Spławik i Grunt - Forum

NAD WODĄ => Nasze wyniki nad wodą => Wątek zaczęty przez: Hubert w 04.10.2016, 13:13

Tytuł: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Hubert w 04.10.2016, 13:13
3 na 4 październik. Nottingham. Rzeka Trent.
 Wolne! Nareszcie czas na wędkowanie!
 Uzbrojony jak się należy jadę na zasiadkę. Rzeka dziś płynie dość leniwie. Ostatnie opady napawają optymizmem. Miejscówka jak zawsze zaśmiecona. Zbieram śmieci do worków i układam pod drzewem. Rano trzeba zabrać. O 16 uzbrajam sprzęt, klipuje żyłkę, nęcenie i zestawy lądują w wodzie. Około godziny 18 odwiedził mnie kolega z pracy. Znajomy Węgier przywiózł po butelce Perły, siedzimy i rozmawiamy delektując się ciszą i piękna natura, wymieniając opowieści wędkarskie. Wyjątkowo piękna pogoda. Aż nie możemy się nadziwić. Okoń wspaniale szaleje przed naszymi nosami.
 O godzinie 21 gdy byłem już sam, zmożony, kładę się w namiocie. Twórczość Bogusława Wołoszańskiego umila mi odpoczynek przy obserwacji szczytówek. Woda wręcz stoi. Jak nigdy na Trencie. Zegarek daje znać iż wybiła 22.  Kilka sekund później atomowe branie! Hamulec świszczy, piszczy sygnalizator, świetlik rysuje paraboliczne linie. Po zacięciu szybka nauka operowania hamulcem nowej Daiwa Ninja. Wiem już co jest na haku. Długo czekałem by znów to poczuć. Sama frajda. Ten moment mógłby się nie kończyć gdyby nie ryzyko wyczepienia haka. Ryba wchodzi w zaczep. Chwilkę czekam, delikatnie luzując zestaw. Udało się! Po wyjściu z niego przypon z żyłki Drennan 10lb pęka. 1:0 dla brzany. Ehh. Zdarza się. Wyciągam nowy i zakładam. Zestaw ląduje w  wodzie. Po 10 min. powtórka z rozrywki. Branie pierwsza liga. Znów czuję znajomą moc ryby. Rozpoczyna się walka. Tym razem omijam zaczep. Ryba po paru minutach wchodzi na płyciznę i zaczynają się odjazdy spod nóg. Coś pięknego. Dobrze, że woda dziś tak nie rwie. Walka trwa w najlepsze. Wtem słyszę znajomy głos dobiegający z mostu. Kolega dzwonoił wcześniej i się zapowiedział. Zapraszam go pośpiesznie do siebie i wracam do walki. Moim oczom ukazuje się moja nowa życiówka brzany. Nie dowierzam. Na macie ląduje 80cm szczęścia! Nogi jak z waty,  łza poleciała ze szczęścia. Kolega dociera. Strzela fotkę mojej ucieszonej gęby i słusznej ryby. Okaz ląduje w wodzie, podtrzymuję go chwilkę. Nabiera sił i majestatycznie, nieśpiesznie odpływa. Z podniecenia nie mogę usiedzieć. Pogadanka z kolegą przy papierosie i kawie. Dochodzi godzina 2 w nocy. Jestem znów sam. Cisza. Bez brań. Hamulce poluzowane, sygnalizatory włączone. Wracam do książki. Budzik ustawiony na 3.  Budzę się i szukam wzrokiem szczytówek. Czas zwalnia,  czuje ucisk w piersi. Nie odnajduję jednej ze szczytówek na tle nieba. Przecieram oczy. Jedna z podpórek jest delikatnie przekrzywiona. Dociera do mnie powoli co się stało. Zesztywniałem lecz trzeba szybko i trzeźwo myśleć. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że Hubert idąc spać nie odklipowal jednej z żyłek cholera jasna! Banał. Dlaczego nie słyszałem sygnalizatora? Na dźwięk hamulca wstaję na równe nogi a tu? Ehh. Bij, zabij - nie wiem.  Ściągam drugi zestaw. Zakładam najcięższy koszyk. Wykonuje 25-30 rzutów z gliną z nadzieją zaczepienia zestawu. Tracę koszyk. Zakładam drugi. Idę na kolejną pobliską miejscówkę. Może tam spłynęła? Pudło. Na myśl o zapiętej, szamoczącej się bezsilnie wielkiej brzanie serce się kraje. Nic tylko dać sobie samemu "po papie". Dwumiesięczny Korum Twin Tip+  uzbrojony w młynek Ninja zniknął pod wodą. Spełnił swoje zadanie. Lecz dlaczego tylko raz?!
 O godzinie 4 nad ranem  miejscówka skąpana we mgle. Teraz  punkt widzenia się zmienił.  Już nie jest przyjemnie cicho tylko ponuro jak na cmentarzu. Nalewam sobie gorącej kawy z termosu. Siadam w fotelu. Skręcam mocnego papierosa i chowam twarz w dłonie. Aż mokro pod powiekami.  Lekkomyślność? ? Głupota? Zapominalstwo? Jakkolwiek to nazwać to nie może mieć już miejsca w przyszłości. Za błędy się płaci. Szkoda ze woda zabrała mój najlepszy zestaw a nie kij stojący obok. Patyk z młynkiem + duża, być może okaleczona ryba na haku płynie sobie w tym czasie gdzieś po Trencie, a ja piszę ten post, spoglądając co jakiś czas to na wodę, to na drugą szczytówkę od kompletu, która mi pozostała. Mam nadzieje, że ktoś jeszcze znajdzie tą wędkę i będzie mu dane się nią cieszyć a rybce nic złego się nie stało.  Teraz " idę się wywstydzić" do namiotu i myśleć o kolejnych nadgodzinach w pracy, żeby "odkupić" winy.
Godzina 5:06
Z wędkarskim pozdrowieniem i przestrogą - Hubert głupol.
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Mosteque w 04.10.2016, 13:20
Współczucie!
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: ogrmaster w 04.10.2016, 13:22
Łączę się w bólu i radości :) :(
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Tadek w 04.10.2016, 13:32
O rzesz ty!
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: katmay w 04.10.2016, 13:37
Gratuluję życiówki. Ryba na pewno się wypieła. A sprzęt rzecz nabyta. Doświadczenie także.

Wysłane z mojego SM-G930F przy użyciu Tapatalka

Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Luk w 04.10.2016, 13:41
Hubert, bardzo dobre opowiadanko wyszło! Ode mnie :thumbup:

Ja na Trencie jeżeli kładę się w namiocie nie używam klipu, to dobre na taką Tamizę i siedzenie w fotelu. Tam jednak trzeba mieć wzgląd na to co może zrobić ryba. Moje alarmy mają uszy jakby co, i raczej nie dałyby się tak łatwo, jednak silna ryba mogłaby wywrócić cały tripod.

Nie Ty jeden przeżyłeś takie rzeczy... Na Milton Lake rozmawiałem z wędkarzem, który okazało się też jest fanem brzan i wypraw na Wye. Opowiedział, jak raz pojechał tam, z nowym kijem i nowym kręciołem, całość gdzieś za 200-250 funtów. Jako, że to Wye, wziął z sobą tylko jedną wędkę. Nic nie brało przez godzinę, i wstał aby rozprostować nogi, odszedł kilka-kilkanaście metrów. Wtem potężny odjazd i koniec końców kij poleciał do wody, podpórka się wywaliła. Stracił sprzęt, dniówkę, przejechał ponad 200 km na marne. To też mocna porażka :D Mam nadzieję, że chociaż trochę Cię to pocieszyło...
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: e-MarioBros w 04.10.2016, 13:42
Gratulacje za 80 cm barbusa :bravo:
Współczucie za tego co zwinął wędkę dla Ciebie i ryby :'(
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: kucus22 w 04.10.2016, 14:42
Hubert takie życie, a Polak mądry...nie mniej jednak współczucia Stary :thumbup:
A barwena przepiękna :bravo:
P.S. Ależ masz rękę do pióra ,  normalnie książki pisać :)
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: iras-m66 w 04.10.2016, 15:16
Jak to w życiu, za dobrze być nie może
Pozazdrościć i współczuć, a opowiadanko wyszło Ci zacne :D
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Czarek w 04.10.2016, 16:00
I śmieszno i straszno.
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: zbyszek321 w 04.10.2016, 16:01
Współczuję. Już sobie wyobrażam, jakby to mi się przytrafiło, pip, pip, pip. ;)
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Piker w 04.10.2016, 17:42
Mnie to by na całych Wyspach było chyba słychać.. >:O
Nic, gratulacje rekordu, a z brzaną to myślę, że sobie poradziła.
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: maniek w 04.10.2016, 17:51
Ha ha...... No to teraz kolega wie, ze od brzanowke sie nie odchodzi. Fajnie opowiedziane. Gratuluje rekordu
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Hubert w 04.10.2016, 20:33
Teraz będę już pamiętał do końca życia co zrobić przed spaniem :-[  Jak kolega napisał - to tylko nabytek. Tych emocji i wspomnień się nie kupi i trzeba to sobie powtarzać :D Dzięki waszemu wsparciu wypieram myśl utraty tego. Nie pochwaliłem się tym kijkiem w zakładce Kupiliśmy a tu napisze tylko, że jeśli macie potrzebę kupna wędki o podobnym przeznaczeniu to z czystym sumieniem polecam. Nie jest to wysoka półka lecz dla mnie był to pierwszy w życiu kij tej klasy więc mogę nie być obiektywny dla niektórych. Był plan na kupno drugiej... Lecz przyszedł czas, że choć jedną warto mieć.
Co do ryb to żałuję, że nie postowalem przy połowie leszczy - tam nie było smutku!
Mam nadzieje, że będzie mi dane zająć to miejsce za tydzień. "Nie sprzęt lecz technika czyni z ciebie zawodnika"  więc zobaczymy jak pójdzie wędkowanie na karpiówkach za 15£. Te szczytówki nie wybaczą błędów. Pamiętajcie: Nie spać z zaklipowanymi zestawami 8)
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Mateo w 04.10.2016, 22:26
Wielu z nas miało w swojej wędkarskiej historii różne takie zdarzenia.
Wędkarstwo to nie gra w szachy. A w szczególności takie nocne zasiadki.
Kiedyś będziesz opowiadał wnukom jak to dziadkowi brzana wciągnęła nową wędkę do wody :)

Gdyby nie to przykre zdarzanie, być może nie powstałoby to opowiadanie :)

Obyś szybko zarobił na nowy sprzęt i złowił jeszcze większą brzanę! :)
Ta na zdjęciu naprawdę gruba. Pewnie miała z 5 kg.
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: maniek w 04.10.2016, 22:29
Wielu z nas miało w swojej wędkarskiej historii różne takie zdarzenia.
Wędkarstwo to nie gra w szachy. A w szczególności takie nocne zasiadki.
Kiedyś będziesz opowiadał wnukom jak to dziadkowi brzana wciągnęła nową wędkę do wody :)

Gdyby nie to przykre zdarzanie, być może nie powstałoby to opowiadanie :)

Obyś szybko zarobił na nowy sprzęt i złowił jeszcze większą brzanę! :)
Ta na zdjęciu naprawdę gruba. Pewnie miała z 5 kg.
Obstawiam 5,80 kg :D
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Pyza w 05.10.2016, 08:48
Witam

Gratulacje życiówki i współczuje utraty sprzętu... Jaki by nie był, to zawsze szkoda i dla niektórych to rezygnacja z innych rzeczy na rzecz sprzętu...

Moja rada dla kolegi i reszty - zajrzyjcie do mojego wątku

http://splawikigrunt.pl/forum/index.php?topic=3004.msg174554#msg174554

Coś tam skrobnąłem o tym, jak uniknąć takich historii jak u kolegi - który stracił wędkę z młynkiem...

Jeszcze raz gratuluję! Skorzystaj z mojej rady, a już nigdy nie stracisz wędki :)

Pozdrawiam
Tytuł: Odp: O tym jak wędkarz płakał dwa razy
Wiadomość wysłana przez: Hubert w 05.10.2016, 11:17
Pyza, temat przeczytany. Podobne rozwiązanie stosowałem w PL tylko miejsce montażu końca linki się różni. Wiązałem to do podpórki. 1,5 m stalowego pręta pod powierzchnią ściółki było gwarantem stabilności. Tutaj tego nie zastosowałem z racji...brak argumentu :-[ . Co do wielkości - okazało się, że nie mam miary. Położyłem na macie podbierak (alu sztyca) i wyciąłem rowek nożem. Później przy szukaniu kanapek znalazłem miare. Podbierak więc nosi znamię po pamiętnej zasiadce :) Skoro maniek mówisz, że 5,80 kg to się proszę tego trzymać koledzy ! Hehe.