybaków są niemalże wszędzie.
Dominik, aby kwitła agroturystyka potrzeba podwalin. Zazwyczaj gmina, województwo powinno wesprzeć prywatnych właścicieli tworząc odpowiednie warunki. Jeżeli będą turyści, to będą pieniądze z podatków i z tego co ci zostawią w pensjonatach, knajpach, sklepach... To nie właściciel pensjonatu ma zarybiać, on ma robić swoje. Jeżeli liczba rybaków na Mazurach to 104 osoby, na dodatek pieniądze z dzierżaw nie płyną do gmin, te natomiast muszą zapewniać rybakom pewne rzeczy (drogi etc.) - to wychodzi na to, że jest to nieopłacalne. Oczywiście, że jacyś rybacy muszą być, bo ludzie chcą jeść ryby - ale przecież nie ma tam zakładów przemysłowych, to nie Śląsk. Mazury muszą żyć z turystyki, z rybactwa nie mają nic.
Oczywiście, że można się doczepić do każdego, ale zarzucanie właścicielom gospodarstw i pensjonatów, że nie dzierżawią wody, graniczy z absurdem. Powiedz mi które jezioro w Piszu byś wydzierżawił na przykład? Zdajesz sobie sprawę z tego, że nad takim jeziorem Jabłoń jest tylko kilka ośrodków, nad następnym (Wiartel) znowu parę... Sam Pisz to znowu wielkie jezioro jak 'stodoła' (jez. Roś). Każde gospodarstwo ma wydzierżawić jedno jezioro czy jak, może wszystkie naraz? :D Zobacz wpierw jak trudno wydzierżawić normalny staw! Ktoś kto ma biznes taki jak hotel, knajpa, ma już dość papierkowej roboty, brakowało by jeszcze aby zagmatwał się w dzierżawę wód.
Ale żeś dowalił! Angol by powiedział: bollocks! :D
-
A ja bynajmniej w tej kwestii jestem tego samego zadania co Dominik
Luk,Dominik nie napisał,że to prywatni indywidualni przedsiębiorcy mają dzierżawić i zarybiać,ale się stowarzyszać. I w ten sposób wywierać naciski między innymi na władzę. A podwalinami powinny być rybne jeziora. Nie pusta woda i nawet chętna nic nie mogąca lokalna władza nic nie zdziała.
Zarówno sami wędkarze jak i okoliczni lokalni przedsiębiorcy nic w pojedynkę nie zdziałają.
Co zrobili Ci właściciele gospodarsw agroturystycznych,żeby poprawić ogólną sytuację? Niewiele. Trochę krzyku tak jak napisał Dominik i dalej cisza.
Żeby zadziałał biznes turystyki wędkarskiej potrzebne są rybne,czyste wody. Już zagospodarowane. Polska mentalność spowodowała,że lepiej i taniej jest jechać za granicę na ryby czy urlop. Polak chce szybko i bez nakładów się dorobić. Jest drogo i nic konkretnego w ofercie. A niektóre działania wymagają wieloletnich inwestycji.
Owszem,ważne jest aby było wsparcie władzy lokalnej. Ale dzisiaj wędkarze są niekiedy tylko przeszkodą w biznesie.jak np. coraz bardziej modne wodne wyciągi narciarskie,,motorów,ścigacze czy skutery wodne. Mało kto nastawia się na wędkarzy. Ci bogatsi są bardziej porządani. Spróbuj połapać w weekend na Zalewie Zegrzyńskim. Wędkarz na zalewie to przeszkoda nie tylko dla rybaków i kłusoli.
Wodami powinny zarządzać gminy i samorządy. I to one w oparciu o realne potrzeby i możliwości powinny decydować. A tak,gmina nie mając żadnych profitów nie będzie inwestować w "czyjeś".
-
Elvis, gmina żyje z podatków. Jeżeli zapłacisz za urlop w którymś z pensjonatów, to część kasy dostanie właśnie gmina! Dlatego władze powinny mysleć jak pogodzić wszystko. Bo im więcej 'ruchu' - tym więcej kasy.
Oczywiście, że wędkarze to nie wszystko. Dla wielu właścicieli biznesów turystycznych być może lepiej byłoby myśleć właśnie o sportach wodnych niż wędkarzach, kto wie czy z tego nie będą mieli większego zysku.
Ale przeciez nie po to jest gmina, władze miasta, samorządowcy, aby właściciele biznesów działali w sposób jaki mówisz. To trochę tak jakby pacjenci mieli sie zjednoczyć aby była lepsza słuzba zdrowia! przecież po to jest państwo i jego struktury sprawowania władzy - aby zapewnić wszelkie rzeczy.
Problem polega na tym, że ludzie poinwestowali mase pieniędzy w hotele, pensjonaty, gospodarstwa agroturystyczne itp. Ale gorzej jest z klientelą. Co z tego, że reklamuje się region wydając spore sumy (Mazury -cud natury...) skoro na miejscu nie ma tego czego szukają turyści. Sa jakieś atrakcje (Wilczy Szaniec itp.) - ale to zbyt mało! Jak nie ma pogody musi byc co robić. Ja objechałem wszystko w dwa dni i nuda...
Według mnie wciąż wygrywa pogląd, że rybactwo musi być. Szkoda, że nie myśli sie o tym, aby rybacy stali się hodowcami i opiekunami wody, zas kasę czerpali z pozwoleń wędkarskich. Oczywiście Mazury to GR Suwałki, czyli PZW, więc cos takiego miejsca miec nie może. Jeżeli Pisz i okolice stałyby się znowu rybne, więcej wędkarzy zaczęłoby odwiedzac ten rejon. Im więcej pieniędzy tym więcej inwestycji. Niestety - ten rejon Polski jest najzimniejszy - i lód potrafi skuwać jeziora do kwietnia. Oznacza to, że turystyka zaczyna sie od czerwca, kończy z końcem sierpnia. Niecałe trzy miesiące! Tak więc wędkarze sa idealną opcją, bo mogą przyjeżdżać od kwietnia do listopada. Warszawa jest niedaleko, zbudowano autostradę... Masa bogatych ludzi może jeżdzić i wydawac kase właśnie tam. Mazury to jeziora - i trzeba umiejetnie z tego korzystać.
Na forum WMH fajnie wypowiedział się jeden z uczestników. Coraz więcej sieci, obstawione są stanowiska, nie ma jak łowić. Biorą same małe ryby. Efekt - nie pojedzie on tam więcej ze swoja rodziną. Ja też zrezygnowałem ( a mógłbym zamiast nad Solinie spędzac czas na Mazurach własnie). Pieniądze uciekają, bez dwóch zdań.
Właściciele biznesów zrobili swoje. Są, pootwierali knajpy, hotele, pensjonaty itd. Teraz trzeba myśleć jak ściągnąć ludzi w ten rejon Polski...
-
Dominik, aby kwitła agroturystyka potrzeba podwalin. Zazwyczaj gmina, województwo powinno wesprzeć prywatnych właścicieli tworząc odpowiednie warunki. Jeżeli będą turyści, to będą pieniądze z podatków i z tego co ci zostawią w pensjonatach, knajpach, sklepach... To nie właściciel pensjonatu ma zarybiać, on ma robić swoje. Jeżeli liczba rybaków na Mazurach to 104 osoby, na dodatek pieniądze z dzierżaw nie płyną do gmin, te natomiast muszą zapewniać rybakom pewne rzeczy (drogi etc.) - to wychodzi na to, że jest to nieopłacalne. Oczywiście, że jacyś rybacy muszą być, bo ludzie chcą jeść ryby - ale przecież nie ma tam zakładów przemysłowych, to nie Śląsk. Mazury muszą żyć z turystyki, z rybactwa nie mają nic.
Oczywiście, że można się doczepić do każdego, ale zarzucanie właścicielom gospodarstw i pensjonatów, że nie dzierżawią wody, graniczy z absurdem. Powiedz mi które jezioro w Piszu byś wydzierżawił na przykład? Zdajesz sobie sprawę z tego, że nad takim jeziorem Jabłoń jest tylko kilka ośrodków, nad następnym (Wiartel) znowu parę... Sam Pisz to znowu wielkie jezioro jak 'stodoła' (jez. Roś). Każde gospodarstwo ma wydzierżawić jedno jezioro czy jak, może wszystkie naraz? :D Zobacz wpierw jak trudno wydzierżawić normalny staw! Ktoś kto ma biznes taki jak hotel, knajpa, ma już dość papierkowej roboty, brakowało by jeszcze aby zagmatwał się w dzierżawę wód.
Ale żeś dowalił! Angol by powiedział: bollocks! :D
Dowaliłem prawdę Luk. Urząd nie jest od tego, by robić dobrze ludziom. Oni sami są. Jak urzędnicy nie działają sprawnie, to co trzeba zrobić? Wymienić, lub zmobilizować do zmiany. To nie rybacy, czy właściciele pensjonatów stanowią prawo, tylko szeroko pojęty urząd. Gdyby beneficjenci turystyki sie stowarzyszyli dla własnego dobra, to by mieli łowiska. Teraz siedzą sobie, okopani we własnym domu i plują na sąsiadów. Chcą, by za nich odwaliła robotę wróżka z magiczną różdżką. Jak chcą, by było lepiej, to niech się wezmą do roboty. Teraz mają tylko postawę roszczeniową. Mówię Ci to ja, osoba, która Warmię i Mazury przejechała samochodem kilkadziesiąt razy. Rowerem kilka. Spotykałem się z różnymi ludźmi. Również tymi związanymi z turystyką. Wiem co mówię. Jakby moich słów było mało, to poczytaj Kotwica. On też siedzi na Mazurach. Widzi wszystko z okna, nie z internetu.
Na łowiska w okolicy Pisza nadaje się Wiartel, Brzozolasek, Jegocin, Jegocinek. Tyle patrząc na szybko na mapę. Po co więcej? To nie jest tak, że należy oddać wszystkie wody wędkarzom. Rybacy też powinni mieć dostęp do tego, by pracować i zarabiać. Ja nawołuje, by to rozdzielić. By skończyć z instytucją rybaka-amatora. Pisałem o tym wcześniej.
Właściciele biznesów zrobili swoje. Są, pootwierali knajpy, hotele, pensjonaty itd. Teraz trzeba myśleć jak ściągnąć ludzi w ten rejon Polski...
Hmmm, od kilku lat prowadzę własną działalność i wiem jedno. Założenie firmy, to pikuś. Kilka godzin i zrobione. Kupno sprzętu już pikusiem nie jest, ale też da się "ogarnąć". Największym wyzwaniem jest pozyskanie klienta! To jest challenge! Na tym polega biznes. Jak właściciele pensjonatów pobudowali ośrodki turystyczne i siedzą na tylku z założonymi rękami i czekają na klientów, to choćbyś im taczkami kasę dowoził, nigdy nie będzie dobrze. O klienta trzeba zabiegać.
Ale żeś dowalił. Amerykanin by powiedział: bullshit :D
-
Dominik, według mnie błądzisz. Dzierżawa jeziora Brzozolasek nie jest na rękę tym co maja ośrodki nad jeziorem Wiartel, nie pomyslałes o tym? Myslisz, że ludzie będa jeżdzić do Ciebie, skoro jezior 'wędkarskie' będzie 5 kilometrów dalej, a w Twoim pływac będa okazy uklei i krąpi?
Zobacz jak wiele energii i środków potrzeba aby wydzierżawić wodę. Na dodatek masz strefy ciszy, rezerwaty... Nie wiem skąd właściciele biznesów mają znaleźć pieniądze na kolejne koszta, nie do końca rokujące na dodatek! Rozumiem, jeżeli mają się składac na kampanię reklamową, ale na dzierżawę wody? To nie to co mają robić...
Pamiętaj, każda firma która rozpoczynając działalnośc juz płaci, w Polsce zwłaszcza, wielkie podatki. Dlatego powinny one sie utrzymywać. Prawo rynku to jedno, ale pomoc ze strony władz samorządowych to drugie. Powiedz mądralo to komus kto taki biznes posiada! Sam koszt dzierżawy to jedno, ale co z zarybieniami, ochrona wód, sprzedażą pozwoleń? Rozumiem jeżeli byś mówił o ośrodkach wędkarskich - ale agroturystyka? Facet ma zwierzaki, atrakcje typu jeżdżenie konno, bryczką itp. ma jeszcze dzierżawic jezioro? I co, zbudowac sklep żeby turysta mógł cos kupić? Salon gier żeby mógł pograć?
Kaman, zejdź na ziemię.
Zobacz co zrobiły Lubniewice. Dzierżawa jeziora przez gmine otworzyła droge do rozwoju tego słabego gospodarczo rejonu. Zrobiła to gmina a nie właściciele ośrodków. Oni niech mają swoja działkę dobrze ogarniętą - czyli dobra bazę noclegową, atrakcje w postaci dyskotek, kursów żeglarskich itd. To ma wszystko ze soba wspólgrać.
Kto tworzy strefy ekonomiczne na terenie miast, powiatów? Właśnie lokalne władze, które w ten sposób tworzą solidne podstawy do ściągnięcia biznesu. Tak samo ma byc na Mazurach - gdyby gminy mogły dzierżawić, to wtedy powstac mogłyby kolejne miejsca, typu hotele, pensjonaty, stanice, bary, restauracje czy stacje benzynowe. Rybacy zamiast obstawiania wód coraz większa ilością sieci, mogliby pracowac jako strażnicy, dokonywać skromnych odłowów pod potrzeby rejonu.
Trzeba zrozumieć, że dany hotel może wydac pieniądze na reklame - i ściągac ludzi do siebie. To oczywiste, to ich działka aby szukac klienta. Na pewno jednak nie ma to być dzierżawa wód. Żeby to jeszcze była jedna, ale Mazury to kraina 1000 jezior!
Kolejną rzeczą której nie zauważasz, to fakt, że gmina z rybactwa nie ma zysku. Przez dzierżawę rybacką traci ona mozliwość rozwoju rejonu w typowo turystyczny sposób. To nie jest Chorwacja gdzie ciagle świeci słońce. Tutaj muszą byc inne atrakcje - czyli woda i lasy, wędkarstwo, żeglowanie, trasy rowerowe itd. Mazury wciąż sa rozpamietywane przez wielu Polaków jako miejsce dobre do spędzenia czasu (jak chociażby przeze mnie) - jednak na miejscu nastepuje rozczarowanie.
Zadam Ci pytanie - czy wyjeżdżałeś gdzieś na urlop na Mazurach z rodziną? Szukałeś miejsca gdzie można łowić ryby i mieć inne atrakcje? Co widziałes jeżdżąc wzdłuz i wszerz?
Ja dwa razy męczyłem sie cholernie aby znaleźć dobre miejsce. Za pierwszym razem byłem w muzeum PRLu nad jeziorem Wiartel (ośrodek 'taksówkarzy'), w drugim zas w drogim jak cholera hotelu Jabłoń. Niestety, wędkarsko bardzo kiepsko, chociaż coś tam połowiłem (chodzi o możliwości).
Sama dzierżawa wód i tak nie zmieniłaby niczego diametrialnie, potrzebne byłyby spore nakłady finansowe i dużo czasu, zanim coś przyniosłoby efekt. Jak na razie i tak wszystko jest 'do bani'.
-
Znów mam wrażenie że bigdom ma rację i sprawę widzi w sposób zrozumiały (może to wcześniejsze upomnienie uczyniło tenże cud ;D)
Oczywiście, że można się doczepić do każdego, ale zarzucanie właścicielom gospodarstw i pensjonatów, że nie dzierżawią wody, graniczy z absurdem. Powiedz mi które jezioro w Piszu byś wydzierżawił na przykład? Zdajesz sobie sprawę z tego, że nad takim jeziorem Jabłoń jest tylko kilka ośrodków, nad następnym (Wiartel) znowu parę... Zobacz wpierw jak trudno wydzierżawić normalny staw! Ktoś kto ma biznes taki jak hotel, knajpa, ma już dość papierkowej roboty, brakowało by jeszcze aby zagmatwał się w dzierżawę wód.
Zgaduję, że właścicielowi kwatery agro, nie przeszkadza to, że biurokracją zajmie się rybak, bo tenże "kwatermistrz" jedyne "papierki" jakie toleruje to wystawiony przez siebie rachunek za usługę i papierki płatnicze (czyt. banknoty, tudzież wyciąg z karty płatniczej). :D
Na łowiska w okolicy Pisza nadaje się Wiartel, Brzozolasek, Jegocin, Jegocinek. Tyle patrząc na szybko na mapę. Po co więcej? To nie jest tak, że należy oddać wszystkie wody wędkarzom. Rybacy też powinni mieć dostęp do tego, by pracować i zarabiać.
... Największym wyzwaniem jest pozyskanie klienta! To jest challenge! Na tym polega biznes. Jak właściciele pensjonatów pobudowali ośrodki turystyczne i siedzą na tylku z założonymi rękami i czekają na klientów, to choćbyś im taczkami kasę dowoził, nigdy nie będzie dobrze. O klienta trzeba zabiegać.
Piękne, prawdziwe, "straszno i smieszno jednocześnie" :thumbup:
Co zabawne, to jezioro Wiartel przez wiele lat (może nawet ciągle) było łowiskiem specjalnym, zarybianym, dorybianym, elitarnym itd. Ciekaw jestem co złego użytkownik rybacki uczynił (lub nie uczynił) tym "hotelarzom", że Luk stwierdził, że w pobliży jeziora jest tylko kilka ośrodków i jest to zły objaw stanu rzeczy.
Jeziora Jegocin i Jegocinek wyglądają sympatycznie, rybki też są tam jakieś (coś tam służbowo łowiłem) ale nie ma zbyt wielu kwater w okolicy, czyżby też wina rybaków i bezrybia? A może wystarczy spojrzeć na mapę i zobaczyć te kompleksy leśne dookoło i zacne zadupie. Czemuż to nie tam się budują agrobiznesmeni, tylko wśród pól wszelakich lub blisko miaseczka swojego? 8)
A może jeszcze dodać tą dbałość samorządów o tenże wielce chwytny zew wsparcia i boleść, że zło panuje.
Jeżeli liczba rybaków na Mazurach to 104 osoby, na dodatek pieniądze z dzierżaw nie płyną do gmin, te natomiast muszą zapewniać rybakom pewne rzeczy (drogi etc.) - to wychodzi na to, że jest to nieopłacalne.
Z obowiązującej do niedawna (bo chyba nie przespałem nowelki) ustawy wynika, że dróg nie buduje się dla rybaków, tylko dla każdego, by mieć swobodny dostęp do wód publicznych. A mam nadzieję, że uwierzycie tym razem, że turystów i wędkarzy jest 100 000 razy więcej niż rybaków. To, że gminy chcą podatków, chcą decydować o tym kto lepiej "usłuży" ich wyborcom to zaje..bisty temat nośny i populizm. A to, że drogi dojazdowe zostały sprzedane i zaorane, że płoty sięgają wgłąb wody, to już idzie w zapomnienie. O:)
A tak na koniec: http://www.lajs2000.pl/
Wystarczy chcieć, można mieć. Ale wystarczy poczytać wypowiedzi wędkarzy w sieci, a okaże się, że też jest źle, znów ktoś, zrobił coś co im nie pasuje.
Jeśli nawet w tym wątku widzę porównania wód komercyjnych, wód sztucznych, wód zagranicznych do naszych naturalnych ekosystemów np: jeziorowych i wysnuwa się wnioski o tym, że naszym bezrybiu okraszonym drobną płotką i ukleją wobec tych rekordów na wodach obcych, to chyba gubię się w tym co gawiedź wędkarska oczekuje.
Żąda zmian, ale jak są to marudzi. Zmian nie czyni lecz żąda (udział w zebraniach kół PZW jest raczej znikomy), ryb nie ma a płaci, ale płacić więcej nie chce by ryb przybyło. Płaci za to dużo tam gdzie ryby są (bo już gotowe), ale poprawić stan wody i wiedzy nie chce nawet bez płacenia.
Weekend tuż, tuż. Pójdę sobie na rybki i przemyślę, czy jam jest masochistą ciesząc się ze złowienia płotki i uklei w jeziorze dzikim, czy jam tylko prymityw z wędką który czerpie radość z tego, że w wodzie rybę złowić potrafi. Bo do miana wędkarza to widać długa mi droga, "methody" żadnej nie używam, Korum to coś czego nie znam, a nazw pozostałych "Symboli" wędkarskich nawet poprawnie napisacćnie umiem ;D
-
Luk, a jak to jest załatwione u Grendzia w okolicach Poznania? Można? Można!!! Piękne jezioro, idealne na ryby (żałuję strasznie, że nie miałem możliwości być osobiście).
Na Mazurach turystyka rozwija się dynamicznie. W Mikołajkach wybudowano luksusowy hotel. Na trasie Wielkich Jezior powstają kolejne mariny. Inwestują drobni w pensjonaty. Rozwój jest duży. Jeszcze wczoraj robiłem badania dla klienta, który nad jez. Łańsk kupił działkę i chce wybudować dom rekreacyjny. Zapalony wędkarz. Jeździ tam od 30 lat. Z Warszawy.
W Kutach, nad. Jez. Czarna Kuta powstał pensjonat. Właścicielem jest Pan Ryszard. Polecam. Jak rozmawiałem z nim, mówił, że trzepią sieciami, ale on interweniuje w urzędzie. Nie wiem jednak z jakim skutkiem. Jednak sa to doraźne, indywidualne rzeczy. Brak stowarzyszenia, które by reprezentowało grupę turystyki wędkarskiej. Sorry, ale urząd nie jest od tego, by komuś to podać na tacy. Jeśli mieszkańcy oddają głosy na pierwszego-lepszego, to jak ma być lepiej?
Lubniewice zrobiły to same z siebie (nie znam przypadku), czy jednak została wywarta jakaś presja na urząd?
Teraz cytat z samego siebie. Ze stycznia.
Osobiście uważam, że można by było wprowadzić ustawowy zakaz prowadzenia działalności rybackiej, oraz zasadę C&R (oczywiście na państwowych wodach) w zbiornikach do np. 20ha. Jeśli ktoś chciałby rybę zabrać, to proszę bardzo, można wykupić licencję rybaka-amatora i do boju na duże zbiorniki.
Myślę, że należy uświadomić dosłownie, że wędkarz, to nie rybak, nawet amator. Jeśli PZW chce się bawić w rybactwo, proszę bardzo, mogą to robić, jak każdy inny podmiot gospodarczy. Ja nie chcę tylko, bym nie miał prawa wyboru.
Mamy też w świadomości (u mnie na Warm-Maz zwłaszcza), że jeśli jest mały zbiornik, to nie ma sensu tam jechać, bo rekordy bije się na jeziorach 200+ ha. Bzdura. Filmy z UK pokazują dobitnie, że można bić życiówki nawet na małych akwenach.
Dlatego krakowskim targiem duże zbiorniki oddał bym rybakom (profesjonalnym i amatorom), a małe wędkarzom. Zostawmy choć w małym stopniu rybie możliwość naturalnego rozrodu, bez zbytniej ingerencji.
Zacząłbym od tego. Od wywierania presji na urząd, by przeszły takie rozwiązania.
-
Znów mam wrażenie że bigdom ma rację i sprawę widzi w sposób zrozumiały (może to wcześniejsze upomnienie uczyniło tenże cud ;D)
Nie, nie uczyniło :D Trzeba tylko spokojnie, bez obrażania się czytać, co piszę :) Rzadko zmieniam zdanie. Tu nie zmieniłem na pewno :)
A tak na koniec: http://www.lajs2000.pl/
Wystarczy chcieć, można mieć. Ale wystarczy poczytać wypowiedzi wędkarzy w sieci, a okaże się, że też jest źle, znów ktoś, zrobił coś co im nie pasuje.
Nie do końca dobry przykład. Jez. Kośno jest rezerwatem. Są tam ograniczenia dużo większe, niż na innych wodach. To taki rodzynek dla bogatych, bo kto bogatemu zabroni? Niech i takie wody będą. Ja osobiście nie wydam 2500 PLN za zezwolenie, ale to mój wybór. Wolę takie łowiska, jak Wiartel np.
I tu racja Kotwic. Kto zabronił stworzyć bazę turystyczną nad Jegocinkiem? Kto zabronił remontować ośrodek w Wiartlu?
-
Zobacz co zrobiły Lubniewice. Dzierżawa jeziora przez gmine otworzyła droge do rozwoju tego słabego gospodarczo rejonu. Zrobiła to gmina a nie właściciele ośrodków. Oni niech mają swoja działkę dobrze ogarniętą - czyli dobra bazę noclegową, atrakcje w postaci dyskotek, kursów żeglarskich itd. To ma wszystko ze soba wspólgrać.
Tu mnie zaskoczyłeś, dzięki za wieści. Jak się chce to można.
Oczywiście można też krzyczeć, jak to jest strasznie itd:
Teoretycznie wszystko jest ok. Praktycznie każdy może zostać użytkownikiem rybackim / nawet samorządy / spełniając kilka mało istotnych wymagań. Wystarczy wykazać się doświadczeniem w prowadzeniu gospodarki rybackiej, przedstawić wykaz posiadanych środków trwałych służących do połowu, lub hodowli ryb, zadeklarować wielkość zarybień
i profil gospodarczy odłowów.
Zatem wystarczy, że Rada Miasta Orzysza wystartuje za kilkanaście lat w przetargu
i jak wygra, to sobie zmieni profil korzystania z wód. Wywód urzędnika, to czysta demagogia. Kazimierz Plocke doskonale zdaje sobie sprawę, że samorządy nie są właściwym podmiotem do prowadzenia gospodarki rybackiej.
To słowa samorządowców, że sławetnego serwisu: http://mazurskiwedkarz.pl/samorzadom-zabrano-jeziora/
-
Dominik, a od czego są urzędy? B nie rozumiem... Od ... urzędowania? Kto ma dbac o rozwój gminy? Szary człowiek? To od czego jest burmistrz, wójt, wojewoda, przezydent miasta, z całą świtą? Od 'wójtowania', 'burmistrzenia' itd? To właśnie oni wytyczają cele i programy rozwoju regionu, oni biorą kredyty i moga inwestowac w odpowiednie rzeczy, to oni wyznaczaja 'kierunki'. Kto ma decydować o rozwoju regionu, związek właścicieli restauracji, zrzeszenie piekarzy, cech szewców i krawców? :D oczywiście, że kasjerka w Urzędzie Gminy jest od przymowania pieniędzy - ale sa specjalne osoby zajmujące się pewnymi rzeczami, sa samorządy, radni...
A Twoja propozycja jest dziwna, przecież wędkarze biorą po pierwsze więcej niż rybacy (wytrzepia wpierw drapieznika, później kolejne ryby, nastapi zachwianie równowagi), po drugie zasada złap i wypuśc dla wszystkich oznaczała by wojnę. To nie UK, gdzie ryby sie je - ale morskie, bo dookoła jest morze. Pewnych rzeczy nie da się wprowadzić od razu! Wprowadzisz nakaz wypuszczania ryb i nad wodą będzie jeszcze mnie turystów, nie pomyślałeś o tym? ;D
Może dla tych co palą wprowadzić całkowity zakaz palenia? Ja nie palę, to mi to obojetne... Takie przepisy szykować trzeba mając na oku dobro większości a nie jednostek lub mniejszości, którym wydaje się, że mają rację. Tutaj trzeba robić tak aby wilk był syty i owca cała, bez dyktatur i zakazów (których sam nie lubisz). Nie można zakazać Polakom zabierania ryb! Można sprawić aby brali mniej, łowili przestrzegając regulaminów, ale bez skrajności...
C&R obowiązkowy w Polsce? Nie przejdzie. Nawet za 50 lat :D. Bądźmy realistami...
-
Nie do końca dobry przykład. Jez. Kośno jest rezerwatem. Są tam ograniczenia dużo większe, niż na innych wodach. To taki rodzynek dla bogatych, bo kto bogatemu zabroni? Niech i takie wody będą. Ja osobiście nie wydam 2500 PLN za zezwolenie, ale to mój wybór.
Mądre podejście.
Jasne, że jest tam rezerwat i dodatkowe ograniczenia. Ale samo wydzierżawienie wody jest spełnieniem tych postulatów o których ciągle rozmawiamy: stowarzyszenie, własny plan, własne środki, własne rządy, własne prawa itd.
Jednocześnie od razu w sieci są straszne krzyki: jakie to wysokie ceny, jakie to bezrybie, jaki to przymus, że trzeba tak a nie inaczej łowić/pływać/wypuszczać itd.
Pewnie też są krzyki, że to odstraszy wędkarzy, że agroturystyka nie skorzysta, że gmina nic z tego nie ma, że papier wszystko przyjmie itp.
-
Luk. Rozejrzyj się dookoła. Przecież C&R lub stowarzyszenia takie, jak Grendzia stają się faktem. Nie bądź takim fatalistą. Więcej optymizmu :)
Urząd jest od wykonywania i zaspakajania potrzeb mieszkańców. Nie jest od stanowienia prawa. Cele wytyczają mieszkańcy, nie urzędnicy. Urząd, to jest praca społeczna (mimo, iż opłacana), bo jest na rzecz społeczeństwa. Nie na odwrót. Burmistrz nie wymyśla kierunku rozwoju, bo tak chce. Wymyśla go, bo tak chcą mieszkańcy. Jeśli jest odwrotnie, to jest to patologia. Jeśli społeczeństwo popada w "tumiwisizm", to i burmistrz zaczyna "burmistrzyć". Ze szkodą dla społeczności, bo załatwia interes własny, nie społeczny. Jeśli wyborcy mają politykę w nosie, to polityka ma w nosie ich. Dochodzi do patologii, które oglądamy wokół nas. Dochodzi do tego, że twierdzisz, że za 50 lat się nic nie zmieni. A jak ma się niby zmienić, skoro nikt nie wywiera presji na polityków/urzędników?
Do burmistrza idą np. rybacy. Lobbują, przekonują (zakładamy na potrzeby wątku, że legalnie) i mają. W sprawie turystyki wędkarskiej cisza. Nikt nie wywiera presji społecznej, to i nikt im nic nie daje.
-
Z obowiązującej do niedawna (bo chyba nie przespałem nowelki) ustawy wynika, że dróg nie buduje się dla rybaków, tylko dla każdego, by mieć swobodny dostęp do wód publicznych. A mam nadzieję, że uwierzycie tym razem, że turystów i wędkarzy jest 100 000 razy więcej niż rybaków. To, że gminy chcą podatków, chcą decydować o tym kto lepiej "usłuży" ich wyborcom to zaje..bisty temat nośny i populizm. A to, że drogi dojazdowe zostały sprzedane i zaorane, że płoty sięgają wgłąb wody, to już idzie w zapomnienie. O:)
Ciekawy punkt widzenia. To chyba normalne, że gmina chce gospodarzyć po swojemu. Mieć wielkie jeziora na swoim terenie, którymi rządzi sobie rybak, z którego nie ma zysków, bo płaci minimalne podatki do gminy, trzeba natomiast zapewniac mu to i owo - to żadny interes dla gmin. Jak planowac jakikolwiek rozwój jak dzierżawa jest na 10 lat, na dodatek wydajnośc wody spada? I nie ma sensu zasłaniac sie drogami dojazdowymi czy innymi uchybieniami. Tutaj chodzi o podstawowy plan rozwoju regionu.
Populizm? Chyba rzeczywistość i zdrowy rozsądek.
Weekend tuż, tuż. Pójdę sobie na rybki i przemyślę, czy jam jest masochistą ciesząc się ze złowienia płotki i uklei w jeziorze dzikim, czy jam tylko prymityw z wędką który czerpie radość z tego, że w wodzie rybę złowić potrafi. Bo do miana wędkarza to widać długa mi droga, "methody" żadnej nie używam, Korum to coś czego nie znam, a nazw pozostałych "Symboli" wędkarskich nawet poprawnie napisacćnie umiem ;D
Sprytny unik :D Kotwic, na palące pytania nie odpowiadasz...
Tu nie chodzi o to czy wiesz co to Korum lub czy łowisz na Metodę czy nie (na Mazurach nie ma sensu jej uzywać, bo to technika do łowienia większych ryb) :D Jako wędkarze prezentujemy pewien punkt widzenia, Ty jako pracownik IRŚ masz swój. Nie wiem, ale raczej trudno o jakiś kompromis - widzę, że nie rozumiecie nas, choć powinno być nam po drodze. Zamiast mieć pretensje - warto pomyślec jak przekonac wędkarzy do siebie, będzie Wam łatwiej. PZW w obecnej formie długo nie pociągnie, kiedys w końcu się skończy PRLowskie zarządzanie. PSL może nie wejdzie do sejmu... Dobrze jest zrozumieć i wiedzieć o co chodzi setkom tysięcy ludzi wędkujących w Polsce. Powinniście podawac rozwiązania - niestety żadnego tutaj nie usłyszałem oprócz pretensji. Szkoda...
-
... PSL może nie wejdzie do sejmu...
W rządowej komisji ds. wędkarstwa siedzi SLD. Też nie wejdzie do sejmu (daj Boże!), ale warto to wiedzieć.
-
Luk. Rozejrzyj się dookoła. Przecież C&R lub stowarzyszenia takie, jak Grendzia stają się faktem. Nie bądź takim fatalistą. Więcej optymizmu :)
Stowarzyszenie Grendzia jest super, ale powstało bo upadła Rofama, główny zakład regionu. Przejęto dobre łowisko tego zakładu właśnie, byli to ludzie związani z tamtejszym kołem PZW. Tak więc to zły przykład.
Założenie stowarzyszenia i dzierżawa wody jest o wiele trudniejsze niż Ci się wydaje, wiąże się z nakładami finansowymi przed samym przetargiem... Poczytaj zresztą co musieli zrobić założyciele Stowarzyszenia Jeziora Czarne, aby dopiąć swego!
Urząd jest od wykonywania i zaspakajania potrzeb mieszkańców. Nie jest od stanowienia prawa. Cele wytyczają mieszkańcy, nie urzędnicy. Urząd, to jest praca społeczna (mimo, iż opłacana), bo jest na rzecz społeczeństwa. Nie na odwrót. Burmistrz nie wymyśla kierunku rozwoju, bo tak chce. Wymyśla go, bo tak chcą mieszkańcy. Jeśli jest odwrotnie, to jest to patologia. Jeśli społeczeństwo popada w "tumiwisizm", to i burmistrz zaczyna "burmistrzyć". Ze szkodą dla społeczności, bo załatwia interes własny, nie społeczny. Jeśli wyborcy mają politykę w nosie, to polityka ma w nosie ich. Dochodzi do patologii, które oglądamy wokół nas. Dochodzi do tego, że twierdzisz, że za 50 lat się nic nie zmieni. A jak ma się niby zmienić, skoro nikt nie wywiera presji na polityków/urzędników?
Do burmistrza idą np. rybacy. Lobbują, przekonują (zakładamy na potrzeby wątku, że legalnie) i mają. W sprawie turystyki wędkarskiej cisza. Nikt nie wywiera presji społecznej, to i nikt im nic nie daje.
Sorry, ale pisząc takie rzeczy nie mamy o czym rozmawiać. Koniec tematu 8)
-
Stowarzyszenie Grendzia jest super, ale powstało bo upadła Rofama, główny zakład regionu. Przejęto dobre łowisko tego zakładu właśnie, byli to ludzie związani z tamtejszym kołem PZW. Tak więc to zły przykład.
Założenie stowarzyszenia i dzierżawa wody jest o wiele trudniejsze niż Ci się wydaje, wiąże się z nakładami finansowymi przed samym przetargiem... Poczytaj zresztą co musieli zrobić założyciele Stowarzyszenia Jeziora Czarne aby dopiąć swego!
Może i trudne, ale nie niemożliwe. Jak Grendziu z kumplami mógł, to może i ktoś inny. Jak w Opolskim PZW zrobili strefy C&R, to i mogą inni. Jak w Lubniewicach potrafili przelobbować takie rozwiązania, to mogą i gdzie indziej.
Chłopaki we Wrocku założyli klub feederowy. Coś mi mówi, że nie powiedzieli ostatniego słowa.
Przykłady są dobre. Trzeba tylko, mimo trudów wziąć się do roboty. Samo się nie zrobi.
-
W Lubniewicach burmistrz okazał sie wizjonerem... ;) Przy wjeżdzie do miasteczka są wielkie znaki Lubniewice - wędkarskie eldorado :) Tam nikt nie lobbował, nie zrobili tego wędkarze tylko 'urzędnicy'.
-
W Lubniewicach burmistrz okazał sie wizjonerem... ;) Przy wjeżdzie do miasteczka są wielkie znaki Lubniewice - wędkarskie eldorado :) Tam nikt nie lobbował, nie zrobili tego wędkarze tylko 'urzędnicy'.
To teraz, na kanwie Lubniewic trzeba pokazywać, że inni też mogą. Ja bym na wizjonerów na dłuższą metę nie liczył. Wolę, by rządził ktoś inny, niż wróżbita Maciej :D. Pana burmistrza nazwijmy sprawnym politykiem :)
Pokazujmy dobre przykłady z przekonaniem, że da się je wykonać w innych miejscach. Samo nie przyjdzie.
-
No to dla kontrastu i ja podam przykład z mojego podwórka. Zresztą już kiedyś o tym pisałem. Mamy w mieście zalew,zb.zaporowy około 20ha. Brudna i bez rybna woda. Są dwa koła wędkarskie,które zamiast współpracować żrą się między sobą. Moje koło się odmłodziło,jest pełno nowych ciekawych pomysłów,ale nic nie może zrobić,bo opiekunem łowiska jest to drugie pełne"leśnych dziadków".
Był też kiedyś ośrodek wypoczynkowy,miejsce tętniło życiem,ciężko było o miejsce na kocyk. Dzisiaj ośrodka już nie ma,pomosty spalone lub rozebrane,domek ratownika zezłomowany,plaża zarosła,a do wody jest zakaz wejścia. Dzisiaj podobnie jak 20 lat temu nie ma gdzie rozłożyć kocyka tylko dlatego,że wszędzie krzaki i pokrzywy. Obraz nędzy i rozpaczy.
Pojawił się przez chwilę promyk słońca. Zgłosił się młody biznesmen inwestor,który chciał odnowić ośrodek,wybudować całą nowa bazę rekreacyjną, Chciał przywrócić życie. Rozruszać zapomniane miasto.
I co? Został przez lokalnych włodarzy sprowadzony na ziemię. Chciał wydzierżawić teren na co najmniej 15 lat l,a miasto mu zaproponowało chyba na 5. Nie ma pewności czy w ciągu pięciu lat ukończył by inwestycję,a już musiałby się zwinąć. Ówczesny burmistrz stwierdził,że taki inwestor to problem dla miasta.Bo co? Chce uczciwie płacić podatki,a burmistrz nie będzie wiedział co z pieniędzmi zrobić. Jak nie ma kasy to i problemu nie ma. A narzekać chociaż można. Mijają kolejne lata,a tu nic się nie dzieje. Wszystkie okoliczne gminy nie tylko zagospodarowały stare zaniedbane zbiorniki,ale nawet zbudowały nowe. A u nas w mieście nic.
I tak można liczyć na samorząd. Nie dość,że sami nic nie zrobią to i innemu nie dadzą. Bo może się mu uda i dopiero wtedy będzie afera,że my nic nie mogliśmy.
-
Wszystkie okoliczne gminy nie tylko zagospodarowały stare zaniedbane zbiorniki,ale nawet zbudowały nowe. A u nas w mieście nic.
I tak można liczyć na samorząd. Nie dość,że sami nic nie zrobią to i innemu nie dadzą. Bo może się mu uda i dopiero wtedy będzie afera,że my nic nie mogliśmy.
Skoro inne samorządy dały radę, to może ten Wasz jest do bani? ;D Takimi przykładami mozna potwierdzić wszystko, chociażby to, że samorządy dobrze sobie radzą... :)
Dzierżawa wody nie jest sprawa łatwą. Gmina musi się rozliczać z podjętych decyzji, to nie jest wolna amerykanka. Dodatkowo ogłaszany jest przetarg, czyli wygrywa najlepsza z ofert, trzeba się więc licytować. Problemem na Mazurach jest wielkość i ilość jezior, to nie Lubniewice, gdzie akwen jest jeden.
-
Problemem na Mazurach jest wielkość i ilość jezior, to nie Lubniewice, gdzie akwen jest jeden.
?? Zgłupiałem :D
Problemem jest ilość jezior? Czyli problemem jest fakt, że mamy większy wybór i łatwiejszy dostęp do wód tak, by starczyło i dla wędkarzy i dla rybaków?
Problemem z kolei nie jest jedna woda w mieście, na którą chrapkę ma wielu?
Ta "wolna amerykanka" jest odpowiedzialna. Jak coś zepsujesz, to bankrutujesz. Własną złotówkę zawsze ogląda się dwa razy, zanim się ją wyda. W naszym socjalizmie natomiast jak urzędas coś spieprzy (za pieniądze podatników), to nie ponosi za to ŻADNEJ odpowiedzialności finansowej.
Komu wolną amerykankę? Mi, mi, mi!!! Ja chcę, ja!!! :D
-
Dominik, konczymy temat, zaraz wyjedziesz jeszcze z Kukizem... ;D
-
Zbyt dużo polityki, za mało konkretów - wystarczy chcieć, to wtedy może się udać, a stękanie że jest cały czas źle nic nie zmieni :P
Cel + zaangażowanie + organizacja = gwarancja sukcesu :)
-
Dominik, konczymy temat, zaraz wyjedziesz jeszcze z Kukizem... ;D
Spokjnie Luk :D To nie jest temat polityczny w sensie partyjnym/personalnym.
Zbyt dużo polityki, za mało konkretów - wystarczy chcieć, to wtedy może się udać, a stękanie że jest cały czas źle nic nie zmieni :P
Cel + zaangażowanie + organizacja = gwarancja sukcesu :)
Dać mu wódki :D :thumbup: :beer: :bravo:
-
Dzisiaj rozmawiałem z wędkarzem z Brodów k. Zielonej Góry.
Mówił że 10-15 lat temu, w czasie kiedy były prowadzone odłowy rybackie na Odrze, sytuacja wyglądała alarmujaco.
W czasie tylko jednego roku, ryby w jego okolicy były odławiane 17 razy!! Prawie wszystkie główki.
17 razy w czasie jednego sezonu!!!
Wspominał też o problemie kuszy. Najkrócej, bo wątek o sieciach. Większość kuszników ma gdzieś przepisy i najchętniej wali największe ryby. Przykład - Jezioro Niesłysz.