Spławik i Grunt - Forum
INNE => Hyde Park => Wątek zaczęty przez: grzesiek76 w 01.10.2016, 17:28
-
Właśnie wracam od mechanika. W poprzedni piątek zostawiłem mu auto do roboty. Drobiazgi. Wymiana drążka kierowniczego i zaworka odcinającego w pompie wtryskowej. Wszystko razem max. dwie godziny roboty.
Auto dzisiaj jeszcze nie zrobione. Bo to, bo tamto...brak czasu.
To kolejna sytuacja, kiedy samochód u tego mechanika stoi dwa - trzy tygodnie.
Wiem, że gość ma dużą wiedzę i ogromne doświadczenie. Dlatego dotychczas zagryzałem zęby na nieterminowość. Ale to już chyba koniec. Mam dość.
Zresztą, mówiłem mu, że auta od dawna kiepsko się prowadzi. Tak się przykładał do diagnozy,że w końcu sam doszedłem, że to drążek kierowniczy. Jak wspominałem, on ma wielkie doświadczenie, ale chyba lenistwo już mocno go dosięgło...
Problem jest taki, że piekielnie ciężko w mojej okolicy o dobrego, uczciwego fachowca. Poprzedni mechanik, niby bardzo staranny, elegancki, czyściutki warsztat, ale...
Robił sprzęgło i niemal na sto procent zaoliwił mi tarcz sprzęgłową. A mówiłem mu dwa razy, bo wiem, że w mojej dwójce trzeba na to uważać.
Inny warsztat, to porażka. Duża firma, chłopaki mają chyba płacone od przerobu, pomagają uczniowie...Co chwila jakieś niedociągnięcia. Choćby niedokręcona jakaś śruba w zawieszeniu.
Kolejny warsztat - mechanik z małym doświadczeniem. Owszem, elektrykę robi kapitalnie. Od wielu lat. Ale mechaniką zajął się kilka lat temu i to widać...
Itd...
Zapewniam Was, że nie szukałem tzw. "tanich" warsztatów. Szukałem najlepszych w mojej okolicy.
A niby jest tak duża konkurencja na rynku...
Na marginesie, to posiadam dwa bardzo proste samochody. Golfa dwójkę i Audi 80 B4.
Owszem, kiedyś miałem kapitalnego mechanika. Po prostu było widać, że gość nie tylko się zna, ale lubi to co robi. Stara się naprawiać auta możliwie najlepiej. Bardzo duża wiedza, rzetelność i absolutna uczciwość. Terminowość też przyzwoita.
Wówczas auto stawiałem do niego, średnio dwa razy do roku. Co 30-40 tys. (oleje i filtry wymieniam we własnym zakresie).
Samochody były niezawodne. Zresztą, prawie każdy, kto serwisował u niego samochód był bardzo zadowolony. Auta wykręcały grube setki tysięcy kilometrów przebiegu... 300...500 tys i w większości spokojnie jeździły dalej.
Niestety ten wspaniały człowiek, od kilku lat już nie żyje.
Wraz z jego odejściem skończyła się tutaj pewna epoka.
To naprawdę zaskakujące, biorąc pod uwagę konkurencję na rynku...
-
Przepraszam, ale nie wiem czy chesz się wyżalić czy znaleźć.
Nie widzę w całym poście wzmianki gdzie tego mechanika szukasz.
Zatem pocieszam cię. :P
-
Chodzi o coś innego.
Wydaje mi się, że w obecnych czasach, pogłębia się problem coraz niższej jakości zarówno usług, jak i produktów.
-
Właśnie wracam od mechanika. W poprzedni piątek zostawiłem mu auto do roboty. Drobiazgi. Wymiana drążka kierowniczego i zaworka odcinającego w pompie wtryskowej. Wszystko razem max. dwie godziny roboty.
Auto dzisiaj jeszcze nie zrobione. Bo to, bo tamto...brak czasu.
To kolejna sytuacja, kiedy samochód u tego mechanika stoi dwa - trzy tygodnie.
Wiem, że gość ma dużą wiedzę i ogromne doświadczenie. Dlatego dotychczas zagryzałem zęby na nieterminowość. Ale to już chyba koniec. Mam dość.
Zresztą, mówiłem mu, że auta od dawna kiepsko się prowadzi. Tak się przykładał do diagnozy,że w końcu sam doszedłem, że to drążek kierowniczy. Jak wspominałem, on ma wielkie doświadczenie, ale chyba lenistwo już mocno go dosięgło...
Problem jest taki, że piekielnie ciężko w mojej okolicy o dobrego, uczciwego fachowca. Poprzedni mechanik, niby bardzo staranny, elegancki, czyściutki warsztat, ale...
Robił sprzęgło, i niemal na sto procent zaoliwił mi tarcz sprzęgłową. A mówiłem mu dwa razy, bo wiem, że w mojej dwójce trzeba na to uważać.
Inny warsztat, to porażka. Duża firma, chłopaki mają chyba płacone od przerobu, pomagają uczniowie...Co chwila jakieś niedociągnięcia. Choćby niedokręcona jakaś śruba w zawieszeniu.
Kolejny warsztat - mechanik z małym doświadczeniem. Owszem, elektrykę robi kapitalnie. Od wielu lat. Ale mechaniką zajął się kilka lat temu i to widać...
Itd...
Zapewniam Was, że nie szukałem tzw. "tanich" warsztatów. Szukałem najlepszych w mojej okolicy.
A niby jest tak duża konkurencja na rynku...
Na marginesie, to posiadam dwa bardzo proste samochody. Golfa dwójkę i Audi 80 B4.
Owszem, kiedyś miałem kapitalnego mechanika. Po prostu było widać, że gość nie tylko się zna, ale lubi to co robi. Stara się naprawiać auta możliwie najlepiej. Bardzo duża wiedza, rzetelność i absolutna uczciwość. Terminowość też przyzwoita.
Wówczas auto stawiałem do niego, średnio dwa razy do roku. Co 30-40 tys. (oleje i filtry wymieniam we własnym zakresie).
Samochody były niezawodne. Zresztą, prawie każdy, kto serwisował u niego samochód był bardzo zadowolony. Auta wykręcały grube setki tysięcy kilometrów przebiegu... 300...500 tys i w większości spokojnie jeździły dalej.
Niestety ten wspaniały człowiek, od kilku lat już nie żyje.
Wraz z jego odejściem skończyła się tutaj pewna epoka.
To naprawdę zaskakujące, biorąc pod uwagę konkurencję na rynku...
Mechanikiem nie jestem. Ale laikiem w temacie też nie.
Grzesiek. Doskonale wiem o czym piszesz.
Tylko nie zgadzam się do tej konkurencji na rynku.
Aut w naszym kraju jest jak gnoju teraz, niestety. I przepraszając z góry za zwrot i szacuneczek mając dla fachowców, każdy papudrok, ma na podwórku kupę złomu, którego nie potrafi przerobić. Nawet przy najprostszych robotach dają dupy i nie trzymają terminu.
Sprawy typu klocki, płyny, oleje, filtry? Choć mi się już naprawdę nie chce, robię sam. Mam zaufanego chłopaka na którym mogę polegać. Ale dostać się tam to teraz gehenna, choć jesteśmy kolegami.
-
Na marginesie.
Kilka tygodni temu, miałem okazję rozmawiać z Panią mieszkającą w Cybince. Od kilku lat posiada Renault Modus. Były z tym autem jakieś problemy. Zapłon, elektryka, komputer...
Wizyta u jednego mechanika. Owszem. Usterka usunięta. Ale tylko na kilka tygodni. Koszt 700-800zł.
Powtórka z rozrywki. Kolejny mechanik. Dokładnie ta sama historia.
Kolejny mechanik. To samo.
Koszt 700-800 zł i auto działa przez kilka tygodni.
Tak się składa, że kobieta regularnie bywa w Niemczech. Wpadła na pomysł, aby auto postawić w niemieckim warsztacie.
Naprawili, i auto działa do dziś. Koszt - niecałe 200 euro :)
Od tej chwili regularnie auto serwisuje w Niemczech. W prywatnym warsztacie. Jest bardzo zadowolona. Koszty podobne jak w Polsce, ale z autem nie ma już żadnych problemów.
Sam nie wiem, co o tym myśleć...:)
-
Arku - klocki, płyny, oleje i inne drobiazgi też robię sam.
Ale teraz choćby wymiana tego drążka, to już dla mnie kłopotliwa sprawa... Zrobiłbym, ale będę się męczył dobre pół dnia...
-
Moje auto było u kilku mechaników. Bicie tarcz. Wymieniłem tarcze (650 zł). Po kilku miesiącach bicie. Do mechanika z reklamacją, a on mi, że to musiała być moja wina, bo tarcze Brembo same z siebie nie biją. Przetoczył i skasował 150 zł. Miesiąc i to samo. Mówię olać go jadę do innego. Stwierdził, że tarcze do wymiany. Zapłaciłem 30 zł za ekspertyzę i szukam dalej. Kolejny mechanik to samo. W końcu pytam się kolegi czy zna dobrego mechanika. Powiedział, że po drugiej stronie ulicy jest dobry mechanik (świeżo po przeprowadzce byłem).
Jadę do niego. Opowiedziałem mu historię i umówiłem się na termin.
Zostawiłem mu auto i na drugi dzień dzwoni, żebym wpadł do niego.
Pokazuje mi jakie jest bicie na piaście. Przez to skrzywiła się tarcza. Do wymiany piasty, tarcze hamulcowe i jeszcze kilka pierdółek - 1800 zł wyszło, ale auto zarobione. Przy okazji dał mi namiary na pana od klimy, bo powiedział, że coś nie tak jest z sprężarką klimatyzacji, ale on nie robi tego. Okazało się, że jest do wymiany. Wyszło 600 zł.
Udało mi się trafić bardzo dobrego mechanika i wszystkie wymiany robię u niego.
Pozdrawiam
Paweł
Wysłane z mojego Nexus 5X przy użyciu Tapatalka
-
Nieco rozumiem ten problem,może nie odnośnie naprawy aut,ale usług.
Jeśli chodzi o auta,to mam od pewnego czasu "trupa" - Megane Kombi, diesel dti. Co by mu nie dolegało - robię sam, to jeszcze tego typu konstrukcja,że się da. Części można dostać, narzędzia kupić, w internecie się dokształcić.
Drugi wóz jaki jest w domu to Mitsubishi Colt, mamy go od nowości. W tym wypadku, jeśli coś zacznie się dziać, pierwsze co, to uderzę na diagnostykę komputerową, a potem się zobaczy. Raczej nie skorzystam z autoryzowanej stacji, bo to z reguły partacze i oszuści (przepraszam jeśli kogoś przypadkowo obrażam). Chętniej wybrałbym się do warsztatu, który specjalizuje się w Mitsubishi (w moim wypadku), bądź w autach japońskich. Czy to najlepsza droga ? Nie wiem. Swoje jednak słyszałem, znajomych mam sporo i myślę ,że to dobra ścieżka.
Odnośnie usług, to nieco mam do "powiedzenia", bo działam w branży.
Trochę żalu muszę wylać, a jak :P
W moim wypadku budowlanej, a tak dokładniej to remontowej. Tyle tylko, że ja znam "drugą stronę medalu" ;)
Nie narzekam na swoją sytuację. Wiem jaka ona jest. Jestem zadowolony z wynagrodzeń, pracy mam naprawdę sporo, może i na 2 lata do przodu, a wciąż się coś pojawia. Zdaję sobie sprawę, że mogę rozwijać się dalej, ale to już nie ta historia.
Nie wiem czy moje uwagi odnoszą się do warsztatów, ale może częściowo.
Pierwszy problem branży to pieniądze.
Klienci chcą płacić jak najmniej, a fachowcy zarabiać jak najlepiej, jednocześnie nie męcząc się i nie starając. Do tego mamy dziadków "złote rączki" na rencie, którzy pracują po 50 zł/dniówkę, oraz pseudo-szpeców, którzy z reguły pracują za drożdżówkę i piwko, rozkopali 10 robót na raz i wszędzie pobrali zaliczki.
To wszystko niszczy finansowo tą branżę i zaniża koszty usług. Nic dziwnego. Gdy trafi się w końcu taki, który coś potrafi, przeliczy finansowo i czasowo swoją pracę, to okazuje się, że jest potwornie drogi. W tym wypadku zleceń nie ma. Musi spuścić z tonu, bo będzie bez roboty. A jeśli spuści z tonu, to za mniejsze wynagrodzenie już mu się tak nie chce. Żeby zarobić musi gonić, odpuścić sobie technologie, wykończenia itd. Spędza sporo godzin w pracy, bierze za dużo, bo chce zarabiać,zawala terminy, jakaś choroba po drodze i opinia znów bierze w łeb.
Klienci.
Jaki klient, taki fachowiec ;) Co by jednak nie mówić,denerwują mnie klienci,którzy uważają ,że wiedzą więcej ode mnie i sądzą,że jestem ich niewolnikiem (bo mi płacą). Oglądanie w tv programu typu "remont domu w 5 dni" ,przeglądanie gazetki z castoramy,czy czytanie haseł pokroju "remont łazienki w 7 dni" nie czyni z nikogo znawcy branży,a wręcz przeciwnie.Miesza w głowie i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
To też problem,a jakie ma konsekwencje,to już każdy potrafi sobie dopowiedzieć.
Brak kontroli.
Branży budowlanej w zasadzie nikt nie kontroluje. Nie można w żaden sposób uzyskać "papierów" potwierdzających fachowość, znajomość tematu, jakość wykonania itd. Są partactwa,wały i przekręty. Ma być "szybko,tanio,solidnie". Problem w tym, że jedno wyklucza drugie. Stąd też zazwyczaj wchodząc na nieruchomość chodzę przez godzinę i łapię się za głowę. Nieprzestrzeganie norm, technologii, bezpieczeństwa itd. I brak konsekwencji z tego tytułu. Wbrew pozorom cierpią na tym obydwie strony.
Przykład niemieckiego warsztatu jest bardzo dobry. Akurat u nich kontroluje się wszystko i wszędzie, więc sądzę, że mało solidni wykonawcy szybko wylatują z rynku, często przy pomocy przepisów, instytucji.
Syndrom "złotej rączki".
Złota rączka to również ja, ale tylko w ramach swojego domostwa. Tematów, których nie znam dogłębnie albo w których nie czuję się mocny, nie podejmuję u klientów. I tyle. Nie twierdzę, że się nie da być wszechstronnym, ale to bardzo trudne. Trzeba mieć odpowiednie predyspozycje i gigantyczne zaplecze sprzętowe. To już nie te czasy, że świadczy się super usługi jedną pacą,poziomicą i wiadrem. W przypadku mechaników 2 zestawy kluczy, podnośnik i kanał to sporo za mało. To może było dobre w polonezie czy maluchu ,ale teraz już nie.
Specjalizacja w marce Ford czy technologiach gips/karton to też nie jest droga. Fordów jak psów, do tego jeszcze różne roczniki, to samo w budowlance. Do tego aspekt finansowy. Zanim przyjedzie ktoś Fordem to naprawię VW. Albo też jak mam do zrobienia zabudowy G/K,a jest spartaczona instalacja, to też to muszę poprawić itd.
Podsumowując. Nastały czasy badziewnych towarów i badziewnych usług. Te badziewie jest wymuszone przez sytuację, przez rynek, przez finanse. Błędne koło...
-
Potwierdzę to co napisaliście. Choroba jak każda inna. Jeżdżę 3-cim samochodem, raczej mało ale zawsze. Warsztat mam z polecenia, samochód z takich co się nie psuje - też z polecenia. Ale jak jest na warsztacie to nie mam zastrzeżeń. Szkoda, że zmiana pokoleniowa nie chce kontynuacji.
-
Czesiek, prawda. I szacuneczek za szczerość. :thumbup: :beer:
-
Moje auto było u kilku mechaników. Bicie tarcz. Wymieniłem tarcze (650 zł). Po kilku miesiącach bicie. Do mechanika z reklamacją, a on mi, że to musiała być moja wina, bo tarcze brembo same z siebie nie biją. Przetoczył i skasował 150 zł. Miesiąc i to samo. Mówię olać go jadę do innego. Stwierdził, że tarcze do wymiany. Zapłaciłem 30 zł za ekspertyzę i szukam dalej. Kolejny mechanik to samo. W końcu pytam się kolegi czy zna dobrego mechanika. Powiedział, że po drugiej stronie ulicy jest dobry mechanik (świeżo po przeprowadzce byłem).
Jadę do niego. Opowiedziałem mu historię i umówiłem się na termin.
Zostawiłem mu auto i na drugi dzień dzwoni, żebym wpadł do niego.
Pokazuje mi jakie jest bicie na piaście. Przez to skrzywiła się tarcza. Do wymiany piasty, tarcze hamulcowe i jeszcze kilka pierdółek - 1800 zł wyszło, ale auto zarobione. Przy okazji dał mi namiary na Pana od klimy, bo powiedział, że coś nie tak jest z sprężarką klimatyzacji, ale on nie robi tego. Okazało się, że jest do wymiany. Wyszło 600 zł.
Udało mi się trafić bardzo dobrego mechanika i wszystkie wymiany robię u niego.
Pozdrawiam
Paweł
Wysłane z mojego Nexus 5X przy użyciu Tapatalka
Tutaj tylko małe ale.
Wypowiadam zdanie własne, bo wiem o co kaman.
Jeśli bicie było na tyle, że nie rwało koła z ręki, a zamykało się w przedziale gdzieś między 90 km w spadku do 60 km/h. Rozwiązaniem był warsztat, który świadczy usługę przetoczenia tarcz na piaście (są i to już u nas nie rzadkością takie maszynki).
W ponad 80% przypadków załatwia to problem i zamyka się w cenie poniżej 200 pln.
U mnie (Gorzów) to kosztuje ok. 70 zyla od koła. I nie ma potrzeby wymiany piast i całej tej otoczki.
-
Też mam Golfa 2 i w zasadzie wszystko robię sam ostatnio nawet rozrząd sam robiłem :). G2 to takie niemieckie gniotsa niełamiotsa :D. A co do mechaników to teraz nawet starsi mechanicy to pokolenie wymieniaczy, nawet mój nauczyciel w tech. mech. mówił że tacy teraz mechanicy że lepiej coś wymienić jak nawet zastanowić się nad naprawą....
-
Też mam Golfa 2 i w zasadzie wszystko robię sam ostatnio nawet rozrząd sam robiłem :). G2 to takie niemieckie gniotsa niełamiotsa :D. A co do mechaników to teraz nawet starsi mechanicy to pokolenie wymieniaczy, nawet mój nauczyciel w tech. mech. mówił że tacy teraz mechanicy że lepiej coś wymienić jak nawet zastanowić się nad naprawą....
Popieram, że teraz tacy mechanicy są. U mnie np. w aucie ostatnio zacisk cieknie, rozmawiam z gościem, mówi nowy trzeba kupić, nie opłaca się robić itp. A zacisk kosztuje około 500 zł, a wystarczy reperaturkę kupić i uszczelnienie wymienić w nim i dalej będzie śmigać. Hamulec ręczny mam w moim VW elektryczny, ostatnio zablokował mi się jeden z silniczków. Dzwonie do tego samego gościa, mówi " Panie trzeba wymienić od razu dwa, jeden to koszt 600 zł" :) , ja mówię no to nie da się jakoś tego naprawić? On mówi, że tam pęka obudowa, dostaje się syf i stąd zablokowany silniczek i klejenie obudowy na nic się zda. Postanowiłem sam poczytać jak zregenerować silniczek, znalazłem film instruktażowy na Youtube i ogarnąłem temat sam za raptem 30 zł :) . Także denerwuje mnie ten gość i mam w planach zmienić go na jakiegoś majsterkowicza który nie tylko by wymieniał na nowe części , bo tak najłatwiej!
-
Wiecie panowie, że najgorsze jest to, że nawet na prawdę super ogarnięci goście mi znani, a znam wielu. Jeszcze dwa, trzy lata temu mieli podejście takie, na co pan będziesz płacił. Da się to naprawić za ....zyla.
Teraz ci sami ludzie w sporej części, Postępują tak jak opisujecie.
Mają roboty wpip. I za dodatkowe 150 pln nie będą się wysilać. Bo na drugi dzień, za wymianę części na nową wezmą sporo więcej kasy za o wiele mniej poświęconego czasu.
A jeszcze co do warsztatów w Niemczech. To prawda. Robią dobrze, ale tam też nikt niczego nie naprawia. Części uszkodzone się po prostu wymienia, kasuje i daje na to gwarancję. Różnica jest tylko taka, że ceny u nas i tam się wyrównały niemal.
-
Najlepiej mieć szwagra mechanika, a mi się udało trafić 3 ;)
-
Mnie najbardziej wkurza jak u mechaników kasują za części rozrząd w necie kosztuje np 400 zł, a w warsztacie krzyczą 650. Olej 4 l w necie 80 zł/4 l, a w warsztacie z beczki 25. A przecież warsztaty maja zniżki. O ile olej można kopić samemu, to z częściami nie jest już tak fajnie, bo jak coś będzie uszkodzone i wyjdzie np. po tygodniu to jak sami kupimy, to spec powie, że cześć była np. lipna i on gwarancji na to nie dawał.
-
Co ciekawe mechaników samochodowych powoli zaczyna wypierać... Internet. Dzięki istnieniu klubowego forum Audi A4, wszystkie rzeczy typu wymiana rozrządu, wymiana pierścieni na tłokach itp. zrobiliśmy z bratem sami - po prostu ludzie na bazie swoich doświadczeń potworzyli tematy z instrukcjami co i jak + zdjęcia, tak że mając odpowiednie warunki (garaż z kanałem + zestaw kluczy) warsztat samochodowy staje się absolutnie zbędny.
A kasa zaoszczędzona na tym, że kosztami były tylko części, a robocizna za darmo - bezcenne.
Edycja moderatora:
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=1878.0
http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=2757.0
-
Mnie najbardziej wkurza jak u mechaników kasują za części rozrząd w necie kosztuje np 400 zł, a w warsztacie krzyczą 650. Olej 4 l w necie 80 zł/4 l, a w warsztacie z beczki 25. A przecież warsztaty maja zniżki. O ile olej można kopić samemu, to z częściami nie jest już tak fajnie, bo jak coś będzie uszkodzone i wyjdzie np. po tygodniu to jak sami kupimy, to spec powie, że cześć była np. lipna i on gwarancji na to nie dawał.
Każdy chce zarobić :) a tak naprawdę to mechaników już nie ma, są tylko wymieniacze.
-
Mnie najbardziej wkurza jak u mechaników kasują za części rozrząd w necie kosztuje np 400 zł, a w warsztacie krzyczą 650. Olej 4 l w necie 80 zł/4 l, a w warsztacie z beczki 25. A przecież warsztaty maja zniżki. O ile olej można kopić samemu, to z częściami nie jest już tak fajnie, bo jak coś będzie uszkodzone i wyjdzie np. po tygodniu to jak sami kupimy, to spec powie, że cześć była np. lipna i on gwarancji na to nie dawał.
Akurat oleju z beczki nie polecam.
Wiem, że te oleje są czasem mieszane z jakimś tańszym wypełniaczem. Po prostu polak potrafi :)
Na pewno nie dotyczy to wszystkich. Ale kombinacje są częste.
Zresztą nie tylko beczka. Oleje sprzedawane w bańkach, też czasem są chrzczone. Dotyczy to olejów rozlewanych w naszym kraju. A jest to chyba większość.
Słyszałem od swojego byłego mechanika i również od kolegi pracującego w hurtowni motoryzacyjnej, że na 99% w naszym kraju nie są rozlewane trzy marki: Motul, Liqui Moly i Valvoline.
Osobiście jestem od lat jestem wierny Motulowi i Valvoline. Wykręciłem na tych olejach około 600 tys. W dwóch samochodach. Złego słowa nie powiem. Bardzo dobre oleje. Wcześniej używałem innych. Zacząłem od Lotosa, później Castrol, dalej jakiś Esso...Ale Motul i Valvoline wypadają znacznie lepiej. Kupuje w Inter Carsie. Po rabatach tragedii nie ma :)
-
Co ciekawe mechaników samochodowych powoli zaczyna wypierać... Internet. Dzięki istnieniu klubowego forum Audi A4, wszystkie rzeczy typu wymiana rozrządu, wymiana pierścieni na tłokach itp. zrobiliśmy z bratem sami - po prostu ludzie na bazie swoich doświadczeń potworzyli tematy z instrukcjami co i jak + zdjęcia, tak że mając odpowiednie warunki (garaż z kanałem + zestaw kluczy) warsztat samochodowy staje się absolutnie zbędny.
A kasa zaoszczędzona na tym, że kosztami były tylko części, a robocizna za darmo - bezcenne.
Dokładnie tak, sam mam A-4 i na tym forum kopalnię wiedzy odkryłem i przy swoim traktorze :D wszystko sam robię. Ostatnio mi pompa wtryskowa pociekła, dałem magikom i oczywiście spartolili robotę, już o regulacjach nie wspomnę. Musiałem sam poprawiać korzystając z forum Audi. Resztę napraw sam robię, zawieszenie, hamulce, rozrząd, jedynie za grubsze elektryczne rzeczy się nie biorę. Jak mi uszczelkę pod głowicą wydmuchało, to tak sobie obliczyłem że około 8 stów zaoszczędziłem robiąc samemu. Nigdy nie kupię auta nowoczesnego na którym nie będę się znał, jestem teraz w trakcie poszukiwań Audi B-4 z 2 litrowym silnikiem benzynowym i mam zamiar jeździć tym samochodem jakieś następne 30 lat, a może i więcej jak zdrowie dopisze. 8)
-
Moje auto było u kilku mechaników. Bicie tarcz. Wymieniłem tarcze (650 zł). Po kilku miesiącach bicie. Do mechanika z reklamacją, a on mi, że to musiała być moja wina, bo tarcze brembo same z siebie nie biją. Przetoczył i skasował 150 zł. Miesiąc i to samo. Mówię olać go jadę do innego. Stwierdził, że tarcze do wymiany. Zapłaciłem 30 zł za ekspertyzę i szukam dalej. Kolejny mechanik to samo. W końcu pytam się kolegi czy zna dobrego mechanika. Powiedział, że po drugiej stronie ulicy jest dobry mechanik (świeżo po przeprowadzce byłem).
Jadę do niego. Opowiedziałem mu historię i umówiłem się na termin.
Zostawiłem mu auto i na drugi dzień dzwoni, żebym wpadł do niego.
Pokazuje mi jakie jest bicie na piaście. Przez to skrzywiła się tarcza. Do wymiany piasty, tarcze hamulcowe i jeszcze kilka pierdółek - 1800 zł wyszło, ale auto zarobione. Przy okazji dał mi namiary na Pana od klimy, bo powiedział, że coś nie tak jest z sprężarką klimatyzacji, ale on nie robi tego. Okazało się, że jest do wymiany. Wyszło 600 zł.
Udało mi się trafić bardzo dobrego mechanika i wszystkie wymiany robię u niego.
Pozdrawiam
Paweł
Wysłane z mojego Nexus 5X przy użyciu Tapatalka
Tutaj tylko małe ale.
Wypowiadam zdanie własne, bo wiem o co kaman.
Jeśli bicie było na tyle, że nie rwało koła z ręki, a zamykało się w przedziale gdzieś między 90km. w spadku do 60km/h. Rozwiązaniem był warsztat, który swiadczy usługę przetoczenia tarcz na piascie.(są, i to już u nas nie rzadkością takie maszynki)
W ponad 80% przypadków załatwia to problem i zamyka się w cenie poniże 200 pln.
U mnie(Gorzów) to kosztuje ok. 70zyla od koła. I nie ma potrzeby wymiany piast i całej tej otoczki.
Były toczone, ale pomogło na miesiąc.
Chciałem mieć wymienione na nowe i mieć z głowy.
Pozdrawiam
Ps: najbardziej mnie denerwowało to, że żaden mechanik nie chciał zbadać dlaczego tarcze biją tylko winił tarcze. I dodam, że byłem w dużych warsztatach, które miały kilka stanowisk.
Wysłane z mojego Nexus 5X przy użyciu Tapatalka
-
Słyszałem od swojego byłego mechanika i również od kolegi pracującego w hurtowni motoryzacyjnej, że na 99% w naszym kraju nie są rozlewane trzy marki: Motul, Liqui Moly i Valvoline.
Osobiście jestem od lat jestem wierny Motulowi i Valvoline. Wykręciłem na tych olejach około 600 tys. W dwóch samochodach. Złego słowa nie powiem. Bardzo dobre oleje. Wcześniej używałem innych. Zacząłem od Lotosa, później Castrol, dalej jakiś Esso...Ale Motul i Valvoline wypadają znacznie lepiej. Kupuje w Inter Carsie. Po rabatach tragedii nie ma :)
Nigdy nie lałem innego oleju do wszystkich swoich samochodów niż Valvoline. Również go mogę polecić. Co do mechaników to ja miałem sytuację, że pojechałem z jednym a w między czasie podmienili mi część z oryginału na mocno zużyty zamiennik >:O. Szczaiłem dopiero na drugi dzień, bo dzień przed mechanikiem akurat tę część sprawdzałem. Teraz do mechaników/wymieniaczy mam spory uraz. Staram się robić samemu co tylko dam radę (tzn. jeśli mam odpowiednie narzędzia a mam tego sporo).
-
Co do części które kupują mechanicy to jest prawda, mają oni upusty po 40%, a nas kasują po cenie jaka jest normalnie w sklepie. Tak to już jest. Ja np. jak wymieniałem jakieś pierdoły to kupuje je osobiście, ale jak już przyszło wymieniać sprzęgło i dwumasę w moim VW, to wolałem żeby to załatwił mechanik, bo jak by coś było nie tak to już mechanika głowa w tym aby wszystko mi działało i to on wymienia, demontuje część która jest wadliwa itp... A jak bym sam kupił tę dwumasę i było by coś nie halo, to na własny koszt muszę ją zdemontować, oddać na gwarancję i potem znów zlecić montaż, oczywiście za wszystko płacąc.
-
Co do części które kupują mechanicy to jest prawda, mają oni upusty po 40%, a nas kasują po cenie ...
Dziwisz się?
Sądzę, że też byś tak robił. Ja też.
Możliwość większego zarobku kusi aż za bardzo.
Co do napraw, to jak miałem Golf 2 to nigdy nie był u mechanika. Jest to najlepsze auto do robienia samemu.
Rozrząd 2 h roboty.
Każdy ma większe doświadczenie czy mniejsze z mechanikami. U jednych spowodowało to szukanie dalej, u innych sami zaczęli robić
W ogóle utworzył się tu dziwny offtop na tym forum. Buzi nie politycy to mechanicy :)
-
A teraz napisze... Lucjan! ;)
-
Prorok czy co? :P
Moje doświadczenia były takie, że kupiłem Japońca. Teraz robię tylko przeglądy i wymieniam klocki czy tarcze, a mam duże przebiegi dość. A dawniej to się działo... :D
Jest jeden plus posiadania Mazdy. Robię przeglądy w autoryzowanych serwisach i wszystko wpisane jest w elektroniczny rejestr pojazdu. Ktoś kto by ją kupował ode mnie, ma wszystko czarne na białym, bez ściemy. Bez historii o dziadkach co trzymali samochód w garażu, kobietach co to jeżdziły tylko do pracy i sklepu, książce co to się zgubiła przypadkiem, w przeciwieństwie do innych dokumentów - a samochód ma przekręcony licznik o 300 000 km tak naprawdę i pogaszone kontrolki i ukrytą wadę silnika. Wszystko jest zapisane co robiono, kiedy i gdzie. Sam warsztat w ten sposób się jakby podpisuje - dając do innego bowiem mogą mi powiedzieć, że poprzednik coś zrobił źle.
Tak więc dziękuję za stare roczniki. Wolę te nowsze, gdzie wiem co jest grane i warsztaty, co powinny trzymać dzięki takim rejestrom poziom. Wiele osób uważa, że autoryzowane ASO są bardzo drogie - jednak często są też te pomniejsze - jak Mazda w Osinach pod Opolem, która nie jest wielkim salonem tańsze. Ceny są przystępne. Płacąc zaś więcej za przeglądy i ewentualne naprawy sami mamy pewność, że samochód trzyma dobrą cenę, i można go łatwiej sprzedać za więcej. Tak więc to co oszczędzamy na tanich mechanikach można odzyskać, a mamy przynajmniej fachową obsługę i lepiej zrobioną robotę, spokojniejszą głowę. Miałem Astrę, Vectrę, Volvo V70, Rovera kombi 70 i dopiero Mazda okazała się odporna na częste wizyty u mechanika. Gdyby nie ten filtr cząstek stałych, to byłoby super :)
-
Moje kurcze no 10 letnie v50 ma 168 tysięcy przebiegu. Na rynku wtórnym jest warte jakieś 25-30 tysięcy. Za mniej niż 50 bym nie sprzedał. Serwisowane w aso. Wiem, że następne 100 tysięcy zrobię dbając tylko o części eksploatacyjne. Poza nimi zrobiłem: alternator, uszczelki między silnikiem a skrzynia, wymieniłem dwuskrzydłowe.
Filtra cząstek nie mam. Chwała Bogu.
Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka
-
Gdyby nie ten filtr cząstek stałych, to byłoby super :)
Nie wiem jak w UK ale w Polsce DPF można fachowo się pozbyć i spokój. :)
-
Co do dpf w moim vw to już byłem u mechanika bo zapchal się trochę ,10 min oczyszczania czyli jazdana 2500 obrotów i 100zl lżejszy czlowiek :P teraz go przepalam częściej sam na trasie :D
-
Nie wiem jak w UK ale w Polsce DPF można fachowo się pozbyć i spokój. :)
No ja też się go pozbyłem. Kupując sprzedawca nie mówił nic o tym, że mieszkając w Londynie nie mam dużych szans na jego przepalanie...
-
Prorok czy co? :P
Moje doświadczenia były takie, że kupiłem Japońca. Teraz robię tylko przeglądy i wymieniam klocki czy tarcze, a mam duże przebiegi dość. A dawniej to się działo... :D
Jest jeden plus posiadania Mazdy. Robię przeglądy w autoryzowanych serwisach i wszystko wpisane jest w elektroniczny rejestr pojazdu. Ktoś kto by ją kupował ode mnie, ma wszystko czarne na białym, bez ściemy. Bez historii o dziadkach co trzymali samochód w garażu, kobietach co to jeżdziły tylko do pracy i sklepu, książce co to się zgubiła przypadkiem, w przeciwieństwie do innych dokumentów - a samochód ma przekręcony licznik o 300 000 km tak naprawdę i pogaszone kontrolki i ukrytą wadę silnika. Wszystko jest zapisane co robiono, kiedy i gdzie. Sam warsztat w ten sposób się jakby podpisuje - dając do innego bowiem mogą mi powiedzieć, że poprzednik coś zrobił źle.
Tak więc dziękuję za stare roczniki. Wolę te nowsze, gdzie wiem co jest grane i warsztaty, co powinny trzymać dzięki takim rejestrom poziom. Wiele osób uważa, że autoryzowane ASO są bardzo drogie - jednak często są też te pomniejsze - jak Mazda w Osinach pod Opolem, która nie jest wielkim salonem tańsze. Ceny są przystępne. Płacąc zaś więcej za przeglądy i ewentualne naprawy sami mamy pewność, że samochód trzyma dobrą cenę, i można go łatwiej sprzedać za więcej. Tak więc to co oszczędzamy na tanich mechanikach można odzyskać, a mamy przynajmniej fachową obsługę i lepiej zrobioną robotę, spokojniejszą głowę. Miałem Astrę, Vectrę, Volvo V70, Rovera kombi 70 i dopiero Mazda okazała się odporna na częste wizyty u mechanika. Gdyby nie ten filtr cząstek stałych, to byłoby super :)
Astra jest bardzo dobra. Ale I z silnikiem 1,7 diesel od Isuzu. To jeździ. Vectra - zależy. Są udane starsze modele, bodaj z silnikiem 2,0 benz. Ale słabo znam Vectry. Volvo V70 to lipa. Znajomy kupił extra sztukę. Jak nówka. No i choćby już dwie awarie turbiny. A trzeba uważać, bo nowsze auta są tak "sprytnie" zrobione,że turbina może rozwalić silnik. Jeździ nim mało. Do tłuczenia ma inne auto. A i tak Volvo się psuje. Rover... Nie znam, ale słyszałem że bezawaryjny to on nie jest ;)
Jednak Mazda jest ok. Nawet nowsze modele. Sam ją rozważałem, w chwili gdy potrzebowałem kombi. Jednak zdecydowałem się na Audi B4. Lepsze blachy, silnik też trwalszy... No i mój TDik w trasie może spalić 4 litry. Ale znowu Mazda 6 lepiej się prowadzi. No i łatwiej trafić uczciwy egzemplarz. Zdecydowanie łatwiej. Jak jest ze starymi VW i Audi, to chyba każdy wie.
Problem z mechanikami jest podwójny. Cześć z nich to pseudofachowcy. Troszkę się taki zna i zaraz warsztat otwiera. A faktycznie to jak koledzy wcześniej mówili, zwykli wymieniacze. Mniej więcej temat ogarniają. Ale potrafią wymienić pół samochodu, zanim faktycznie dotrą do przyczyny.
Są też tacy, którzy się znają. Jak ten mój. Ale nie chce im się grzebać przy starych prostych autach, bo mało na tym zarabiają. Przy takim Golfie II robi coś przez pół dnia i kasuje dwie-trzy stówy. Bo takie są stawki za te samochody. A weźmie na warsztat nowszego Range Rovera i kasuje dwa - trzy razy tyle.
-
Ja mam dwa warsztaty. Jeden to warsztat konkretny, z 5 osób pracuje. Dobrze robią, znają się. Drugi to jeden gościu. Ciągle zawalony robotą. Mały warsztacik z kanałem i podnośnikiem. Wszystko. Ale jak on robi... Nie na odpier... się, tylko jak już coś robi, to ma być tip-top. Jak mi hamulec przycierał w kole, to zdjął cały mechanizm, rozebrał na części pierwsze, wszystko przemył w benzynie czy czymś tam, poszlifował i dopiero poskładał i robił.
Jak miałem luz na mocowaniu silnika (taka śruba pod poduszką... czy nad... nie znam się :D), to nie tylko przykręcił. Powiedział - to jest wada fabryczna, nigdy dobrze nie będzie trzymać. I coś zaczął mierzyć, wziął kawał pręta, poszedł na tokarkę i na koniec zrobił mi taką konstrukcję trzymającą silnik. Mam auto jak Mad Max :D
Takich ludzi lubię. Nie robi, byle szybko i wziąć kasę.
-
Mi się podoba idea elektronicznego rejestrowania napraw. Wtedy wiadomo co z samochodem się działo. Sam mechanik ponosi wtedy odpowiedzialność za pewne rzeczy. Na przykład dana marka może go promować i polecać, jeżeli robi dobrą robotę. Dla mnie to przyszłość warsztatów. Komputeryzacja, internet...
Niestety - wielu starszych mechaników, będących na bakier z internetem może mieć wielkie problemy. Teraz tak dużo się zmienia w samochodach, że bez dostępu do neta stają się niczym lekarz, który nie uczy się nowych rzeczy. I naprawiają stare. Warsztaty nowe będą kształcić mechaników, wysyłać ich na szkolenia. Ja wolę zaufać takimu ASO Mazdy, niż dawać samochód komuś, kto może sobie niezbyt dobrze poradzić z naprawą. Takie Golfy czy inne VW IV, to samochody już stare, co z nowymi? Co z tymi naszpikowanymi elektroniką?
Dlatego warsztat z mechanikiem cudotwórcą będzie coraz rzadszą rzeczą. Teraz łatwiej będzie tym co się szkolą i są na czasie. Wiąże się to też z wymienianiem. W wielu przypadkach lepiej wymienić daną rzecz, niż naprawiać i mieć ponowne problemy. Pamiętajmy, że wymiana to mniejsza robocizna., ktoś zamiast reperować i ślęczeć - wymienia dany podzespół na nowy.
Dlatego mechanik wiedzący wszystko to gatunek który wymiera. Takie czasy :)
-
"Niestety - wielu starszych mechaników, będących na bakier z internetem może mieć wielkie problemy. Teraz tak dużo się zmienia w samochodach, że bez dostępu do neta stają się niczym lekarz, który nie uczy się nowych rzeczy. I naprawiają stare. Warsztaty nowe będą kształcić mechaników, wysyłać ich na szkolenia. Ja wolę zaufać takiemu ASO Mazdy, niż dawać samochód komuś, kto może sobie niezbyt dobrze poradzić z naprawą. Takie Golfy czy inne VW IV, to samochody już stare, co z nowymi? Co z tymi naszpikowanymi elektroniką? "
Wtrącę małe ale. Nie kwestionuję jakości usług w ASO. Tylko, że większość bardzo dobrych mechaników nie pracuje w ASO. Oni otwierają prywatne warsztaty. Jest to dla nich zdecydowanie bardziej opłacalne. Znam choćby chłopaka który pracuje w serwisie Renault. Z mojej wioski. Powiem tak - gdyby w domu robił po godzinach, to i tak na pewno nie dałbym mu auta do roboty :D
Inny przykład. W Zielonej Górze jest elektromechanik. Myślę że niektórzy forumowicze z mojej okolicy mogą go znać. Ma swój warsztat. Wyposażenie skromne. Wręcz bardzo skromne. Ale facet jest chyba geniuszem. Ogólnie trochę dziwny chwilami. Ale geniusze chyba tak mają. W Seacie moich rodziców zaczęła świrować kontrolka od oleju. Wizyta u jednego elektryka. Diagnoza - cały licznik do wymiany. Pojechałem do drugiego. To samo. No dobra. Szukam licznika. Przywiozłem ich chyba 8 i wszystkie nie pasują. Musi być od tego konkretnie rocznika. Nawet z półrocza produkcji. Tylko jak znaleźć taki...
No nic. Jeździmy dalej. Aż wreszcie olśniło mnie, że kiedyś słyszałem "legendy" o super fachowcu w Z.G. Naszukałem się gościa, ale wreszcie znalazłem. Mówię co i jak. Pomyślał dobry kwadrans i mówi że chyba da radę zrobić. Ale ze sto złotych wyjdzie. (ostatecznie skasował mnie 3 dychy, bo szybko poszło)
Okazało się że wystarczyło przepiąć jeden kabelek w liczniku. To wszytko. I działa :D
I to jest właśnie fachowiec, który "rozumie" samochód.
Kiedyś miałem podobnego mechanika... On rozumiał auta i również lubił swoją robotę...
-
Niestety ale Luk ma rację, samochody naszpikowane elektroniką (która notabene jest źle wykonana, moim zdaniem celowo) i żeby odczytać błędy trzeba kupić kompa za min. 10 tys zł (mam na myśli odczyt większości marek) do tego szkolenie.
Oczywiście po jakimś czasie na rynku pojawiają się mini komputery do odczytu błędów danych marek, ale to już nie to samo.
Wszystko było by fajnie gdyby było Nas stać na serwisowanie aut w serwisach danej marki, a niestety póki co tak nie jest
-
Na marginesie, odnośnie wspomnianego wcześniej elektryka.
Wiem z pewnych źródeł, że auta do niego odprowadzają także koledzy z konkurencji. Po prostu jak sami nie ogarniają tematu, to podstawiana osoba prowadzi auto do tego gościa :)
Wiem na pewno że dotyczyło to autokomisu "Ma...r". A mają oni swój własny warsztat.
Podobnie też było w innym warsztacie. Tym za CPN na wylocie z Z.G ;)
Ile było innych, tego już nie wiem. Jedynie mogę się domyślać.
Ale tak. Macie rację. W nowszych autach jest tak dużo elektroniki, że często niezbędne jest już stosowanie komputera ze specjalistycznym programem dla danego modelu. Tylko, że nikła część prywatnych warsztatów takowe posiada. Najczęściej jakieś "uniwersalne". Specjalistyczne, to najczęściej tylko w ASO. Przynajmniej w Polsce.
-
Pojawiło się światło w tunelu ;)
Jak to zwykle w życiu bywa, czyli trochę przez przypadek, znalazłem dobrego fachowca. Niestety potrafi tylko diagnozować usterki zawieszenia. Ale robi to kapitalnie :)
To Pan ze stacji kontroli pojazdów w Cybince.
Służbowo byłem w Cybince i zajechałem na stację. Pomyślałem, że może tutaj znajdą przyczyny nie najlepszego prowadzenia się samochodu...
Bingo! :)
Naprawdę byłem pod wrażeniem. A w tym przypadku bardzo trudno mnie pozytywnie zaskoczyć :)
Człowiek, jest znakomitym fachowcem. Szybko, trafnie i w bardzo rzetelny sposób znajduje wszelkie mankamenty zawieszenia. Pokazuje, uzasadnia, tłumaczy, ale bez żadnego lania wody. Po prostu widać jego ogromny profesjonalizm. A brak mu jeszcze siwych włosów na głowie. Młoda osoba po 30-tce...
Wprawdzie tylko diagnoza, ale to już bardzo dużo.