Spławik i Grunt - Forum
SPRZĘT i AKCESORIA => Sprzęt => Wątek zaczęty przez: Daavid w 26.09.2016, 17:07
-
Znajomy prosił mnie kiedyś żebym zabrał jego i jego dorastających synów na ryby no i pokazał co i jak. Kupił jakiś toporny zastaw w sklepie (pałowaty kij plus kołowrotek z żyłką nadającą się na suszenie bielizny).
Po jednym wyjeździe temat upadł, bo sprzęt nie taki no i synowie jednak tematem niezainteresowani (chyba całe nowe pokolenie z założenia łowienie ryb uważa za nudne).
Później zastanawiałem się jak właściwie powinno się nauczyć kogoś ryby łowić i od czego zacząć. Doszedłem do wniosku, że z jednej strony sprzęt nie jest najważniejszy, bo sam zaczynałem od łowienia np. gruntówkami wykonanymi z włókna szklanego - używałem ich do łowienia na spławik w małych bajorach, z dobrym skutkiem. Było to wieki temu, sam całe życie łowię ryby, dzięki Tato, że mnie kiedyś na ryby zabrałeś :) Wydaje mi się jednak, że jakbym miał komuś coś polecić to chyba jakiś pięciometrowy bacik i to wcale nie ten najtańszy.
Zastanawiam się też w którym miejscu umieścić ten temat, bo wielu z nas czasami boryka się z takim oto "problemem" że kogoś trzeba nauczyć łowić ryby :)
-
Matchka Alivio plus kołowrotek drennana red range zamykają się w budżecie 350 zł i można tym komfortowo łowić a co najważniejsze jak się nie spodoba to można za 70% ceny sprzedać i zejdzie.
Co najważniejsze myślę, żeby wędkarstwo zaskoczyło muszą być ryby i wędkujące towarzystwo.
U mnie dla przykładu większą część mojej rodziny to wędkarze ale wszyscy spiningisci...
W wędkarstwie gruntownym jestem w rodzinie prekursorem :P
-
Było to wieki temu, sam całe życie łowię ryby, dzięki Tato, że mnie kiedyś na ryby zabrałeś :)
Aż się łezka w oku zakręciła, któż z nas tak nie zaczynał.. :)
Nie wymienię konkretnych modeli wędzisk i kołowrotków, bo nie znam się aż tak, ale wydaje mi się, że rzeczywiście jakiś tani match będzie najlepszy na początek. Spławik i płotki, karasie, krąpiki etc. Najpierw trzeba poczuć magię tego ruszającego się spławika, żeby potem dopiero kombinować i znajdować swoją własną niszę w wędkarstwie. Więc jakiś kij do spławika.
Ekonomicznie to myślałbym na przykład o Kongerze Salvie. Sam na to łowiłem parę lat temu, naprawdę świetnie wspominam. W miarę lekka, wygodna.
A nauka wędkarstwa to trudny proces, wymagający :) Ja bym na początku stawiał na drobnicę, pokazać branka, delikatne hole. Po takich sesjach dopiero myśleć o pickerach/feederach i większych rybkach. Chrześnicę wciągam właśnie pokazami z drobnicą, siostrzeńca zraziłem wypadem z feederami. Po prostu nie rozumiem jak komuś patrzenie na szczytówkę i czekanie na branie nie wydaje się ekscytujące! :D
-
Osobiście uważam, że dobrym miejscem na zaszczepienie pasji wędkarskiej jest zwykła komercja, gdzie jest sporo rybek i które można w dość prosty sposób złowić. Niestety, czasy, gdzie w wodach było sporo ryb i nie ważne na co się łapało, bo efekty i tak były, odeszły w zapomnienie. Teraz wyobraźcie sobie nowicjusza, który jedzie nad wodę i siedzi kilka godzin, nie widząc nawet jednego brania, dla takiego człowieka to nuda i strata czasu, jednak komercja to coś innego, zawsze coś się uwiesi i wtedy ta adrenalina, właśnie ona powoduje, że my wędkarze siedzimy po kilkanaście godzin, czekając na rybę swojego życia . A co do sprzętu, to niedrogi feederek bądź matchowka, szkoda wydawać setki zł na sprzęt, który będzie gnił gdzieś w ciemnej komórce.
-
Dla dziecka bat 4,5 m dla osoby starszej 5-6 m, delikatny zestaw "gotowiec " ze spławikiem 1 g jakaś zanęta i można drobnice dłubać . Jeśli się spodoba można inwestować dalej. Dzieciaka najlepiej zapisać do szkółki wędkarskiej ( oczywiście jeśli takowa jest w pobliżu )
-
Dla dziecka bat 4,5 m, dla osoby starszej 5-6 m, delikatny zestaw "gotowiec" ze spławikiem 1 g, jakaś zanęta i można drobnice dłubać . Jeśli się spodoba, można inwestować dalej. Dzieciaka najlepiej zapisać do szkółki wędkarskiej (oczywiście jeśli takowa jest w pobliżu).
Polać temu koledze :thumbup:
Żadnych kołowrotków, żadnych odległościówek. Kto nie łowił batem, ten trąba :)
-
Ja sam zaczynałem od całkiem innych sprzętów. Bata nabyłem dużo później. Wydaje mi się, że najważniejsze są chęci. Kolega z tą komercją też może mieć rację bo co z tego że każdy komuś wytłumaczę o co chodzi jak brań będzie.
Do tego że się jedzie na ryby, jest zero brań a mimo to uważa się wyprawę za udaną trzeba jednak "wędkarsko dorosnąć".
-
Ale faktycznie z batem sprawa jest najprostsza.